Kazanie pasyjne 1
Świadectwo, którego powinniśmy się wstydzić
Czym jest nasze świadectwo wiary?
Gorzkie Żale przybywajcie, serca nasz przenikajcie....Jezu mój, we Krwi ran swoich, obmyj dusze z grzechów moich...” - śpiewaliśmy parę minut temu. Nabożeństwo, w którym uczestniczymy na bardzo głęboka treść i potrzebę serca. Kto je rozumie - ten chętnie przychodzi, po prostu kocha te treść i samego Chrystusa. Wie za co i dlaczego Go kocha. Ta mocna refleksja pozostaje w strefie naszej pomocy i potrzeby ducha.
Powie ktoś z was, nasze czasy są przepełnione ludzkim żalem. Ludzie się żalą już na wszystko i na wszystkich, nawet na siebie samych. Czy dobrze, gdy taka dawka politowania dana jest tylko tym czasom?. Skarzą się nawet na Chrystusa i Jego Matkę Wspomożycielkę. Potrzebujemy czasu, albo jakby dorosnąć do Gorzkich Żali, zrozumieć, Kto i za co najwięcej cierpi, ale kto tym czasom nadaje treść?..
Wielu gorszyło się cierpieniem, krwawymi momentami w czasie filmu ,,Pasja”. Z cierpieniem trzeba się obyć. A może dopiero ten ciężki ból potrafi przemówić do kamiennego serca ludzkiego? W tegorocznych rozważaniach chcę razem z wami odnaleźć w tłumie idącym na Golgotę ludzi dających świadectwo o Chrystusie, a w ten sposób i o sobie. Jakie to będzie świadectwo ? - dobre czy złe, ale prawdziwe. Świadectwo jest wydaniem własnej oceny .Dajemy świadectwo o sobie w domu, na ulicy, w autobusie - jak na widza, tak nas piszą - powiada przysłowie. My też nie skąpimy słów o innych i nie zawsze roztropne, sprawiedliwe, słuszne są nasze oceny.
Jest jeszcze słowa, dokument zwany zaświadczeniem. To już inni świadczą o nas, podbijają wiarygodność pieczęcią i własnym podpisem. Dzisiaj, na początek spojrzymy na postawę ucznia Chrystusowego - Judasza.
Świadectwo, którego powinniśmy się wstydzić
Szkoła przysposobienia apostolskiego trwa trzy lata. Nauczyciel był bardzo zdolny, wspaniały psycholog kochający swoich uczniów aż ponad miarę zadziwiająco. Darzył ich przedziwnym zaufaniem. Widzieli tyle cudów, słyszeli tyle wspaniałych mów. Lekcje były zawsze proste, stanowcze i pouczające. I co z tego? Zwyciężyły ludzie słabości, na przykład pewność siebie, ciekawość, a przede wszystkim chytrość i pycha. Te mocne wady wyprowadziły go nawet z Wieczernika w czasie Ostatniej Wieczerzy. Wyszedł z najpiękniejszej pierwszej Uczty Eucharystycznej. Ewangelia powiada krótko - wstąpił w niego diabeł. Wiedział, co ma czynić. Czynił jakby przetarg za Najwyższą Wartość świata - za Chrystusa przyjąć trzydzieści srebrnych pieniążków. Zwyciężyła pewność siebie, zuchwała odwaga - pozwolenie na działanie w nim samego szatana. A co z szacunkiem dla Chrystusa, jaka jest twarz Judasza. Nie był on pierwszym i nie jest ostatnim w naszych dziejach. Za nim poszli inni, aby zarabiać na Chrystusie, na Papieżu, na Kościele i na naszej wierze .
W dniu 4 lutego tego roku prasa ujawnia nowy film produkcji angielskiej o Janie Pawle II. Jakże słuszny był tytuł napisane w ,,Faktach”. ,,Stop, nie drwijcie z Papieża”. Tego filmu nie powinna pokazywać żadna telewizja. To skandaliczna kreskówka telewizji BBC. Wydali tu Brytyjczycy dwa miliony funtów na ohydny film o Ojcu świętym. Ocena, odebrane przez pierwszych widzów świadectwo:,, bulwersujący, szokujący, bluźnierczy. Mój Boże - najlepszy umysł świata - ukazany jako zdziecinniały idiota..... To samo chcą zrobić głupcy we Włoszech. Publiczny film opłacony z kieszeni podatników tym razem za 11,5 miliona srebrników i to w bliskich Papieżowi Włoszech. Na szczęście zorientował się i odrzucił propozycję. Ale na ten Judaszowy chwyt idą inni amatorzy grubej forsy. Czy wielka cierpliwość, oddanie światu i choroba Jana Pawła II zdołały im przetrzeć oczy i opamiętać taką chciwość, Tum boleśniejszy to ból, gdy darowany jest przez bliskich i przyjaciół.
Przyjacielu, po coś przyszedł...?
Jakże zadziwiająca odpowiedź Pana Jezusa! Pada słowo ,,przyjacielu” pocałunkiem zdradzasz Syna Człowieczego, swojego Mistrza i Nauczyciela, wielkiego dobroczyńcy dla całego grona uczniów? Podobno teraz jest bardzo modnym kopanie dołków pod nogami swoich przyjaciół i bliskich. Co będzie robiło dobro, gdy spotka się z tak agresywnym złem?
Wszystko zaczęło się wcześniej, nie dopiero w Ogrodzie Oliwnym. Fale cwaniactwa, brawury doprowadzają di szczytu upadków, przykrości i cierpienia. Pan Jezus ze zdrajcą rozmawia bardzo spokojnie. Oprawcy z kijami i powrozami jakby nie słyszą słowa : ,,przyjacielu”, Wskazany Mistrz już w ich rękach. Teraz Judasz już jest niepotrzebny. Mają to, co mieć chcieli. Judaszu idź sobie ze swoimi srebrnikami i czekaj końca. Tak kończy się dramat zamkniętego dla Chrystusa serca. Nawet uczniowie nie rozpoznali czasu swego nawiedzenia, jakby zatkali sobie uszy na Największą Prawdę o Chrystusie. A ręce trzymające ten podły woreczek z monetami rzucają zawartość na posadzkę świątyni Jerozolimskiej nie zagrzał chyba kieszeni zdrajcy.
Pan Jezus do końce jest posłuszny Ojcu, który Go posłał - spełnia swoje dzieło miłości i pojednania do końca. Woli podobać się Ojcu i być Mu wiernych Synem. Za nim pójdą serca współczujące na Golgotę.
Rok Eucharystii - drogi do Wieczernika
Nasze serca, nasza postawa wobec Eucharystii, wobec naszej obecności także w tym naszym Wieczerniku? A może i nas dotyka pokusa wyjścia stąd, odejście od dającego siebie Chrystusa, aby jak lis - chodzić swoimi drogami?. Tak często w tym czasie wzywa nas Jan Paweł II do ożywienia naszych serc w czasie modlitwy, w przyjęciu Eucharystycznego Chleba, obecności Boga w naszych sercach. Pamiętajmy, ze obumarłe drzewo nie rodzi owoców. Dopiero zanurzeni w łasce Bożej, po tym dotyku Boga może obudzić się serce, wyrzucić z siebie owa obojętność, kamienność. To tak, jak z lekarstwem. można się uodpornić, już nie przyjmować działania. Tak być może i z darem wiary, danej nam łaski Bożej, przyjmowanej bez większego przeżycia Komunii świętej. Tu zaczynamy się upodabniać się do katolików z Zachodu. Eucharystyczna ,,tabletka” bez działania w nas należnych skutków, nie owocująca jak w spróchniałym drzewie.
A co najgorsze: być złodziejem Chrystusa, nie tylko wykradać ze wspólnej kasy. Trudno dzisiaj powiedzieć, co było motywem takiego działania Judasza. Czy była to chciwość, chęć sławy, albo sprowokowanie Chrystusa do innego działania? Do dzisiaj brzmi to smutne zdanie: ,,co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”.(Mt. 26,15). Nikt nie jest w stanie zbadać mroczne zaułki, zakamarki serca Judasza. Cenniejsze pieniądze niż kochający go Mistrz. Miejsce miłości w sercu zajęły gramy srebrników. Do czystej butelki wlewa się ulubiony napój. Bóg do czystego serca, wolnego od miłości dóbr tego świata wlewa wielką miłość w postaci łaski . Tym upragnionym dobrem dla wielu w niedziele, w czasie Mszy św. w kościele może być dla wielu z nas telewizor, piękna ozdoba, ulubiony samochód, czy zwierzak. To już wystarczy by zamknąć serce dla Chrystusa, na działanie łaski.
,,Chrześcijańskie krętactwo”
Kręt, krętactwo, to bardzo nieciekawe słowa, a jeszcze bardziej brzydkie postępowanie takiego człowieka. A przecież Bóg doskonale zna tajniki ludzkiego serca. Jak wielu za dobrami tego świata chodzi krętymi drogami, zawsze coś kryje lub koloryzuje. Przed Bogiem człowiek musi stanąć w prawdzie, a nie uczynił tego Judasz. Wiele ludzi przychodzi do Chrystusa, ale nie wiadomo po co. Idę do Komunii św., do kościoła - po co idę? Pytanie to jest bardzo istotne w naszej współczesnej religijności. Zbyt późne to słowa w ustach Judasza: ,,zgrzeszyłem, wydawszy Krew niewinną (Mt. 27,2-3) Kochorta i słudzy odeszli - ,,co nas to obchodzi, to twoja sprawa”, a wykonawca poszedł i powiesił się. Zrozumiał, ze ten ,,interes” nie był dobry. Oddal pieniądze, ale Chrystusa już nie otrzymuje. Stracił Chrystusa, życie i pieniądze. Człowiek potrafi w swojej chciwości przebrać miarę. Dziecko cieszyło się nadmuchanym balonem , ale dmuchając dalej spowodowało, ze pękł i nic w rękach nie zostało. Arcykapłani nie przyjęli Judaszowych pieniędzy, zapłaty za Krew Pana Jezusa - przeznaczyli na pole pod cmentarz.
Nasze postanowienia
Najpierw starajmy się wcześniej otwierać oczy naprawdę, na skutki nieprzemyślanych wyborów, spraw, decyzji. Tragiczny jest kres człowieka, który nie nauczył się kochać Boga nade wszystko, a bliźniego z uwagi na Boga. Ktoś tak ładnie tę postawę podsumował porównując takiego człowieka do drewna nasączonego mocno wodą. Takie drewno włożone do ognia nie zapali się, mimo że trwa w środku ognia.
Po drugie : nasze zadanie ludzi żyjących w świecie tak bardzo zmaterializowanym, w ciągłe walce o chleb, o przetrwanie, w świecie, gdzie mało rozmawia się z człowiekiem i z Bogiem, zamkniętym na działania łaski - dobrze wybierać to co ludzkie, to co należy do Chrystusa. Rozumne, ewangeliczne ubóstwo to inaczej nasza wolność. Obiecane srebrniki będą potem parzyć rodząc wyrzuty sumienia.
Teraz czas oczyszczania naszych serc, możliwość powrotów i umocnienia przed ołtarzem i tabernakulum, oczyszczenia wewnętrznego u stopni konfesjonału. Prośmy o wielką roztropności i Bożą cierpliwość wsparta miłosierdziem: ,,Jezu za trzydzieści srebrników, od niewdzięcznego ucznia sprzedany”- napełnij nasze serca obfitością swojej łaski, mądrością i bogactwem, które się liczy na życie wieczne. Amen.
Kazanie pasyjne 2
Sąd na Chrystusem ,,staje na głowie” by dać świadectwo ambicji i kłamstwa
Racje istnienia sądów
Jeszcze ja sam mam w pamięci słowa będące jakby świętością: ,,sąd, sąd idzie”. Na początku drugiego naszego spotkania o świadkach Męki Pana Jezusa przypomnę słowa z dzisiejszej części Gorzkich Żali.... ,,Pycha światowa niechaj co chce wróży, co na swe skronie wije wieniec z róży. W szkarłat na pośmiech, cierniem Król zraniony jest ozdobiony”. To wszystko zostało wplecione, jakby ozdoba ludzkiej pychy w pokonaniu niewinności Pana Jezusa. To prawda ludzie chcieli sądów już za czasów Proroków. Prosili Mojżesza, aby im ustanowił sędziów nam nimi. Także wspaniały król Salomon nie prosił o sławę, ani bogactwa, ale o dobre rozróżnienie dobra i zła, czyli o możność wydawania sprawiedliwego sądu. Kłamstwo szatana zakrólowało już w raju. Szatan obiecuje,, będziecie jako bogowie znać dobro i zło. I poznali, gdy spotkało ich wypędzenia z raju, a ziemia zaczęła rodzic osty i ciernie, chleb spożywali w pocie czoła.
W Lublinie do jakiegoś czasu stal na sali sadowej krzyż, nazywano Go niezwykłym. Znakiem tej niezwykłości była twarz Chrystusa odwrócona do tyłu i nie można było dostrzec jej rysów. Ciekawością był także u góry wyryty złotymi literami napis ,, Iustitia vestras iudicabo” co znaczy będę sądzić wasza sprawiedliwość. Kiedyś w tej sali biedna wdowa nie mogąc wygrać spawy z magnatem, gdyż przeciwnik był wielki i bogaty zawołała: ,,gdyby diabli mnie sądzili, wyrok byłby sprawiedliwy. Po jej okrzyku jedni się rozjechali - kumple się rozjechali, a za stołem zsiadł inny sędzia rozpoczynając sprawę na nowo, tym razem bez przekupstwa i sprawiedliwie.
To prawda, w sądzie ma swoje miejsce oskarżyciel, sędzia, świadkowie i obrońcy sądzonego. Do dnia dzisiejszego sędziowie ze żalą, że świadkowie ,,kłamią jak z nut” choć przysięgają ,, na nie wiem kogo”, ze będą mówić prawdę, tylko prawdę i cała prawdę'.
Pan Jezus Król sprawiedliwości w ludzkim sądzie
Tak było i w czasach Pana Jezusa. Świadkami i sądzącymi rządziły trzy grzechy: pycha, kłamstwo i zazdrość. Pycha zaś żeruje na ludzkiej ambicji, choć ona tez jest darem Boga dla mądrego człowieka , ale gdy dotyka pychy - przegrywa, decyduje o dalszych losach sprawy. A dalsze sprawy : to dawno ustanowiony wyrok ,,On, Nauczyciel z Nazaretu musi zginąć”. O ludzkiej przegranej wie doskonale szatan. To słaby punkt naszego serca - układy z szatanem. Udało się to szatanowi zniszczyć miejsce człowieka w bliskości Boga, w jego szczęściu. Zaczęła się dwie drogi - droga Złego ku potępieniu i droga Chrystusowa - ku naszemu zbawieniu. Problem w tym , jaką drogę człowiek świadomie i dobrowolnie wybierze. Droga zbawienia do droga pokory, przeciwieństwa pychy.
Co na to najważniejszy w tym czasie - arcykapłan Kajfasz i jego kuzyn Annasz. Jakie oni dają świadectwo o sobie i o Chrystusie? Przede wszystkim są stronniczymi, żądają widoku cudu od Chrystusa, a w swoich szeregach Wysokiej Rady - jednomyślności Drogą do niesprawiedliwości było okropne oczernianie, kpienie z Pana Jezusa i Jego nauki. Pod adresem Zbawiciela płyną potoki podłych słów. Chrystus przyjmuje wszystko w milczeniu i z wielką cierpliwością. Padają słowa :,,nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie (Mt. 26,62).
My wiemy po sobie, że każde oszczerstwo upokarza człowieka. Pan Jezus wobec tych zarzutów mógł się bronić, ale zrezygnował z tego. Z pewnością westchnął sobie do Ojca w niebie prosząc o siłę i cierpliwość. On wiedział, ze Ojciec zna prawdę, będzie Go bronił, gdy byłaby tego potrzeba. Na to, by prawda sama się obroniła zawsze trzeba trochę poczekać. Ona wcześniej czy później zwycięży kłamstwo, wyjdzie na jaw, jak przysłowiowe szydło z worka. Oliwa prawdy wypływa na wierzch. Ostatnie słowo nawet u bram wieczności należy do Boga, a nie do ludzi.. Takie dobrowolne, spokojne upokorzenie wcale nie niszczy naszego serca - wręcz odwrotnie - otwiera serce dla Boga. Głębią miłości Boga do człowieka jest właśnie taka postawa Chrystusa
Jakże musiał cieszyć się starzec Annasz widząc nareszcie pojmanego w więzach płomiennego Nauczyciela i Cudotwórcę wzywającego do pokuty.. Tyle razy marzył o pojmaniu, teraz nadarzyła się okazja do rozmowy z Nim. Stawia pytania o Jego uczniów, treść Jego nauki, wiedząc, ze uczniowie się rozpryśli, opuścili Mistrza. Chrystus go uspokaja: dlaczego Mnie pytasz, przecież jawnie przemawiałem przed światem w synagogach, w świątyni, tam, gdzie ludzie się gromadzą, pytaj ich. Ja ich nie buntowałem, nie głosiłem wrogich haseł - oni Mnie słuchali. Nie spodobał się Annaszowi ten wywód... jeśli źle mówiłem, dlaczego mnie bijesz...To przesłuchanie o północy nie dało rezultatu - więc teraz droga do Kajfasza. Kajfasz kończy przesłuchanie krzykiem o bluźnierstwie i wypowiada dawne słowa proroctwa:,, lepiej, żeby ten jeden człowiek umarł za naród”. Chcąc spowodować wydanie wyroku - wszystko stawia na jedna kartę... zbluźnił, winien jest śmierci”.
Następne świadectwo wydaje Piłat - władca polityczny. Znów wiele pytań, nowe upokorzenia. Otoczony opętanymi szaleńcami zaczyna się lękać o swój stołek, lekko bez problemów schodzi z toku swojego myślenia. ,,Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw Tobie” (Mt.27,11) Jezus milczy, nie broni się, nie pokona psychiki tłumy, zawziętych pięści pełnych nienawiści. Czemu się nie bronisz, to dla Ciebie byłoby bardzo łatwe, zamiast Ciebie Kajfasz byłby skazany. Odwróć role, łatwo odniesiesz sukces. To była wielka pokusa. Prawda jeszcze musiała poczekać na swoje odsłonięcie. Piłat zrozumiał, ze w tym milczeniu jest wielkość Więźnia, ale mimo wszystko umywa ręce i wystawia Chrystusa na licytacje z Barabaszem. Obok siebie do wybory stanęli Syn Boży i ... morderca. Okazało się, że wolimy żyć z mordercami , aniżeli ze świętymi. Chrystusowi już przygotowali krzyż, a Piłat nie potrafił, nie miał odwagi uratować Niewinnego Chrystusa. Co począć, gdy najwięcej do powiedzenia ma nie sąd, ale tłum, a władza musi się liczyć z tłumem, bo straci posadę W tłum wmieszała się śmietanka narodu i podburza lud, by zniszczyć Chrystusa.
A żołnierze - posłuszni świadkowie swojej władzy, nawet nie maja kruszyny litości w wymierzaniu biczy, w kpieniu i szarpaniu Niewinnym Nauczycielem. Pluton egzekucyjny zwany kochortą bawi się Ofiarą okazując swoja przemoc raniąc głęboko Jego Serca przy biczowaniu i cierniem ukoronowaniu w płaszczu purpurowym i trzcinie w rękach. Jakby uderzony w jeden policzek, nadstawia drugi. Dobrem zwyciężać zło jest nawet samemu Chrystusowi bardzo trudno. Miłość jest cierpliwa , nie unosi się gniewem - wołał św. Paweł. Zło nie potrafi rozłupać tego owocu najczystszej miłości, Bija, kopia i szydzą - ale jakby ta energia miłości i dobroci jeszcze mocniej wzrasta. Kiedy zostanie rozłupany na krzyżu - okaże się ona w całej pełni, dokona naszego dokupienia.
Nasze postanowienia wobec Tego, który dał najpiękniejsze świadectwo
Z pewnością nie pochwalimy dzisiaj za dobre świadectwo ani ludzi Sanhedrynu - na czele z Annaszem i Kajfaszem, ani Heroda jego filozofią, ani żołnierzy , a tym bardziej tłumy z zaciśniętymi pięściami. Nie popisał się odwaga także Piłat. Najpiękniejsze świadectwo miłości do nas w duchu posłuszeństwa Ojcu okazał oskarżony Chrystus. Ten Chrystus z Lublina dzisiaj wspomniany kiedyś odwróci ku nam swoją twarz, gdy chrześcijanie naucza się sprawiedliwie sądzić nie tylko swoich bliźnich, ale nawet Boga. Wielu dzisiaj w mediach krzyczy, ze Boga nie ma, bo gdyby był - nie byłoby tyle zła, tyle klęsk na świecie. Bóg jest - trzeba się zapytać, kto tutaj chce rządzić, kto tutaj ma władzę jako Piłat, Herod czy Kajfasz. Tyle na świecie niesprawiedliwych wyroków wydawanych także w sądach, tak gdzie ma królować sprawiedliwość. Potępiamy tych, którzy sądzili Pana Jezusa, a czy my jesteśmy lepsi? człowiek to bardzo dziwna istota, za cenę dziecięctwa Bożego lubi grzebać w ludzkich brudach, usprawiedliwiać własne grzechy, pomyłki i błędy. Chrystus nam przypomina - widzisz drzazgę w oku brata twego, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Wyrzuć najpierw belkę ze swego oka. Nie potępiajmy tylko Żydów, którzy dwa tysiące lat temu skazali na śmierć Pana Jezusa. My robimy to samo, tylko w inny sposób. Przecież w każdym naszym bliźnim jest obecny Chrystus, a my Go oskarżamy. Oskarżamy Go swoimi obmowami, oszczerstwami, zazdrością. Naszą niesprawiedliwością dotykamy samego Zbawiciela. Proces Chrystusa trwa - wcale się nie zakończył. W naszych czasach przybiera nowe formy i brutalność. Cel taki sam - On powinien umrzeć! Wsłuchajmy się głębiej w Ewangelię, zanurzmy swoje serce w Eucharystii - a dostrzeżemy jak mali jesteśmy pod tym względem.. Przyznajmy Chrystusowi słuszność, poszukajmy jak Piłat Prawdy, wprowadźmy ją w nasze życie.
A nasza znieczulica - to bardzo bolesny problem. Oto na ulicach wojewódzkiego miasta, niemal na środku rynku obok autobusów stał oparty rower, a przy nim 17-letni chłopiec. Z pobliskiego baru wyszedł konduktor, lub kierowca autobusu. Podszedł do roweru, przeprosił młodzieńca i chciał odjechać. Niechcący zaczepił owego młodego człowieka rowerem . Zaczęło się kopanie, bicie do krwi starszego pana. Młody wymierzał wyrok, a na to patrzył pobliski tłum gapiów, nawet koledzy z PKS-u bliscy poszkodowanemu.
My mamy odwagę potępiać innych, dokonywać samosądów. A może jesteśmy gorsi od Żydów? Boimy się dać świadectwo o prawdzie, lękamy się następstw i trudności. Nasz Nauczyciel nie cofnął swojej miłości nawet w obliczu śmierci dając światu świadectwo o prawdzie. Nie zapominajmy cośmy uczynili jednemu z tych najmłodszych - uczyniliśmy to samemu i wobec samego Chrystusa. Amen.
Kazanie pasyjne 3
Na zakrętach drogi życiowej człowiek daje najmocniejsze świadectwo wiary
Roztropność i wierność zwyciężą
,,Misje dzisiaj” doniosły kiedyś o ciężkich chwilach dla katolickich rodzin w dalekich od nas Chinach. Otóż przed chińskiego mandaryna przyprowadzono matkę z piętnastoletnim synem. On idzie pierwszy na przesłuchanie, na wszystkie pytania wobec sędziego ma tylko jedną odpowiedź - jestem chrześcijaninem. Przychodzi pora zmroku. Rozciągają chłopca na ławie i sieką do krwi rózgami. Po kilku minutach bicia mandarym każe przerwać chłosty i rzecze do matki :,, kobieto, ty jesteś okrutna matką. Napraw3dę jesteś straszną matką. Jednym słowem łamiąc upór chłopca uratowałabyś jego życie, dziecko i ty bylibyście szczęśliwi, a ty patrzysz z zimną krwią na męczarnie swojego syna...” Ściśnięte przeogromnym bólem serce matki zaczyna się wahać. Syn to zauważa, z trudem przechyla się ku niej na katowskiej ławie i prawie jęcząc z bólu mówi :,, Mamo, nie płacz, niebo warte jest największej ceny!”. Słowa te podnoszą ją na duchu, wznosi oczy i serce ku niebu i modli się :,,O Panie, wybacz mi żem się zawahała, nie jestem naprawdę godna takiego dziecka”
,,Nie jestem godna takiego dziecka” - powtarzała matka - syn zaś dawał świadectwo Chrystusowi i Jego nauce mając zaledwie piętnaście lat.. Jak zawstydza to nas ludzi dorosłych, nas Polaków od dziesięciu wieków katolików, chrześcijan. No cóż mamy więcej z Piotra, niż z Jana.
Zaparcie się Piotra - świadka
Oto Piotr należący do grona najwybitniejszych w otoczeniu Zbawiciela, uczeń o męskim, płomiennym sercu do tej pory nigdy nie zawiódł Mistrza w decydujących chwilach. Mimo to, ze w Ogrójcu nie czuwał, ale poddał się spokojnemu odpoczynkowi, gdy Pan modlił się i krwią się pocił. A przecież słyszał: ,,czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokosie... duch ochoczy, ale ciało mdłe”... Nic mu jeszcze nie groziło - pojmano tylko Nauczyciela, nikt ich nie ścigał, a pouciekali, rozproszyli się jak owce bez Pasterza.. Mówimy, że strach ma wielkie oczy, a nie miało go tylu świętych męczenników, nawet dzieci. Czemu serce na poślizgach, na zakrętach drogi tak szybko truchleje, a usta wypowiadają słowa, których wstydzić się trzeba do końca życia. Tak stało się męstwem Piotra , ale nie tylko jego. Wierny Towarzysz Chrystusa jakby nakazywał my czuwać, być blisko Mistrza, widzieć i słyszeć , co się dzieje, gdy zajdzie potrzeba, walczyć w Jego obronie. To za mało podać miecz , który potem sam skierował na Malchusa. Pan uzdrowił, scalił na nowe ucho. Może liczył w duszy, że Ten któremu morza i wichry są posłuszne obroni się sam...! Nie pomogły płomienne mowy, widocznie dla Piotra było jeszcze za wcześnie na danie świadectw o Chrystusie i swojej wierze. Może Piotr nie był człowiekiem bojaźliwym, a fakt zaparcie będzie dla niego dopiero naucza roztropności i męstwa. Jednak lęk potrafi zwyciężyć miłość, powalić i odważnego chłopa na nogi. Nad wiernością weźmie górę zaprzaństwo. Gotowi może jesteśmy potępić Piotra, ale czy my jesteśmy inni? Chcę to powtórzyć słowa podobne do Chrystusowych powiedziane przy stogu kamieni wobec jawnogrześnicy: ,,kto nigdy nie załamał się, nie zawiódł - niech pierwszy rzuci w Piotra kamieniem”. Mężny, wierny i oddany Chrystusowi Piotr nam w sobie odkrywa hańbę swego tchórzostwa. Przekonał się o mądrości Nauczyciela, On wiedział kiedy mówić, a kiedy milczeć, nigdy nie podnosił ręki do walki, ale cierpliwością znosił razy i obelgi Dla Piotra kur zabiał, a dalej szło jak z patka każde z trzech pytań i takaż odpowiedź. Jak podaje Ewangelista Łukasz (22,54-62) wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał...Zło niszczyło Chrystusowe Ciało, i ducha Jego uczniów. Duch nie został podłączony modlitwą i czuwaniem do Chrystusa. Zabrakło roztropności - została jakby dziecinna jeszcze ospałość.
Lęk wobec czekającego nieszczęścia rodzi pokusę szukania ocalenia. Wtedy płaci się om większe trudności - wyższą sumę, trzeba płacić sobą i to obficie.
Świadectwo Apostoła Jana, ,,dobrego łotra” i setnika
Uczeń najwięcej miłowany nie odszedł z pola boju. Szedł krokiem opiekuńczym zawsze blisko Maryi. Nie miał jeszcze testamentalnego upoważnienie, dopiero spłynie ono niebawem z drzewa Krzyża. Szkoda, że nie przejawia w sobie żadnego zaangażowania, pozostaje ze smutkiem mówiąc tylko obserwatorem i to jeszcze nieruchawym. Znając jego aktywność, uczynność ma się tu jakby żal do niego - owszem był, nikt go nawet nie dotknął, nie uczynił mu krzywdy - On trwa jakby na posterunku - nie broniąc, kogo należy.. Podobnie w książce Anny Katarzyny Emmerich i na słynnym filmie ,,Pasja” A może tak miało być, aby miłość cierpliwa, cicha i spokojna eksplodowała później z męskiego serca?
A łotr zwany przecież inaczej zbrodniarzem? Człowiek mierzony tutaj najgorszymi kategoriami ? I taki, jeśli potrafi wskrzesić z siebie odrobinę dobra i miłości, jakby popoiłem pokuty przysypać grzechy, zbliży się do Boga, który zbawia - stanie się dobrym świadkiem Męki Chrystusa . Taka postawę, jakby w ostatnich chwilach danej szansy prosi o przebaczenie, przyjęcie do Jego Królestwa. To jeden z niewielu myślących świadków z bogatszym świadectwem w sercu. W potoku nienawiści i wrogości ta miłość, choćby skromna nie pozwoli zginąć człowiekowi. Współkolega z Krzyża drwi z niego, bluźni, dobry łotr wyjaśnia, ale w krzyku jest jakby niedosłyszany. Odważne, uczciwe słowa karcące skazańca obok siebie ukrzyżowanego. My przecież sprawiedliwie odbieramy słuszną karę za nasze uczynki, ale On - wskazując na Pana Jezusa - nic złego nie uczynił. Zanim jednak wypowiedział te znamienne słowa dana mu była łaska od Boga. Dobry łotr uwierzył, że Ten umęczony człowiek - strzępy człowieka jest Mesjaszem. Wiszący obok w koronie cierniowej jest Synem Bożym, Zbawiciele wszystkich ludzi. Dlatego skierował do Pana Jezusa słowa ,,Panie, wspomnij na mnie , gdy przyjdziesz do swego Królestwa. Na to jakże szybka i pocieszająca nagroda:,, Zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju”. Krzyczą niektórzy ... pierwszy kanonizowany święty... wykradł niebo, a przecież jeden odruch czystej miłości, a wszystkie zbrodnie zostały zmazane
Bóg uzdolnił każdego z nas do miłowania, uzdolnił do miłości, wyposażył w potrzebne łaski, to dowód jakby cudu ukazującego, jak Bóg potrafi kochać. Dialog Chrystusa z dobrym łotrem i to w takiej agonii cierpienia poucz nas, że nawet w człowieku niegodnym, po naszemu najgorszym z podkładów zła można wydobyć odrobinę dobra i miłości. Na świecie i dzisiaj nie brakuje złoczyńców i zbrodniarzy, żadnego z nich nie przekreśliło Boże miłosierdzie.. Sam powiedział nie zdrowi, ale chorzy potrzebują lekarza... nie chce śmierci grzesznika, ale, aby się nawrócił i miał życie. Znów na trudnych zakrętach życiowej drogi można jeszcze odnaleźć Boga i dać mocne świadectwo wiary. Dla Piotra wystarczyły łzy i wstyd po zaparciu się Mistrza, dla dobrego łotra spojrzenie na Chrystusa umęczonego na Krzyżu, dla innych inna łaska. Jedno jest ważne. Dla Judasza została tylko rozpacz i to go zgubiło. Dla nas chrześcijan rozpacz nie jest rozwiązaniem sprawy. Dla nas zawsze w porę przychodzi łaska od Boga, ale trzeba chcieć czuwać i zrozumieć, a wtedy z ust i serca popłynie prośba: ,,Panie, zdradziłem Cię, ale przebacz mi, bo teraz dopiero widzę com zrobi, nie daj mi zginąć jak Judaszowi. On na pewno pochyli się nade mną , poda dłoń i podniesie. Powiedzmy sobie szczerze w konfesjonale i na swoich zdrajców, a jednak synów choć marnotrawnych, których nie przestał kochać - czeka z obfitością swojego miłosierdzia. Dlaczego więc tak rzadko do Niego przychodzimy?
A poganin - żołnierz setnik nie zawstydza nas? Spojrzymy na tego świadka męki Pana Jezusa, który dowodzi swoja postawą, że nawet wtedy, gdy się jest wrogiem i przeciwnikiem Boga w jednej chwili można się znaleźć na kolanach. To setnik Rzymianin, poganin nie należący do narodu żydowskiego trwa pod Krzyżem Chrystusa wołając głośno wobec ludu :,,Prawdziwie Ten Człowiek był Synem Bożym”. Co wiedział setnik o Panu Jezusie? Wiedział bardzo niewiele, a może nie wiedział nic. Widział na własne oczy cierpienia Skazańca, zbroczonego krwią i potem, w tej strasznej cierniowej koronie. Odczuł zjawiska towarzyszące męce Chrystusa: trzęsienie ziemi, pękające skały. Usłyszał też donośny głos - głos konającego i to wystarczyło, aby ten poganin uwierzył, nagle znalazł się na kolanach, stanął po stronie Chrystusa z pewnością ze swoimi kolegami żołnierzami. Zobaczcie, można w Chrystusa wierzyć i nie wierzyć, można Go przyjąć i można Go odrzucić. Ale Bóg w swoim miłosierdziu nie przestaje zabiegać o wiarę człowieka, o jego zbawienie.
Zapraszam was, drodzy czciciele umęczonego Chrystusa za tydzień, aby poznać jeszcze jedno, jakby niedostrzeżone świadectwo poganki - żony panującego. Bóg i kobietom dal dużo łaski miłości, aby nawet nie znając Chrystusa rychło do niego prowadziły innych i siebie. Amen.
Kazanie pasyjne 4
Każdy, kto rządy daje świadectwo mądrości wobec Boga i domowników. misja żony Piłata
Powołanie kobiety w rządzeniu narodem
Wobec Boga wszyscy mamy jednakowe prawa, przywileje, zlecenia od Boga. W akcie stwórczym postawiono wyżej Adama, który miał być kręgosłupem, głowa rodziny, ale sercem pozostaje matka. Wszystko się stopniowo wyjaśnia, każdy w planach Bożych odnajduje swoje powołanie., po prostu siebie i swoje miejsce. W historii z tym problemem są kłopoty do dnia dzisiejszego. Nie jeden filozof powiedział narodami rządzą mężczyźni, ale mężczyznami kobiety.. Najbliżej serca dziecka jest zawsze matka. To ona w domowym życiu rozwiązuje najwięcej spraw., buduje mosty porozumień poszczególnymi członkami rodziny. W domach naszych władców, rządzących, posłujących w urzędach , gdzie oboje pracują - życie domowe będzie zawsze kulawe czy to w nauce dzieci, wychowaniu domowym, a zwłaszcza w religijnym , intelektualnym. Jest w kobiecym sercu coś, czego nikt nie zastąpi, do dar Bożej łaski odwagi, gdy trzeba się upomnieć o prawdę, zadziałać ostatecznie i stanowczo w bardzo ważnej sprawie.
Za czasów angielskiego króla Henryka VIII skazano oficera gwardii królewskiej za jego wierna postawę wobec Kościoła katolickiego. Matka skazanego poszła błagać króla o łaskę, lecz jej nie otrzymała. Pozostał w dalszym ciągu uparty, a gdy w kościele uderzy dzwon na Anioł Pański - wyrok będzie wykonany - zabrzmiała odpowiedź. Zbliżała się godzina dwunasta. Na placu przed ratuszem tłum ludzi. Mija jedna minuta, druga, trzecia po południu. Dzwon nie dzwoni. Czyżby jakaś zmowa, spisek? Wielu biegnie na wieżę, widzą że dzwonnik z całej siły ciągnie liny, dzwon rozkołysany do ostatnich granic, ale na sercu wisi trzymając się serca jakaś kobieta. To matka skazańca. Zmasakrowana od uderzeń, ociekająca krwią. Jeszcze jedno, drugie uderzenie - spada martwa. Dzwon wydał głuchy dźwięk, kaci wykonali wyrok Matka swoją śmiercią przedłużała życie synowi chociaż o kilka minut.
W okrutnych, bezlitosnych momentach życia jawi się matka
Tak, jak w najciemniejszej nocy od czasu do czasu rozsuwają się chmury, przez ich szczeliny wkracza choćby promyk księżyca - tak i w tę noc cierpień Chrystusa od czasu do czasu jawią się promienie pociechy. Podchodzą jakby do akcji osoby odważne, dobre, proste z ludu i pałaców, by nauczyć się od nich czegoś co pomoże nam lepiej żyć, które poniosą Cierpiącemu Nauczycielowi pomoc i pociechę.
Ciemnych postaci widzimy w życiu dziś bardzo wiele, stąd potrzeba nam w tych czwartych z kolei Gorzkich Żalach wejść w atmosferę dobrych ludzi, nawet nie chwalących się wiarą w Chrystusa, ale niosących dla Niego w cierpieniu tak potrzebne upomnienie na przykład władcy, a cierpiącemu pomoc i ulgę.
Spotykamy więc na Drodze Krzyżowej płaczące niewiasty, świętą Weronikę, ale mało się wspomina w rozważaniach postać żony Piłata. To ona Rzymianka, obca i nie zainteresowana do tej pory Chrystusem ofiaruje Mu swoje świadectwo i pomoc.
Umęczony pod Ponckim Piłatem
Znane to słowa z pacierza, wypowiadane codziennie przez nasze usta i serca w czasie różańca, czy wyznania wiary. Wszedł Piłat do naszego Credo, choć wielu pyta czy w tym wyznaniu to imię jest nam tak bardzo potrzebne. To nie przypadek, to historia, która nam przypomina, że winę za mękę i śmierć Chrystusa ponoszą ni tylko Żydzi, ale i poganie. Dokumenty historyczne dostarczają nam wiele informacji o Piłacie, a o małżonce prawie milczą o jego małżonce. Zobaczmy, kim ona była, co uczyniła, w czym może być dla nas wzorem. Przede wszystkim bardziej rozumiała cierpiącego, niż sam Pan Poncjusz Piłat. Z wielkim przejęciem i wyczuciem niewinności przynosiła mężowi ostrzeżenia i prośby o uniewinnienie: .,,Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie nacierpiałam się z Jego powodu”( mt.27,19). TO jedno roztropne zdanie zostało zapisane w Ewangelii i jakże wielokrotnie dostrzeżone w książce Anny Emmerich i reżysera filmy Mela Gibsona.
Później tradycja nadała żonie Piłata imiona : Klaudia Prokula. Może wiele słyszała o Chrystusie jako żona panującego, gdyż 26 lat przebywała już w Ziemi Zbawiciela. Wspomina rzymski historyk Józef Flawiusz to właśnie Piłat nakazał akwedukt, jakby wodociąg dla ludu i władzy ze środków zaczerpniętych ze skarbca świątyni. Piłat także spokojnie tłumił wszelkie niepokoje powstające pośród Żydów, a najczęściej na tle religijnym. Nie szanował bynajmniej ich uczuć religijnych a żołnierze wkraczali do Jerozolimy zbyt śmiała ze sztandarami ubogaconymi wizerunkiem cesarza. Klaudia z pewnością rozważała to wszystko. Wielu w Izraelu, także i potem Ojcowie Kościoła wyrażali się o żonie Piłata z wielkim szacunkiem i pochwałami . Spotkane przydomki, to osoba myśląca, szlachetna, roztropna i dobra. Piłat widocznie też ja wybrał za żonę widząc jej głębię ducha, a nie powierzchowność. Cenił jej dobre serce przebywając zazwyczaj razem w Cezarei w stolicy prowincji, gdzie rezydował. Bogactwo nie zamknęło jej głębi duszy i wrażliwości na zło. Z pewnością podziwiała bazylikę, budowle droga każdemu Rzymianinowi, która zbudował jej mąż, i złoty pierścień dany mężowi jako dar wielkiego przyjaciela cesarza Tyberiusza w dowód uznania.
Zagrożenia dla Piłata ze strony Żydów.
Do Piłata prowadzono Pana Jezusa najbardziej zaludniona dzielnicą miasta. Wobec napływu pielgrzymów na święto Paschy było bardzo tłoczno. Motłoch uliczny napływał ze wszystkich stron. Skazany miał na sobie tylko swą tkaną tunikę pokrytą błotem i plugastwem, z szyi zwisał gruby łańcuch z wielkimi ogniwkami uderzającymi i kaleczącymi kolana, ręce związane, a ciągnięto Umęczonego powrozami zawiązani u pasa. Szedł cichy i spokojny budząc i myślących także u Piłata współczucie i szacunek. Nie na darmo, jakby zgorszony postawa Żydów zawołał: ,,Oto Człowiek”. Nieopodal już blisko pałacu bogata kolumnada tworzyła atrium i Pretoriom do odbywania sądów.. W podziemiach znajdowało się więzienie podobne do piwnic - tu znajdowali się dwaj łotrzy i Barabasz. Przed kolumnada stal duży słup, przy którym biczowano zbrodniarzy, inne do wymierzania chłosty. W centrum piękna trybuna z kamiennymi ławami. Tu ogłaszano wyroki sądowe. Za plecami budowli piękne tarasy i ogrody dla żony Klaudii i mieszkańców pałacu. Tak rozpoczęło się przesłuchanie wśród krzyku wrogiego ludu. Długo Piłat stara się uwolnić Chrystusa.. Padają mocne słowa o niewinności Oskarżonego: ,,Jaką winę w tym Człowieku znaleźliście...weźcie Go sobie i osądźcie według waszego prawa...Tobie przysługuje prawo wydawania i wykonywania wyroków śmierci...”. Piłat żąda dowodów, więc na prędce zmyślają i krzyczą oskarżając bardzo naiwnie Pana Jezusa, a potem straszą Piłata doniesieniem do cesarza, a zrzuci go z urzędu.
Klaudia wielokrotnie przysyłała służącego do męża, kazała mu powiedzieć, że pilnie pragnie z nim mówić. Teraz zaś stała w ukryciu na jednej z wyższych galerii pałacu i z wielkim smutkiem i trwogą przyglądała się , jak Jezus cierpi, bity, szarpany, poniewierany przez lud i wielkich tego świata. Wiedziona łaską Ducha Świętego przypominała sobie wszystko, co o Nim już wiedziała, a teraz widząc Tego, który był podmiotem jej snów dostrzegała Posłańca Boga, Jego niewinność i bardzo chciała nie dopuścić do potępienia, skazania na śmierć Niewinnego. Wzruszona i niespokojna obserwowała każdy Jego krok, słuchała słowa dialogów. Twarz jej była zmatowiała na skutek wzruszenia. W rozmowie z mężem przedstawiała mu swoje doznania duchowe, senne historie . Czule tuląc się do męża błagała, by zechciał ją wysłuchać. Piłata bardzo poruszyła ta opowieść żony, obiecał wiele zrobić , by wobec Żydów okazać niesprawiedliwość ich zarzutów. Lecz na obietnicy Piłata nie można było polegać. Był to człowiek samolubny, dumny, lękający się o piastowany urząd, a przy tym miał słaby charakter, dużo w nim tchórzostwa, a chwilach trudnych porzucał duchowe wartości, uciekał się do wróżbiarstwa, do swoich bożków, palił im kadzidła w zakątkach swego pałacu, oddawał się zabobonom. Jeśli uwolni Chrystusa bal się zemsty bogów, a przede wszystkim krzykliwych Żydów. Wypuszczą Go, a co ze mną ? Ciążyły w sercu Piłata jego bogowie. Jakże inne dała świadectwo żona Klaudia i tu należy się jej nasza wdzięczność i szacunek. Nastąpiło jednak brzydkie umycie rąk w tej sprawie, nakaz biczowania i jak bardzo okrutnego, a potem droga z Krzyżem na ramionach,
Piłatów tez dzisiaj w Ojczyźnie mamy wielu, a czasem chodzą pośród nas. Czy ich rozpoznamy? uprosimy? Klaudia mimo wspaniałości domy, drogocennej todze z pięknymi fałdami i sędziowskiemu diademowi na głowie i nawet krześle z kości słoniowej co innego słało drogę kariery. Naoczny świadek męki i śmierci Pana Jezusa zanotował zdanie: ,,Nie wyście Mnie , ale Ja was wybrałem.” Nie myśmy wybrali Chrystusa. To On nas wybrał. To nie Klaudia wybrała Piłata, ale Piłat Klaudię. Bóg jednak jej wyznaczył specjalne zadanie do wykonania. Wielkie to było dzieło, skoro zasłużyło na miejsce w Ewangelii. Czujemy i my nasze powołanie, każdy z nas tu obecnych, choć może trudno jest nam wyrazić to naszymi słowami . Pan Bóg posługuje się tutaj różnymi sposobami. Przywołam tu na pamięć służebnicę Bożą naszą Małgorzatę Szewczyk. To ona w Loreto właśnie podczas snu zobaczyła miejsce swej przyszłej pracy. Wracając z Ziemi Świętej, podczas burzy na Morzu Czarnym widzi swoje życie w posługiwaniu ubogim i nieszczęśliwym . Jako członek rodziny dobrze sytuowanej zabiera swoje oszczędności, wsparta pomocą Biskupa Żytomierskiego wypełnia Boże powołanie. Naszej dziś poznawanej Klaudii Piłat bogactwo nie zasłoniło Chrystusa, ani drogi do świętości. To Chrystus nam wyznacza zadanie i posyła nas - ale odpowiedź należy do nas. Klaudię do Jerozolimy zawiódł Oblubieniec i wyznaczył jej zadanie - a owoc zależał od wielu rzeczy. Bóg przemówił do Klaudii przez cierpienie ... wiele nacierpiałam się ... interweniuje, prosi i tłumaczy mężowi, próbuje ratować Niewinnego, Nie obyło się bez trudu, ofiary i dalszych czynów.
Bóg w sposób radykalny staje po naszej stronie, ale i od nas wymaga świadectwa życiem i prawdą, abyśmy stanęli po Jego stronie. O czynie Klaudii niewielu wiedziało, ona posłała list, może woskowa tablicę, resztę dopowiedziała sobą po cichu, bez rozgłosu pragnąc Chrystusowi przynieść pomoc i ulgę, pociechę i radość Choć była w dużej mierze słaba i bezsilna jako kobieta niosła pomoc Chrystusowi, bo Go zrozumiała i w pewien sposób pokochała. Pamiętamy na Drodze Krzyżowej i na Gorzkich Żalach o chuście w rękach Weroniki - a może zauważyliśmy na filmie ,,Pasja”, to Klaudia przynosi naręcze pięknego materiału, aby po biczowaniu Pana Jezusa wytrzeć posadzkę i wielkiej kałuży Boskiej Krwi Byłby to wspaniały relikwiarz Krwi Boga - nie wiem co z tymi płatami skrwawionego materiału się stało - ale to był dar serca - nie żałowała, pragnęła by ta znieważoną Krew Chrystusa godnie uszanować, by nogi oprawców nie roznosiły jej po kamiennych schodach. U Boga i to było policzone i wynagrodzone. Nasze uczynki i świadectwa pełnione wobec tych, w których widzimy cierpiącego Boga też nie zostaną bez nagrody. Amen.
Kazanie pasyjne 5
Matka, która wszystko rozumie, wierne świadectwo aż do śmierci
Kto zrozumie do końca serce Matki Najświętszej
Tak nieraz myślimy, czemu Pan Jezus nie wziął z sobą do Ogrody Getsemani swojej Matki? Z pewnością byłoby Mu raźniej. W tak trudnej sytuacji Matka jest wielka pomocą. A jednak - nie ! Chciał swoją modlitwę i cierpienie przeżyć sam na sam z Ojcem. Użalił się tylko uczniom, bo jednej godziny nie mogli z Nim czuwać, ogarnęła ich obojętność i Bogu w niebie, pytając ,,Boże mój Boże, czemuż Mnie opuścił”.
Ona z pewnością tez tej nocy nie spała. To niemożliwe, by serce Matki nie odebrało i nie przeżyło po swojemu tych głębokich przeżyć duszy i ciała. Te dwa Serca były zawsze mocno połączone z sobą. Może tym razem chciał zaoszczędzić Jaj bólu. Liczył na męska podporę uczniów, ale się zawiódł. Przez trzy lata jakby jeszcze ich nie nauczył. modlitwy i wytrwałego czuwania. Może Chrystusa kochali, ale jeszcze tylko słowami. Tego zadania jeszcze nie potrafili wykonać, nawet ci najwierniejsi.
Potem na Drodze Krzyżowej jest obecna blisko Syna, często spoglądali na siebie wzajemnie., a szczególnym dowodem było kilka stacji Drogi Krzyżowej. Tutaj nie były potrzebne słowa, a język serca jest zawsze dyskretny i cichy, Trudno, aby kobiecie w tamtych czasach pozwolili rzymscy żołnierze podejść i na przykład wziąć krzyż. Musiała użalać się z każdego miejsca, gdziekolwiek tłum pozwolił Jaj stanąć. Bohater Męki nie mógł pozostać sam.. W tym małym gronie wiernych serc - jest Maryja. Szła wmieszana w tłum , jakby nikomu nie znana nie spuszczając z oczu Umęczonego Syna. Ani jedna skarga, westchnienie , czy ruch nie uszły jej uwagi. W jaki tylko można było sposób dodawała Synowi odwagi . Jeden Bóg wie, ile miłości i wsparcia przekazują sobie nawzajem. Zdaje się po cichu jej odpowiadać: Matko, tai być musi, taka jest wola Ojca, zbawienie musi przyjść przez krzyż. Wzrokiem odpowiadała : Fiat - niech się tak stanie.. Ona zawsze była pokorna, wiedziała co ma zrobić nawet wobec każdego człowieka, nie mówiąc o rozumieniu własnego Dziecka. Nie wolno jej podejść, otrzeć twarz skrwawioną - to zostało polecone Weronice. Cierpi, jak tylko matka cierpieć potrafi bez najmniejszej skargi, ani lamentu.
Gorzkie Żale nazwały jedna ze swych części lamentem duszy Matki nad cierpiącym Jezusem - ale tak czuje człowiek, który chce współczuć, tak może pomóc każdy z nas. Dla Maryi zostało to, co później: rozmowa duszy i okrzyk: ,,ach widzę...”. Nie krzyczy, nie wyrywa sobie włosów na głowie, w milczeniu trwa razem. Pod krzyżem wokół nielicznych przyjaciół stoi jak nieruchoma. Skały pękają, a jej Serce nie pęka. Słońca kryje swój blask, a Ona stoi mocno nawet wśród ciemności czekają na każde z trudem wypowiedziane słowo.. Słyszy słowa i do Niej skierowane: ,,Matko, oto syn Twój....synu, oto Matka twoja”. Pan Jezus jeszcze miał na tyle sil, by wskazać ludzka niedole, przygniecenie cierpieniem do ostatnich granic, ponad ludzkie siły.
Być Matką, być synem.
To bycia, my znamy po ludzku, z naszych rodzin, z prasy. W mediach aż czarno od smutnych i gorzkich sytuacji w naszych rodzinach, o niewierności dzieci, pozbawianiu kogoś praw macierzyństwa, czy ojcostwa. Chrystus i Maryja widzą to inaczej.
Wzajemna pomoc, to jakby podana dłoń i serce. To zachęta i pomoc w podniesieniu się z dnia, z kryzysu. Dobroć i miłość wpisane są w testament kreślone ręką Zbawiciela i czekają na wykonanie. Łzy i cierpienia płynące ze szczerego oddania są często droga do przemiany, do opamiętania się człowieka. Maryja spodziewa się, że nareszcie Ją zrozumiemy, usłuchamy oddającego za nas życie Jej Syna - postanowimy wreszcie zerwać z grzechem, odczytamy cenę zapłacona za nas i za nasze grzeszne życie. Ale czy ból i łzy potrafią ruszyć sumienia? Nawrócą tych, którzy nadal budują Chrystusowi nowe krzyże, by nadal kpić, ośmieszać, hańbić najczystszą Miłość.
W Orędziu Matki Bożej Płaczącej w La Salette znajdują się słowa: ,,Jeśli mój lud nie zechce się poddać, będą zmuszona puścić ramię mojego Syna. Jest ono tak mocne i tak ciężkie, że nie zdołam go dłużej powstrzymywać. Od jak dawna już cierpię za was. Chcąc, by Syn mój was nie opuścił, jestem zmuszona o to ustawicznie Go prosić, a wy sobie nic z tego nie robicie....”.
Dzieci Maryi z czasu Objawień.
Trzynasty dzień miesiąca. Dla wielu ludzi - dzień pechowy. A trójka dzieci w dniu 13 maja 1917 roku ? Widzenie pięknej Pani pierwszy raz na własne oczy, a potem następne spotkania pełne wzruszeń i modlitwy. Hiacynta i Franciszek odeszli do nieba, dziś już nazywamy ich błogosławionymi czyli szczęśliwymi. Za naszych dni 13 lutego odchodzi z ziemi do nieba Siostra Łucja - wielki przyjaciel Jana Pawła II , wielkie sekrety Fatimskie i sprawa zamachu na życie Papieża 13 maja 1981 roku. Sam tez znała dzień trzynasty, jako dzień swego odejścia z tego świata. Gdy w Europie szalała pierwsza wojna światowa, Rosja wrzała szykując się do rewolucji mającej zmienić losy świata Maryja kieruje swoje orędzie przez dzieci. Gość z nieba zatroskany jakby wprost z Golgoty prosi. ,, Módlcie się w intencji zagrożonego świata, uciekajcie się do mojego Niepokalanego Serca, pokutujcie w intencji grzeszników”. Pojawiły się prześladowania, kpiny, Maryja obiecała, ze 13 października uczyni cud, aby poświadczyć objawienia. Czekały dziesiątki ciekawskich przede wszystkim ludzi pióra, by pisać o rozczarowaniu. Maryja daje znać. Słońce przypomina srebrno-matowy dysk , pozwalające patrzeć na siebie zaczyna drgać w sposób nigdy nie spotykany, porusza się gwałtownie, tańczy. Przesłanie z nieba nabiera mocy. Hiacenta i Franciszek wkrótce umierają, a Siostra Łucja zostaje ze swoim zadaniem . I tak do 13 lutego 2005 roku . Z za krat klasztory od 1948 roku w Caimbrze błaga o modlitwę, o zmianę błędnej nauki w Rosji zalewającej cały świat.. Była spokojna, gdyż usłyszała od swej Niebieskiej Pani : ,, Na końcu moje Niepokalane Serce zwycięży”. A dzisiaj słowa wypowiadane przy trumnie zmarłej: ,, Była posłańcem wiary... niech Bój jej hojnie wynagrodzi za wielka posługę, jaka z ukrycia oddawała Kościołowi (Jan Paweł II w Liście na dzień pogrzebu). Wierna przekaziciela tajemnic fatimskich z woli Maryi... Zamknęły się łagodne te oczy, które widziały Oczy Dziewicy (dziennik LOsservatore Romano)... Katolicy w Rosji głęboko wdzięczni Siostrze Łucji, która przekazała Rosji i całemu światu orędzie Pani Fatimskiej....Poprzez nią został na dany znak z nieba, który pozwala rozumieć, co się dzieje w tym świecie, spojrzeć z ufnością i nadzieja ku przyszłości. Oby tylko świat potrafił to przyjąć...Wszystko zależy od człowieka. Jeśli człowiek odchodzi od Boga, zrywa z Nim przyjaźń, to konsekwencje są zawsze bardzo niebezpieczne. A przecież współczesna ludzkość buduje cywilizację tak, jakby Bóg nie istniał, jakby nie było Ewangelii, Krzyża na Golgocie. (Ks. Mirosław Drozdek z Zakopanego na pogrzebie Siostry Łucji)...Objawienia Błogosławionej Dziewicy w Fatimie i obietnice, które przekazała przez Siostrę Łucję, maja wielkie znaczenie w trudnych dziejach Rosji podtrzymywała nadzieję i umacniała modlitwę wielu osób z całego świata w czasie prześladowań w tym kraju.. Rosji dokonały się ważne przemiany, które zaowocowały odzyskaniem wolności religijnej. Siostra Łucja nie mogła uwierzyć, że na własne oczy widzi biskupa z Moskwy. Zawołała wówczas :,, Orędzie Madonny wypełnia się”. Otrzymałem wówczas os siostry własnoręcznie wykonana koronkę różańcową oraz figurę Matki Boskiej Fatimskiej przeznaczoną do przekazania Aleksemu II Patriarsze Moskwy i całej Rosji, która przyjęła Ją z wielką czcią... Samo słowo ,,Rosja” oznacza dziś cały świat. Cały świat potrzebuje nawrócenia. Bowiem grzech dotyka wszystkich (Arcbp Tadeusz Kondrusiewicz - wszystkie cytaty wzięte z ,,Naszego Dziennika - 16 lutego 2005). To znaczy usłuchać Matki stojącej na Golgocie świata i wiernie wypełnić Wolę Jej Syna wskazaną Sercem Maryi.
Gdzie Ty Matko - tam i ja
Nasz św. Maksymilian Kolbe - Szaleniec Niepokalanej. Poprowadzony jako więzień do Oświęcimia oddaje życie za Franciszka Gajowniczka. Wielki Hess nie mógł tego zrozumieć, dlaczego tak postąpił mając przed sobą jeszcze połowę życia i szansę wyjścia na wolność. Dobito w bunkrze człowieka sprawiedliwego i niewinnego, który chciał by c starty na pył dla Niepokalanej. W sercu Hesza długo pozostawało pytanie ,,dlaczego?” ,,dlaczego on cierpiał? po co?.
Mało mamy tekstów ewangelicznych mówiących o Matce Pana Jezusa. Wiele tekstów i modlitw jest zbyt słodkich i trudno w nich odnaleźć Tej cichej, pokornej Matki dającej największe świadectwo miłości i wierności Bogu do końca, nawet z nieba. Żadna z ziemskich matek nie przeżywała tak tragedii własnego dziecka, jak Ona. Maryja wiedziała, ze nie może ulżyć w męczarniach, które przechodzi Jej umiłowany Syn.. Trzygodzinne konanie było pełne tragizmu i bólu, co musiało mocno dotknąć Serca Matki. Dzisiaj stojąc z Maryją i z tymi wszystkimi, którzy życiem świadczyli i świadczą o Bożym posłaniu, że obok matek oddających życie za swoje dzieci - uświadamiajmy sobie - miejmy odwagę stanąć blisko Krzyża i słuchać cichego błagania Tej najlepszej z matek. Maryja stała wytrwale i mężnie do końca. Nawet nie uklękła, nie padła na ziemie, nie załamała się.
W greckiej mitologii znajdujemy postać czarnowłosej dziewicy z wielkimi skrzydłami u ramion. To Nike, symbol zwycięstwa, opiekunka bohaterów. Jeden z takich posągów sprowadzono do Rzymu, zmieniono imię na Wiktoria. Bogini stała na kuli wyobrażającej glob ziemski. W prawej ręce trzymała wieniec, w lewej zaś gałązkę palmową.
Maryja na Golgocie wskazuje nam jedna ręką Krzyż Swojego Syna, a drugą różaniec, pod stopami ma ziemię. Stoi pokornie i mężnie i nikt może nie doceniłby Jej cichego głosu i wymowy trwania pod krzyżem gdyby nie Chrystus i Jego ostatnie słowa. Oddając swą Matkę dla nas jako najcenniejszy skarb powierzył Ją nie tylko Janowi, który wziął Ją do siebie, ale wszystkim nam - a jednocześnie wszystkich nas powierzył Jej. Ale to nie tylko po to, aby Ona była nam Orędowniczką, która wszystko będzie za na s robiła, ale czekając na nasze czyny - radowała się naszym porządnym życiem. Pomyślmy biedny ogrodnik chcąc okazać hołd dla króla w dowód wdzięczności dla niego długo myślał co może mu zaofiarować. Zerwał w swoim sadzie trzy duże jabłka martwiąc się, czy z takim darem puszcza go straże do króla? Udał się najpierw do królowej i przedstawił jej swoje zmartwienie. Ta wzięła trzy jabłka biedaka, obmyła w wodzie źródlanej, położyła na srebrnej tacy i zaniosła królowi
Jakie to wspaniałe owoce - odrzekł, proszę tego wieśniaka sowicie wynagrodzić z mojego skarbca. A my się martwimy, z czym pójdziemy do Chrystusa i Jego Matki. Gdy nawet pójdziemy z naszymi grzechami - jest jeszcze dobra Matka, która przyjmie od nas nawet najskromniejszy dar, uczyni go miłym Bogu i wręczy w naszym imieniu. Nie zapomnijmy Kogo dał nam Pan Jezus na Krzyżu i kim jest Ona dla nas, a my dla Niej. Amen
Kazanie pasyjne 6
Pomóżmy Barabaszom XXI wieku zrozumieć Chrystusa w daniu świadectwa o Nim
Jest szansa nawrócenia nawet dla zatwardziałych
Wielu z nas patrzy z wielką złością na różnych przestępców i czyniących krzywdę ludziom dobrym, których Bogu dzięki jeszcze trochę mamy,. Ktoś wołał, dlaczego ich jeszcze ta święta ziemie nosi? Boże zabierz ich nam sprzed oczu. Z drugiej strony biblijny obraz Dobrego Pasterze pochylającego się na zraniona w cierniach owcą wziętą na ramiona Pasterze i niesiona z szacunkiem i troska do owczarni. ,,Nie chce chcę śmierci grzesznika , ale żeby się nawrócił i miał życie wieczne - powtarzamy my kapłani w codzienne modlitwie na południe.
Barabasz siedział w więziennych lochach Piłata nie za dobre czyny. Ukazał go film ,,Pasja” Mela Gibsona jako obdartego, pokaleczonego zbrodniarza. Dziwimy się w całym procesie Pana Jezusa tak mało miłości ludzkiej doświadcza Zbawiciel od nas, wręcz odwrotnie - przeraźliwy wrzask tłumu, skandowane ,,Ukrzyżuj GO”, ,,Precz z Nim. Może nie pora pytać, gdzie się podzieli teraz ci, którzy otrzymali dar zdrowia i życia, którym przywrócił wzrok, dal tyle chleba na pustkowiu, uwolnił os złych duchów, a w ogóle ci z góry Oliwnej z palmami w rękach? Dzisiaj właśnie Niedziela Palmowa wspominająca tamten radosny zjazd ku Jerozolimie z Hosanna na ustach.
O zmienności ludzka! Teraz dokonuje się przetarg na Mistrza miłości z rozbójnikiem Barabaszem. Kim był Barabasz - wiemy niewiele. Ewangelie piszą krótko: złoczyńca, wznosił rozruchy, miał na sumieniu zabójstwo. Czekała go teraz kara śmierci - ale chyba w innej kolejności, niż współtowarzyszy Chrystusa w Wielki Piątek. Znamy słowa polskiego serialu filmowego ,,Stawka większa niż życie.” Tak było z Barabaszem, którego miał na myśli Piłat. Jest u nas zwyczaj wypuszczania na święto Pachy jednego więźnia. Może po cichu myślał o jakiejś amnestii dla Pana Jezusa - ale głoś i psychika tłumy zrobiła swoje.
W ten sposób przed nami staje kolejny świadek Męki Pana Jezusa. Jawi nam się od tej chwili człowiek, który chce żyć, choć jest skazańcem i Chrystusowi zawdzięcza swoją wolność. Co on teraz zrobi wobec swojego Wybawiciela?
Tak miało się stać - Chrystus pragnie śmieci , abyśmy my życie mieli
Jakże różnie ludzie motywują wole Chrystusa, tych dwóch pragnień. Barabasza pełen werwy, zdrowy pojawia się żywiołowa chęć życia, iść przed siebie, a Pana Jezusa motywem jest największa miłość aż do śmierci, do końca nas umiłował. Chrystus daje nam szansę życia dalej - nie tylko Barabaszowi i Barabaszom wszech czasów. I oni zaproszeni są nawet mimo plam ludzkiego rozrabiania - do uzyskania Bożego miłosierdzia., wykrojenia z siebie odrobinę miłości i dobra, posypania głowy popiołem prawdy o swoim postępowaniu dotychczasowym.
Z pewnością i u nas nie brakuje zbrodniarzy, złoczyńców, ludzi zdeprawowanych jak Barabasza. Może i nam wydaje się,, że takich trzeba niszczyć, bo wtedy zginie zło, którego od nich doświadczamy. Ale trzeba niszczyć zło, potępiać zło, a nie człowieka! Dzisiaj najprędzej potępia się potępiamy ludzi, a nie zło! Mamy działać nauczeni przez Pana Jezusa i Jego Matkę przeciwko siłom zła, a nie przeciwko ludziom. Barabasz w oczach władz Piłata i ludu zasługiwał na wyrok śmierci - zostaje ułaskawiony i odtąd zaczyna się wielki i długi proces przemiany w sercu Barabasza. On teraz uwierzy Chrystusowi i zacznie Go szukać, jakby w drugim darowanym mu życiu. Trudno nam dzisiaj powiedzieć, czy Barabasz żałował za to, co zrobił? czy dostrzegł zło swego postępowania. Może już czuł się przekreślony, przeznaczony na straty . Człowiek może w rozpaczy, bez żadnej nadziei zostaje wypuszczony na wolność. Darowane mu zostały wszystkie winy, a nieoczekiwanie otwierają się drwi do nowego życia. Dzięki śmierci Chrystusa on odzyskał życie i co teraz zrobi?
Barabasz reszta danego życia daje świadectwo o Chrystusie
Nie dało się nigdy dotąd spotkać wiadomości o Baranaszu po ukrzyżowaniu Nauczyciela.. Barabasz, podobno mężczyzna około trzydziestki, rosły, barczysty, oczy głęboko osadzone, jakby chciał taić swój wyraz. Na policzku szrama od oka po brodę. (materiał zaczerpnięty z książki Par Lagerkvista ,,Barabasz”).
Teraz Barabasz idzie za tłumem ulicami od starego pretorium, ale zawsze w pewnej odległości. Ciągle staja mu przed oczami miejsca upadku i największego cierpienia i uwolnienia przez Niewinnego. Często podchodził do miejsca gdzie leżał krzyż i wiele myślał o Wybawicielu ... On za mnie umarł....! Stał też na górze straceń i wpatrywał się w Tego, który zawisł na środkowym Krzyżu, nie mógł oderwać od Niego swoich oczu. Prawdę powiedziawszy nie zamierzał iść za Nim. Na tej drodze widział, ze wszystko jest plugawe i nieczyste, przeklęte i nieszczęśliwe miejsce.. Jakaś siła ducha zmuszała go, aby tu często wracał. Od pierwszej chwili, gdy ujrzał Go na dziedzińcu Piłata, wyczul, ze jest w Nim cos niezwykłego, ciało miał wychudzone, ręce tak szczupłe, że widać nigdy nie służyły Mu do ciężkiej pracy... wszystko to nie podobało się Barabaszowi. Nie umiał jednak powiedzieć, co to było. Ujrzał Chrystusa jakby w kręgu oślepiającej jasności, może dlatego, ze sam wyszedł z ciemnicy życia więziennego. Przekonany, ze w Nim tkwi coś zadziwiającego, bo nie jest podobny do innych ludzi, więzień ? - przecież jasne, że Ten Człowiek jest niewinny.
No tak, ale Jego wyprowadzono na ukrzyżowanie, a Barabaszowi darowano wolność, zdjęto kajdany .Co on miał poradzić? - ich rzecz! Gdy stał zapatrzony na Golgocie jeden ze strażników uderzył go pięścią i wrzasnął: czemu tu jeszcze sterczysz z wybałuszonymi ślepiami? zmykaj, jesteś przecież wolny. Ocknął się, nieco w ukrycie, ale nadal podążał za Nim , od tyłu patrząc całymi godzinami na Jego konanie, choć nie miał z tym nic wspólnego. Ci, którzy trwali u stóp Krzyża na górze - musieli tu przyjść, nie przyszli z własnej woli. Ten, który teraz patrzył nie miał matki, nie znal także i ojca, podobno nigdy o nim nie słyszał. Nie przyznawał się do niego żaden krewny. Gdyby on został ukrzyżowany nie byłoby tyle płaczu i żałości. Trwał jakby zdrętwiały wewnętrznie. Nie modlił się, może nie umiał, parzcież był złoczyńcą, należy grzechy odpokutować. A przecież nie znał Zmarłego bliżej, ale pozostawał w duchu z Nim razem. Dumał o swoim Ukrzyżowanym i o tym co się stało na wzgórzu straceń. W ciemnościach nie dawało mu spokoju sumienie jakby przywołując go do wyznania wiary, naprawy swojego życia. Przypominał sobie , tam na Golgocie zrobiło się ciemno, nawet żołnierze się tym przejęli...Przez wiele dni i miesięcy wałęsał się po tych okolicach, wśród wrogów i przyjaciół. Niektórzy go się nawet bali - jakby dostrzegli w nim upiora i czekali na jego ukrzyżowanie.
Barabasz słuchał każdej opowieści o Ukrzyżowanym z niezwykłą uwagą, tak napiętą, ze mówiący to dostrzegali, pytali, co go tak gnębi, a on na to nic nie odpowiadał. A dalsze jego losy? Często nachodził uczniów Chrystusa, szukał odpowiedzi na wiele nurtujących go pytań. Dawni zaś wrogowie nie chcieli dostrzegać widoku jego twarzy. Wołali idź sta przeklęty. Zawijając się w swoje skromne skórzane odzienie szedł w życie przed siebie, myśląc będę o Nim świadczył, ale co to znaczy o Nim świadczyć? Jak to można czynić? Wierzyć? Ale jak wierzyć w Człowieka, który w jego oczach zawisł na Krzyżu? Którego Ciało widział już martwe. Mistrz uwielbiany, a dla niego nieznany, a przecież nie czuł się odpowiedzialny za wybór, którego dokonano. Myśl o Nim szła za nim, choć opuścił Jerozolimę.. Udał się by pracować w ciężkiej pracy jako niewolnik skuty łańcuchem z przyjaciółmi. Myślał, ze już uwolni się od szukającego go Chrystusa, ale i tu spotkał głęboko wierzących chrześcijan. O Chrystusie męstwie wiary i o tym co sam widział na własne oczy i co czuło jego serce wiele rozmawiali. Często nadarzyła się okazja, by wyznać swa wiarę, ale ciągle brakowało mu odwagi na ostatnie słowo . Żelazne łańcuchy, ciężka praca w kopalni, wyznawana wiara prze innych na przykład wiernego przyjaciela Sahaka wyznawał, ze to Zbawiciel świata bez wątpliwości uratował mu życie. Nie mógł sam poją, ze jeszcze tak mało wie o Chrystusie, ze nie potrafi się jeszcze modlić, by podziękować za ocalenie. Od przyjaciela dostaje nawet żelazna tabliczkę po grecku pisana, ale nie wiedział sam, co to oznacza. Chrześcijanie mieli na niej wyryte wyznanie wiary, przyciskali do serca, szczęśliwi powiadali, że są niewolnikami Boga , do Niego należą nawet tu w podziemiach kopalni.
Przyszedł czas rozliczenia z wiary. Namiestnik wzywa do przyznania się jako obywatele rzymscy zażądał pokazania tabliczek na piersiach. Ci bez zdziwienia pokazali napis: ,,Christus Jesus” - Kto to jest? - Współprzyjaciel Barabasza odpowiada - mój Bóg. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek słyszał to imię. Ale tyle jest bogów, ze nie sposób się w nich rozeznać. Czyż to bóg z twoich rodzinnych stron. Nie - odpowiedział, to Bóg wszystkich ludzi. Wszystkich ludzi? - co ty powiesz? A ja nic dotąd o Nim nie słyszałem, czy tak kryje swoją sławę? Tak, Bóg wszystkich ludzi musi mieć niezwykła moc. Na czym ona się opiera - na miłości... Nie mieszam się do tego, możesz sobie wierzyć, ale powiedz mi dlaczego nosisz Jego Imię na tabliczce niewolnika. Przecież jesteś własnością państwa i ten emblemat ma świadczyć, ze jesteś niewolnikiem państwa. W końcu należysz do państwa? Należę do Pana, do mojego Boga - odpowiedział przykuty do Barabasza więzień Sahak. Namiestnik podniósł głowę, przyjrzał się uważnie , wpatrzył się w jego twarz spalona żarem hutniczych pieców poczem stanął przed Barabaszem, odwrócił jego tabliczkę i zapytał : no, a ty, wierzysz w Boga miłości. Barabasz milczał - nic nie odpowiadasz? Barabasz zaprzeczył ruchem głowy. Nie wierzysz? No to po co nosisz na tabliczce Jego Imię. Barabasz nadal milczał. Czy nie jest On twoim bogiem? Czy ten napis tego nie oznacza? Ja nie ma żadnego Boga, odpowiedział bardzo cicho, ale Rzymianie to usłyszeli. Przyjaciel Sahal zwrócił na niego oczy tak rozpaczliwe i smutne, tak boleśnie zdumione słysząc słowa nie do wiary, Barabasz choć unikał wzroku, poczuł się nim przeżyty na wskroś, do dna swojego serca. Zdziwiony Rzymianin znów pyta: dlaczego nosisz owo ,,Jesus Christus” wypisane na tabliczce. Bo bardzo bym chciał wierzyć - odpowiedział nie podnosząc oczu. Rzymianin pyta znów pierwszego:,, Czy ty rozumiesz, co oznaczają twoje słowa? Pokazałeś że należy do nieznanego Boga, a nie do Cesarza...jeśli się wyrzekniesz swojej wiary, nie spotka cię nic złego. Co więc uczynisz? Nie mogę zaprzeć się mojego Boga, Ja wymierzę ci za to karę, czy chcesz umrzeć za swoja wiarę? Nie ja o tym decyduję - rzekł Sahak, to Imię dla mnie jest bardzo drogie. Jeśli jednak nie wyrzekniesz się swojego Boga - stracisz życie. Nie mogę jednak stracić mojego Pana i mojego Boga. Jesteś stracony, jak twój Bóg. Podszedł namiestnik do Barabasza, odwrócił jego tabliczkę, końcem sztyletu przekreślił :,,Jesus Christus”. Strażnik zabrał Sahaka, a Barabasza pozostawiono. Barabasz zrobił, co mu przykazano. Został sam, krył się po dziurach jak tchórz. Spoglądając się na wykonanie wyroku ugiął swoje kolana, nie modlił się jednak. Nie zdążył się nauczyć modlitwy, Ukrył w dłoniach swoją pooraną twarz i może zapłakał trwając wciąż na klęczkach. Poszedł do pracy, gdzie mu wyznaczono. Nocami krył się w kątach piwnic dla niewolników i czuł ten przekreślony napis ,,Jesus Christus” jako ognisty płomień w zadyszanej piersi. Przypomniał mu się we śnie znak ryby z rozmowy z Piotrem, przypomniał sobie pytanie, czy się modli - Barabasz znieruchomiał zupełnie, po omacku zaczął szukać łańcucha na ziemi, nie znalazł i niewolnika związanego z nim przez tyle lat i z Chrystusem.
Chrześcijanie zwyciężyli
Wielu poprowadzili na stracenie, Odchodzili pełni wiary i miłości. Barabasz jeszcze żył. Gdy poczuł, że nadchodzi śmierć, której się tak straszliwie lękał, powiedział w ciemności, jakby do niej mówił: ,,Tobie oddaję ducha mojego. I skonał. Tak długo trzeba nam się modlić, by Barabasze XXI wieku wreszcie odnaleźli Chrystusa i przyznali się do Niego. Amen
Kazanie pasyjne na Wielki Piątek
Krzyż największy skarb człowieka - wciąż nie rozumiany
Czasy pogaństwa, a Krzyż
Jeden temat dzisiaj każdemu z nas staje przed oczami - znak Krzyża. Kto te straszną karę wymyślił? Od dziecka wiemy, że był to znak hańby i poniżenia, znak najcięższych tortur jakie wymyślił człowiek przeciw drugiemu człowiekowi. Obecnie aby kogoś uhonorować staje się godłem, najwyższym odznaczeniem . Jednak widmo cierpienia nigdy ni będzie zmyte z Krzyża. Bo Krzyża godności nie otrzymuje się za darmo, najczęściej za bój, przelana krew, cierpienia i różne poświęcenia dla innych, dla Ojczyzny. Przypomnijmy sobie wygląd rzymskich cmentarzy, Koloseum, bardzo stare budowle i kościoły. Minęło już tysiąc laty, gdy na polskiej ziemi postawiono pierwszy Krzyż. Przez tyle już wieków doznaje on w naszej Ojczyźnie szczególnej czci i chwały. Od Krzyża na wzgórzu Lecha w Gnieźnie poprzez Krzyż na kolumnie Zygmunta w Warszawie, na Giewoncie w tatrach - Polska znaczona jest wieloma krzyżami. Można je spotkać nie tylko na więzach kościelnych, kaplic i w domach, na placach i wzgórzach, przy skrzyżowaniu dróg - wszędzie tam, gdzie żyje człowiek.
Łatwo się o tym przekonać Jadąc pociągiem, autobusem po polskich drogach To wielki znak, skarb narodu, który kryje w sobie zwycięstwo, moc wytrwania, chęć walki o prawdę. Krzyż przekazywali sobie Polacy z największa czcią trzymając go mocno w rękach w chwilach trudności i przełomów w narodzie. Krzyże wrzucano do szamba i do śmietników, łamano na kolanach niedowiarków i wrogów, a on obmyty z błota i nienawiści odzyskiwał jak perła swoje dawne piękno.
Ojciec święty Jan Paweł II na swoim herbie i w całym nauczaniu obiera sobie Krzyż i Matkę Najświętsza w znaku litery ,,M,, za drogę swego posługiwania pasterskiego.. Otwierając25 marca 1983 roku Rok Odkupienia wskazał całemu światu Krzyż - znak niezachwianej nadziei w pokonywaniu wszelkiego zła, a z drugiej strony sposobu dokonania pojednania ludzkich serc, narodów, a wreszcie grzechu i śmierci
Marek Skwarnicki pisze w swoim utworze na przeżycie Mszy św. słowa: ,,Na skrzyżowaniu świata dróg, na ludzkich dróg rozstaju postawił Krzyż Swój dobry Bóg dla tych co się błąkają. A kiedy wiedze go we mgle, lub w środku ciemnych nocy. Ramieniem swoim wspiera mnie, udziela mi pomocy. Gdy mnie ogarnie śmierci sen, Bóg w ręce Krzyż mi włoży, bym w zmartwychwstania jasny dzień drzwi raju mógł otworzyć. Na skrzyżowaniu wiata dróg, na ludzkich dog rozstaju. Postawił kryz Swój dobry Bóg, dla tych, co Go kochają” (Ksiega Krzyża s. 62).
Dziś w Wielki Piątek sam Chrystus zabiera głos
Godząc się na największe cierpienie przyjmuje Pan Jezus wole Ojca i wypełnia ja do końca. Człowiekowi można nie wierzyć, ale Bogu? ,, Kto chce iść za Mną , niech się zaprze samego siebie , niech weźmie swój własny Krzyż i niech mnie naśladuje. Sam tuląc Krzyż do serca, pada pod nim wielokrotnie, a zaliczony jako złoczyńca, politycznie szkodliwy dla Żydów i Rzymian kona na nim przez trzy godziny . Wypowiada testamentalne słowa. Jeśli żyjemy bez odniesienia do Krzyża Chrystusowego, co napotykamy? - Krzyż bez Chrystusa pozostając z dala, jak uparty złoczyńca, łotr z boku Pana.
Warto stanąć pod tymi trzema Krzyżami, nie pod jednym, ale pod tymi trzema, by sobie uświadomić, jak bardzo po ludzku, docześnie, po ziemsku patrzymy. Jesteśmy, ani zimni, ani gorący - jeno letni mówiąc, ze taki sam koniec i złego i dobrego. Warto stać w środku - to najwygodniej, być trochę dobrym, trochę złym. A jednak ten zimny łotr potrafił się w ostatnim momencie nawrócić do Boga, prosić o miłosierdzie. Pamiętajmy, prawdziwe dobro, dobry człowiek nawet ten poniżony i uznany w oczach świata za złoczyńcę nie traci swojej wartości. To tylko zło zachowuje się przewrotnie. Wydaje wyrok według pozorów, po szatańsku . Kiedyś wnuczek chciał babci dokuczyć, bo na coś mu nie pozwoliła - na butelce z lekarstwem przykleił nalepkę ,trucizna” - to wystarczyło, aby lekarstwo znalazło się na śmietniku. Jak ludzie sądzą po etykietce nawet wartości wiodące do życia i zdrowia !
Wino i mirra to środki znieczulające, podawane czasem, aby oszczędzić bólu, a był on wielki, tak że wielu umierało w czasie krzyżowania. Tu zło podawane Panu Jezusowi chce przedłużyć cierpienie, nie tylko moment przebicia rak i nóg, podniesienia ciała do góry - ale jeszcze na godziny konania.
Ks. Franciszek Blachnicki do swoich parafian w Tychach powiedział: ,,Widzę, ze to jest przepaść, ogrom. Coś, w czym można zgłębić całe życie, coś co zwycięża cały świat i wszystkie problemy jego rozwiązuje. Męka Chrystusa musi się dokonywać w duszy każdego człowieka. Chrystus przyjmuje na siebie mękę, jaką zadają Mu grzechy poszczególnych ludzi. Gładzi je i dokonuje odkupienia. Chrystus nie boi się nawet profanacji. Ojciec w niebie zaryzykował, też nie boi się profanacji - Nie lękał się posłać Swojego Syna na ziemię, ażeby cierpiał i zawisł na Krzyżu. A ludzi, którzy Krzyż profanują nie trzeba nienawidzić, bo oni nie wiedzą, co czynią. To biedni, oszukani przez szatana ludzie.
Za chwile dzisiaj spadnie z Krzyża zasłona. Usłyszymy wezwanie - pójdźmy z pokłonem w odpowiedzi na zapewnienie :,, gdy będę podwyższony od ziemi, wszystkich pociągnę doi siebie”. Ks. Jerzy Piedtraszko powiada, ze śmierć krzyżowa wymyślili Fenicjanie dla ludzi najbardziej pogardzanych, nie mających żadnych praw, dla niewolników. Może, gdyby Chrystus umarł od kamieni - umarł by tylko jeden z Żydów. Gdyby położył głowę pod miecz, umarłby tylko jako Rzymianin. Ale umierając jako niewolnik na Krzyżu, stał się bratem alej ludzkości, bo śmierć niewolników była śmiercią ludzi wszystkich narodowości. Niewolnik mógł być analfabetą, ale i człowiekiem wykształconym z dowolnego kraju i narodu pod słońcem.
I nasza Ojczyzna ocieka krwią, jej synowie odzierani SA z czci i honoru, z wiary i wolności, poniewierani. Chrystusa na Krzyżu zabijają Jego rodacy, w Jego kraju. dzisiaj tak ze z rąk rodakowi są zabijani nasi bracia.
Rada Prymasa Tysiąclecia
Chrystus wydany przez Ojca na nasza wolę - stał się niewolnikiem naszej woli, wszystkich ludzi, braci i sióstr, wygnańców, synów Ewy. My idziemy za Tobą obciążeni. Ty idziesz przed nami - obciążony. Ty pracujesz za nas, cierpisz, byśmy byli woli od cierpienia. Ty się meczysz nieustannie. Pragniesz, aby nas ominęło zło, cierpienie, męka. Wszystko czynisz, aby nas wyzwolić od wszelkiej udręki. Uczysz, jak trzeba siebie poświecić dla innych, poddając siebie samego pod ich ciężary. Jesteś wozem wspomagania i zastępowania ludzi w noszeniu ich ciężarów. Spojrzę na Ciebie Jezu. Porównam moja drogę z twoja drogą” (Księga Krzyża s. 192)
Maria Konopnicka na dzień Wielkiego Piątku napisała :,, Tak mi się czasem wydaje, ze nie sam kędyś daleko za morzem. Aleś tu u nas miął drogi cierniowe. I żeś tu skonał i zszedł do otchłani. gdzie wszystko chwili wybawienia czeka. I zdaje mi się, ze tu lepszy w grobie, który jest ciężkim zawalon kamieniem. I straż pilna czyni się przy Tobie. Ale ja czekam z tęsknota i drżeniem, bo wiem, bo czuję, ze tu tez o Panie w dniu trzecim - będzie Twoje zmartwychwstanie”. (Księga Krzyża s. 292)
Zanim wyjdę z tego kościoła - spoglądnę jeszcze raz na ten Skarb naszej wiary - na Krzyż : zawołam Jezu na Krzyżu - ratuj nas.... a On w ciszy mi odpowie ,,uczyń wszystko, coś przyrzekł”. Amen.
20