Część druga Między fabułą a zdarzeniem 77
wypowiedź ma od razu konkretne odniesienie. Nawiązuje mianowicie do wypadku z przeszłości, kiedy to Storacjusz uratował tonących — Storację i Maksymiana. Na pozór nic w tym dziwnego, jednak nasuwa się pytanie o okoliczności tonięcia obojga bohaterów równocześnie. Biorąc pod uwagę nieszczęśliwą miłość, można przypuszczać, że była to próba samobójcza. Ratujący Maksymiana Storacjusz działał, być może, częściowo wbrew sobie, mając w ręku życie miłosnego konkurenta.
Jako czytelnicy — wstępując w przedstawienie nawet drobnego zdarzenia — odkrywamy wielość sensów, nitek epizodów, które unieruchamiają bieg zdarzeń, opóźniając kolejne sekwencje akcji. Jesteśmy rozdarci między poszukiwaniem linii rozwojowej powieści a fascynacją ruchem w głąb, na różne poziomy narracyjne i semantyczne otwarte skupieniem się na detalu tekstu. Zaczynając lekturę powieści, oczekujemy jakiegoś czytelnego uporządkowania; nie znajdując oczywistej ramy narracyjnej, gwarantującej jasność przedstawienia, a chcąc kontynuować proces rozumienia tekstu, musimy wejść częściowo w pozycję autora, t.j. rozpocząć procedurę zbierania sensów i wpisywania ich w organizowany na nowo tekst.
Ustanawiamy w ten sposób kluczową dla Parnickiego dialcktykę fabuły i zdarzenia, której trwałości strzegą „zagadki utworu”, odpowiedzialne za utrzymanie w tekście napięcia między ważnością szczegółu a jego funkcjonalizacją w wyjaśnieniu.
Tu istotne zastrzeżenie. Otóż uważam, że nie można mówić o tekstowych szaradach, labiryntach. zagadkach w powieściach Parnickiego. W ty m znaczeniu, że nie układa Parnicki dla czytelnika zadań do rozwiązania. Zagadka wkomponowana w powieść dla ćwiczenia umysłu czy swoiście pojmowanej rctardacji jest pusta, poznawczo nic nam nie daje. Sugerował to już łagodniej Jacek Łukasiewicz, pisząc, że:
...zadowolenie z najpiękniej skomponowanej krzyżówki to co innego niż satysfakcja, jaką czerpać zwykliśmy z dzieła sztuki Wielka krzyżówka to tylko zdekompletowana mała encyklopedia19.
Tworzymy sobie wówczas mimowolny obraz autora, który wic, ale z jakichś względów' nic chce powiedzieć i dlatego dokonuje operacji częściowego wyburzania i mieszania elementów skonstruowanej wcześniej fabuły. Wyjaśnienia, jakoby w ten sposób wy siłek lektury miał nas zbliżyć do powieściowych postaci także mnie nic przekonują. Nigdy nie podzielimy wysiłku postaci. Bezpieczeństwo lektury' nigdy nic jest zagrożone. Nasze błędy, w przeciwieństwie do błędów bohaterów powieści, pozostają bez poważniejszy ch konsekwencji.
Niewątpliwie są w utworze tajemnice do rozwiązania, ale nie dla samych siebie. Wynikają z konstrukcji powieści jako możliwej formy bycia przeszłości, zjawiającej się w postaci skomponowanych przez autora opowiedzianych i nieopowicdzianych historii. Parnicki przewrotnie umieszcza w tekście aluzje do istniejącego gdzieś gotowego rozwiązania zagadek dręczących postacie i czytelnika. Kiedy jednak odnajdujemy w tekście miejsce „składowania” tego narracyjnego skarbu, okazuje się, że jest on zapieczętowany, nie mamy do niego wglądu. Otrzymujemy opowieść opakowaną, osłoniętą, przez co do jej treści nie mamy dostępu.
Rufusa uświadamiać nie trzeba było, o czym Maksymian ni Storacjusz nie wiedzieli wcale. A uświadomiła go — już nazajutrz, po trójrozprawic pcrypatctycznej —jego własna żona. Satur-nia — przekazując mu to czego na Ziemi ludzkiej nigdy nie dowiedział się Storacjusz. Mówiła zaś mu o tym w świetle (choć dzień niebieski i złoty był poza osłoniętymi szczelnie drzwiami i oknami) dwudziestu siedmiu świec; przy nasadzie zaś świec Satumia — wciąż bosa, a nawet z czarnymi od pulchnej ziemi nogami — zawiązywała tabliczki; właśnie zawiązując — co było mężowi jej jeszcze wciąż tajne z dziejów zwycięstwa Maksymiana nad noworzymskim Magisterium Oficjów w walce o puszkę, w butli z winem zanurzoną — opowiadała.
19 J. Łukasiewicz, Republika mieszańców, Wrocław—Warszawa—Kraków—Gdańsk 1974, s. 210.