V
Istnieje — powiedzmy — pewna machina. Wytworzyła się samoistnie (wyrażam się ściśle naukowo) z chaosu żelaznych odpadków i baczność! — ona tka. Pan przychodzi i mówi: „ Wszystko w porządku ” to tylko sprawa właściwego rodzaju smaru. Użyjmy na przykład tego niebiańskiego smaru i maszyna będzie haftowała przepiękny wzór w purpurze i złocie Czy będzie? Niestety, nie. Żaden specjalny smar nie sprawi, by maszyna tkacka haftowała. A najbardziej miażdżąca jest myśl, że ta niesławna machina stworzyła sama siebie: bez myśli, bez sumienia, bez przezorności, bez oczu i serca. To tragiczny wypadek — / wydarzył się naprawdę. [... / 7'ka nas i pruje. Utkała czas, przestrzeń, ból, śmierć, zepsucie, rozpacz i wszystkie złudzenia — / wszystko jest bez znaczenia .
W swoim drugim z nocy drugiej zapisie jam wyjawił posiadanie przez siebie dziada woźłiicy, a i więcej jeszcze: wyraziłem pogląd, że i na mnie przelały się jego zdolności szczególne w zakresie umiejętności czy i sztuki nawet wręcz stosowania smarów do kół skoro zaś do kół, to i do wszelkich w ogóle spojeń, zwęź leń, zestawień. [3,122]
Pierwszą i drugą część powieści łączy ścisły związek. Dzieje rodu Ragonidów oraz eschatologiczna opowieść oparta na wizji Mitroanii stanowią dla bohaterów drugiej części zamkniętą całość w postaci spisanej w dwunastu księgach opowieści. W ten sposób, na poły historyczne, na poły legendarne losy Mitroanii funkcjonują jak tekst podlegający interpretacjom i komentarzom prowadzonym przez postacie kolejnego tomu Twarzy księżyca.
W pierwszej części uczestniczyliśmy w procesie konstrukcji opowieści rodowej, która była sposobem opanowywania hetcrogeniczności i rozproszenia świata doświadczanego przez bohaterkę. Model sagi byl dla niej formą ocalenia tożsamości podmiotu w obrębie rozpoznawalnej dla niego struktury genealogicznej, a zarazem pozwalał włączyć problem dziejowości jednostki w rozumną ciągłość tradycji i kontynuacji, w ramach następstwa pokoleń.
Pierwsza część trylogii stanowi — dla bohaterów drugiej — tradycję, która oferuje formy myślenia i wy powiedzi, pozwalające przedstawicielom rodu odnaleźć się w jego strukturze. Użycie gotowej już fabuły ma stanowić schronienie dla zbłąkanego i zmęczonego zgłębianiem sensowności własnego losu bohatera. Rzucony w' świat nieciągłych i doraźnych epizodów, daremnie stara się rozpoznać w nich rozumną całość. Historia podmiotu dana jest mu zrazu jako ślad. domaga się włączenia w wyjaśniającą całość narracji, podobnie ,jak ślady stóp przywołują na myśl ruch”. Ten moment uchwycenia sensu własnej, splątanej dziejowości prowadzi do uświadomienia sobie faktu, że postrzeżenie siebie jako całości w czasie jest warunkowane tym, co może być opow iedziane.
1 Fragment listu Józefa Conrada, cyt. za: 1. Watt, Conrad w wieku dziewiętnastym, tłumaczyła M. Boduszyńska -Borowikowa, Gdańsk 1984, s. 177—8.