MARZANNA
(wybór tekstów z Internetu)
Obrzęd topienia Marzanny znany jest od co najmniej XV wieku. Już Jan Długosz pisał o takim zwyczaju, określając go mianem starodawnego – tłumaczy Małgorzata Oleszkiewicz, kustosz z Muzeum Etnograficznego w Krakowie.
Dawniej topiono Marzannę – zwaną kiedyś m.in. śmierteczką – w czwartą niedzielę postu, dopiero w 2. połowie XX wieku, ów zwyczaj zaczęto celebrować pierwszego dnia wiosny.
Marzanna była ubraną w szmatki kukłą - koniecznie z symbolizującej plenność słomy. - Teraz to, czy jest to słomiana kukła nie ma już takiego znaczenia. Ta personifikacja śmierci i zimy dawniej np. na Śląsku ubierana była w strój druhny weselnej, teraz widzimy ją często w postaci starej, brzydkiej kobiety – zwróciła uwagę etnograf.
Dodała, że dziś Marzannę zazwyczaj jedynie topimy, zaś dawniej obchodzono się z nią znacznie bardziej surowo. - Po obejściu domów z taką kukłą, wychodzono za wieś i przy rzece, stawie czy potoku, podpalano ją i następnie wrzucano do wody – powiedziała Oleszkiewicz.
Po pozbyciu się ze wsi Marzanny – zimy, uroczyście wnoszono gaik - zieloną gałąź, obwieszoną jajkami, wstążkami - symbolizujący wiosnę.
- Obrzęd miał spowodować odejście zimy, zakończenie okresu martwoty, uśpienia całej przyrody. Jednocześnie wiosenne odrodzenie przyrody, miało przynieść w nowym roku wegetacyjnym powodzenie w uprawie roślin i hodowli zwierząt – wyjaśniła etnograf.
Zwyczaj wpisywał się w cały zespół obrzędów sprawowanych właśnie wiosną, w okresie od Wielkiego Postu do Zielonych Świątek. -W tym okresie bardzo ważną rolę odgrywają dwa żywioły: woda i ogień, stąd są też częstymi atrybutami tych obrzędów – tłumaczyła kustosz.
Najdłużej ten zwyczaj w swojej tradycyjnej, obrzędowej formie, utrzymał się na Śląsku, w Wielkopolsce i na Podhalu, gdzie Marzanna nazywana była m.in. śmiercichą lub śmierteczką.
- Obrzęd odbywał się jednak nie w pierwszy dzień wiosny, ale w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, która nazywana była białą, czarną, lub śmiertną – powiedziała Małgorzata Oleszkiewicz.
W 2. połowie XX wieku topienie Marzanny, ale już jako zabawa w Polsce zaczęło się pojawiać w pierwszy dzień wiosny. W tradycyjnej kulturze chłopskiej kierowano się jednak przede wszystkim kalendarzem rolniczym, który wiązano z kalendarzem kościelnym. Kalendarz astronomiczny był jedynie w tle.
- Dlatego długo za pierwszy dzień wiosny uważano nie 21 a 25 marca, czyli w kalendarzu kościelnym dzień Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Nazywano go m. in. dniem Matki Boskiej Roztwornej, bo wraz z wiosną otwierała ona ziemię dla nowych zasiewów – tłumaczyła rozmówczyni.
Na Podlasiu i Kurpiach do XX wieku zachował się zwyczaj, wypiekania na tę okazję bułeczek i niewielkich chlebków, które przybierały postać pięciopalczastej dłoni.
- Nazywano je "Busłowymi łapami", bo "busoł" w tamtejszej gwarze oznaczał bociana – wyjaśnia Oleszkiewicz. Jego przylotu oczekiwano z niecierpliwością. Zasiedlenie gniazda na dachu domu, oznaczało bowiem nie tylko nadejście wiosny, ale też szczęście dla wszystkich domowników.
=============
Marzanna to nazwa kukły przedstawiającej boginię, którą w rytualny sposób palono bądź topiono w czasie wiosennego święta Jarego, aby przywołać wiosnę. Zwyczaj ten, zakorzeniony w pogańskich obrzędach ofiarnych, miał zapewnić urodzaj w nadchodzącym roku. Zgodnie z opisanymi przez Jamesa Frazera zasadami magii sympatycznej wierzono, że zabicie postaci przedstawiającej boginię śmierci spowoduje jednocześnie usunięcie efektów przez nią wywołanych (zimy) i nadejście wiosny.
Kukłę wykonywano ze słomy, owijano białym płótnem, zdobiono wstążkami i koralami. Tradycja nakazywała, aby dziecięcy orszak, z marzanną i zielonymi gałązkami jałowca w dłoniach, obszedł wszystkie domy we wsi. Po drodze podtapiano marzannę w każdej wodzie, jaka się nadarzyła. Wieczorem kukłę przejmowała młodzież. W świetle zapalonych gałązek jałowca wyprowadzano marzannę ze wsi, podpalano i wrzucano do wody. Z topieniem Marzanny, również obecnie, związane są różne przesądy: nie wolno dotknąć pływającej w wodzie kukły, bo grozi to uschnięciem ręki, obejrzenie się za siebie w drodze powrotnej może spowodować chorobę, a potknięcie i upadek – śmierć w ciągu najbliższego roku.
=============================
Wiosna to początek nowego cyklu życia, to pożegnanie długiej i trudnej zimy, to czas budzenia się do życia, czas zasiewów i czekania na plony. Ludzie wierzyli, że pewne obrzędy magiczne przyśpieszą jej nadejście.
Jednym z tych obrzędów zachowanych do dzisiaj jest topienie marzanny. Zwyczaj ten jest już opisany w XV wiecznych źródłach, mówiono o niej śmiercicha.
U Czechów, na Morawach, w Wielkorusi i Białorusi pierwszy dzień wiosny rozpoczynał się 25 kwietnia i był związany z kultem Świętego Jerzego. Święty Jerzy był ulubioną postacią ludu i jego kult już od V wieku zaczęto wiązać z dniem 23 kwietnia. W Polsce również obchodzono ten dzień bardzo uroczyście, już od rana przy zasłanym białym obrusem stole, spożywano biały chleb z solą i odmawiano modlitwy, następnie gospodarz brał obraz świętego Jerzego i cała rodzina szła odwiedzić swój inwentarz, aby zapewnić płodność i urodzaj na ten rok.
W niektórych częściach Polski rozwiązywano snopki w stodołach, aby szczęście i dobrobyt gościł w ich domach. Jednak większa część Polski obchodziła dzień 25 marca, jako pierwszy dzień wiosny, tego dnia obchodzono Święto Matki Boskiej Roztwornej. Wierzono, że tego dnia otwiera się ziemia, aby przyjąć w swe łono pierwsze ziarna i rodzić nowe życie.
Ludzie ze wsi wierzyli, że tego dnia płazy i gady opuszczają podziemne kryjówki i wychodzą na światło dnia, a robaki rozpoczynają swoje bujne podziemne życie, aby uszlachetniać glebę.
Kolejny obyczaj wiązał się z pierwszym wiosennym grzmotem, gdyż to on właśnie był symbolicznym gestem zapłodnienia ziemi. Te zwyczaje zginęły jakoś w naszej codzienności i jedynym, który pozostał, jest topienie marzanny, które zbiegło się z Dniem Wagarowicza, który mieści się w tradycji jako dzień świąteczny, bo odwraca zwykłą kolej rzeczy i chce wnieść świeży powiew wiosny.
Kalendarzowa wiosna przypada na dzień 21 marca, zbiega się to z astrologiczną wiosną, gdzie pierwszym znakiem zodiaku jest znak Barana.
Dawniej marzannę wykonaną ze słomy, grochowin lub konopi, które symbolizowały śmierć i bezruch, topiono w rzekach, stawach, jeziorach lub palono za wsią. Te rytuały miały przyśpieszyć przybycie wiosny i zapewnić urodzaj na cały rok. Te poczynania służyły do zaklinania urodzaju i były magią "dobrego początku". Po utopieniu lub spaleniu marzanny–śmiercichy, wprowadzano do wsi królewny i gaika - symboli życia.
Wiąże się to również z palmami wielkanocnymi, które miały być zwiastunami wiosny i urodzaju. Wykonywano je zazwyczaj z ziół, aby po poświęceniu w Niedzielę Palmową, robić z nich wywar dla cielnych krów, który miał je uchronić przed chorobami i zapewnić wydajność. Do dzisiaj zwyczaj święcenia palm istnieje w naszej świadomości i obrzędach i oby było tak dalej...
=================================
Płyń sobie Marzanno...
Aleksandra Pajek - absolwentka etnologii na Uniwersytecie Łódzkim, obecnie pracownik w Muzeum Wsi Radomskiej.
Płyń sobie Marzanno
Szumiącym potokiem,
Nad morze szerokie,
Nad morze głębokie
Zgiń, przepadnij zimo
I nie wracaj do nas,
Na przyjęcie wiosny
Otwórzmy ramiona. (Wanda Chotomska)
Bywa, że nadejście wiosny zapowiadają wszelkie znaki na niebie i ziemi już na przełomie lutego i marca. Ale zdarza się również-jak choćby w tym roku-że jeszcze w połowie marca króluje zima. Mimo to mamy pewność, że wiosna prędzej czy później (oby prędzej!) nadejdzie, bo taka jest kolej rzeczy. Zmiana pór roku to dla nas rzecz zwyczajna, pewna, w przeciwieństwie do naszych przodków, którzy absolutnej pewności nie mieli nigdy. Wierzyli jednak, że pewne magiczne obrzędy mogą nadejście wiosny przyspieszyć.
Do takich obrzędów należy, kultywowane do dziś, topienie Marzanny, zwanej również Moreną, Marzaniokiem, Śmiercią, Śmiercichą, Śmiertką, Śmierztecką, Zimą. Była ona uosobieniem śmierci, zimy, chorób, o czym świadczą nadawane jej imiona. Uważano, że jej zniszczenie spowoduje rychłe nadejście wiosny, więc topiono ją, palono lub po prostu wyrzucano poza granice wsi.
Marzanna miała najczęściej postać kobiety, ale np. na Śląsku chłopcy topili także kukłę mężczyzny-Marzenioka. Najczęściej robiono Śmiercichę z odpowiednio uformowanego słomianego snopka, który następnie ubierano w białe płótno (być może to analogia do białego śmiertelnego całunu?) i ozdabiano wstążkami, koralami. Inaczej było na Śląsku-tam zimową maszkarę ubierano w strój druhny weselnej, czyli: białą bluzkę, gorset, kwiecistą spódnicę, fartuch, chustę na ramiona, korale, dziewczęcy wianek z kwiatów, a w słomiane warkocze wplatano wstążki.
Obrzęd niszczenia Marzanny-Śmiercichy wyglądał podobnie w różnych regionach Polski. Jedną z pierwszych relacji na ten temat znaleźć można w XVI wiecznej Kronice polskiej Marcina Bielskiego, a jego opis jest aktualny również współcześnie:
Za mej to jeszcze pamięci był ten obyczaj u nas jeszcze po wsiach, iż w białą niedzielę w poście topili bałwana, jeden ubrawszy snop konopi albo słomy w odzienie człowiecze, który wszystka wieś prowadziła, gdzie najbliżej było jakie jeziorko czy kałuża, tam zebrawszy z niego odzienie wrzucali do wody śpiewając żartobliwie: Śmierć się wije u płotu, szukający kłopotu etc. Potem najprędzej do domu od tego miejsca bieżali, który albo która się wtenczas powaliła albo powalił, wróżbę te mieli, iż tego roku umrze. Zwali tego bałwana Marzanna. W orszaku wynoszącym Zimę brali udział-w zależności od regionu-wszyscy mieszkańcy wsi, albo tylko niezamężne dziewczęta. Kukłę niesiono ponad głowami, obchodzono z nią wszystkie chałupy, a następnie w milczeniu wyprowadzano poza granice wsi. Tam zdzierano z niej ubranie, palono, topiono-jeśli rzecz działa się nad wodą lub po prostu wyrzucano. Oddawano ją tamtemu światu, odsyłano w zaświaty. Następnie każdy jak najszybciej wracał do wsi. Wykonywane czynności były obłożone różnymi zakazami-aktualnymi również współcześnie, a postępowanie niezgodne z rytuałem mogło sprowadzić nieszczęście, np.: nie wolno dotykać pływającej w wodzie kukły, bo uschnie ręka; z miejsca egzekucji należy odejść jak najszybciej nie oglądając się za siebie, inaczej grozi to chorobą; należy uważać by się nie potknąć i nie upaść, gdyż wróży to śmierć w ciągu roku.
Zaraz po unicestwieniu Marzanny (lub też w drugi dzień Wielkanocy), do wsi wprowadzano Gaik Zielony, zwany też Maikiem, Nowym Latem czy Latkiem, Lateczkiem. Latorośkiem. Była to gałąź sosnowa lub świerkowa, ozdobiona wstążkami, papierowymi ozdobami, świecidełkami, wydmuszkami, kwiatami, czasem z lalką przymocowaną do wierzchołka. Tak przybrany gaik-symbol wiosny, obnosiły dziewczęta po wsi, od chaty do chaty, otrzymując w zamian od gospodyń obwarzanki, kawałki ciasta, jajka, drobne pieniądze. Oprowadzanie gaika miało sprowokować szybsze przybycie wiosny wraz z całą jej płodnością, rozpocząć nowy cykl życia.
Zwyczaj topienia Marzanny przetrwał do naszych czasów-być może dlatego, że stopniowo, od XIX wieku, zmieniał się w zabawę z okazji powitania wiosny, zatracając po drodze dawny sens magiczny. Łączymy go współcześnie z nadejściem astronomicznej wiosny, z dniem 21 marca, który jest też obchodzony przez dzieci i młodzież jako Dzień Wagarowicza. Uczniowie topiąc Marzannę, robią to samo ze złymi stopniami oraz szkolnymi smutkami i niepowodzeniami. Jest to dla nich dzień radosny, dzień bez szkoły, który świętują według różnych scenariuszy-w zależności od inwencji organizatorów zabawy.