Odcinek 14
Andrea Orta dotarła jakoś do domu. Domu! Czy można nazwać domem miejsce, którego właścicielem jest wróg ukochanej osoby? Okazuje się, że tak, ze względu na mieszkającą tam jedyną bliską osobe, jaka pozostała dziewczynie - brata Juana. Potrzebowała wspparcia, kogoś, na czyim ramieniu może się wypłakać, wyrzucić z siebie wszystko, co gnębi i uzyskać pocieszenie i radę. Bez Juana...Bez Juana nie dałaby sobie rady w tym trudnym okresie. Tak przynajmniej sądziła otwierając tylne drzwi do rezydencji. Teraz też w jej oczach, choć mokrych od smutku, pojawił się cień uśmiechu na widok Juana.
- Już wróciłaś? Usiądź, napij się herbaty i opowiedz mi o rozmowie z tamtym człowiekiem - nawet w głosie brata Andrea czuła niechęć do Carlosa. - Jesteś jakaś przygnębiona. Znów cię skrzywdził?
- Nie mam wiele do opowiedzenia. Powiedziałam mu, co myślę o jego zachowaniu, a on starał się mnie przeprosić i przekonać do powrotu.
- Chyba się nie zgodziłaś? - Juan podał herbatę, potem usiadł obok i sam też się napił.
- Oczywiście, że nie. Kiedy dowiedział się, gdzie pracuję, bardzo go to zaskoczyło i opowiedział mi, co zrobił mu Gregorio Monteverde.
Streściła bratu całą historię Felicii. Ten podszedł sceptycznie do sprawy:
- Pan Monteverde gwałcicielem? Wygląda mi to na kłamstwo, żeby wzbudzić w tobie litość. Ciekawe, czego chce od ciebie ten Santa Maria, skoro posuwa się do wymyślenia takiej historii. Powiedział ci to coś ważnego, o czym tak bardzo chciał z tobą mówić?
- Nie, nic ważnego. Tylko prośby o wybaczenie, informacja, że kocha swoją żonę, ale brakuje mu mojego uśmiechu, głosu...- wyraźny smutek pojawił się w jej oczach przy tych słowach.
- Kocha żonę, ale brakuje mu ciebie! - parsknął Juan. - Dobre sobie! Może on szuka kochanki i stąd te starania? Siostrzyczko, jak najszybciej zapomnij o tym człowieku!
- Zapomnę...Obiecuję ci, braciszku, że zapomnę...
Objął ją mocno. Widział, że cierpi, ale marzył, że kiedyś obietnica stanie się prawdą i jego siostra znajdzie sobie kogoś godnego jej miłości. Tak bardzo chciałby jej w tym pomóc!
Doktor Victor Bolivares był młodym, wysokim blondynem o szczerym wyglądzie twarzy. Został przyjęty w salonie przez Felipe i Vivianę, Sonya była na randce z Julio. Ufny człowiek nie podejrzewał nawet, w jakie gniazdo os się wpakował i co przyniesie mu przyszłość...
Po krótkiej rozmowie z gospodarzami udał się na górę. Zarówno żona, jak i brat Carlosa pod pozorem gościnności poszli razem z nim, ale Santa Maria zdecydowanie ich odprawił.
- Viviano, Felipe, dziękuję za przyjęcie mojego gościa, ale teraz proszę was o opuszczenie mojego pokoju.
- Wezwałeś doktora - Viviana nie rezygnowała, udając zaskoczoną tak niespodziewaną wizytą. - Czy źle się czujesz?
- Nie na tyle, byś mogła dzielić mój majątek - odparł Carlos. - A teraz ponawiam prośbę - wyjdźcie oboje.
Kiedy został sam na sam z lekarzem, powiedział:
- Mam do pana prośbę. Niech pan mówi po cichu, chcę zachować w tajemnicy to, co teraz pan usłyszy.
- Ale...- nie rozumiał Victor. - Pańska żona martwi się o pana.
- Nie o mnie. O to, że za długo żyję. Proszę mi zaufać.
Bolivares na to przystał. Lubił tego człowieka, Santa Maria był zawsze dla niego miły, ilekroć się spotykali, Zdarzało się najpierw to rzadko, ale to właśnie Victor przeprowadzał operację po wypadku Carlosa, a potem badał go jeszcze kilka razy.
- Zna pan historię mojej choroby, prawda? Dwa lata temu jeden z pańskich kolegów powiedział mi wprost - nigdy już nie będę chodził. Pragnę, by zbadał mnie pan ponownie.
- Panie Santa Maria...Bardzo pana cenię, ale zna pan swój stan. Niestety, mój kolega miał rację.
- Panie Bolivares. Victorze...Niech pan się upewni. Przyznam się do czegoś - od czasu do czasu próbowałem poruszyć nogami, nie udało mi się to do tej pory, ale czuję, że może, że gdybym się wysilił...
Ile nadziei było w jego oczach! Bolivares westchnął. Nie chciał ranić dobrego człowieka, ale nie widział sensu w badaniu. Zgodził się jednak.
- Dobrze. Zbadam pana. Na razie tutaj, ale być może będą potrzebne dodatkowe badania w szpitalu.
- Na wszystko się zgodzę, tylko proszę spróbować.
Victor rozpoczął to, po co go wezwano. Badanie trwało jakiś czas, aż w końcu chirurg złożył swoje narzędzia i powiedział:
- Panie Santa Maria. Kiedy ostatnio próbował pan ćwiczeń nóg? Rozumiem, że nie odniosły rezultatu, ale kiedy to było ostatnio?
- Jakiś miesiąc temu. O co chodzi doktorze? Czy coś jest nie tak?
- Wykryłem coś dziwnego. Trudno mi w to uwierzyć. Nie rozumiem, jak mogło dojść do stanu, kiedy...
- Jest gorzej? Stracę nogi, prawda? - Carlos nawet się nie przestraszył. Od rozmowy z Andreą sądził, że już nic nie może go więcej zranić.
- Nie, to nie to. Będą potrzebne dodatkowe badania, jak już mówiłem. Powiem tak - jeśli moje przypuszczenia się potwierdzą, zostanie pan w szpitalu na dłużej. Zrobimy tak... - tu Bolivares jeszcze bardziej zniżył głos.
Carlos wysłuchał wiadomości i odrzekł:
- Rozumiem. Zgadzam się, doktorze. Proszę ustalić potrzebne terminy.
- Dam panu znać. Odezwę się niedługo.
Santa Maria podał mu rękę na pożegnanie.
- Dziękuję doktorze.
- Nie ma za co. Zobaczymy się za parę dni - powiedział Victor i wyszedł.
Na dole Viviana i Felipe starali się coś od niego dowiedzieć, ale lekarz zbył ich tylko krótkim:
- Pan Santa Maria nie czuł się najlepiej na serce i wezwał mnie, żebym go zbadał. Jego forma nie jest najlepsza. Proszę o niego dbać.
Po jego wyjściu żona Carlosa i Felipe uśmiechnęli sie do siebie.
- Serce? Czyżby mój mąż zamierzał zrobić nam miłą niespodziankę i umrzeć?
- Być może, Viviano, być może.
Żadne z nich nie przypuszczało, że lekarz ich okłamał, mówiąc o stanie Santa Marii. Słowa, które im powiedział, ustalił wcześniej z badanym, aby jego rodzina nie poznała prawdziwego celu wizyty.
Andrea wysunęła się z objęć brata i szepnęła:
- Juanie, mam do ciebie prośbę. Nie mogę wrócić do domu Carlosa, ale muszę mu coś przekazać. Zadzwoń do niego, podaj się za kogoś innego i powiedz mu, żeby na siebie uważał. Podejrzewam, że jego żona chce go zabić.
- Zwariowałaś? Nigdy tego nie zrobię. Raz, że nie wiem, czy masz rację, a dwa, że nie mam zamiaru pomagać temu draniowi. Jeśli chcą go zabić, to ja po nim płakał nie będę.
- Juanie, błagam cię. Nie wiem, czy mam rację, ale nie mogę tego tak zostawić. Pomóż mi, proszę. Pomóż Carlosowi!
Koniec odcinka 14