Ryszard Skarżyński
lucji. która rozpatruje owe procesy w kontekście pojawiających się adaptacji i ich selekcji, za pomocą trzech wymienionych terminów można stworzyć i przedstawić przejrzysty' schemat przemian struktur społecznych gatunku ludzkiego od momentu powstania pierwszych organizacji politycznych po czasy dzisiejsze.
Tukidydes, jeden z najbardziej wnikliwych umysłów starożytności, który nie ty lko zrekonstruował dzieje wielkiej wojny, ale także zastanawiał się nad mechanizmami funkcjonowania społeczeństw, byl św iadom charakteru stosunków określających społeczne życie ludzi w przeszłości i opisywał je jako stan, w którym każdy osobiście dbał o swoje bezpieczeństwo1. Jego rodacy taki układ stosunków' społecznych dobrze znali i nazywali po prostu bezrządem, czyli anarchią.
Monarchia oznaczała dla nich natomiast wyłonione z anarchii jedynow ladztwo2. Królestwo już wówczas uchodziło za jej szczególny w ariant. Później, zwłaszcza w średniowieczu, te dwa terminy utożsamiano, uznając za desygnat systemu rządów, w którym włada najważniejszy', koronowany przedstawiciel dynastii, a więc rodu zdolnego dowieść wystarczającej potęgi materialnej i boskiego namaszczenia. Ta ideologia przetrwała do dzisiaj. Tymczasem w rozumieniu starożytnych Greków, wolnym od emocji i uprzedzeń, monarchia była jednak czymś innym: sy stemem stosunków społecznych wydzielonych na odrębnym terytorium, nad którym pieczę sprawuje jeden ośrodek przemocy, odpowiedzialny za bezpieczeństwo, obowiązywanie prawa i stosunki z obcymi. Stanow iła porządek, określający sposób życia ludzi. Tym samym monarchia była bytem społecznym, ograniczonym do wydzielonej przestrzeni i poddanym nadzorowi pojedynczego, wyraźnie wyodrębnionego centrum wdadzy. Mówiąc inaczej, była wyłącznie przeciw ieństwem anarchii i niczym więcej. Arystoteles za specy ficzne warianty' monarchii uznawał nie tylko te mające na względzie dobro ogółu, czyli królestwo, ary stokrację i politeję. Na tej samej zasadzie odróżniał systemy zdegenero-wane, dyktaturę, oligarchię i demokrację3.
Oznacza to, że monarchii nie należy prezentować jako rządów jednego człowieka. Jest to system społeczny o szczególnych cechach politycznych, a jego w ariantami są tak samo królestwo, jak i demokracja. Aby to sobie uświadomić, wystarczy uważnie przeczy tać to, co na ten temat napisał Arystoteles. Warto też uzmysłowić sobie, że w' kontekście naszej wiedzy biologicznej, socjologicznej i historycznej jedynowładz-two, w sensie osobistych rządów' jednego człowieka, jest niemożliwe, zwłaszcza gdy dotyczy' struktur rozciągających swoje panowanie w wielkiej przestrzeni. Ten, jako król czy prezydent, zwykle bardziej symbolizuje wartości, kierunek działania i prowadzi, natomiast rządy sprawuje złożony, wielopoziomowy aparat polity czny i administracyjny. Dowodzą tego chociażby najnow sze badania nad absoluty zmem4. Uważa
Tukidydes. Wojna peloponeska. Warszawa 1953. s. 4.
* Arystoteles, Polityka, Warszawa 1964, s. 111 i 133.
7 Ibidem, s. 111-112.
Ich wyniki rekapituluje Dagmar Freist (Absolulismus, Dannstadt 2008, s. 24-32),