zimą było zaś mglisto i tajemniczo, z oddali dochodziły odgłosy boi i buczków przeciwmgielnych czy też odgłosy syren statków, oczekujących na redzie na swoją kolej wejścia do portów.10
„Ta właśnie otaczająca mnie wokół natura, z jednej strony pomiędzy słyszalnymi i bez ustanku szumiącymi falami wody morskiej o kolorze bądź to głębokiej pełnej zieleni, kiedy indziej znowu o cudownym szmaragdowym tonie, z drugiej zaś strony szumiącymi kolorowymi nieprzebytymi połaciami lasów w jakiś bardzo specyficzny i samoistny sposób gruntownie, [...] formowały moje poczucie dostrzegania piękna, uczyły doskonale wyczuwać subtelności w proporcjach, odkrywać każdorazowo i na nowo pozostającą ciągle w ruchu pełnię harmonii, dopatrywać się często ukrytych na pierwszy rzut oka rytmów, zdawać sobie sprawę z ogromu i siły zawartej w całej naturalnej skali barw...”1 2
Na artystycznej drodze de Weryhy dosłownie i w przenośni, pojawiły się kamienie, których obróbkę zgłębiał już jako początkujący artysta. Przed rozpoczęciem studiów, uczył się najpierw sztuki obróbki kamienia, w teorii i w praktyce, bezpośrednio u rzeźbiarzy oraz poznawał arkana sztuki12 w swoich pierwszych realizacjach medali i figurek w pracowniach kamieniarskich w Gdańsku.
Już w okresie poprzedzającym maturę artysta podjął ostateczną decyzję o chęci podjęcia studiów rzeźbiarskich na PWSSP w Gdańsku. Czytał wiele, zachwycając się ciągle na nowo skarbami historii sztuki. Sam to tak opisuje: „...pamiętam jak ojciec podarował mi w tym czasie właśnie wydaną nową, piękną Historię sztuki Ałpatowa. W dużej bibliotece domowej na półkach stała również do mojej dyspozycji trzytomowa jeszcze przedwojenna Historia sztuki wydana w 1934 roku we Lwowie, jak również tomy Dziejów greckich i Dziejów rzymskich
10 ibid.
Ibid.
12 K. Rogacka-Michels, Tabularium - Jan de Weryha-Wysoczański, katalog wystawy. Gdańska Galeria Miejska 2009.
str. 8