KAZANIA PASYJNE - Wierność Chrystusa, HOMILETYKA


Kazanie 1

WIERNIE SŁUŻYĆ OJCU I WYPEŁNIAĆ JEGO WOLĘ

WPROWADZENIE

Trzy dni temu w Środę Popielcową obrzędem posypania naszych głów popiołem rozpoczęliśmy liturgiczny okres Wiel­kiego Postu, aby w ciągu czterdziestu dni rozważać mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa, uczestniczyć w nabożeństwach pasyjnych - Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żalach. Będziemy też w duchu pokuty odprawiać rekolekcje, a przez nie przygotowywać się do największych świąt w roku liturgicznym.

W tym roku naszym przewodnikiem w rozważaniu męki i śmierci Chrystusa, będzie św. Jan Ewangelista. On szczegól­nie dużo miejsca poświęca tematowi arcykapłańskiej modlitwy Chrystusa. Św. Jan przedstawia Zbawiciela jako najwyższego kapłana, który sam siebie składa w zbawczej ofierze. Modli się w obliczu męki, która niechybnie się zbliża. Jezus to Najwyż­szy i Wieczny Kapłan, który ofiaruje swe życie za ludzi. Bę­dziemy rozważać o kapłaństwie Chrystusa, kapłaństwie sakra­mentalnym i kapłaństwie powszechnym.

„Wierność Chrystusa - wierność kapłana w oparciu o tek­sty z Ewangelii wg św. Jana", jest tematem wiodącym sześciu kazań. Z inicjatywy Ojca Św. Benedykta XVI obecny rok jest poświęcony tajemnicy kapłaństwa. Rozważymy zatem, jakim powinien być dzisiaj sługa Chrystusa, jak powinno wyglądać kapłaństwo wiernych. Rozmyślając o ostatnich wydarzeniach z życia Jezusa, Jego męce i śmierci, będziemy uczyć się wypeł­niania woli Bożej. Poznamy niepojętą miłość, jaka łączy Chry­stusa z Jego Ojcem i z każdym człowiekiem. Wnikniemy w tro­skę Zbawiciela o chwałę Ojca niebieskiego. Chrystus będzie nas prowadził do Ojca trudną drogą cierpienia i uczył modli­twy. Na koniec rozważymy, że Chrystus przyszedł na świat, aby odkupić człowieka z niewoli grzechu.

Dziś w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu przyłączmy się do Pana Jezusa i Jego uczniów, aby uczyć się wiernej służby Bogu.

1. WIERNOŚĆ CHRYSTUSA W WYPEŁNIANIU WOLI OJCA

W 12 rozdziale Ewangelii wg św. Jana Zbawiciel mówi do apostołów: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12,24). Słowa te wskazują na sens życia każdego człowieka. Jest on powołany do nieustannej służby Bogu i bliźnim. Oznacza to konieczność ciągłego poświęcania się dla sprawy Bożej i bliźnich. Ziarno musi obumrzeć, aby mogło wydać dobre owoce. Jeżeli człowiek chce osiągnąć życie wieczne, to musi dążyć do obumierania zła, grzechu i tego, co przemijające. Jezus Chrystus jest najlepszym wzorem poświęcenia swego życia dla dobra ludzi, dla ich zbawienia.

a) Wierna służba Ojcu

Oto nadchodzi szczególna godzina w życiu Chrystusa, jest świadomy, że idzie na śmierć. Jako Bóg - człowiek, zna chwilę swego przejścia z tego świata do Ojca. Jezus mówi: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy" (J 12,23). Po ludzku biorąc, lęka się cierpienia i śmierci, o czym wiemy z opisu Jego modlitwy w Ogrójcu. Ostatnie dni i godziny życia dla każdego człowieka są zawsze tajemnicą która budzi niepo­kój. Jezus, choć w ludzkiej naturze podobnie jak my lęka się, to bezgranicznie ufa swojemu Ojcu. Modli się: „Dusza moja do­znała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę" (J 12,27). W Jego życiu spotykają się lęk przed śmiercią i naj­doskonalsze posłuszeństwo Bogu Ojcu. Przyjmuje krzyż, aby wynagrodzić Ojcu za wszystkie grzechy ludzi. Chrystus zosta­nie wywyższony na krzyżu, aby pokonać to, co przyziemne, grzech i ludzką słabość.

Chrystus uczy nas, że przez wierną służbę Bogu i ludziom możemy osiągnąć zbawienie. Świat zawsze wspomina tych, którzy z poświęceniem służyli innym. Ktoś powiedział, że w obecnych czasach zaimki: „mój", „moje", to zaimki agre­sywne, a ideał służby już dawno zanikł na rzecz korzyści wła­snej. Jezus wyprowadza nas dzisiaj z tego błędu, pouczając o ziarnie, które musi obumrzeć, aby wydać plon. Uczy, iż życie bez ofiary niewiele jest warte. Ziarno rzucone w ziemię pozor­nie umiera, w rzeczywistości zaś jest początkiem nowego życia. Chrystus idzie oddać życie za grzesznych ludzi, z miłości do nich staje się obumierającym ziarnem. Poprzez Jego śmierć ro­zegra się nad światem sąd. Panem tego świata chciałby być sza­tan, zły duch, który nie chce służyć Bogu. Najposłuszniejszy Chrystus przychodzi odebrać szatanowi uzurpatorskie panowa­nie nad światem. „Władca tego świata zostanie precz wyrzuco­ny" (J 12,31).

b) Chrystus wzorem posłuszeństwa

We wieczerniku Chrystus zapowiada swoją chwałę, mó­wiąc, że pociągnie wielu do siebie, a uczyni to poprzez swoją mękę i śmierć. Dziwią się temu Żydzi, a zwłaszcza ci, którzy skłonni byli w Mesjaszu widzieć jedynie potężnego imperatora. Spodziewali się, że państwu izraelskiemu przywróci wolność i chwałę. Czyż nie będzie tak jak zapowiadał prorok Daniel: „Jego władza, władzą wieczną, niezmienną, Jego królestwo -niezniszczalne"? (Dn 7,14). A oto Jezus podaje się za Syna Człowieczego, ale Żydom mówi o innym wywyższeniu, nie przez siłę fizyczną, lecz poprzez swoją mękę, uniżenie i śmierć na krzyżu. Kim On właściwie jest, że jego królestwo ma się skończyć zanim się zaczęło?

Chrystus jest Mesjaszem, który będzie cierpiał i poniesie śmierć z miłości do ludzi, dla ich zbawienia. Jest najdoskonal­szym wzorem posłuszeństwa i wierności Bogu Ojcu. On w ca­łym swoim życiu wypełnia wolę Ojca, który pragnie zbawić każdego grzesznego człowieka. Buduje królestwo oparte na mi­łości, nie popiera nienawiści i przemocy.

Autor wiersza J. Kipling tak pisze o wierności Chrystusa:

„Stopniała szeroko słynąca nasza flota,

na wydmach i przylądkach dogasają pożary.

Oto cały nasz przepych dnia wczorajszego,

przeminą jak chwała Niniwy i Tyru. Pozostały

po nich tylko nazwy, a wiernie służący Ojcu

Chrystus wciąż żyje pełen chwały."

Posłuszeństwo i wierność sprawdza się w chwilach bólu, opuszczenia, zdrady i cierpienia. Jezus Chrystus, poprzez du­chową walkę w Ogrójcu, drogę krzyżową i trwogę konania okazał posłuszeństwo swemu Ojcu i wytrwał w wierności do końca. Najposłuszniejszy Jezus przeprosił Ojca za wszystkie nieposłuszeństwa grzesznych ludzi, za grzechy każdego z nas.

2. WIERNOŚĆ KAPŁANA, PRZYKŁAD ŚWIĘTYCH PASTERZY

Chrystus uczy nas wierności Bogu Ojcu poprzez wytrwałe wypełnianie Jego woli. Czy jest to możliwe w życiu zwykłego człowieka? Odpowiedzią na to pytanie niech będą kapłani, któ­rzy wyprzedzili nas w pielgrzymce po wieczną nagrodę.

a) Św. Józef Sebastian Pelczar - wzór wypełnienia woli Bożej

Święty biskup Józef Sebastian Pelczar przez całe życie wiernie i do końca służył Bogu. Wypełniał to, do czego wzywał go Chrystus. Jeszcze jako młodzieniec bardzo ukochał naukę historii. Z nią też zapragnął związać swoje przyszłe życie. W tej dziedzinie czynił duże postępy, posiadał różne osiągnięcia. Kiedy jednak odkrył w swoim życiu głos Boży, bez większego wahania podjął studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu. Odtąd już na nowej drodze zawsze wiernie służył Bogu. Wszystkie trudne decyzje, różne wydarzenia w swoim życiu, konsultował z Bogiem podczas systematycznej i wytrwa­łej modlitwy. Postanowił też, że nigdy nie będzie marnował czasu. Starał się doskonale wypełniać wolę Bożą poświęcając temu swój czas, trud i zdrowie. Poprzez swoje życie uczy nas dziś, jak mamy wypełniać swoje powołanie. Nie znosił bylejakości, kapłanom polecał zdwojenie gorliwości, a do diecezjan wołał: „Bądźcie tylko wiernymi Bogu, wiernymi Kościołowi, wiernymi wszelkim obowiązkom, a staniecie się wielkimi w Królestwie Niebieskim".

Oto wzór wiernej służby Bogu, pełnienia Jego woli w co­dziennym życiu, poprzez wypełnianie swoich obowiązków. Od świętego biskupa uczmy się dobrze przeżywać każdy dzień, a wtedy będziemy kapłanami w rodzinie, sąsiedztwie, zawodzie i pracy.

b) Św. Jan Maria Vianney - wierny sługa Chrystusa

W roku kapłańskim przyjrzyjmy się jeszcze codziennej posłudze jego patrona, który bezkompromisowo służył Bogu i wypełniał Jego wolę. Św. Jan Maria Vianney posłuszny biskupowi, jako młody kapłan przybył do Ars, małej francuskiej parafii, po rewolucji francuskiej upadłej pod względem religij­nym i moralnym. Czekała go tutaj ciężka i żmudna praca, do której z zapałem przystąpił. Wierny Bogu, czynem i słowem, wypełniał swoje powołanie, na przekór dręczącemu go złemu duchowi.

Jego kazania sprawiły, że dziewczęta przestały chodzić na pełne rozpusty wiejskie zabawy. Ponieważ wywierał wielkie wpływy na ludzi, dlatego jego przeciwnicy zaczęli rozsiewać plotki, jakoby prowadził rozpustne życie. Im bardziej atakowa­no go, tym wierniej służył Bogu i z serca przebaczał swoim wrogom, modląc się o ich nawrócenie. Mówił: „Gdy się miłuje, cierpienie przestaje być cierpieniem. [...] Wszystkie nasze żądze stąd pochodzą, że nie miłujemy krzyża" .

Proboszcz z Ars bardzo troszczył się o zbawienie swoich parafian. Wiedział jak wielkim darem dla całej ludzkości jest sakrament kapłaństwa. W jednym ze swoich kazań pouczał: „Kapłan jest człowiekiem, który otrzymał od Boga, wszystkie Jego władze. Bez kapłana nie mielibyśmy Boga wśród nas". Pytał: „Kto włożył Go do tabernakulum? Kapłan. Kto przyjął nasze dusze do społeczności Kościoła? Kapłan. Kto przygotuje te dusze, aby mogły stanąć przed Bogiem wykąpane we Krwi Jezusa Chrystusa? Kapłan. On nie żyje dla siebie, żyje dla nas". W ten sposób wiernie służy Bogu i wypełnia Jego wolę. Dlatego sprawą wielkiej wagi jest, aby wierni codziennie mo­dlili się za kapłanów, o ich wytrwanie w powołaniu i świętości życia.

3. WIERNE WYPEŁNIANIE WOLI OJCA W ŻYCIU KAŻDEGO CZŁOWIEKA

Każdy z nas jest powołany do wiernej służby Bogu i po­stępowania zgodnie z Jego wolą. Świeccy, według Katechizmu Kościoła Katolickiego, uczestniczą na mocy darów, jakie otrzymali, w kapłańskiej misji i posłannictwie Chrystusa. Stają się świadkami i żywym narzędziem posłannictwa Kościoła (KKK 913). Czy tak rozumiemy wierność w codziennym na­szym życiu?

a) Wierność dzisiaj

Kiedyś królowa Elżbieta przyznała order walijskiemu li­stonoszowi, który przez czterdzieści lal służby nie opuścił ani jednego dnia pracy. To była wierność! W czasie wojny w Korei pewien człowiek przetrwał osiem dni zakopany w błocie, by nie wydać wrogowi swoich towarzyszy. To była wierność!

Wierność to lojalność wobec tego, komu się przyrzekało, to odpowiedzialność za słowo dane swojemu mężowi i żonie podczas przysięgi małżeńskiej. Wierność prowadzi do podjęcia choćby największego trudu, który łączy się z wykonaniem na­szego zawodu, codziennych obowiązków, chociaż byłyby one związane z krzyżem. Wiernie, do końca trzeba wypełniać wolę Boga, który stawia przed nami różne zadania. Wierność prowa­dzi człowieka do poświęcenia życia dla Boga. Tego uczy nas dzisiaj Chrystus, który posłusznie dźwiga krzyż na Kalwarię.

Uczeń, który zaniedbuje swoje obowiązki, może nie do­stać promocji do kolejnej klasy. Jeśli my, jako uczniowie Chry­stusowej szkoły życia, nie będziemy rozmyślać o sprawach wiary, to staniemy kiedyś przed Bogiem nieprzygotowani, z pu­stymi rękoma. Wierność zatem nie ma nic wspólnego z obojęt­nością niestałością czy tak promowanym dziś relatywizmem moralnym. Człowiek wierny Bogu, realizuje swoje powszechne kapłaństwo w Kościele, kiedy żyje według Ewangelii.

b) Obumierać dla bliźnich

Chrystus poucza nas, że wierność wymaga poświęcenia i ofiary. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12,24). On umarł na krzyżu z miłości do każdego człowieka, aby go zbawić. Przez krew męczenników, przez wierną służbę Bogu w ciągu wieków wzrastał Kościół. „Krew męczenników jest nasieniem Kościoła". Za wielkie sprawy ludzie byli gotowi umrzeć. Pomyślmy tylko, ile utraciłby świat, gdyby zabrakło ludzi ofiarnych. Co stałoby się gdyby lekarz odmówił leczenia chorych, gdyby nauczyciel przestał uczyć dzieci? Co zrobiłyby dzieci pozostawione bez opieki ojca i matki?

Chrystus do końca wypełnia swoje posłannictwo, aż po krzyż i śmierć. Po to przyszedł na świat, aby wybawić ludzkość od grzechu. Nie uległ trwodze, bólowi jaki towarzyszył Mu w drodze na Golgotę, wytrwale znosił wyśmiewanie i poniża­nie, bicie i znęcanie się ze strony tych, których tak bardzo uko­chał. Uczy nas, jak mamy poświęcać się dla innych. Starsze po­kolenie narzeka dziś na młodych, że nie potrafią się poświęcać dla innych. Rodzice narzekają na swoje dzieci, że są nieznośne, agresywne, że mają z nimi problemy, bo nie poświęcają im cza­su. Dlaczego dzisiaj tyle zła, nienawiści i przemocy? Bo ludzie nie potrafią poświęcać się dla innych, nie naśladują Chrystusa cierpiącego na krzyżu.

c) Prowadzić bliźnich do Chrystusa

Wielokrotnie w ciągu historii ludzkiej pytano, co robić, aby człowiek był lepszy? Kiedy dzisiaj rozważamy dwunasty rozdział Janowej Ewangelii zauważamy, że człowieka trzeba do Chrystusa przyprowadzić. Grecy przyszli do Filipa, ucznia Chrystusa, który był ich rodakiem, prosząc, aby pokazał im Je­zusa. Każdemu z nas łatwiej o wierze mówić z tym, kogo zna­my, kto jest nam bliski. Wierni Bogu rodzice prowadzą swoje dzieci do Chrystusa, nauczyciele, zgodnie z prawem moralnym pouczają, jak mają postępować ich wychowankowie. Prowadzić do Chrystusa może żona swojego męża i odwrotnie, kiedy jed­no drugie zachęca, motywuje do pracy nad sobą, do przemiany myślenia i działania. Prowadzić do Chrystusa może dziecko swoich rodziców, gdy np. przypomina im o Mszy św. w nie­dzielę. A my kogo przyprowadzimy do Chrystusa?

ZAKOŃCZENIE

Gdy na zegarze roku liturgicznego wybija godzina Wiel­kiego Postu, wielu wiernych podejmuje trud zmiany piątkowe­go i niedzielnego rytmu dnia. Pragniemy kolejny raz wygospodarować tę odrobinę czasu, aby w modlitewnej zadumie prze­żyć Drogę Krzyżową i Gorzkie Żale w łączności z cierpiącym Chrystusem. Szczególnie podczas niedzielnego nabożeństwa, rozważamy wydarzenia ostatnich godzin życia Zbawiciela, o których śpiewaliśmy przed chwilą. Ostatnie godziny życia Chrystusa, czas męki i bólu z powodu zdrady ucznia, czas trwogi modlitwy w Ogrójcu, śmierć krzyżowa, oto dowód naj­większej wierności w wypełnieniu woli Ojca. Jezus cierpi z mi­łości do ludzi, umiera za grzechy każdego z nas. Na Jego wiel­ką miłość odpowiedzmy gorącą miłością. Wiernie wypełnijmy nasze codzienne obowiązki. Naśladujmy Chrystusa, który jest zawsze posłuszny swojemu Ojcu. Wzorujmy się na świętych kapłanach i wytrwale realizujmy nasze powszechne kapłaństwo w codziennym życiu. Uczmy się tego od świętych kapłanów. Niech ich przykład pobudza nas do budowania tutaj na ziemi Królestwa Bożego.

Módlmy się o wierność wypowiadaną z serca modlitwą: Boże Stwórco świata, Ty posłałeś nam swojego Syna, który ukazał nam jak mamy wiernie żyć i wypełniać Twoją wolę. Spraw prosimy, abyśmy nigdy nie zaprzestali Ciebie miłować, a przez to wiernie wypełnili Twoją naukę, przykazania i zawsze swoim życiem świadczyli o Tobie, realizując codziennie nasze kapłaństwo powszechne.

„Baranku, niech w moim spojrzeniu, jak w Twoim,

będzie miłość, tylko miłość.

Niech w moim sercu jak Twoim,

będzie przebaczenie, tylko przebaczenie.

Niech w moich dłoniach, jak w Twoich,

będzie miłosierdzie, tylko miłosierdzie.

Niech moje życie, jak Twoje,

będzie pełnieniem woli Ojca, tylko Jego woli”.

/S. Miriam/

Kazanie 2

GORĄCO KOCHAĆ BOGA I LUDZI

WPROWADZENIE

Jedną z najważniejszych cnót w życiu każdego człowieka jest miłość. Dlatego wiele się o niej mówi i pisze. Temat miło­ści bardzo często pojawia się w inscenizacjach filmowych, róż­nych książkach, czasopismach. Jest też wiele teoretycznych traktatów o miłości. Łatwo także zauważyć, że we współcze­snym świecie pojęcie miłości zostało bardzo zniekształcone i zakłamane. Miłością nazywa się niekiedy nawet grzechy i różne zboczenia ludzkiej natury. Słowa „Kocham Cię", nie zawsze oznaczają miłość, bo bywa i tak, że są wyrazem ego­izmu i zakłamania. Kto nas może nauczyć prawdziwej miłości?

Gromadząc się w drugą niedzielę Wielkiego Postu przy Chrystusie obecnym w Najświętszym Sakramencie, spróbujemy sobie uświadomić prawdziwe znaczenie miłości. Chrystus dał nam dowód największej miłości. Wejdźmy dzisiaj do Wieczer­nika, aby uczyć się prawdziwej miłości do Boga i do ludzi.

1. NAJWYŻSZY I WIECZNY KAPŁAN - NAJDOSKONALSZY WZÓR MIŁOŚCI

W życiu Jezusa rozpoczął się ostatni etap, który bezpo­średnio poprzedza godzinę Jego przejścia z tego świata do Ojca. Chrystus mając głęboką świadomość tej prawdy, gromadzi wo­kół siebie w Wieczerniku najbliższych uczniów, aby przekazać im najważniejszą zasadę, na której powinni opierać swoje życie i posługiwanie w świecie. Nie czyni On tego wygłaszając jakieś wzniosłe orędzie, które miałoby pobudzić serca uczniów do po­stępowania zgodnie z Jego nauką, ale wstaje od stołu i umywa im nogi. Przez własny przykład przekazuje im to, co powinno stać się treścią ich życia. Daje im świadectwo gorącej miłości, której źródło jest w Bogu, od którego wyszedł i do którego wraca.

Chrystus poucza nas, że tylko ta miłość jest prawdziwa, która nie zna granic. Miłość „do końca", do ostatniego tchnie­nia, które oddał za nas na krzyżu. To ta gorąca, w niczym nie­ograniczona miłość prowadzi Chrystusa na krzyż, gdzie oddaje swoje życie za nasze grzechy, za nasz brak miłości do Boga i ludzi. W ten sposób ukazuje nam prawdziwe oblicze miłości, jakże różne od miłości promowanej w dzisiejszym świecie. Po­przez mękę na krzyżu Jezus zaprzecza dzisiejszemu rozumieniu miłości jako czegoś łatwego i przyjemnego. Prawdziwa, gorąca miłość objawiona przez Chrystusa w Wieczerniku jest zdolna do ponoszenia ofiar i służenia temu, którego się kocha. Stąd też Jezus, aby jeszcze bardziej przekonać Apostołów o swojej mi­łości, staje się ich sługą i umywa im nogi. Schodzi z piedestału Boskiego Majestatu i staje się najniższym ze wszystkich - sługą i niewolnikiem. Jednak to Jego uniżenie prowadzi do najwięk­szego wywyższenia, które swój szczyt osiąga na drzewie krzyża i w chwale zmartwychwstania. Poprzez tę najniższą czynność, jaką było umywanie nóg panom przez ich sługi, Jezus wyraża najgorętszą miłość do człowieka. Ta miłość jest odbiciem Jego miłości do Ojca. Chrystus bowiem całą swoją misję, której zwieńczeniem była męka, śmierć na krzyżu i zmartwychwsta­nie, realizował w ścisłej łączności z Bogiem Ojcem. Dlatego też każdy Jego gest wyrażał to zjednoczenie, tę gorącą miłość i po­słuszeństwo. Tak więc męka i śmierć Pana Jezusa są najwięk­szym dowodem miłości Boga do człowieka. Chrystus poświęcił swoje życie, abyśmy mieli życie wieczne.

Jezus jest dla nas wzorem miłości, która nigdy nie ustaje, gdyż do końca nas umiłował. To znaczy do swojej śmierci. Dla­tego w Gorzkich Żalach śpiewamy: „Toczy Twój Jezus w ogni­stej miłości, Krew w obfitości"16. „Do końca", co znaczy także, że Jezus miłuje nas najdoskonalej, że już bardziej nie mógł nas umiłować. Wykorzystał wszystkie możliwości, jakie były do wykorzystania. Uczynił wszystko, na co było Go stać. Z miłości do nas ofiarował to, co miał najcenniejsze - oddał swoje życie.

Chrystus umierający na krzyżu uczy nas bezgranicznej i ofiarnej miłości do Boga i do każdego człowieka. Pokazuje nam, że w miłości nie można być wyrachowanym, lecz trzeba się poświęcić całkowicie, bez reszty.

2. KAPŁAN ODBICIEM MIŁOŚCI CHRYSTUSA

Często w naszych sercach rodzi się pytanie: Czy możliwa jest w dzisiejszych czasach taka miłość, której przykład daje nam Chrystus? Czy możliwe jest dzisiaj poświęcenie wszyst­kiego z miłości do Boga i do innych ludzi? Odpowiedzią na te pytania niech będą postawy kapłanów, którzy z gorącej miłości do Chrystusa i do ludzi poświęcili swoje życie na służbę Bogu i Jego ludowi. To oni tutaj na ziemi są odbiciem miłości Chry­stusa, przypominają o Jego miłosierdziu. Od nich możemy się uczyć, jak kochać Boga i drugiego człowieka.

Jednym z takich kapłanów, którego życie było realizacją gorącej miłości do Boga i ludzi był błogosławiony ks. Broni­sław Markiewicz. Już od pierwszych dni swojego życia kapłań­skiego z wielką miłością i zaangażowaniem wykonywał wszystkie obowiązki duszpasterskie. Zawsze był blisko swoich parafian, pomagając im w rozwiązywaniu codziennych proble­mów. Nigdy nie szczędził swego czasu na spotkania ze swoimi parafianami. Szczególnym momentem w życiu tego wielkiego kapłana był jednak rok 1892, kiedy to założył pierwsze w Pol­sce Zgromadzenie Salezjańskie dla sierot i bezdomnych. Inspi­racją do podjęcia tego dzieła było wydarzenie, które miało miejsce na plebanii w Miejscu Piastowym. Do drzwi mieszka­nia ks. Bronisława Markiewicza zapukał dwunastoletni chło­piec. Jak się później okazało, młodzieniec przybył z Włoch. Był to Jędrek Hałatek z pochodzenia Polak. Ks. Markiewicz zdziwił się na jego widok i oczekiwał wyjaśnień, jak on się tutaj zna­lazł. Chłopiec bez chwili wahania wszystko opowiedział: „Póki żył ksiądz Bosko, wszystko było w porządku, ale po jego śmierci dużo się zmieniło. Poczułem, że miejsce Polaka jest w Polsce, nawet gdy jest sierotą. Pragnąłem wychowania w polskim zakładzie, przez polskich wychowawców. Usłyszałem w Turynie, że jest ksiądz pierwszym salezjaninem, który udał się do Miejsca Piastowego, aby tutaj założyć swój pierwszy za­kład. Postanowiłem uciec i przyjechać na gapę właśnie tutaj, aby zostać pierwszym wychowankiem tegoż oto ośrodka".

Dla ks. Markiewicza był to wyraźny znak od Boga, aby w pełni oddać się na służbę dla najbiedniejszych dzieci. Po kil­ku latach od rozpoczęcia działalności ośrodka znajdowało się w nim już 50 osób. Ks. Markiewicz kierowany gorącą miłością do swoich wychowanków, poprzez przykład własnego życia uczył ich prawdziwej miłości do Boga i do ludzi. Podobnie jak Chrystus, który umywał w Wieczerniku apostołom nogi, tak ks. Bronisław wykonywał wraz ze swoimi podopiecznymi naj­prostsze czynności, przez co pokazywał im, że prawdziwa mi­łość opiera się na służbie drugiemu człowiekowi.

Wymownym przykładem gorącej miłości do drugiego człowieka, która wypływa z miłości do Boga, jest dla nas także św. Jan Maria Vianney - patron przeżywanego obecnie roku kapłańskiego. Ten święty proboszcz, który był bardzo zatroska­ny o każdy wymiar ludzkiego życia, począwszy od zapewnienia podstawowych potrzeb żywnościowych, aż po edukację, posta­nowił w swojej parafii utworzyć dom, w którym najbiedniejsza młodzież z Ars mogłaby znaleźć dach nad głową, ciepły posi­łek, a także zdobyć podstawowe wykształcenie.

Z własnych oszczędności i z otrzymanych ofiar zakupił dom, który po odpowiednim przystosowaniu spełniał rolę szko­ły z internatem. Wiele osób, widząc bezgraniczne oddanie swe­go proboszcza na rzecz tego dzieła, postanowiło bezinteresow­nie, bez żadnego wynagrodzenia, pomagać mu w prowadzeniu tego domu. Święty ks. Vianney nazwał ten dom „Domem Bożej Opatrzności", gdyż jak sam twierdził, gdyby nie Boża Opatrz­ność dzieło to nie mogłoby zaistnieć i rozwijać się.

Dzięki bezgranicznemu zaufaniu Bogu, nigdy nie zabrakło miejsca dla biednych ani w sercu ks. Vianney'a, ani w założo­nym przez niego domu. Założenie Domu Opatrzności w Ars by­ło niezwykłym dobrodziejstwem dla najbiedniejszych i opusz­czonych. To dobre dzieło ocaliło życie i godność setek dzieci, które mogły się tam nauczyć odpowiedzialności, samodzielno­ści a przede wszystkim bezinteresownej i gorącej miłości do in­nych, szczególnie zaś troski o biednych i potrzebujących pomo­cy.

Przykłady tych dwóch kapłanów świadczą o tym, że także w naszym życiu możliwe jest realizowanie miłości, której naj­lepszy przykład dał nam Chrystus. Całym swoim życiem promieniował miłością, którą najdoskonalej wyraził na krzyżu.

3. MIŁOŚĆ POWOŁANIEM KAŻDEGO CHRZEŚCIJANINA

Zapatrzeni w Chrystusa obecnego w Najświętszym Sa­kramencie i w przykład świętych kapłanów uświadommy sobie, że każdy z nas jest powołany do tego, by żyć gorąca miłością do Boga i do drugiego człowieka. Miłość jest bowiem najważ­niejszym zadaniem w życiu dzieci Bożych, którymi jesteśmy od dnia chrztu świętego. Miłość jest oddechem chrześcijanina. Mimo iż współczesny świat utożsamia ją często z egoistyczną przyjemnością, z seksualnością, czy tylko z przelotnym uczu­ciem, zechciejmy pokazać światu, że jest inaczej. Prawdziwej miłości uczymy się od cierpiącego Chrystusa. Zróbmy wszyst­ko, co w naszej mocy, aby być świadkami Bożej Miłości, którą jest Chrystus. Całym naszym zachowaniem dawajmy świadec­two, że przynależymy do Chrystusa, że gorąco kochamy Boga i naszych bliźnich. Miłość do Boga wyraźmy w sposób szczególny poprzez posłuszeństwo Jego woli i życie według Jego przykazań. Znajdźmy czas na przebywanie w obecności Boga, na gorącą modlitwę. Podobnie, jak chcemy przebywać przez ca­ły czas z ukochaną osobą tak też powinniśmy pragnąć przeby­wać z Bogiem, który nas najbardziej miłuje. Odwzajemnianiem Bożej miłości niech będzie nasze świadome i pełne uczestnic­two we Mszy Św., w czasie której uobecnia się ofiara Chrystu­sa, największy w dziejach ludzkości cud gorącej miłości Boga do człowieka. Z miłości do Boga starajmy się odważne wystę­pować w obronie naszej wiary i moralności chrześcijańskiej. Brońmy krzyża jako znaku największej miłości Boga do ludzi. W dzisiejszych czasach ludzie żyjący nienawiścią szczególnie mocno atakują i znieważają ten znak wiary. Nie możemy mil­czeć, gdy inni bluźnią przeciw Bogu. Nie bójmy się przyznać do Chrystusa, który w zamian za to przyzna się do nas przed Ojcem, kiedy przejdziemy z tego świata do Królestwa Niebie­skiego.

Gorąca miłość wobec Boga będzie nas pobudzać do szcze­rej miłości bliźnich, których codziennie spotykamy na naszej drodze życia. Najlepszy przykład daje nam Chrystus, który w Wieczerniku umywa nogi apostołom i pragnie, byśmy po­dobnie czynili. Nie bójmy się więc dostrzegać w naszym oto­czeniu ludzi ubogich, chorych, cierpiących, zaniedbanych du­chowo, grzeszników. Spieszmy im z pomocą. Niekiedy wystar­czy chwila szczerej rozmowy z tymi ludźmi, aby na nowo od­zyskali sens i radość życia. Innym razem będzie trzeba mate­rialnie wesprzeć potrzebujących, ofiarować kilka przysłowio­wych groszy, aby ich poratować. Wszelkie straty poniesione dla tych najuboższych wynagrodzi nam Chrystus, gdy przyjmie nas do swojej chwały.

Chrystus umywając nogi apostołom uczy nas także sza­cunku dla ludzi, którzy w naszym otoczeniu wykonują proste, bardzo ważne czynności. Pragnie, byśmy doceniali pracę ludzi, którzy troszczą się o pokarmy, o czystość naszego domu, oto­czenia, dbają o porządek w instytucjach publicznych. Szanujmy ich trud i poświęcenie. A może lekkomyślnie zaśmiecamy uli­ce? Niech więc zrodzi się w naszym sercu pragnienie docenie­nia i uszanowania ich pracy.

ZAKOŃCZENIE

Uczymy się dziś, jak być świadkami miłości Bożej. Chcemy gorąco kochać Boga i ludzi. Wpatrujemy się w krzyż Chrystusa, bo „w Krzyżu Miłości nauka". Dlatego przy­chodźmy do Chrystusa w czasie Wielkiego Postu, aby poprzez udział w nabożeństwach pasyjnych pochylać się nad tajemnicą Jego krzyża, nad tajemnicą Jego bezgranicznej miłości do nas.

Każdego dnia uczmy się gorąco kochać Boga i ludzi.

Patrząc z wiarą na Najświętszy Sakrament, otwórzmy na­sze serca przed Chrystusem i prośmy, aby z wysokości krzyża napełnił nas miłością. Przychodźmy tu często, aby ze źródła Bożej Miłości czerpać siły do realizacji naszego chrześcijań­skiego powołania.

Nasze rozważania zakończmy modlitwą: „Panie Jezu Chryste [...] daj nam, prosimy, uczucie swej Boskiej miłości, abyśmy Cię z całego serca, usty i uczynkiem miłowali i nigdy nie przestawali wielbić". Amen.

Kazanie 3

ODDAĆ ŻYCIE DLA CHWAŁY BOŻEJ

WPROWADZENIE

Człowiek pragnie, by go podziwiano, cieszy się, gdy go chwalą, smuci się, gdy go ganią. Chce być chwalony przez innych za dobro, które spełnia. Nieraz jest to chwała próżna, przemijająca. Ludzie uwielbiają wiele różnych osób, a nawet rzeczy. Często jednak zapominają o Bogu, któremu należy się największa chwała. A co na to Jezus? Chrystus przez całe swoje życie był zatroskany o chwałę Ojca.

Dzisiaj już po raz trzeci przychodzimy do naszej świątyni, aby rozważać niepojętą miłość, którą objawił nam Zbawiciel. Dał nam przykład bezinteresownej miłości, uniżenia, gdy umywał nogi uczniom. Dziś rozważymy, że Jezus przez swoją mękę i śmierć oddaje swoje życie dla chwały Ojca i uczy nas czynić podobnie.

1. NAJDOSKONALSZY WZÓR ODDAWANIA ŻYCIA NA CHWAŁĘ OJCA

a) „[...] w Nim Bóg został chwałą otoczony" (J 13,31)

Podczas Ostatniej Wieczerzy, po wyjściu Judasza, Jezus wypowiedział słowa: „Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą a w Nim Bóg został chwałą otoczony" (J 13,31). Cóż oznacza słowo „teraz"? Pojęcia tego używa święty Jan na okre­ślenie krótkiego czasu. „Teraz" to moment wyjątkowego działania Boga który pragnie doprowadzić człowieka do zbawienia. W tej, tak ważnej chwili, człowiek musi dokonać wyboru: albo, że chce doświadczyć Bożego zbawienia, albo zamknie się na ten wielki dar. Decyzja należy do człowieka.

W słowach: „Syn Człowieczy został teraz otoczony chwa­łą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony" (J 13,31), Jezus wy­raża swoje „fiat" - „niech mi się stanie". Stojąc „oko w oko" ze swoim zdrajcą, Judaszem, przyjmuje to wszystko, co ma Go spotkać w najbliższym czasie. Czyni to z posłuszeństwa wobec woli Ojca, wobec Jego planu zbawienia ludzi. Przez swoje po­słuszeństwo, Jezus otacza Ojca chwałą. W odpowiedzi na to, Bóg Ojciec otacza Syna chwałą. Dlatego męka Chrystusa jest zwycięska, a jej finałem jest chwała zmartwychwstania. Jezus powróci do nieba i razem z Ojcem przekażą Kościołowi Ducha Świętego.

Jezus Chrystus jest Najwyższym i Wiecznym Kapłanem. Jest zarazem kapłanem i darem ofiarnym. Od Niego pochodzi wszelkie kapłaństwo. Na drzewie krzyża złożył Bogu Ojcu najdoskonalszą Ofiarę, przez co uwielbił Ojca, oddał Mu najwięk­szą chwałę. Cierpiał dla zbawienia ludzi, aby uwielbić Ojca. Uczynił to całym swoim życiem i śmiercią krzyżową.

b) Wypełnianie nowego przykazania oddawaniem chwały Bogu

To otoczenie chwałą - Ojca i Syna - oznacza rozłąkę dla uczniów Jezusa. Jezus mówi: „Dokąd Ja idę, wy pójść nie mo-52 żęcie" (J 13,36). Ale zapowiadając swe odejście, zostawia im testament w słowach: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem" (J 13,34). To pragnienie wypełnia całą Jego misję. Życie Chrystusa jest najdoskonalszym objawieniem miłości Boga. Jezus modlił się za nieprzyjaciół, miłością ogarnął wszystkich ludzi.

Testament, który powierzył uczniom, ma bardzo głębokie znaczenie. Chodzi o nowe przykazanie, czyli przykazanie miło­ści. Było ono znane już w Starym Testamencie, a mimo to Jezus mówi: „Przykazanie nowe daję wam" (J 13,34). Na czym polega ta nowość? Nowością są słowa: „abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem" (J 13,34).

Jezus objawił ludziom Boga Ojca i oddał Mu chwałę przez miłość. Z miłości do ludzi stał się człowiekiem, pozwolił się odrzucić, a nawet zabić. Motywem wszelkich działań Chry­stusa była miłość i do takiej miłości wzywa swoich uczniów: „abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem" (J 13,34). Najwymowniejszym znakiem jest męka i krzyż. Sko­ro Jezus tak miłuje, to Jego uczniowie pragną postępować po­dobnie - mają dawać świadectwo o Nim i otaczać chwałą Ojca przez miłość ofiarną. Mają odnosić się z miłością do nieprzyja­ciół, nie cofając się nawet przed oddaniem życia.

Prawdziwa miłość jest najlepszym świadectwem o Jezu­sie: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli bę­dziecie się wzajemnie miłowali" (J 13,35). Nie ma większej mi­łości niż oddanie życia za drugiego człowieka, poświęcanie się dla niego.

c) „Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz"(J 13,38)

Rozłąkę z Jezusem szczególnie przeżywa św. Piotr, który pyta: „Panie, dokąd idziesz?" (J 13,36). Lecz Jezus jakby po­głębia ból Piotra spowodowany odejściem Mistrza, mówiąc: „Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz" (J 13,36). Jednak Jezus nie zamyka Piotrowi osta­tecznie drogi pójścia za sobą do Ojca. Będzie on mógł pójść za Jezusem, ale jeszcze nie teraz. Piotr odpowiada Jezusowi peł­nym miłości wyznaniem: „Życie moje oddam za Ciebie" (J 13,37). I słyszy spadające, jak grom z jasnego nieba, słowa Mistrza: „Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wy­przesz" (J 13,38).

Zbawiciel mówi: Piotrze, Ja wiem, że chcesz iść za Mną, ale nie bądź taki pewien swej stałości i wierności. Nie odrzuca ucznia, nie przekreśla go, ale chce, by poznał swoją słabość, że nie jest lepszy od innych.

Piotr nie zrozumiał słów Jezusa o Jego odejściu, którym będzie męka i śmierć. Myślał, że Jezus planuje jakąś spektaku­larną akcję, bardzo niebezpieczną, do której trzeba wielkiej od­wagi; i w takim wydarzeniu - porywczy i wybuchowy Piotr -chce uczestniczyć i to już zaraz: „Życie moje oddam za Ciebie" (J 13,37). Lecz Jezus, znając przyszłość, która ma nadejść, ostudza zapał Piotra i zapowiada mu: „Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz" (J 13,38).

Św. Piotr miał na pewno bardzo szczytne intencje, gdy mówił do Jezusa: „Życie moje oddam za Ciebie" (J 13,37). Był pewien siebie. Myślał, że zawsze będzie szedł za Jezusem, bro­nił Go, a w zamian za to otrzyma miejsce w Jego Królestwie. A jednak upadł, bo zbytnio zaufał sobie. Pan spojrzał z miłością na Piotra i Piotr zapłakał.

2. KAPŁAN CZŁOWIEKIEM ZATROSKANYM O CHWAŁĘ BOŻĄ

  1. Wzór męczeńskiej śmierci dla chwały Bożej -

Ks. Jerzy Popiełuszko

Każdy kapłan w momencie święceń przyrzeka, że będzie naśladował Chrystusa, upodabniał się do Niego, działał jako „alter Christus" - „drugi Chrystus". Zobowiązuje się naślado­wać Chrystusa miłosiernego, który leczy rany serc złamanych. Zobowiązuje się żyć dla większej chwały Bożej. A jak to reali­zuje? Skoro prześladowano Chrystusa, o czym rozważamy pod­czas nabożeństwa Gorzkich Żali, to także i kapłana spotykają przeciwności. Skoro Chrystus oddał życie chwały Bożej, to i kapłan cierpi.

Życie kapłana to powolne, a czasami bardzo szybkie, spa­lanie się na ołtarzu służby Bogu i drugiemu człowiekowi. Przy­kładem jest sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko. Jakże wzruszają­ce i pełne wymowy są jego słowa: „Zdaję sobie sprawę, że za prawdę trzeba cierpieć. Jeżeli ludzie, którzy mają rodziny, mają dzieci, odpowiedzialność jakąś, byli w więzieniu, cierpią, dla­czego ja jako ksiądz nie mam również dołożyć swojego cier­pienia? Liczę się z tym jak najbardziej. Ale są sprawy większe. Jestem przekonany, że to, co robię, jest słuszne. I dlatego jestem gotowy na wszystko" .

Podczas ostatniego spotkania ks. Jerzego ze swoimi rodzi­cami wypowiedział do ojca takie słowa: „Jakbym zginął, to tyl­ko nie płaczcie po mnie". Czyż nie jest to echo słów wypo­wiedzianych przez Jezusa na drodze z Jerozolimy na Golgotę: „Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!" (Łk 23,28). Zarówno Pan Jezus, jak i ks. Jerzy wiedzieli, że płacz nad ich losem nic już nie po­może. Jezus szedł na pewną śmierć, natomiast ks. Jerzy prze­czuwał, że jego życie nie będzie trwało długo. Często powtarzał: „Oni mnie załatwią", „Nie mam przed sobą długiego życia".

On przewidywał, że uwielbi Boga przez swoją śmierć. Ta śmierć będzie konieczna dla rozszerzania się Królestwa Boże­go. „Na trzy tygodnie przed porwaniem zaczął otrzymywać co­raz więcej anonimów z pogróżkami: «Będziesz wisiał na krzyżu», «Zostaniesz Bohaterem narodowym numer dwa - po Przemyku». Ale nie bał się śmierci" . Do Pani doktor Jani­szewskiej mówił: „Wy, świeccy macie prawo się bać. [...] Ale nam, kapłanom, nie wolno. - Jurek, oni ci nie darują, oni cię zabiją - powiedziała mu kiedyś. W odpowiedzi usłyszała: -Czasami przez śmierć można więcej powiedzieć niż za życia". On tak bardzo ukochał Boga, któremu zawierzył i umiłował Je­go Oblubienicę, czyli Kościół, że nie zawahał się postawić na szali swojego życia.

Biskup Zbigniew Kraszewski tak wspomina: „Kiedy prze­strzegałem go przed tym, co może nastąpić, on w błysku swoich oczu i w geście swojej ręki dawał znać, że jest gotów iść za Chrystusem aż do męczeństwa". W homilii podczas ostatniej Mszy św. odprawionej 19 października 1984 roku w Bydgosz­czy tak mówił: „Zwyciężać zło dobrem, to zachować wierność 0x08 graphic
Prawdzie [...]. Prawda jednak jest nieśmiertelna, a kłamstwo gi­nie szybką śmiercią, stąd też, jak powiedział zmarły Prymas Kardynał Wyszyński: Ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy. Tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach" . Jakże wy­mowne są jego ostatnie publicznie wygłoszone słowa: „Módl­my się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy" .

Wiemy, co było dalej. Ks. Jerzy w drodze z Bydgoszczy do Warszawy został porwany. Później mocno pobity i wrzuco­ny do Wisły w okolicach Włocławka. Do Warszawy już nie dojechał. Nie odprawił już żadnej Mszy św. Modliła się za niego cała Polska. Polacy wierzyli, że jeszcze żyje. Aż do 30 paź­dziernika, kiedy to znaleziono ciało ks. Jerzego w Wiśle.

To była wyjątkowa postać. Ks. Jerzy, chociaż umarł, to jednak żyje dalej, bo kto straci swoje życie dla Chrystusa, ten je zachowa. Sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko żyje u Boga, żyje także w sercach tych, którzy nawrócili się pod wpływem jego świadectwa. Ten kapłan oddał życie, aby chwała Boża rosła, aby świat poznał i uwielbiał Boga.

b) Wzór szukania chwały Bożej - ks. Wiesław Siwiec

Oddawać życie dla chwały Bożej, to nie tylko oddać życie w obronie Najwyższej Prawdy, jaką jest Bóg. Wielu kapłanów chwaliło Boga całym swoim życiem, swoją codziennością. To spalanie się dla chwały Bożej pięknie opisał Ks. Jan Twardow­ski w następujących słowach: „Ksiądz składa ofiarę przede wszystkim z trudu swojego życia. W swej gorliwości nieraz tra­ci życie, tak ciężko pracuje. Składa w ofierze walkę o czystość, o przyjmowanie woli Boga" .

Wzorem kapłana oddanego dla budowania Bożej chwały jest ks. Wiesław Siwiec. Urodził się 1 listopada 1964 roku. Po­chodził ze wsi Borówki w parafii Borek Stary. Żyjąc tylko 44 lata dał wspaniałe świadectwo oddawania swojego codzien­nego życia dla chwały Bożej. Wyświęcony na kapłana w 1989 roku, pracował w Medynii Głogowskiej, Przeworsku i w San­oku, z którym związany był przez 14 lat swojej posługi. Tam zasłynął jako kapłan walczący o godne życie każdego człowie­ka, szczególnie tego zniewolonego i targanego nałogiem. Swoją ofiarną służbą w Komisji do spraw Rozwiązywania Problemów Alkoholowych Miasta Sanoka i Poradni Pedagogiczno-psychologicznej pomógł wyjść wielu ludziom z pęt zniewolenia przez ten nałóg. Okazywał wsparcie ludziom w wyjątkowo trudnych chwilach, miał zawsze czas dla innych, szczególnie dla alkoholików, narkomanów, rozchwianych psychicznie i emocjonalnie. Potrafił im ukazywać inny świat, dla którego warto żyć.

Wyjątkowym etapem jego życia była posługa w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu w roli ojca duchowne­go. Rozpoczął ją we wrześniu 2007 roku. Już wtedy walczył z chorobą nowotworową. Jednak nie poddawał się i wciąż miał nadzieję, że z tego wyjdzie. Zawsze był radosny, z nadzieją i optymizmem patrzył w przyszłość. Radość i nadzieję wlewał w serca wszystkich napotkanych osób. Składał w ofierze swe życie dla rozszerzania Bożej chwały na ziemi. Tam, gdzie zo­stał posłany, swój wysiłek skupiał na ukazywaniu Boga dru­giemu człowiekowi, uczył życia odpowiedzialnego. Nie bał się poświęcenia dla sprawy Bożej, nie lękał się trudności. Źródłem jego siły był Bóg. Jako autentyczny kapłan żył tym, co głosił, codziennym swoim życiem oddawał chwałę Bogu.

„Nigdy się nie poddawał... Podjął walkę z chorobą i mimo wielkiego cierpienia nie odwrócił się od Boga... Pozostał wier­ny aż do końca". W tym czasie jeszcze bardziej ufał Bogu. Przyjął cierpienie jako wolę Bożą wobec niego. Przypominał klerykom, że Jezus Chrystus cierpiał, aby oddać chwałę Ojcu i by nas odkupić z grzechu i zbawić. Podobnie ks. Wiesław ofiarował swe cierpienie Bogu Ojcu, w duchu modlitwy i ofia­ry. Mówił do kleryków: „Ofiaruję moje cierpienia w intencji świętości waszego kapłaństwa". Ta modlitwa i ofiara wciąż ży­ją i trwają w sercach wielu kleryków i kapłanów, którzy spotka­li na drodze swego życia księdza Wiesława Siwca. Także wielu świeckich wciąż zachwyca się jego postacią, szybciej bije im serce na myśl o wszelkim dobru, którego mogli dokonać w swym życiu, dzięki jego pomocy, obecności, radości, wierze i miłości. Swoją śmiercią odchodzeniem mówił do nas, jak św. Paweł do Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia" (2Tm 4,7-8). Na nagrobku ks. Wiesława umieszczono słowa, którymi żył przez całe swe życie: „Dołóż starania, byś sam stanął przed Bogiem jako godny uznania pra­cownik, który nie przynosi wstydu, trzyma się prostej linii praw­dy" (2Tm2,15).

Podsumowaniem jego życia oddanego dla Bożej chwały są słowa z testamentu: „Odchodzę z tego świata w poczuciu dobrze spełnionej misji, nie mając do nikogo żalu i złości. Pro­szę o przebaczenie wszystkich, których może kiedykolwiek skrzywdziłem. Przebaczcie słabemu człowiekowi. Niech zostanie dobra pamięć o mnie w waszych sercach" .

3. „WY ZAŚ JESTEŚCIE WYBRANYM PLEMIENIEM, KRÓLEWSKIM KAPŁAŃSTWEM" (1P 2,9)

W trzeciej części naszych rozważań zapytamy siebie, w jaki sposób możemy oddawać nasze życie dla chwały Bożej? Jak możemy naśladować ks. Jerzego i ks. Wiesława w naszej codzienności?

Najpierw musimy sobie uświadomić, że każdy z nas tu obecnych uczestniczy w powszechnym kapłaństwie Chrystusa. Chrystus, Najwyższy i Wieczny Kapłan, pragnie, byśmy w du­chu wiary ofiarowali Mu to wszystko, co nas boli, trapi, dener­wuje, co sprawia nam cierpienie. Chce także przyjąć od nas na­sze radości, zwycięstwa, sukcesy. Panu Bogu na chwałę oddaj­my całe nasze życie wraz ze wszystkimi jego sprawami. Niech nasze dobre postępowanie, oparte na wierze i miłości będzie pięknym hymnem śpiewanym codziennie dla chwały Bożej.

a) Życie dla chwały Bożej

Drodzy Siostry i Bracia, wychwalajcie Boga przez życie małżeńskie. Wszystko, co małżonkowie czynią, może być od­dawaniem Bogu chwały. Każdy dobry czyn, codzienna praca może być wychwalaniem Boga. Wspaniałym świadectwem są tu dla nas zapewne nasze matki i nasi ojcowie, którzy codzien­nie trudzą się, by dobrze wychować dzieci, przekazać im wiarę w Boga, otoczyć je troskliwą miłością.

A jak każdy z nas będzie chwalił Boga? Będziemy naśla­dować Jezusa, miłować bliźnich podobnie, jak On nas umiło­wał. Będziemy stawać w obronie wiary i opowiadać się zawsze po stronie Chrystusa. Będziemy bronić krzyża, na którym Chry­stus za nas oddał swoje życie. Nie sprzedamy wiary za 30 srebrników. Będziemy w niedziele i święta w świątyni od­dawać chwałę Bogu. Wypełniając nowe przykazanie zajmiemy się człowiekiem, który tego potrzebuje. Nie zniechęcimy się niewdzięcznością i osamotnieniem. Przebaczymy doznane krzywdy. Będziemy się modlić za nieprzyjaciół. Bo tak postę­pował Jezus, który zawsze wszystkich kochał.

b) Każdy ma w sobie coś z Piotra

Wiemy dobrze, że życie na chwałę Bożą nie jest łatwe. Wskazuje na to postępowanie św. Piotra, który mimo najszczer­szych chęci nie był w stanie wytrwać przy Jezusie w najtrud­niejszych chwilach Jego męki i śmierci. Zapewniał, że odda swoje życie za Jezusa, a jeszcze tej samej nocy trzykrotnie się Go wyparł. Przysięgał, że nigdy nie odstąpi od Jezusa, a za kil­ka godzin Go opuścił.

Także my, w chwilach wielkich uniesień, składamy Bogu wspaniałe obietnice, że nigdy od Niego nie odejdziemy, nawet, gdy inni Go opuszczą. I co z tego, skoro znowu zgrzeszymy. Chrystus dziś patrzy na nas z miłością. Naśladujmy Piotra i opłakujmy nasze grzechy.

ZAKOŃCZENIE

Na koniec spójrzmy z miłością na Chrystusa, pomyślmy, jak troszczy się o chwałę Ojca i nasze zbawienie. Zapragnijmy być do Niego podobni. Bądźmy szczerze zatroskani o chwałę Bożą. Wypełniajmy nowe przykazanie, miłujmy bliźnich tak, jak Jezus nas miłował. Ofiarujmy swoje życie dla Boga, tak jak to czynili: Sługa Boży Ks. Jerzy Popiełuszko, czy Ks. Wiesław Siwiec.

W tym szczególnym czasie Roku Kapłańskiego, proszę Was, Drodzy Siostry i Bracia, o modlitwę w intencji wszystkich kapłanów. Módlmy się często za tych, którzy trudzą się dla chwały Bożej. Nasze rozważanie zakończmy modlitwą w inten­cji kapłanów, prosząc, by umieli czerpać z Bożego źródła i by przekazywali nam słowo Boże, którym sami żyją:

„Panie Jezu, dziękujemy Ci, że mamy między sobą księ­dza, Twojego sługę i wykonawcę boskich tajemnic. Prosimy Cię, daj mu wierność i wytrwałość w tak świętej służbie, a nam żywą wiarę, żeś Ty go posłał. Uczyniłeś go naszym duchowym przewodnikiem, daj mu ducha mądrości i rady. Daj mu szcze­rość ojcowskiej miłości, a nam dar uwagi i gorliwości, abyśmy uważnie słuchali jego słów. Wybrałeś go spośród nas i dla nas. Człowieka, który musi się borykać ze słabościami naszymi i swoimi. Daj nam i jemu cierpliwość i wzajemne zrozumienie. Daj mu zdrowie w jego ciężkiej służbie. Bo jesteś naszym dobrym Pasterzem i doprowadzisz nas do nieba".

Kazanie 4

PROWADZIĆ INNYCH DO POZNANIA BOGA OJCA

WPROWADZENIE

Już po raz czwarty kierujemy nasze myśli i uczucia do Wieczernika, próbując rozważyć, jak wielką i niepojętą miło­ścią ogarnął nas Chrystus, i to na kilka godzin przed swoją śmiercią. Poznajemy Jego wielką miłość objawioną do końca wobec tych, których Ojciec dał Mu na ziemi. Odkryliśmy już tajemnice wiernej służby Bogu, pokornej miłości, kiedy Chry­stus podszedł do uczniów i umył im nogi. Zobaczyliśmy Jego nieskończone zaufanie wobec Apostołów, którym powierzył dzieło głoszenia Ewangelii światu, wezwał do poświęcania ży­cia dla chwały Bożej. Dziś rozważmy kolejny tekst Ewangelii świętego Jana, który wskazuje na potrzebę prowadzenia innych do poznania samego Boga Ojca.

1. „PANIE, POKAŻ NAM OJCA" (J 14,8)

Wciąż może jeszcze brzmi w naszych uszach pytanie, ja­kie postawił Szymon Piotr Panu Jezusowi: „Panie dokąd idziesz?" Wielka wątpliwość, niepewność o przyszłość, o dal­sze życiowe losy wypełniała serce Piotra, jak i pozostałych apo­stołów. Jezus dość spokojnie, ale stanowczo im odpowiada: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele [...]. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem" (J 14,1-3).

Chrystus wraca do domu Ojca. Dom to jeden z najwięk­szych skarbów, to miejsce, w którym człowiek czuje się bez­piecznie. To jedyna przestrzeń, w której może być sobą, w któ­rej czuje się pewnie. Dom jest zawsze dla niego otwarty.

Jezus obecny w Wieczerniku wie o tym, że czeka Go bar­dzo trudna droga do domu, w którym oczekuje na Niego kocha­jący Go Ojciec. Na tej drodze spotka Jezusa wiele cierpienia, wiele bólu, ale Jego wzrok utkwiony jest w Ojcu. Uniżenie, męka i śmierć, nie jest Jego porażką, czy katastrofą, ale pełnie­niem woli Ojca, aby wszystkim przygotować miejsce w Jego domu, wszystkim, którzy w Niego uwierzą.

„Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego To­masz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i ży­ciem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie" (J 14,4-6).

a) Jezus drogą

A więc nie tylko spokojny dom, ale i droga. Chrystus, któ­ry kocha ludzi, ofiaruje nie tylko dom, ale jest także przewod­nikiem, prowadzi do niego. Dobrze wiemy, że kto posiada do­brego przewodnika, nie potrzebuje znać drogi, nie potrzebuje mapy, ani żadnych informatorów. Wystarczy, że jest blisko przewodnika i wędruje za nim krok po kroku.

To Chrystus przez swoją mękę i cierpienie prowadzi nas drogą wiodącą do Boga Ojca, gdyż jest On pośrednikiem mię­dzy Bogiem i ludźmi. Sam jest drogą, przez swoją naukę, gdyż jej przestrzeganie wiedzie do Boga Ojca. Jest drogą w tym zna­czeniu, że wiara w Niego, prowadzi do Boga. Jest drogą dla wszystkich, ponieważ wierząc w Niego i żyjąc według Jego prawa, każdy może dojść do zbawienia, osiągając życie wiecz­ne. Jezus jest drogą jedyną, prawdziwą, poza którą nie ma inne­go sposobu dojścia do szczęśliwości wiecznej.

Chrystusowa droga cierpienia i krzyża, którą w szczegól­ny sposób rozważamy w Wielkim Poście, nie kończy się jednak na śmierci, ale prowadzi do pełni życia. Na końcu tej drogi wiodącej przez krzyż, znajduje się brama do chwały nieba, do domu Ojca. Nasz Odkupiciel, krocząc drogą wiodącą przez mę­kę, ogrom cierpienia i ofiary dotarł do bram niebios, przez swo­je zmartwychwstanie wkroczył chwalebnie do domu Ojca. Tym samym i nam wszystkim otworzył bramę do życia wiecznego, do chwały nieba.

b) Jezus prawdą

Chrystus jest dla nas także prawdą. Co znaczą te słowa? Przede wszystkim oznaczają wierność i niezmienność Boga, którego Jezus nam objawia. Chrystus, tak jak Ojciec niebieski, jest wierny i niezmienny. Swoim życiem i postępowaniem wie­lokrotnie dawał świadectwo o swoim Ojcu. Na prośbę Filipa: „Panie, pokaż nam Ojca" (J 14,8), odpowiedział: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca" (J 14,9). Chrystus jako Syn Boży re­prezentuje Ojca, działa w Jego imieniu, całym sobą ukazuje Boga. Jest więc nie tylko drogą do Ojca, ale także Synem Bo­żym współistotnym z Ojcem. Kto poznaje Jezusa, ten równocześnie poznaje Ojca, ponieważ Syn i Ojciec są jedno - Ojciec jest w Synu, a Syn w Ojcu (por. J 10,30.38). Chrystus jest Jednorodzonym Synem Bożym, który przyszedł na świat, aby ukazać ludziom prawdziwy obraz kochającego nas Ojca. Dziś mó­wi do nas: „Ja się na to narodziłem, i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie" (J 18,37). Chrystus dał świadectwo prawdzie o Bogu miłującym ludzi, właśnie poprzez mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Dźwigając krzyż, wziął na siebie nasze grzechy i umierając na nim zmazał je, wysłużył nam nowe życie w jedności z Bogiem. Jezus ukazuje nam wszystkim prawdę o nieocenionej wartości cierpienia, trudu i krzyża, który jeśli podejmiemy z miłością i zaufaniem wzglę­dem Boga, stanie się najlepszym środkiem naszego uświęcenia.

Chrystus dzieli się z ludźmi nie tylko niebem, domem Oj­ca, ale prowadzi ich do niego. Pan Jezus nie zatrzymał tylko dla siebie swojego szczęścia przebywania z Ojcem, ale podzielił się nim z nami i nam je daje. Uczy nas przez to dzielenia się tym, co dla nas stanowi największy skarb. „Tak bowiem Bóg umiło­wał świat, że Syna swego Jednorodzonego dał" (J 3,16). Bóg podzielił się z nami miłością swojego Syna. Tak i Syn Boży umiłował każdego z nas, że obdarzył nas miłością swojego Oj­ca. Widzisz teraz, Bracie i Siostro, co to znaczy kochać do koń­ca. To umieć podzielić się wszystkim, co posiadasz, z tymi, któ­rych kochasz.

c) Jezus życiem

Chrystus jest dla nas, według Jego słów, także życiem. O jakie życie chodziło Jezusowi? Oczywiście, o życie w jedno­ści z Ojcem. Tylko Ojciec, jako Bóg, posiada pełnię życia i ze swej pełni udziela go innym. Jezus Chrystus jako Syn Boży, uczestniczy w przekazywaniu tego życia właśnie poprzez najcierpliwsze znoszenie cierpienia i składanie ofiary. Nie chodzi tu tylko o życie doczesne, fizyczne, które kończy się śmiercią ale o życie, które trwa wiecznie, następuje po ziemskiej piel­grzymce. Chrystus daje nam wieczne życie i dlatego napełnia radością nasze doczesne pielgrzymowanie.

Religia chrześcijańska, dzięki odkupieńczej męce i śmier­ci Chrystusa nastawiona jest na przyszłe życie. Jezus, oddając za nas życie na krzyżu, wysłużył nam życie wieczne z Bogiem.

Mówi nam dzisiaj, że idzie przygotować nam miejsce, a więc chce zapewnić nam przyszłe życie u boku Boga Ojca, gdzie nie będzie chorób, smutku, ani cierpień, gdzie będzie panować prawdziwa, wieczna radość. Tak rozumiane odejście Jezusa z ziemi nie mogło napełnić apostołów smutkiem. Podobnie i dziś wierzymy i mamy nadzieję, że kiedyś spotkamy się z Chrystusem, który jest naszym Zbawicielem.

Pełnią Życia jest miłość między Ojcem i Synem. O niej świadczy Jezus przez swoje życie, ofiarowanie siebie, mękę i śmierć. Ucieczka od krzyża prowadzi na bezdroża, szukanie innej prawdy jest zwodnicze, śmiercionośne są propozycje ży­cia bez Boga. Patrzymy dziś na Chrystusa ukrytego w Naj­świętszym Sakramencie i wołamy: Panie, jesteś pełnią prawdy, jesteś najlepszą drogą, która prowadzi do pełni życia. Pragnie­nie życia, szacunek wobec niego, jego obrona, to warunki kro­czenia drogą, która prowadzi do domu Ojca. Do tego domu, w którym znajduje się źródło wszelkiego życia. Jezu, dziękuje­my Ci za to, że Twoja droga krzyżowa to droga do pełni życia, a krzyż, który do tej pory był znakiem hańby i śmierci, dzięki Tobie stał się drzewem nowego życia.

2. KAPŁAN PRZEWODNIKIEM W DRODZE DO OJCA

W Wieczerniku Chrystus ustanowił sakrament Euchary­stii, jako dowód swojej wielkiej miłości, objawił, że przyszedł do człowieka, by mu służyć. Podczas ostatniej wieczerzy Pan Jezus ustanowił kapłaństwo służebne. Dał słabemu człowieko­wi władzę, dzięki której jest wciąż obecny z nami pod posta­ciami Chleba i Wina.

W tym roku szczególnie dziękujemy Bogu za dar kapłań­stwa i za kapłanów, którzy odpowiadając na Jezusowe wezwa­nie, poszli za Nim. Służą Bogu i ludziom na wzór Chrystusa. Podobnie jak sam Jezus, pragną być dla ludzi - drogą, prawdą i życiem. Są świadomi tego, że na wzór swojego Mistrza - Je­zusa Chrystusa mają prowadzić innych do poznania Boga.

Oto przykład z życia św. Jana Marii Vianneya, patrona obecnego roku.

Kiedy współcześni pielgrzymi nawiedzają parafię św. proboszcza, przy obrzeżach miasta Ars, napotykają na bardzo wymowny pomnik, który przykuwa ich wzrok i budzi zaintere­sowanie. Przedstawia on kapłana rozmawiającego z małym, może dziesięcioletnim chłopcem. Nie byłoby w tym nic nad­zwyczajnego, gdyby nie jeden wyjątkowy szczegół, który za­warty jest w postawie owego kapłana. To wyciągnięta ku górze ręka, która ma swoją szczególną wymowę. Aby poznać prze­słanie tego gestu, należy przywołać pewne wyjątkowe wyda­rzenie z życia ks. Jana Vianneya, które pragnę w tym miejscu przytoczyć.

Z początkiem lutego 1818 roku, ks. Vianney otrzymał wiadomość, że został proboszczem wioski Ars. Posłusznie udał się do wikariusza generalnego, który podpisując nominację, wyrzekł słowa: „Miłość ku Bogu nie bardzo kwitnie w tej para­fii, tyją tam masz zaszczepić". Następnego dnia z samego ra­na ks. Jan Vianney wyruszył w drogę do Ars. Pielgrzymując pieszo ponad 30 kilometrów, nie spotykając nikogo, kto by wskazał mu dalszą drogę, błądził więc po okolicy. Na opusto­szałych łąkach zauważył dzieci, które pasły owce. Zbliżając się do nich, zapytał o dalszą drogę. Najsprytniejszy z chłopców o imieniu Antoni wskazał nieznajomemu drogę wiodącą ku nowej parafii. „Kochany chłopcze" - rzekł mu na podziękowa­nie kapłan, a podnosząc rękę ku górze powiedział: „Tyś mi po­kazał drogę do Ars, a ja ci wskaże drogę do nieba".

Jak zapowiedział święty Proboszcz z Ars, tak też się stało. Przez swoją świętość, prostotę, dobroć, przyprowadził do Boga nie tylko parafian, ale także wielu ludzi z okolicznych wiosek, miast i z całej Francji. W posłudze kapłańskiej szczególnie umi­łował Eucharystię, katechezę i sakrament pokuty. Nauczając prawd wiary i sprawując sakramenty, prowadził ludzi do Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego, który żyje i działa w Kościele.

Nasz święty Proboszcz troszczył się o zbawienie swoich parafian i wszystkich, którzy korzystali z jego kapłańskiej po­sługi. Tak oto mówił w jednym ze swoich kazań: „Kiedy kapłan udziela nam rozgrzeszenia, nie mówi Bóg ci przebacza, lecz ja odpuszczam tobie grzechy. Podczas konsekracji nie mówi oto ciało Pana, lecz mówi oto ciało moje. Gdyby nie było sakra­mentu kapłaństwa - mówił dalej ks. Vianney - nie mielibyśmy Pana wśród nas. Kto bowiem włożył Go do tabernakulum? Ka­płan. Kto przyjął wasze dusze do społeczności kościoła, kiedy­ście się narodzili? Kapłan. Kto karmi je, by miały siłę do ziem­skiego pielgrzymowania? Kapłan. [...] A kiedy dusza popadnie w grzech śmiertelny, kto ją wskrzesi do życia? Kto przywróci jej spokój sumienia? Tylko kapłan" .

Chrystus przez kapłanów odpuszcza grzechy ludziom, wyzwala z niewoli szatana, leczy duchowe choroby, przepro­wadza ze śmierci do życia wiecznego.

Kapłan już samą swoją obecnością nawet wtedy, gdy nie spełnia żadnej szczególnej czynności, oddziały wuj e na otocze­nie zgodnie ze swoim powołaniem. Przypomina o Bogu, o potrzebie łączności z Nim w łasce uświęcającej, wskazuje na osta­teczny cel człowieka, jakim jest życie wieczne. Doceniają to ludzie religijni, którzy dobrze mówią o kapłanach, cieszą się, gdy świadczą im swoją posługę.

Z kapłanem spotykamy się w różnych okolicznościach. Prowadzi nas do Boga głosząc Ewangelię. Katechizuje dzieci, młodzież i dorosłych, wygłasza nauki przedślubne, budzi przez sakrament chrztu do życia w łasce nowe dzieci Boże, odradza nasze życie z Bogiem w sakramencie pojednania. Kapłan nie tylko głosi Słowo Boże, ale nim żyje na co dzień, a przez to jest świadkiem Chrystusa. Papież Paweł VI poucza: „Człowiek na­szych czasów chętniej słucha świadków, aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami". Dzię­ki życiu z wiary i kierowaniu się nią, kapłan staje się znakiem obecności Boga. Przez niego Chrystus mówi światu, o Bożej miłości.

3. JAK POMÓC INNYM POZNAĆ BOGA?

Każdy chrześcijanin przez chrzest i bierzmowanie ma udział w kapłaństwie powszechnym i powinien być autentycz­nym świadkiem Chrystusa. Nie tylko kapłan ma prowadzić lu­dzi do Boga, ale także każdy wierny świecki. Przez wypełnianie Ewangelii, ma świadczyć o Bogu i wskazywać innym drogę do nieba.

W pewnej rodzinie, ojciec stał się alkoholikiem. Był przedtem człowiekiem wierzącym, dobrym mężem. Teraz za­częło się piekło i rozpad rodziny. Wracał nocą pijany. Przestał chodzić do Kościoła. Żona z dziećmi stale modliła się o jego nawrócenie, jednak bezskutecznie. W końcu powiedziała do Matki Bożej: „Co wieczór, gdy męża nie będzie w domu, a dzieci pójdą już spać, będę leżała krzyżem na podłodze do chwili jego powrotu i będę modlić się o nawrócenie, aż do skutku".

Trwało to długo, cały rok. Mąż o niczym nie wiedział, bo gdy słyszała, że pijany wraca do domu, cicho kładła się spać. Była tym bardzo wymęczona. Po roku powiedziała do męża wobec dzieci: „Pójdziemy na Jasną Górę prosić o nawrócenie dla tatusia". On niespodziewanie powiedział: „Pójdę z wami". Na miejscu, w Częstochowie, matka powiedziała do dzieci: „Idźmy do spowiedzi". On po chwili: „Ja też pójdę". Od tej chwili przestał pić i stał się przykładnym mężem i ojcem. Żona stanęła obok niego jako prawdziwa pomoc, jako autentyczny świadek. Modlitwą i cierpieniem uzyskała wielką łaskę nawró­cenia męża i jego powrotu do Boga. Jakże wyraźnie wypełnia­ją się w tej sytuacji Chrystusowe słowa: „O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię" (J 14,14).Wierna żona wyprosiła cud przemiany serca dla swojego męża. Swoją chrześcijańską postawą skutecznie pomogła mu odkryć na no­wo kochającego Boga.

Ile podobnych dramatów dzieje się w polskich rodzinach? Ktoś odchodzi od Kościoła, traci wiarę, zapomina o Bogu. Żyje bez jakichkolwiek zasad i przykazań. Co wtedy robić? Jak się zachować? Jak pomóc tej osobie powrócić do kochającego Bo­ga?

Autentyczny chrześcijanin swoim przykładnym życiem ma ciągle świadczyć o Bogu. Wskazywać drogę prowadzącą do Boga, to przede wszystkim spełniać dzieła miłości i miłosier­dzia, czasem tak drobne, że niezauważalne. Uśmiech, życzliwe słowo, niesienie pociechy, radosne świadczenie drobnych przy­sług w sąsiedztwie, których wymaga codzienne życie. W tym roku mamy szczególnie być świadkami miłości Chrystusa.

Autentyczny uczeń Jezusa, który wypełnia odpowiedzial­nie swoje zawodowe, rodzicielskie, czy uczniowskie obowiąz­ki, będzie się cieszył wśród innych ludzi opinią solidnego pra­cownika, ucznia, wzorowego ojca czy matki, a to jest warun­kiem owocnego apostolstwa, warunkiem prowadzenia innych ludzi ku samemu Bogu.

ZAKOŃCZENIE

Dzisiejszy świat proponuje tysiące różnych dróg. Dróg, które prowadzą do przyjemności, pieniędzy, kompromisów, czy nawet pełne są kłamstw. Wszystkie one na początku są wygod­ne, przyjemne i szerokie. Ostatecznie jednak nie prowadzą do zbawienia, ale ku zagładzie. Dlatego też Pan Jezus uczy nas dzisiaj, że On jest drogą, prawdą i życiem, zapewnia nas, że tylko z Nim i przez Niego możemy dojść do chwały nieba. Je­zus przeszedł drogą krzyżową aby przygotować nam miejsce w ojczyźnie niebieskiej.

Dziękujmy więc Chrystusowi za to, że objawił nam ko­chającego Ojca, że ukazał nam drogę ku życiu wiecznemu. Dziękujmy za to, że tę drogę naznaczył swoim cierpieniem i przenajświętszą Krwią. Starajmy się każdego dnia wybierać Jego drogę. To On jest najpewniejszym przewodnikiem i źró­dłem mocy, dzięki której możemy wspomagać innych dobrym czynem, słowem i modlitwą. Krocząc drogą przykazań, korzy­stając z sakramentów świętych, rozważając drogę krzyżową, czy uczestnicząc w nabożeństwie gorzkich żali, coraz lepiej po­znamy Boga Ojca. Bądźmy przewodnikami dla innych ludzi w drodze do nieba. Pod krzyżem Jezusa stała Jego i nasza Mat­ka - Maryja. Prośmy Ją o dar męstwa i znoszenia naszych co­dziennych trudności i cierpień. Uczmy się od Niej, jak być au­tentycznym świadkiem Jezusa.

„Matko, coś miłości zdrojem, spraw, niech czuję w sercu moim, ból Twój u Jezusa nóg. Spraw, by serce me gorzało, by radością życia całą, stał się dla mnie Chrystus Bóg".

Kazanie 5

WYTRWALE MODLIĆ SIĘ I ORĘDOWAĆU BOGA ZA LUDŹMI

WPROWADZENIE

Kolejny już raz gromadzimy się przed Najświętszym Sa­kramentem, aby adorować Chrystusa - Najwyższego i Wiecz­nego Kapłana. W tej wielkopostnej zadumie, śpiewając Gorzkie Żale, pragniemy wiernie towarzyszyć naszemu Panu, wspomi­nać Jego mękę i śmierć. Naszymi sercami chcemy przylgnąć do kapłańskiego Serca Jezusa. To Chrystus, jak rozważaliśmy wcześniej, jako Wieczny Kapłan prowadził ludzi do Ojca, naj­wierniej wypełnił Jego wolę, a wiedziony wielką miłością do ludzi, oddał życie dla naszego zbawienia.

Jednym z najważniejszych obowiązków każdego z nas jest modlitwa. Jednak dzisiejszy świat niezbyt jej sprzyja. Współczesny człowiek mało czasu poświęca na chwilę zadumy i refleksji, jest zabiegany wokół własnych spraw i problemów. Często ludzie z wielkim zaangażowaniem troszczą się o błahe rzeczy, przywiązując się do nich, a zaniedbują modlitwę. Ciągle się spieszą oddają się pracy, rozrywkom, a sprawy duszy odsuwają na dalszy plan. Doświadczamy też, że i nasza modli­twa nieraz bywa zdawkowa, za krótka. Sprawa modlitwy jest jednak niezwykle ważna i godna uwagi.

Dlatego też tematem przewodnim naszych dzisiejszych rozważań będzie wytrwała modlitwa, a jej nauczycielem i wzo­rem sam Jezus Chrystus. On modlił się w Wieczerniku podczas ostatniej wieczerzy i w czasie męki. Niech to nasze rozważanie ostatnich chwil Jego ziemskiego życia, wypełnionego wielką miłością i ofiarą, pobudzi nas do modlitwy.

1. CHRYSTUS ARCYKAPŁAN - WZOREM NIEUSTANNEJ MODLITWY

W ciągu ziemskiego życia Jezus bardzo często się mo­dlił. Całe Jego życie było nieustanną modlitwą do Boga Ojca. Z czterech Ewangelii wiemy, że często rozmawiał ze swoim Ojcem. Zazwyczaj już nad ranem, gdy było jeszcze ciemno, udawał się na miejsce pustynne, aby się modlić (Mk 1,35). Po ciężkim i niezwykle wyczerpującym dniu wypełnionym na­uczaniem i uzdrawianiem chorych „Jezus chcąc się modlić, okradał się jeszcze ze swojego krótkiego snu". Spędził 40 dni na pustyni, zanim rozpoczął publiczną działalność (Łk4,l). Modlił się całą noc przed wyborem Apostołów (Łk 6,12), przed rozmnożeniem chleba (Mt 14,19), na modli­twie przygotowywał się do wszystkich ważnych wydarzeń.

Punktem szczytowym ziemskiego życia Jezusa była Jego męka i śmierć. Przyszedł na świat, aby powiedzieć ludziom o miłości Boga i okazał ją w sposób zrozumiały dla wszystkich. „Gdyby zatrzymał się przed krzyżem, znaczyłoby to, że tam by­łaby granica Bożej miłości. Idąc zaś na krzyż, Jezus udowodnił, że nic nie było niemożliwego dla miłości Bożej oraz że do­słownie jest ona bezgraniczna". Krzyż był coraz bliżej, a Jego ufność pozostała niewzruszona i modlił się za tymi, którzy w przyszłości w Niego uwierzą.

„Czwarta Ewangelia przekazuje nam ową modlitwę go­dziny męki, modlitwę chwili, w której Chrystus ostatecznie po­twierdza swoją decyzję zbawienia świata". Siedemnasty roz­dział Janowej Ewangelii wprowadza nas w samo sedno modli­twy, która streszcza intencje tamtej chwili. Przenieśmy się więc na chwilę do Wieczernika, aby stać się świadkami tej wyjątko­wej modlitwy naszego Pana.

Pan Jezus dopiero co zakończył mowę pożegnalną sło­wami pełnymi pocieszenia, dodając uczniom otuchy: „miejcie odwagę, Jam zwyciężył świat" (J 16,33b). Teraz, przeżywając swoje ostatnie chwile z apostołami raz jeszcze umacnia ich na­dzieję, ale już nie przez nauczanie, lecz w modlitwę skierowaną do Ojca. Rozpoczyna ją słowami: „Ojcze, nadeszła godzina" (J 17,1). „Chrystus jest świadomy, że to godzina ofiary jednają­cej niebo z ziemią, godzina Jego śmierci dla zbawienia świata. Najwyższy i Wieczny Kapłan Nowego Testamentu, zanim zło­ży Bogu jedyną, zmazującą wszelka winę Ofiarę nowego i wiecznego Przymierza, przedstawia Bogu modlitwę ofiarniczą" . Ze słowami „Ojcze" na ustach, Jezus staje przed obli­czem Boskiego Majestatu i zajmuje miejsce Kapłana - Pośred­nika między ludźmi a Bogiem. Jego ofiara ma niepowtarzalny charakter. Jezus jest nie tylko kapłanem, który ją składa, lecz również samą ofiarą, żertwą miłą Bogu. W obliczu męki, już nie na osobności, ale w obecności uczniów zwraca się do Ojca. Modlił się nieustannie: teraz w wieczerniku modli się przed męką a później w jej trakcie, i podczas agonii na krzyżu. Mo­żemy powiedzieć, że całe ziemskie życie Chrystusa było modli­twą.

Nasz Zbawiciel w chwili wielkiego wzruszenia zanosi do Ojca swe prośby w kilku intencjach. Po pierwsze modli się za siebie: „A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał" (J 17,5). Prosi więc Ojca, „aby uwielbienie, należne Mu od wieków z racji Je­go Boskiej natury, ogarnęło całą Jego Osobę", a zwłaszcza te­raz, w chwili męki, na którą sam siebie wydaje, bo jest do koń­ca posłuszny Ojcu.

W drugiej kolejności Jezus modli się za tych, którzy z nim byli od początku, za swoich uczniów (J 17,6-19), dlatego zwraca się do Ojca: „Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi" (J 17,9). Chrystus już teraz, jako kapłan składający najdoskonalszą ofia­rę, myśli o apostołach, którzy będą mieli udział w Jego świętym kapłaństwie. Prosi, aby mogli sprostać zadaniom, które przed nimi postawi Ojciec, aby „tak jak My stanowili jedno" (J 17,11). Jedność między apostołami ma być niezwykła, na wzór jedności Boga Ojca i Jezusa - Syna Bożego. Ta jedność będzie się wyrażała we wzajemnej miłości, stanie się znakiem rozpoznawczym wiary chrześcijańskiej.

Druga prośba, którą Chrystus kieruje do Ojca za uczniów brzmi: „uświęć ich w prawdzie" i dotyczy misji uczniów, którą podejmą po Zesłaniu Ducha Świętego. Apostołowie na wzór Chrystusa całkowicie poświęcą się głoszeniu prawdy, jaką jest objawione Słowo Boże. Po chwili Chrystus znowu mówi o cierpieniach, które poniesie. Oto Jego słowa: „za nich Ja po­święcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie" (J 17,19). Zbawiciel podkreśla wyraźnie, że to za nich poświęca się w ofierze, aby mocą swojej ofiary uzdolnić apostołów do działania w świecie (J 17,18).

Jezus złożył w ofierze Ojcu samego siebie i tych, którzy do Niego należą, czyli uczniów i mówi dalej: „Nie tylko za ni­mi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby stanowili jedno" (J 17,20). Dzieje się coś nieby­wałego! Chrystus podczas ostatniej wieczerzy modli się także za nas, za tych, którzy dzięki nauczaniu apostołów i ich następ­ców w Niego uwierzą. Modli się za cały Kościół. „Również i dla nich Jezus błaga Ojca o jedność taką jaka jednoczy Ojca i Syna, aby i oni stanowili jedno w Nas (J 17,21)". Zbawiciel zaprasza nas do szczególnej zażyłości z Bogiem na modlitwie. Troszczy się o jedność Kościoła. Oto najdoskonalszy wzór mo­dlitwy, rozmowy Syna Bożego z Ojcem niebieskim. To wzór modlitwy niezwykle wzruszającej, bo w obliczu męki i śmierci na krzyżu.

Moi drodzy, możemy pytać, dlaczego Ewangelista Jan przekazał nam tę modlitwę? Trzeba powiedzieć, że uczynił to dla naszej wiary i dla naszego zjednoczenie z Bogiem. Byśmy w duchu jak najczęściej łączyli się z ofiarą naszego Mistrza, by Jego słowa stały się naszą modlitwą.

Popatrzmy raz jeszcze oczyma wiary na Chrystusa, który siedzi ze swoimi uczniami podczas ostatniej wieczerzy. Całe Jego ziemskie życie zmierzało do tego momentu, który dzisiaj rozważamy. W Wielki Czwartek mówi do swoich uczniów, że poświęca w ofierze samego siebie dla nich i dla tych, którzy dzięki nim uwierzą w Niego (J 17,19). Chrystus, Jedyny Po­średnik między Bogiem a ludźmi, wytrwale wstawia się za ty­mi, których powierzył Mu Ojciec (J 17,6). Chrystus to Wieczny Kapłan, który składa najdoskonalszą ofiarę przebłagania, aby pojednać świat z Ojcem. Jako Arcykapłan Nowego Przymierza w czasie ukrzyżowania i podczas samej agonii z miłością wstawia się u Ojca za swoich oprawców (Łk 23,34a). Chcemy dziś głośno wyśpiewać słowa hymnu: „Przypatrz się duszo, jak cię Bóg miłuje! Jako dla ciebie sobie nie folguje". Oto coś niezwykłego, bo Chrystus w tak bolesnej chwili myśli z miło­ścią o innych. Oręduje u Boga za ludźmi, będąc ofiarą i ofiarnikiem w jednej osobie Syna Bożego. W kim, jeśli nie w Chry­stusie, Jedynym i Wiecznym Kapłanie mają kapłani szukać wzoru orędownictwa za powierzonym sobie ludem? W kim, je­śli nie w Chrystusie, naszym Panu i Zbawicielu, winniśmy szu­kać przykładu wytrwałej i ofiarnej modlitwy?

2. KAPŁAN CHRYSTUSA MĘŻEM WYTRWAŁEJ MODLITWY

W tym szczególnym roku, który z woli ojca świętego Benedykta XVI został poświęcony kapłaństwu i kapłanom, po­patrzmy przez chwilę na tych, których sam Chrystus wybrał, aby kontynuowali Jego dzieło w świecie (Mk 16,15-16; J 20,21). Podkreśla się, że dziś, gdy podnosimy swoje kwalifi­kacje, kończymy dodatkowe studia podyplomowe, to w kapła­nie chcemy widzieć przede wszystkim specjalistę od spraw ludzkiego ducha. Kapłan nie musi się znać na wszystkim, bo jego zadaniem jest prowadzenie ludu do Boga.

Kapłan jako pasterz wspólnoty Kościoła żyje dla niej, za nią się modli, dla niej pracuje i poświęca się (Hbr 5,1). Trosz­czy się o powierzoną mu przez Najwyższego Pasterza owczar­nię, poświęcając jej wszystkie swoje siły, by była coraz pięk­niejsza i godna Bożego upodobania. Wpatrzony w najdosko­nalszy wzór - samego Chrystusa pragnie Go jak najwierniej na­śladować w swojej posłudze. Jest on przede wszystkim mężem wytrwałej modlitwy za ludzi, wśród których pracuje, za wspól­notę Kościoła i za cały świat. Podobnie jak Abraham wstawiał się za mieszkańcami Sodomy i Gomory (Rdz 18,22-33), jak Mojżesz wspierał modlitwą walczących Izraelitów (Wj 17,8-13), jak Chrystus przed swoją męką polecał Ojcu uczniów i nas samych (J 17, 6-26), tak kapłan oręduje u Pana Boga za swoim ludem. Każdego dnia składa Eucharystyczną Ofiarę, w której modli się zawsze jako „drugi Chrystus" - „alter Christus" za zgromadzonych, za cały Kościół pielgrzymujący i za naszych zmarłych, a także w jakiejś specjalnej intencji. W każdej Mszy św. kapłan składa na ołtarzu swoje i nasze modlitwy, dziękczy­nienia i prośby.

Na pewno jest wiele spraw, które proboszcz czy wika­riusz poleca Panu Bogu, które przeżywa całym sercem, bo przecież troska o zbawienie ludu to jego misja i sens jego posługiwania. Możemy jedynie przypuszczać, co kryje się w sercu kapłana, co być może spędza mu sen z powiek, co nie daje mu spokoju. Zapewne każdy ma inne troski. Jeden zajmuje się bu­dową świątyni, inny rozwiązuje problem alkoholizmu w parafii, kolejny troszczy się o to, by jego parafianie coraz bardziej otwierali się na Bożą łaskę i przystąpili do spowiedzi na reko­lekcjach. Mam przez cały czas w pamięci mojego katechetę z liceum, który na jednej z katechez bardzo nas zaskoczył, mó­wiąc, że codziennie się za nas modli, abyśmy kiedyś wyrośli na dobrych ludzi. Możemy być pewni, że kapłani pamiętają w spo­sób szczególny o tych, którym poświęcają czas w duszpaster­stwie, gdy np.: prowadzą różne ruchy apostolsko - modlitewne, a na pewno, modlą się za tych, którzy są daleko od Chrystusa, którzy nie żyją Jego Ewangelią.

W takiej właśnie sytuacji był patron proboszczów, a tym samym - patron obecnego roku kapłańskiego, św. Jan Maria Vianney, z małej parafii Ars, we Francji. W jego biografii mo­żemy odnaleźć interesujący fragment. „Na długo przed pierw­szym brzaskiem zorzy, gdy wszystko w Ars jeszcze spało, można było ujrzeć przesuwające się przez cmentarz kościelny migocące, niepewne światełko. To ksiądz Vianney, z latarką w ręku, przechodził już z plebanii do kościoła. Dobry żołnierz Chrystusa szedł na posterunek. Kroki swe skierowywał wprost przed ołtarz, tam padłszy na kolana wynurzał swe serce pełne pragnień, a już obciążone cierpieniem. W niezmąconej ciszy nocnej prosił Pana, by raczył ulitować się nad trzódką i paste­rzem. Boże mój - błagał - użycz łaski nawrócenia mojej para­fii. Zgadzam się cierpieć wszystko, co zechcesz, przez cały ciąg mego życia... Tak, choćby ponosić sto lat najdotkliwsze bole­ści, byle moi parafianie się nawrócili. I łzami zraszał posadzkę. 0 świcie gorliwy kapłan był jeszcze na tym samym miejscu". Moi drodzy, przykład św. proboszcza z Ars pokazuje, że wier­nie i z wielkim zaangażowaniem, nawet za cenę cierpienia i ofiary, kapłan ten wstawiał się przed Bożym majestatem za swoją parafię.

Jak widzimy, droga takiej modlitwy wcale nie jest łatwa. Kapłan często doświadcza rozmaitych trudności, które piętrząc się przed nim wymagają jeszcze większej ofiary i modlitwy. Dzięki głębokiej wierze i wytrwałej modlitwie, potrafi śmiało i mężnie sprostać trudnościom, zmęczeniu, zniechęceniu, złu­dzeniom, niepokojom, obawom, jakie napotyka w swym życiu wewnętrznym i w duszpasterstwie. Podobnie jak Jezus na kil­ka chwil przed męką wznosił swe oczy do Ojca, by błagać za tymi, którzy byli Mu najbliżsi na ziemi, tak i kapłan Chrystu­sowy każdego dnia oręduje za nami przed Bogiem. Nieraz jest to modlitwa pełna cierpienia, prawdziwej ofiary, bo ma miejsce w godzinie poważnej próby. Niekoniecznie kapłan musi cier­pieć fizycznie! Ale wielkie jest jego cierpienie duchowe, gdy spotyka dzieci z rozbitych małżeństw, gdy w niejednym miesz­kaniu zamykają przed nim drzwi, nie chcąc go przyjąć z wizytą duszpasterską. Również takie przeżycia składa Panu Bogu każ­dego dnia, uobecniając na ołtarzu Chrystusową Ofiarę Eucharystyczną.

Każdy duszpasterz przychodzi z pomocą swoim wier­nym również przez codzienną modlitwę brewiarzową której poświęca około godzinę. Kilka razy dziennie oddaje Bogu na­leżny hołd i w ten sposób w imieniu ludzi przeprasza Boga za grzechy i dziękuje za otrzymane łaski. W odmawianiu Liturgii Godzin ksiądz trwa na modlitwie w imieniu całego rodzaju ludzkiego, razem z Chrystusem, „który żyje zawsze, aby się wstawiać za nami" (Hbr 7,25). Przykładem tego, że kapłani pamiętają o modlitwie, są także ich prymicyjne obrazki, które rozdają wiernym u początku swej kapłańskiej drogi. Prawie na każdym takowym obrazku możemy odnaleźć słowa, w których prosi Boga o błogosławieństwo dla rodziny, przyjaciół i znajo­mych. Modlitwa ogarnia także tych, do których w przyszłości zostanie posłany. Powierza Panu Bogu swoich przyszłych para­fian.

Każdy duszpasterz, włączony w jedyne kapłaństwo Chrystusa, modląc się, pozostaje w ścisłej łączności z nieustan­ną modlitwą Jezusa w niebie. Ona przenika jego życie, wypeł­nia je, przypominając mu, że bez Jezusa nic nie może uczynić (J 15,5). W taki oto sposób Chrystusową modlitwę z Wieczer­nika odczytują kolejne pokolenia szafarzy Bożych tajemnic. Kapłani na wzór Chrystusa wstawiają się każdego dnia przed Bogiem za tych, do których zostali posłani.

3. WYTRWAŁA MODLITWA CHRZEŚCIJANINA

„Duszo oziębła, czemu nie gorejesz? Serce me, czemu całe nie truchlejesz"; gdy widzisz Chrystusa w wieczerniku, rozpalonego ogniem ofiarnej miłości? Jak można przejść obo­jętnie wobec tak ważnej lekcji naszego Mistrza? Czy mogliby­śmy opuścić dziś naszą parafialną świątynię bez zastanowienia nad sobą, swoim postępowaniem? Zechciejmy przez chwilę pomyśleć, co o naszej modlitwie chce nam powiedzieć sam Je­zus. To prawda, że nieraz brakuje nam czasu na modlitwę. Czy jednak nie stać nas na to, aby krótko się pomodlić? Dobrze wiemy, że tym, którzy usilnie starają się o wzrost wiary, Pan Bóg udziela potrzebnych łask (2 Kor 12,9a; Flp 4,13).

Pobudką do ukochania modlitwy powinna być dla nas jej skuteczność. Przecież nieskończony w swym miłosierdziu Pan Bóg zawsze wysłuchuje pokorne prośby swego dziecięcia. „Gdyby tak stanął przed nami anioł z nieba w całym blasku swojej chwały i powiedział: Słuchajcie, Pan Bóg mnie posłał do was, by wam oznajmić, że od tej chwili każda wasza modlitwa będzie wysłuchana, czy wtedy mielibyśmy jakąkolwiek wąt­pliwość o skuteczności modlitwy? Tymczasem Pan Bóg przy­słał do nas nie anioła, ale własnego Syna", który w imieniu Ojca zapewnia nas: „proście, a będzie wam dane. Proście o co­kolwiek chcecie, a stanie się wam" (J 15,16). „Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone" (Mt 7,7).

Francisco Carvajal, hiszpański kapłan, podkreśla, że w modlitwie powinniśmy „prosić wytrwale, z uporem i nie­ustannie, z naleganiem raz po raz, z pewnością, iż otrzymamy o wiele więcej i lepsze rzeczy, aniżeli to, o co prosiliśmy. Win­niśmy nalegać jak ów natrętny przyjaciel, któremu zabrakło chleba (Łk 11,5-8), jak bezbronna wdowa, która dniem i nocą błagała o pomoc niegodziwego sędziego (Łk 18,1-8). Wytrwa­łość w modlitwie wzmocni naszą ufność i przyjaźń z Bo­giem". Często powracajmy pamięcią do Ewangelii, która mó­wi o ufnej modlitwie Jezusa w godzinne męki. Starajmy sięw naszych trudnościach, chwilach zwątpienia i braku nadziei, tak jak On, wytrwale i z cierpliwością trwać na modlitwie przed Bogiem, który nigdy nie zostawi nas samych. Właśnie wtedy, gdy po ludzku patrząc nie widzimy żadnej drogi wyjścia z sytu­acji, gdy się nam wydaje, że cały świat obrócił się przeciwko nam, to właśnie wtedy starajmy się naśladować Chrystusa, któ­ry w obliczu okrutnej męki i śmierci krzyżowej z ufnością za­nosił swoje błagania do Ojca.

Wypraszajmy potrzebne łaski i Boże błogosławieństwo nie tylko dla siebie samych, ale i dla innych ludzi. Podobnie jak On prosił w wieczerniku Ojca o jedność i świętość tych, którzy w Niego będą wierzyć (J 17,17.21), tak i my winniśmy w duchu ofiarnej miłości wstawiać się u Boga w potrzebach naszych bliźnich. „Nasze wstawiennictwo jest modlitwą prośby, która bardzo nas przybliża do modlitwy Jezusa". W tej modlitwie wstawienniczej człowiek modlący się „ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich" (Flp 2,4). Panu Bogu jest miłe, gdy prosimy Go o łaski i pomoc dla innych i gdy po­lecamy innym osobom, by modliły się za nas i w naszych inten­cjach. Pomyślmy, jak piękna jest w oczach Bożych nasza mo­dlitwa, którą zanosimy do Niego: o miłość dla naszych rodzi­ców, za chorego sąsiada, czy też o dobre zdanie egzaminu dla kolegi. Przekonamy się wówczas, że również i my będziemy się cieszyć owocami tej modlitwy wstawienniczej. Pan Bóg sam wie najlepiej, czego potrzebujemy, nawet wtedy, gdy Go o to nie prosimy.

Wspominaliśmy wcześniej, że w szczególny sposób do takiej modlitwy powołany jest kapłan, jako odpowiedzialny za zbawienie swoich wiernych. Jednak w rodzinach i w społeczeństwie każdy z nas też za kogoś odpowiada. Czy nasze rodziny nie byłyby szczęśliwsze, gdyby wszyscy rodzice modlili się za swoje dzieci, a one za rodziców? Jak wyglądałby nasz kraj, gdyby parlamentarzyści swoją troskę o obywateli wsparli szczerą modlitwą? Jaka atmosfera panowałaby w naszych za­kładach pracy, gdyby pracownicy i pracodawcy wzajemnie orę­dowali za siebie przed Panem? Niewątpliwie Pan Bóg udzielił­by nam wielu łask, gdybyśmy tylko z ufnością o nie prosili.

Potrzebna jest dziś modlitwa wstawiennicza, jednych za drugich. Taka modlitwa jest troską o innych, jest nieraz wiel­kim zmaganiem ze sobą które nawet wymaga ofiary. Trzeba też z naciskiem podkreślić, że modlitwa winna być naszą co­dzienną praktyką byśmy mieli spokojne sumienie i zasługiwali na miano uczniów Chrystusa.

ZAKOŃCZENIE

Na koniec, popatrzmy raz jeszcze na Jezusa, Wiecznego i Najwyższego Kapłana. „Żal duszę ściska, serce boleść czuje, gdy słodki Jezus na śmierć się gotuje". Starajmy się więc w tym czasie wielkopostnej zadumy, podczas Drogi krzyżowej, nabożeństwa Gorzkich Żali często mieć przed naszymi oczyma cierpiącego Chrystusa. Ofiarujmy Mu swoje cierpienia. Dzię­kujmy Mu za Jego wielkoczwartkową modlitwę i za to, że nadal modli się za nas i oręduje u Ojca. W roku kapłańskim pamiętajmy też o naszych kapłanach, którzy każdego dnia pro­szą Boga o miłosierdzie nad nami i nad całym światem. Zechciejmy również wyjść z tej świątyni z konkretnym posta­nowieniem, dotyczącym naszej modlitwy. Do Wielkanocy po­zostały dwa tygodnie. Przygotujmy się dobrze do sakramentu pokuty i pojednania. Zacznijmy od nowa, już dzisiaj! Zwolnij­my tempo naszego życia, aby codziennie znaleźć więcej czasu na modlitwę.

Kazanie 6

OFIAROWAĆ SWE ŻYCIE ZA ZBAWIENIE INNYCH

WPROWADZENIE

Święta siostra Faustyna Kowalska w swoim dzienniczku opisuje niezwykłe widzenie, które miało miejsce w Wielki Pią­tek 1936 roku. Pisze tak: „O godzinie trzeciej ujrzałam Pana Je­zusa ukrzyżowanego, który spojrzał na mnie i rzekł: Pragnę. -Wtem ujrzałam, jak z boku Jego wyszły te dwa promienie, jakie są w tym obrazie. Wtem uczułam w duszy pragnienie zbawienia dusz i wyniszczenia się za biednych grzeszników. Ofiarowałam się z konającym Jezusem za świat Ojcu Przedwiecznemu" .

Święta siostra Faustyna doświadczając owej niezwykłej łaski oglądania Chrystusa twarzą w twarz była świadoma, jak wielka jest Jego miłość ku ludziom, iż nie wahał się poświęcić za nich swojego życia. Największą tragedią człowieka jest stałe odłączanie się od Boga, i dążenia do potępienia wiecznego. Je­zus Chrystus przyszedł na świat, aby wybawić ludzi z niewoli grzechu i szatana. Dlatego rozważamy dziś, że Najwyższy i Wieczny kapłan ofiaruje swoje życie za zbawienie ludzi.

1. NAJWYŻSZY I WIECZNY KAPŁAN

Po grzechu pierwszych rodziców Adama i Ewy bramy nieba pozostawały zamknięte. Trzeba było, by ktoś zadość­uczynił za winy ludzkie. W historię naznaczoną grzechem człowieka wchodzi Bóg, przybywa Zbawiciel, który odda swoje życie na krzyżu za wszystkich łudzi, którzy żyli w przeszłości, żyją dzisiaj i będą istnieć w przyszłości. Pan Jezus bierze na siebie całą winę człowieka, wszystkie grzechy i gładzi je po­przez swoją mękę i śmierć. Chrystus ofiaruje swoje życie za zbawienie każdego człowieka. Przez swoją ofiarę Chrystus na­dał cierpieniu nową wartość. Ma ono wymiar zbawczy. Każde cierpienie w oczach Bożych posiada niesłychaną wagę i przyczynia się do zbawienia ludzi.

Pan Jezus jest Najwyższym i Wiecznym Kapłanem, który składa w ofierze samego siebie, daje Bogu Ojcu największy dar. Święty Jan podaje, iż Piłat zasięgnął opinii ludu, jak powi­nien postąpić z Chrystusem. Lud jednogłośnie odpowiedział: „Poza Cezarem nie mamy króla" (J 19,15). Podburzony przez żydów tłum odrzucił Króla nad królami, a wybrał Barabasza. Oto dramat niewiary, oto bezdroża nienawiści. Bojący się ludzi Piłat wydał Jezusa na ukrzyżowanie. Odrzucił miłość i zbawie­nie, a wybrał grzech i nienawiść. Zbawiciel będąc Bogiem mógł obrócić swoich przeciwników w proch, ale pokornie poddał się temu wyrokowi. Przez najdoskonalsze posłuszeństwo aż do śmierci, zgładził wszystkie grzechy, które są wyrazem niepo­słuszeństwa ludzi wobec najświętszej woli Boga.

Św. Jan Ewangelista podkreśla wielkość dzieła Jezusa mówiąc, iż On sam dźwigając Krzyż wyszedł na Golgotę. Umi­łowany uczeń ukazuje, że Chrystus jest Kapłanem, który sam składa okup za wielu. Jego dar z siebie jest całkowity, bowiem jak podaje Ewangelia, nawet szatę, którą był okryty oddaje, a o tunikę żołnierze rzucają los. Zbawiciel nie zatrzymuje ni­czego dla siebie. Na Golgocie spełniła się starotestamentalna zapowiedź: „Podzielili między siebie szaty moje, a o moją suk­nię rzucili los" (Ps 22,19). Chrystus nawet w agonii, przeszyty ogromem cierpienia i bólu, patrzy z zatroskaniem na tych, któ­rzy towarzyszyli Mu do końca. Matce powierza ucznia, a uczniowi Matkę.

Następnie św. Jan notuje, że Pan Jezus świadom, iż wszystko się wypełniło rzekł: „Pragnę" (J 19,28), co świadczy o Jego niewysłowionym cierpieniu. Umierając na Krzyżu, zno­sząc niewypowiedziane męki, dokonał dzieła zbawienia ludzi. Ci, którzy stali pod Krzyżem nasączyli gąbkę octem i podali Mu do ust. Kiedy skosztował, nie chciał pić. Słowo: „Pragnę" wyraża także wolę Boga: „Pragnę zbawienia dusz". Dzięki mę­ce i śmierci Chrystusa bramy życia wiecznego na nowo zostały otwarte dla wszystkich ludzi. Wielkie dzieło zbawienia doko­nane na Krzyżu przypieczętowały słowa Jezusa: „Wykonało się" (J 19,30a). Wypełniło się wszystko, co prorocy zapowiada­li, co Chrystus mówił o swojej męce. Po czym „Skłoniwszy głowę oddał Ducha" (J 19,30b). oddał Ducha swojemu Ojcu w niebie, ofiarował swoje życie.

Bóg przez mękę i śmierć Chrystusa wyciąga ręce do za­gubionej ludzkości, by wyprowadzić ją z niewoli grzechu i sza­tana. „Wykonało się", bo Jezus ofiarował swoje życie do końca. Jest pierwowzorem kapłana, który powinien być człowiekiem ofiary i poświęcenia. Kapłan uobecnia Ofiarę Chrystusa, czego najpełniejszym wyrazem są słowa prefacji mszalnej: „Przez ofiarę swego Ciała na krzyżu dopełnił On Ofiarę Starego Przy­mierza. I oddając się za nasze zbawienie sam stał się Kapłanem, ołtarzem i Barankiem ofiarnym". Kapłan oddaje Bogu siebie bez reszty, tak jak jego Mistrz. Uwielbiamy Cię Panie Jezu Chryste, Najwyższy i Wieczny Kapłanie, dziękujemy Ci za Twoją miłość do nas, że ofiarowałeś swoje życie dla naszego zbawienia.

2. KAPŁAN WEDLE SERCA CHRYSTUSOWEGO

Sługa Boży Jan Paweł II, który w pełni ukazał, jakim wi­nien być kapłan przez swoje życie, w swoim testamencie za­mieścił zdumiewające zdanie streszczające niejako istotę swojej misji, którą otrzymał od Boga, zaznaczając zarazem, co posiada najwyższą wartość. Mówił o tym w kontekście własnej śmierci: „Ufam, że Chrystus da mi łaskę owego Przejścia. Ufam też, że uczyni ją [śmierć] pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć dla zbawienia ludzi" . Papież wyraził przez powyższe słowa, iż zbawienie dusz jest więc najwyższym pra­wem. Czyli sposobności osiągnięcia nieba dla człowieka nie można z niczym porównać. Jest ono bowiem największym do­brem. Bo przecież wielu świętych chwili własnej śmierci, czyli tak naprawdę upragnionego spotkania z Bogiem, nie mogło się doczekać. Po wielokroć pytali: „Kiedy, Panie, zabierzesz mnie do siebie z tego świata?".

Z pewnością w naszym życiu spotkaliśmy wielu kapłanów gorliwie zabiegających o zbawienie ludzi. Wielką motywację w tym dziele prowadzenia ludzi do Boga czerpią z rozważania męki Chrystusa. Św. Biskup Józef Sebastian Pelczar w „Roz­myślaniach o życiu kapłańskim" stwierdza, iż dusza ludzka po­siada niezwykłą wartość, bo jest królewskim dziełem Bożym. Dlatego też jest cenniejsza niż świat cały, bo jak powiada świę­ty Ambroży: „Cały świat to zbyt mało, by zapłacić za jedną du­szę, a ona tyle warta, ile Krew Zbawiciela". Wobec tak wzniosłej sprawy nie można przejść obojętnie i pozwalać, aby szatan i zły świat prowadził dusze do potępienia wiecznego. Dlatego kapłani pochłonięci gorliwością o zbawienie dusz nie szczędzą czasu, ofiarują siebie, a czasem nawet poświęcają własne życie dla zbawienia człowieka.

Święty Jan Maria Vianney, patron obecnego Roku Ka­płańskiego, w sposób nieustraszony i nieugięty, nie zważając na żadne przeszkody i przeciwności, wyratował od potępienia wiecznego wiele dusz biednych grzeszników. Mówił z przeję­ciem: „Choćbym był już jedną nogą w niebie, gdyby kto przy­szedł powiedzieć mi, bym powrócił na ziemię dla pracy nad nawróceniem jednego grzesznika, chętnie bym powrócił. T gdy­by trzeba było w tym celu pozostać tu do końca świata, wsta­wać o północy i cierpieć to, co ja cierpię całym sercem, przy­stałbym na to". Dlatego czynił wszystko, co mógł: pościł, po­dejmował wyrzeczenia, modlił się godzinami leżąc krzyżem przed Najświętszym Sakramentem. Jego dzień rozpoczynał się na długo przed wschodem słońca, szedł do kościoła, by wypra­szać łaskę nawrócenia grzesznikom. W konfesjonale spędzał nawet szesnaście godzin dziennie. Uratował mnóstwo ludzi od potępienia wiecznego. A jego sekretem w tej wielkiej walce by­ło ciche męczeństwo w walce przeciw podszeptom szatana. Na­śladował Chrystusa, który cierpiał i umarł dla zbawienia ludz­kości. Podobnie jak Zbawiciel ofiarował swoje życie za zba­wienie grzeszników. Dziękujemy dziś Bogu za powołania ka­płańskie, za to, że mamy przewodników w drodze do nieba.

3. KAPŁAŃSTWO WIERNYCH - POŚWIĘCENIE ŻYCIA DLA ZBAWIENIA WIERNYCH BLIŹNICH

Patrząc na heroiczne życie świętych, zapragnijmy ich na­śladować. Jest to tym bardziej możliwe, bo i w życiu codzien­nym spotykamy wielu ludzi, którzy troszczą się o zbawienie bliźnich.

Jeden z uczestników pieszej pielgrzymki na Jasną Górę podejmował ten wieki i pełen poświęcenia trud, byleby tylko wyrwać z nałogu alkoholizmu swojego syna. Jak sam wspomi­nał, sytuacja była bardzo trudna i po ludzku nie do opanowania. A jednak zatroskany ojciec będący już w sędziwym wieku idzie, niesie na plecach duży plecak, jakby przez to chciał spo­tęgować wołanie do Boga: „Ulituj się nad moim synem i spraw, Panie, by wyszedł z tego strasznego nałogu, jakim jest alkoho­lizm i obrał drogę godną człowieka powracając do żony i dzie­ci". I Bóg wysłuchał wołania tego zacnego ojca, bo syn zerwał z nałogiem i na nowo jest dobrym mężem dla żony i kochają­cym ojcem dla spragnionych miłości dzieci. Oto ojciec rodziny, który jak gorliwy kapłan troszczył się o zbawienie syna. Dobrze rozumiał, że nawrócenie syna w dużej mierze zależy od jego poświęcenia i wsparcia duchowego.

Wdzięczny ojciec rok później poszedł z takim samym ple­cakiem na Jasną Górę, by za pośrednictwem Matki Najświęt­szej, podziękować Bogu za przemianę syna, który zerwał z nałogiem. Kto swoje cierpienie i krzyż łączy z męką Chrystusa, ofiaruje je za zbawienie ludzi, ten otrzymuje nowe łaski. Matka Bolesna dobrze wie, co to cierpienie i wspiera swym wstawiennictwem ludzi, którzy znaleźli się na drodze krzyżowej. Jest Ona Matką Wiecznego Kapłaństwa i każdego z nas uczy, jak być kapłanem w swojej rodzinie, sąsiedztwie czy zakładzie pra­cy.

ZAKOŃCZENIE

Rozważyliśmy dzisiaj, że Syn Boży ofiarował swoje życie za zbawienie ludzkości. Pochylaliśmy się ze czcią i wdzięczno­ścią nad tą niezwykłą i jedyną ofiarą. Dzięki niej mamy wszy­scy dostęp do zbawienia. Odtąd cierpienie, choćby najmniejsze, poprzez moc męki Chrystusa na Krzyżu posiada szczególnie wielką wartość. Jeżeli ofiarujemy je za zbawienie grzeszników, możemy wyjednać im łaskę nawrócenia, nawet w ostatnim momencie ich życia. Modlitwa w łączności z Jezusem podczas Mszy świętej, posiada niezwykłą moc, przyczynia się do rato­wania dusz od potępienia wiecznego.

Jeżeli cierpimy w duchu wiary, to w każdej godzinie mo­żemy ratować tych, którzy kierują się ku wiecznej zagładzie.

Zachętą do tego niezwykłego dzieła niech staną się słowa Pana Jezusa, które skierował do św. siostry Faustyny: „Córko moja, daj mi dusze; wiedz, że zadaniem twoim jest zdobywać mi dusze modlitwą i ofiarą zachęcaniem do ufności w miło­sierdzie moje".

Niech, więc każdy z nas codziennie wypełnia to pragnie­nie Chrystusa.

33



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KAZANIA PASYJNE - Ludzie Golgoty, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - W powiązaniu z Eucharystią, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - Poszczególne godziny, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - Rok Eucharystii, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - Droga krzyża, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - Zobaczyć Jezusa, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - Ku wartością, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - O Chrystusie miłosiernym, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - 01, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - 02, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - Bóg jest Miłością, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - Znak sprzeciwu i uwielbienia, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - 03, HOMILETYKA
KAZANIA PASYJNE - Być uczniem Jezusa, HOMILETYKA
Kazanie pasyjne 2 Florian
PYCHA ks Edward Staniek KAZANIA PASYJNE
Kazanie pasyjne 1 Florian
Co chcecie mi dać a ja wam Go wydam kazania pasyjne(1)
Kazanie pasyjne 3 Florian

więcej podobnych podstron