GETT
Y
IMA
GES
Rzeczywistą przyczyną
dysfunkcji polskiego
postępowania karnego,
a jednocześnie przeciążenia
prokuratur rejonowych,
jest model postępowania
przygotowawczego.
Bez jego fundamen-
talnej przebudowy
jakakolwiek reforma
nie ma szans
powodzenia
prawnik
Piątek – niedziela | 31 października – 2 listopada 2014
PRAWODAWCA
RACJONALNY
(NIEZBYT)
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
1 / 8
C2
„Prawnik” powstaje we współpracy z
Krajową Radą Sądownictwa
Naczelną Radą Adwokacką
Krajową Radą Komorniczą
Krajową Radą Notarialną
Krajową Izbą Doradców Podatkowych
Krajową Radą Radców Prawnych
Proces karny tylko na pozór wydaje się
łatwy. W rzeczywistości postępowanie
karne ma swoją specyfikę i trudno, będąc
cywilistą czy administratywistą, wskoczyć
w jego realia. A coraz częściej prawnicy
zmuszeni są brać każdą sprawę, która za-
puka do drzwi ich kancelarii.
Sam kodeks to za mało, by swobodnie
poruszać się w procesie karnym. Prezen-
towany komentarz będzie świetną pomo-
cą. Drobiazgowo, ale bardzo przystępnie
wyjaśnia zarówno elementarne kwestie
procedury karnej, jak i zawiłości pojawia-
jące się na wyższym poziomie wtajemni-
czenia. Krok po kroku pomaga opanować
nie tak oczywisty i prosty temat, ale jeden
z ważniejszych – środków zaskarżenia.
Dokładnie tłumaczy, jak stawiać i formu-
łować zarzuty odwoławcze, jakie przepisy
przywoływać, jaką konstrukcję apelacji,
zażalenia czy kasacji przyjąć. Trzyma-
jąc się wytycznych komentarza, czytel-
nik może napisać porządną i skuteczną
apelację, wiedząc, jakie zarzuty postawić
i jak łączyć w nich zasady ogólne procesu
karnego z przepisami konkretyzującymi
je. A dobre wyjaśnienie przepisów doty-
czących środków zaskarżenia to nie lada
wyzwanie. Temat ten sprawia bowiem
problem nawet wielu karnistom. Publika-
cja zawiera też dużo przykładów i dobrze
dobrane oraz przemyślane orzecznictwo,
które przyda się do powołania w uzasad-
nieniach pism.
Nie sposób też pominąć tego, że ko-
mentarz opatrzony jest opieką redakcyjną
Dariusza Świeckiego, sędziego Izby Kar-
nej Sądu Najwyższego i prawnika, które-
go myślenie o procesie karnym wprawia
w osłupienie. I choć z dnia na dzień co-
raz bliżej do wejścia w życie wielkiej no-
welizacji procesu karnego (lipiec 2015 r.),
to i tak ten komentarz nie straci na war-
tości. Fundamentalne zasady ogólne pro-
cesu karnego i pisania pism procesowych
pozostaną niezmienione.
Ta poblikacja to must have dla karni-
stów: sędziów, prokuratorów, adwokatów
i aplikantów tych zawodów.
EMR
biblioteka
prawnika
Wszystko
o procesie karnym
Dariusz Świecki,
„Kodeks postępowania
karnego. Komentarz”,
tom. I i II,
Warszawa 2013,
wyd. LexisNexis
cytat
tygodnia
W projekcie nowego
kodeksu etyki radcy
prawnego nie wprowadzamy
rewolucji. Dokument, którym
ma się zająć planowany
na listopad nadzwyczajny
zjazd radców prawnych, jest
bardziej usystematyzowany,
przejrzysty. Proponujemy
kilka podstawowych zmian,
które faktycznie wymusza
zmieniająca się rzeczywistość
Dariusz Sałajewski,
prezes Krajowej Rady Radców Prawnych,
na łamach „Rzeczy o Prawie”
Wypada właściwie wyrazić wdzięczność
Włodzimierzowi Chróścikowi, dziekano-
wi rady Okręgowej Izby Radców Praw-
nych w Warszawie. Za to, że w felietonie
„Adwokaci z gorącymi głowami” (Praw-
nik nr 207 z 24 października 2014 r.) ze-
chciał upowszechnić szerszej publiczno-
ści fakt powzięcia przez Okręgową Radę
Adwokacką w Katowicach uchwały doty-
czącej potrzeby weryfikacji konstytucyj-
ności art. 8 ustawy o radcach prawnych
w brzmieniu zawartym w nowelizacji
do k.p.k., która ma wejść w życie w lipcu
2015 r. Tekst Włodzimierza Chróścika
pełen jest zwyczajowych uszczypliwo-
ści pod adresem adwokatury, które tu
może pominę, gdyż za dużo ważniejszy
mankament felietonu uważam usilne
odwracanie uwagi czytelnika od wła-
ściwego zagadnienia.
Docenić trzeba szczególne zainte-
resowanie samego dziekana radców
warszawskich uchwałą prowincjonal-
nej w końcu rady adwokatów śląskich,
choć wcale nie dziwi, że nożyce odezwa-
ły się w okolicy Krajowej Rady Radców
Prawnych. Sprawa jest bowiem poważ-
na, o czym doskonale wiedzą zaprawie-
ni w ponaddwudziestoletnich bojach
o „równość” legislacyjni eksperci sa-
morządu radcowskiego. Dyskusja wokół
wszystkich nowelizacji art. 8 u.r.p. od
1997 r. toczyła się nieodmiennie wokół
dodatkowych uprawnień przedmio-
towych radców. Pomijano natomiast
kwestię znacznie większej wagi: do-
puszczalności łączenia form wykony-
wania zawodu. W omawianym prze-
pisie wprowadzono w międzyczasie
wiele pozornie drobnych, quasi-styli-
stycznych zmian, które w konsekwencji
zatarły możliwość odpowiedzi na py-
tanie o rzeczywistą wolę ustawodaw-
cy w tym zakresie. Zainteresowanym
polecam analizę kolejnych nowelizacji
tego przepisu i prześledzenie fascynują-
cych wędrówek słówka „albo”, mającego
też moc przeistoczenia się w „lub”, a na
końcu w „oraz”. Konia z rzędem temu,
kto odpowie na pytanie, przy okazji któ-
rej to nowelizacji art. 8 u.r.p. ustawo-
dawca jednoznacznie, jasno i czytelnie
przesądził prawo łączenia przez radców
prawnych przywilejów zawodu wolne-
go z przywilejami zawodu zależnego.
Kiedy to uprawnienie radcowie zaczę-
li faktycznie wykonywać? I kiedy niby
przeprowadzono rzetelną społeczną
i środowiskową dyskusję na ten temat?
Zasadne jest twierdzenie, że stosowa-
na dziś powszechnie praktyka łączenia
przez radców prawnych wykonywania
zawodu w kancelarii i dodatkowo na
etacie, choć niesprzeczna z aktualnym
brzmieniem art. 8 u.r.p. w brzmieniu
z 2010 r., wprowadzona została cichcem
i bocznymi drzwiami.
Artykuł 8 u.r.p. w nowelizowanym
brzmieniu k.p.k. postawi legislacyjną
kropkę nad i. Wprowadzając rzekomo
korzystny dla adwokatury „wyjątek”, czy-
li zakaz łączenia form wykonywania za-
wodu przez radcę prawnego – obrońcę,
ustawodawca ostatecznie utrwali zasadę,
zgodnie z którą we wszystkich pozosta-
łych sprawach łączenie przez radców do-
wolnych form wykonywania zawodu jest
przywilejem, niedostępnym adwokatom.
Śledząc historię subtelnych noweliza-
cji art. 8 u.r.p., nie należy mieć notabene
żadnych złudzeń, że z czasem i ten wyją-
tek zostanie zniesiony. Zawód radcowski
zdefiniowany zostanie ostatecznie jako
hybrydowy, czyli jednocześnie wolny
i zależny. Radca prawny będzie mógł
lege artis znacznie więcej niż adwokat.
Przyznaje to zresztą bez ogródek oraz
z dozą pychy Włodzimierz Chróścik, pi-
sząc: „Prawdą jest, że nasz zawód daje
zdecydowanie większe możliwości roz-
woju zawodowego niż adwokacki”. Wy-
konywanie zawodu adwokata pozostawi
się niegroźnym pasjonatom.
Niewątpliwie zawód hybrydowy bę-
dzie atrakcyjniejszy nie tylko dla adep-
tów prawa walczących o przetrwanie na
coraz trudniejszym rynku usług praw-
niczych. Zasada: kancelaria plus etat lub
część etatu stanie się, jak można prze-
widywać, normą. Mechanizm rynkowy
sprawi, że rzesza młodych ludzi, wy-
kształconych przez adwokaturę, przej-
dzie do zawodu radcowskiego, gdzie po
prostu będzie im „wolno więcej”.
W zapamiętałej walce o równość rad-
cowie doszli do etapu, w którym dyspo-
nują bezwzględną przewagą broni nad
adwokaturą, która stoi oparta plecami
o ścianę, bo cofać się nie ma już dokąd.
To dobry moment na zadanie pytania
o sens dalszego istnienia w naszym
społeczeństwie wolnego, samorządne-
go zawodu prawniczego, niezależnego
od nacisków zewnętrznych, kierującego
się specyficznym etosem i deontologią.
Jego zaprzeczenie oznacza odebranie
społeczeństwu jednego z podstawowych
narzędzi demokracji.
Nie można kwestionować cnót,
związanych z wykonywaniem zawodu
prawnika zależnego, jest on po prostu
społecznie potrzebny. Jednak hybry-
dowe połączenie cnót obu zawodów
jest niewykonalne, czego samorządo-
wi działacze radcowscy nie przyjmują
do wiadomości w uporczywym dążeniu
do stopniowej likwidacji adwokatury,
postrzeganej jako rynkowy i prestiżo-
wy konkurent. Urażone niegdyś am-
bicje nie pozwalają im dostrzec tego,
że w ostatecznym rozrachunku na li-
kwidacji niezależnej adwokatury stracą
oni sami, jako obywatele. Ale zrozumie-
ją to dopiero w dniu, kiedy staną sami
oko w oko z potęgą aparatu przymusu
państwowego bez niezależnego adwo-
kata u boku.
Orzecznictwo sądów europejskich
nie pozostawia wątpliwości, że zawód
prawniczy definiowany jako „wolny”
jest społecznie niezbędny i stąd wyma-
ga szczególnej ochrony prawnej. Jego
prerogatywy nie mogą też być dowolnie
zawłaszczane przez grupę zawodową,
która wolnego zawodu nie wykonuje
i – co więcej – nie zamierza wykonywać.
Przyznanie radcom prawnym takich
prerogatyw nie jest słuszną realizacją
zasady równego traktowania zawodów
prawniczych, lecz przeciwnie – prze-
jawem ich uprzywilejowanej pozycji
prawnej wobec adwokatury, która jest
z istoty zawodem wolnym i takim musi
pozostać do samego końca. Tu nie ma
miejsca na kompromisy i rozwiązania
pośrednie.
Zasada równego traktowania zawar-
ta w art. 32 Konstytucji RP ogranicza
możliwość różnicowania sytuacji praw-
nej podmiotów podobnych. Sęk w tym,
że definiując się jako hybryda zawodu
wolnego i zależnego, zawód radcowski
jednoznacznie odcina się od idei wol-
nego zawodu prawniczego. Jest zatem
jedynie pozornie zawodem podobnym
do adwokackiego. Z drugiej strony, je-
śli uznać, że jest zawodem podobnym,
przywileje, które nadaje mu ustawo-
dawca w art. 8 u.r.p., rażąco narusza-
ją porządek konstytucyjny, a w szcze-
gólności wspomnianą zasadę równego
traktowania. Zdaje się, że zwycięska
ofensywa radcowska dotarła o jeden
most za daleko. Polecam morał z bajki
o rybaku i złotej rybce.
Kwestię zgodności z podstawami po-
rządku prawnego art. 8 u.r.p. rozstrzy-
gnąć powinien Trybunał Konstytucyjny.
Należy sprawdzić i przyjąć do wiado-
mości, czy Rzeczpospolita jest jeszcze
zainteresowana instytucjonalnym by-
tem wolnego zawodu prawniczego. Jeśli
nie, trzeba będzie też zweryfikować, jak
odmowę ochrony zawodowi wolnemu
postrzega sądownictwo europejskie. Ad-
resatem uchwały ORA w Katowicach
była NRA jako organ wyłącznie właściwy
do reprezentowania całej adwokatury.
Dobrze się jednak stało, że krytyczna
odpowiedź nadeszła nie od adresata,
lecz Okręgowej Izby Radców Prawnych
w Warszawie. Bowiem jej treść utwier-
dza w przekonaniu, że skarga konsty-
tucyjna w sprawie art. 8 u.r.p. jest ab-
solutnie niezbędna dla ostatecznego
wyjaśnienia sytuacji prawnej obu śro-
dowisk prawniczych.
Na koniec daję pod rozwagę Włodzi-
mierzowi Chróścikowi, szacującemu
korzyści dla „milionów Polaków”, że
zjawisko „absurdalności tez głoszonych
na Śląsku” jest tam być może rzadsze
niż tez głoszonych w wielu innych miej-
scach. Jeśli zaś chodzi o temperaturę
głowy, spieszę zapewnić, że głowy u nas
chłodne, a serca gorące. Bo po temu naj-
wyższa pora.
polemika
na początek
Gorące serca, chłodne głowy
Radca prawny będzie
mógł lege artis
znacznie więcej
niż adwokat.
Włodzimierz Chróścik
przyznaje to
bez ogródek
oraz z dozą pychy
W zapamiętałej
walce o równość
radcowie doszli
do etapu,
w którym dysponują
bezwzględną
przewagą broni nad
adwokaturą, która
stoi oparta plecami
o ścianę, bo cofać się
nie ma już dokąd
Michał
SynoRadzKi
adwokat, członek okręgowej
Rady adwokackiej w Katowicach
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
2 / 8
prawnik
31 października – 2 listopada 2014 nr 212 (3853)
gazetaprawna.pl
prosto
ze Strasburga
Do Andreasa Furchta, oby-
watela Niemiec, zwrócili się
w ramach działań operacyj-
nych nieujawniający się poli-
cjanci. Ich celem było dotarcie
osób zamieszanych w handel
narkotykami. Jedną z nich był
partner handlowy Furchta. Po-
licjanci podali się za biznesme-
nów zainteresowanych współ-
pracą z podejrzanymi. Furcht
obiecał przekazać kontakty do
osób związanych z przemytem
kokainy i amfetaminy, sam
jednak zaznaczył, że nie będzie
brał udziału w handlu narko-
tykami. Miał tylko pobierać
prowizje od dobitych targów.
Po namowach ze strony
policjantów zgodził się jed-
nak pośredniczyć w dwóch
transakcjach narkotykowych.
W 2008 r. zostało wszczęte wo-
bec niego postępowanie karne,
w wyniku którego został ska-
zany za przemyt narkotyków
na pięć lat pozbawienia wol-
ności. Składane przez niego
apelacje okazały się niesku-
teczne. Sąd uznał tylko, że ze
względu na to, iż był poddany
namowom policjantów, kara
powinna być łagodniejsza.
W lipcu 2011 r. Furcht opu-
ścił więzienie. I zwrócił się do
ETPC, wskazując na nierzetel-
ność prowadzonego wobec sie-
bie postępowania, tj. ze skargą
na naruszenie art. 6 konwencji
(skarga nr 54648/09).
Trybunał w wyroku z 23 paź-
dziernika 2014 r. musiał od-
powiedzieć na dwa pytania:
czy postępowanie rzeczywi-
ście nie było rzetelne oraz czy
w związku z uwzględnieniem
przy wymiarze kary przez sądy
niemieckie kwestii namawia-
nia do przestępstwa przez po-
licjantów mężczyźnie nadal
przysługuje status ofiary.
Strasburscy sędziowie od-
powiedzieli twierdząco na
pierwsze pytanie. Policja pro-
wadząc postępowanie pod
przykryciem wykroczyła bo-
wiem poza rutynowe czyn-
ności śledcze, nadużywając
swoich uprawnień. Jej działa-
nia stanowiły namawianie do
przestępstwa. Ponadto mate-
riały zdobyte w ten sposób zo-
stały wykorzystane przeciwko
Furchtowi w trakcie postępo-
wania sądowego. Nie bez zna-
czenia było to, że Niemiec nie
był wcześniej notowany kar-
nie, a policjanci zwrócili się do
niego w celu dotarcia do grupy
przestępczej. Trybunał uznał,
że funkcjonariusze przekroczy-
li pasywną rolę, jaką powinni
pełnić podczas prowadzenia
śledztwa.
Odpowiadając na drugie py-
tanie, ETPC zauważył, że zgod-
nie z wcześniejszym orzecz-
nictwem dotyczącym art. 6
par. 1 konwencji w postępo-
waniu sądowym nie można
wykorzystywać materiałów
zdobytych w wyniku prowo-
kacji przeprowadzonej przez
śledczych. Standardy rzetel-
ności postępowania wymagają
bowiem, aby dowody uzyskane
w ten sposób były wyłączane
z postępowania. Trybunału nie
przekonało zmniejszenie wy-
miaru kary wobec skarżącego
ze względu na sposób uzyska-
nia dowodów. Uznał bowiem,
że nie stanowiło ono wystar-
czającego naprawienia szko-
dy, jakiej doznał w wyniku nie-
rzetelnego postępowania. Tym
samym nadal należy uznawać
skarżącego za ofiarę narusze-
nia gwarancji procesowych.
Stwierdzając naruszenie art. 6
konwencji, trybunał przyznał
skarżącemu 8 tys. euro zadość-
uczynienia.
Zgodnie z ustaloną linią
orzeczniczą ETPC niejawne
czynności operacyjne prowa-
dzone przez funkcjonariu-
szy służb nie są same w sobie
sprzeczne z konwencją, lecz
muszą towarzyszyć im odpo-
wiednie gwarancje zapobiega-
jące nadużyciom (m.in. sprawa
Veselov przeciwko Rosji). Za-
sadność i sposób przeprowa-
dzenia prowokacji policyjnej
musi zweryfikować sąd w pro-
cesie karnym.
W prawie polskim możli-
wość prowadzenia niejaw-
nych czynności operacyjnych
została uregulowana m.in.
w ustawie o policji. Działania
takie mogą być podejmowane
jedynie w odniesieniu do naj-
poważniejszych przestępstw,
przy uwzględnieniu wielu
gwarancji proceduralnych oraz
środków kontroli wewnętrznej.
Obowiązek szczegółowego ba-
dania zasadności stosowania
prowokacji policyjnej oraz spo-
sobu jej przeprowadzenia po-
winien być również brany pod
uwagę również przez polskie
organy sądowe.
Trybunał o prowokacji policyjnej
Ewa Ivanova
ewa.ivanova@infor.pl
D
ziś zamiast w łódzkiej kan-
celarii, urzęduje w Alejach
Ujazdowskich, w gabine-
cie na parterze, w resorcie
sprawiedliwości. Doradza
Cezaremu Grabarczykowi. O kim mowa?
O Jakubie Goździkowskim, szefie gabinetu
politycznego ministra.
Złośliwi mówią, że jest żywym dowo-
dem na desant łódzki podbijający sto-
licę wraz ze zmianą warty w resorcie.
Podobnie jak Cezary Grabarczyk ma bo-
wiem silne związki z filmową stolicą Pol-
ski. Tam studiował i odbywał aplikację
adwokacką, a także zdobywał pierwsze
szlify jako członek palestry. Z ministrem
Garbarczykiem był już w resorcie infra-
struktury (jako doradca w gabinecie po-
litycznym). Był też zatrudniony w biurze
poselskim Andrzeja Biernata, obecne-
go ministra sportu. Należy do PO, kie-
dyś pracował w biurze zarządu regionu
łódzkiego Platformy Obywatelskiej oraz
w Komitecie Wyborczym PO.
Polityk? Urzędnik? Prawnik? – Choć je-
stem członkiem partii, to w żaden spo-
sób nie czuję się politykiem. Nie czuję się
również urzędnikiem. Jestem adwokatem
– odpowiada.
Jaką rolę pełni w resorcie sprawiedli-
wości i na ile prawdziwe są opinie, iż jest
szarą eminencją, człowiekiem głębokiego
cienia? – To pan minister Grabarczyk jest
konstytucyjnie umocowanym członkiem
rządu i to on podejmuje wszelkie decyzje,
za które bierze pełną odpowiedzialność
– przekonuje sam Goździkowski.
Umniejsza i bagatelizuje swoją rolę.
Ale tak mówią wszyscy członkowie ga-
binetów politycznych. Bo formalnie rze-
czywiście ich rola nie jest wielka. Niby
tylko doradzają, pilnują kalendarza, or-
ganizują spotkania. W rzeczywistości są
najbardziej zaufanymi współpracowni-
kami polityków.
– Zdyscyplinowany, samodzielny i od-
ważny – tak mówi o nim łódzki adwokat
Bartosz Tiutiunik. Miał okazję współpra-
cować z Goździkowskim przez dwa lata
na zasadzie patron – aplikant. Ma o nim
jak najlepsze zdanie.
– Dla młodego adwokata możliwość pra-
cy w ministerstwie to dobre doświadcze-
nie. I z drugiej strony: kontakt z salą są-
dową, organami ścigania to świetna baza
dla osoby, która zajmuje się administracją.
Jeśli minister sprawiedliwości otacza się
osobami, które miały w praktyce do czy-
nienia z wymiarem sprawiedliwości, to
rosną szanse, że jego decyzje będą trafne
– dodaje Tiutiunik.
Goździkowski jest absolwentem WPiA
Uniwersytetu Łódzkiego. Studia prawni-
cze nie były przypadkiem, ale świadomym
wyborem. Został kranistą. Pracę magi-
sterską pisał w Katedrze Postępowania
Karnego i Kryminalistyki pod kierunkiem
prof. Tomasza Grzegorczyka. Pochylał się
w niej nad przejawami oportunistycznego
oddziaływania na przebieg procesu kar-
nego. Ukończył również studia podyplo-
mowe „Prawna obsługa przedsiębiorców”.
Minister Grabarczyk nie mógł lepiej tra-
fić ze swym głównym doradcą. Resort stoi
dziś bowiem przed wyzwaniem, jakim są
głębokie zmiany w procedurze karnej. Ma-
jący wejść w życie w 2015 r. model proce-
su kontradyktoryjnego, oparty na sporze
stron i ograniczonej roli sędziego, budzi
zachwyt wśród adwokatów i sędziów. Ale
ma wielu zagorzałych wrogów wśród pro-
kuratorów. – Miałem do czynienia z salą
sądową – przez cały okres aplikacji. Z uwa-
gi na aplikowanie u adwokata w ściśle pro-
cesowej kancelarii, większość działalności
realizowałem w sądzie bądź prokuraturze.
To był wspaniały okres – wspomina Jakub
Goździkowski.
Jest powściągliwy. Więcej daje o nim do
myślenia nie to, co mówi, ale to, co zosta-
wia dla siebie. A nie chce mówić, co sądzi
o sędziach i prokuratorach. I czy w wiel-
kim sporze procesualistów i kranistów
o kontradyktoryjność stoi po stronie en-
tuzjasty i współautora zmian prof. Piotra
Hofańskiego czy sceptyka prof. Lecha Gar-
dockiego, który bardziej jest przywiązany
do kontynentalnych wzorców procesu.
Za to chętnie opowiada, co najbardziej
uwiera go w funkcjonowaniu wymiaru
sprawiedliwości. I są to przede wszyst-
kim przypadki przewlekłości toczących
się spraw. – Odnoszę czasem wrażenie,
że zapomina się niekiedy, iż za każdym
paragrafem kryje się człowiek – mówi
Goździkowski.
Praca jest dla niego możliwością samo-
realizacji. Wyzwaniem. O swych sukce-
sach i porażkach mówi krótko: – Mam
nadzieję, że największy sukces zawodowy
jest dopiero przede mną.
Pytany o to, czy warto zawieszać dzia-
łalność adwokacką dla polityki, przeko-
nuje, że nie warto dla polityki jako takiej,
ale dla służby publicznej – już tak.
Prywatnie jest miłośnikiem sportu.
Z uwagi na miejsce pochodzenia – Płock
– jest zakochany w piłce ręcznej. Kie-
dyś, jako junior, nawet uprawiał ją wy-
czynowo. Wiele mówią o nim lektury.
Lubi książki sensacyjne, kryminalne
i biografie. – Wielkie wrażenie zrobiła
na mnie książka „Eichmann w Jerozo-
limie. Rzecz o banalności zła” autorstwa
Hanny Arendt – przyznaje.
Nie ma jeszcze trzydziestki.
Nosił togę z zielonym
żabotem. Ale od sali sądowej
bardziej pociągające okazały
się polityka i administracja.
To dla nich zawiesił działalność
adwokacką
Dominika
Bychawska-
-Siniarska
koordynatorka
projektu „Europa
Praw Człowieka”
Helsińskiej Fundacji
Praw Człowieka
FOT
. W
O
JTEK
G
ó
RSKI
PrEnumErata:
Cena prenumeraty DZIENNIKA GAZETA PRAWNA: Wersja Standard – miesięczna (październik 2014 r.): 112,70 zł: – październik–grudzień 2014 r.: 308,70 zł: Wersja Premium – miesięczna
(październik 2014 r.): 131,10 zł – październik–grudzień 2014 r.: 359,10 zł. Wszystkie ceny brutto (zawierają 8% VAT). Więcej informacji na stronie www.gazetaprawna.pl/prenumerata
W cieniu ministra
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
3 / 8
C4
opinie
Nowy regulamin dla prokuratury
Pomimo znacznego już oswojenia środo-
wiska prokuratorskiego z różnego rodzaju
potworkami legislacyjnymi projekt wprawił
je w konsternację, wzniósł bowiem prawo-
dawczą beztroskę na zupełnie nowy poziom.
Pomijając już liczne, a kompromitujące nie-
kiedy błędy legislacyjne, mianem najbardziej
kuriozalnej określić można właśnie regulację
odnośnie do rozkładu właściwości rzeczowej
poszczególnych szczebli prokuratury. Dość
powiedzieć, że do prokuratur okręgowych
miała trafić olbrzymia liczba postępowań
m.in. w sprawach o oszustwa (w przeciwień-
stwie do kradzieży czy przywłaszczenia czyn
ten nie ma charakteru tzw. przepołowionego,
co oznacza, że nie ma dolnej granicy szkody
wyznaczającej jego przestępność, formalnie
nawet wyłudzenie kilku złotych realizuje
znamiona z art. 286 par. 1 k.k.).
Obrona nieracjonalnej koncepcji
Przeprowadzona przeze mnie symulacja wy-
kazała, iż z ok. 16 tys. spraw prowadzonych
rocznie w prokuraturach rejonowych okręgu
rzeszowskiego, w których pracuje 56 proku-
ratorów, ok. 3,5 tys. trafiłoby do prokuratury
okręgowej, w której obowiązki pełni 22 pro-
kuratorów. Jeżeli sprawy te zostałyby równo
rozdzielone pomiędzy nich wszystkich, to np.
prokurator prowadzący liczące 150 tomów
akt śledztwo (w ramach międzynarodowe-
go zespołu śledczego) dotyczące działającej
na terenie wielu krajów UE zorganizowanej
grupy przestępczej z udziałem obywateli RP,
krajów UE oraz Ameryki Południowej, która
uszczupliła należności Skarbu Państwa o 200
mln zł, oraz drugie śledztwo porównywal-
ne rozmiarem i stopniem komplikacji, każ-
dego miesiąca otrzymałby do prowadzenia
13 kolejnych spraw. W większości błahych
i nieskomplikowanych, ale z uwagi na for-
malizm postępowania wymagających wy-
konania wielu czynności procesowych oraz
uczestnictwa w rozprawach i posiedzeniach
sądowych. Dotychczasowe obciążenie tego
prokuratora, nieodbiegające od obciążenia
pozostałych prokuratorów wydziału śled-
czego, można porównać z obciążeniem co
najmniej kilku, o ile nie kilkunastu proku-
ratorów prokuratur rejonowych. Przekaza-
nie do referatów prokuratorów wydziału
śledczego olbrzymiej liczby błahych spraw
całkowicie sparaliżowałoby możliwość reali-
zacji obowiązków w sprawach wielkiej wagi
i komplikacji, które prowadzą.
Z kolei przy założeniu, że dodatkowe spra-
wy przydzielane byłyby prokuratorom spoza
wydziału śledczego, średni ich miesięczny
wpływ wyniósłby 22 sprawy na prokurato-
ra. W prokuraturach rejonowych wyniósł-
by on natomiast 19 spraw na prokuratora,
przy czym w jednostkach tych prowadzenie
postępowań karnych jest w zasadzie jedy-
nym zadaniem. Obrona racjonalności takiej
koncepcji wymagałaby przyjęcia założenia,
że prokuratorzy prokuratury okręgowej nie
mieli do tej pory żadnych obowiązków.
Tymczasem w okręgu rzeszowskim mu-
szą oni załatwić jeszcze około 200 spraw
z zakresu obrotu prawnego z zagranicą, oko-
ło 300 spraw z zakresu prawa cywilnego, ad-
ministracyjnego i postępowania w sprawach
nieletnich, około 900 spraw rejestrowanych
w rejestrach Dsa i Dsn (nadzory służbowe,
spory kompetencyjne, zażalenia na niektóre
postanowienia zapadające w prokuraturach
rejonowych oraz liczne odpowiedzi na pisma
stron niezadowolonych ze sposobu prowa-
dzenia postępowań w prokuraturach rejo-
nowych, co zawsze wymaga czasochłonnej
kontroli akt sprawy), obsłużyć ponad 3,5 tys.
posiedzeń w sądzie okręgowym, w tym roz-
praw apelacyjnych, przeprowadzić wizytację
jednej lub dwóch prokuratur rejonowych,
dokonać ocen kwalifikacyjnych kandydatów
na stanowiska prokuratorów prokuratur
rejonowych itp.
Rzeczywistą
przyczyną
dysfunkcji polskiego
postępowania
karnego,
a jednocześnie
przeciążenia
prokuratorów
prokuratur
rejonowych, jest
model postępowania
przygotowawczego.
Bez jego
fundamentalnej
przebudowy
jakakolwiek reforma
nie ma szans
powodzenia
Prawodawca (niezbyt) racjonalny
Podział spraw między poszczególne
szczeble prokuratury powinien
być dokonywany nie tyle w oparciu
o ich wagę i trudność, ile raczej
o ich czasochłonność i komplikacje
organizacyjne w prowadzeniu
fOT
. m
A
TER
iA
ły
P
RASO
WE
Jaromir
rybczak
zastępca
prokuratora
okręgowego
w rzeszowie
z
awarta w przepisach podpi-
sanego w ostatnich dniach
urzędowania ministra
sprawiedliwości marka
Biernackiego regulaminu
prokuratorskiego regula-
cja właściwości rzeczowej
poszczególnych szczebli prokuratury nie
wystawia dobrego świadectwa twórcy
rozporządzenia. Abstrahując już od kwe-
stii, czy umieszczenie tych przepisów
w rozporządzeniu, nie wykracza poza
delegację ustawową zawartą w ustawie
o prokuraturze, co rodzi pytanie o ich
zgodność z konstytucją, sama ich treść
świadczy o nikłej wiedzy prawodawcy na
temat realiów procesu karnego i działal-
ności prokuratury.
Jako jeden z przedstawicieli środowi-
ska prokuratorskiego uczestniczyłem
w konsultacyjnych spotkaniach z wi-
ceministrem michałem Królikowskim
dotyczących projektu ustawy o proku-
raturze i na kanwie tych doświadczeń
gotów jestem postawić tezę, iż po stronie
ministerstwa nie było zainteresowania
pogłębieniem tej wiedzy, zaś konsulta-
cje z prokuratorami miały służyć jedy-
nie wychwyceniu technicznych błędów
o charakterze legislacyjnym. W sprawach
zasadniczych, dotyczących wizji organi-
zacji prokuratury, zainteresowania zda-
niem prokuratorów nie było. Problem
właściwości rzeczowej prokuratur oma-
wiany był od początku tych konsultacji,
przy czym także w tym przypadku nie
sposób było dostrzec zainteresowania
pogłębioną dyskusją, a jedynie dążenie
do uzyskania od prokuratorów zestawu
poprawek do regulacji, której istota zo-
stała już przesądzona.
Przed tegorocznymi wakacjami mi-
nisterstwo zaskoczyło prokuraturę pro-
jektem nowego regulaminu prokura-
torskiego. inicjatywa została szeroko
nagłośniona w mediach jako przejaw wy-
ręczenia przez ministra sprawiedliwości
prokuratury w dostosowaniu jej do wy-
zwań nowego modelu procesu karnego.
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
4 / 8
Podpisana ostatecznie przez ministra
wersja regulaminu przyniosła kolejne
niespodzianki. Część spraw przewidzia-
nych w projekcie dla prokuratur apelacyj-
nych i okręgowych wróciła do prokuratur
rejonowych, inne z kolei – pierwotnie
przewidywane do prowadzenia w pro-
kuraturach rejonowych – powędrowały
w przeciwnym kierunku.
Tym razem prawodawca nieco bardziej
litościwie obszedł się z prokuraturami
okręgowymi, przekazując co prawda do
ich właściwości sprawy niekiedy bardzo
błahe (prokuratura okręgowa będzie wła-
ściwa np. w sprawie odtwarzania piose-
nek w lokalu gastronomicznym z naru-
szeniem praw autorskich twórców albo
sprzedaży na bazarze kilku T-shirtów
z podrobionymi znakami towarowymi),
ale, jak się wydaje, w mniejszej liczbie, niż
to wynikało z wcześniejszego projektu.
Mniej szczęścia miały prokuratury ape-
lacyjne, do których trafić ma każda sprawa
o przestępstwo przeciwko działalności in-
stytucji państwowych i samorządowych,
oprócz wypadków mniejszej wagi. Pro-
blem w tym, że wypadku mniejszej wagi
nie przewidują przepisy penalizujące np.
znieważenie czy też naruszenie nietykal-
ności cielesnej funkcjonariusza publicz-
nego albo nadużycie władzy (w praktyce
mieści się tutaj gigantyczna ilość zawia-
domień obywateli niezadowolonych ze
sposobu załatwienia ich spraw w urzę-
dach, sądach czy prokuraturach, którzy są
przekonani, że popełniono na ich szkodę
przestępstwo, co z uwagi na zasadę legali-
zmu wymaga ich rozstrzygnięcia w trybie
postępowania karnego).
Pomijając już liczbę tych spraw, któ-
ra najprawdopodobniej będzie wystar-
czająca do sparaliżowania prokuratur
apelacyjnych, nawet przy założeniu, że
każda para rąk zajmie się ich załatwia-
niem, poraża dysfunkcja tego rozwiąza-
nia i koszty, które ono wygeneruje. Gdy
bowiem nietrzeźwy mieszkaniec mia-
steczka oddalonego 100 km od siedziby
prokuratury apelacyjnej zwymyśla straż-
nika miejskiego albo policjanta, zarówno
on, jak i wszyscy świadkowie będą mu-
sieli się udać do niej na przesłuchanie,
ta zaś będzie musiała świadkom zwrócić
koszty podróży. W nieco poważniejszych,
ale mimo wszystko bardzo błahych przy-
padkach policja będzie musiała zorgani-
zować konwój z zatrzymanym. Z kolei
prokuratorzy prokuratury apelacyjnej
będą nieustannie peregrynowali od jed-
nego sądu rejonowego do drugiego na
obszarze całego województwa, co wiązać
się będzie zarówno ze stratami czasu na
odległe dojazdy, jak i z koniecznością po-
niesienia ich kosztów.
Indagowany w DGP na temat racjonal-
ności przyjętych rozwiązań minister Kró-
likowski stwierdził, iż czynności w tych
sprawach z reguły wykonuje policja, a po-
nadto można skorzystać z pomocy praw-
nej (w domyśle: prokuratur rejonowych).
Twierdzenia te zaskakują. Nieodparcie
nasuwa się bowiem pytanie, jak pomy-
sły te mają się do sztandarowych tez to-
warzyszących opracowaniu regulaminu,
tj. o dążeniu do odciążenia prokuratur
rejonowych oraz zapewnieniu, by autor
aktu oskarżenia występował przed są-
dem? W istocie rzeczy po zastosowaniu
się do zaproponowanych koncepcji wró-
cimy do punktu wyjścia, tj. sprawy i tak
faktycznie będą prowadzone w prokura-
turach rejonowych, a dodatkowym ele-
mentem będzie jedynie nadwyżka biuro-
kracji polegająca na przesyłaniu akt tam
i z powrotem w związku z wnioskami
o zrealizowanie pomocy prawnej. Dodać
należy, że w przeważającej części spraw
omawianej kategorii pokrzywdzonymi
są policjanci, co powoduje, iż czynności
w nich raczej nie powinna wykonywać
policja.
W prokuraturze bez wątpienia wystę-
pują dysproporcje w obciążeniu pracą,
choć moim zdaniem nie aż tak znaczne
jak twierdzą związkowcy z prokuratur
rejonowych, którzy – znając tylko jeden
szczebel tej instytucji – zapewne nie do
końca uświadamiają sobie, jaki zakres
zadań spoczywa na pozostałych.
Znają tylko jeden szczebel
Racjonalne rozwiązanie tego problemu
wymaga uświadomienia sobie kilku pod-
stawowych prawd. Po pierwsze obciąże-
nia prokuratora nie można mierzyć pry-
mitywnie rozumianą statystyką, jak to
czynią ci, którzy eksponują fakt, iż w pro-
kuraturach rejonowych prowadzone jest
99,5 proc. spraw o przestępstwa na etapie
postępowania przygotowawczego oraz
przed sądem pierwszej instancji.
Z takiego punktu widzenia jednako-
wą wagę ma sprawa o prowadzenie sa-
mochodu w stanie nietrzeźwości, któ-
rej załatwienie trwa z reguły nie więcej
niż kilkanaście minut, jak i śledztwo
przeciwko kilkudziesięciu podejrzanym
o liczne skomplikowane przestępstwa,
którego akta liczą 100, 200, a czasami
nawet więcej tomów akt zawierających
protokoły przesłuchań setek, a nawet
tysięcy osób. Samo sporządzenie aktu
oskarżenia w tego typu sprawie za-
jęło mi kiedyś 3 tygodnie codziennej
10–12-godzinnej pracy, a doprowadzenie
postępowania do etapu umożliwiające-
go oskarżenie kosztowało mnie tysiące
godzin pracy.
Dowody w tak rozległych sprawach łą-
czy niezwykle skomplikowana sieć po-
wiązań, a ich pojęcie wymaga ogromne-
go zaangażowania, które nie sprowadza
się do prostego przeczytania kilkunastu
czy kilkudziesięciu tysięcy stron. Jestem
przekonany, iż prowadzenie przez rok
tylko jednej takiej sprawy (a prokura-
torzy śledczy w prokuraturach okręgo-
wych i apelacyjnych niemal zawsze pro-
wadzą co najmniej kilka śledztw na raz)
jest dla prokuratora obciążeniem zupeł-
nie nieporównywalnym do załatwiania
10 spraw pijanych kierowców dziennie.
Tymczasem po porównaniu liczby pro-
wadzonych postępowań okazałoby się,
fo
T.
G
e
TT
y
IM
a
G
e
S
Prawodawca (niezbyt) racjonalny
Obciążenia prokuratora nie można
mierzyć prymitywnie rozumianą
statystyką, jak to czynią ci, którzy
eksponują fakt, iż w prokuraturach
rejonowych prowadzone jest 99,5 proc.
spraw o przestępstwa na etapie
postępowania przygotowawczego oraz
przed sądem pierwszej instancji
prawnik
31 października – 2 listopada 2014 nr 212 (3853)
gazetaprawna.pl
że drugi z prokuratorów przeprowadził
99,95 proc. z nich.
Po drugie nie można zapominać, a to
czynią prokuratorscy związkowcy wespół
z poprzednim ministrem sprawiedliwości,
iż ustawowe zadania prokuratury to nie
tylko prowadzenie i nadzorowanie postę-
powań przygotowawczych oraz pełnienie
funkcji oskarżyciela publicznego przed są-
dami. Wystarczy zapoznać się z art. 3 ust.
1 ustawy o prokuraturze, żeby się prze-
konać, jak daleko szersze zadania ma do
wykonania ta instytucja, przy czym o ile
większość postępowań karnych skoncen-
trowanych jest na poziomie prokuratur
rejonowych, o tyle realizacja pozostałych
ustawowych obowiązków prokuratury
obciąża głównie pozostałe jej szczeble.
Zadania te nie wykonują się same, ich
realizacja absorbuje wielu prokuratorów
i niekoniecznie bywa mniej czasochłonna
od działalności prawnokarnej, choć można
się zgodzić z tezą, że wiąże się ona z nieco
mniejszym poziomem stresu i odpowie-
dzialności.
oczywiście możliwe byłoby zorgani-
zowanie pracy prokuratury z uwzględ-
nieniem zasady, że wszyscy prokurato-
rzy prowadzić będą postępowania karne
i na każdego z nich dekretować się będzie
po kolei sprawy innych kategorii. Takiej
koncepcji nie uważam jednak za racjo-
nalną. Jako przykład weźmy działalność
w zakresie obrotu prawnego z zagranicą,
która realizowana jest na wyodrębnio-
nych stanowiskach, począwszy od szczebla
prokuratury okręgowej, i polega m.in. na
opracowaniu, według wymogów między-
narodowego prawa karnego, wniosków
o międzynarodową pomoc prawną kiero-
wanych z prokuratur niższego szczebla,
w tym rejonowych.
Wymaga ona wyspecjalizowanej wiedzy
o zasadach obrotu prawnego z zagranicą,
obcych systemach prawnych oraz zróżni-
cowanych w poszczególnych państwach
wymaganiach formalnych dla wniosków.
Prokuratorzy zajmujący te stanowiska
z reguły utrzymują regularne kontakty
ze swoimi zagranicznymi odpowiedni-
kami, co wydatnie ułatwia współpracę.
Nie wydaje mi się by racjonalne było re-
zygnowanie z takiej specjalizacji, ozna-
czałoby to bowiem, że prokurator proku-
ratury rejonowej, który incydentalnie raz
na rok występuje z wnioskiem o realizację
międzynarodowej pomocy prawnej, każ-
dorazowo musiałby od podstaw pozyski-
wać wyspecjalizowaną i trudno dostępną
wiedzę na temat zasad obrotu prawnego
z określonym państwem.
Na marginesie należy zauważyć, iż nie
odpowiada prawdzie zawarta w uzasad-
nieniu projektu regulaminu teza, jako-
by wyłącznie w wydziałach śledczych
i wydziałach do spraw przestępczości
gospodarczej prokuratur okręgowych
wykonywano „zadania prokuratorskie
bezpośrednio związane z prowadzeniem
postępowania przygotowawczego lub są-
dowego”. W rzeczywistości niczym innym
jak pełnieniem funkcji oskarżyciela pu-
blicznego w postępowaniu przed sądem
II instancji zajmują się wszyscy prokura-
torzy wydziałów sądowych. Przesunięcie
ich do prowadzenia postępowań przygo-
towawczych i występowania przed sądem
pierwszej instancji w sprawach z własnych
aktów oskarżenia musiałoby skutkować
obciążeniem obowiązkiem obsługi roz-
praw odwoławczych prokuratorów pro-
kuratur rejonowych.
Wbrew temu, co się powszechnie twier-
dzi, udział w rozprawie odwoławczej au-
tora aktu oskarżenia, który „zna sprawę”,
niekoniecznie przyniesie korzyści. Należy
bowiem pamiętać, że ostatnim momen-
tem na formułowanie zarzutów apelacyj-
nych dla strony profesjonalnej jest upływ
terminu do wniesienia apelacji. Na roz-
prawie apelacyjnej prokurator dodatko-
wo może już podnosić wyłącznie zarzuty
dotyczące tzw. bezwzględnych przyczyn
odwoławczych, trudno natomiast spo-
dziewać się, że uczyni to prokurator, który
nie dostrzegł ich wcześniej, sporządzając
apelację (środek ten jest wnoszony przez
prokuraturę, z której wcześniej skierowa-
no akt oskarżenia). Zdecydowanie bardziej
prawdopodobne jest, że taką potrzebę do-
strzeże prokurator wydziału sądowego
specjalizujący się właśnie w postępowaniu
odwoławczym.
Zaryzykuję zresztą tezę, że na tym eta-
pie postępowania istotniejsza jest wiedza
na temat reguł proceduralnych nim rzą-
dzących aniżeli znajomość sprawy, którą
można uzupełnić, zapoznając się z aktami.
Dotychczasowa organizacja obsługi postę-
powań odwoławczych jest moim zdaniem
najbardziej racjonalna, istnienie wyspecja-
lizowanych wydziałów sądowych dodatko-
wo stwarza możliwość konsultacji na eta-
pie opracowywania apelacji, która może
pomóc jej autorowi połączyć swoją wiedzę
o sprawie ze specyficznymi wymogami
tego najtrudniejszego pisma procesowe-
go. Istnienie tych wydziałów pozwala też
oszczędzić czas i wydatki, które zostałyby
poniesione w związku z koniecznością
podróżowania prokuratorów z prokuratur
niższego szczebla do sądów okręgowych
i apelacyjnych. W uzasadnionych przy-
padkach, zwłaszcza w sprawach o skom-
plikowanym i niejednoznacznym stanie
faktycznym, nic nie stoi na przeszkodzie
uzgodnieniu, by rozprawę apelacyjną ob-
służył autor aktu oskarżenia, i taka prak-
tyka obecnie występuje, w rzeczywistości
prokuratura jest bowiem znacznie bar-
dziej elastyczna i odformalizowana, ani-
żeli się to powszechnie sądzi.
Prokuratura na wzór sądów
Pewne oszczędności organizacyjne można
byłoby uzyskać, likwidując nadzór służbo-
wy (pamiętać należy jednak, iż wydziały
organizacyjne prokuratur okręgowych
i apelacyjnych mają znacznie szerszy za-
kres zadań aniżeli jego sprawowanie). Wy-
magałoby to jednak całkowitej zmiany
filozofii działania prokuratury, która mu-
siałaby znaleźć odzwierciedlenie w usta-
wie, polegającej na przyjęciu założenia, iż
niezależny prokurator podlega kontroli
wyłącznie w trybie procesowym sprawo-
wanej przez sądy, a jego przełożeni odpo-
wiadają jedynie za sposób zorganizowania
pracy podległych prokuratorów, nie zaś za
to, jak prowadzą oni swoje postępowania.
Tak rozumiana prokuratura działałaby
w pewnym sensie na wzór sądów.
Jeżeli jednak chcemy postrzegać pro-
kuraturę jako instytucję hierarchiczną,
w której prokurator generalny odpowia-
da za to np., że prokurator jednej z pro-
kuratur rejonowych uznał swastykę za
symbol szczęścia, to niezbędne jest wy-
posażenie przełożonych na poszczegól-
nych szczeblach nie tylko w narzędzia,
ale i odpowiedni aparat etatowy umożli-
wiający skuteczne realizowanie nadzoru
wewnętrznego. Nie można zjeść jabłka
i mieć jabłka jednocześnie. W sprawach
karnych z reguły diabeł tkwi w szczegó-
łach i efektywnego nadzoru nie da się
sprawować bez zaangażowania znacz-
Dokończenie na str. 6
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
5 / 8
Po debacie dGP
Wizerunek sędziów
c6
Nawet najwybitniejsi
przedstawiciele
środowisk
prawniczych,
mówiąc o kondycji
sądownictwa,
zapominają, że
rzeczywistość się
zmieniła i początki
transformacji
ustrojowej z lat 90.
mamy dawno za sobą
Rzecznik sądów
to nie wszystko
Z
ainspirowany debatą na ła-
mach Prawnika („Sędzio-
wie nie chcą już być chłop-
cami do bicia”, DGP 202
z 17 października 2014 r.),
a zwłaszcza wypowiedziami
niektórych mówców, posta-
nowiłem zabrać głos w dyskusji dotyczącej
kondycji wymiaru sprawiedliwości i wi-
zerunku samych sędziów. Odnoszę bo-
wiem wrażenie, że nawet najwybitniejsi
przedstawiciele środowisk prawniczych,
przy całym szacunku dla ich dorobku, nie
bardzo orientują się, o czym mówią, lub
żyją w przeświadczeniu, że nadal mamy
początki transformacji ustrojowej z lat
90. ubiegłego wieku i nie zauważyli, iż
nastąpiły zmiany. Dlatego konieczne wy-
daje mi się uświadomienie czytelnikom
kilku faktów.
W debacie pojawiły się opinie, że do
głównych powodów złego odbioru są-
downictwa należą jego niewydolność,
niski poziom orzecznictwa podyktowany
tym, że sędziowie „nie są specjalistami”,
a także przytaczana przy każdej okazji
informacja dużej liczby sędziów w Pol-
sce w przeliczeniu na mieszkańców. Nie
sposób dyskutować z suchymi danymi,
ale twierdzenie, że sądy są niewydolne,
to klasyczne żonglowanie statystykami.
Pomija się przy tym najważniejsze kry-
terium, jakim jest liczba spraw wpływa-
jących do sądu.
Po przemianach systemowych zapo-
czątkowanych w 1989 r. konstytucja z 1997 r.
bardzo szeroko ujęła prawo obywateli do
sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia
spraw bez nieuzasadnionej zwłoki przez
właściwy, niezależny, bezstronny i nieza-
wisły sąd. Ustawodawca systematycznie
poszerzał kognicję sądów. Nie będąc go-
łosłownym, sięgnę po kilka innych sta-
tystyk, takich jak np. dane porównawcze
z lat 1990–2002 (druk sejmowy 1423 Sej-
mu RP IV kadencji, marzec 2003). Poka-
zują one, że w 1990 r. do sądów w Polsce
wpłynęło 2 mln spraw, a w 2002 r. już 8,7
mln spraw. Obecnie wskaźnik ten prze-
kracza już 13 mln, co powinno być podsta-
wowym kryterium przy ocenie wydolno-
ści kadry sędziowskiej. Kadra sędziowska,
w 1990 r. licząca 5285 etatów, zwiększyła
się obecnie do 11 tysięcy, co oznacza, że
sędziowie muszą rozpoznać rocznie trzy
razy więcej spraw niż kiedyś.
Jedyną osobą, która w debacie zwróciła
uwagę na znaczącą różnicę w warunkach
pracy sędziów (co z radością zauważyłem),
była I prezes Sądu Najwyższego prof. Mał-
gorzata Gersdorf. Głos pani prezes świad-
czy o tym, że chociaż piastuje najwyż-
sze stanowisko sędziowskie w państwie,
najlepiej rozumie tysiące sędziów sądów
rejonowych, którzy rozstrzygają 90 proc.
spraw. Celnie zwróciła uwagę, że trudno
jest mówić o wysokiej jakości orzecznic-
twa przy kilkuset sprawach w referacie
sędziego.
Wszechobecny nadzór Ministerstwa
Sprawiedliwości wymaga od sędziego
nadania biegu każdej sprawie, bez wzglę-
du na datę wpływu i w takiej konfigura-
cji nie jestem w stanie pojąć, jak można
sędziów obwiniać np. za kilkumiesięczne
terminy odroczeń. Wydaje się, że jedynie
wprowadzenie pensum oraz zasady roz-
poczynania nowych procesów po zakoń-
czeniu już prowadzonych może uzdrowić
tę sytuację.
W tym momencie dotykamy niezwy-
kle ważkiego problemu, jakim jest wizja,
a raczej jej brak, reformy sądownictwa
ze strony Ministerstwa Sprawiedliwo-
ści. Brak spójnej koncepcji zmian przeja-
wia się na każdym kroku w działalności
tej instytucji i niewątpliwie jest to jed-
na z przyczyn złego wizerunku sądów
w społeczeństwie. Wystarczy dla przykła-
du tylko podać wielką nowelizację z 2011
r. ustawy – Prawo o ustroju sądów po-
wszechnych, rzekome oddzielenie nad-
zoru ministra sprawiedliwości od sądów
dokończenie ze str. 5
nej liczby prokuratorów – nakład cza-
su, jaki należy poświęcić na rzeczywiste,
intelektualne opanowanie sprawy, jest
bowiem zbliżony, niezależnie od tego,
czy prokurator prowadzi śledztwo osobi-
ście, nadzoruje postępowanie prowadzo-
ne przez policję, czy też sprawuje nadzór
służbowy nad prokuratorem niższego
szczebla.
Jeżeli spróbujemy przyjrzeć się obciąże-
niu prokuratorów okiem praktyka, wol-
nego od fascynacji statystyką, okaże się,
iż w rzeczywistości znaczne dysproporcje
w obciążeniu występują również pomię-
dzy poszczególnymi prokuraturami re-
jonowymi. Wpływ 30 spraw miesięcznie
w dużym mieście, w którym istnieje po-
ważna przestępczość kryminalna, zloka-
lizowanych jest wiele instytucji i podmio-
tów gospodarczych, których działalność
generuje skomplikowane sprawy gospo-
darcze, to jednak coś zupełnie innego niż
wpływ takiej samej liczby spraw w małym
miasteczku, gdzie poważniejsze prze-
stępstwo to rzadki wyjątek wśród domi-
nujących spraw nietrzeźwych kierowców.
Miara trudności sprawy
Należy przy tym zauważyć, iż kwalifi-
kacja prawna przestępstwa jest bardzo
zawodnym sposobem mierzenia stop-
nia trudności czy też wagi sprawy. Po-
stępowanie o czyn kwalifikowany z art.
294 par. 1 k.k. w zw. z art. 286 par. 1 k.k.
może dotyczyć zarówno rozliczeń pomię-
dzy dwoma przedsiębiorcami z tytułu
transakcji objętej jedną fakturą, gdzie
na pierwszy rzut oka nie ma podejrze-
nia popełnienia przestępstwa, w związ-
ku z czym może ona zostać załatwio-
na w trwającym miesiąc postępowaniu
sprawdzającym, jak i niezwykle skom-
plikowana sprawa piramidy finansowej
wymagająca ogromnego zaangażowania
i nakładu czasu pracy. Zwolennicy sztyw-
nego określenia właściwości rzeczowej
poszczególnych szczebli prokuratur na
wzór właściwości sądów nie dostrzegają
jeszcze jednego mankamentu tej kon-
cepcji, a mianowicie zasadniczego braku
podobieństwa etapów, na których nastę-
puje ustalenie właściwości prokuratury
i sądu. O ile takie kryterium ustalania
właściwości ma sens w odniesieniu do
postępowania sądowego, bo po przepro-
wadzeniu postępowania przygotowaw-
czego okoliczności sprawy są już na tyle
wyjaśnione, że prokurator w akcie skar-
żenia wskazuje w miarę stabilną kwali-
fikację prawną czynu, a zasada skargo-
wości w zasadzie wyklucza poszerzanie
przedmiotu sprawy na inne czyny, o tyle
w przypadku inicjowania postępowania
przygotowawczego posiadane informa-
cje najczęściej są mgliste, a kwalifika-
cja prawna ma charakter prowizoryczny
i bardzo często zmienia się już w toku
postępowania.
Niczym wyjątkowym nie jest też posze-
rzanie postępowania przygotowawczego
o kolejne ujawnione w nim czyny, któ-
re mogą mieć zupełnie inną kwalifika-
cję aniżeli ten, który stanowił podstawę
wszczęcia. W efekcie często dochodzić
będzie do zmiany właściwości rzeczowej
już w toku postępowania, co wiązać się
będzie z głęboko dysfunkcjonalną zmia-
ną prokuratora referenta sprawy. Istnieje
też i inne niebezpieczeństwo wynikające
z tej płynności – prokuratorzy jednostek
poszczególnych szczebli będą skłonni
widzieć w tych szczątkowych stanach
faktycznych raczej te kwalifikacje, które
nie uzasadniają ich właściwości, przynaj-
mniej do momentu, w którym stanie się
ona oczywista.
Wprowadzenie sztywnej właściwości
rzeczowej prokuratur w oparciu o kwa-
lifikacje czynów opiera się na milczą-
cym założeniu, że w prokuraturach re-
jonowych nie powinny być prowadzone
sprawy poważne i skomplikowane. Tym
samym prokuratorzy tych jednostek
traktowani są jako prokuratorzy dru-
giej kategorii. To bardzo niesprawiedli-
we podejście. Korpus prokuratorski jest
w rzeczywistości mocno jednolity, zaś
znaczna część prokuratorów prokuratur
rejonowych to dobrzy fachowcy, którzy
doskonale dają sobie radę z naprawdę
trudnymi postępowaniami. W moim
przekonaniu podział spraw pomiędzy
poszczególne szczeble prokuratury po-
winien być więc dokonywany nie tyle
w oparciu o wagę i trudność sprawy, ile
raczej o jej czasochłonność i komplika-
cje organizacyjne w jej prowadzeniu. Te
dwa podziały dość często się nie pokry-
wają. Racjonalna decyzja, w jakiej jed-
nostce ma być prowadzona konkretna
sprawa, wymaga głównie świadomości,
że prokurator prokuratury rejonowej
zasypywany jest ogromną ilością spraw
drobnych i błahych, które w swej masie
konsumują większość jego czasu. Oprócz
nich może prowadzić sprawy nawet
bardzo trudne, wymagające wysokich
kwalifikacji, nie powinien natomiast
prowadzić postępowań, choćby niezbyt
skomplikowanych, które wiążą się z ko-
niecznością osobistego wykonywania
znacznej ilości czynności, a zwłaszcza
z odległymi wyjazdami. Mogę dodać,
że kiedy pracowałem w prokuraturze
rejonowej, cieszyłem się z możliwości
prowadzenia spraw bardziej skompli-
kowanych, które pozwalały mi wykazać
się umiejętnościami. O tym, że podobną
postawę prezentuje wielu prokuratorów
prokuratur rejonowych, świadczą częste
przypadki niechętnych reakcji na skła-
dane przeze mnie propozycje przejęcia
prowadzonych przez nich postępowań
do prokuratury okręgowej. Takie stano-
wiska zawsze uwzględniam, uważam
bowiem, że ambitne podejście proku-
ratora do swojej pracy daje lepsze gwa-
rancje prawidłowego przeprowadzenia
postępowania aniżeli szczebel, na któ-
rym sprawa jest prowadzona.
Nie ulega wątpliwości, że wielu pro-
kuratorów – zwłaszcza w prokuraturach
rejonowych – jest przeciążonych. Bez
wątpienia celowe jest poszukiwanie spo-
sobów bardziej racjonalnego zorganizo-
wania działalności tej instytucji czy też
zasad umożliwiających bardziej równo-
mierne rozłożenie obowiązków pomię-
dzy poszczególnymi prokuraturami czy
też szczeblami organizacyjnymi tej in-
stytucji. Jestem jednak przekonany, iż
działania zmierzające do usprawnienia
procesu karnego powinny być ukierun-
kowane przede wszystkim nie na we-
wnętrzną organizację prokuratury, lecz
na zracjonalizowanie udziału w postę-
powaniu organów prowadzących pod
jej nadzorem postępowanie przygoto-
wawcze, w szczególności policji. Głów-
nym czynnikiem paraliżującym spraw-
ność i skuteczność ścigania przestępstw
w Polsce, a także praworządność, nie jest
bowiem – jak tego chcą twórcy noweli-
zacji procesu karnego – model postępo-
wania sądowego. Wiara, iż rozwiązaniem
istniejących problemów jest wprowadze-
nie utopijnego modelu procesu (pozor-
nie) ekstremalnie kontradyktoryjnego
nie ma racjonalnych podstaw.
Rzeczywistą przyczyną dysfunkcji
polskiego postępowania karnego, a jed-
nocześnie przeciążenia prokuratorów
prokuratur rejonowych, jest model po-
stępowania przygotowawczego, i to bez
jego fundamentalnej przebudowy jaka-
kolwiek reforma nie ma szans powodze-
nia. Oczekujące na wejście w życie prze-
pisy kodeksu postępowania karnego na
pewno nic w tym zakresie nie poprawią,
przeciwnie, jedynie znacznie pogłębią
istniejącą dysfunkcję. To już jednak za-
gadnienie wymagające odrębnego opra-
cowania.
Prokuratura okręgowa
będzie właściwa
np. w sprawie odtwarzania
piosenek w lokalu
gastronomicznym
z naruszeniem praw
autorskich twórców
albo sprzedaży na
bazarze kilku T-shirtów
z podrobionymi znakami
towarowymi
fOT
.
M
a
T
e
RI
ał
y
P
R
a
SO
W
e
Rafał
Puchalski
sędzia
sądu Rejonowego
w Jarosławiu
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
6 / 8
prawnik
31 października – 2 listopada 2014 nr 212 (3853)
gazetaprawna.pl
i pozostawienie mu jedynie nadzoru ze-
wnętrznego, a przekazanie nadzoru ad-
ministracyjnego w ręce prezesów sądów
apelacyjnych oraz zwiększenie wpływu
sędziów sądów rejonowych na kształt
władz w sądach.
Słynny kazus prezesa Sądu Okręgowe-
go w Gdańsku był najdobitniejszym do-
wodem na patologiczny sposób doboru
kandydatów na prezesów sądów. Wyda-
wałoby się, że obowiązujące przepisy u.s.p.
w przyszłości zapobiegną takim zdarze-
niom. Tymczasem MS już wdraża zmiany
w ustawie, proponując powrót do starych
rozwiązań, w ramach których sędziowie
rejonowi mieli mniejszość w organach sa-
morządowych i kolegialnych. Czy 3-letni
okres obowiązywania ustawy uświadomił
politykom, że opiniowani przez środowi-
sko kandydaci na prezesów przestaną być
przedstawicielem ministra?
Należy przypomnieć, że w toku kon-
sultacji społecznych podstawowym po-
stulatem wysuwanym przez sędziów było
odebranie nadzoru administracyjnego
nad sądami powszechnymi ministrowi
sprawiedliwości i przekazanie go I preze-
sowi Sądu Najwyższego (na wzór sądów
administracyjnych). Jednym z argumen-
tów przemawiających za takim rozwiąza-
niem było uniezależnienie sądownictwa
od wpływów polityków (w szczególności
wpływu na wybór prezesów).
Podobnym przykładem jest kolejna re-
forma mapy sądów. Jeden z ministrów
znosi sądy, inny je tworzy. Wszystko to
w połączeniu z beznadziejną legislacją
nie służy wizerunkowi sądów. A najwięk-
szy smutek wzbudza to, że reformy są
prowadzone przez niektórych sędziów
delegowanych do MS, którzy tworzą i są
odpowiedzialni za diametralnie różne
projekty zmian, ale uzasadniają je zawsze
tym samym dobrem wymiaru sprawie-
dliwości.
Uczestnicy debaty DGP wiele uwagi
poświęcili problemowi, jakim jest brak
komunikacji środowiska sędziowskiego
z mediami i konieczności utworzenia
swoistego rzecznika praw sądów, który
miałby pomóc w wykreowaniu lepsze-
go wizerunku polskiego sądownictwa.
Zgodzić się należy z takim pomysłem,
chociaż uważam to rozwiązanie za poło-
wiczne. Bardziej cieszy mnie inicjatywa
pana sędziego Waldemara Żurka wdra-
żana przez niego w jego macierzystym
sądzie okręgowym. Właśnie tego rodzaju
rozszerzenie kontaktów z mediami ma
największe szanse powodzenia.
Aby zmienić negatywny wizerunek wy-
miaru sprawiedliwości, budowany często
przez polityków (bo przecież oddziały-
wanie na emocje społeczeństwa poma-
ga budować własną popularność), należy
zmienić kulturę mówienia o sądach. Me-
dia, określane jako IV władza, w prakty-
ce są władzą najważniejszą w państwie
i czy to się komuś podoba czy nie, rów-
nież sądy muszą się do nowej rzeczywi-
stości dostosować. Świat mediów rządzi
się prawem popytu i podaży i nawet naj-
bardziej pracowity sędzia nie dostąpi za-
szczytu znalezienia się na łamach prasy
czy w programie telewizyjnym, jeśli się
o to nie zadba. Tym samym ocieplenie
wizerunku sądów jest możliwe jedynie
przy pełnej współpracy z dziennikarzami,
w ramach której tłumaczy obowiązujące
procedury i wskazuje, kto ponosi winę za
złe rozwiązania legislacyjne. Idealnym
dowodem na skuteczność takich form
działania jest wizerunek policji. Od kilku
lat doskonale wykorzystuje ona funkcję
rzecznika prasowego, a jak wykazują ba-
dania, przekłada się to na wzrost poziomu
zaufania do niej.
Rzecznik sądów, stale mający kontakt
z mediami, jest niezbędny. Powinien
być lokalnie wspierany przez rzeczni-
ków w poszczególnych sądach, którzy
nie mogą ograniczać się do zabierania
głosu w sprawach interesujących redak-
torów, lecz muszą stale zapraszać ich na
spotkania. Dziwię się postawionej przez
jednego z uczestników debaty DGP tezie,
że sąd wypowiada się tylko w wyroku i jest
to powód do dumy. Świadczy to o kom-
pletnym braku zrozumienia roli mediów.
Właśnie w ten sposób tworzona bariera
skutkuje później niepochlebnymi rela-
cjami z procesów. Zadaniem rzeczników
jest wyjaśnienie wątpliwości.
Ostatnim problemem pojawiającym
się w dyskusji był nabór do zawodu. Przy-
znam, że na tym polu pozytywnie trzeba
ocenić zmiany zachodzące w sposobie
oceniania kandydatów przez Krajową
Radę Sądownictwa. Powoli kończą się sy-
tuacje, że wszyscy znają nazwisko przy-
szłego sędziego, a rada zaczyna wybierać
osoby mające często niewielkie popar-
cie kolegiów czy zgromadzeń, za to naj-
lepsze merytorycznie. Pozwolę sobie na
refleksję, że jednym ze źródeł patologii,
która również przekłada się na złą ocenę
sędziów, jest przyjęte w Polsce wadliwe
rozwiązanie systemowe w postaci stopni
sędziowskich. Moim zdaniem powinno
się je, wzorem niektórych państw euro-
pejskich, zlikwidować. Gdyby każdy sę-
dzia w Polsce pozostawał na taki samym
poziomie co inni, to nie podlegałby presji
nadzoru administracyjnego, mającego
realny wpływ na jego karierę zawodową.
Tym samym nie byłoby anegdot o orze-
czeniach pod II instancję, czyli dla po-
trzeb statystyki.
Rzecznik sądów
to nie wszystko
fOT
.
P
IOTR
M
e
CIK
/f
O
R
U
M
N
a wstępie chciałbym
zaznaczyć, że zmiany
w prawie powinny mieć
charakter systemowy
i kompleksowy. Dlatego pytanie
o zmianę jednego przepisu traktuję
jako zmierzające do wskazania
najbardziej istotnych problemów
wymagających interwencji legislacyj-
nej. Gdybym mógł decydować o tego
typu zmianach, doprowadziłbym do
stworzenia dwuinstancyjnego
sądownictwa rodzinnego. Idea jego
rozwoju powinna być moim zdaniem
realizowana, pogłębiana i udoskonala-
na przez państwo, które za cel stawia
sobie politykę prorodzinną. Wykony-
wanie funkcji sędziego rodzinnego
wymaga szerokich kompetencji
prawniczych, psychologicznych
i pedagogicznych oraz szczególnego
rodzaju wrażliwości. Dwuinstancyjne
sądownictwo rodzinne stworzyłoby
również lepsze możliwości awansu
i dowartościowało zawód sędziego
rodzinnego. Z przykrością muszę
stwierdzić, że obecnie wprowadzane
zmiany idą w kierunku zupełnie
odwrotnym, tzn. podejmowane są
działania umożliwiające likwidację
wydziałów rodzinnych w sądach
rejonowych.
W ramach reformy sądownictwa
rodzinnego można by również
rozważyć powrót spraw rozwodowych
do właściwości sądów rejonowych
– wydziałów rodzinnych i nieletnich.
Obecnie w sprawach o rozwód orzeka
sąd okręgowy. Nowelizacją kodeksu
postępowania cywilnego z 1991 r.
sprawy o rozwód zostały wyprowadzo-
ne z wyspecjalizowanych sądów
rodzinnych do sądów okręgowych.
Celem nowelizacji było prawdopodob-
nie ograniczenie liczby rozwodów. Cel
ten nie został osiągnięty, a liczba
spraw o rozwód i tak lawinowa
wzrosła. W efekcie dochodzi do
sytuacji, gdy o władzy rodzicielskiej nie
orzeka wyspecjalizowany w rozstrzy-
ganiu spraw rodzinnych sędzia
rodzinny. Cierpi na tym jakość
orzecznictwa, szczególnie w zakresie
rozstrzygnięcia o władzy rodzicielskiej,
co potwierdzają prowadzone od wielu
lat badania aktowe. Obecne rozwiąza-
nie generuje również koszty, ponieważ
niewłaściwe rozstrzygnięcie w zakresie
władzy rodzicielskiej w sądzie
rozwodowym powoduje powrót sprawy
do sądu rejonowego i konieczność
wydania ponownego rozstrzygnięcia,
uwzględniającego dobro dziecka.
Oprac. PB
Dwuinstancyjne
sądownictwo
rodzinne
stworzyłoby lepsze
możliwości awansu
i dowartościowało
zawód sędziego
rodzinnego.
Niestety obecnie
wprowadzane
zmiany idą
w odwrotnym
kierunku
kronika
bubli prawnych
Gdybym mógł zmienić
jeden przepis...
dr Jerzy Słyk
adiunkt w Katedrze Prawa Rodzinnego
i Prawa Nieletnich UKSW
Największy smutek
wzbudza to, że reformy
są prowadzone przez
niektórych sędziów
delegowanych
do Ministerstwa
Sprawiedliwości, którzy
tworzą i są odpowiedzialni
za diametralnie różne
projekty zmian, ale
uzasadniają je zawsze tym
samym dobrem wymiaru
sprawiedliwości
AUTOPROMOCJA
Zamówienia: 22 761 31 27, e-mail: bok@infor.pl
Dostępny na:
www.sklep.infor.pl
20
LAT
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
0
0
0
0
0
0
0
0
0
PAT R Z Y M Y OBI E K T Y W N I E. P I S Z E M Y ODP OW I E D Z IA L N I E
USTAWA O SŁUŻBIE CYWILNEJ Z KOMENTARZEM
Liczba stron: 544
JEDYNY NA RYNKU
TAK PRAKTYCZNY
KOMENTARZ
DO USTAWY O SŁUŻBIE CYWILNEJ
Lektura obowiązkowa dla urzędników administracji centralnej i terenowej
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
7 / 8
C8
Felieton na konieC
Widziane z dystansu
▪ wnikliwe komentarze
i opinie prawniczych
autorytetów
▪ orzeczenia sądów
▪ projekty ustaw
▪ trendy na rynku
▪ aktualne informacje
dla każdej z korporacji
prawniczych
S p r a w d ź
w w w . p r a w n i k . p l
SERWIS DLA PRAWNIKÓW
autopromocja
Sprawiedliwość dla klęczącego
na zimnej kamiennej podłodze
Maciej
Bobrowicz
radca prawny,
mediator
gospodarczy
i sądowy,
prezes KRRP
w latach 2007–2013
K
ilka dni temu
w Chinach
pokazywano mi
w jednym
z cesarskich pałaców
dziedziniec, na którym
Chińczycy zdawali niezwy-
kle trudny egzamin na
urzędnika cesarskiego.
Kiedy dowiedziałem się, że
przygotowanie do niego
polegało na nauczeniu się
na pamięć setek tekstów,
pomyślałem sobie, że wtedy
dawało to niezwykłą wiedzę
zdającemu – ale dziś
niekoniecznie należy w ten
sposób na to patrzeć. Sama
wiedza bez umiejętności jej
stosowania na niewiele się
bowiem zdaje.
Czego uczą dziś polskie
szkoły, a raczej czego nie
uczą? Czy jest przedmiot
rozwijający podstawową
kompetencję nas wszyst-
kich, tj. komunikowanie się?
Kto uczy młodych Polaków
kreatywności czy mierzenia
się z problemami? Kto
pokazuje im, jak rozwiązy-
wać konflikty,
z którymi przecież
z pewnością zetkną się
w swoim życiu?
Model uczenia się na
pamięć ,,materiału”
wdrażany w szkołach
podstawowych, a później
na uczelniach sprawia,
że rośnie nam pokolenie
,,niepełnosprawnych
intelektualnie”. Studia uczą
studentów prawa zdawać
testy. Czy uczą ich płynnych
wypowiedzi, logicznego
uzasadniania swoich
twierdzeń? Kilka lat temu
będąc w jury jednego
z konkursów erystyki,
miałem możliwość ogląda-
nia wystąpień… odczytywa-
nych z kartek. Paryskie
wystąpienia młodych
francuskich prawników były
aktorskimi popisami, które
pamiętam do dziś. Przesa-
dzam? Praca z klientem
to kilogramy wiedzy i tony
psychologii. Słyszał ktoś
o szkoleniach z tego zakresu
dla prawników? A może
możemy nauczyć się tego
z książek? Znam tylko jedną.
Wydaną za oceanem.
Europejskie podejście do
tego tematu koncentruje się
na psychologicznych
aspektach przesłuchań
świadków w sprawach
karnych. Rozumiem
– psychologia sądowa.
Ale gdzie jest przydatna
i praktyczna wiedza, jak
rozmawiać z klientem, kiedy
przyjdzie pierwszy raz do
mojej kancelarii. Lekarzy
uczy się przeprowadzania
wywiadu z pacjentem.
A prawników? Owszem,
w Oxfordzie. Kiedy przywio-
złem do Polski stosowny
podręcznik spotkał, się
z kuriozalnym zarzutem,
że nie pasuje on do naszej
rzeczywistości, bo to Anglia
i system ,,common law”.
To z jednej strony
prawdziwe nieszczęście,
ale z drugiej strony szansa
dla tych, którzy zrozumieją,
jak budować swoją przewa-
gę rynkową.
Wróćmy jeszcze na
chwilę Chin. Tych cesar-
skich. W innym z pałaców,
w których mieściła się kilka
wieków temu administracja
zarządzająca miastem, było
pomieszczenie – dziś
moglibyśmy nazwać je
sądem. Kiedy pojawiał się
mieszkaniec miasta
,,po sprawiedliwość”,
uderzał w bęben, klękał
w zagłębieniach wykutych
specjalnie w kamiennej
podłodze i czekał
na urzędnika. A teraz
przenieśmy się do współ-
czesnej Anglii i zobaczmy
sędziego brytyjskiego,
którego pracę miałem
możliwość obserwować
kilkakrotnie. Otóż ma on
zwyczaj rozmawiać ze
stronami o problemie,
który przyjdzie mu
rozstrzygnąć. Rozmawiać.
To oznacza wzajemny
szacunek i chęć zrozumie-
nia stanowiska stron.
A naszemu wymiarowi
sprawiedliwości bliżej jest
do kamiennej podłogi, na
której klęka pełnomocnik,
czy do szczerej, spokojnej
i otwartej rozmowy na
temat konfliktu?
Czego uczono cesarskich
urzędników setki lat temu
w Azji, czego uczy się
sędziów dziś w Anglii,
a czego uczymy my
naszych sędziów w Polsce?
Co czuje się, kiedy staje się
na kamiennej podłodze
w Pingyao? Strach.
Co czuję, kiedy oglądam
pracę brytyjskiego sędzie-
go? Spokój, szacunek
i wiarę w sprawiedliwy
wyrok.
Co czuję, kiedy pojawiam
się w polskim sądzie?
■
Redakcja: ul. Okopowa 58/72; 01-042 Warszawa, tel. 22 530 40 40, faks: 22 530 40 39; e-mail: gp@infor.pl
■
Redaktor naczelna: Jadwiga Sztabińska
■
Zastępcy redaktor naczelnej: Andrzej Andrysiak, Dominika Sikora, Paweł Nowacki
■
Sekretarze: Łukasz Bąk, Rafał Drzewiecki, Anna Godlewska, Leszek Majkut,
Mirosław Mazanec, Mira Suchodolska
■
Redaguje: Ewa Szadkowska
■
Szef działu foto: Krzysztof Cieślewicz
■
Biuro reklamy (tel. 22 530 44 44):
Dyrektor Centrum Reklamy: Katarzyna Jasińska-Szulc
■
Szef studia DTP: Jacek Obrusiewicz
■
Produkcja: Elżbieta Stamler, tel. 22 530 42 24
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
8 / 8