Mikołaj Bołtuć. Z bagnetem przeciw Niemcom
Generał Mikołaj Bołtuć był jednym z niewielu wyższych stopniem oficerów, którzy zginęli w bezpośredniej walce z wrogiem. Stało się to, kiedy prowadził atak na bagnety przeciwko niemieckiej piechocie.
Straty obu stron był bardzo duże. Na zdjęciu niemieccy sanitariusze przy wraku polskiego czołgu rozpoznawczego TK-3
W 1939 roku generał Bołtuć był już bardzo doświadczonym żołnierzem. W czasie I wojny światowej dowodził rosyjskim batalionem piechoty, później wstąpił do III Korpusu Polskiego. W czasie wojny z bolszewikami dowodził 31 Pułkiem Strzelców Kaniowskich. Dowodził też zdobyciem Wyszkowa przez wojska polskie, opisanym przez Stefana Żeromskiego w opowiadaniu "Na Plebanii w Wyszkowie".
Później jego kariera wyhamowała, mimo że skończył Wyższą Szkołę Wojenną i kursy wojskowe w Paryżu. Niestety nie wywodził się ze środowiska legionowego, więc wkrótce po Przewrocie Majowym trafił na podrzędne stanowiska w Korpusie Ochrony Pogranicza. Na awans generalski musiał czekać aż do wiosny 1939 roku.
Grupa Operacyjna "Wschód"
Awans nie był przypadkowy. To właśnie wówczas zdecydowano się powierzyć mu dowództwo Grupy Operacyjnej "Wschód", która była de facto samodzielnym korpusem w ramach Armii Pomorze. We wrześniu 1939 roku jednostki pod jego dowództwem wykazały się wielką odwagą i efektywnością działania. Jeśli wycofywał się, to tylko ze względu na załamanie obrony sąsiednich jednostek.
Gorzej było z dowódcami, którzy byli jego przełożonymi i z niektórymi podwładnymi. Nad sobą miał generała Bortnowskiego, który po klęsce "Armii Pomorze" w "korytarzu pomorskim" załamał się i stracił zdolność dowodzenia i później bardziej przeszkadzał niż pomagał.
Jego podwładni również nie dorównywali mu hartem ducha - dowódca 16 DP płk Stanisław Świtalski przeżył załamanie i utratę wiary w sens prowadzenia walki. Jeszcze tego samego dnia zastąpił go płk Szyszko-Bohusz. Podobnie miała się sytuacja w 4 DP, gdzie płk Lubicz-Niezabitowski nie był w stanie dowodzić już po pierwszym dniu walk - jego miejsce zajął płk Rawicz-Mysłowski.
Szturm niedobitków czterech brygad kawalerii pozwolił na przebicie się do Warszawy
Wrzesień
Generał Bołtuć walczył w Borach Tucholskich, a po przymusowym odwrocie, wspierał wojska Armii "Poznań" w bitwie nad Bzurą. Później, w wyniku złych decyzji generała Bortnowskiego, cała GO musiała się wycofać i przebijać w kierunku Warszawy.
Wówczas też gen. Wiktor Thomee zaproponował Bołtuciowi dowodzenie obroną Palmir, gdzie znajdowały się główne magazyny materiałów wojskowych. Bołtuć jednak odmówił, decydując się na pomoc oblężonej stolicy.
Pobojowisko w Łomiankach
Na bagnety!
Generał Bołtuć na czele 5000 żołnierzy zdecydował przebijać się do stolicy wzdłuż drogi i torów kolejowych prowadzących przez Łomianki. O 3:30 nad ranem 22 września natrafili na pierwszą linię obrony 30 Pułku Piechoty. Zaskakującym atakiem odrzucili Niemców na drugą linię, która była ustawiona pomiędzy torem kolejowym a Wisłą. Tutaj żołnierze Wehrmachtu zatrzymali szturm Polaków ogniem maszynowym i artylerii strzelającej na wprost.
Polakom zaczęło brakować amunicji, ostrzeliwali się sporadycznie, jednak parli do przodu. Wzdłuż nasypu kolejowego zaczęły nacierać oddziały 17 Dywizji Piechoty ponosząc duże straty. Wówczas generał Bołtuć, widząc, że sytuacja staje się ciężka poderwał piechotę do ataku na bagnety, osobiście prowadząc natarcie. Tuż koło stacji Dąbrowa Leśna dosięgła go niemiecka kula.
Mikołaj Bołtuć
Zwycięstwo
Szturm na bagnety wywołał popłoch wśród żołnierzy przeciwnika, dzięki czemu Polacy wyszli na niemieckie tyły i zagrozili stanowisku dowodzenia 30 Pułku Piechoty. W tym samym czasie wzdłuż drogi do Warszawy nacierali ułani i strzelcy konni, a także szwadron policji konnej. Łomianki zostały zdobyte, a droga do stolicy stała otworem. Jednak za cenę 800 poległych i 3000 rannych polskich żołnierzy. Zginęli prawie wszyscy oficerowie, którzy prowadzili piechotę i kawalerzystów do ataku.