GARŚĆ OPINII O BITWIE, O ROZWADOWSKIM, O PIŁSUDSKIM
JESZCZE PRACA ZBIOROWA O ROZWADOWSKIM
Podaję poniżej kilka fragmentów z pracy zbiorowej „Generał Rozwadowski” (Kraków 1929, Księgarnia Krakowska), opracowanej przez pp. Generała Walerego Maryańskiego, Alberta Mniszka, Kazimierza Przybysławskiego, Mikołaja Reya, pułkownika Adama Jordan Rozwadowskiego, pułkownika Włodzimierza Tyszkiewicza, oraz generała Romana Żabę. Cytowałem już niektóre fragmenty tej książki: Tutaj ograniczam się do podania kilku partii dotąd nie cytowanych, a szczególnie ważnych.
„Generał Rozwadowski powołany do Rady Obrony Państwa zajął w niej decydujące stanowisko. (...)
Generał Rozwadowski po objęciu szefostwa sztabu, wszedł w bezpośredni kontakt z wojskowymi delegatami państw ententy. (...) Delegaci stali na stanowisku, że dowództwo nad wszystkimi armiami polskimi obejmie generał Weygand, były szef sztabu marszałka Focha.
Z powyższego zapatrywania wychodząc, zaznaczył generał Henrys, że generał Weygand będzie kierował całą akcją wojenną, zaś generał Rozwadowski jako szef sztabu, będzie wykonawcą jego zarządzeń. — Generał, z cechującą go zawsze wytworną grzecznością, odpowiedział że z chwilą gdy przyjął z rąk Naczelnego Wodza stanowisko szefa sztabu gen. polskich sił zbrojnych, wziął na swe barki odpowiedzialność, wymagać więc musi należnych mu praw i zaznaczył, że o ile panowie delegaci uważają, że Polskę nie stać na własnego szefa sztabu, on gotów jest dymisjonować. — Stwierdził, że poznawszy generała Weyganda w Paryżu, nauczył się w nim cenić, nieskazitelnego człowieka i ponad miarę wybitnego fachowca, że gotów jest zawsze z nim o swoich planach i zamiarach dyskutować, zasięgać jego opinii, ale prawo decyzji musi sobie zastrzec bezwzględnie. Generał Weygand oświadczył na to z całą lojalnością, że będzie chętnym doradcą i jako taki służyć będzie zaprzyjaźnionej Polsce; władzy wykonawczej nie pragnie i pozostawia ją generałowi Rozwadowskiemu jako ponoszącemu pełną odpowiedzialność”. (Ibid., str. 81. Podkreślenia moje — J.G.)
Komentarz. W kontrowersji tej generał Rozwadowski przemawia nie jak szef sztabu, ale jak wódz naczelny. Normalnie, decyzje ostateczne nie należą do szefa sztabu. Ale Rozwadowski wiedział, że jest czymś więcej niż szefem sztabu. Wiedział, że jest w istocie naczelnym wodzem. J.G.
„Generał Rozwadowski przez cały czas bitwy nad Wisłą objeżdżał stale poszczególne odcinki frontu, wśród gradu kul wydawał dyspozycje, przesuwał odwody, zarządzał natarcia swoim systemem: 'ze siodła', a nie od zielonego stolika, daleko za frontem. Zielony stolik, to jest robotę sztabową, pozostawiał sobie na nocne godziny”. (Ibid., str. 98).
LIST PIŁSUDSKIEGO DO ROZWADOWSKIEGO
Z 15 SIERPNIA 1920 ROKU
Przedrukowuję tutaj list marszałka Piłsudskiego do generała Rozwadowskiego, datowany z popołudnia 15 sierpnia 1920 roku, świadczący moim zdaniem, o słabym orientowaniu się Piłsudskiego w sytuacji bitewnej w owym dniu na całym froncie bitwy o Warszawę oraz braku uczestnictwa z jego strony w dowodzeniu operacjami na przedmościu Warszawy i na obszarze działania armii generała Sikorskiego. Fotokopię tego listu, pisanego odręcznie przez Piłsudskiego, oraz fotokopię jego odpisu na maszynie, otrzymałem z Instytutu im. Piłsudskiego w Nowym Jorku.
Niektóre słowa i zdania tego listu podkreśliłem — J.G.
„Puławy 15/VIII 3 godz. 10 m.
Kochany Gienerale! (sic)
Piszę po objechaniu całego frontu IV armii i części trzeciej. Po namyśle zdecydowałem zacząć stąd 16-tego o świcie. Powody następujące — 1) na południu czy popołudniu jutro nie będą gotowi, gdyż do niektórych dywizyj uzupełnienia trafią dopiero rano lub w południe jutro. 2) pierwsza legionowa zbierze się w Lubartowie dopiero jutro. 3) Zacząć jeszcze można byłoby na noc 15-tego lecz i to jest na nic, bo po sprawdzeniu przekonałem się że straci tak dużo na szybkości posuwania się nazajutrz, że gra nie warta świecy, to znaczy się w rezultacie będę dalej posunięty gdy zacznę o świcie 16-tego niż gdybym rozpoczął na noc 15-tego. Natomiast zdecydowałem następujące środki przyspieszenia ruchu.
a) Sam siedzę na karku u 14-tej, którą liczę że tegoż dnia awangardami dopędzę minimum do Garwolina a może do Pilawy.
b) 16-tej — środkowej daję z tą samą instrukcją przyspieszania marszu dowódcy IV armii.
c) 1. legionowa idąca na Karczew i dalej, sama będzie spieszyć a mieć będzie na karku samego Śmigłego, więc i 21-a w środku nawet gdyby nie wyspieszyła sama, będzie pchana przez postępy sąsiednich dywizy.
Sądzę więc że 16-go zdegażuje się zupełnie 2 legionową w Kozienicach, którą w takim razie ściągnąć chcę na wieczór do Dęblina, by móc ją użyć na zupełnie odsłonięte południe na pomoc 7-mej, albo e razie konieczności gdzie indziej. Jestem także przekonany, że wieczorem już na połowę będzie zdegążowana 4-ta i też duża jej część będzie zdatna do przeciągnięcia w części na górę czy do Warszawy samej, czy też do V armii.
Ogromnie by ułatwiło zdegażowanie całego frontu Wisły — tzn. 2 armii gdyby — jeśli to nie można będzie — co wobec ciężkich walk pod Radzyminem i zaangażowaniu tam już 1 lit-biał. Wydaje się prawdopodobnym więc jeśli nie można będzie uderzyć z miasta w stronę Nowo-Mińska po brzeskiej szosie, to przynajmniej wyjść na spotkanie IV armii 15-tą czy jej częścią od Karczewa i Wiązownej w stronę szosy lubelskiej. Gdyby był przedsięwzięty taki właśnie ruch sądzę że 4 dywizja cała byłaby możliwą do przerzucenia jej ze świtem 17-go do Warszawy albo na pomoc dalej.
Drugiego dnia operacji to znaczy 17-go liczę, że otworzyć będę w stanie drogę Dęblin-Warszawa po prawym brzegu Wisły oraz drogę Nowo-Mińsk-Warszawa; jeśli zaś postępy centrum będą dobre i drugiego dnia, to już trzeciego dnia sądzę linia Warszawa-Siedlce-Łuków dałaby możność manewrowania zupełnie wspólnie z 1-ą armią z możnością zgęszczenia w razie potrzeby lewego skrzydła IV armii w bliskości do przedmościa i zagrożonego odcinka Radzymin wraz z szosą idącą z Radzymina do Wyszkowa.
Naturalnie obliczenie to robię z opuszczeniem wariantu uderzenia z Warszawy 16-go popołudniu lub 17-go rano tak jak umawiałem się poprzednio, direct w stronę Nowo-Minska z użyciem tanków, gdyż powtarzam, obawiam się, że w te dnie większość sił Warszawy, a może i tanki z powodu ataków będą zaangażowane w kierunku Północnym i Pómocno-Wschodnim. Bo gdy wszystkie obliczenia są oparte na wytrzymałości Warszawy, nie trzeba się wahać rzucić atak tankowy na masę, czyli na kierunek Radzymin i w ten sposób przynajmniej na jeden dzień zdobyć spokój dla Warszawy.
W ogóle chcę IV armii i 1 legionowej nadać od początku taką samą szybkość i takie szalone tempo, jakiej kiedyś użyłem przy ukraińskiej ofensywie. Jeżeli mi się to uda, a wysiłków nie poskąpię i już wprowadzam całą armię w trans w tym kierunku to obliczenia moje okażą się słusznymi. Ale w zupełności na to nie liczę i dlatego ważnym jest nadzwyczajnie aby w ciągu 16-go łączność między mną a Warszawą była możliwie częsta, tak abyście w Warszawie już w południowych godzinach lub o 4-tej — 5-tej mogli wiedzieć, czy moje starania co do szybkości odniosą skutek, gdyż od tego zależy zadyrygowanie na 17-go raniutko sortie na południowym odcinku czy to w stronę Nowo-Minska, gdy do tego będziecie zdolni, czy skromniej w stronę Garwolina z Karczewa i Wiązownej, gdy pierwsze okaże się zanadto ryzykownym z powodu położenia na odcinku Radzymin-Miłosna.
W każdym, razie odradzam zupełnie jakiegokolwiek przeciągania 4-tej przez Wisłę dla jakichkolwiek aktywnych uderzeń czy marszów — nie uda się to z nią z pewnością. Daleko lepiej użyć ją po zdegażowaniu frontu Wisły na Warszawę lub dalej na północ. Robię dodatkowo najsilniejszy nacisk na to aby od 16-go od południa była najściślejsza łączność ze mną. Hughes musi dnia tego pracować po południu nie raz, lub dwa lecz z dziesięć razy tak abyście Wy w Warszawie i ja tutaj mogli być w tak częstym i dobrym kontakcie by do godziny wieczornej można było powziąć stanowczą decyzję i w Warszawie i tutaj.
Gien. Leśniewskiego zgodnie z umową — nagadawszy się odpowiednio wysłałem do Lwowa — jedzie on via Warszawa, więc może i Pan z nim pomówi (dalej kilka słów nieczytelnych w tekście rękopiśmiennymi opuszczonych w tekście maszynowym.)
To jest wszystko. Proszę przyjąć zapewnienie wysokiego szacunku i poważania.
(—) J. Piłsudski”.
Komentarz. List ten nie robi wrażenia listu zwierzchnika do podkomendnego. Wskazuje on jednak na to, że Piłsudski otrząsnął się już z przygnębienia i jest całkowicie aktywny. Jest jednak widoczne, że nie zdaje on sobie sprawy z tego, że na przedmościu Warszawy i na froncie 5-tej armii generała Sikorskiego sytuacja jest już całkowicie zadowalająca. Uważa on wciąż Warszawę za potrzebującą pomocy.
Co to znaczy: że do godziny wieczornej 16 sierpnia i w Warszawie i w Puławach będzie można „powziąć stanowczą decyzję”? O jaką decyzję Piłsudskiemu chodzi? O uznanie bitwy za przegraną, wycofanie się przed bolszewikami z Warszawy — i rozpoczęcie ewakuacji grupy manewrowej z nad Wieprza w kierunku Częstochowy? Chyba nie o co innego, tylko o to. Co najmniej — jako o wciąż nie usuniętej obawie.
Uwaga marginesowa. Przykre wrażenie robi nazywanie Mińska Mazowieckiego Nowomińskiem. To stare polskie miasto, które już w oku 1421 otrzymało w Polsce prawa miejskie, zostało przez Rosję Przemianowane na Nowomińsk dla odróżnienia od Mińska Litewskiego. Nie jest przecież właściwe używać na jego określenie tej sztucznej nazwy rosyjskiej. J.G.
PUŁKOWNIK KORNEL KRZECZUNOWICZ
O GENERALE ROZWADOWSKIM
Ukazała się kilka miesięcy temu książeczka Kornela Krzeczunowicza pt. „Wspomnienie o generale Tadeuszu Rozwadowskim” (Londyn 1983, nakładem „Przeglądu Kawalerii”).
Zawiera ona garść informacji, godnych przytoczenia.
Autor był w polskim wojsku pułkownikiem kawalerii. Poznał gen. Rozwadowskiego jako mały chłopiec w czasie manewrów austriackich w rodzinnym majątku w roku 1908, a potem Rozwadowski był dla niego „przez następne 20 lat (...) mistrzem i gwiazdą przewodnią” (str. 4-5). Stykał się z nim jeszcze w roku 1928, „w ostatnich miesiącach jego życia.” (str. 17).
Oto dane pułk. Krzeczunowicza.
DANE BIOGRAFICZNE I RODZINNE
Dzięki Krzeczunowiczowi możemy uzupełnić informacje, dotyczące roli wojskowej przodków generała.
Jego pradziad, Kazimierz (1748-1836) był wychowankiem Szkoły Rycerskiej za Stanisława Augusta. „Od 17-go roku życia służył w chorągwi Czartoryskich. W 1792 r. uratował trzy brygady Kawalerii Narodowej, które miały być rozbrojone i przyprowadził je do Dubienki. W 1794 r. otrzymał pierścień pamiątkowy od Kościuszki”. W roku 1795 osiadł w Galicji. „W 1809 r. powstaje przeciw Austrii, organizuje 2-gi «Francusko-Galicyjski» Pułk Ułanów, który później zostaje przemianowany na 8 p. Uł. Księstwa Warszawskiego. Resztki jego giną pod Lipskiem. (Str. 2).
Jego dziad Wiktor (1812-1858) bierze udział w powstaniu listopadowym, odznacza się pod Dębem Wielkim, zostaje ppor. i otrzymuje złoty krzyż Virtuti Militari. (Str. 2).
Jego ojciec Tomisław (1841-1920) kształci się w szkołach wojskowych austriackich, jako podporucznik bierze 14.VI.1859 udział w bitwie pod Solferino. Występuje potem z wojska austriackiego. Bierze udział w powstaniu styczniowym, mianowicie w natarciu grupy płk. Bogusława Horodyńskiego na Radziwiłłów. Posłował potem do Sejmu Galicyjskiego i do Parlamentu Austriackiego. (Str. 2).
Tak więc trzech przodków generała Rozwadowskiego w prostej linii było polskimi żołnierzami i oficerami, uczestnicząc w wojnie 1792 roku (bitwa pod Dubienką), najwidoczniej także i w powstaniu Kościuszki, wreszcie w wojnach napoleońskich, w powstaniu listopadowym i styczniowym. Rodzinna tradycja wojskowa Rozwadowskich sięga czasów Polski przedrozbiorowej.
Dwaj bracia generała Rozwadowskiego, Samuel i Wiktor, służyli w wojsku austriackim i dosłużyli się obaj stopnia rotmistrza. Samuel poległ w I wojnie światowej.
SŁUŻBA WOJSKOWA AUSTRIACKA
Tadeusz był prymusem austriackiej Politechniki Wojskowej w Mödling i absolwentem Wyższej Szkoły Wojennej (str. 2-3). Mianowany podporucznikiem 18.VIII.1886 roku. W r. 1894 jest kapitanem Szt. Gen. i szefem sztabu dywizji piechoty w Budapeszcie. W latach 1897-1907 jest jako major i podpułkownik attache wojskowym austriackim w Bukareszcie i nabiera doświadczenia dyplomatycznego (str. 3). W latach 1907-1912 jest jako pułkownik dowódcą 31 P.A.L. (pułku artylerii lekkiej) w Stanisławowie. W owym czasie skonstruował ulepszenie sprzętu artyleryjskiego austriackiego (ulepszony celownik i granat-szrapnel — str. 3 i 5).
Jeszcze przed wybuchem wojny, został austriackim generałem, 1 stycznia 1913 roku dowódcą brygady artylerii w Krakowie, a w maju 1913 roku generał-majorem (generałem brygady). (Str. 5-6).
Po wybuchu wojny bierze wybitny, dowódczy udział w bitwie pod Kraśnikiem w sierpniu 1914 (str. 6).
W maju 1915 roku odgrywa wybitną rolę w bitwie pod Gorlicami i jest wynalazcą metody artyleryjskiej, zwanej potem po niemiecku „Feuerwalze”, a po francusku „barrage roulant”. Niemiecki cesarz Wilhelm osobiście mu za to zawiesza na szyi żelazny krzyż I klasy.
Od 19 maja roku Rozwadowski jest dowódcą 43 bukowińskiej dywizji piechoty, a wkrótce potem generałem-porucznikiem, tj. generałem dywizji (Feldmarschall-leutenant). (Str. 7). Zdobywa na czele tej dywizji Lwów. Dowodzi potem tą dywizją przez półtora roku (str. 7). Choć Krzeczunowicz o tym nie pisze, wiemy z pracy zbiorowej „Generał Rozwadowski” (op. cit str. 28) że w operacji lwowskiej dowodził „grupą szturmową”, złożoną z dywizji 43 i 16-tej, a więc w istocie korpusem.
Rozwadowski bronił ludność ruską w Galicji przed represjami austriackimi („zginęło 25.000 chłopów ruskich” - prawdziwa liczba, jak później wyszło na jaw, była 70.000 - str. 8) i wszedł na tym tle w konflikt z dowództwem austriackim i przestał sprawować dowództwo w polu.
Cesarz Franciszek Józef dwukrotnie wzywał Rozwadowskiego do siebie, proponując mu objęcie namiestnictwa Galicji i gubernatorstwa w Lublinie, co do skutku nie doszło, gdyż „generał żądał dla siebie niezależności od dowództwa wojskowego na miejscu” (str. 8).
Pozwalam sobie wyrazić pogląd — uzupełniony także znajomością roli Rozwadowskiego jako dowódcy polskiej armii w wojnie z Ukra ińcami, czyli w praktyce dalszym ciągiem armii austriackiej, w 1918-1919 roku — że w lipcu i sierpniu 1920 roku Rozwadowski miał za sobą więcej generalskiego doświadczenia, niż Weygand.
W WOJSKU POLSKIM
Krzeczunowicz podaje wiele informacji o roli generała Rozwadowskiego w wojsku polskim w latach 1918-1920. Informacje te pomijam tu, jako nie należące do tematu niniejszej książki. Ograniczam się do przytoczenia, że w czasie od 1 maja 1919 do 21 lipca 1920 roku, czyli przez około 15 miesięcy, Rozwadowski był szefem misji wojskowych polskich w Paryżu, Londynie i Rzymie, przy czym nawiązał „dobre stosunki” z marszałkiem Fochem (str. wstępna i 12).
Krzeczunowicz potwierdza informacje Kyci o niedoszłej do skutku możliwości przeniesienia Zakładów Skody do Polski.
Rozwadowski „dowiedział się także w Warszawie, że upadł wspaniały projekt uzbrojenia Polski: jeszcze w Krakowie, 21.XI zgłosiła się u generała delegacja trzeciej w Europie największej fabryki broni - Skoda w Pilznie Czeskim. Ofiarowa (sic) wszystkie gotowe haubice (10 i 15 cm., najlepsze w Europie), których austriackie wojsko nie zdążyło odebrać, oraz przeniesienie fabryk do Polski na doskonałych warunkach finansowych. Generał z punktu skierował ją do M.S. Wojsk w Warszawie. Premier Moraczewski, marzący o rozbrojeniu całego świata, nie o budowie fabryk broni, projekt utrącił” (str. 11).
Krzeczunowicz nie pisze, że za Moraczewskim stał Piłsudski.
BITWA WARSZAWSKA
O roli generała Rozwadowskiego w tej bitwie Krzeczunowicz pisze.
„2. VII. 1920 przybywa generał do Warszawy. Spada na stroskaną stolicę jak Deus ex machina. Tego samego dnia Naczelny Wódz przedstawia go Radzie Ministrów jako nowego szefa sztabu. Jest to niemal początek cudu nad Wisłą — dodatni szok dla rządu, bo właśnie generał St. Haller złożył swój urząd, przedstawiwszy defetystyczne sprawozdanie o sytuacji na frontach. Rozwadowski zostaje również członkiem Rady Obrony Państwa. Optymizm jakim tchnie udziela się jego współpracownikom. Bada sytuację ze sprawozdań, jak i osobistymi wyjazdami na front, tak bardzo już bliski Warszawie. Przede wszystkim poucza swoimi instrukcjami i rozkazami, że należy natychmiast zerwać z zabójczą taktyką liniową. Działać należy wyłącznie zwartymi oddziałami i kolumnami, tak w marszu jak i w walce.
W zasadniczym rozkazie drukowanym i rozesłanym do wszystkich oddziałów wojska, kodyfikuje te przypisy. Włącza kawalerię, przypominając jej, że walka ogniowa jest decydująca, a szarża wyjątkiem. Rozkaz ten budzi do czynu dowódców, którzy ulegli zarazie walki okopowej. Staje się receptą zwycięstwa. Generał Marian Kukiel uczenie go omówił w swym dziele w roku 1920-tym. (Przypisek u dołu stronicy: „Gdy w tragiczne dni klęski, w lipcu 1920 roku, generał Tadeusz Rozwadowski stanął przy Wodzu naczelnym jako szef sztabu generalnego wojsk polskich, przynosił — świadczy o tym Piłsudskiego 'Rok 1920' - niespożyty zasób zapału i wiary, którym starał się natchnąć całe wojsko. Przynosił także — wszyscy są co do tego zgodni — wspaniały polot myśli, dla niektórych zbyt szybki i zawrotny. Przynosił własną, wyrobioną koncepcję myślową wojny na naszym froncie wschodnim, swój system operacyjny”). Niżej podpisany (Krzeczunowicz mówi o sobie - J.G.) który miał ten rozkaz w ręku tylko dzięki temu, że był w danej chwili faktycznym zastępcą dowódcy pułku — a miał już za sobą praktykę 59 miesięcy na froncie i zmęczenie niemal trzech miesięcy i 600 km. odwrotu... odczuł go jako początek nowej epoki, jako odrodzenie wojska. Tłumaczył go swoim podwładnym, gdy czasu nie było na żadne odprawy. Generał zarządził kilka flankowych kontrataków nad Niemnem i nad Bugiem. Gdy one z powodu zmęczenia żołnierza zawodzą, decyduje się na wielki odskok celem umożliwienia żołnierzowi złapania oddechu i porządnego przygotowania kontrofensywy. Po upadku Brześcia była to decyzja niezbędna. Równocześnie świtała nadzieja, że przeciwuderzenie od południa musi się udać. Tu znajdowało się słabe skrzydło nieprzyjacielskie (grupa Mozyrska) nie wsparte z Wołynia przez słabą XII armię sowiecką, ani przez niebezpieczną armię konną Budiennego, która stopniowo przesuwa się ku Lwowu, zamiast dołączyć do skrzydła Tuchaczewskiego, jak brzmiały rozkazy z Moskwy.
5 sierpnia dojrzewa ten plan w głowie Generała. Naczelnemu Wodzowi przedstawia przy każdej zmianie sytuacji na froncie nową alternatywę, zmierzającą do wykonania tej myśli przewodniej: uderzenie od południa. Równocześnie musi energicznie zwalczać projekty doradcy francuskiego, możnego szefa sztabu Marszałka Focha — gen Weygand, który nieodmiennie szuka jakiejś linii obrony stałej. Może nią być jedynie Wisła, której nie mamy kim obsadzić! Wreszcie znajduje się wyjście dla dobrych chęci misji francuskiej: powierza jej wypracowanie planu ogni artylerii na warownym przyczółku warszawskim, co znakomicie wykonuje.
Nie będę się zajmował dawno już rozstrzygniętą sprawą ojcostwa planu zwycięstwa, która tak długo zatruwała życie wielu Polakom! (...) Sprawa jest jasna: Rzeczą szefa sztabu było przygotować plany, a rzeczą Naczelnego Wodza je przyjmować, lub odrzucać i zawsze na niego spadała ostateczna odpowiedzialność. (...) Trudno zgadnąć, po co ten spór. (...)
Natomiast dodam hymn pochwalny dla Gen. Rozwadowskiego za sposób wykonania planu, bo był wykonany z prawdziwie napoleońską jednością celu i wysiłku: front południowy został niemal całkowicie ogołocony. Pozostały na nim dwie (powtarzam: dwie) dywizje piechoty i jedna brygada jazdy. Armia Ukraińska nad Dniestrem miała raczej symboliczne znaczenie. Była osłabiona dezercjami na skutek długiego odwrotu. Jedna z dywizyj, 900 kb. (karabinów) licząca dywizja gen. Krausa (w 1918 roku był kapitanem s.g.) wycofała się aż do Czechosłowacji! Armia ta markowała tylko obronę linii Dniestru. W reszcie kraju - od Dniestru aż do Polesia - broniony był tylko Lwów. (...) Dopiero po zwycięstwie warszawskim przybyły dywizje, 2 i 10, aby zatkać tę niebezpieczną lukę nad średnim Bugiem. (...)
Największy wysiłek przeciw najliczniejszym przeciwnikom wykonała zaimprowizowana V armia gen. Sikorskiego. Nie była jeszcze skoncentrowana, gdy padł Radzymin, szerząc panikę w Warszawie. Jeden gen Rozwadowski miał rozradowaną minę, zacierał ręce i powtarzał w kółko: «mam go (tj. Tuchaczewskiego) w saku». Przewidział wszystko. W Radzyminie umieścił najgorszą (w danej chwili) swoją dywizję 11-tą, która nie zdołała ochłonąć po niepowodzeniach w czasie pięciotygodniowego odwrotu. Nie obawiał się niczego, bo miał w drugiej linii dobre dwie dywizje i wspaniałą artylerię przedmościa Warszawskiego. Ale wciągał «do saka» Tuchaczewskiego, który znalazłszy słaby punkt obrony polskiej niezwłocznie swoje rezerwy rzucił na zdobycie Warszawy, osłabiając flanki.
W tym samym dniu przedwcześnie Rozwadowski ruszył do Modlina, nakazał gen. Sikorskiemu rozpoczęcie ofensywy przeciw trzem (!) armiom sowieckim, dwie nad rzeką Wkrą 3 i 15 po wschodniej stronie marszu 5 armii polskiej, a jedna (4 plus korpus konny Gaja) na północy i zachodzie jej osi marszu. Wykonanie niemożliwego zadania (jak się okazało możliwego, bo rzeczywiście wykonanego - przyp. J.G.) przypadło w udziale najdzielniejszym z dzielnych — 18-tej dywizji piechoty, która już w lipcu uratowała front polski maszerując za Budiennym i trzymając go w szachu, w chwili gdy nasza jazda spadła do stanu poniżej 500 szabel. Ta dywizja wyładowywała się dopiero w Płońsku (przybywszy z Brodów) gdy otrzymała rozkaz, aby o świcie 15 sierpnia ruszyła w pościg za 4-tą armią npl. (nieprzyjaciela) idącą na Płock i z flanki ją atakowała. (To o tej dywizji, „najdzielniejszej z dzielnych” a pochodzącej z armii Hallera, mówił Piłsudski że „nie zdatną jest do boju” i że „stan moralny jest fatalny” i że trzeba ją rozwiązać — przyp. J.G.) Ale podjazdy kaw. zameldowały, że 4-ta armia już wyprzedza nas o dwie doby. Natomiast patrole wschodnie meldują, że 15 armia już przekracza rzekę Wkrę. Gen. Krajowski namyślał się mniej niż dwie minuty. Nowy jego rozkaz brzmiał: Stój! W tył zwrot. Wydzielić na nią straż przednią na wschód. Natychmiast ruszamy do natarcia. (...) Natchnienie Ducha Św.!
Podległą sobie 8 Bryg. Kaw. Gen. Karnickiego skierował gen. Krajowski na Ciechanów, aby osłaniała b. długą płn. flankę. Do wieczora pobita 15 armia była w odwrocie na Wkrę, a następnego ranka Karnicki zdobył Ciechanów, rozpędził sztab 4-tej Armii i spalił jego radiostację. Dowodzenie po strome bolszewickiej ustało. Nastąpił ogólny odwrót, miejscami przeradzający się w ucieczkę. Tylko Korpus Kaw. Gaja zdołał umknąć do Prus Wschodnich, wymordowawszy dwa bataliony polskie, którym brakło amunicji. Przekroczył granicę z uroczystym śpiewem Międzynarodówki. Zawdzięczał swój sukces pułkownikowi Dreszerowi, nowemu d-cy nowej 2-ej dywizji kaw. który otrzymawszy rozkaz energicznego pościgu zarządził dzień odpoczynku. (Późniejszy generał, Gustaw Orlicz-Dreszer, był jednym z cudownych dzieci Piłsudskiego. Odegrał potem dużą rolę w przygotowaniu przewrotu majowego — Przyp. J.G.). (...)
Nie zaraz był gotowy Front Środkowy. Ani koleje, ani nogi piechurów nie nadążyły. N.W. nie posiadał nerwu napoleońskiego. Nie chciał nacierać przed skoncentrowaniem 4 armii. 16 sierpnia miał już próżnię przed sobą. 17 sierpnia nawiązał kontakt z 1 Armią w Mińsku Mazowieckim i natychmiast zarządził dalszy pościg. (Str. 12-14. Podkreślenia moje - J.G. N.W. - to znaczy Naczelny Wódz. Co za świętokradztwo pułkownik Krzeczunowicz popełnia! Powiada, że Piłsudski „nie posiadał nerwu napoleońskiego”. Trzeba przyznać, że pogląd ten wyrażony jest dyskretnie. Nie ma tu ani nazwiska, ani powiedzenia czarno na białym, wszystkimi literami, że chodzi o Wodza Naczelnego. Ale myśl jest jednak wypowiedziani niedwuznacznie. Rzecz polega w sposób oczywisty na tym, że Piłsudski nie wyruszył do ofensywy, bo uważał tp za zbyt ryzykowne, a ryzyka wziąć na siebie nie chciał.—Przyp. J.G.).
3 Armia Rydza nadrobiła spóźnienie. Nieludzkim wysiłkiem swych piechurów (nieraz 70 km. dziennie!) dotarł do Białegostoku 22 sierpnia, a po całodziennej walce zdobyciu go, osiągnięcie granicy pruskiej pod Grajewem nie napotkało trudności. Zdobycz była wręcz olbrzymia. Niezliczona ilość jeńców i cała artyleria npla.
Spóźniona armia konna Budiennego uległa klęsce pod Zamościem i Komarowem (31 sierpnia). Niestety nie została zniszczona. Mogła wymknąć się w kierunku Hrubieszowa na skutek braku jednolitego d-twa po naszej stronie.
Nowy d-ca 3-ej armii gen Sikorski przybył do Chełma wieczorem 30 sierpnia i telefonicznie wydał rozkaz do podwładnych jednostek «ofensywy na całym froncie». Chyba nic nie wiedział o wymknięciu się Budiennego nocy następnej — dość że trzy bataliony, zwycięsko maszerujące na Hrubieszów wpadły pod szable z tyłu nadchodzących dwu dyw. kaw. Budiennego (4-ta i 14-ta). Skutek był tragiczny. (Str. 14-15. Podkreślenia moje, J.G. 30 sierpnia gen. Rozwadowski nie był już faktycznym Wodzem Naczelnym).
Komentarz. Rolę Piłsudskiego jako tego co powziął decyzję przyjęcia planów Rozwadowskiego, pułkownik Krzeczunowicz ocenia przesadnie. Rola Rozwadowskiego była o wiele większa niż rola zwyczajnego, szefa sztabu, który przygotowuje plany dla wodza: był on rzeczywistym wodzem i wykonawcą swoich planów. Już w kilka dni po przyjęciu przez Piłsudskiego planu z 6 sierpnia Rozwadowski wydał rozkaz Nr. 10.000 już w roli faktycznego wodza. J.G.
KAWALERIA
Krzeczunowicz inaczej niż gen. Sikorski i inni informuje o poglądach Rozwadowskiego na kawalerię. Pisze on: „Po wielkiej wojnie, teoretycy doszli do przekonania, że rola kawalerii skończyła się raz na zawsze wobec rozwoju techniki broni palnej. Generał Rozwadowski był innego zdania, twierdził, że w wielkiej wojnie kawaleria tylko dlatego zawiodła, że zawiedli dowódcy. Nie było takich, którzy by umieli należycie dowodzić wielkimi jednostkami tej broni. Biorąc pod uwagę położenie geograficzne Polski, względnie lichy stan dróg na wschodzie, sąsiedztwo z Rosją, która znacznymi ilościami kawalerii rozporządzać będzie, uważał generał za nieodzowne, by Polska miała liczną, dobrze uzbrojoną i wyćwiczoną kawalerię. To samo jednak nie wystarcza, należy mieć także dowódców. Wyszkolonych na nowych zasadach, podyktowanych doświadczeniami wojny światowej.
Po dyskusjach w tej sprawie, na ścisłej Radzie Wojennej, Naczelnik Państwa powierzył wyszkolenie i reorganizację kawalerii generałowi Rozwadowskiemu i zamianował go Generalnym Inspektorem Kawalerii i Artylerii Konnej.
Generał Rozwadowski miał trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów. Reorganizacja kawalerii postępowała wolno z powodu braku kredytów. Te trudności nie przeszkodziły Generałowi w dodaniu kawalerii samochodów pancernych i rkmów.
Intensywniej zajął się generał szkoleniem tak młodszych, jak i starszych dowódców”, (str. 15).
Oraz: w ostatniej rozmowie, już w roku 1928, generał Rozwadowski „zapytał mnie o szczegóły mego memoriału, który posłałem prywatnie zaraz po zawieszeniu broni, prosząc o skasowanie lanc w kawalerii. Zawsze wierzyłem w najlżejszą kawalerię. Każde zbędne obciążenie uważałem za szkodliwe. Generał żałował, że mocniej nie uzasadniłem”. (Str. 17. Podkreślenia moje - J.G.)
KONKLUZJA
Na zakończenie swojej książeczki Krzeczunowicz pisze: „Nie traćmy nadziei, że stale postępujące, niezależne badania historyczne, sine ira et studio, przywrócą naszemu Bohaterowi właściwe, iście wielkohetmańskie miejsce w historii Polski”. (Str. 17 - podkreślenie moje-J.G.)
Źródło:
Rozważania o Bitwie Warszawskiej 1920-go roku
Pod redakcją Jędrzeja Giertycha
Londyn 1984, strony 371-384
„Rozważania o bitwie warszawskiej 1920-go roku”, Pod redakcją Jędrzeja Giertych, Londyn 1984, str. 371-384. Strona 8 z 8
Źródło: „Rozważania o bitwie warszawskiej 1920-go roku”, Pod redakcją Jędrzeja Giertych, Londyn 1984