Rząd Tuska działa ręka w rękę z Rosją
Nasz Dziennik, 2011-01-16
W
raporcie przedstawionym przez MAK nic mnie nie zdziwiło. Znałem
jego zawartość już w momencie oddania śledztwa Rosji przez polski
rząd. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, czy Rosjanie w jakimś
stopniu uznają własne błędy, czy też całkowitą
odpowiedzialność zrzucą na Polaków. Rosja zarządzana przez
Władimira Putina nie jest krajem demokratycznym, a prace komisji
działającej pod kontrolą Kremla są niewiarygodne. Rozpatrywanie
tego raportu w kategoriach dokumentu przedstawiającego rezultat
normalnego śledztwa jest błędem. W momencie, kiedy poseł Palikot
zaczął insynuować, jakoby prezydent Kaczyński miał być na
pokładzie samolotu pijany, byłem pewien, że w raporcie pojawi się
wątek alkoholowy. Przeciwnicy PiS i Jarosława Kaczyńskiego
działają ręka w rękę z Rosjanami, posługując się tymi samymi
argumentami - zarówno jeśli chodzi o ich dobór, jak i poziom.
Bawią mnie miny tych, którzy czują się teraz zawiedzeni i
skrzywdzeni, bo Rosja wykorzystała raport wyłącznie do
przedstawienia własnej wersji wydarzeń, przedstawiając Polaków -
łącznie z premierem Tuskiem - jako nieudaczników. Ci użyteczni
idioci chyba naprawdę mieli nadzieję, że dzięki swojej współpracy
z Rosją przeciwko polskiej opozycji zasłużą na wyróżnienie. A
tu proszę - okazuje się, że dla Kremla wszyscy Polacy to jedna
rodzina i żadnych sentymentów nie będzie.
Nie
sądzę, żeby przedstawienie przez Tatianę Anodinę raportu MAK
odniosło skutek w postaci szerokiego sprzeciwu społecznego.
Większość wyborców Platformy Obywatelskiej to ludzie tak
zasklepieni w swoich poglądach, że nie ma wydarzenia, które
mogłoby zmienić ich sympatie polityczne. Ten rząd i sam premier
Tusk skompromitowali się już ostatecznie, a żadnych skutków
wyborczych nie widać. Działania rządu nie są poddawane
merytorycznym kryteriom oceny. Główne media rozbudziły nienawiść
wobec PiS i braci Kaczyńskich i na bazie tej nienawiści wciąż
budowane jest poparcie dla PO.
Treść raportu MAK ugruntuje
opór ludzi nastawionych patriotycznie, wywodzących się z
tradycyjnej polskiej inteligencji. Nie sądzę natomiast, żeby mogła
otrzeźwić kogoś, kto do tej pory nie zrozumiał, jakimi metodami
posługuje się Rosja i jak bardzo rząd Tuska jest jej uległy.
Z
gdańskiej prowincji, gdzie mieszkam, coraz wyraźniej widzę absurd
obecnego życia politycznego w Polsce. Opiera się ono na fikcji i na
kłamstwie. Ludzie nie szukają prawdy, ale zadowalają się jej
zastępnikami - mówieniem o tym, że działają procedury, że
zbiera się komisja, że premier wraca z urlopu, więc znaczy to, że
przejął się sprawą ogłoszenia raportu i jest człowiekiem
odpowiedzialnym. Tymczasem jest to propagandowa gra, służąca
utrzymaniu władzy, a nie ustaleniu prawdy.
Proces oficjalnego
dochodzenia prawdy o katastrofie smoleńskiej zakończył się dla
mnie z chwilą oddania śledztwa Rosji. Myślę, że był to punkt
zwrotny i że w swoim czasie będzie trzeba rozliczyć ludzi za to
odpowiedzialnych. Była to zdrada Ojczyzny. Abstrahując od przyczyn
katastrofy smoleńskiej, samo oddanie śledztwa przedstawicielom
państwa, którego władze wykorzystują sądownictwo do walki z
przeciwnikami politycznymi, jest kompletnie odrealnione. Wydawało
się, że ludzie uważający się za przedstawicieli "Polski
nowoczesnej", którzy tak często mówią o realizmie
politycznym i o potrzebie stąpania twardo po ziemi, nie powinni
ulegać tego rodzaju złudzeniom. Tymczasem członkowie obecnego
rządu zachowują się wobec Rosji jak dzieci. Wierzą w ideę
"ocieplenia stosunków z Rosją" zbudowanego na bazie
współczucia po katastrofie smoleńskiej. Takie zbliżenie nie jest
możliwe. Rosja nie działa sentymentalnie.
Anodina mogła
ogłosić tezy raportu MAK już 11 kwietnia. Wyglądałyby one tak
samo. "Śledztwo" w sprawie katastrofy smoleńskiej jest
fikcją. Wiele jest w Polsce naiwności i ślepej wiary w "procedury"
i "systemy". Taka łatwowierność może być bez problemów
wykorzystana przez ludzi z zewnątrz. Myślę, że Rosjanie tę
właśnie naiwność doskonale wykorzystali.
Wojciech
Wencel, poeta