Informacje, opinie, propozycje 11-12/1995
Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Słupsku
Nad osobą i funkcją wychowawcy w systemie edukacji rozmyślać należy nieustannie. Wprawdzie wydaje się, że
0 jego zadaniach i przymiotach powiedziano już wszystko, ale zmienność rzeczywistości, w jakiej wychowawca działa, wymaga ciągłych rozważań w tej mierze. Przytoczmy kilka przekonań prawdziwych, które będą stanowić podstawę mojej refleksji: “W dyskusji nad potrzebami i możliwościami zapewnienia wysokiego poziomu przygotowania pedagogów do pracy opiekuńczo - wychowawczej pojawia się wiele wątków dotyczących m.in. roli zawodowej pedagogów. modelu sylwetki osobowościowej opiekunów - wychowawców oraz systemu ich kształcenia, dokształcania
1 doskonalenia z uwzględnieniem koncepcji programowej metodycznej, organizacyjnej i ewaluacyjnej. Występuje przy tym świadomość ogromnej złożoności procesu przygotowania zawodowego oraz trudności pomiaru jego efektów dydaktycznych i funkcjonalnych - użyteczności wykształcenia w praktyce” /D,Marzec J.Stochmiałek 1993, s.16/. Tak twierdzi J. Stochmiałek. Przekonanie to odnosi sie niewątpliwie do wszystkich wychowawców.
Z drugiej strony G. Mialaret sądzi, i trudno byłoby polemizować, że faktycznie w naszych społeczeństwach wychowawca reprezentuje tylko samego siebie, jest tylko przykładem człwieka dorosłego, wybranym na podstawie kryteriów uniwersyteckich, w których poglądy religijne czy polityczne mają znaczenie niewielki /M. Debesse, G. Mialaret 1988, s. 49/. Co zaś reprezentuje polski nauczyciel czyli wychowawca wiemy choćby z badań A. Olubińskiego. Jest to człowiek ulegający dosyć bezkrytycznie każdym panującym tendencjom i każdym przełożonym, obcy konieczności doskonalenia się czy przekształcania systemu oświatowego, w którym tkwi. „ Wydaje się, że są oni zawsze posłuszni panującej ideologii i władzy, ulegli wobec oficjalnych autorytetów” /A. Olubiński 1991, s. 216/. Ich konformizm powoduje, że „nauczyciel i szkoła staną się barierami rozwoju, stać będą na straży „konserwatywnego porządku ”, będą kształtować “zamknięte ” charaktery i umysły /.../” /A. Olubiński 1991, s. 218/.
Trzeba sobie również uprzytomnić ostrzeżenie Cz. Wiśniewskiego przed możliwością manipulacji w wychowaniu, przed tak zwaną inżynierią behawioralną, której celem jest uprzedmiatawianie osób. Autor nie bez powodu twierdzi, powołując się na Łukaszewskiego: * „Manipulacja często towarzyszy wychowaniu. Niektórzy są nawet zdania, że we współczesnej szkole przeważa manipulacja nad wychowaniem. Niewykluczone, że tak jest” /Cz. Wiśniewski 1993, s.323 - 326/. Dodajmy do tego niewymagajace dokumentowania zachowanie współczesnej młodzieży i dzieci. Obserwacja i doświadczenie zdaje się prowadzić do uprawnionego wniosku, że patologia wśród młodego pokolenia niemal staje się normą.
Przytoczone wyżej przekonania, choć dzielą je
myślowe przeskoki, dają łącznie obraz sytuacji, w jakiej tkwią obecnie nauki pedagogiczne.
Wychowanie współczesne charakteryzuje się ogromnym, i niestety rosnącym, rozziewem między nauką a życiem. Diagnoza nie jest odkrywcza i dotyczy sytuacji w całym świecie, choć w naszych warunkach jest szczególnie prawdziwa /trafna/.
W nauce o wychowaniu panuje bowiem teoretyczny entuzjazm wynikający z możliwości obdarzenia człowieka dzisiejszego wolnością, życiem w pokoju i miłością. Postulat upodmiotowienia osoby ludzkiej i uczynienia z niej wolnego partnera dialogu, w tym edukacyjnego, słusznie stanowi proponowaną zasadę wychowania. Na zasadzie tej budowane są zręby nowej, odpowiedniej dla współczesności oraz przyszłości, teorii pedagogiki. W teorii możliwe staje się wszystko, zwłaszcza że na polskim gruncie przełamane zostały barieiy ideologii totalitarnej.
Rzeczywistość doznawana empirycznie, w tym w systemach edukacyjnych, teoretycznemu entuzjazmowi przeczy nasilającymi się na przykład przejawami różnych form agresji dzieci i młodzieży. Zatrzymajmy się przez moment przy tym objawie negatywnych zachowań, gdyż posiadają one, niestety uzasadnienie. Przez agresję rozumiemy „ Brutalny atak jednostki na jednostkę, jednostki na grupę, znajdujący wyraz także w stosunkach międzynarodowych” /Słownik Katol. Nauki Społ. 1993, s. 11/.
Chodzi o to, że zjawisko agresji, z którym współczesny wychowawca styka się powszechnie w jego przejawach indywidualnych i grupowych, nie jest w swej genezie dostatecznie objaśnione. Posiada ono swe źródło w ludzkiej naturze /egoizm jako czynnik warunkujący przetrwanie osobnicze / i we współczesnej kulturze, powodujące frustrację społeczną z przyczyny rozkładu wartości oraz więzi. O tym wszyskim tak doskonałe wiemy, że podczas konstruowania lepszych systemów wychowawczych, rzeczywistość przestaje być brana pod uwagę. Agresja stanowi domenę psychologii, w dodatku mało macierzystej dyscyplinie znaną, więc można zaryzykować sąd, że wspomniany wyżej rozziew między pojęciami o wychowaniu a życiem, jest w istocie rozdzieleniem pedagogiki od psychologii. Prowadzi to do skrajnie ostrego lecz uprawnionego wniosku, że wychowanie opiera się na niewiedzy, skąd bierze się wrogość, zagrożenie, frustracja, nienawiść jednostek oraz grup społecznych.
Dawniejsze systemy radziły sobie z niewiedzą w tym względzie w sposób radykalnie prosty, to znaczy poprzez indywidualną a także społeczną represję. Eliminowano niepożądane zachowania przez zagrożenie w miarę surowymi karami. Ta wiekowa idea wychowania przez siłę nadal stanowi zagrożenie dla teorii wychowania uznających nienaruszalną wolność osoby ludzkiej.
Z kolei jednak absolutyzowanie wolności prowadzić może do jej zanegowania. Na niebezpieczeństwo takie zwraca uwagę ”Encyklika veritatis splendor,,, w której Jan Paweł II pisząc o naukach o człowieku, które odkryły uwarunkowania psychologiczne i społeczne wolności osoby ludzkiej, stwierdza: ”Niektórzy /.../ wychodząc poza uprawnione wnioski /.../ podają w wątpliwość lub wręcz