ŚMIERĆ CHRYSTUSA
Spotykamy się po raz ostatni, aby razem ze św. Markiem być świadkami śmierci i pogrzebu Jezusa Chrystusa. Odczytując opis męki naszego Zbawiciela według św. Marka, próbowaliśmy dostrzec metody działania zła oraz postawę Chrystusa wobec ataków zła. Trzeba, by w ostatnich minutach życia Zbawiciela, w obliczu cierpień na krzyżu, postawić fundamentalne pytanie: Dlaczego Chrystus zgodził się na tak różnorodne ataki zła, skierowane na Niego? Mógł zginąć śmiercią męczeńską, nie musiał przechodzić przez najróżniejsze formy cierpienia.
Objawić potęgę zła
Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba sobie uświadomić że Chrystus przyszedł na ziemię po to, aby nam objawić z jednej strony wielkość i potęgę dobroci, z drugiej potęgę i metody działania zła. Sam mógł objawić czym jest dobroć, dlatego że sam był czystą Dobrocią. Natomiast nie mógł objawić zła, bo jako, Syn Boga nie może czynić zła. Będąc czystą Dobrocią może uczynić tylko dobro. Nie może uczynić nic złego. Musiałby wtedy poprzestać tylko na nauce o złu, ale wyjaśnienia na temat zła nie ujawnią jego potęgi. W tej sytuacji zgodził się, aby zło zaatakowało Jego. Chciał nam na sobie objawić potęgę oraz wszystkie formy niszczącego działania ze strony zła. Wchodząc zatem w mękę Jezusa Chrystusa, można rozpoznać wszystkie formy działania zła istniejącego na świecie: zdrada, opuszczenie, zwątpienie, zaparcie się, przekupstwo, bluźnierstwo, złośliwość, kłamstwo, poniżenie, upokorzenie, zazdrość itd. To wszystko zostało objawione na Chrystusie. On, będąc czystym Dobrem, zgodził się na to, abyśmy mogli odkryć, jak konkretnie wyglądało zło, grzech. Równocześnie Jezus chciał ukazać, jak człowiek wierny Bogu powinien zachować się wobec zła.
Samotność
Przejdźmy teraz do relacji św. Marka. „A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lama sabachthani», to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Niektórzy ze stających obok słysząc to, mówili: «Patrz, woła Eliasza». Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc: «Poczekajcie, zobaczymy czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć z krzyża». Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha" (Mk 15,33-37). Św. Marek sygnalizuje ostatnią, najcięższą formę cierpienia - samotność wobec zła. Jak długo człowiek jest jeszcze połączony z kimś, kto go kocha, tak długo potrafi trwać w cierpieniu, w zmaganiu ze złem. Potęga zła jest jednak straszliwa i ciągle zmierza do tego, by człowieka odciąć od tych, którzy go kochają, by wrzucić człowieka do głębokiej studni samotności. Jeśli się to uda, w studni na głowę człowieka bezradnego i bezbronnego, zło może wylać wszelką swoją nieprawość. Ludzie mogą opuścić, ale Bóg nie opuszcza. Są jednak sytuacje, gdy ogrom zła jest tak straszny, iż człowiekowi wydaje się, że Bóg go opuścił. Pamiętajmy, że Chrystus przez trzy godziny wisi na trzech gwoździach, walczy o każdą sekundę swojego życia, walczy cierpiąc. Jest to czas agonii. Każda minuta takiego cierpienia na krzyżu wydaje się wiecznością, a co dopiero, jeśli to są długie godziny. W tej sytuacji, Chrystus przygwożdżony tym strasznym cierpieniem zostaje zaatakowany przez pokusę samotności. Wydaje się, że Bóg Go opuścił. Wówczas sięga do modlitwy starotestamentalnego żyda, ujętej w Psalmie 22: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?".
Zwątpienie
Ostatecznym celem wszystkich ataków zła na człowieka jest zwątpienie w Boga, w Jego Opatrzność, w Jego miłość. Chrystus doświadcza tej pokusy chcąc nam pokazać, że do ostatniego momentu musimy być czujni. On sam nie ulega tej pokusie. Odkąd rozpoczął publiczną działalność, raz po raz odrzucał różne formy pokusy, odnosząc nad nimi zwycięstwo. W tym momencie modlitwą odrzuca pokusę zwątpienia. Słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił" są modlitwą, która świadczy o tym, że Jezus wie do Kogo woła. Gdyby zwątpił, to w miejsce modlitwy pojawiłoby się bluźnierstwo.
Stojący obok żołnierze, odpowiedzialni za egzekucję, słysząc Jego słowa doszli do wniosku, że odnoszą się one do Eliasza proroka, który według tradycji żydowskiej miał być wzięty do nieba. Ten Eliasz miał przyjść po raz drugi, dlatego uważają, że Jezus woła przebywającego w niebie Eliasza, aby przyszedł i wybawił Go z krzyża. Podają nawet ocet, który służy do przywrócenia na moment przytomności. Ale Chrystus przytomności nie stracił. Odpowiedzią Chrystusa jest tylko modlitwa. On przeżywa ten ostatni moment po podaniu octu, jako niezwykle świadomy akt oddania siebie w ręce Boga, swojego Ojca. Św. Marek nie przytacza ostatnich słów Jezusa Chrystusa, mówi tylko o donośnym Jego krzyku.
Mesjasz i Syn Boży
Następnie Ewangelista notuje: „Zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: «Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym»" (Mk 15,38-39). Św. Marek pisząc Ewangelię, kładzie nacisk na to, że Jezus Chrystus, będąc na ziemi, ukrył swoją godność mesjańską oraz godność Syna Bożego. Ukrył dlatego, aby nie przerazić zła, bo gdyby objawił się w majestacie swojej potęgi, to zło natychmiast złożyłoby Mu pokłon. Zło nie będzie walczyć z czystym Dobrem, Świętością, z Bogiem. Nawet szatan złoży Bogu pokłon. Aby zło mogło być wolne w działaniu, Bóg ukrył w Jezusie Chrystusie swoją Boską moc oraz godność Mesjasza. Ale ukrycie to było, jak wspomniałem w pierwszym rozważaniu, do czasu. Miała się objawić cała potęga zła atakująca Jezusa Chrystusa. Dopiero z Niego na Golgocie wyzwala się ta potężna Boska moc.
Św. Marek łączy moment śmierci z objawieniem się Bożej potęgi w dwóch wymiarach. Pierwsze to jest zasłona w świątyni, która rozdarła się z góry na dół. Razem ze śmiercią, Jezus Chrystus zaczyna objawiać swoją godność i przemawia prawie natychmiast do kapłanów, do arcykapłanów, oni bowiem byli stróżami miejsca świętego. Tylko arcykapłan, a więc w tym roku Kajfasz, miał prawo wejścia do miejsca świętego, które stanowiło największą świętość dla Izraelitów. Kiedy Chrystus kona, zasłona się rozrywa i nie ma już miejsca świętego. Kajfasz musiał zrozumieć, że stracił sens swojego kapłaństwa, bo to miejsce, którego strzegł i do którego on jeden miał prawo wejść, zostaje udostępnione dla wszystkich. Miejscem świętym staje się Golgota. Tam jest ołtarz, tam jest Najwyższy Kapłan i tam największa i jedyna Ofiara. To jest znak dla świątyni i jej stróżów - kapłanów. O tym mieli się inni dopiero dowiedzieć bo nikt poza kapłanem nie miał możliwości wejścia do miejsca świętego.
I drugie wydarzenie. Setnik, a więc pogański żołnierz, który był odpowiedzialny za ukrzyżowanie, który czuwał nad tym, by gwoździe były dobrze wbite i miał zameldować Piłatowi o śmierci Skazańca, zostaje uderzony łaską. Jemu tuż pod krzyżem Chrystusa objawia swoją godność. On też pierwszy wyzna je: „Zaiste, ten człowiek był Synem Bożym". To jest objawienie dla pogan. Chrystus po swojej śmierci zaczyna ujawniać swoją mesjańską i Boską godność. Mesjańską dla arcykapłana, Boską dla pogan. Kluczowy tekst z punktu widzenia zrozumienia redakcji Ewangelii w ujęciu św. Marka.
Dobro nie walczy - dobro tworzy
Ewangelista pisze: „Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. Kiedy przebywał w Galilei, one towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy" (Mk 15,40-41). W kazaniach pasyjnych widzieliśmy Chrystusa ciągle w rękach ludzi złych. Zdawało się, że w ogóle nie ma ludzi dobrych. Nie było ich obok Chrystusa. Były tylko ręce i serca złe albo słabe, ulegające złemu. Tymczasem ludzie dobrzy byli blisko, byli w Jerozolimie, obserwowali, co się dzieje, ale przebywali w ukryciu. Tak jest zawsze. Ile razy zło dochodzi do głosu, wtedy dobro ucieka do podziemia, ukrywa się, aby atak zła minął. Kiedy ten ryczący lew pożarł swoją ofiarę, syty krwią nie był już taki groźny, wówczas dobro staje się odważniejsze i zaczyna działać. Dobro bowiem nie lubi walczyć, ono lubi tworzyć. Dobro zajmuje się tym, co słabe; dobro zajmuje się ranami, które trzeba opatrzyć. Dobro nie lubi bezpośredniego starcia ze złem, ponieważ tu na ziemi kończy się to dla niego klęską. I tak też jest pod krzyżem.
„Pod wieczór już, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei, poważny członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Smiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać setnika i pytał go, czy już dawno umarł. Upewniony przez setnika, podarował ciało Józefowi. Ten kupił płótno, zdjął Jezusa z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, który wykuty był w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył kamień. A Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, przyglądały się, gdzie Go złożono" (Mk 15,42-47).
Józef, o którym tu jest mowa, był członkiem Rady, która wydała wyrok na Jezusa. On sam tego wyroku nie podzielał. Najprawdopodobniej nie był zaproszony na Radę, w czasie której podjęto decyzję o śmierci Jezusa Chrystusa. Zdumiewa jego odwaga. Chrystus, jak pamiętamy, umiera jako więzień polityczny, jako buntownik i w tej sytuacji opowiedzenie się po stronie takiego Skazańca, było połączone z narażeniem siebie na różne podejrzenia. Tymczasem Józef z Arymatei śmiało idzie bezpośrednio do Piłata i prosi o wydanie ciała. Odwaga Józefa musi zdumiewać. Żaden z Apostołów, z bliskich, bezpośrednich uczniów. tylko Józef z Arymatei prosi o ciało Mistrza. Piłat dziwi się, że Jezus już skonał i wzywa do siebie setnika. Przed Piłatem, wiadomość o śmierci Jezusa Chrystusa podaje ten, który pod krzyżem wyznał wiarę w Bóstwo Jezusa Chrystusa. Piłat otrzymuje oficjalnie zapewnienie o śmierci i św. Marek zaznacza, że Piłat podarował Józefowi ciało Jezusa. Podarował! Jeden z największych darów, jaki w ogóle Józef mógł otrzymać.
Opis pogrzebu jest bardzo zwięzły. Złożono Chrystusa do grobu, który był wykuty w skale. Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, są obecne przy tym pogrzebie. Czy Chrystus powiedział już ostatnie swoje zdanie? Czy tak ma wyglądać koniec Mesjasza i taki ma być koniec dziejów Syna Bożego na ziemi? Czy faktycznie zło odniosło zwycięstwo? Czy grób to koniec ludzkiego życia? Czy śmierć ma ostatnie słowo tu na ziemi?
Trzeba stanąć przy tym grobie w Wielki Piątek i cierpliwie czekać, bo grób ten przemówi w poranek Wielkiej Niedzieli. Przekonamy się, że zwycięstwo zła było tylko chwilowe, że trzeba było, aby Mesjasz i Syn Boży przeszedł przez tak wielkie poniżenie, aby wejść do swojej chwały. Potrzeba było ze względu na nas. Bóg nie usunął zła z ziemi. Żyjemy w tym świecie, który podlega złu i droga do naszego zbawienia wiedzie przez ten świat. Tak ją wytyczył Chrystus. Nie dziwmy się, jeśli w takiej czy innej formie zło nas zaatakuje. Pozostańmy wierni Chrystusowi, wierni nawet wtedy, kiedy upokorzenie sięga tak daleko, jak dosięgło Jego.