WOLA BOŻA - WYRAZEM MIŁOSIERDZIA
W Modlitwie Pańskiej są słowa: „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”. Jako uczniowie Chrystusa, wypowiadamy je co najmniej dwa razy dziennie.
A ile razy wypowiadamy je w ciągu tygodnia, roku, całego swojego życia? Co one dla nas znaczą? Jak wpływają na nasze życie, na moją postawę dziecka Bożego?
Jakże często jest to, mechaniczne wypowiadanie pacierza, z którego nic nie wynika i które nie umacnia naszego życia chrześcijańskiego. Mówisz rozgoryczony: „Przecież się modliłem, a Pan Bóg mnie nie wysłuchał”! A może trzeba inaczej sformułować pretensje? Może to, o co się modlisz, nie jest zgodne z wolą Bożą?
Moi Drodzy, popatrzmy na Chrystusa. Popatrzmy na Jego postawę wobec pełnienia woli Ojca. Przenieśmy się razem z Nim i Jego uczniami do ogrodu Getsemani, za potok Cedron. Kiedy patrzymy na Chrystusa ukazanego w Ewangelii, to trzeba stwierdzić, że całe Jego życie było pełnieniem woli Boga Ojca. Sam powiedział: „Moim pokarmem jest pełnić wolę Ojca mojego, który jest w niebie”. Każde Jego słowo, gest, czyn były wykonywane w ścisłym zjednoczeniu z wolą Ojca. To z woli Boga nadeszła dla Jezusa „godzina przejścia z tego świata do Ojca”. Musi jeszcze tylko dać się zamęczyć, ukrzyżować, aby ze śmierci zrodziło się życie. Jezus wychodzi z Wieczernika i udaje się z uczniami na Górę Oliwną, aby zatopić się w modlitwie, aby w tej szczególnej chwili zjednoczyć się z Bogiem Ojcem. Wchodzi w czas męki. Rozpoczynają się godziny walki Jezusa z samym sobą. Ewangeliści ukazują Go przygniecionego cierpieniem wobec nadchodzących wydarzeń. Jezus był człowiekiem pełni człowiekiem, toteż jak każdy z nas odczuwał
i przeżywał radość, smutek, strach. Krwawy pot był wyrazem Jego wewnętrznej walki. Jezus odczuwał samotność, opuszczenie. Dlatego prosił Ojca: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich”.
Oto Ten, który uciszył wzburzone jezioro, który dokonywał cudów: wskrzeszał umarłych, wypędzał złe duchy, rozmnażał chleb, uzdrawiał chorych, pocieszał strapionych, krzepił utrudzonych i obciążonych, wlewał w serca słuchaczy nadzieję, piętnował grzech i obłudę; oto Ten, którego pożerała gorliwość o dom Ojca, leży przygnieciony własnym losem. Czy On - jako wszechmocny Syn Boży - nie mógł inaczej? Nie mógł jednym „Niech się stanie!” zmienić wyroków Bożych?
Mógł. Ale wolą Ojca było, aby Syn został umęczony, aby umarł
i zmartwychwstał i w taki właśnie sposób zadośćuczynił Bogu za grzechy ludzkości.
Przyszedł więc tu, do Ogrodu Oliwnego. Często tu przychodził ze swoimi uczniami, przyjaciółmi. Tutaj na modlitwie jednoczył się z Ojcem. Tutaj odnajdywał moc, potrzebną do wypełnienia woli Bożej do końca.
Tak jest i tym razem. Ale jest to inna noc: noc sądu nad światem. Noc zmagania się z tym, co ludzkie. „Począł drżeć i odczuwać trwogę”. Mimo całej grozy męki, jaka jawi się przed Nim, nie ucieka, ale jeszcze usilniej się modli. Godzi się na taki wymiar ofiary. „Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”. Decyzja podjęcia męki i śmierci była wyrazem poddania się woli Ojca. Jezus jest zdecydowany, jest wewnętrznie silny; dlatego idzie do Apostołów, lecz zastaje ich śpiących.
Jezus wie, jak bardzo potrzebna jest modlitwa, aby dokładnie wypełnić wolę Ojca, który jest w niebie. Kierując więc pod adresem wszystkich uczniów, zwłaszcza Piotra, Jakuba i Jana, słowa napomnienia: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe”.
Uczniowie zasnęli. Chyba nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. Myśleli po ludzku. „Gdy wrócił zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmożone i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć”.
Jezus - Nauczyciel i Mistrz staje z sercem przepełnionym miłością do swoich uczniów. Nie wyrzuca im braku solidarności, współczucia. Owszem jest jakaś nuta pretensji w napomnieniu „Piotrze, nie mogłeś czuwać jednej godziny ze Mną”? Jest to napomnienie pełne miłości. Jezus uczy nie tylko słowami, ale i swoją postawą, że zawsze trzeba czuwać i modlić się. Inaczej nie można wypełnić woli Bożej.
W Ogrodzie Oliwnym, w ostatnią noc wolności Chrystus dał swoim uczniom ostatnią lekcję. Lekcję bardzo ważną: w czasie kilkugodzinnej walki z samym sobą przyjął wolę Ojca. Tym samym okazał miłość miłosierną względem całej ludzkości.
Siostro i Bracie, taki jest Chrystus. Mistrz, Pan, Nauczyciel staje pośród nas, aby nauczyć nas pokornego pełnienia woli Bożej. Na mocy łaski wiary przyprowadził nas do Ogrodu Getsemani naszej świątyni. Jesteśmy tutaj obecni Jego uczniowie, jesteśmy w różnej odległości od Niego. Patrzymy na Niego, obecnego z nami
w Eucharystii, w Najświętszym Sakramencie. I do nas zdaje się On mówić: „Zostańcie tu i czuwajcie ze Mną”. Czuwać to wpatrywać się w oblicze Chrystusa. Czuwać to mieć serce wypełnione miłością, tak jak On. Czuwać to być człowiekiem sumienia nazywać po imieniu dobro i zło. Czuwać to uczyć się od Chrystusa pełnić wolę Bożą w codziennym życiu. Czuwać to trwać na modlitwie.
Jezus przychodzi i sprawdza jak wygląda twoje czuwanie. Sprawdza
w konkretnych sytuacjach życiowych. I wtedy nie wiesz, co odpowiedzieć, bo jesteś duchowo uśpiony. Zostaje pustka. Wtedy uciekasz, by szukać schronienia przed kłopotami wynikającymi z faktu przyjaźni z Chrystusem. Jednak On nie ucieka, chociaż się lęka i prosi: „Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich”. Ale zaraz dodaje: „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie”.
A ja - człowiek, Boże stworzenie, często próbuję to zmienić! Buntuję się, kiedy dotknie mnie ciężka choroba lub jakaś tragedia. Wtedy tracę moje zaufanie do Boga. Próbuję żyć na własną rękę. Modlitwa nie jest mi już potrzebna, bo, „po co się modlić, skoro Bóg nie wysłuchuje”?. Na Mszy świętej jestem raz, dwa razy do roku, i to od niechcenia: Bo taka tradycja, bo resztki sumienia dochodzą do głosu, bo rodzice mnie wysłali. Ale człowiek jest istotą z natury religijną, dlatego szukam sobie boga, który będzie na miarę moich wyobrażeń. Szukam tego boga w towarzystwie, w nałogach, na ekranie, we władzy, w karierze. I co ciekawe, ja tego boga słucham. Stać mnie nawet na poświęcenie, aby ten mój bóg był zadowolony. I w taki oto sposób, pełniąc swoją wolę, zmierzam do samozniszczenia.
Dobrze, że jest Wielki Post. Dobrze, że są Gorzkie Żale. Ten czas łaski
i zbawienia pozwoli mi wyhamować bieg mojego życia, zatrzymać się na chwilę
i pomyśleć: „Po co żyję?”. „Dla kogo żyję?”.
Popatrz siostro, bracie jeszcze raz na Chrystusa, który stał się Człowiekiem, aby nas zbawić, doprowadzić do szczęścia wiecznego. Uczynił to z miłości. To była Jego dobrowolna decyzja. Dlatego potrzebna była trwoga, krwawy pot i modlitwa.
Moi Drodzy, trzeba wielkiej dojrzałości wiary i zaufania Bogu, aby w obliczu tragedii, nieszczęścia zachować pogodę ducha i zgodzić się na wolę Bożą. Wolą Bożą jest nasze dobro, zbawienie, szczęście wieczne. Człowiek nie osiągnie tego dobra, pełni szczęścia o własnych siłach. Nie osiągnie inaczej, jak tylko przez odkrycie
i pełnienie woli Bożej.
W dzisiejszym rozważaniu pasyjnym Jezus z Ogrodu Getsemani uczy nas odnajdywania woli Bożej i pełnienia jej w życiu. Nie sposób dokonać tego bez szczerej modlitwy, bez stanięcia w prawdzie przed Bogiem. Może będziesz musiał wiele zmienić w swoim życiu ale Bóg chce, abyś był szczęśliwy już tu, na ziemi. Bóg tego nie może uczynić bez ciebie, bez twojego „Chcę”. Nie może tego uczynić bez twojego szczerego wyznania: „Nie moja, ale twoja wola niech się stanie”. Amen.
1