Hoffmana, czy w czarnej poezji „nocy i śmierci” u Novalisa. Aura tajemniczości, poczucie zagrożenia ludzkiej jednostki ze strony potworów, strach przed życiem i inne podobne emocje - mogły, jak uważa się w historii kina, rozwinąć się tylko dlatego, że to był ten sam zestaw emocji i kształtów, który niegdyś miał wielkie znaczenie dla narodowej wyobraźni. Tak oto więc po latach, podobna wyobraźnia nocy i zagrożenia, już społecznie przyswojona lub raczej obłaskawiona, mogła szczęśliwie współbrzmieć z emocjami egzystencjalnego zagrożenia Niemiec po I wojnie światowej. Z ich rozpadem bezpiecznych społecznie wartości, z rozpaczą... Gdy skończyło się „poczucie zagrożenia” -skończyła się nostalgia za romantyzmem. „Dyżurna” funkcja romantyzmu sprawdziła się doskonale, dając zresztą znakomite rezultaty artystyczne.
Predyspozycja „narodowego odbioru sztuki” - jest zupełnie inna. Romantyzm - stał się dla polskiego kina trwałym kodem. Niezwykłością i szczęściem naszego przypadku okazało się to, że ów system znaków i odniesień zarówno romantyzmu - oglądanego w jego własnym czasie, jak i polskiego kina - pojawiającego się w znacznie późniejszej epoce okazał się tożsamy, bo tożsama była ich ideowa geneza i społeczna sprawdzalność ich natury. Bo historycznie, a chciałoby się napisać nawet - mentalnościowo: obie te artystyczne tradycje opierają się na tych samych przesłankach, są z tych samych emocji zbudowane, a więc tak samo mogą być przedstawione. I tak samo potrafią się uzewnętrznić.
Przy tej okazji ujawniła się zresztą naturalna kontynuacja polskiej specyfiki romantycznej: bo, podobnie, jak przed wiekiem, to nie aura tajemniczości, nie skłonność do baśniowości i symboliki sennej okazały się jeszcze raz najbardziej nośne ideowo i najbardziej potrzebne społecznie. Wbrew nawet logicznej ocenie, która podpowiada, że to właśnie senne elementy baśni wnosić powinny najwięcej satysfakcji dla technicznych możliwości obrazu filmowego. Tymczasem, ze zdumieniem musieliśmy zauważyć, że polskie kino „romantyczne” zawsze było wobec tych wartości całkowicie bezradne. Albo nawet całkowicie było na nie - głuche. Pionierski przykład Lokisa Janusza Majewskiego, a nawet również zrobiona „romantycznie” - Dolina Issy Tadeusza Konwickiego - są tutaj dobrymi przykładami niemożności zbudowania jakiejś tradycji sprawdzalnej w różnych przykładach i latach. A stało się tak pewnie i dlatego, że w przekonaniu polskich twórców filmowych, podobnie, jak wiek wcześniej - „prawdziwym” stylem romantycznym był ten, który potrafił całkowicie utożsamić się z filozofią narodowej klęski. To z niego kino czerpało szansę na refleksję, głębię, poczucie wyrażania „głosu narodu”.
84