background image

 

 

Rozdział 

 

 
 
Drogi Pamiętniku, 
 

JESTEM W DOMU!  Trudno mi w to uwierzyd, ale tu jestem. Obudziłam się z bardzo 

dziwnym przeczuciem. Nie wiedziałam gdzie jestem i tylko leżałam czując zapach płynu do 
płukania na pościeli, zastanawiając się dlaczego wszystko wydaje się takie znajome. 
 

Nie byłam w rezydencji Lady Ulmy. Tam spałam w najgładszej satynie i najbardziej 

miękkim aksamicie, a powietrze pachniało niewinnością. 
Nie byłam też w pensjonacie- Pani Flowers pierze pościel w jakiejś dziwnie pachnącej ziołowej 
mieszance. Bonnie mówi, że to dla ochrony i dobrych snów. 
 

I nagle to do mnie dotarło, już wiedziałam. Byłam w domu. Stróże to zrobili! 

Sprowadzili mnie do domu. 
 

Zmieniło się wszystko i nic. To ten sam pokój, w którym spałam od kiedy byłam 

malutkim dzieckiem: moja wiśniowa, drewniana toaletka i bujany fotel; mały wypchany 
czarno- biały pies, którego Matt wygrał na świątecznym karnawale w pierwszej klasie liceum 
ciągle leżał na mojej szafce; moje biurko; rzeźbione, antyczne lustro nad moją toaletką; i 
plakaty Moneta i Klimta z wystawy w muzeum, na którą zabrała mnie ciocia Judith, kiedy 
byłyśmy w Waszyngtonie. Nawet mój grzebieo i szczotka leżały grzecznie obok siebie na 
mojej toaletce. Wszystko tak jak byd powinno. 
 

Wstałam z łóżka i użyłam srebrnego nożyka do otwierania listów leżącego na moim 

biurku. Podważyłam nim sekretną deskę w podłodze mojej szafy, mojej dawnej kryjówki i 
znalazłam ten pamiętnik, dokładnie tam gdzie schowałam go wiele miesięcy temu. Ostatni 
wpis dodałam przed Dniem Założycieli w listopadzie zanim… umarłam. Zanim opuściłam dom 
i już nigdy nie wróciłam. Do teraz. 
 

W tamtym wpisie szczegółowo opisałam nasz plan odebrania mojego innego 

pamiętnika, tego który zabrała mi Caroline, tego który chciała odczytad na głos na paradzie 
Dni Założycieli, wiedząc, że to zrujnuje mi życie. Następnego dnia utonęłam w rzece Wickery i 
zmartwychwstałam jako wampir. A potem umarłam znowu i powróciłam jako człowiek i 
podróżowałam do Mrocznego Wymiaru i miałam tysiące przygód. A mój stary pamiętnik leżał 
właśnie tu gdzie o zostawiłam, pod podłogą szafy, czekając na mnie. 
 

Ta inna Elena, ta którą Stróże umieścili w pamięci innych, była tutaj przez wszystkie te 

miesiące, chodziła do szkoły i prowadziła normalne życie. Ta Elena tutaj nie pisała. Ulżylo mi, 
naprawdę. Jakie to byłoby straszne zobaczyd wpisy do pamiętnika swoim charakterem pisma 
i nie pamiętad niczego co zawierały? Chociaż mogłoby byd to pomocne. Nie mam pojęcia co 
wszyscy w Fell’s Church myślą o tym co się działo przez te miesiące od Dnia Założycieli. 
 

Całe miasto Fell’s Church dostało nową szansę. Kitsune zniszczyli to miasto tylko z 

chęci zabawy. Zwracali dzieci przeciwko ich rodzicom, powodowali, że ludzie niszczyli sami 
siebie i wszystkich, których kochali. 
 

Ale teraz, nic z tych rzeczy nigdy się nie wydarzyło. 

background image

 

 

 

Jeśli Stróże dotrzymali słowa, wszyscy którzy wtedy zginęli, teraz znowu żyją: biedna 

Vickie Bennett i Sue Carson zamordowane przez Katherine, Klausa i Tylera Sallwooda 
poprzedniej zimy; nieznośny pan Tanner; ci niewinni, których zabili kitsune lub spowodowały 
ich śmierd. Mnie. Wszyscy znowu wrócili, wszyscy zaczynają od początku. 
 

I oprócz mnie i moich najbliższych przyjaciół- Merdith, Bonnie, Matta, ukochanego 

Stefana i Pani Flowers- nikt nie wie, że życie nie potoczyło się zwyczajnie po Dniu Założycieli. 
 

Wszyscy dostaliśmy jeszcze jedną szansę. Udało nam się. Ocaliliśmy wszystkich. 

 

Wszystkich oprócz Damona. On ocalił nas, na koocu, ale my nie mogliśmy ocalid jego. 

Nie ważne jak bardzo próbowaliśmy i jak desperacko błagaliśmy, to nie było sposobu by 
Stróże mogli sprowadzid go z powrotem. Wampiry nie przeżywają reinkarnacji. Nie idą do 
Nieba, Piekła ani żadnego innego miejsca po śmierci. Po prostu… znikają. 
 
 
 

Elena na chwilę przestała pisad i wzięła głęboki oddech. Jej oczy wypełniły się łzami, 

ale znowu pochyliła się nad pamiętnikiem. Musiała powiedzied całą prawdę jeśli 
prowadzenie pamiętnika miało mied jakikolwiek sens. 
 
 

Damon zmarł w moich ramionach. Katuszą było patrzenie jak mi się wymyka. Ale 

nigdy nie powiem Stefanowi co naprawdę czułam w stosunku do jego brata. To byłoby 
okrutne. I co dobrego by teraz z tego przyszło? 
 

Nadal nie mogę uwierzyd, że go nie ma. Nie było nikogo bardziej żywego niż Damon, 

nikogo kto kochałby życie bardziej niż on. Teraz nigdy się tego nie dowie— 
 
 

W tym momencie drzwi pokoju Eleny nagle się otworzyły, a Elena z sercem w gardle, 

zatrzasnęła pamiętnik.  Ale intruzem była tylko jej młodsza siostra, Margaret, ubrana w 
różową piżamę w kwiatki, jej jedwabne, jaśniutkie włoski sterczały na środku jak grzebieo 
koguta. Pięciolatka nie zwolniła dopóki prawie nie usiadła na Elenie, a potem rzuciła się na 
nią z otwartymi ramionami. 
 

Wylądowała na swojej starszej siostrze, pozbawiając ją oddechu. Policzki Margaret 

były mokre, jej oczy błyszczały, a malutkie rączki wczepiły się w Elenę. 
 

Elena objęła ją równie mocno, czując ciężar swojej siostrzyczki i wdychając słodki 

zapach szamponu dla dzieci i ciasto liny Play- Doh. 
 

- Tęskniłam za tobą!- Powiedziała Margert, jej głos był prawie na granicy płaczu.- 

Eleno! Tak bardzo za tobą tęskniłam! 
 

- Co?- Mimo, że bardzo starała się by jej głos zabrzmiał łagodnie, Elena słyszała, że się 

trzęsie. Zdała sobie sprawę, że nie widziała Margaret, tak naprawdę, od ponad ośmiu 
miesięcy. Ale Margaret nie mogła o tym wiedzied.- Tak bardzo się za mną stęskniłaś od 
wczorajszego wieczoru, że przybiegłaś tutaj mnie szukad? 
 

Margaret powoli oderwała się od Eleny i patrzyła na nią. Jasne, niebieskie oczy 

pięcioletniej Margaret w specyficzny sposób, intensywnie znajomy sposób, który przeszył 
Elenę dreszczem. 

background image

 

 

 

Ale Margaret nie powiedziała ani słowa. Jeszcze bardziej przytuliła się do Eleny, 

podwijając się i pozwalając by jej główka oparła się o ramię Eleny.- Miałam zły sen. Śniło mi 
się, że mnie zostawiłaś. Odeszłaś.- Ostatnie słowo było cichutkim szeptem. 
 

- Och, Margaret,- powiedziała Elena przytulając cieplutkie ciałko swojej siostry.- to był 

tylko sen. Nigdzie się nie wybieram.- Zamknęła oczy i trzymała Margaret, modląc się by 
siostra naprawdę miała tylko koszmar i że nie wymknęła się zaklęciu Stróży.  
 

- W porządku, moje słodkości, czas wstawad.- Powiedziała Elena po kilku minutach, 

delikatnie łaskocząc Margaret.- Zjemy razem bajeczne śniadanie? Zrobid ci naleśniki? 
 

Margaret usiadła i popatrzyła na Elenę swoimi wielkimi, niebieskimi oczami.- Wujek 

Robert robi gofry.- Powiedziała.- Zawsze robi gofry w niedzielne poranki. Pamiętasz? 
 

Wujek Robert. Racja. On i ciocia Judith wzięli ślub po śmierci Eleny. – Oczywiście, że 

robi, króliczku.- Powiedziała lekko.- Po prostu na chwilkę zapomniałam, że dzisiaj jest 
niedziela. 
 

Teraz kiedy Margaret o tym wspomniała, usłyszała kogoś na dole w kuchni. Poczuła 

też piękny zapach. Pociągnęła nosem.- Czy to bekon? 
 

Margaret przytaknęła.- Gonimy się do kuchni! 

 

Elena zaśmiała się i rozciągnęła.- Daj mi chwilkę na rozbudzenie. Spotkamy się na 

dole. Znowu będę mogła porozmawiad z ciocią Judith, zdała sobie sprawę z nagłym 
przypływem radości. 
 

Margaret wyskoczyła z łóżka. Zatrzymała się przy drzwiach i spojrzała na swoją 

siostrę.- Naprawdę zejdziesz na dół, tak?- Zapytała z wahaniem. 
 

- Tak, naprawdę.- Odpowiedziała Elena. Margaret uśmiechnęła się i pobiegła 

korytarzem. 
 

Obserwując ją, Elenę jeszcze raz poraziła myśl jaką to wspaniałą drugą szansę, trzecią 

szansę tak naprawdę jej dano. Przez chwilę Elena chłonęła esencję swojego, drogiego, 
ukochanego domu, miejsca w którym nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek będzie jej dane żyd. 
Słyszała wysoki, wesoły głosik Margaret dobiegający z dołu, głębszy dudniący głos 
odpowiadającego jej Roberta. Miała takie szczęście, mimo wszystko, że znowu mogła byd w 
koocu w domu. Co mogłoby byd cudowniejsze? 
 

Jej oczy wypełniły się łzami, zamknęła je. Co za głupia rzecz do pomyślenia. Co 

mogłoby byd cudowniejsze? Jeśli kruk na jej parapecie byłby Damonem, gdyby wiedziała, że 
on gdzieś tam jest, gotowy żeby błysnąd swoim leniwym uśmiechem albo celowo ją 
zirytowad. Tak, to byłoby cudowniejsze. 
 

Elena otworzyła oczy i zamrugała kilka razy żeby odgonid łzy. Nie mogła się rozkleid. 

Nie teraz. Nie kiedy znowu mogła zobaczyd swoją rodzinę. Teraz będzie się uśmiechała, 
śmiała i przytulała swoją rodzinę. Potem się załamie, będzie dogadzała sobie ostrym bólem, 
który ją wypełniał i pozwoli sobie na szloch. W koocu miała całą wiecznośd na żałobę po 
Damonie, bo jego utrata nigdy przenigdy nie przestanie boled.