6 9
Część druga — Między fabułą a zdarzeniem
ność wzorca. Myślę o Saturnii. Ona to dckompomije kunsztownie utkane wzory. Losy tej postaci i jej niezwykły związek z Rufusem sprawiają, że musimy ją umieścić w centrum tekstowej gry z Szekspirem, albo uznać, że nawiązanie zostało błędnie rozpoznane. Rufus. podobnie jak Fortynbras, traci ojca. Odpowiedzialnym za tę śmierć jest ojciec Saturnii — Saturnin. Ten ginie z rąk mnichów nasłanych na niego przez wygnaną żonę cesarza, Eu-doksję. Opiekunem prawnym Saturnii zostaje Zenon, odpowiednik Klaudiusza w Hamlecie. W przeciwieństwie do Hamleta, Salurnia nie chce mścić swego ojca, którego powieść ukazuje jako człowieka bezwzględnego i podłego. Jak widać, postać Hamleta uległa tu rozdwojeniu w odrębne postacie Maksy miana i Saturnii. Parnicki dokonuje tego zabiegu jakby w myśl Herbertowego Trenu Fortynbrasa, gdzie zdezintegrowane ciało Hamleta ma delikatne, prawie kobiece kształty. Nie tylko tu narzuca się perspektywa Herberta; także w' najbardziej, moim zdaniem, przejmującej scenie, która ma miejsce na ostatnich stronach powieści, kiedy to Rufus spogląda z balkonu na wyłaniający się z mroków plac Konstantyna i postrzega, że pod posągiem cesarza stoi
samotna postać ludzka. Był to Maksymian. „Najsamotniejszy zaiste z wszystkich ludzi Ziemi” — westchnął w nagłym smutku głębokim Rufus.
Starał się przez lata i lata tego właśnie człowieka zrozumieć — nie zdołał. [2, 388—389]
Niepowodzenie poznawcze Rufusa jaskrawo odbija nasze. Przejmując fabułę tragiczną, staraliśmy się oznaczyć intrygę i relacje postaci w metafizycznym konflikcie etyki i władzy, którego ofiarą pada prywatne szczęście bohaterów. Tekst jednak umyka nam z takiej siatki interpretacyjnej. Storacja wyjeżdża z Karyzjuszcin, mimo deklarowanej w powieści miłości do Maksytniana. a ten ostatni pozostawiony przez autora pod posągiem Konstantyna, nadal pozostaje trudny do przeniknięcia.
Choć próba wykorzystania szekspirowskiego motywu była tak spolegliwie przyjmowana przez tekst, także i w tym wypadku horyzont kompletnego znaczenia nam umknął. Nasze widzenie i skończona wiedza o zagadkach, jakimi otoczy! Parnicki postać, ograniczają zasięg perspektywy opisu, a tekst nic pozwala uwierzyć, że udało nam się w kolejnym ujęciu uchwycić całość.
Utwór radykalnie opiera się zabiegom pozornych analiz, polegającym na wczytywaniu weń gotowego sensu. Parnicki zastawia tekstowe pułapki na czytelników postępujących na podobieństwo interpretatorów, o których mówi Nietzsche, że ukrywają sens za krzakiem, po czym udają, że go szukają; czy też, jak to ujmuje Irzykowski: „wykopują z tryumfem i gestami niespodzianki zawsze to, co sami chyłkiem zakopali”10. Nie mam tu na myśli przeklętego problemu „kola herinencutycznego”, ale „użycie” tekstu dla wypełnienia wniesionej w trakcie lektury matrycy interpretacyjnej, która pozwoli opanować i scalić „na powrót” rozbite przedstawienie. Takiej lekturze tekst się opiera, w wielu wypadkach ją przewiduje, a nawet tematyzuje. W Twarzy księżyca tę strategię projektowania odbioru odzwierciedla przede wszystkim opowieść Mitroanii, ale także list Leona, czy opowieść Hcrmogenii
0 walce Maksymiana z Magisterium Oficiów (Rufus zna tę opowieść, ale i tak nic wie, kim naprawdę byl Maksymian). Są to opowieści zakończone i zamknięte (choć prawie zawsze niekompletne), których kompozycję i granice organizują: arbitralna narracja i podmiotowość autora lub głównego bohatera. Można postawić pytanie, po co temu przegadanemu, zrelatywizowanemu, sceptycznemu światu opowieści, w których mimetyczną adekwatność
1 tak prawie nikt nie wierzy?
Okazuje się, że jej w artość nie polega na znaczeniu czy ukry tej tajemnicy, ale na przydatności dla konkretnych dzialańdziałań postaci, które często przydają im wagę — w oczywi-
10 K. Irzykowski, Niezrozumialey, (W:] Wybór pism krytycznych, opracował W. Głowata, Wrocław 1975, s. 107.