Róża Luksemburg
Rosyjskie spory
partyjne
Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
WARSZAWA 2008
Róża Luksemburg – Rosyjskie spory partyjne (1905 rok)
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 2 –
Artykuł Róży Luksemburg „Rosyjskie spory
partyjne” ukazał się w dzienniku „Sächsiche
Arbeiter-Zeitung”, Drezno, nr 142 z 23 czerwca
1905 r.
Podstawa niniejszego wydania: Róża Luksemburg,
„O Rewolucji. Rosja 1905, 1917”, wyd. Instytut
Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2008.
Tłumaczenie z języka niemieckiego: Karolina
Kuszyk.
Róża Luksemburg – Rosyjskie spory partyjne (1905 rok)
Niedawno pod hasłem III Zjazdu rosyjskiej socjaldemokracji odbył się kongres jednej z dwóch
frakcji, na które od około dwóch lat podzielona jest nasza bratnia partia w Rosji. Druga frakcja,
ugrupowana wokół Axelroda, Plechanowa i Zasulicza, której organem jest słynna Iskra, nie wzięła
udziału w tym niby powszechnym zjeździe partyjnym, ponieważ, jak mówi, do uczestnictwa w nim nie
dopuszczono wszystkich lokalnych działających komitetów partyjnych rosyjskiej socjaldemokracji, czego
najwidoczniej musiano się spodziewać po bądź co bądź partyjnym zjeździe zjednoczeniowym, lecz
trzymając się litery statutu organizacyjnego, o który zresztą rozgorzał ów partyjny spór i którego nie
chciała uznać duża część organizacji, wykluczono tę ostatnią z aktywnego współuczestnictwa w zjeździe.
Frakcja ta, gdy nie powiodły się próby doprowadzenia do porozumienia i jakiegoś rodzaju
wspólnych obrad z organizatorami i uczestnikami zjazdu, zwołała własną konferencję, na której również
sformułowała uchwały i rezolucje w kwestiach taktycznych i organizacyjnych. Mamy zatem do czynienia
z sytuacją, w której partia rosyjska w dalszym ciągu pozostaje rozbita na dwa obozy, które jednak w
sposób oczywisty stanowią jedność, gdyż obydwa stoją na gruncie takiego samego programu i w ogólnych
zarysach podobnej taktyki. I jak byśmy nie ubolewali nad tym faktem, jak głębokie nie byłoby nasze
wzburzenie, to przecież musimy liczyć się z tym rozbiciem przynajmniej jako z faktem. Ów godny
ubolewania i napawający głębokim smutkiem spór jest tym trudniejszy do usunięcia, że jedna z dwóch
frakcji przedstawia siebie samą jako Partię, jako jedyną oficjalną reprezentantkę rosyjskiej
socjaldemokracji, a drugą wyłącznie jako gromadkę niepoprawnych awanturników.
W ten sposób mianowicie działała frakcja kongresowa (tak zwana leninowska), wydając swoje
uchwały i rezolucje jako wyniki oficjalnego III Zjazdu partyjnego rosyjskiej socjaldemokracji w języku
niemieckim i przedkładając czytelnikowi niemieckiemu. Swoją drogą, jak doszło do tego, że nasze
wydawnictwo partyjne w Monachium przysłużyło się w ten sposób jednej ze skłóconych frakcji,
pozostaje dla nas raczej niejasne, ale można to chyba złożyć na karby niedokładnej orientacji co do
obecnej sytuacji w obozie rosyjskim. Jak by nie było, w ten sposób jedno z dwóch ugrupowań naszej
bratniej partii rosyjskiej czyni najbardziej niemądrą próbę, jaką mogłoby uczynić w obecnej sytuacji,
mianowicie gwałtem odsuwa na bok rywalkę, wymuszając dla siebie, by tak rzec, przestrzeń i uznanie w
Międzynarodówce.
Każdy chyba widzi jasno, że ten nieco kozacki sposób rozwiązania partyjnego sporu, jakim
niestety odznacza się po trosze całe postępowanie i przekonania frakcji, o której mowa, nie nadaje się do
uzdrawiania stosunków w Rosji, lecz odwrotnie, dolewa jeszcze oliwy do ognia. Toteż naszym zdaniem
słowa Kautsky’ego, który ostatnio czyniąc użytek ze swojej znajomości osób i spraw socjaldemokracji
rosyjskiej ostrzegał w Leipziger Zeitung prasę partyjną przed niebezpieczeństwem nieumyślnego
skomplikowania i utrudnienia sytuacji w szeregach naszych rosyjskich towarzyszy poprzez przejmowanie
i mimowolnie opaczne komentowanie rzekomo oficjalnych uchwał rosyjskiej frakcji kongresowej, to
słowa mądre i zasługujące na uwagę.
Mamy jednak oto do czynienia z zabawnym qui pro quo. We Frankfurter Volksstimme z 17
czerwca niejaki towarzysz „gr.” pragnie zaznajomić niemieckich towarzyszy z uchwałami tego rzekomo
powszechnego rosyjskiego zjazdu partyjnego, z oburzeniem odcinając się od słów Kautsky’ego i
udowadniając, jakoby wcale nie chodziło o dwie frakcje, lecz z jednej strony o całą partię, z drugiej zaś –
jedynie o trzech dziwaków – Plechanowa, Axelroda i Martowa – którzy przysparzają trudności. „Gr.”
dowodzi tego wszystkiego niezwykle przekonująco – korzystając z raportu akurat tej frakcji, która
zwyczajnie neguje istnienie drugiej. I tu jest pies pogrzebany! Kautsky pragnie przestrzec niemieckich
towarzyszy właśnie przed tym, by nie przyjmowali bez zastrzeżeń wersji wydarzeń sformułowanej przez
tylko jedną z frakcji i by nie brali jej za dobrą monetę. Kautsky na pewno nie chciał przez to powiedzieć –
i nam nie przyszło nawet na myśl, by tak twierdzić – że dane pochodzące z broszury, która ukazała się w
oficynie Birka w Monachium, miałyby być zamierzonym czy świadomym przekręcaniem faktów. Nie
chcemy zresztą wcale wchodzić w szczegóły rzeczywistej oceny tego sporu. Ale to znane w każdym
gwałtownym sporze partyjnym specyficzne zjawisko psychologiczne, że każda ze skłóconych stron widzi
i przedstawia rzeczy w swoim subiektywnym świetle, dopuszczając się przy pełnej wewnętrznej
uczciwości i w najlepszej wierze największych z możliwych obiektywnych wypaczeń. Nie chodzi
przecież także o to, by wyszydzać sposób przedstawiania i poglądy jednej tylko frakcji, lecz o to, by nie
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 3 –
Róża Luksemburg – Rosyjskie spory partyjne (1905 rok)
wyróżniać żadnej z nich, a dążyć do przedstawienia faktycznego układu sił, po to, by nie siać
rozgoryczenia. Ten, kto pragnie przyczynić się do zgody dwóch stron, nie może chyba zaczynać od
deklaracji, iż jedna z nich w ogóle nie istnieje. Niemiecka partia powinna obrać sobie za cel pomoc
rosyjskim frakcjom w pojednaniu. A towarzysza „gr.” z Frankfurter Volksstimme, który uważa
ewentualne pośrednictwo niemieckich towarzyszy za całkowicie zbyteczne, polemizując z Kautsky’m
zresztą także w tym punkcie, może miło zaskoczy, że nawet towarzysze z kierownictwa owej rosyjskiej
frakcji partyjnej, którą on uważa za jedynie istniejącą, sami nie uważają owego ewentualnego
pośrednictwa za zbyteczne, i to już po swoim kongresie.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 4 –