BW 1920 16 Garsc opinii Pilsudski i Kedzior


GARŚĆ OPINII O BITWIE, O ROZWADOWSKIM, O PIŁSUDSKIM

PIŁSUDSKI O ROZWADOWSKIM

W dniu 2 kwietnia 1921 roku, a więc w półtora miesiąca po pod­pisaniu w Rydze traktatu pokoju, Piłsudski wystosował do generała Rozwadowskiego pismo następującej treści:

„Generale! W chwili najcięższej dla naszej Ojczyzny i naszej ar­mii, powołałem Pana na stanowisko szefa sztabu, jako bezpośred­niego i głównego mego pomocnika w dowodzeniu wojskiem. Był to okres czasu, gdy wielu odważnym i wypróbowanym w bojach ofice­rom zaczęło brakować sił do wytrwa­nia, a w wielkiej części narodu groza rozwijających się szybko wypadków rodziła niepewność i brak zaufania do armii i do sił własnych. Ze szczerą wdzięcznością Ge­nerale wspominam Pańską odpowiedzialną pracę w tym okresie pracę pełną energii — pełną niczym nie zachwianej ufności w osta­teczne zwycięstwo.

Ze sztabu, będącego pod Pańskim kierownictwem, nie padły nigdy i nigdzie słowa zwątpienia, słowa dyktowane przez słabość ducha. Za­wsze i nieustannie w wielkich i małych sprawach sztab w ręku Pana dążył do podtrzymywania słabnących w walce, do wyzyskania naj­drobniejszych nawet okolicz­ności, by nawrócić armię na drogę uświę­coną tradycją, poprzednich stałych powodzeń i świetnych zwycięstw.

Pańskie zdolności i żywy umysł pozwalały Panu w najcięższych okolicznościach wynajdywać sposoby wyjścia i szukać środków dla polepszenia sytuacji.

Po przejściu armii na stan pokojowy i likwidacji Naczelnego Do­wództwa, zwalniając Pana z zaj­mo­wanego stanowiska, mianuję Go jednocześnie Inspektorem Armii i członkiem ścisłej Rady wojen­nej. Zarazem w uznaniu zasług Pana i jako mego szefa sztabu w najtrud­niejszym okresie minionej wojny, mianuję Pana generałem broni.

Proszę przyjąć, Generale, zapewnienia wysokiego szacunku oraz wyrazy prawdziwego uznania i wdzięczności.

Naczelny Wódz Józef Piłsudski

Pismo to datowane jest: Warszawa 2 kwietnia 1921 r., Belweder L.Dz. 6923 T.I. („Generał Rozwadowski”, praca zbiorowa, op. cit., str. 109-110).

W książce, wydanej jesienią 1924 roku, a więc w trzy i pół roku później — iwtyleż czasu po zakończeniu wojnyPiłsudski wyraża się o Rozwadowskim już w innym tonie.

„Gen. Rozwadowski, jak zwykle zresztą, sypał koncepcjami, jak z rękawa, nie zatrzymując się na żadnej i zmieniając je nieledwie co godzinę.

Jeżeli to piszę w stosunku do gen. Rozwadowskiego, to nie dlate­go, aby mu ujmę zrobić, lecz czynię to wobec chęci spotykanej u nas nieraz ośmieszenia tego generała, który właśnie w tym ciężkim dla nas okresie nie małe położył zasługi. Wybrałem go jako swego szefa sztabu nie dlatego, by był w swej funkcji najlepszym, lecz dlatego, że stanow szczęśliwy i zaszczytny wyjątek pomiędzy większością ówczes­nych starszych generałów. Nie tracił nigdy sprężystości ducha, energii i siły moralnej; chciał wierzyć w nasze zwycięstwo, gdy wielu, bardzo wielu, traciło już ufność i jeśli pracowało, to ze złama­nym charakterem. Godziło mnie to z wielkimi brakami generała jako sze­fa sztabu, gdyż nie wiem, czy istniała w ogóle jakakolwiek sprawa, której potrafiłby się trzymać w ciągu jednej godziny. Nie dziwi­łem się też wcale, że gen. Weygand przyzwyczajony do systematycznej pracy w sztabach, doszedł aż do dyplomatycznej metody dla stosun­ków wzajemnych”. (Piłsudski „Rok 1920”, str. 111 wyda­nia lon­dyńskiego).

Do powyższych stów Piłsudski dodał przypisek następującej treści: Jakiś bubek w świeżo wydanej broszurce «Kampania w r. 1920 w świetle prawdy» ośmiesza gen. Rozwadowskiego, przypisując mu niestworzone rzeczy jakoby dla pognębienia mnie jako naczelnego wodza. Broszura ta wywołała już ostrą odprawę oficera, z którym więcej w rzeczach operacyjnych pracowałem niż z gen. Rozwa­dow­­skim, gen. Piskora. Nie sądzę aby warto było zajmować się tego ro­dzaju literaturą, gdyż jeśli jej autor jest admiratorem gen. Rozwa­dowskiego, to zaiste powtórzyć można przysłowie rosyjskie, że «wysługujący się kiep jest niebezpieczniejszy od wroga». (Ibid).

Komentarz. Tylko na temat przypisku. Nie dowiadujemy się od Pił­sudskiego co to za bubek napisał bro­szurę o roku 1920-tym, oraz jakie są jej podstawowe tezy, a zarazem za co autor broszury jest admiratorem generała Rozwadowskiego. Piłsudski zdradza tu wielką irytację. Słowa jego byłyby bardziej przekonywające, gdyby zamiast wyzwisk, oraz przejawów gniewu, zawierały konkretną treść, albo też odwrotnie ograniczyły się do odesłania czytelnika do repliki (tytuł!) generała Piskora. Przy okazji: czy naprawdę Piłsudski więcej w rze­czach operacyjnych współpracował z tym ostatnim niż ze swoim sze­fem sztabu? J.G.

JESZCZE KĘDZIOR

Cytuję poniżej kilka tekstów, ogłoszonych przy różnych okazjach przez Pułkownika Aleksandra Kędziora a wyżej jeszcze nie cytowanych.

WYPRAWA KIJOWSKA

W bogatych dziejach polskich, obok dni chwały, notowaliśmy również straszne klęski, jak Żółte Wody, Korsun, Piławce.

Zagadnienie, które przedstawiam czytelnikom, przekracza tamte, a w swym założeniu i skutkach ja­kie mogło przynieść było takie, że nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, iż tylko cud uratował nas w odwrocie spod Kijowa.

Rozmiary naszej klęski w operacji kijowskiej nie zostały nigdy w całej pełni obiektywnie opraco­wa­ne i przedstawione. Wpłynęły na to: zwycięstwo nad Wisłą, objęcie po maju władzy przez Piłsudskie­go i serwilizm Biura Historycznego. Te czynniki sprawiały, że publicystyka związana z wy­prawą miała charakter bądź emocjonalny bądź apologetyczny.

Apologia rysuje wizję wolnej Ukrainy, związanej sojuszem z Polską, nie tylko jako cel wyprawy, ale jako usprawiedliwienie związanego z nią ryzyka. Problem zaś sprowadza się do pytania: Czy w ów­czesnej sytuacji strategicznej Polski operacyjna realizacja tego ce­lu była możliwa (i czy w ogóle cel był politycznie osiągalny z Petlurą)? Dziś, gdy wszyscy główni aktorzy kijowskiego dra­ma­tu nie żyją, gdy tajna korespondencja dyplomatyczna i wywiadowcza, została bądź celowo zniszczona, bądź przepadła w czasie wojny 1939-45, każda próba obiektywizmu napotyka na nieprzezwyciężone trudno­ści. Można jedynie wskazać na te elementy, których poznanie zbliży nas do prawdy.

Najważniejszym byłoby rzeczowe opracowanie operacyjne wyprawy, ustalające wszystkie prze­słan­ki związane z jej planowaniem (sytuacja własna, wiadomości i ocena nieprzyjaciela, teren operacji, plan i hipotezy manewru), jak również obiektywne oświetlenie oso­by autora i dowódcy — Piłsudskiego, który do czasu kryzysu i pow­stania Rządu Jedności Narodowej prowadził wojnę na własną rękę, stawiając Rząd — w sprawach najistotniejszych — przed faktami do­konanymi.

Gdy rodził się zamiar wyprawy kijowskiej, nasza sytuacja przed­stawiała się następująco: Po przyj­ściu Armii Hallera i otrzymaniu pomocy w sprzęcie i materiale francuskim przystąpiliśmy do orga­ni­zacji wielkich jednostek — z oddziałów całkowicie zaimprowizowa­nych i ochotniczych, które powstały samorzutnie na wszystkich uwolnionych terenach kraju przy użyciu broni i materiału pozosta­wionego przez zaborców. W oddziałach znajdowało się wielu żołnie­rzy, którzy w r. 1920 za­czynali swój szósty rok wojny (demobilizację ich przeprowadzono w trakcie wyprawy kijow­skiej). Pod względem wyszkolenia i wartości bojowej panował zupełnie indywidualizm. Na ogół od­działy były odbiciem ich dowódców, a o jednolitej doktrynie nie było mowy. Pod względem zao­patrzenia w sprzęt i materiał uzbrojenia, w razie większego operacyjnego zużycia, byliśmy całko­wicie zależni od pomocy z zagranicy. Zaopatrzenie intendenckie przedstawiało się niewiele lepiej. Tabory konne i zużyty tabor kole­jowy utrudniały manewr operacyjny, a możliwości manewru stra­te­­gicznego stawiały pod znakiem zapytania. Kraj — po ostrej zimie, epidemii hiszpanki, wobec braków żywego inwentarza i nasion na siew — był na granicy nędzy i głodu (ówczesna pomoc Ameryki mia­ła bezcenną wartość).

Po stronie sowieckiej wiosna 1920 roku była okresem pomyślnym. Zlikwidowano fronty wewnę­trzne Murmańska, Syberii i Kaukazu. Opór Judenicza, Kołczaka i Denikina został złamany. Trocki przy­stąpił do reorganizacji Czerwonej Armii, a biorąc zakładników w rodzinach carskich oficerów zawodowych zapewnił dopływ fachow­ców do operacji, zaopatrzenia, transportów i organizacji szko­lenia (jednym z nich był późniejszy marszałek Szaposznikow). Powstała siła zbrojna z praw­dzi­wego zdarzenia. Rosja dysponowała, jak na ówczesne swoje potrzeby, dużym zapasem broni i amu­nicji, przemy­słem uzbrojenia i zaopatrzenia intendenckiego. Sieć kolejowa i nie­zagrożone tyły pozwalały na dużą swobodę manewru strategicznego. W sumie, na wiosnę 1920 r. bolszewicy dys­po­nowali zorganizowaną silą zbrojną, o dobrych nastrojach po zwycięstwach na froncie we­wnę­trznym. Gros jej ponad 250.000 ludzi tworzyło strategiczną masę manewrową. Kryzys wew­nętrzny z lat 1918-1919 był zwycię­sko przełamany. Przed Polską stał zupełnie nowy przeciwnik od­mienny od niezorganizowanych band, z którymi mieliśmy do czynie­nia w r. 1919.

W tym czasie nie zrealizowaliśmy nawet wszystkich naszych moż­liwości, bo przeszkadzały wew­nętrzne tarcia i wzajemna nieufność pomiędzy Piłsudskim, Dowborem i Hallerem. Sojusznik zaś nasz, Petlura, nie przedstawiał żadnej realnej siły ani nawet potencjalnych wpływów na prawo­brzeżnej Ukrainie.

Wódz Naczelny, Piłsudski był z zawodu rewolucjonistą, o materialistycznym poglądzie, uznającym dog­mat gwałtu w walce o władzę. Był wojskowym samoukiem. Miał ograniczone doświadczenie w prak­tycznym dowodzeniu, nie posiadał znajomości sprzętu i spraw zaopatrzenia. Sztukę wojenną rozu­miał jednostronnie — jako dome­nę manewru, bez wgłębiania się w przygotowanie potrzebnych środ­ków. W sferach elity konfraterni rewolucyjnej świata zajmował Pił­sudski wysokie stanowisko i stąd głów­nie płynęła jego pewność sie­bie. Dominującymi cechami jego charakteru były — nieufność, skrytość, mściwość i zawiść.

Jak powstał plan wyprawy kijowskiej, kto był jej spiritus movens nie dowiemy się zapewne nigdy. Wiemy tylko, że gen. Rozwadowski był jej zdecydowanym przeciwnikiem, proponując w zamian zaję­cie Prus Wschodnich, a gen. Szeptycki odradzał. W dowództwie frontu gen. Listowskiego Piłsud­ski, przed wyprawą, powiedział: Moskali mogę bić, jak chcę, i pójść w Rosji dokąd chcę. Obecni byli przy tym członkowie zagranicznych misji wojskowych.

W swej książce „Rok 1920” Piłsudski naświetla stronę operacyj­ną wyprawy: pisze, że obliczył sta­ran­nie, jak będzie mógł pomóc frontowi północnemu. Jak wynika z przebiegu operacji na froncie, północnym, tej pomocy nie mógł udzielić. Pisze dalej, że w poglądach na przeciwnatarcie przeciw­nika różnił się z gen. Hallerem, który uważał za pewnik, że przeciwnatarcie wyjdzie na południu. 8 maja został zajęty Kijów, a już 27 maja wyszło, zgodnie z przewidywaniami gen. S. Hallera, po­tężne przeciwnatarcie, które nie, tylko zlikwidowało wszystkie plany związane z wyprawą kijowską ale uniemożliwiło wsparcie frontu północnego. Na tym froncie wyszło, prawie równocześnie, nowe silne natarcie czerwonych. To równo­czesne przejście do natarcia na południu i pomocy dowodzi, że ocena możliwości czerwonych była błędna i że Piłsudski dał się całkowicie zaskoczyć tak operacyjnie jak i strategicznie. Ocenił błędnie wartość, ilość, masę manewrową czerwonych i swobodę jej użycia.

Uderzając tak głęboko — na przeciwnika mającego pełną swobodę użycia swych odwodów stra­te­gicz­nych — Piłsudski narażał się ponadto na dodatkowe ryzyko: Oddalał się od swych baz zao­pa­trze­nia (około 700 km), sam zaś zbliżał się do jego baz i odwodów strategicznych; jakby wchodził w pułapkę.

Że już w maju 1920 r. nie doszło do ostatecznej katastrofy, za­wdzięczamy bitności naszego żołnierza, na obu frontach. Lecz za błędy dowództwa zapłaciliśmy wielkimi stratami, w zabitych i rannych. Armię Konną Budiennego bolszewicy przygotowali do zada­nia ciosu ostatecznego. Plan ich był strategicznie doskonały, a następstwa polityczne miał zebrać rząd Marchlewskiego.

Dla pełnego oświetlenia kijowskiego dramatu trzeba sobie uzmy­słowić przebieg ważniejszych wy­da­rzeń w r. 1919.

W dniach 12 i 21 stycznia 1919 r. marsz. Foch — oceniając w pełni charakter czerwonego niebez­pieczeństwa — przedstawił Radzie Naj­wyższej, przy pełnym poparciu Dmowskiego, projekt znisz­czenia bolszewizmu — w oparciu o bazy polskie i rumuńskie. Pod wpływem Wilsona Rada Najwyższa odrzuciła projekt. W lecie 1919 państwa Ententy wywierały nacisk na Piłsudskiego, by pomógł Denikinowi w zgnieceniu bolszewizmu. Piłsudski nie tylko odmówił, ale przez Mar­chlew­skiego zapewnił Lenina, że pozostawił Denikina własne­mu losowi. Natomiast, 15 września 1919 r., przedstawił kontrprojekt marszu na Moskwę 500.000 armii polskiej, której koszty utrzymania miałby pokryć Zachód. Od lipca 1919 — po zlikwidowaniu dywersji Petlury, który przez swoją akcję antypolską w 1918 i pierwszej po­łowie 1919 r. przyczynił się b. poważnie do powodzeń bolsze­wików — mieliśmy pewne siły, które przez współpracę z Denikinem mogły wtedy (ale tylko wte­dy) odegrać decydującą rolę w walce z bolszewizmem. Przepuszczenie tej wyjątkowej sposobności i późniejszy, kondotierski projekt użycia zaciężnych polskich wojsk są oczywistym dowodem, że Pił­sudski tak strategicznie jak politycznie, oceniał sy­tuację błędnie, a w ogóle stawiają ówczesny stosunek Piłsudskiego do bolszewików pod znakiem zapytania. Kontrowersja Piłsudski-Denikin (wobec zu­peł­nie sprzecznych wersji obu stron) sprowadza się do zasadniczego pytania: Co było większym ry­zy­kiem urato­wanie bolszewizmu czy wspólne z Denikinem zwycięstwo nad bol­szewikami?

Zdecydowany zwrot W. Brytanii w stosunku do bolszewików na­stąpił na wiosnę 1920 r. — w rów­nej mierze na skutek klęski Deni­kina jak i stanowiska Piłsudskiego. Postępowanie Piłsudskiego w sto­sunku do bolszewików w r. 1919 nie było przypadkowe. Kontak­ty wprost z centralą rewolu­cyjną świata, ominięcie jedynej okazji zniszczenia bolszewików, zapewnienie Lenina, że ma wolną rękę w stosunku do Denikina — wszystko to wskazuje, że sytuacja w sferach zwolenników gwałtu i światowej rewolucji nie była jeszcze ustalona; że w walce o władzę soc. rewolucji w Rosji, Polsce i Niemczech główni aktorzy nie uzgodnili swojego stanowiska.

Po przepuszczeniu okazji w r. 1919, kiedy Piłsudski mógł mieć pełne poparcie Ententy, decyzja sa­mo­dzielnej, politycznie prowoku­jącej wyprawy kijowskiej — nie tylko bez poparcia, ale wbrew Entencie, na przeciwnika silniejszego, dysponującego przewagą zarówno na froncie ataku jak w ma­sie do strategicznego manewru — jest nie do wytłumaczenia. Bolszewicy mieli wystarczające siły w czasie wy­prawy kijowskiej, by przejść do zwycięskiego przeciwnatarcia na froncie ataku, zmontować nowe kleszczowe natarcie na północy, by wreszcie podtrzymać ciągłość wysiłku przez trzy miesiące. Wszystkie elementy oceny strategicznej i podstawy decyzji operacyjnej Piłsud­skiego były błędne. Jeśli przyjmiemy w tym winę sztabu, to jednak ktoś świadomy celów, musiał tak sztabowi jak i Piłsudskiemu pod­sunąć fałszywą ocenę położenia.

Decyzja wyprawy kijowskiej jest dramatem, który wybiega daleko poza normalną ocenę wodza, sztabu i strategii. Jest raczej wstępem do zrozumienia dramatu, stawia bowiem pytanie: Jak mogło dojść do tego błędu?

Po klęsce kijowskiej i strategicznym zaskoczeniu ze strony bolsze­wików Piłsudski był zupełnie złamany i bliski samobójstwa; wresz­cie, na ręce Witosa złożył dymisję. Czym w tych warunkach było zwy­cię­stwo nad Wisłą, zrozumie tylko ten, kto wie, co wchodziło w grę. Czy w tych warunkach Piłsudski był zdolny do samodzielnego strategicznego planowania? Nigdy nie spłacimy długu wdzięczności, ja­ki mamy wobec Witosa, generała Rozwadowskiego i Francji, która i jedynie udzieliła pomocy ma­terialnej i stanęła po naszej stronie. Skutki kijowskiej katastrofy, bezsporne błędy operacyjne i stra­tegiczne, których wytłumaczenia nie możemy znaleźć w wojsko­wym dyletanctwie Piłsudskiego, mu­szą rozszerzyć poszukiwania przyczyn poza środowisko polskie. Od wielu lat, potężne ośrodki obce starały się ustalać rolę naszego Narodu. Najpotężniejszym środkiem działania tych ośrodków był soc.-rewolucjonizm. Tajny sztab soc.-rew. starał się rekrutować młodych Polaków, by na dal­szą metę penetrować Sztab Generalny Austrii. W r. 1914 jego wpływy w Krakowie pozwoliły na wy­jazd Lenina z Poronina do Szwajcarii.

Szybki przyjazd i objęcie władzy w r. 1918 przez Piłsudskiego nie były wynikiem jego wyjąt­ko­wych zasług w walce o niepodległość czy sławy pozyskanej w Legionach. Już wtedy Piłsudski dys­ponował od­daną sobie tajną organizacją wojskową, która przez Rząd Lubelski, starała się uchwycić niepodzielną władzę dla soc.-rew. Wszyscy ów­cześni działacze rew. Europy znali się bądź osobiście, bądź utrzymy­wali ze sobą łączność; wszyscy byli zgodni, że każdy środek do zdo­bycia władzy jest dobry; jeśli ich coś dzielo, to nie były to różnice zasad lecz personalne.

W tych warunkach jest zupełnie możliwe, że maksymaliści, którzy utrzymali się przy władzy w Sowiec­kiej Rosji, postanowili zniszczyć Piłsudskiego, z którym nie chcieli dzielić się władzą, i celowo przez swoich agentów w jego otoczeniu wciągali go w pułapkę.

Dramat kijowski i osobisty dramat Piłsudskiego znalazł swój wyraz w trzech znanych wypowiedziach: Kiedy mówił o nas jako narodzie idiotów (mógł mieć na myśli, jak łatwo ulegamy wpływom magów”); kiedy powiedział do starych towarzyszy soc.-rew.: Ja na przystanku wysiadam (oddzielając się osta­te­cznie od wpływów; kiedy, w pełnym zrozumieniu wagi i treści tych słów, rzucił dramatyczne ostrze­że­nie: W chwilach ciężkich strzeżcie się obcych agentów (mówi z własnego doświadczenia).

Dramat kijowski winien nam uzmysłowić niebezpieczeństwo wy­pływające z pychy jednostki, która pozwoliła postawić los Narodu na jedną kartę, oraz straszliwe niebezpieczeństwo obcych agentur, któ­re pod pozorem doktryn socjalnych czy uniwersalnych, realizują swoje a nie Narodu cele — rękami jego własnych obywateli, którzy sobie z tego nie zdają sprawy. (Artykuł Aleksandra Karola Kędziora w „Komunikatach Tow. im. R. Dmowskiego, op. cit., tom I 1970/71, str. 406-408. Podkreślenia moje - J.G.)

MITY, LEGENDY I FAKTY 1920 R.

Z okazji czterdziestolecia bitwy warszawskiej, w Kraju i na emi­gracji ukazało się szereg artykułów, które — zależnie od orien­tacji — bądź broniły mitów i legend, tworzących podstawy sanacyjne­go wychowania międzywojennego pokolenia, bądź też były wyni­kiem woli dostosowania ich do dzi­siej­szych potrzeb przez historiozofów krajowych.

System wychowania międzywojennego łączy się ściśle z ogólnym przygotowaniem narodu do tra­gicznej próby 1939 r., której skutki wszyscy znamy. To też analiza mitów i legend, mająca nie tylko zna­czenie akademickie, ale głębsze, praktyczne, pogłębi dociekliwość w szukaniu prawdy i przy­czyn naszej katastrofy 1939 r., a nawet w pewnym stopniu lat 1940 i 1945.

Dyskusję na te najistotniejsze dla nas tematy sprowadzono do naj­zupełniej niepoważnego zagad­nie­nia; Weygand czy Piłsudski, byli zwycięzcami w 1920 r.

Problem zwycięstwa 1920 r. jest tak złożony, tak głęboko sięga­jący w życie i tradycje narodu, tyle czynników moralnych i material­nych — zależnych nie tylko od nas, ale od pomocy materialnej z ze­wnątrz — złożyło się na nie, że już z tego tylko powodu postawienie zagadnienia: Weygand czy Piłsudski — jest niepoważne. W świetle wszystkich dostępnych nam dzisiaj dokumentów, rola gen. Weygan­da sprowadza się do czynnika raczej moralnego i materialnego, niż koncepcyjnego. Usta­wie­nie jednak problemu pod kątem: Weygand czy Piłsudski, miało z góry przesądzać legendę, że skoro nie Wey­gand, to oczywiście tylko Piłsudski.

Mity i legenda Piłsudskiego w wychowaniu narodowym pokolenia międzywojennego sprowadza się do następujących spreparowanych dogmatów:

— Piłsudski od dziecka wychowany w najczystszych tradycjach polskich, od zarania pracował dla idei niepodległości Polski i dla tego celu wybrał najlepszą drogę postępu, sprawiedliwości społecz­nej i demokracji. Piłsudski realizował te zasady przez pracę w P.P.S. i szeroką działalność pub­licystyczną, wskrzeszając następnie ideę Wojska Polskiego, której wyrazem były „Legiony Polskie” i P.O.W. :

— Wdzięczny naród w dniu 11 listopada 1918 r. złożył w jego ręce dyktatorską władzę, a on przez notyfikowanie w listopadzie 1918 r. państwom alianckim powstanie niepodległej Polski, był tej niepodległości jedynym twórcą.

— Jego dalekosiężna polityka tylko wskutek małości karłów, którzy mu przeszkadzali nie doprowa­dziła do pełnego wykorzystania wyprawy kijowskiej, a następnie on wyłącznie po katastrofie kijo­w­skiej odnosi dnia 15 sierpnia 1920 r. decydujące zwycięstwo pod Warszawą, kładąc w ten sposób podwaliny pod rozbudowę wskrze­szonego państwa.

Na micie dobrego rewolucjonisty i kompetentnego żołnierza zbu­dowano legendę Pierwszej bry­ga­dy, która „wbrew całemu narodowi” stworzyła podwaliny pod odzyskanie niepodległości i która pod swo­im wodzem, jedyna miała patent na prowadzenie narodu w przyszło­ści. Na tej legendzie dojechał Piłsudski i Pierwsza Brygada w zamachu majowym do dyktatorskiej władzy. W oparciu o nią po śmierci Piłsud­skiego jego epigoni narzucili swoją władzę narodowi, by w 1939 r. dopro­wa­dzić do największej katastrofy narodu. Wskutek tragicznego splotu okoliczności, sprawcy kata­stro­fy 1939 r. nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności, a dzisiaj ufni w bezkarność usiłują spo­wro­tem nawiązać do legendy i przejąć ster moralny narodu, nie tyle z własnych poczynań, ile w na­wią­zaniu do tych czynników, które od Augusta II, zza kulis, rozgrywały Polskę na szachow­nicy dzie­jów jako pionka, konia czy laufra, zależnie od sytuacji światowej.

W sposób najbardziej pobieżny przypomnijmy tutaj kilka faktów. Piłsudski zaczął swoją pracę spo­łecz­ną od przyjęcia doktryny rewolucyjnej („Siła jest źródłem prawa) i wstąpienia do akcji terrory­sty­cznej Lenina, gdzie był jednym z dwu Polaków, wchodzących w jej skład. Dopiero po wychowaniu do­ktrynalnym u Lenina, z którym do r. 1914 utrzymywał bliskie stosunki, przechodzi do Socjal-Demokracji Królestwa Kongresowego, głoszącej podówczas hasła międzynarodowe, walki klas i re­wo­lucji. Dołącza do P.P.S., założonej przez Limanowskiego, pozostając w dalszym ciągu wier­nym doktrynie siły. W r. 1904 i następnym organizuje akcję czynną, która przyniosła narodowi niesły­chane szkody. Cyniczne było przeprowadzenie w czasie nabożeństwa katolickiego wśród modlących się wiernych w koście i na Placu Grzybowskim prowokacji, która skończyła się śmiercią szeregu modlących się wiernych. Udział w tej prowokacji odegrali przede wszystkim ludzie pochodzenia nie polskiego. Działalność publicystyczna Piłsudskiego ograniczała się do banalnego powtarzania frazesów, których ojcami w owym czasie byli iluminaci i międzynarodowi masoni. Zresztą zasięg tych publikacji był tak ograniczony, że znali je właściwie tylko aktywiści. Sam Piłsudski był właściwie ogółowi Polaków do r. 1914 — zupełnie nieznany. Idea wojska polskiego została wskrzeszona praktycznie (nigdy ona nie za­marła w duszy narodu) 101 lat temu przez zorganizowanie Sokoła Macierzy we Lwowie, Drużyn pieszych i konnych; rozprzestrzenia­nie tej organizacji postępowało we wszystkich trzech zaborach i wśród Polonii zagranicznej.

Współpraca rewolucyjno-powstańcza w r. 1906 z majorem Iszkowskim z K-Stelle w Przemyślu dopro­wadziła do założenia w 1910 r. Związku Strzeleckiego, subwencjowanego z funduszów austriackich.

Współpraca międzynarodowo-rewolucyjna miała znacznie szerszy zakres i inne ośrodki kierow­nicze. Miała ona na celu wywołanie re­wolucji w Rosji i w Królestwie Kongresowym. W tym celu Piłsudski korzystał z funduszów międzynarodowych, m.in. japońskich. Dla tego celu założono Szkołę Dynamitardów w Szwajcarii, a następnie ośro­dek bojówkowy w Krakowie i Zakopanem, mający zadanie wyłącz­nie rewolucyjne, którego wykładowcą min. był Feliks Dzierżyński.

Prawdziwy klimat dla odbudowania idei wojska polskiego, poza działaczami Sokoła Macierzy, dali przede wszystkim H. Sienkiewicz i I. Paderewski.

Kiedy w r. 1914 Piłsudskiemu nie udało się wywołać powstania w Królestwie, Austriacy chcieli rozwią­zać I Brygadę. Poparcie Koła Polskiego w Wiedniu i złożenie przysięgi austriackiej utrzymało jed­nak formacje legionistów. Zupełnie błędnie wymienia się Piłsudskie­go jako „Komendanta Legio­nów Polskich”. Był on komendantem jednej z trzech brygad. Komendantami Legionów byli — od ich pow­stania do rozwiązania — nominalnie gen. Baczyński, a faktycznie na­stępnie gen. Trzaska-Durski i do ich rozwiązania gen. Stanisław Szeptycki. Wysiłek zbrojny Legionów miał znaczenie wyłącznie w krzewieniu idei wojska polskiego i ducha polskiego, odnośnie nato­miast odzyskania niepodległości w polityce światowej odegrał rolę negatywną, a w wypadku wywołania powstania w r. 1914 w Króle­stwie, mógł nawet się przyczynić do zwycięstwa Niemiec i pogrze­bania niepodległości Polski. Przeważyły formacje Bajończyków, Ar­mii Błękitnej i formacje po stronie rosyjskiej, co je­dy­nie stało się podstawą dopuszczenia Dmowskiego i Paderewskiego, jako czyn­nych delegatów so­juszniczych na Kongres Wersalski.

Oddanie władzy Psudskiemu dnia 11 listopada 1918 r. było wy­nikiem dostawienia go na czas przez Niemców do Warszawy i długiej pracy tzw. lewicy polskiej, która dzięki poparciu Daszyńskiego i Wito­­sa, zmusiła Radę Regencyjną pod groźbą rewolucji, której przedsmak dał im Piłsudski w 1904-5 r., oraz akcją pod Bezdanami i na Placu Grzybowskim — do oddania mu władzy, jako jedynemu czynnikowi, który może opanować masy rewolucyjne w Polsce. Tzw. Konwent dnia 2.XI.1918 r. przygotował rząd powierniczy i wszystkie związane z min hasła rewolucyjne, który ukonstytuował się dnia 7 listopada 1918 r.: w Lublinie, jako rząd powierniczy dla Piłsudskiego.

W ówczesnych nastrojach, Piłsudski, który był jednym z zawodowych rewolucjonistów i organi­za­to­rów rewolucji światowej istotnie znalazł się w sytuacji, w której w Królestwie i w Małopolsce mógł doprowadzić do walki bratobójczej. To i wyłącznie tylko to, oddało mu władzę w ręce. Praca Komi­tetu Narodowego, Paderewskiego, i Dmowskiego i Zamoyskiego; jest dziś tak dokładnie znana, że tylko ostateczny symplicjusz może się doszukiwać odzyskania niepodległo­ści w akcji I. Brygady i jej komendanta.

Orientacja Piłsudskiego, która w czasie wojny z aktywistami po strome mocarstw centralnych miała na celu wyłącznie tzw. Małą Polskę, Królestwo plus Małopolska pod Habsburgiem z Żywca, sprowadza dążenia Piłsudskiego — już po odzyskaniu niepodległości — do niedocenienia sprawy Warmii, Poz­nańskiego, Śląska i Lwowa. Odsunięcie prawdziwego rządu polskiego, międzypartyjnego, jakim był de facto pod przewodnictwem Dmowskiego Komitet Naro­dowy w Paryżu, podcięło pracę życzliwych nam kół francuskich i umożliwiło Lloyd George'owi rozgrywanie sprawy polskiej w myśl swoich interesów, jako elementu w polityce równowagi sił, zwróco­nej swoim ostrzem od samego po­czątku przeciwko Francji, z wyraźną życzliwością w stosunku do pokonanych Niemiec.

W ten sposób przez narzucenie przez lewicę rządów Piłsudskiego, Polska w 1918 r. sama ogra­ni­czy­ła swoje możliwości rozwojowe.

Podobnie jak w wojnie siedmioletniej, kiedy bierność Polski, w momencie wzrastania potęgi Fry­de­ry­ka II pozwoliła mu na ostateczne zwycięstwo, co też było pierwszą przyczyną rozbiorów, tak w r. 1919 życzliwa bierność Piłsudskiego, a nawet danie wolnej ręki bolszewikom w stosunku do Deni­ki­na, miało w najbliższym czasie doprowa­dzić do Bitwy Warszawskiej.

Jeżeli bierność Piłsudskiego w 1919 r. można wytłumaczyć jakimiś starymi sympatiami rewolu­cyjnymi czy nadzieją na korzystne ułożenie stosunków w przyszłości, to absolutnie nie da się logi­cznie wy­tłumaczyć odrzucenia propozycji pokojowych w grudniu 1919 r. i niesprowokowaną agresję wyprawy kijowskiej. Idea federacji z Ukra­iną nie posiadała żadnych realnych podstaw w ówczesnych warun­kach, musiała pozatem wywołać wojnę nie tylko z bolszewikami, ale z każdymi innymi rzą­dami Rosji.

Toteż pozwoliła ona bolszewikom zagrać na patriotyzmie rosyj­skim i posłużyła jako jedna z głów­nych podstaw dla skonsolidowania utrzymania władzy bolszewickiej w Rosji. Wojskowe i opera­cyj­ne gotowanie wyprawy na Kijów było najzupełniej pobieżne, a przeprowadzenie jej całkowicie dyletanckie.

W styczniu 1920 r. ówczesny szef wywiadu na Rosję, mjr. Matuszewski referował Piłsudskiemu sytuację, w której negliżował całkowicie koncentracje bolszewickie w rejonie Połocka na północnym froncie nad Berezyną, stwarzając optymistyczny obraz zdobyczy na południu (w Londynie znajduje się kpt. H., który był ówczesnym oficerem sytuacyjnym frontu rosyjskiego i który przy rozmowie pro­wadzącej do tej podstawowej decyzji uczestniczył).

Piłsudski liczył się z łatwym powodzeniem i wskutek tego operacje przeprowadzono po osiach, bez żadnej idei oskrzydlenia i zniszcze­nia przeciwnika. Piłsudski również zignorował zupełnie armię konną Budiennego. Przyjmując taką błędną ocenę zdecydował się na ude­rzenie, i w wyniku pierwszych ope­racji — zepchnął XII i XIV armię bolszewicką za Dniepr, wydłużył swoje linie komunikacyjne, wcho­dząc niejako w pułapkę skoncentrowanego przeciwnika, który miał możność całkowitej swo­bo­dy manewru strategicznego przeciwko wojskom zdobywcom Kijowa na południu, a na północy przeciwko ogołoconemu frontowi, który w dodatku w tym krytycznym momen­cie nie posiadał jed­no­litego dowództwa. Katastrofalny wynik jest nam dziś dobrze znany.

Dopiero po kampanii 1920 r. mjr. Matuszewski dopracowywał koncepcję mającą udowodnić, że wyprawa kijowska, poza celami politycznymi, miała cel strategiczny: rozbicia koncentracji bolsze­wi­ckiej przed jej zaangażowaniem na froncie polskim. (W Londynie znajduje się por. S., który po odejściu kpt. H. objął u mjra Matu­szewskiego funkcję referenta sytuacyjnego frontu rosyjskiego. Pisał on referat dorabiający do wytworzonej sytuacji mit uprzedzenia koncentracji nieprzyja­ciel­skiej i jego szczegółowe umotywowanie.)

Do kontrowersji: Weygand - Piłsudski, i do powtarzania w związ­ku z tym znanych mitów i legend, jedynie major Kycia wniósł fakty i chronologię, rzucającą nową perspektywę dla ustalenia histo­rycz­nej prawdy.

Niektórzy w dyskusjach na temat legendy posługują się pojęciem idei niepodległości jako celu osta­tecz­nego. Jest to zupełnie błędne. Niepodległość jest celem pierwszym, niezbędnym i podsta­wo­wym, ale dopiero przejście z tego celu do stabilizacji niepodległości jest miarą dobrej lub złej polityki. Mieliśmy 20 lat niepodległości; rok 1939 wskazuje jaki zrobiliśmy z niej użytek!

W dyskusji: Weygand - Piłsudski, cały złożony proces przyczyn i skutków kampanii sprowadzono do fikcji „genialnego planu bitwy warszawskiej”. Zobaczymy go teraz w świetle faktów i chro­no­logii mjra Kyci.

Dnia 5 lipca na posiedzeniu Rady Obrony Państwa gen. St. Hal­ler przedstawił sytuację w obecności Piłsudskiego w następującym skrócie: Odwrót zamienia się na pewnych odcinkach w panikę, nad którą Naczelne Dowództwo nie panuje. Armie potrzebują wytchnie­nia, bez którego nastąpić może katastrofa. Zapytany przez premiera Władysława Grabskiego jaki jest plan odpowiedział krótko: nie ma żadnego.

W wyniku tej konferencji powzięto szereg zarządzeń. Wysłano Grabskiego do Spa, przygotowano ekipę dla rokowań wprost z bol­szewikami, postanowiono wydać odezwę do narodu, rozszerzyć plat­formę rządu tworząc Rząd Jedności Narodowej, stworzyć Armię Ochotniczą i odwołać się do patriotyzmu Rozwadowskiego, by objął fachowe kierownictwo operacji formalnie, a faktycznie żeby przejął Naczelne Dowództwo.

Dnia 22 lipca gen. Rozwadowski obejmuje to stanowisko, zapo­znaje się z sytuacją na froncie (świadek w Londynie referent frontu Wschodniego, por. S.) i dnia 24 lipca na Radzie Obrony Państwa wy­gła­sza przemówienie, którego sens sprowadza się do następują­cych punktów:

Konieczność przeprowadzenia oderwania się od nieprzyjaciela, przegrupowania sił na froncie, wzmoc­nienia ich odwodami dla decy­dującego przeciwnatarcia, prowadzenia planowego odwrotu aż pod War­szawę i tutaj zadania przeciwnikowi decydującego ciosu. Zakończył Rozwadowski w ten sposób:a tu wystrzelam ich jak na sztrece. Jak z tego wynika jasno, plan kampanii warszawskiej zakończonej zwycięską bitwą 14 i 15 sierpnia 1920 r. na północy i na przedmie­ściach Warszawy powstał w swych podstawowych zarysach w mo­mencie, kiedy Rozwadowski - po zapoznaniu się z sytuacją na fron­cie - wydał pierwsze rozkazy do planowego oderwania się i prze­grupowania.

Na temat tzw. Planu Bitwy warszawskiej napisano wiele nonsen­sów. Gen. Glabisz napisał, że były cztery plany: Weyganda, Rozwa­dowskiego, Sosnkowskiego i Piłsudskiego. Dla uproszczenia nie ustalił ani ich chronologii, ani treści. Gen. Sosnkowski, w swym arty­kule wydrukowanym w „Niepodległości” napisał po prostu: „W pracach operacyjnych nad Bitwą Warszawską bezpośrednio udziału nie brałem”! Inni autorzy piszą, że „genialny plan powstał w samotni Anina i Belwederu między 2 i 6 sierpnia”. Tymczasem płk. Piąt­kowski w „Orle Białym” z dn. 10-17.8.1957 r. pisze dosłownie: „Marszałek przybył do Puław 13 sierpnia... tam obmyślał plan działania”... Przybył faktycznie 12-go.

Zobaczmy teraz jak wyglądała rzeczywistość. Gen Weygand za­proponował utrzymanie frontu na Bugu i przygotowanie akcji pod osłoną Bugu z rejonu Ostrołęki. W międzyczasie 2 sierpnia pada Brześć. Rozwadowski, który zdawał sobie sprawę, że do akcji zaczepnej będzie mógł przejść dopiero pod Warszawą, był na to przygotowany. Piłsudski, którego optymizm i pewność siebie Rozwadowskiego podniosły na duchu — ulega z powrotem całkowitej depresji, zdaje dowództwo Rozwadowskiemu — formalnie — i wyjeżdża do Anina. W tym okresie czasu, między 2 i 6 sier­pnia, kiedy wszystko trzeszczy, Rozwadowski spokojnie kieruje IV armię — nie po osi odwrotu na Warszawę a na Wieprz, przygotowuje reorganizację do­wództw, bierze udział w Radzie Obrony Państwa, odbywa rozmowy z Rządem, wstrzymuje zarządzoną ewakuację Warszawy i... dnia 6 sier­pnia przedstawia Piłsudskiemu — z własnym podpisem, do wia­domości rozkaz o ostatecznym prze­gru­powaniu do decydującej bit­wy. Gen. Piskor w Niepodległości bezpośrednio przed swą śmier­cią na emigracji napisał w jakim stanie znalazł Piłsudskiego, kiedy do niego z tym rozkazem przybył: zastałem go nieogolonego, źle wyglądającego, nie interesującego się zupełnie sytuacją.

Dnia 10 sierpnia Rozwadowski wydaje z własnym podpisem osta­teczny rozkaz do bitwy na froncie północnym i południowym. W rozkazie tym przesuwa samodzielnie 18 dywizję dla wzmocnienia armii Sikorskiego, która nie posiadała wystarczających sił, by stawić czoła dwu armiom bol­sze­wic­kim. W rozkazie tym wyznacza general­ną kontrofensywę na 12 sierpnia. Grupa południowa ma się przesu­nąć do Garwolina i wyjść na bok i tyły XVI armii bolszewickiej, atakującej Warszawę.

Na Radzie Obrony Państwa i na Radzie Ministrów uspokaja pani­kę i przyrzeka: „12-go defi­nityw­nie wystrzelam ich jak na sztrece”. W międzyczasie, na Radzie Obrony Państwa ks. poseł Adamski, po­party przez Dmowskiego, zażądał ustąpienia Piłsudskiego. Tylko dzięki poparciu Rozwa­dow­skiego, który uważał, że „nie można for­malnie przeprzęgać w środku brodu” — Piłsudski został.

Powstały projekty ewakuacji rządu do Poznania, do Krakowa, za czym przemawiali posłowie z Ma­łopolski i Piłsudskiego, jak pisze Kycia — do ostatecznej obrony pod Częstochową. Rozwadowski i tutaj jeszcze przez swą logikę i wiarę w ostateczne zwycięstwo — przeważa szalę za decydującą bitwą przed Wisłą. W ówczesnych wa­runkach zawodzi kilka transportów, ostateczne przegru­po­wanie nie jest gotowe; dnia 12 sierpnia ofensywa nie rusza. Piłsudski wyjeżdża do Puław dla objęcia dowództwa grupy południowej. Rozwadowski jeszcze raz uspakaja członków Rządu i z gen. Wey­gan­dem wyjeżdża do Modlina, do dowództwa V armii. Tam na miejscu po dojściu 18 dywizji w skład V armii, wydaje dowódcy V armii ostateczne rozkazy zadań zaczepnych, przez wykorzystanie luki, jaka powstała między IV armią bolszewicką, idącą na Płock, a XV armią idącą na Wkrę. Idea zaczepnego rozwiązania zadania na froncie północnym wypłynęła z oceny sytuacji jaką przedstawił gen. Rozwa­dowskiemu szef sztabu frontu północnego, gen. Zagórski, który orientował się w możliwoś­ciach, jakie stworzyło rozejście się IV i XV armii bolszewickich.

Wykorzystanie tej sytuacji, której nie można było nie przewidzieć, było podstawą zwycięstwa, zarazem najoczywistszym dowodem, że Rozwadowski dowodził całością i błyskawicznie wykorzystał zasad­niczy błąd operacyjny Tuchaczewskiego, błąd, który najbardziej za­ważył na jego klęsce.

Następnie Rozwadowski udaje się do I armii.

Dnia 14 i 15 sierpnia następuje decydująca bitwa, w której I ar­mia ostatkiem sił uratowała Warszawę i dlatego, jako zupełnie zuży­ta, nie była zdolna do pełnego pościgu, zwłaszcza, że posiadała rów­nież jednostki bez taborów, a V armia, dzięki wspaniałemu działaniu 18 dywizji gen. Krajowskiego bije XV armię i wychodzi na tyły III armii. W kryzysie bitwy między 14 i 15 sierpnia Piłsudski, który w myśl planu ogólnego miał przesunąć swe siły do Garwolina i wyjść na bok i tyły XVI armii, udziału nie bierze. Witos mówi o tym, że dnie 13-15 sierpnia były najtragiczniejszymi chwilami jego życia, w któ­rej cały ciężar walki spoczywał na froncie północnym i kiedy wraz z Rozwadowskim oczekiwali z roz­paczą nie nadchodzącego uderzenia z południa. Bitwa o Warszawę została rozegrana ostatecznie zwycięsko dnia 15 sierpnia (patrz: książka gen. Putny). W tym czasie Piłsudski wbrew porozumieniu z Rozwadowskim znajdował się jeszcze o dwa dni marszu od pola bitwy. Ruszył ze swoją grupą dopiero 16 sierpnia, posuwając ją, rozrzuconą na froncie przeszło ,100 km, w próżnię i dopiero wieczorem 17 sier­pnia skrzydłowa jej dywizja oddala pierwsze strzały do odchodzących, zupełnie swobodnie, oddziałów XVI armii bolszewickiej.

Dnia 15.8. w sztabie IV armii, w rozmowie z gen. Skierskim, a więc już po ostatecznym kryzysie i zwy­cięstwie pod Warszawą, powiedział Piłsudski, w obecności gen. Rybaka: „No, jutro idziemy, ale na dwoje babka wróżyła”. W ten sposób już wtedy, kiedy decydują­ce zwycięstwo było odnie­sio­ne, Piłsudski dał ostateczny dowód cał­kowitej nieznajomości położenia.

Bezczynność Piłsudskiego, posiadającego główne i świeże siły oraz podwójną przewagę nad nieprzyja­cielem, nie przesunięcie grupy na podstawę wyjściową w rejonie Garwolina, rozrzucenie jej na froncie przeszło 100 km, opóźnienie akcji o ...trzy dni i wyjście w próżnię — w warunkach ówczesnych gra­ni­czyło z narażeniem operacji na pół­nocy na ostateczną katastrofę, a przede wszystkim uszczupliło zwy­cięstwo, które mogło dać zniszczenie na froncie północnym całych sił bolszewickich.

Po bitwie pod Lipskiem Napoleon cofając się do Francji pod na­porem sprzymierzonych powziął plan w oparciu o Paryż którego obronę powierzył marszałkowi Marmontowi, wraz z przeprowadze­niem manewru skrzydłowego zniszczenia sprzymierzonych. Marszałek Marmont Paryż oddał i Na­po­leon, który miał wszelkie szanse zwycięstwa, skapitulował. Rozwadowski znajdował się w sy­tu­acji, w której w r. 1920 wykonał nie tylko zadanie Marmonta, ale sam jeszcze w dodatku roz­strzy­gnął bitwę. Piłsudski, działając egoistycznie i bez wiary z nad Wieprza nie tylko nie przyczynił się do zwycięstwa, ale narażał na katastrofę podobną do tej, którą spowodował marszałek Marmont przez oddanie Paryża. Gdyby Warszawa padła, wyjście, grupy Piłsudskiego spóźnione, na zbyt szerokim froncie, nie tylko nie mogłoby osiągnąć żądnych skutków, ale przyspieszyłoby ostate­czną katastrofę. Jest rzeczą zupełnie prawdopodobną, a wskazuje na to rozmowa Piłsudskiego ze Skierskim, (w Lon­dynie znajduje się gen. Z., któremu tę rozmowę i jej sens szczegółowo opowiedział gen. Skierski), że Piłsudski, nie wierząc w manewr zaproponowany przez Rozwadowskiego, nie chciał zgodzić się na wzmocnienie V armii i przesunięcie 18 dywizji piechoty, pojechał na front południo­wy, w mnie­maniu, że pod osłoną najlepszych dwu dywizji poznańs­kich wznowi legendę Kordeckiego pod Czę­stochową.

Po bitwie pod Warszawą miał Piłsudski jeszcze raz w decydujący sposób zaważyć na szali operacji. Rozwadowski zaproponował prze­sunięcie grupy południowej w rejon Kobrynia i wyjście ze skrzy­dła po osi Słonim-Wilno-Kowno, dla ostatecznego zniszczenia bolszewi­ków, zajęcia Litwy i skon­so­lidowania naszej wschodniej granicy. Pił­sudski jednak przeprowadził czołowy atak przez Bia­łystok nad Nie­mnem, ograniczył zakres zwycięstwa, pozostawił sprawę Wilna w za­wieszeniu, stwa­rzając Polsce gorsze warunki do rokowań.

Major Kycia, ustalając podstawowe fakty i chronologię kampanii r. 1920 jako naoczny świadek wprowadził moim zdaniem — dyskus­ję na właściwe tory. Odrzucając mity i legendy, odnośnie „genialne­go planu” stwierdza kategorycznie, że żadnego genialnego planu nie było i że wszystkie wspominkarskie relacje odnośnie jego rzekomego powstania wchodzą w sferę licenciae poeticae. Stwierdza on nato­miast, że niezwykle złożona operacja uratowania wojsk w odwrocie, prze­gru­powania, wybrania odpowiedniego czasu, uruchomienia ca­łego olbrzymiego aparatu armii ochot­ni­czej, dojścia nowych jednos­tek i zaopatrzenia, była wynikiem pracy wielu tygodni, konsekwent­nie przeprowadzona i wykonana wysiłkiem całej odrodzonej maszy­ny wojennej pod właściwym kie­row­nictwem. Stwierdza, że Piłsudski po załamaniu się linii Bugu pod Brześciem dnia 2 sierpnia zdał for­malnie dowództwo gen. Rozwadowskiemu i dnia 6, w największym kryzysie odwrotu, nie tylko niczym nie kierował, ale w niczym się nie orientował. Powstanie w tych warunkach jakiegoś „genialnego pla­nu”, mogło więc być tylko wymysłem zawodowych historycznych magików. Stwierdza, że podsta­wowy rozkaz operacyjny do bitwy, która wedle planu Rozwadowskiego miała się rozegrać dnia 12, zo­stał wydany dnia 10-go, wreszcie, że bitwa nie została przeprowa­dzona na podstawie żadnego genialnego planu, ale na podstawie zdrowego rozsądku wodza, który z godziny na godzinę, w miarę roz­wijania się sytuacji, z wiarą i konsekwencją przeprowadzał podsta­wową myśl, którą powziął po zapoznaniu się z sytuacją po objęciu stanowiska, 24 lipca, a której szczytem było wykorzystanie luki, mię­dzy IV a XV armiami bolszewickimi i przejście do ataku na północy.

Dziś znamy najszczegółowiej bitwę z III w. pod Cannami. Wiemy jak genialnie 29-letni Scypion ucząc się od Hannibala, przy zdoby­waniu Kartaginy, wykorzystał właściwy czas najlepszego odpływu morza. Znamy dokładnie akcję Scypiona i Hannibala pod Zaną. Wiemy jak posługiwali się słoniami czy kawalerią.

Jeżeli mówiąc o wojnie 1920 r. i o wyprawie kijowskiej musimy się uciekać do symplifikacji w ro­dzaju „genialnego planu”, to tylko dlatego, że potomności świadomie nie przekazano dokumentów ta­kich jak Dziennik Działań Dowódcy, Ocena Sytuacji i Dziennik Roz­kazów. Gdybyśmy dysponowali tymi dokumentami, nie byłoby dyk­teryjek preparowanych wspomnień, czy dorabianych do rzeczy­wis­to­ści sztucznych tez. Los narodu od 1918 r. znajdował się w ręku lu­dzi, którzy wystawili go na najcięższą próbę. Przyszły historyk bę­dzie szukał prawdy zadając sobie pytania: czemu i komu oni służyli, jaka była ich miłość Ojczyzny, jakie były ich poświęcenia, jaka była znajomość rzeczy i jaki charakter.

Jako jeden z uczestników kampanii z 1920 r., który od r. 1918 do końca 1920 — z przerwą na leczenie rany — spędził na froncie, chcę stwierdzić, że materiał, którym ludzie odpowiedzialni za los narodu dysponowali, był na wysokości zadania, że nie tam trzeba szukać przyczyn klęsk i zła, które nas miało zniszczyć w krótkiej epoce niepodległości.

Objawy paniki i załamania, które miały miejsce w szeregu oddziałów w czasie kontrofensywy bol­sze­wickiej tak na południu jak i na północy, wypływały z bardzo dużych strat, poniesionych przez te oddziały we wstępnych walkach kontrofensywy, które spotęgowały braki wyszkolenia, wypo­sa­że­nia i częściowo odpowiedniej kadry.

Cała ofensywa na Kijów była tak dalece zaimprowizowana, że graniczyło to z najdalej idącym ry­zy­kiem. Po wzięciu Koziatyna, ka­waleria, która wykonała ten rajd, wykazała straty marszowe, od­bi­­cia, odparzenia koni i jeźdźców do 75%.

Dywizja kawalerii gen. Karnickiego, po wydaniu przez niego roz­kazu sformowania szyku bojo­we­go plutonami w marszu zbliżania, przedstawiała obraz tego rodzaju pomieszania, że właściwie dopiero na placu boju trzeba było uczyć formowania szyku.

Zaimprowizowany dowódca brygady kawalerii pod Klekotowem, wprowadził brygadę z artylerią na groblę, narażając ją na olbrzymie straty przez pominięcie najelementarniejszych zasad roz­poz­na­nia i ubezpieczenia przesmyku. Całość kawalerii użytej w wyprawie, choć złożonej z najlepszego elementu ochotniczego owianego wspaniałym duchem, tylko w nielicznych oddziałach stała na odpowiednim po­ziomie wyszkolenia.

W ofensywie na Kijów, w odwrocie nad Wisłę i w ostatecznej kontrofensywie od 27.4. do października 1920 Polskie Siły Zbrojne, złożone w tym czasie przeważnie z ochotników, straciły w zabitych i rannych przeszło 210 tysięcy ludzi. Jest to 5 razy więcej, niż w walkach 1918, 1919 i 1920 r. Ta hekatomba nigdy i nigdzie nie została zanalizowana i doceniona w ofierze, jaką poniósł Naród w swojej obronie i dla naprawienia błędów kierownictwa.

W obronie mitów, autorzy ich powołują się często na prace cudzo­ziemców. Zwycięstwo 1920 r. by­ło tak oszałamiające i tak nieocze­kiwane dla zagranicy, że każdą oficjalną wersję, przyjęto z otwar­ty­mi rękami. — Pisarze zagraniczni, podobnie jak i polscy, nie należą­cy do koterii, nie mieli żadnego wglądu do oryginalnych aktów, to też ich prace żadnej historycznej wartości nie przedstawiają.

Do r. 1914 bezapelacyjnie światem rządziła Anglia. Imperium brytyjskie zostało zdobyte i było utrzymywane i oparte na zasadzie skłócenia Europy dla zabezpieczenia posiadłości zamorskich.

Dziwnym zbiegiem okoliczności Rewolucja francuska wybuchła wtedy, kiedy Ludwik XVI wyka­zał największe zainteresowanie ma­rynarką i przygotowywał wyprawę na Indie. Paweł I, który tak wspaniałomyślnie postąpił z Kościuszką i był znanym anglobfobem w zagadkowych okolicz­noś­ciach został zamordowany. Powiązania dekabrystów w 1825 r. z masonerią świata są doskonale znane.

Po 1-szej wojnie światowej, po usunięciu niebezpieczeństwa floty niemieckiej, Anglia była skłonna dzielić panowanie nad światem z Ameryką i ograniczyć wpływy Francji w Europie, uważając, że re­wolucja rosyjska rozwiązuje problem bezpieczeństwa zamorskich po­siadłości angielskich. Rewo­lucję rosyjską Kiereńskiego wywołała Anglia w obawie odrębnego pokoju rosyjsko-niemieckiego w r. 1917. W odpowiedzi na to Niemcy, sfinansowali i wywołali paź­dziernikową rewolucję bolsze­wicką. Należy przypuszczać, że dzieło przeszło znacznie nadzieje i zamiary obu inicjatorów.

Dla studiujących prawdziwy dramat polskich dziejów jest rzeczą konieczną, by zdać sobie sprawę z tego, jaką rolę w tych wszystkich posunięciach wyznaczał imperializm Polsce. Apologeci mitów i le­gend, powołując się szeroko na źródła angielskie, piszą o uratowaniu przez Polskę świata za­chod­niego w r. 1920. Przegranie bitwy nad Wisłą, co było zupełnie możliwe wskutek bierności Piłsud­skiego, by­łoby doprowadziło do odwrotu do Poznania, Śląska i Krakowa i os­tatecznej próby prze­ciw­natarcia — bądź też, po wyeliminowaniu Polski, do zetknięcia się bolszewików z Niemcami. W tym wypadku istniały dwie możliwości: Niemcy z błogosławieństwem Zachodu już to zlikwido­wa­łyby bolszewizm, już to stanęłyby na czele komunizmu światowego, dążąc do hegemonii świa­to­wej. Dla nas Polaków w tym obrazie, jest tylko jedna i zasadnicza rzecz do zapamiętania. W wyprawie kijowskiej Piłsudski postawił los Polski na jedną kartę. W razie zwycięstwa bolszewickiego w Polsce nastąpiłoby bądź zlikwidowanie bolszewizmu przez Niemcy i odbudowanie sojuszu niemiecko-rosyj­skiego, bądź też przejęcie przez Niemcy kierownictwa czerwonej rewolucji światowej. Stanowiłoby to nie tylko pozbawienie Polski niepodległości, ale metodyczne wyniszczanie wszystkich elementów i war­tości w Polsce, które reprezentowały ducha narodowego i wierność chrześcijaństwu.

Ta straszna rzeczywistość, przed którą znalazła się Polska w r. 1920, wymaga dzisiaj od wszystkich Polaków, by doprowadzić nie tylko do poznania prawdy, ale też i właściwego wyciągnięcia z niej wszystkich konsekwencji.

(Artykuł Aleksandra Karola Kędziora p.t. „Mity, legendy i fakty 1920 r. w tygodniku „Akcenty. Przegląd społeczno-kulturalny” Londyn, zeszyt-2, marzec-kwiecień 1961 roku, str. 24-30. Pod­kreś­lenia moje— J.G.).

Ogłoszone w najnowszych czasach wiadomości stwierdzają, że Pił­sudski nie zjawił się w Puławach 12 sier­pnia, lecz później.

Źródło:

Rozważania o Bitwie Warszawskiej 1920-go roku

Pod redakcją Jędrzeja Giertycha

Londyn 1984, strony 323-341

M. Kycia: „Narodowiec”: 12.8., i 2.9.1960; 10.2.1961; „Dziennik Polski” 23.9.1960 (list); „Akcenty” styczeń—Luty, 1961.

„Rozważania o bitwie warszawskiej 1920-go roku”, Pod redakcją Jędrzeja Giertych, Londyn 1984, str. 323-341. Strona 3 z 12

Źródło: „Rozważania o bitwie warszawskiej 1920-go roku”, Pod redakcją Jędrzeja Giertych, Londyn 1984



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
BW 1920 19 Garsc opinii O Rozwadowskim
BW 1920 14 Garsc opinii Witos
BW 1920 15 Garsc opinii Rataj i Pomorski
BW 1920 18 Garsc opinii Machalski
BW 1920 20 Garsc opinii mjr Alf Kossman
BW 1920 17 Garsc opinii Kycia
BW 1920 02 ALEKSANDER KEDZIOR
BW 1920 10 Inne informacje
BW 1920 Autorstwo planu
BW 1920 13 Nerwy Warszawy
BW 1920 11 Wnioski dot roli Weyganda
BW 1920 21 Rozkaz 10000
BW 1920 08 Pamietnik gen Weyganda
BW 1920 07 Zagadn roli gen Weyganda
BW 1920 12 Zasluga Francji
BW 1920 09 Glos gen Ruby
BW 1920 22 Sprawa ukladu w SPA
BW 1920 22 Sprawa ukladu w SPA
BW 1920 03 Co Pils robil 13 i 14 sierpnia

więcej podobnych podstron