ROZDZIAŁ 16
Kiedy Stefan znów poszedł do pokoju Eleny, stokrotki zniknęły, a subtelny zapach jej
cytrusowego szamponu czuć było na korytarzu. Bez wątpienia wyszła z Meredith i Bonnie i
mógł być pewien, że z Meredirh będzie bezpieczna.
Zastanowił się, co będzie, jeśli Damon obserwował je i zbliży się do Eleny. Gorzka nić
zazdrości rozwinęła się w żołądku Stefana. Tak ciężko jest czasem być dobrym, kimś, kto
przestrzega zasad, podczas, gdy Damon robił, cokolwiek tylko chciał.
Oparł się plecami o drzwi pokoju Eleny. Na korytarzu było okno i kiedy popatrzył na zimny
sierp księżyca, który żeglował wysoko po niebie, pomyślał o swoim cichym pokoju, o
książkach do ekonomii i filozofii, które tam na niego czekały.
Nie. Nie miał zamiaru tam wracać. Nie mógł być z Eleną. ale nie musiał być samotny. Na
zewnątrz było zimne powietrze, po raz pierwszy, od kiedy zaczęła się szkoła; duszne gorące
lato Wirginii ostatecznie ustąpiło jesieni. Stefan skulił ramiona i wetknął ręce w kieszenie
dżinsów. Nie bardzo wiedząc, dokąd idzie, wyszedł z kampusu. Przyszedł mu na myśl
niejasny pomysł zapolowania w lesie, ale nie był głodny, jedynie niespokojny i zawrócił ze
ś
cieżki, która tam właśnie prowadziła. Zamiast tego, powędrował ulicami miasteczka wokół
uczelni.
Nie było tam zbyt wiele do zrobienia. Było kilka barów tanecznych z dzieciakami z college’u
i kilka restauracji, już zamkniętych. Stefan nie wyobrażał sobie, że wciśnie się teraz do
dusznego i zatłoczonego baru. Chciał być wśród ludzi, być może, ale nie wśród tłumu, nie za
blisko, nie na tyle blisko, aby wyczuć krew pulsującą pod ich skórą. Kiedy był nieszczęśliwy,
jak dzisiaj, czuł coś brutalnego i niebezpiecznego rodzącego się wewnątrz niego, a on
wiedział, że musi uważać na potwora, który był wewnątrz niego. Zrezygnował z wejścia do
innego budynku, wsłuchując się w miękki odgłos jego własnych kroków na chodniku. Pod
koniec ulicy, słaby odgłos muzyki pochodził ze zniszczonego budynku, na którym brzęczący
neon oznajmiał, że to „Bilard u Eddiego”.
Ż
aden z kilku samochodów na parkingu nie miał nalepki parkingowej Dalcrest. Oczywiście to
był bar dla miejscowych, a nie studentów. Gdyby Stefan nie czuł tego pieczenia, gniewnej
samotności wewnątrz siebie, nie wchodziłby tu. Wyglądał jak student- był studentem- a to nie
wyglądało, jak miejsce, w którym studenci są mile widziani. Ale brzydkie rzeczy w nim
mieszały mu w głowie, że być może miał powód, żeby kogoś sprowokować i zadać cios lub
dwa.
Wnętrze baru było dobrze oświetlone, ale obskurne, powietrze było tam gęste i niebieskie od
dymu.
Stara rockowa piosenka leciała z szafy grającej, stojącej w rogu. Sześć stołów bilardowych
stało po środku pomieszczenia, po bokach poustawiane były małe okrągłe stoliki, a na samym
końcu był bar. Dwa stoły bilardowe i kilka okrągłych stolików zajęte były przez
miejscowych, którzy obrzucili go neutralnym wzrokiem. Odwrócił się.
Przy barze Stefan zobaczył znajome plecy, elegancką ciemną głowę. Mimo, że był pewny, że
Damon śledzi Elenę, nie był zaskoczony, że go tu zobaczył. Stefan miał ograniczoną moc,
koncentrując się na własnej niedoli, ale zawsze był w stanie wyczuć swego brata. Jeśli by
tylko o tym pomyślał, wiedziałby, że Damon tam będzie.
Damon, również nie był zaskoczony, odwrócił się i przechylił kieliszek do Stefan z delikatnie
ironicznym uśmiechem. Stefan podszedł do niego.
- Cześć, braciszku- Damon powiedział cicho, kiedy Stefan usiadł- Nie powinieneś się gdzieś
zaszyć i płakać nad stratą pięknej Eleny?
Stefan westchnął i opadł na stołek barowy. Opierając łokcie na barze, oparł głowę na rękach.
Nagle był strasznie zmęczony.
- Nie rozmawiajmy o Elenie- poprosił- Nie chcę walczyć z Tobą, Damon.
- To nie walcz- klepiąc go po ramieniu, Damon wstał ze swojego siedzenia- Zagrajmy w
bilard.
O życiu przez setki lat Stefan wiedział jedno- masz czas, żeby nauczyć się robić dobrze
pewne rzeczy. Różne wersje bilarda towarzyszyły im od tak dawna, jak on i Damon tylko
pamiętali, choć najbardziej lubił nowoczesną wersję, lubił zapach kredy i skrzypienie
końcówki skóry na kiju. Myśli Damona wydawały się podążać w tym samym kierunku.
- Pamiętasz, jak byliśmy dziećmi i graliśmy w bilard na trawniku pałacu Ojca?- zapytał kiedy
zgarnął bile.
- Pomyśl, to była całkiem inna gra- powiedział.
Mógł to sobie wyobrazić, jak we dwóch wygłupiali się podczas, gdy wszyscy dorośli byli w
ś
rodku, popychali piłki na trawie w kierunku swoich celów ciężkimi maczugami, grając w
grę, która była połączeniem nowoczesnego bilarda i krokieta.
W tamtych czasach, Damon był dziki, skłonny do walk ze statecznymi chłopakami i nocami
grasował po ulicach, ale nie był jeszcze taki zły, jaki mógłby być w czasach, kiedy wyrastali
na młodych mężczyzn. Przedtem pozwalał swemu uwielbianemu, bardziej nieśmiałemu
młodszemu bratu podążać za sobą i mieć udział w swoich przygodach.
Elena miała rację co do jednego, przyznał. Lubił ponownie spotykać się z Damonem, jak
bracia. Kiedy spostrzegł Damona przy barze, poczuł niewielkie światełko w jego samotności,
kiedy miał go w pobliżu. Damon był jedyną osobą, która pamiętała go jako dziecko, jedyną
osoba, która pamiętała go żywego.
Może mogliby być przyjaciółmi bez Katherine lub Eleny między nimi. Może coś dobrego
mogłoby z tego wyjść. Bilard czy coś innego, Damon zawsze lubił grać. Był lepszy od
Stefana, a po setkach lat praktyki, Stefanowi też nic nie brakowało. I dlatego Stefan był
bardzo zaskoczony, kiedy Damon wybił bile, a one zaczęły wirować wesoło po całym stole,
ale żadna nie trafiła do łuzy.
- Co jest?- zapytał przekrzywiając brwi na Damona, kiedy tamten pocierał swój kij kredą.
- Obserwowałem tubylców- Damon powiedział cicho- Tu jest kilku gładkich naciągaczy.
Chcę przyciągnąć ich uwagę. My naciągniemy ich dla odmiany. No dalej…- Damon dodał
szybko, gdy Stefan zawahał się- To nic złego naciągnąć naciągaczy. To jak kara śmierci dla
mordercy.
- Twój moralny kompas jest poważnie wypaczony- Stefan odpalił, ale nie mógł powstrzymać
się od śmiechu- Dwie bile w łuzie- dodał głośno. Uderzył i zatopił dwie bile przed celowym
chybieniem i cofnął się żeby ustąpić teraz miejsca Damonowi. Udawali, że grają całkiem
dobrze, ale nie bardzo dobrze, zachowując ostrożność, aby wyglądać jak para zarozumiałych
dzieciaków z College’u, które potrafiły grać, ale nie były wyzwaniem dla zawodowca.
Udawana frustracja Damona, kiedy nie trafiał, rozbawiła Stefana. Stefan już zapomniał, jak
zabawnie było brać udział w intrygach Damona. Stefan wbił kilka bil i Damon pokonany,
wyciągnął portfel pełen pieniędzy.
- Pokonałeś mnie- powiedział lekko pijanym głosem, który nie brzmiał zupełnie jak jego
własny i wyciągnął dwudziestkę.
. Stefan spojrzał na niego.
„Weź ją” Damon skierował swoje myśli do Stefana.
Sposób, w jaki Damon ułożył szczękę przypomniał Stefanowi te czasy, kiedy byli dziećmi
i Damon kłamał Ojcu na temat swoich niepowodzeń pewny, że Stefan go poprze.
Damon ufał mu nawet się nad tym nie zastanawiając, uświadomił sobie Stefan.
Stefan uśmiechnął się i wsunął dwudziestkę do tylnej kieszeni.
- Zagramy jeszcze raz?- zasugerował i też obniżył swój głos, żeby wydawał się bardziej
młody, pijany, niż naprawdę był.
Zagrali ponownie, a Stefan oddał dwudziestkę z powrotem.
- Jeszcze raz?- spytał.
Damon zaczął rozbijać bile, a potem jego ręce zwolniły. Śmignął spojrzenie w górę na
Stefana i z powrotem na bile.
- Słuchaj- powiedział, biorąc głęboki oddech- Przepraszam za to, co dzieje się z Eleną.
Gdybym… - zawahał się- Nie mogę po prostu przestać czuć tego, co czuję do niej, ale ja nie
chciałem, aby przez to, wszystko stało się trudniejsze dla Ciebie. Lub dla Niej.
Stefan spojrzał na niego. Damon nigdy nie przepraszał. Czy mówił to poważnie?
- Ja…dziękuję- powiedział.
Damon spojrzał obok niego i jego usta drgnęły nagle w jego przebiegłym, promiennym
uśmiechu.
-Przynęta chwyciła- powiedział cicho.
I po serdecznych chwilach braci.
Dwóch facetów szło w ich kierunku. Jeden z nich był niski i chudy, o piaszczystych włosach,
drugi wielki, przysadzisty i ciemny.
- Cześć- powiedział ten niski- Zastanawialiśmy się, czy nie chcielibyście, chłopaki, zagrać w
zespołach.
Jego uśmiech był jasny i prosty, ale jego oczy bystre i czujne. Oczy drapieżnika.
Nazywali się Jimmy i Dawid i byli prawdziwymi zawodowcami. Grali umiarkowanie, aż po
trzeciej kolejce zaproponowali, żeby trochę podnieść stawkę.
- Sto?- Jimmy zaproponował od niechcenia.
- A może więcej?- powiedział Damon pijanym głosem- Stefan, masz wciąż te pięć stów w
portfelu?
Stefan nie miał, nawet nic koło tego, ale nie sądził, że będzie musiał zapłacić. Skinął głową,
ale po wymianie spojrzeń z Damonem, udał niechętnego.
- No nie wiem, Damon ...- powiedział.
- Nie martw się o to- powiedział Damon wylewnie- Łatwa forsa, prawda?
Jimmy obserwował ich czujnym wzrokiem.
- Pięć stów może być- zgodził się z uśmiechem.
- Do dzieła- powiedział Damon i przeszedł do działania. Po chwili Stefan oparł swój kij
o ścianę. Damon nie dał szansy żadnemu z nich; poruszał się z precyzją zegarka, wbijając
jedną bilę za drugą. Nie robił żadnego wysiłku, aby ukryć, że on i Stefan chcieli ich
naciągnąć, a twarze Jimmiego i Davida pociemniały niebezpiecznie, kiedy ostatnich kilka bil
zadzwoniło wpadając do łuz.
- Płaćcie- Damon zażądał ostro, odkładając swój kij.
Jimmy i David ruszali wściekli w ich kierunku.
- Myślicie, ze jesteście sprytni?- warknął David.
Stefan stał gotowy do walki lub ucieczki, w zależności od tego, co postanowi Damon.
Nie mieliby żadnego kłopotu z odparciem ataku tych facetów, ale po ostatnich zaginięciach i
atakach w kampusie, woleli raczej nie zwracać na siebie uwagi.
Damon, chłodny i zrelaksowany, spojrzał na Jimmy'ego i Dawida, jego ręce otworzyły się.
- Myślę, że chcecie zapłacić nam pieniądze, które jesteście winni- powiedział spokojnie.
- Tak myślisz?- Jimmy powiedział sarkastycznie. Ścisnął swój kij i teraz trzymał go bardziej,
jak broń.
Damon uśmiechnął się i rozlał falę Mocy po pomieszczeniu. Nawet Stefan, który stał
w oczekiwaniu, zamarł, kiedy Damon zrzucił na chwilę maskę człowieka, a jego czarne oczy
stały się zimne i zabójcze. Jimmy i David zachwiał się do tyłu, jakby zostali popchnięci przez
niewidzialne ręce.
- Dobra, nie denerwuj się- powiedział Jimmy trzęsącym się głosem.
David stał z niewidzącym wzrokiem, jakby dostał po twarzy mokrym ręcznikiem
i nie wiedział, co się stało.
Jimmy otworzył portfel i odliczył pięćset dolarów i podał je Damonowi.
- Czas iść do domu- powiedział cicho Damon.
- Być może nie masz ochoty grać w tej chwili w bilarda- Jimmy skinął głową i wydawało się,
ż
e nie był w stanie zatrzymać kiwania głową.
On i David wycofali się, idąc szybko w kierunku drzwi.
- Straszne- skomentował Stefan.
Wciąż było puste miejsce w jego obolałej duszy, bo brakowało mu Eleny, ale poczuł się
lepiej pierwszy raz od czasu, kiedy go zostawiła. Dzisiejszej nocy, zdał sobie sprawę
w lekkim szoku, nieźle się bawił z Damonem.
- Och, jestem przerażający- Damon zgodził się lekko, zgarniając wszystkie pieniądze.
Stefan uniósł brew na niego. Nie dbał o pieniądze, ale to było typowe dla Damona-
przekonanie, że wszystko należy do niego.
Damon uśmiechnął się.
- Chodź, młodszy braciszku, postawię Ci drinka.