Chcesz lądować? Zamów radiolokator
Nasz Dziennik, 2011-01-27
W
raporcie MAK znalazła się informacja o braku na pokładzie Tu-154M
aktualnego schematu podejścia na lotnisko Siewiernyj oraz tzw.
NOTAM-ów, czyli ostrzeżeń lub postanowień o charakterze
tymczasowym. W rzeczywistości załoga rządowego samolotu posiadała
- otrzymany drogą dyplomatyczną - schemat o identycznej treści jak
ten uwzględniony w raporcie MAK. Od reprodukowanego w dokumencie
Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego różni się jedynie...
brakiem daty i numeru strony.
W
lotnictwie przywiązuje się ogromną wagę do formy zewnętrznej
pomocy nawigacyjnych. Wydawnictwa służby informacji lotniczej (AIS)
mają na całym świecie ujednolicony układ. Sposób tekstowej i
graficznej prezentacji danych jest opisany w normach międzynarodowych
organizacji. Zmiany w dokumentach opisujących lotniska, nawet jeśli
są to drobne poprawki, publikowane są jako stronice do wymiany w
wydanym w formie segregatora opracowaniu podstawowym. Nowa karta ma
wówczas na dole wpisaną datę i numer dokumentu wprowadzającego
poprawkę. Na oddzielnej stronie użytkownik odnotowuje dokonanie
takiej zmiany. Nawet czyste strony opatruje się odpowiednim napisem
"pusta strona", aby nie było wątpliwości, czy nie
wystąpił błąd w drukarni. Tymczasem służby rosyjskiego
lotnictwa wojskowego z nieznanych powodów przekazały stronie
polskiej karty dotyczące lotniska Smoleńsk Siewiernyj bez daty
wprowadzenia modyfikacji, co utrudnia identyfikację tych pomocy
nawigacyjnych oraz, w przypadku pojawienia się poprawek,
rozstrzygnięcia, czy są one nowsze czy w ogóle ich
dotyczą.
Oddzielną kwestią jest niedostarczenie NOTAM-ów,
czyli zawiadomień o wszelkich zmianach w warunkach nawigacji,
procedurach itp. Załoga w ramach przygotowania do lotu ma obowiązek
zapoznania się z NOTAM-ami dotyczącymi lotnisk wylotu, docelowego i
zapasowych oraz obszarów (FIR), przez które ma odbywać się
przelot. Istnieje rozbudowany, międzynarodowy system wymiany
NOTAM-ów pomiędzy służbami informacji lotniczej poszczególnych
państw. Publicznie dostępne są oczywiście NOTAM-y dotyczące
terytorium Federacji Rosyjskiej w zakresie dróg przelotu (tzw. ENR)
oraz lotnisk cywilnych. Podobne materiały w odniesieniu do lotnisk
wojskowych są przesyłane wyłącznie wewnątrz rosyjskich sił
powietrznych. Oznacza to, że polskie służby nie mogą się z nimi
zapoznawać ani przekazywać ich załogom zgodnie z przyjętymi w
lotnictwie procedurami. Władze rosyjskie zdawały sobie z tego
sprawę, wiedziały również o konieczności poinformowania o
obowiązujących uregulowaniach załóg samolotów, jednak - pomimo
wniosków i monitów - tego nie uczyniły. Nie przeszkadza to Komisji
Technicznej MAK w zarzucaniu braku tych danych stronie polskiej.
W
swoim raporcie Komitet Techniczny MAK publikuje obowiązujące 10
kwietnia NOTAM-y dla lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Są trzy.
Pierwszy mówi o zamknięciu lotniska, drugi o wyłączeniu korytarzy
powietrznych do niego prowadzących, a trzeci dotyczy utraty roli
lotniska zapasowego dla sąsiednich baz lotniczych. Nie miały one
żadnego znaczenia dla lotu polskiego samolotu, gdyż na zasadzie
porozumienia międzynarodowego to zamknięte lotnisko zostało
otwarte w celu wykonania określonych operacji lotniczych 7 i 10
kwietnia. MAK nie informuje o żadnych innych NOTAM-ach
obowiązujących w tych dniach w Smoleńsku.
Podczas konferencji
prasowej MAK 12 stycznia kierujący Komisją Techniczną MAK Aleksiej
Morozow stwierdził, że z powodu posiadania przez załogę
nieaktualnego planu podejścia załoga lądowała, poruszając się
po ścieżce nachylonej do powierzchni ziemi pod kątem 3 st. zamiast
2 st. 40 minut. Opublikowany następnie raport MAK sugeruje
nieścisłość dokładnie odwrotną, wskazując na 3 st. jako
prawidłowy kąt nachylenia, według którego miał pracować również
radiolokator na lotnisku Siewiernyj. W innym miejscu autorzy raportu
używają do obliczeń kąta 3 st. 10 min albo 3 st. 12 minut. "W
tekście Raportu różne kąty nachylenia ścieżki zniżania
przywoływane są w zależności od potrzeby prowadzącego analizę,
co sprawia wrażenie, jakby dobór ścieżki podyktowany był
potrzebą udowodnienia, że na ekranie radiolokatora znacznik
samolotu zawsze był 'na ścieżce'" - trafnie komentują te
rozbieżności polscy specjaliści w "Uwagach" do raportu
MAK.
Co
miał robić Ryżenko?
Poważnym
niedociągnięciem raportu moskiewskiego Komitetu jest zupełne
wypaczenie roli i sposobu zastosowania urządzeń nawigacyjnych na
lotnisku w Smoleńsku. Raport stwierdza, że polska załoga "nie
zamawiała radiolokatora". Tymczasem żadne tego rodzaju
zamówienie nie jest przewidziane przez rosyjskie ani międzynarodowe
przepisy. "Kierownik lotów na lotnisku określa załogom
poziomy lotów i sposoby podejścia do lądowania" - stwierdza
obowiązujący w Siłach Powietrznych Federacji Rosyjskiej dokument.
Analogiczne zasady obowiązują również w lotnictwie cywilnym
zarówno w Rosji, jak i w Polsce. Jeśli chodzi o sposób podejścia
do lądowania, to dostarczony schemat podejścia jest tylko jeden: w
górnym prawym rogu znajdują się skróty "OSP RSP". W tym
miejscu wpisywana jest nazwa procedury nawigacyjnej, której dotyczy
karta podejścia. W przypadku bardziej złożonego wyposażenia
nawigacyjnego, możliwości lądowania na kilku pasach, (albo nawet
na jednym, ale z obu stron) kart może być kilka (dla Okęcia jest
ich jedenaście). "OSP" oznacza obecność dwóch
radiolatarni bezkierunkowych tworzących tzw. radionabieżnik,
umożliwiający bardzo nieprecyzyjne utrzymanie statku powietrznego w
kursie lądowania, zaś "RSP" to radiolokator.
Kierownik
lotów ppłk Paweł Plusnin w korespondencji radiowej z rosyjskim
Iłem-76 powiedział wyraźnie: "schodzenie na OSP RSP", a
zatem postąpił zgodnie z przytoczonym zapisem. Nic podobnego nie
padło we wcześniejszej rozmowie z Jakiem-40 ani późniejszej z
Tu-154M. Jednak podczas czterech podejść (ił lądował dwa razy),
których zapisy zostały zarejestrowane 10 kwietnia, radiolokator był
używany w identyczny sposób. Obsługujący go mjr Wiktor Ryżenko,
pracujący na stanowisku kierownika strefy lądowania, obsługiwał
radiolokator RSP-6M2 i przekazywał załogom informacje o odległości
oraz komunikat "na kursie, ścieżce", oznaczający, że
widzi samolot na ekranie radiolokatora dokładnie na linii, którą
ten powinien zbliżać się do ziemi. Piloci wszystkich trzech maszyn
najprawdopodobniej traktowali te informacje raczej pomocniczo, gdyż
nie reagowali na nie tzw. kwitem, czyli odpowiedzią w postaci
aktualnej wysokości (jedynie ił raz to zrobił).
Urządzeniem
nawigacyjnym, które musiało być używane przez wszystkie samoloty,
jest komputer pokładowy FMS, który na podstawie danych z satelitów
systemu GPS określa położenie samolotu i oblicza prawidłowy kurs
do punktu docelowego, którym w tym przypadku był próg drogi
lądowania. W związku z tym pojawia się problem używanych przez to
urządzenie współrzędnych.
Wbrew temu, czego uczymy się w
szkołach o szerokości i długości geograficznej, nie są one w
sposób stały i bezwzględny przypisane do każdego miejsca na
ziemi. - Wynika to z kilku czynników. Po pierwsze, Ziemia nie jest
idealną kulą, tylko nieco spłaszczoną (elipsoidą), a i to
nieidealną. Poza tym z powodu zjawiska precesji oś ziemi przesuwa
się powoli. A więc również zmienia się położenie biegunów i
całej siatki współrzędnych geograficznych - wyjaśnia dr inż.
Lech Kujawa z Zakładu Astronomii Geodezyjnej Politechniki
Warszawskiej. Wynika z tego bardzo złożone zagadnienie określenia
odpowiedniego układu współrzędnych. Satelity GPS oraz mapy
nawigacyjne wszystkich państw zrzeszonych w EUROCONTROL (a także
prawie wszędzie poza tym na świecie) używają układu WGS-84. W
Rosji używa się systemu bardzo zbliżonego - PZ-90 - różnice nie
przekraczają jednego metra, a więc nie mają znaczenia dla
lotnictwa. Jednak na niektórych mapach wojskowych współrzędne
podawane są według układu SK-42 opracowanego w 1942 roku przez
rosyjskiego astronoma Teodoksa Krasowskiego. Jest on zbudowany na
zupełnie innych zasadach niż używane współcześnie. Dotyczy to
także kart podejść lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Różnica
pomiędzy odpowiadającymi sobie punktami układów SK-42 i WGS-84
wynosi w rejonie centralnej europejskiej części Rosji około 125
metrów. O tym fakcie jednak polskich służb nie zawiadomiono. Na
dostarczonych dokumentach nie ma wzmianki o układzie współrzędnych
geograficznych. Polskie służby nie mają dostępu do naukowej
definicji starego rosyjskiego systemu ani zasad przeliczania pomiędzy
nim a obowiązującym prawie wszędzie na świecie. Trudno zatem
ustalić, jaki rzeczywisty wpływ na zejście z prawidłowej ścieżki
schodzenia tupolewa mogła mieć ta błędna informacja.
Piotr Falkowski