GODZINA MIŁOSIERDZIA
Dzisiaj lansuje się model człowieka samowystarczalnego. Stara się on tak ustawić, aby nic nikomu nie musiał dawać i aby sam nic od nikogo nie potrzebował. Staje się coraz bardziej obojętny na kwestie miłosierdzia. To rzeczywistość. Chora rzeczywistość i chory człowiek. Bo człowiek chce kształtować siebie i tworzyć rzeczywistość opierając się tylko o prawo stanowione przez ludzi. Pozwala sobą sterować. Mija się z Miłosierdziem, które chce go uzdrowić; które chce, by na nowo stać się człowiekiem, stworzonym na obraz i podobieństwo Boga - Stwórcy.
Moi drodzy, w czasie dzisiejszego - ostatniego w tym roku rozważania pasyjnego chciejmy zastanowić się nad Godziną Miłosierdzia, w czasie której dokonało się zbawienie świata. Ona trwa nadal i my w niej trwamy. Tak będzie aż do skończenia świata.
Po mozolnym i pełnym cierpienia trudzie Jezus wchodzi z krzyżem na ramionach na szczyt Golgoty. Tutaj ma miejsce apogeum Jego cierpień, Jego męki - śmierć na krzyżu. Bóg bogaty w miłosierdzie dokona zbawienia świata przez swojego Syna. Ewangeliści ukazują ostatnie chwile ziemskiego życia Jezusa: są one naznaczone cierpieniem do granic wytrzymałości.
Oto do czego zdolny jest człowiek zamknięty we własnych kalkulacjach
i przekonany o własnej doskonałości. Zalicza Syna Bożego w poczet złoczyńców
i przybija Go do krzyża. Największe cierpienia nie były w stanie zgasić w Nim miłości do ludzi, nawet do tych, którzy Go skazali i zamordowali. Oto przykład miłości bardzo trudnej: miłości nieprzyjaciół. Nad głową Jezusa zamieszczono napis: „Król Żydowski”. Słowa te wyjaśniały powód ukrzyżowania Chrystusa. Został stracony, ponieważ uważał siebie za króla żydowskiego, za Zbawiciela. W tak tragicznych okolicznościach Chrystus prosi Ojca: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Prosi o przebaczenie dla wszystkich swoich oprawców: arcykapłanów, faryzeuszy, uczonych w Piśmie, tłumu, Piłata, żołnierzy. Przebacza, okazuje miłosierdzie. Święty Łukasz mówi o dwóch złoczyńcach, łotrach, których skazano na ukrzyżowanie. Zawieszono ich: jednego po lewej, a drugiego po prawej stronie Jezusa. Ewangelista wspomina o bluźnierczych słowach jednego z nich pod adresem Mesjasza: „Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”. W tych ostatnich chwilach agonii Chrystus cierpi więc nie tylko z powodu przebitych rąk
i nóg, ale i - może nawet bardziej - z powodu niewiary i zatwardziałości serca współtowarzysza niedoli. Syn Boży, Jezus Chrystus cierpi do końca, choć niewinnie. Zostaje wyniszczony, zmiażdżony cierpieniem.
Całe życie Jezusa było pełnieniem woli Ojca. Przyszedł na świat, aby szukać
i ocalić to, co zginęło, aby wszyscy, których dał Mu Ojciec, byli tam, gdzie On jest. Czynił tak, gdy nauczał, gdy dokonywał cudów przemierzając wioski i miasta
w gronie Apostołów. Chrystus przebacza łotrowi, który wyraża żal i skruchę. Obiecuje mu niebo: „Zaprawdę powiadam ci: dziś ze Mną będziesz w raju”. W godzinie śmierci Jezusa, w Godzinie Miłosierdzia, dokonało się Zbawienie, wykupienie ludzkości z mocy zła i zadośćuczynienie Bogu Ojcu. Temu zbawczemu wydarzeniu towarzyszyły nadzwyczajne zjawiska: „Mrok ogarnął całą ziemię, słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek”. W takiej scenerii Jezus Chrystus - Zbawiciel przeszedł z tego świata do Ojca: „Ojcze w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha”. Oddał życie, aby umożliwić nam dostęp do Ojca, aby całej ludzkości otworzyć drogę do zbawienia. Jedność z Ojcem, o której mówił Jezus, zrealizowała się w całej pełni w Ofierze Krzyża. Tak dokonał dzieła zbawienia.
Siostro i Bracie! Wielki Post to czas szczególny. Atmosfera tego okresu inspiruje człowieka myślącego, skłonnego do refleksji nad swym człowieczeństwem, nad swym chrześcijaństwem. Warto po raz kolejny prześwietlić nasze życie by zobaczyć jak daleko odszedłem od drogi wyznaczonej mi przez Boga. Co stało się
z wiarą, którą od dziecka wpajali mi rodzice, jaka jest moja wiara teraz, jak przekazuję ją innym, swoim dzieciom, młodszemu pokoleniu.
Zostaliśmy niejako zrodzeni z miłosierdzia i dla miłosierdzia. Czerpiemy ze skarbca łask, które wysłużył nam Jezus Chrystus przez swoją mękę i śmierć na krzyżu. Być może nie zawsze to sobie uświadamiamy i dlatego jesteśmy tak obojętni na innych, potrzebujących miłosierdzia. Być może zapytasz: „O jaką obojętność na potrzebujących miłosierdzia chodzi?”. Pomyśl: jako człowiek zostałeś przez Boga powołany do istnienia na Jego obraz i podobieństwo. W sakramencie chrztu świętego zostałeś obmyty ze zmazy grzechu pierworodnego To obliguje cię między innymi do tego, abyś korzystał z miłosierdzia i świadczył miłosierdzie. Nie wystarczy przystąpić do sakramentu pokuty raz czy dwa razy w roku z okazji Świąt. Aby stać się autentycznym świadkiem Chrystusa, trzeba karmić się Jego Ciałem eucharystycznym. Często jednak jesteśmy chrześcijanami tylko z nazwy. Codzienne życie ukazuje smutny obraz naszego człowieczeństwa, naszego chrześcijaństwa. Dlatego w naszych
rodzinach jest tak jak jest. Dzieci sobie, rodzice sobie. Co więcej, mąż sobie, żona sobie. A gdzie Duch miłości, wspólnoty, przebaczenia? Skąd ma się wziąć, jeśli
w sercu jest pustka, egoizm.
Moi drodzy, trzeba wrócić do źródła miłosierdzia, jakim jest Krzyż, sakramenty święte, szczególnie spowiedź i Komunia św. Trzeba czerpać z tych źródeł siłę, moc, aby nie ulegać złym wpływom otoczenia, znieczulicy i pogoni za pseudowartościami. Wtedy będziesz w stanie zauważyć ludzką biedę, i to nie tylko materialną, ale przede wszystkim duchową, moralną. Wtedy łatwiej ci będzie przebaczyć. Co więcej, będzie to możliwe. Do takiej postawy trzeba dojrzeć, dorosnąć. Kształtujemy ją w sobie przez ciągłą współpracę z łaską Bożą, którą czerpiemy z codziennej modlitwy
i z sakramentów oraz z lektury i rozważania Pisma Świętego. To właśnie w Piśmie Świętym poznaję Chrystusa, którego chcę naśladować. Modląc się w mocy Ducha Świętego, rozpoznaję wolę Bożą. Przystępując do sakramentów świętych, jednoczę się z Chrystusem i czerpię siły do naśladowania Go.
Nie bądź obojętny. Nie potrzeba wiele, aby na twarzy bliźniego pojawił się uśmiech. Nie potrzeba dużych sum, aby kogoś nakarmić. Wystarczy chcieć, by w rodzinie obdarzać się wzajemną życzliwością. Pozwól, by przybito do Chrystusowego krzyża twój egoizm, twoją pychę, agresję, to wszystko, co cię zżera, co cię odczłowiecza. Natomiast pielęgnuj w sobie radość, umacniaj miłość, ożywiaj nadzieję.
Kończymy nasze rozważania pasyjne. Na pewno dostrzegliśmy w sobie wiele spraw, które trzeba zmienić, aby móc naśladować Chrystusa Miłosiernego. W niejednym przypadku nie będzie to łatwe. Jeśli chcesz być autentycznym uczniem Chrystusa zawierz Mu siebie, swoją rodzinę. Nie lękaj się przyszłości. On jest z tobą, aby cię prowadzić, aby wskazywać ci drogę, aby cię uczyć, jak świadczyć miłosierdzie. „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”. Amen.
1