ROZDZIAŁ 12
- Niezła forma- powiedział Christopher, zatrzymując się obok Matta, kiedy znaleźli się w
szatni.
- Masz niezłe ruchy, człowieku.
- Dzięki- powiedział Matt, spoglądając na swoje buty, które zakładał.
- Nieźle sobie poradziłeś.
O Christopherze można było powiedzieć, że był solidnym zawodnikiem, facetem, który
dobrze odwalał swoją robotę i skupiał się na tym, co robił, starał się pomagać reszcie zespołu.
Był też świetnym współlokatorem, wspaniałomyślnym i wyluzowanym. Nawet nie chrapał.
- Może odpuścimy sobie dziś stołówkę i zamówimy pizzę?- zapytał Christopher- Czuję, że to
będzie moja noc i pokonam Cię w Gitar Hero.
Matt roześmiał się. Od kilku tygodni mieszkali razem i Matt z Christopherem przebrnęli przez
wszystkie gry, jakie Christopher przywiózł ze sobą do szkoły.
- Dobra. Widzimy się w pokoju.
Christopher klepnął go po plecach, uśmiechając się szeroko.
Po odejściu Christophera, Matt powoli zbierał swoje rzeczy, pozwalając innym facetom
wyjść z szatni przed nim. Czuł, ze po powrocie do akademika, chciałby pobyć trochę sam.
Była tam paczka fajnych facetów, ale czuł się obolały i zmęczony. Przedtem, kiedy tyle nie
trenował i nie udzielał się w bractwie Vitale, jego ciało nie pracowało tak ciężko.
To było dobre.
Czuł się dobrze. Nawet najgłupsze z działań Vitale- a niektóre z nich były dość głupie: jednej
nocy musieli ,na przykład, w zespołach budować domy z gazety- były rodzajem zabawy i
dawały możliwość poznania niesamowitych ludzi. Ethan miał rację. Rekruci byli inteligentni,
zdeterminowani, utalentowani, wszystko, czego można oczekiwać. A on był jednym z nich.
Jego zajęcia też były interesujące. W szkole średniej dostawał w miarę dobre stopnie, ale robił
to głównie po to, żeby zdać do następnej klasy. Obrona, cywilna, geometria, chemia,
wszystkie te przedmioty były, jakby wkomponowane w tło jego życia łącznie z przyjaciółmi i
sportem. Część tego, co robił w Dalcrest też takie było, ale w większości swoich zajęć
zaczynał widzieć powiązanie. Rozumiał już, że historia, język, nauka i literatura były
właściwie częścią jedności- pokazywały, w jaki sposób ludzie myśleli i jak opowiadali
historie- i to było bardzo interesujące. Możliwe, pomyślał Matt z uśmiechem autoironii, że w
college „rozkwita”, tak jak jego doradca w liceum przepowiedział.
Nie było jeszcze zupełnie ciemno, ale robiło się późno. Matt przyspieszył, myśląc o pizzy.
Nie było zbyt wielu ludzi włóczących się po terenie kampusu. Matt domyślił się, że byli albo
w kawiarni, albo zaszyli się w swoich pokojach. Nie martwił się. Wiedział, że bardziej jest
narażony na ryzyko, będąc graczem footballu.
Zerwał się wiatr, machając gałęziami drzew na dziedzińcu i unosząc zapach trawy. Wciąż
pachniało latem. W krzakach, kilka świetlików mrugało świecąc i gasnąc. Rozprostował
plecy, ciesząc się rozciąganiem po długim treningu.
Nagle ktoś krzyknął. „Facet”, pomyślał Matt. Krzyk urwał się nagle. Zanim zdążył nawet
pomyśleć, Matt biegł już w kierunku tego dźwięku. Jego serce waliło, a on próbował zmusić
jego zmęczone nogi, żeby poruszały się szybciej. „To był dźwięk czystej paniki”, pomyślał
Matt. Wytężył słuch, ale nie usłyszał niczego, poza własnym urywanym oddechem. Kiedy
szedł dookoła budynku gospodarczego, ciemna postać pochylała się nad czymś w trawie, po
czym wystartowała, a jej długie nogi prawie leciały. Ten ktoś poruszał się szybko, a jego
twarz ukryta była pod kapturem. Matt nie mógł nawet zobaczyć, czy to facet, czy dziewczyna.
Zerwał się do pogoni za tajemniczą postacią w czerni, ale nagle zatrzymał go jakiś kształt w
trawie.
Nie tylko kształt. Przez chwilę umysł Matta nie mógł pojąć tego, co widzi. Czerwono-złoty
sweter drużyny footballowej. Mokry, gęsty płyn spływał po nim. Znajoma twarz.
Teraz wszystko do niego dotarło. Upadł na kolana.
- Christopher, och nie, Christopher!
Krew była wszędzie. Matt gorączkowo sprawdzał klatkę piersiową Christophera,, próbując
dowiedzieć się, w którym miejscu musi ucisnąć, żeby zatrzymać krwawienie. Wszędzie,
wszędzie, krwawił zewsząd. Całe ciało Krzysztofa trzęsło się, a Matt uciskał rękami
zakrwawiony footballowi sweter, starając się utrzymać Christophera przy życiu.
Ś
wieża krew płynęła grubymi, szkarłatnymi strumieniami przez jasnoczerwony materiał
swetra.
- Christopher, człowieku, trzymaj się, będzie dobrze. Nic Ci nie będzie- powiedział Matt
i wyciągnął telefon, aby wybrać 911.
Jego ręce były pokryte krwią, a telefon był oślizgły, kiedy trzymał go przy uchu.
- Proszę- powiedział, a jego głos drżał- Jestem przy college Dalcrest , w pobliżu budynku
gospodarczego. Mój współlokator, ktoś zaatakował mojego współlokatora. On bardzo
krwawi. Jest nieprzytomny.
Operator numeru alarmowego zaczął zadawać mu pytania i Matt starał się skupić. Nagle
Christopher otworzył oczy, biorąc głęboki oddech.
- Christopher- powiedział Matt, rzucając swój telefon- Chris, wysyłają karetkę, trzymaj się.
Christopher zaczął się jeszcze bardziej trząść, jego ręce i nogi wibrowały w szybkim rytmie.
Jego oczy zatrzymały się na twarzy Matta, a usta otworzyły.
- Chris- powiedział Matt, starając się utrzymać go, starając się być delikatnym.
- Kto to zrobił? Kto Cię zaatakował?
Christopher znów zaczął dyszeć, wydając chrapliwy dźwięk. Potrząsanie się skończyło,
a Christopher był bardzo spokojny. Jego powieki osunęły się.
- Chris, proszę, trzymaj się- błagał Matt- Oni jadą. Pomogą Ci.
Złapał go, potrząsnął nim delikatnie, ale Christopher nie ruszał się, nie oddychał.
W oddali zawyły syreny, ale Matt już wiedział, że pogotowie przyjechało za późno.