Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 28 Włóczęga

background image

FRID INGULSTAD

WŁÓCZĘGA

background image

1

Vøienvolden, jesień 1909 roku

W drzwiach stanął nieznany starzec o zmierzwionych włosach i gęstych, czarnych brwiach.

Jensine i Hugo zaczęli krzyczeć wniebogłosy. Choć nie zrozumiały, że żona dzierżawcy i Dagny

rozmawiały o duchach, to i tak dotarło do nich, że dzieje się coś przerażającego.

Elise szybko odwróciła się do Dagny. Jej głos był surowy.

- Zabierz dzieci do pokoju i zamknij drzwi!

Dagny posłuchała bez słowa sprzeciwu i pociągnęła płaczące dzieci do pokoju Pedera i

Everta. Elise widziała, jak bardzo dziewczynka była zaciekawiona. Niełatwo było przestraszyć ko-

goś, kto przeżył tyle, co ona.

- Potrzebuję pomocy! - powiedział mężczyzna. Jego głos był przerażający i groźny. - Jestem

ojcem Mathiasa. Ściga mnie policja.

Przez kilka sekund Elise czuła się zupełnie bezradna. Z powodu złej pogody wszyscy

mieszkańcy gospodarstwa siedzieli w domach, więc prawdopodobnie nikt nie zauważył przybycia

obcego mężczyzny. Mogłaby pobiec do kuźni po Johana, ale wtedy dzieci zostałyby same z

nieznajomym, a to mogło narazić je na niebezpieczeństwo.

- Jesteś głucha? Policja mnie ściga! Jestem ojcem Mathiasa. Mathiasa? Myśli wirowały jej

w głowie. Kogo mógł mieć na myśli?

- Nie jesteś jego córką? Nic nie rozumiesz? - Mężczyzna zaczął tracić cierpliwość. Z

przerażeniem spojrzał w stronę okna.

Elise miała dziwne uczucie, że znalazła się poza własnym ciałem. Że jej głowa przypomina

gniazdo os, a jej myśli krążą bez ładu i składu. Jest jego córką? Mathiasa? Nie mógł chyba być oj-

cem jej ojca? Cygan? Zabrakło jej tchu.

W tej samej chwili usłyszała, że ktoś wbiegł na podwórze. Usłyszała niskie męskie głosy.

Nim się spostrzegła, nieznajomy wbiegł do sąsiedniego pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi.

Ktoś głośno zapukał, ale nim zdążyła odpowiedzieć, w progu stanęło dwóch policjantów.

Do środka zaczęły wpadać gęste krople deszczu, a silny powiew wiatru przywiał suche liście i kurz.

- Widziała pani Cygana? - Policjant musiał głośno krzyczeć, aby zagłuszyć odgłos burzy.

Patrzyła na niego, nic nie rozumiejąc.

- Cygana? - Serce waliło jej tak mocno, że o mało nie straciła przytomności. Wiedziała, że

ukrywanie włóczęgów było karalne i prawie tak niebezpieczne jak samo bycie Cyganem. Na mocy

nowej ustawy o włóczęgach, policja miała prawo ich aresztować. Wiedziała, że pojmani mogli być

background image

zgodnie z prawem wysyłani na przymusowe roboty. Słyszała o mężczyźnie, którego skazano na rok

więzienia za kradzież dwóch znaczków pocztowych.

Kiedy policjant zaczął zamykać drzwi, walcząc z napierającym wiatrem, myśli wciąż

wirowały jej w głowie. Deszcz i kurz, które wpadły do środka, ukryły na szczęście ślady, które

zostawił nieznajomy. Poczuła ulgę.

- Dlaczego pani dzieci płaczą? - zapytał nagle jeden z policjantów, któremu wreszcie udało

się zamknąć drzwi. Rozejrzał się po kuchni.

- Boją się burzy. Pilnuje ich teraz opiekunka. Właśnie do nich szłam, kiedy zapukaliście -

dodała.

- Mieszka tu pani sama?

- Nie, mój mąż pracuje w warsztacie, w starej kuźni za domem. Jest rzeźbiarzem.

Mężczyźni spojrzeli na nią zaskoczeni.

- A pani kim jest?

- Nazywam się Elise Ringstad... a właściwie Elise Thoresen - odparła zawstydzona.

Twarz jednego z mężczyzn rozjaśniła się.

- Czy to pani napisała o pracownikach znad rzeki Aker? Skinęła głową.

Uśmiechnął się i nagle zaczął zachowywać się bardzo przyjaźnie.

- Czytałem pani książkę i bardzo mi się spodobała. Mój wuj pracuje w fabryce gwoździ.

Razem z żoną i dwanaściorgiem dzieci mieszka w dwóch pokojach i kuchni. Wychodek mają w

korytarzu, a wszędzie biega pełno myszy i szczurów. Dokładnie jak w pani książce. Dobrze znam

to, o czym pani pisze.

Elise uśmiechnęła się i przytaknęła. Oby tylko już sobie poszli! Nie może w żaden sposób

zachęcać ich do dłuższego pozostania. Nie może też mówić nic, co mogłoby ich zainteresować.

- Skąd wziął się ten Cygan? - zapytała, zmieniając temat.

- Uciekł z Akershus. Ścigaliśmy go aż do mostu, ale tam ślad po nim zaginął. Przez tę

przeklętą burzę! - odparł rozzłoszczony.

- Nie sądzę, by szukał tu schronienia. Musi wiedzieć, że gospodarstwo należy do ludzi

bogatych i żyjących w zgodzie z prawem.

- Z pewnością o tym nie wie. Nie jest stąd. Hugo i Jensine wciąż płakali.

- Będzie chyba najlepiej, jeśli zajrzę teraz do dzieci. Opiekunka je przestraszyła, mówiąc, że

w dom może uderzyć piorun.

Policjanci z niechęcią zgodzili się opuścić dom. Widać nie bardzo mieli ochotę znów

wychodzić na deszcz i wiatr. Odczuła wielką ulgę, kiedy z wysiłkiem otworzyli drzwi.

background image

- Kiedy wyjdziemy, proszę zamknąć drzwi na klucz i nikomu nie otwierać! - zawołał jeden z

nich. - Pójdziemy teraz do kuźni porozmawiać z pani mężem.

Szybko podbiegła do drzwi i kiedy w końcu przekręciła klucz w zamku, mogła wreszcie

odetchnąć. Potem pobiegła do dzieci.

No, możecie już wyjść. Starzec zniknął. Policjanci też już sobie poszli. Dzieci z płaczem

rzuciły się jej na szyję. Przykucnęła i delikatnie gładziła je po plecach.

Dagny patrzyła na nią dziwnie.

- Dzieci myślały, że to Cygan, a to był tylko stary kowal. Zanim zmarł, wyglądał dokładnie

tak samo.

Po raz pierwszy Elise naprawdę ucieszyła się z bujnej fantazji Dagny. Spojrzała na Jensine i

Hugo, a potem na dziewczynkę. Ruchem głowy dała jej znać, żeby nie rozmawiały o tym w

obecności dzieci.

- Myślę Dagny, że kiedy burza trochę się uspokoi, powinnaś iść do domu. Nie miałaś

przypadkiem umyć schodów po południu?

Dagny z niechęcią skinęła głową.

- Gdzie mam ukryć lalkę? A jeśli kowal stoi za drzwiami?

- Na pewno policja go przestraszyła. Może zrobił kiedyś coś złego i teraz boi się, że go

ścigają.

Dagny znów skinęła głową.

- Też tak myślę. Widziałam, jak buszował w sklepiku Magdy po zamknięciu.

- Czy kowal dawno zmarł?

- Nie wiesz? Zmarł w ubiegłym roku. Krótko przed tym, jąk Børresen i jego żona

wprowadzili się na gospodarstwo.

Czy dziewczyna znów fantazjowała? Kiedy po raz pierwszy spotkała Dagny, ta powiedziała,

że jej babcia nie żyje. Potem się okazało, że stara Maren, która mieszkała w domku dla parobków,

wcale nie była jej babcią.

- Skoro go znasz, to chyba się go nie boisz? Dagny potrząsnęła głową.

- Niczego ani nikogo się nie boję, nawet policji. Myślisz, że już poszli, czy może dalej stoją

na zewnątrz?

- Powiedzieli, że pójdą do kuźni porozmawiać z Johanem.

- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli jeszcze chwilę zaczekam. W międzyczasie poszukam

schronienia dla Solveig, mojego słoneczka - powiedziała z uśmiechem i rozejrzała się dokoła. -

Mogę ją ukryć pod łóżkiem Pedera?

background image

Elise była zdenerwowana. Jeśli Cygan wyjdzie z pokoju, Dagny wszystkim o tym opowie.

Nie tylko spotka ją kara za ukrywanie zbiega, ale wyjdzie też na jaw, że jej dziadek był Romem.

Wtedy z pewnością zostaną wypędzeni z gospodarstwa, a dzieci w szkole będą dokuczać Pederowi.

- Tak, to bardzo dobra kryjówka, Dagny, ale słyszę, że deszcz zelżał. Pospiesz się, nim

znów się rozpada.

Dziewczyna zawahała się i wyjrzała przez okno. Na zewnątrz panował nieprzenikniony

mrok.

Elise już chciała zaproponować, że ją odprowadzi, ale dotarło do niej, że nie może zostawić

Hugo i Jensine samych.

Nagle na zewnątrz rozległy się szybkie kroki i ktoś gwałtownie poruszył klamką.

- Elise? To tylko ja.

Johan. Z ulgą otworzyła drzwi, a on szybko wszedł do środka.

- Czy była tu policja?

- Tak, poprosili, żebym zamknęła drzwi na klucz. Już sobie poszli?

Skinął głową i powiesił przemoczoną czapkę na haku.

- Jakiś stary Cygan uciekł ponoć z Akershus. - Johan zaczął zdejmować kurtkę.

- Dagny musi wracać do domu. Chciałam ją odprowadzić, ale nie mogę zostawić dzieci

samych.

- Ja z nią pójdę.

- Już mówiłam, że się nie boję. - Dagny wyglądała na urażoną.

- Wiem, że jesteś odważną dziewczynką, Dagny, ale i tak cię odprowadzę. W pobliżu może

się ukrywać niebezpieczny Cygan.

Dagny przestała protestować. Elise zauważyła, że dziewczynka odczuła wyraźną ulgę.

Wyglądało na to, że wcale nie była tak odważna, jak deklarowała. Skoro wierzyła w to, co pani

Børresen mówiła o duchu, nie powinien dziwić fakt, że się bała.

Kiedy oboje wyszli z domu, Elise podała Hugo i Jensine bułeczkę z cukrem. Ich płacz

ucichł i dzieci wróciły do zabawy.

Z wahaniem podeszła do drzwi prowadzących do pokoju przy kuchni. Od chwili przybycia

tego dziwnego mężczyzny jej myśli nieustannie wirowały w głowie. Zastanawiała się, czy męż-

czyzna czasem nie skłamał, mówiąc, że jest ojcem Mathiasa, tylko po to, by zyskać schronienie, ale

od razu ogarniała ją niepewność. Ojciec był do niego podobny. Miał te same ciemne oczy i czarne,

krzaczaste brwi.

Nigdy nie dowiedziała się niczego o dziadkach. Wiele razy próbowała wydobyć od matki

jakieś informacje, ale ta milczała jak zaklęta. Elise nie wiedziała, czy dlatego, by ją chronić, czy też

background image

miała ku temu jakieś inne powody. Była pewna tylko jednego, że dziadkowie zmarli wiele lat temu

i najlepiej dla wszystkich było udawać, że nigdy nie istnieli.

Zapukała, nim weszła do środka. W pokoju Jensine i Hugo, w którym teraz spali także ona i

Johan, nikogo nie było. Ze strachem weszła do środka.

Stał za drzwiami, gotowy do ataku, jeśli groziłoby mu niebezpieczeństwo. W miejscu, w

którym stał, powstała spora kałuża. Jego ubrania były doszczętnie przemoczone.

- Policja już poszła, a mój mąż wróci lada chwila. Jeszcze nie zdążyłam mu powiedzieć, że

tu jesteś. Dlaczego mam uwierzyć, że jesteś ojcem Mathiasa?

- Ożenił się z Jensine z Ulefoss - powiedział zachrypłym głosem. - Jej wuj mieszkał na

rynku.

- Mogłeś się tego od kogoś dowiedzieć.

- Mathias wypłynął w morze na pokładzie statku, który nazywał się „Elise". Powtarzałem

mu, że zawsze zostanie Cyganem i udawanie kogoś innego nie ma sensu.

- Kiedy widziałeś go po raz ostatni?

- Wiele lat temu. Wędrowałem od wioski do wioski, ale kiedy znalazłem się w pobliżu

Kristianii, zostałem pojmany i osadzony w Akershus. Za drobnostkę. Człowiek musi czasem coś

ukraść, jeśli ma przeżyć w świecie, w którym samo bycie Cyganem jest już przestępstwem.

- Gdyby ojciec żył, miałby teraz ponad czterdzieści lat. Ty musisz mieć co najmniej

sześćdziesiąt. Nie wiedziałam, że Cyganie żyją tak długo.

Uśmiechnął się, odsłaniając niepełne uzębienie.

- Tylko pomyśl, przecież my cały czas jesteśmy na świeżym powietrzu! Nie spędzamy

całych dni przy maszynach. Żyjemy zdrowiej niż inni.

- Wiedziałeś, że ojciec nie żyje?

- Tak i wiem też, dlaczego umarł. Gdyby słuchał mnie, Starego Mathiasa, nie leżałby teraz

w ziemi. Cygan nie może zostać marynarzem, a marynarz nie może pracować w fabryce. To go

zabiło.

- Skąd to wszystko wiesz? I jak się dowiedziałeś, że tutaj mieszkam?

- Mam znajomego w Akershus, nazywa się Lort-Anders. Zaskrzypiały drzwi. Elise się

odwróciła.

- Muszę porozmawiać z mężem. Zaczekaj tutaj.

Kiedy tylko weszła do pokoju, Johan spojrzał na nią zaskoczony.

- Coś się stało?

Skinęła głową i wskazała palcem w stronę kuchni, dając mu znak, żeby poszedł za nią. Tam

usiadła na ławie i westchnęła.

background image

- Stało się coś strasznego!

Mówiła cicho, by Jensine i Hugo jej nie usłyszeli. Stał wyczekując.

- Odwiedziła nas pani Børresen, aby nam przypomnieć o wieczornym spotkaniu. Upiera się,

że duch starego kowala krąży po gospodarstwie. Powiedziała, że za każdym razem, kiedy mija

drzewo, na którym się powiesił, czuje powiew lodowatego wiatru.

Johan się uśmiechnął. Wydawał się rozluźniony.

- Dagny mi o tym powiedziała. Chyba nie wierzysz w takie bajki?

- Nie, ale nagle do naszych drzwi zapukał brudny starzec. Jensine i Hugo byli przerażeni.

Poprosiłam Dagny, by zabrała dzieci do pokoju Pedera i Everta i zamknęła za sobą drzwi.

Johan zmartwiony zmarszczył brwi.

- Kim był ten mężczyzna?

- Cyganem, którego ścigała policja. Johan spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc.

- Był tu Cygan? Dlaczego nie powiedziałaś o tym policji? Elise poczuła, że zbiera jej się na

płacz.

- Bo ten Cygan twierdzi, że nazywa się Stary Mathias i że jest moim dziadkiem.

background image

2

W kuchni zapadła cisza.

Johan patrzył na nią z niedowierzaniem. Miał nadzieję, że Elise zaraz zacznie się śmiać i

powie, że ta historia to zwykły żart. Jednak zamiast tego po jej policzkach popłynęły łzy. Nawet nie

starała się ich powstrzymać.

Johan podsunął taboret i usiadł przy niej. Widziała, że zachowanie spokoju sporo go

kosztuje.

- Opowiedz mi wszystko od początku. Musiałaś się przesłyszeć. Skoro był tutaj Cygan i

powiedział ci, że jest twoim dziadkiem, to na pewno próbował cię oszukać.

Pokręciła głową.

- Wszystko, co mówił, było prawdą. Wiedział, że ojciec był marynarzem na pokładzie statku

„Elise" i że zmarł, bo źle czuł się w fabryce. Wiedział też, że matka miała na imię Jensine i pocho-

dziła z Ulefoss. Wiedział nawet to, że jej wuj mieszkał na rynku.

- Jak się dowiedział, że tutaj mieszkasz?

- Uciekł z Akershus po tym, jak ukradł jedzenie, aby przeżyć. W więzieniu poznał Lort-

Andersa, który z pewnością powiedział mu wszystko, co o nas wiedział. Lort-Anders nie mógł

jednak wiedzieć, że przeprowadziliśmy się z Hammergaten do Vøienvolden, o tym starzec musiał

się dowiedzieć gdzie indziej.

- Mówisz o nim starzec. Jeśli to naprawdę twój dziadek, to musi być bardzo stary. Cyganie

rzadko żyją tak długo.

- Też tak pomyślałam, ale ojciec był bardzo młody, kiedy przyszłam na świat, a jego matka

też musiała urodzić go w młodym wieku. Może ma jakieś sześćdziesiąt lat, ale wygląda na

starszego.

- Jak udało mu się uciec policji? Byli w kuźni i pytali, czy go widziałem.

Patrzyła na niego, błagając o zrozumienie.

- Skłamałam, że go nie widziałam. Dagny uwierzyła, że to duch, a ja wcale nie

wyprowadziłam jej z błędu. Niech tak dalej myśli.

- No ale jak zdołał się wymknąć? Deptali mu przecież po piętach.

- Pojawili się w zasadzie od razu po nim.

- Chcesz powiedzieć, że on nadal jest w gospodarstwie?

- Tak, w pokoju wuja Kristiana. Johan szeroko otworzył usta.

- Nie chcesz chyba powiedzieć, że ukryłaś go przed policją? Elise spojrzała na niego

zrozpaczona.

background image

- Nie mogłam go zdradzić. A co, jeśli naprawdę jest moim dziadkiem? - Jej głos się załamał.

Johan odetchnął głęboko i westchnął.

- Czy wiesz, co to wszystko oznacza? Tu nie chodzi tylko o to, że jest Cyganem. Uciekł

przecież z więzienia, gdzie siedział za kradzież. Jest...

Nagle urwał, a na jego twarzy pojawiła się niepewność. Elise zrozumiała, dlaczego zamilkł.

Sam przecież siedział kiedyś w Akershus. Skazany za to samo przestępstwo! Pochylił głowę i

przetarł dłonią oczy.

- Przepraszam, Elise.

Wstała i pogładziła go po policzku.

- Oboje już prawie o tym zapomnieliśmy. Poza tym, waszych przypadków nie można

porównywać. Zrobiłeś to, by uratować życie Anny.

- A on zrobił to, by ratować własne.

- I tak widzę wielką różnicę. Zajrzysz ze mną do niego?

Skinął głową i wstał. Oboje skierowali się w stronę pokoju.

Wciąż stał w tym samym miejscu.

- To Johan, mój mąż. Wszystko mu powiedziałam.

Światło w lampce zaczęło migotać i gasnąć. Zapomniała dolać parafiny. Gasnący płomień

skąpał pomieszczenie w półmroku. Mężczyzna wyglądał jeszcze bardziej przerażająco.

- Więc jesteś dziadkiem Elise?

Głos Johana brzmiał obco. Widziała, jak bardzo starał się ukryć niechęć.

- Nazywam się Mathias Løvlien i jestem ojcem Małego Mathiasa, jej ojca. Nie masz może

jakiejś starej koszuli, którą mógłbym pożyczyć?

W tej samej chwili zgasła lampa i pokój utonął w mroku.

- Johanie, czy mógłbyś dolać parafiny do lampy? Ja znajdę jakieś ubranie. W przedpokoju

wiszą stare rzeczy po ludziach, którzy mieszkali tutaj przed nami.

- To ty napełnij lamę, ja zaczekam.

Zrozumiała, że nie ufał mężczyźnie i nie chciał, by została z nim sama. Najwyraźniej wciąż

nie mógł uwierzyć, że to jej dziadek.

Nie chciała ich zostawiać. Co jeśli Johan miał rację? Może to wcale nie jest jej dziadek,

tylko przestępca, który jakimś sposobem zdołał zebrać o nich tyle informacji? Nigdy nie zyska

całkowitej pewności. Może przyszedł ich okraść albo zrobić coś jeszcze gorszego?

Kiedy wyszła, usłyszała, że cicho o czymś rozmawiają.

background image

Jensine i Hugo nie domyślili się, że w domu przebywał ktoś obcy. Dzięki Bogu, że Dagny

uwierzyła w ducha, pomyślała po raz kolejny Elise. Bała się jednak, że po powrocie do domu

dziewczynka mogła zmienić zdania. Co jeśli opowie matce, czego była świadkiem? Wieść o

zbiegłym Cyganie mogła się już roznieść po okolicy i dotrzeć także do matki dziewczynki. Po-

licjanci na pewno zapukali do wszystkich drzwi na ulicy. Teraz wszyscy chłopcy z całego Sagene

na pewno ścigali zbiega.

Co powinna powiedzieć Pederowi i Evertowi, kiedy wrócą? Dobroduszny Peder na pewno

będzie współczuł dziadkowi, ale czy można mu zaufać, że nikomu o nim nie powie? Niełatwo było

dotrzymać tak wielkiej tajemnicy.

A co powie właściciel fabryki, kiedy się dowie, że udzieliła schronienia Cyganowi? I że jej

dziadek jest włóczęgą? Sam jest potężnym mężczyzną, cieszącym się wielkim szacunkiem w Sa-

gene i całej Kristianii. Nie mówiąc już o tym, co pomyśli jego żona, elegancka kobieta obracająca

się wśród najznamienitszych rodów zachodniej części miasta.

Zadrżały jej ręce i rozlała trochę parafiny na gazetę, którą podłożyła pod lampkę. Poczuła

jednak ulgę, słysząc, że Jensine i Hugo spokojnie bawią się w pokoju Pedera i Everta. Dzieci

najwyraźniej zapomniały już o burzy i wizycie nieznajomego.

Wzięła ze sobą szmatę, by wytrzeć kałużę. Z przedpokoju zabrała starą koszulę roboczą i

spodnie, które tam wisiały, odkąd się wprowadzili.

Kiedy wróciła do pokoju, mężczyzna wciąż stał w tym samym miejscu. Johan opierał się o

ścianę przy oknie. Zła pogoda nie dawała za wygraną. Deszcz zacinał o szyby, a na dworze pa-

nowały egipskie ciemności.

Podała mężczyźnie ubranie.

- Poszukam w komodzie jakiejś bielizny. - Przeniosła wzrok na Johana. - Mogę mu coś

pożyczyć?

Wiedziała, że Johan ma tylko jeden komplet na zmianę, ale może uda jej się wysuszyć

bieliznę nieznajomego, nim ten opuści ich dom. Najwyżej dołoży więcej drewna do pieca i nagrzeje

bardziej niż zwykle.

Johan się zgodził, choć nie wyglądał na szczególnie zadowolonego. Czyżby wciąż uważał

mężczyznę za oszusta?

Wytarła mokrą kałużę i wyszła z pokoju, by starzec mógł się przebrać. Lampkę zostawiła w

środku.

Kiedy tylko znalazła się w kuchni usłyszała kroki na zewnątrz i chłopięce głosy. Boże,

Peder i Evert już wrócili do domu!

background image

- Elise, słyszałaś? - Peder przemoczony z zapałem wbiegł do środka. - Stary Cygan uciekł z

Akershus i był widziany na ulicy Maridalsveien! Okradał jedno gospodarstwo za drugim poza

miastem, a teraz zjawił się z Kristianii!

- Nie możesz nikomu otwierać drzwi! - dodał zdyszany Evert. - Myślę, że powinniśmy

pozamykać wszystkie wejścia na klucz. Gdzie są Jensine i Hugo? - zapytał przestraszony.

- Bawią się w swoim pokoju, ale wkrótce położę ich spać. Wy też musicie szybko się

położyć. Jutro rano idziecie przecież do szkoły.

Peder spojrzał na nią, jakby nic nie rozumiała.

- Nie słyszałaś, co powiedziałem? Na Maridalsveien grasuje niebezpieczny Cygan!

- Czy ja i Peder musimy kłaść się tak wcześnie jak Jensine i Hugo? - zapytał Evert z

wyraźną pretensją. - Nie jesteśmy już dziećmi.

- Nie, ale dużo czasu spędzacie w szkole, na odrabianiu lekcji i w pracy. Poza tym burza

może zacząć się na nowo, a wtedy ciężko wam będzie zasnąć.

Evert się roześmiał.

- Myślisz, że boję się burzy?

Elise otworzyła drzwi pieca i dołożyła dwie spore szczapy drewna.

- Przygotuję wam ciepłą kaszę na mleku. Zdejmijcie mokre ubrania, bo się przeziębicie.

Zrobili, o. co prosiła, a ona tymczasem poszła po Hugo i Jensine. Musiała zmusić całą

czwórkę, by położyli się do łóżek. Peder i Evert nie mogli odkryć obecności dziadka. W każdym

razie nie wcześniej, niż zyskają pewność, że to naprawdę członek jej rodziny.

Na szczęście Hugo i Jensine nie marudzili i nie mieli nic przeciwko położeniu się spać.

Przed pójściem do łóżek posadziła najmłodsze pociechy na nocniku a na dobranoc dała im po

kromce chleba. Jednocześnie przez cały czas miała nadzieję, że nieznajomy będzie zachowywał się

na tyle cicho, by żadne z dzieci nie domyśliło się, że w domu jest ktoś obcy.

- Czy Johan jest w kuźni? - zapytał nagle Evert. Skinęła głową.

- Chce skończyć ostatnie zlecenie, nim przyjdą odbiorcy.

- Myślałem, że mieli dziś przyjść.

- Tak, taki był plan, ale burza z pewnością ich powstrzymała. Peder powiesił mokre ubrania

na sznurze nad piecem.

- Mam jeszcze jedno zadanie do odrobienia.

- Odrobisz je jutro rano. Mogę cię nieco wcześniej obudzić.

- Dlaczego nie mogę zrobić tego teraz? Nie jestem zmęczony.

- Ale ja jestem, a wiesz, że potrzebna ci pomoc. Zauważyła, że zrobiła niecierpliwa i

nerwowa.

background image

- Dlaczego jesteś dziś taka wściekła? Chyba nawet nie słyszałaś, co ci powiedzieliśmy

Wcale cię to nie zainteresowało, choć może nam grozić niebezpieczeństwo.

Słuchała tylko połowicznie.

- Że co?

- Jeszcze raz powtarzam, że z Akershus uciekł złodziej i był widziany na Maridalsveien,

czyli niedaleko naszego domu! - powiedział Peder i spojrzał na nią z wyrzutem.

- Nie ośmieli się tutaj przyjść. Przecież mieszka tu Eugen Berge.

- A niby dlaczego nie? Na zewnątrz jest ciemno jak w nocy. Nikt nie zauważy, jak będzie

przebiegał przez podwórze. Może zakradnie się do Johana i odrąbie mu głowę! A my nawet nie

usłyszmy jego krzyku.

- Przestań już fantazjować, Pederze. To tylko zwykły Cygan, który ukradł jedzenie, żeby

przeżyć.

- Skąd wiesz? Wzruszyła ramionami.

- Zazwyczaj tak bywa. Nie mają pracy, a tym samym pieniędzy na jedzenie. Tylko kradnąc,

mogą przeżyć.

Peder spojrzał na nią zdumiony

- Chcesz przez to powiedzieć, że miał prawo kraść? Może zabrał coś jakiejś biednej

kobiecie, która sama musi walczyć o każdy kawałek chleba?

- Oczywiście, że nie to chcę powiedzieć. Chcę ci tylko wytłumaczyć, że niekoniecznie jest

niebezpieczny. Ty tylko zwykły Cygan. Tacy już się rodzą. Wszyscy ich traktują jak żebraków,

złodziei i oszustów.

Evert spojrzał na nią.

- Żona stróża w szkole powiedziała, że to nie ich wina. Ona twierdzi, że nikt nie chce dać im

pracy. Są wypędzani z jednej wioski do drugiej. Ludzie urządzają na nich nagonki i traktują ich jak

przestępców. Cyganie nie mogą chrzcić swoich dzieci ani brać ślubu w kościele. Co mają więc

robić?

Elise słuchała go ze zdumieniem. Sama powinna porozmawiać kiedyś z żoną stróża. Kobieta

najwyraźniej wiedziała o wiele więcej o Cyganach niż ona.

Peder przyniósł ze swego pokoju starą piżamę. Odwrócił się i szybko ją nałożył. Wszedł już

w ten wiek, kiedy człowiek zaczyna wstydzić się swojej nagości. Pamiętała, że Kristian zrobił się

wstydliwy dużo wcześniej niż on.

Hugo i Jensine wreszcie byli gotowi by położyć się spać. Wzięła dziewczynkę na ręce i

popędziła Hugo do pokoju.

background image

- Powiedzcie dobranoc Pederowi i Evertowi! - Starała się powiedzieć to miłym i radosnym

głosem, jak co wieczór, ale nie bardzo jej wyszło.

Dzieci były zmęczone całodzienną zabawą. Skuliły się pod kołdrą i ziewały, kiedy

odmawiała wieczorną modlitwę. Potem pocałowała je w policzki i cicho wyszła. Odczuła wielką

ulgę, kiedy nie protestowały. Na szczęście z pokoju obok nie dochodziły żadne dźwięki.

- Teraz wasza kolej, chłopcy. Do łóżek!

- Nie zjedliśmy jeszcze kaszy!

Usiedli przy kuchennym stole i zaczęli jeść.

Kiedy tylko upewni się, że Jensine i Hugo zasnęli, przemknie się przez ich pokój i zabierze

mokre ubrania dziadka. Ubrania Pedera i Everta będą musiały zaczekać.

Zastanawiała się, co Johan robi w pokoju z nieznajomym. Początkowo nie chciał zostawić

obcego samego, a potem, kiedy domyślił się, że Peder i Evert wrócili, nie mógł już wyjść. Teraz

musiał tam zostać do chwili, kiedy dzieci zasną. Na pewno słyszał, kiedy mówiła chłopcom, że

wciąż jest w kuźni.

Zaczynała tracić cierpliwość. Żeby tylko Evert i Peder szybko skończyli!

- Kiedy zjecie, idźcie natychmiast do łóżek. Zajrzę do was, żeby powiedzieć dobranoc.

Peder spojrzał na nią znad miski z kaszą.

- Do licha, ale dziś zrzędzisz!

- Jestem zmęczona i chcę się położyć.

- Przecież nikt ci nie zabrania. Evert i ja możemy zgasić lampę.

- Muszę zaczekać na Johana, żeby mu przygotować coś do jedzenia. Biedak pracuje cały

dzień.

Evert wstał i włożył miseczkę do balii z brudnymi naczyniami.

- Chodź, Pederze. Nie rozumiesz, że Elise jest zmęczona? Peder szybko wstał, podbiegł do

niej boso i objął ją.

- Przepraszam, Elise. Nie chciałem być niegrzeczny. Nie rozumiałem tylko, dlaczego tak

dziwnie się zachowujesz, ale teraz już wiem.

Pogłaskała go po grzywce i spojrzała pytająco.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Pochyl głowę, to powiem ci na ucho!

Pochyliła się, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego Peder nie zaczął szybciej rosnąć.

Większość chłopców w jego wieku była o wiele wyższa.

- Nie chciałaś słuchać o Cyganie, bo wiesz, że ojciec naszego ojca był Cyganem, prawda?

Skinęła głową i uścisnęła go.

background image

- Masz rację - szepnęła. - Właśnie dlatego nie chciałam o nim rozmawiać.

Poszła do pokoju chłopców, zmówiła z nimi pacierz i pocałowała ich na dobranoc.

Wiedziała, że kiedyś przestaną jej na to pozwalać, ale póki co cieszyła się, że wciąż może to robić.

Kristian od dawna nie zgadzał się, żeby go całować, ale Peder i Evert nie byli tacy jak inne dzieci w

ich wieku.

Wreszcie przemknęła cicho przez pokój Jensine i Hugo. Dzieci oddychały równo i

spokojnie. Najwyraźniej zasnęły ód razu po tym, jak wyszła.

Zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że Johan i mężczyzna siedzą obok siebie na skraju łóżka.

Starzec miał na sobie suche ubrania. Zdążył zdjąć przemoczone buty, który stały teraz obok.

Spojrzała na Johana.

- Może znajdą się także jakieś suche skarpety?

Johan wstał i podszedł do komody. Wiedziała, że miał tylko jedną parę skarpet na zmianę,

ale miała nadzieję, że teraz kiedy dołożyła do pieca, ubrania mężczyzny szybko wyschną. Wzięła ze

sobą przemoczone rzeczy i ruszyła w stronę drzwi.

- Dam wam znać, kiedy Peder i Evert zasną.

Póki co mokre ubrania chłopców powiesiła na krześle. Musiała przede wszystkim wysuszyć

ubranie dziadka.

W piecu płonął duży ogień, ale mimo to dodała jeszcze trochę drewna. Musiała mocno

napalić. Słyszała, że chłopcy cicho rozmawiają. Wydawali się pobudzeni, chwilami słychać było

ich śmiech. Czy to uciekinier z Akershus sprawił, że tak trudno było im zasnąć, czy może zbyt

wcześnie posłała ich do łóżek?

Posprzątała po dzieciach i wytarła stół. Obcy pewnie od dawna nic nie jadł. Na szczęście

zostało sporo mleka. Może przygotuje mu porządną kaszę na mleku.

W szafce znalazła kawałek masła. Poczęstuje nim mężczyznę, a dzieciom na śniadanie poda

chleb z tranem. Chłopcy nienawidzili tranu. Twierdzili, że przykleja im się do podniebienia.

Póki jednak Johan nie dostanie zapłaty za swoje prace, muszą uważać z wydatkami.

Wiedziała, że muszą żyć skromnie, ale starzec, który nie jadł cały dzień, a może i kilka dni, musi

zjeść coś sycącego.

Wreszcie w pokoju chłopców zapanowała cisza. Stanęła przy drzwiach i nasłuchiwała.

Zasnęli. Cichutko przemknęła przez pokój Jensine i Hugo. Ku swemu zaskoczeniu zobaczyła, że

Johan i mężczyzna wciąż siedzieli obok siebie. Starzec miał na nogach nowe, ciepłe, wełniane

skarpety Johana.

- Dzieci śpią. Ugotowałam dla was kaszę.

Wstali bez słowa i w ciszy przeszli za nią do pokoju.

background image

Nakryła stół jak najdalej od kuchni i pokoju chłopców. Wyjęła świece i sok z czerwonej

porzeczki, który dostała od pani Børresen, a na środku stołu postawiła cukier i masło.

- Proszę, częstujcie się. Przypuszczam, że obaj jesteście głodni. Starzec jadł tak łapczywie,

jakby od tygodni nie miał nic

w ustach. Johan zerknął na niego, a potem wymienił spojrzenie z Elise. Przez dłuższą chwilę

milczeli.

Kiedy mężczyzna zaczął jeść wolniej, zwróciła się do niego. - Powiedz, proszę, dlaczego

siedziałeś w więzieniu i dokąd masz zamiar się udać.

Podniósł wzrok.

- Gdzie mam zamiar się udać? Dobry Jezu, przecież dopiero przyszedłem.

- Policja cię ściga. Nie możesz tutaj zostać. Spojrzał na nią swoimi czarnymi oczyma.

- Dlaczego nie? Jesteś przecież córką mojego syna, więc jestem twoim dziadkiem. Teraz

znalazłem dom. Nikt nie będzie mógł mi zarzucić, że nie mam stałego miejsca zamieszkania czy jak

to zwą.

Elise bezradnie spojrzała na Johana. Teraz to on przemówił.

- Siedziałeś w więzieniu, bo popełniłeś przestępstwo, prawda? Nie dlatego, że jesteś

Cyganem. Dopuściłeś się kradzieży.

Starzec wzruszył ramionami.

- Trochę jedzenia tu i ówdzie. Miałem umrzeć z głodu?

- Myślę, że powinieneś zgłosić się na policję, odsiedzieć karę, a potem spróbować znaleźć

pracę. To nie takie trudne, jak ci się zdaje. Słyszałem, że są wolne posady w fabryce gwoździ. W

młynie Bjølsen także. Mimo wieku wydajesz się silny. Na pewno im się przydasz.

Dziadek uśmiechnął się pogardliwie.

- Słyszałeś, by jakiś Cygan pracował przy maszynie? Nie wiesz, jak skończył Mathias?

Zachorował i zmarł, bo nie był dłużej w stanie mieszkać w szczurzej norze z czwórką

rozwrzeszczanych bachorów, zrzędliwą żoną i pracować w fabryce.

Elise poczuła, że czerwieni się ze złości. To matka, Hilda i ona stały przy maszynach

dwanaście godzin na dobę, nie ojciec. On przepijał większość z tego, co zarobiły, i zabawiał się z

ulicznicami.

- Zrobisz, co zechcesz. - Johan mówił spokojnie. - Sam siedziałem w więzieniu. Jeśli

będziesz zachowywał się przyzwoicie, możesz zyskać ograniczenie kary, ale Elise ma rację, nie

możesz tutaj zostać. To, że jesteś jej dziadkiem, niczego nie zmienia. Kiedy właściciel fabryki, do

którego należy gospodarstwo, dowie się, że tutaj jesteś, od razu zgłosi to na policję. Tak samo

postąpi dzierżawca i jego żona. Zajmują się działalnością misyjną. Dziś wieczorem także mają tutaj

background image

spotkanie. Pewnie słyszałeś o organizacji, która nazywa się Norweska Misja na rzecz Bezdomnych?

Jej przywódca, pastor Jacob Walnum, twierdzi, że praca jest obowiązkiem, a jej zaniedbywanie

zbrodnią i pasożytnictwem. Rozumiesz więc, że pozostanie w Vøienvolden nie byłoby najroz-

sądniejszym posunięciem.

Elise się zastanowiła. Dzisiejsze spotkanie Børresenów nie miało nic wspólnego z misją.

Starzec niespokojnie wyjrzał za okno.

- Ale mogę tutaj chociaż przespać noc? W taką pogodę nikogo nie powinno się wyrzucać za

drzwi.

Elise spojrzała na Johana. Czyżby chciał wyrzucić obcego na taką ulewę? Tym bardziej, że

nie miał się gdzie podziać. Johan spojrzał jej w oczy.

- Dziś w nocy może spać w łóżku wuja Kristiana, ale skoro świt ma niezauważony

przemknąć przez podwórze.

Z wdzięcznością skinęła głową.

background image

3

Niewiele spała tej nocy. Przerażała ją myśl, że w sąsiednim pokoju śpi Cygan. Choć od

zawsze wiedziała, że jej dziadek jest jednym z nich, bała się włóczęgów nie mniej niż inni.

Ponieważ w domu nigdy nie rozmawiali o rodzinie ojca, rzadko zastanawiała się nad tym, czy

plotki krążące o Cyganach dotyczą po części także jej. W szkole słyszała, że matki i dzieci często

uciekały z gospodarstw i wiosek ze strachu przed Cyganami.

Wszyscy odczuli ulgę, kiedy w życie weszło nowe prawo wymierzone przeciwko

włóczęgom. Teraz nie mogli już wędrować z miejsca na miejsce, nie mając pracy i stałego miejsca

zamieszkania. Zdaniem ludzi to niesprawiedliwe, że niektórzy nie pracują, podczas gdy inni trudzą

się, aby przeżyć. Poza tym Cyganie byli brudni. Zadrżała. Niedokładnie przyjrzała ubrania

mężczyzny, które powiesiła nad piecem, choć czuła, że nie pachniały najlepiej. Może były pełne

pcheł i wszy? Nie powinna była prosić Johana, by pozwolił mu u nich nocować. Johan wyczytał z

jej oczu, czego chciała i od razu ustąpił. Starzec był przecież jej dziadkiem.

Teraz ryzykowali, że jutro rano ktoś go odkryje. Jeśli tak się stanie, niedługo do ich drzwi

zapuka policja.

Hilda i jej mąż pewnie też od razu się dowiedzą. Jak przyjmie to kierownik fabryki?

Najpierw ożenił się z prostą pracownicą, która miała ojca pijaka i chorą na gruźlicę matkę, a teraz,

jakby tego było mało, okaże się, że jej dziadek jest Cyganem. Będzie poruszony, wściekły i tak

zawstydzony, że z pewnością zacznie zastanawiać się nad przeprowadzką. Być może wystąpi nawet

o rozwód.

Ostrożnie przewróciła się na drugi bok. Miała wrażenie, że obeszły ją pchły. Łóżko było

wąskie. Wczoraj wieczorem przytuliła się do Johana, ale teraz miała wrażenie, że nie może oddy-

chać. Jej ciało było obolałe od zbyt długiego leżenia w jednej pozycji, ale nie chciała się poruszyć,

żeby nie zbudzić męża.

Kiedy dziewczęta pójdą rano do obory, by wydoić krowy, poprosi mężczyznę, żeby sobie

poszedł. Dojenie trwało dość długo, o tej porze wszyscy jeszcze spali i nikt nie powinien go

zobaczyć. Peder i Evert też pewnie nic nie usłyszą, a nawet jeśli, to pomyślą, że to może Elise pali

w piecu i parzy Johanowi kawrę.

Gorzej będzie, jeśli obudzą się Jensine i Hugo. Ta dwójka często wcześnie wstawała. Jeśli

tak się stanie, Johan będzie musiał się nimi zająć. Ona w tym czasie przygotuje mężczyźnie

prowiant i ciepłą kawę. Planowała dać mu na drogę kilka koron. Pieniądze powinny mu wystarczyć

na jakiś czas. Może będzie mógł nawet kupić bilet na pociąg, by wyjechać jak najdalej od

Kristianii.

background image

Czy ojciec nie wspomniał kiedyś o miejscowości Eidsberg niedaleko Smålenes?

Przypomniała sobie, że kiedyś wieczorem rodzice się kłócili i choć ojciec nie był wtedy tak pijany i

hałaśliwy jak zazwyczaj, to i tak odczuwała strach. Leżała za ścianą, nasłuchując, przygotowana na

najgorsze. Wydawało jej się, że ojciec mówił coś o gospodarstwie Rud w Eidsbergu. O Smålene

także wspomniał. Może to stamtąd wywodziła się jego rodzina? Nie wiedziała, dlaczego o tym

rozmawiali, ale przypuszczała, że matka skrytykowała jego rodzinę za ich styl życia. Może ojciec

starał się jej coś udowodnić, wspominając miejsce, w którym przez jakiś czas mieszkali na stałe?

Jutro, zanim mężczyzna wyjdzie, może go o to zapytać. Może właśnie tam zamierzał się

udać? Swoją drogą przekonywanie go, by sam zgłosił się na policję, było nieporozumieniem. Jak

Johan w ogóle mógł wyjść z taką propozycją? Powinien wiedzieć, że sugerowanie takiego

rozwiązania włóczędze jest pozbawione sensu. Jeśli jednak starcowi uda się dostać w miejsce, które

zna, może zdoła znaleźć jakąś pracę? Cyganie słynęli z tego, że byli świetnymi rzemieślnikami i

doskonale radzili sobie w obróbce metalu. Słyszała, że potrafili naprawiać zegary i wytapiali piękne

noże, poza tym mieli podejście do koni. Dając mu kilka koron, dawała mu nową szansę.

Ta myśl ją uspokoiła. Wreszcie poczuła nadchodzący sen. Powoli zaczęła zapadać się w

słodką beztroskę. Wszystkie złe myśli gdzieś zniknęły.

Obudziła się, gdy usłyszała hałas w sąsiednim pokoju. Od razu pomyślała o mężczyźnie.

Szybko wstała. Johan, Jensine i Hugo twardo spali. Ubrała się pospiesznie, najciszej jak mogła

otworzyła szufladę komody i wyjęła kopertę z pieniędzmi. Przez chwilę walczyła ze sobą. Ile mógł

potrzebować i ile mogłaby mu dać, aby nie pozbawić rodziny niezbędnych środków do życia?

Wreszcie podjęła decyzję. Włożyła banknoty do kieszeni fartucha i wymknęła się do kuchni. Tam

w ciemności wymacała pudełko zapałek, zapaliła lampę i zaczęła rozpalać w piecu.

Z pokoju Pedera i Everta nie dochodziły żadne dźwięki. Miała nadzieję, że chłopcy jeszcze

trochę pośpią. Usłyszała brzęk kanek i przyciszoną rozmowę dziewcząt, które zmierzały do obory,

by wydoić krowy.

Oby tylko udało jej się wyprawić starca, nim gospodarstwo się zbudzi!

Musiała przede wszystkim przygotować mu tobołek z jedzeniem i kawę. Dotknęła ubrań na

sznurze. Jeszcze nie wyschły. Ubrania Pedera i Everta też nie. Musi powiesić je teraz nad piecem,

bo chłopcy nie mieli nic na zmianę.

Kiedy już miała dołożyć drewna do pieca, usłyszała, że zaskrzypiały drzwi, a gdy się

odwróciła, zobaczyła mężczyznę, który zakradał się do pokoju. Szybko podała mu buty, które po-

przedniego wieczoru postawiła przy piecu.

background image

- Przygotowałam ci coś do jedzenia, a teraz gotuję kawę - szepnęła. Potem wsadziła rękę do

kieszeni fartucha i wręczyła mu trzydzieści koron. Było to prawie tyle, ile zarabiała jako sekretarka

w biurze kierownika fabryki Paulsena. Mogła wydać te pieniądze inaczej, bo potrzeb mieli sporo.

Musiała kupić chłopcom buty na zimę i nowe ubrania dla Johana. Na szczęście dla nich, właśnie

teraz, kiedy Johan czekał na pieniądze za swoją pracę, a ona na wypłatę honorarium z

wydawnictwa, udało im się tanio zamieszkać w gospodarstwie.

Starzec wziął pieniądze bez najmniejszych oznak skrępowania czy wdzięczności. Wsadził je

do kieszeni, a potem pochylił się, by włożyć buty. Już miała mu powiedzieć, żeby oddał skarpety

Johana, ale kiedy przed chwilą sprawdzała, czy ubrania wyschły, odkryła w jego skarpetach wielkie

dziury.

Kawa się zagotowała i Elise podeszła do kuchenki. Kiedy przelała kawę do małej, starej

kanki na mleko i podała ją mężczyźnie, uśmiechnęła się i szepnęła:

- Pomyślałam, że mógłbyś kupić bilet na pociąg i wyjechać daleko od miasta. Nie masz

krewnych w Eidsbergu?

Spojrzał na nią zdumiony.

- Skąd wiesz?

- Wydaje mi się, że ojciec kiedyś o nich opowiadał. Wzruszył ramionami.

- Mam ważniejsze rzeczy do roboty. - Uśmiechnął się szeroko. - Twój mąż powinien

słuchać Lort-Andersa. Policja nie znalazła całego łupu, który ukrył.

Nic nie rozumiejąc, zmarszczyła czoło.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Nie słyszałaś o łupie? Spinkach, pierścieniach i łańcuszkach z najczystszego złota?!

- Wtedy kiedy Johan stał na czatach i został złapany? Znów się roześmiał.

- Tak, złapany, ale gdzie podziały się rzeczy, które ukradli?

Kiedy to powiedział, zdjął kurtkę ze sznura i ruszył w stronę drzwi. Otworzył je i zniknął w

ciemności bez słowa podziękowania.

Elise pobiegła do okna i wyjrzała. Na szczęście w żadnym oknie nie paliło się światło, a na

dworze nie było żywej duszy.

Nagle drzwi się otworzyły i do kuchni wszedł zaspany Peder.

- Słyszałem jakiegoś mężczyznę! Może to Cygan!

- Musiało ci się coś przyśnić. Wracaj do łóżka. Nie musisz jeszcze wstawać.

Peder się wykrzywił.

- Dlaczego tak tu śmierdzi? - Spojrzał na sznur. - Czy to spodnie Johana tak śmierdzą?

background image

- Ale bzdury wygadujesz. To stare ubrania, które znalazłam na korytarzu. Próbowałam je

uprać, ale na niewiele to się zdało.

Peder znów się wykrzywił.

- Czy to ubrania Maren, tej, która mieszkała tutaj przed nami? Wydaje mi się, że to męskie

spodnie.

- Może zostały po jej mężu, który zmarł wiele lat temu.

- Czy ona nigdy nie prała jego ubrań? Do kuchni wszedł Evert, równie zaspany.

- Była tutaj policja?

- Policja? Dlaczego?

- Słyszałem nieznajomy męski głos. Dlaczego tak tu śmierdzi? Peder odpowiedział w jej

imieniu.

- Elise wyprała ubrania po mężu starej Maren, ale okazały się tak brudne, że się poddała.

Tobie też przyśnił się Cygan, Evercie?

Evert pokręcił głową.

- Nie, nic mi się nie śniło. Nie spałem. Słyszałem, jak coś mówił. Albo był w kuchni, albo

tuż za drzwiami domu.

- No to nie pójdę do szkoły. To zbyt niebezpieczne!

- Zgadzam się z tobą.

- Myślę, że macie zbyt bujną fantazję, chłopcy. Skoro już wstaliście, to się ubierzcie. Wasze

ubrania jeszcze są trochę mokre, ale doschną, kiedy będzie jeść śniadanie.

Otworzyły się drzwi drugiego pokoju i do kuchni wszedł ubrany Johan. Spojrzał pytająco na

Elise.

- Evert i Peder twierdzą, że przed chwilą słyszeli jakiś męski głos - powiedziała, odwracając

wzrok. Zaczęła nakrywać do stołu. - Przestraszyły ich plotki o Cyganie, który rzekomo zbiegł z

Akershus i obojgu się przyśnił.

Peder i Evert protestowali przyciszonymi głosami.

- To wcale nie był sen! - Głos Pedera był wyraźnie zagniewany. - Słyszałem go i Evert też.

Nie fantazjowaliśmy! Albo jesteś głucha, albo nie do końca się obudziłaś!

Johan się wtrącił.

- Pederze! Nie mów tak do Elise.

- Przepraszam. - Peder się zawstydził. - Ale to prawda. Przysięgam! Obaj go słyszeliśmy.

- Pewnie ktoś chodził po podwórzu. Nikt nie mógł wejść do środka. Przecież na noc

zamknęliśmy drzwi na klucz, prawda Elise?

Elise z wdzięcznością skinęła głową. Johan musiał wszystkiego się domyślić.

background image

Nagle w pokoju Jensine i Hugo rozległ się płacz.

- Pederze, przyprowadź, proszę, dzieci. Ubiorę je tutaj, bo tu jest ciepło.

Peder zrobił, o co prosiła.

Po chwili wszyscy zasiedli do śniadania. Elise nie miała już chleba ani mleka, więc zjedli

owsiankę na wodzie.

- Nie mam już chleba, więc nie mogę przygotować wam drugiego śniadania.

Evert spojrzał na nią zaskoczony.

- Wczoraj wieczorem widziałem, że mieliśmy jeszcze prawie cały bochenek.

- Musiało ci się przewidzieć.

Miała wyrzuty sumienia, że musiała ich okłamywać.

Poczuła wielką ulgę, kiedy chłopcy wreszcie pobiegli do szkoły.

Johan przygotowywał się do wyjścia, a ona miała nadzieję, że uda jej się trochę popisać,

kiedy przyjdzie Dagny, o ile w ogóle przyjdzie.

- Przygotowałam mu paczkę z jedzeniem i kawę - wyjaśniła Johanowi, kiedy chłopcy

wyszli. - Poza tym zrobiłam coś, za co być może się na mnie rozgniewasz. Dałam mu trzydzieści

koron.

Johan szeroko otworzył oczy.

- Trzydzieści koron? Dlaczego to zrobiłaś? Siedząc w Akershus, nie będzie potrzebował

pieniędzy.

- Wiesz przecież, że nigdy z własnej woli nie zgłosi się na policję.

- Dać mu coś do zjedzenia i schronienie przez jedną noc to jedno, ale ty dałaś mu dużo

pieniędzy, Elise. Chłopcy potrzebują ubrań i butów na zimę. Ty także. Mam nadzieję, że odzyskałaś

chociaż moje nowe skarpety?

Poczuła, że się zaczerwieniła.

- Bardzo mi przykro, Johanie.

Podszedł do sznura, na którym suszyły się ubrania.

- Śmierdzą. Poza tym są na nich pchły i wszy. Wyrzuć je!

- Wyrzucić? - Spojrzała na niego przerażona. - To ubrania, Johanie.

- Są znoszone, a tego smrodu nigdy się nie pozbędziemy. Powiedział, dokąd zamierza się

udać?

- Zaproponowałam, by pojechał pociągiem do Eidsberga. Wydaje mi się, że ma tam

dalekich krewnych.

- I co on na to? Znowu się zaczerwieniła.

background image

- Nie zrozumiałam, o co mu chodziło. Mamrotał coś o tym, że powinieneś był słuchać Lort-

Andersa i że policja nie odnalazła tego, co ukrył.

Johan spojrzał na nią.

- Nie chcesz chyba powiedzieć, że ma zamiar szukać tego, co Lort-Anders ukrył prawie pięć

lat temu?

- Nie wiem, co miał na myśli. Szybko wyszedł, nie dziękując za pomoc. Bardzo mi przykro,

Johanie. Nie powinnam była mu pomagać, ale nie mogłam przestać myśleć o tym, że to mój dzia-

dek i że kiedyś był pewnie dobrym człowiekiem. Mama mówiła, że mój ojciec też kiedyś taki był.

Uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.

- Jesteś dobrym człowiekiem, Elise. Damy sobie radę bez tych trzydziestu koron. Może wuj

Kristian kupi moją rzeźbę. Bogaci ludzie, którzy wczoraj byli w moim warsztacie, nie okazali nią

zainteresowania.

Spojrzała na niego ze współczuciem. Jak mogli nie docenić takiego dzieła sztuki? Tylko

dlatego, że Johan nie zyskał jeszcze sławy, i dlatego, że jego rzeźba przedstawiała ubogą

pracownicę, odwrócili się do niego plecami!

- Zabiorę dzieci i pójdę do sklepu Magdy na rogu, by kupić chleb i coś do niego. Pani

Børresen z pewnością ma dla nas trochę mleka, choć pewnie będzie trochę krzywo na nas patrzeć

przez to, że nie było nas na wczorajszym spotkaniu.

Uśmiechnął się, potem ubrał kurtkę i wyszedł.

Elise posprzątała ze stołu, a potem poszła do pokoju po pieniądze. Jeśli od razu wyjdzie do

sklepu, będzie miała więcej czasu na pisanie, kiedy przyjdzie Dagny.

Energicznie wysunęła szufladę i wyjęła kopertę. Jej serce stanęło. Koperta była pusta!

background image

4

Kristian z niepokojem rozejrzał się dokoła. Na szczęście na zewnątrz panował mrok. W dole

ulicy słabo świeciła jedna gazowa latarnia.

- Kiedy się spostrzegą, że nie ma mnie w środku, pewnie zrozumieją, że uciekłem, a wtedy

zaczną mnie szukać.

- Zmuszą cię do powrotu do domu? I już nie pozwolą ci tutaj przychodzić? - Dziewczyna

wydawała się przerażona.

Kristian skinął głową.

- Kierownik fabryki jest mężem mojej siostry. - Kristian starał się mówić ładnie tak, jak

robią to ludzie po drugiej stronie rzeki. - Mogę mieszkać u nich za darmo i nie muszę pracować po

szkole. Dzięki temu mam więcej czasu na odrabianie lekcji.

- A więc są dla ciebie dobrzy. W takim razie, dlaczego zabraniają ci zbliżyć się do Boga?

Myślę, że powinieneś powiedzieć o tym naszemu nauczycielowi, Albertowi Lundemu. Może on

zgodzi się z nimi porozmawiać i uświadomi im, jaki grzech popełniają, trzymając cię z dala od

naszej wspólnoty.

- To bez sensu. Mąż mojej siostry chodzi do kościoła. Złapał się na tym, że mówi mniej

starannie, nie tak, jak powinien. Ruszyła w dół ulicy, a on poszedł za nią. Nie wiedział, dokąd idą.

Czyżby chciała go przedstawić rodzicom? Taki wstyd! Nigdy wcześniej nie poszedł z żadną

dziewczyną do jej domu. W każdym razie od wielu lat, kiedy to bawił się z dziewczętami z są-

siedniego gospodarstwa.

Nie znał okolicy, w której się znaleźli. Szli w dół Hausmannsgate. Jako pomocnik woźnicy

jeździł głównie w rejonie mostu Beier. Teraz bacznie się rozglądał, na wypadek gdyby musiał

szukać drogi do domu, o ile w ogóle ośmieli się wrócić do Hildy i Paulsena. Może powinien pójść

do Vøienvolden i poprosić Elise, by przyjęła go z powrotem? Choć to, że żyła w grzechu z drugim

mężem, bardzo utrudniało sprawę.

Kiedy znaleźli się po drugiej stronie rzeki, dziewczyna skręciła w lewo w Lakkegata.

Zdziwił się. Czyżby mieszkała w jednym z tak zwanych wilczych gospodarstw? Nie wyglądała na

taką. Nie mówiła jak ludzie z tej okolicy.

Szli dalej, nie zamieniając ze sobą słowa. Nie wiedział, o czym mogliby rozmawiać, zresztą

ona wydawała się zatopiona w myślach. Może obawiała się zabrać go do domu i teraz żałowała, że

to zaproponowała?

Znaleźli się w niebezpiecznej dzielnicy. Z okien wyglądały ulicznice, inne stały w bramach i

wejściach. Miały na sobie krótkie sukienki z ogromnymi dekoltami. Jakiś pijany mężczyzna

background image

próbował przekonać jedną z nich, by poszła z nim za darmo, po znajomości, ale został przepędzony.

W tej samej chwili jedna z dziewcząt zauważyła Kristiana i zrobiła krok w jego stronę, odpinając

bluzkę i odsłaniając nagie piersi.

- Chodź do mnie, piękniutki, dostaniesz za pół ceny! Kristianowi zrobiło się gorąco ze

wstydu, a jednocześnie na widok białych, pełnych piersi poczuł zdradzieckie pożądanie.

Dziewczyna ze wspólnoty pociągnęła go za sobą.

- Chodź, pospieszmy się!

Przez chwilę znowu szli bez słowa. Kiedy podeszli kawałek, zapytała: - Słyszałeś o

Slurpen?

- Nie, co to takiego?

- Organizacja, która przygotowuje jedzenie dla biednych dzieci i rozdaje je w szkołach.

- Czy na tej ulicy mieszka wielu biednych ludzi?

- Nie więcej niż gdzie indziej. Nie jesteśmy biedni. Ojciec pracuje w Vulkanie, a matka w

Slurpen. Mój brat zmarł na świnkę dwa lata temu i teraz zostałam im tylko ja.

Spojrzał na nią.

- Dziwnie musi być jedynaczką. Uśmiechnęła się.

- Sąsiedzi podejrzewają, że moja mama usuwa ciąże. - Spoważniała. - Poza tym tęsknię za

bratem.

- Czy twój ojciec pije? Popatrzyła na niego zdumiona.

- Myślisz, że wszyscy ojcowie piją?

Kristian poczuł, że znów się zaczerwienił. Odwrócił wzrok.

- Nie, ale wielu to robi.

- Tak sądzisz, bo mieszkamy na Lakkegata? - W jej głosie dało się słyszeć cień urazy.

Poczuł się zbity z tropu, ale przecież nie to miał na myśli. Może dziewczyna doszła do

wniosku, że patrzy na nią z góry z powodu miejsca, w którym mieszka. Postarał się jakoś to

sprostować.

- Zanim moja siostra wyszła za mąż, mieszkaliśmy w gospodarstwie Andersengården na

Holstsgate, w pobliżu Sagene. Tam prawie wszyscy mężczyźni pili.

- Twój ojciec też? Skinął głową.

- Matka chorowała na gruźlicę. Elise, moja nastrasza siostra, była szwaczką w Graah, Hilda

też tam pracowała.

- Masz więcej rodzeństwa?

- Mam o rok młodszego brata, ale jest bardzo dziecinny. Roześmiała się.

- Teraz mówisz jak wywyższający się starszy brat. Zawstydził się.

background image

- Nie tylko ja tak uważam. Wszyscy myślą, że Peder jest dużo młodszy ode mnie. Kiepsko

radzi sobie w szkole i prawie w ogóle nie potrafi czytać. Evert ma tyle lat co on, a czyta dwa razy

szybciej i wie o wiele więcej, choć chodzą do tej samej klasy.

- Kim jest Evert?

- Mieszka u nas. Został podrzucony Hermansenowi, ale ten przepijał wszystkie pieniądze,

które dostawał z komisji do spraw ubogich, więc Elise zabrała go do siebie. Teraz już zapomniał, że

nie jest członkiem naszej rodziny.

Znów złapał się na tym, że mówi z dziwnym akcentem.

- Elise i Hilda mówią tak jak ty - dodał szybko. - Matka chciała, żeby nauczyły się ładnie

mówić, bo wtedy łatwiej dostać pracę.

- Twoja matka zmarła na gruźlicę?

- Nie, była w sanatorium i wyzdrowiała, ale potem wyszła za mąż za Asbj0rna i urodziła

kolejne dziecko, a to było dla niej za wiele.

- Twój ojciec zmarł czy się rozwiedli?

- Wpadł pijany do rzeki i utonął.

- Wiele w życiu przeszedłeś...

Nic nie odpowiedział. Jak to możliwe, że jej się zwierzył? On, który tak bardzo nie lubił o

sobie mówić. Zatrzymała się przed furtką.

- Mieszkam tutaj, na drugim piętrze. W oknach pali się światło. Mama i tata wieczory

zawsze spędzają w domu.

Zawahał się.

- Co powiedzą, jak mnie zobaczą?

Złapała go za ramię i pociągnęła za sobą.

- Kiedy usłyszą, że rodzina zabrania ci chodzić na spotkania z Albertem Lundem, zrobią

wszystko, żeby ci pomóc.

Przestraszony powoli wchodził za nią po schodach. Co za wstyd! Idzie z dziewczyną do

domu i będzie musiał rozmawiać z jej rodzicami!

Weszli do przytulnej kuchni. W środku pachniało smażonym boczkiem. Poczuł, jak bardzo

jest głodny. Czyżby jedli boczek w dzień powszedni?

- Czy to ty, Svanhild? - dobiegł ich radosny głos z pokoju obok. - Spotkanie już się

skończyło?

- Nie, wyszłam trochę wcześniej, bo musiałam komuś pomóc. - Zwróciła się do Kristiana. -

Jesteś głodny? Zostało jeszcze trochę jedzenia z obiadu.

background image

Kristian pokręcił głową. Nie jadł od rana, ale nie mógł przyjąć jedzenia od kogoś, kogo

nawet nie znał. Jej ojciec był zwykłym robotnikiem, matka pewnie też nie zarabiała dużo. Pomagała

przecież w jadłodajni dla ubogich.

Otworzyły się drzwi do pokoju i w progu stanęła kobieta. Wydawała się bardzo miła. Miała

siwe włosy, choć nie wyglądała na starą. Była ubrana jak większość matek.

- Mamy gości? Nic nie mówiłaś, Svanhild.

Svanhild... Jakie piękne imię! Kristian ukłonił się najniższej jak potrafił.

- Kristian Løvlien. Matka się uśmiechnęła.

- Widzę, że to dobrze wychowany i grzeczny chłopiec. - Po chwili spoważniała. - Co się

stało, że potrzebujesz pomocy, Svan-hild? Gonią cię jakieś łotry z Sagene?

Svanhild odpowiedziała, nim Kristian zdążył się odezwać.

- Nie, chodzi o ludzi, u których mieszka. Nie pozwalają mu chodzić na spotkania z Albertem

Lundem.

Matka, wyraźnie zdenerwowana, aż klasnęła w dłonie.

- To okropne! Będziesz więc musiał znaleźć inne mieszkanie. Nie mogą zabraniać młodemu

człowiekowi uczestniczyć w spotkaniach.

Z pokoju dobiegły ich jakieś głosy. Nie mieli chyba gości? A co jeśli któryś z nich zna

kierownika fabryki? Kristian miętosił w dłoniach czapkę.

- Chyba powinienem już wracać do domu.

- Do domu? Dopiero przyszedłeś. Odgrzej boczek na patelni, Svanhild. Twój gość wygląda

na głodnego. Musisz też przedstawić go babci i dziadkowi. Wiesz przecież, jak bardzo się cieszą,

kiedy ktoś do nas przychodzi. Ojciec czyta im teraz gazetę. Tak wiele się teraz dzieje. Bjørnson

dostał udaru. Co roku odchodzi ktoś znany. Najpierw Ibsen, potem Jonas Lie, a teraz ten

największy. Myślę, że nie urodzi się już taki talent, przynajmniej póki ja żyję.

Kristian zdziwił się, że kobieta tak świetnie zna wielkich pisarzy. Niewielu pracowników

miało czas na czytanie, zwłaszcza książek.

Svanhild postawiła patelnię na ogniu i wyjęła talerz.

- Usiądź. - Potem ukroiła dwie grube kromki chleba, posmarowała je lekko masłem i

położyła obok.

Matka odwróciła się i skierowała w stronę pokoju.

- Przyjdź do nas, kiedy zjesz. Dziadkowie z pewnością usłyszeli, że ktoś przyszedł i

umierają teraz z ciekawości.

Nie zamknęła za sobą drzwi. Z miejsca za kuchennym stołem nikogo nie widział, ale słyszał

męski głos. Svanhild wyłożyła kawałki boczku na talerz i postawiła je przed nim. Sama bez słowa

background image

usiadła obok. Czuł się bardzo niekomfortowo. Hilda bardzo starała się nauczyć go zasad dobrego

zachowania, ale teraz całkowicie zapomniał, co mu powtarzała. Miała jakieś uwagi co do tego, jak

trzymał widelec. Gdyby tylko Svanhild mogła przestać mu się tak przyglądać albo znalazła sobie

coś innego do roboty!

Z pokoju dobiegał wyraźny i donośny głos ojca. Czytał o francuskich parlamentarzystach,

którzy przyjechali do Skandynawii. Wszędzie byli fotografowani, a zdjęcia pokazano we

francuskiej prasie. Zwłaszcza jedna fotografia wywołała spore poruszenie. Przedstawiała ona

Francuzów sfotografowanych wraz ze swymi żonami na przyjęciu pod gołym niebem wydanym

przez króla Gustava. Piękne kobiety okazały się jednak nie być małżonkami parlamentarzystów, a

kobietami zupełnie innego pokroju. Wszczęto już kilka spraw rozwodowych w związku z tą

sprawą.

Kristian usłyszał zaskoczony głos.

- Co chcą przez to powiedzieć, Karlu? Kim były te kobiety i gdzie podziały się żony?

- W gazecie napisano, że żony spędzały czas we francuskich kurortach. O tożsamości kobiet

ze zdjęć nic nie wspomniano.

Wtedy rozległ się głęboki, nieco zachrypły męski głos.

- Nie rozumiesz, Paulo? To były ulicznice! Z pewnością zabrali je z Lakkegata.

Kristian usłyszał, że Svanhild chichocze. Kiedy na nią spojrzał, zobaczył, że się

zarumieniła.

- Dziadek i babcia bardzo się już postarzeli - wyjaśniła szeptem. - Dziadek chce, aby tata

codziennie na głos czytał mu prasę, ale niewiele rozumie z tego, co się dzieje. Babcia też nie.

- Mieszkają z wami? Svanhild skinęła głową.

- Tak, od zawsze mieszkaliśmy razem. Dziadek śpi w kuchni, bo strasznie chrapie. Babcia

śpi w pokoju, a ja u mamy i taty. Kiedy mój brat żył, także spał u rodziców.

Kristian nie wiedział, co odpowiedzieć. Przez chwilę jadł w ciszy

- Ojciec sporo wie - dodała po chwili milczenia. - Ja też zazwyczaj słucham tego, co czyta

dziadkom. Czytuje im nie tylko gazety, ale także książki. Pożycza je z Vulkanu.

Znów zapadła cisza. - Wczoraj przeczytał, że niemieccy turyści podkradają kawałki statku

„Oseberg" i zabierają do domu jako pamiątki. W gazecie napisano, że jeśli tak dalej pójdzie, to

wkrótce nic z niego nie zostanie.

Spojrzał na nią z przerażeniem.

- Czy nikt nie może im tego zabronić? Wzruszyła ramionami.

- Ojciec mówi, że świat stanął na głowie. Malarz o nazwisku Munch namalował dwie nagie

kobiety na sofie. Towarzystwo na rzecz Przyzwoitości dyskutowało na temat obrazu i kilku rzeźb

background image

przedstawiających nagich ludzi. Ich zdaniem przedstawione postacie powinny zostać ubrane. Nie

znam się na rzeźbiarstwie, a ty?

- Mąż mojej siostry jest rzeźbiarzem - powiedział, nim zdążył się zastanowić. Ależ głupio

zrobił! Teraz z pewnością zapyta o siostrę i będzie musiał powiedzieć, że Elise po raz drugi wyszła

za mąż.

- Tak? - Spojrzała na niego wielkimi, pięknymi oczami. Czuł, że zaczyna tracić dla niej

głowę.

- Naprawdę masz artystę w rodzinie? Tylko pomyśleć, że szwaczka wyszła za artystę. To

nie dzieje się często. Czy ich dzieci odziedziczyły jego talent?

Kristian spuścił wzrok.

- On nie jest ojcem jej dzieci. Jej pierwszy mąż cierpiał na dziwną chorobę. Najpierw został

sparaliżowany, a potem umarł.

- O, jakie to straszne! Musiała wiele przeżyć. Kristian wciąż patrzył w talerz.

- To grzech wychodzić za mąż po raz drugi.

- Kto ci tak powiedział? Ludzie są małżeństwem, dopóki śmierć ich nie rozdzieli, a jej

pierwszy mąż przecież zmarł.

Wreszcie podniósł wzrok.

- Uważasz, że to nic złego? Roześmiała się.

- Jesteś zabawny. Chwilami mówisz z takim akcentem, jak moja mama, babcia i wszystkie

dzieci na ulicy, a chwilami jak ja i ojciec. - Wstała. - Skoro już skończyłeś jeść, to mogę cię

przedstawić babci i dziadkowi. I tacie, oczywiście.

Weszli do ładnego pokoju. W środku było ciepło. Nad stołem wisiała lśniąca parafinowa

lampa, a druga płonęła na ścianie. Poza tym w wielu miejscach w pokoju zapalono świece.

W fotelu bujanym siedział starszy człowiek i mrużąc oczy, przyglądał się Kristianowi.

Wyglądał, jakby był niewidomy. Jego włosy i broda były kredowobiałe. Palił długą fajkę. Miał na

sobie kamizelkę z zegarkiem na łańcuszku i ciepły sweter. Teraz wyjął fajkę z ust, pochylił się do

przodu i przerwał bujanie.

- Czy ktoś nas odwiedził? Svanhild podeszła do niego.

- To mój przyjaciel ze wspólnoty. Chciałby was poznać. Dziadek wyciągnął do niego

kościstą, białą rękę oplecioną siatką żył.

Kristian pospiesznie ją uścisnął, choć czuł, że najpierw powinien przywitać się z ojcem

Svanhild.

- Nazywam się Kristian Løvlien.

Dziadek puścił jego dłoń i przyłożył swoją do ucha.

background image

- Co powiedziałeś?

Kristian powtórzył, tym razem głośniej.

- Skąd pochodzą twoi rodzice?

- Z Ulefoss w Telemarku.

- Niemożliwe! Bóg musiał cię tu zesłać. Sam pochodzę z Ulefoss, z Kvernodden. Pewnie

wiesz, gdzie to jest? To najpiękniejsze miejsce w całym Królestwie Norwegii! Jak nazywa się twój

ojciec i gdzie mieszkali rodzice?

Na szczęście wtrąciła się Svanhild.

- Kristian musi poznać także tatę i babcię. O Ulefoss porozmawiacie później.

Kristian ukłonił się przed ojcem Svanhild. Mężczyzna nie wyglądał na zwykłego

pracownika fizycznego. Po pierwsze, po powrocie z pracy przebrał się w czyste ubranie, które

wyglądało jak niedzielne, po drugie, jego twarz i ręce nie nosiły śladów brudu. Nosił też okulary.

Przypominał bardziej nauczyciela lub bankiera. Wydawał się surowy i choć uśmiechał się

przyjaźnie, Kristian miał wrażenie, że mężczyzna bacznie go obserwuje.

Babcia Svanhild siedziała w fotelu blisko okna. Kristian stanął naprzeciwko niej i nisko się

ukłonił.

- Jesteś mężem Svanhild?

Svanhild i Kristian zaczerwienili się, a jej matka się roześmiała.

- Babciu, chyba przesadziłaś. Svanhild ma dopiero czternaście lat. To jej przyjaciel. Poznała

go na spotkaniach Alberta Lundego.

- Wydawało mi się, że wygląda na dorosłego. Kiedy ja wychodziłam za mąż, miałam

właśnie czternaście lat. Dziadek był tylko o rok starszy, ale doskonale daliśmy sobie radę, prawda

Ole?

Svanhild roześmiała się, wyraźnie zawstydzona zachowaniem babci.

- Mylisz się, babciu. Miałaś dwadzieścia cztery lata. Babcia spojrzała na nią z oburzeniem.

- Chcesz powiedzieć, że nie wiem, kiedy wyszłam za mąż? Pierwsze dziecko przyszło na

świat sześć miesięcy później, a moja matka ukrywała mnie, kiedy ktoś do nas przychodził.

Ojciec Svanhild chrząknął i posłał matce ostrzegawcze spojrzenie, jakby chciał jej

powiedzieć, by uciszyła babcię. Zupełnie jakby to była jej wina, pomyślał Kristian.

- Mój brat też wygaduje dziwne rzeczy, choć ma dopiero trzynaście lat. Początkowo ciotka

Ulrikke była oburzona, ale teraz śmieje się, kiedy on tylko otwiera usta.

Svanhild spojrzała na niego.

- Czy ciotka Ulrikke jest twoją ciocią czy ciocią twoich rodziców?

background image

- Jest ciotką pana Ringstada. Teścia mojej siostry. - Zaczerwienił się i zaczął się jąkać. - To

jest... to jest jej byłego teścia.

W pokoju zapanowała cisza.

Svanhild patrzyła na ojca i matkę bez najmniejszych oznak strachu.

- Siostra Kristiana straciła męża wskutek poważnej choroby. Teraz jest żoną rzeźbiarza.

- Babcia szeroko otworzyła oczy. - Wyszła za mąż jeszcze raz? Dobry Boże, to musi być

męczące. Co na to Albert Lunde?

Kristian się wyprostował.

- Nie mieszkam już z siostrą. Nie chciałem przenieść się z nimi do Vøienvolden z powodu

jej powtórnego małżeństwa.

Wszyscy na niego spojrzeli.

- Więc gdzie mieszkasz? - zapytał ojciec Svanhild.

- Mieszkam u drugiej siostry, Hildy. Jej mąż jest kierownikiem fabryki - powiedział z dumą

w głosie.

Zauważył, że ojciec Svanhild zmarszczył brwi.

- Czy nie chodzi może o Ole Gabriela Paulsena? Kristian z zapałem skinął głową.

- Tak, to mój szwagier.

- Coś mi się kojarzy, że kilka lat temu wywołał jakiś skandal. Chyba jedna z pracownic

fabryki zaszła z nim w ciążę, czyż nie?

Kristian żałował, że nie może zapaść się pod ziemię. Nie wiedział, na czym skupić wzrok i

co odpowiedzieć.

Matka Svanhild najwyraźniej chciała mu pomóc.

- To pewnie tylko plotła. Zwykli pracownicy uwielbiają wymyślać takie historie o swoim

szefostwie.

Ojciec jednak tak łatwo się nie poddał.

- Ile lat minęło, odkąd twoja siostra wyszła za niego za mąż?

- To było dawno.

- Mają dzieci?

- Tak, dwoje, Isaca i małego Gabriela.

- Mieszkają w jednym z domków na Akersbakken, prawda? Kristian potwierdził.

- Musisz czuć się dziwnie, mieszkając w takim domu. Mają pewnie służbę i nie wiem co

jeszcze.

Matka wtrąciła się do rozmowy.

background image

- Wydaje mi się, że Svanhild powiedziała, że zabraniają ci chodzić na spotkania z Albertem

Lundem. Czy twój szwagier jest spirytystą?

Kristian nie miał pojęcia, co znaczy to słowo, ale szybko odpowiedział: - Nie ma nic

przeciwko temu, że wierzę w Boga, ale chce, bym chodził do kościoła, tak jak on. Mówi, że

przywódcy nowych wspólnot to oszuści, a nawróceni równie szybko tracą wiarę, co ją zyskują.

Poza tym wścieka się, kiedy Ole Hallesby mówi, że chodzenie do teatru jest grzechem, bo sam

bardzo lubi to robić.

Matka Svanhild pokręciła głową.

- Biedactwo. Twój szwagier nie wie, że zmierza ku wiecznemu potępieniu i na dodatek

ciebie ciągnie za sobą.

Ojciec zmarszczył czoło, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.

- Profesor Hallesby reprezentuje norweski kościół. On i pastor Wisløff zgadzają się z nami i

naszymi nauczycielami. Myślę, że pan Paulsen nie zrozumiał, w czym uczestniczysz. Uważam, że

powinieneś wrócić do domu i wytłumaczyć mu, w co wierzy i co mówi Albert Lunde.

Kristian wiedział jednak swoje. Szwagier był dziś tak wściekły, że na pewno nie będzie miał

ochoty z nim rozmawiać. Być może ojciec Svanhild dawał mu delikatnie do zrozumienia, by już

sobie poszedł.

- Tak zrobię - powiedział i ukłonił się. - Bardzo dziękuję za posiłek i gościnę.

- Przyjdź jeszcze kiedyś porozmawiać z dziadkiem o Ulefoss - powiedziała matka Svanhild,

kiedy odwrócił się, by wyjść.

- Jak nazywa się twój ojciec? - zawołał za nim dziadek.

- Mathias - odparł Kristian, nie odwracając głowy. Modlił się w ciszy, by imię i nazwisko

ojca nic nie mówiło dziadkowi Svanhild. Może minęło wiele czasu, odkąd mieszkał w Ulefoss?

Może nigdy nie słyszał o Jensine Aas, która zakochała się w synu Cygana?

Svanhild odprowadziła go na korytarz.

- Boisz się wracać do domu? Twój szwagier był przecież taki zdenerwowany, kiedy

przyszedł po ciebie na spotkanie.

Kristian pokręcił głową. Nie chciał, żeby wiedziała, jak naprawdę się czuł.

Wiedział, że kierownik fabryki nie wybaczy mu, że poszedł na spotkanie wbrew jego woli.

Dokąd powinien pójść? Wsadził ręce w kieszenie i ruszył w dół ulicy. Jakże był głupi, idąc

ze Svanhild do jej domu! Skoro jej dziadek pochodzi z Ulefoss, będzie musiał trzymać się od niej

teraz z daleka, choć tak bardzo chciał ją lepiej poznać. W dodatku będzie musiał teraz wracać przez

straszną dzielnicę prostytutek i pijaków!

background image

5

Elise z niedowierzaniem wpatrywała się w pustą kopertę. Przerażenie zamieniło się we

wściekłość, a ta w rozpacz. To było podziękowanie za to, że dała dziadkowi łóżko do spania, nowe

skarpety, suche ubrania, wielką paczkę z jedzeniem i kawę! Był nie tylko ściganym Cyganem, był

także łotrem! To najbardziej bezczelny człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkała! W taki sposób

wykorzystał dobre serce wnuczki! Bez mrugnięcia okiem przyjął trzydzieści koron, miesięczny

zarobek pracownicy fabryki, a w dodatku ich okradł!

Dlaczego była taka głupia, by mu pomóc?! Johan miał rację. Pozwoliła, by litość wzięła

górę. I wcale nie wyszła na dobrą, ale na naiwną! Naiwna idiotka. Okazała się zbyt łatwowierna, a

jej nieodpowiedzialne zachowanie odbije się na całej rodzinie. Pieniądze w kopercie były

wszystkim, co mieli. Teraz nie miała nic. Nawet na mleko. Chłopcy poszli do szkoły bez drugiego

śniadania, a kiedy wrócą, też nie będzie miała dla nich jedzenia. Może zostało jej jeszcze pół

opakowania płatków owsianych, ale nic poza tym.

Nie wiedziała, kiedy wuj Kristian zamierza wrócić z Ulefoss. Taki wstyd, nie będzie miała

nawet kromki chleba, kiedy się zjawi. Zaczęła rozpaczliwie płakać.

Może mogłaby pożyczyć trochę pieniędzy od Hildy? Ale wtedy pewnie jej mąż się o

wszystkim dowie. Hilda nie miała własnych środków. To Paulsen płacił za jedzenie, wypłacał

służbie pensję i dawał pieniądze żonie, kiedy ta miała ochotę coś sobie kupić. Jeśli Hilda poprosi go

o pieniądze, to od razu będzie chciał wiedzieć, na co są jej potrzebne, a kiedy pozna prawdę, na

pewno wezwie policję. Nie będzie musiała mu tłumaczyć, kim był złodziej, ale on z pewnością nie

podda się, nim policja nie wyjaśni sprawy. Wcześniej czy później dowie się o dziadku. Muszą być

ostrożne!

A co powie Johan? Okazał wielkie zrozumienie i szczodrość, kiedy zapytała, czy może

pożyczyć dziadkowi jego skarpety. Zrozumiał nawet to, że dała mu trzydzieści koron, ale co powie

teraz? Czy wybaczy jej, że pozwoliła złodziejowi i łotrowi spać w ich małżeńskim łóżku, najeść się

do syta i odejść z jego ubraniami?

Płacząc, pobiegła do kuchni, zerwała ze sznura zniszczone rzeczy starca i wybiegła, by

wyrzucić je do kosza. Przez chwilę pomyślała, że może po kilku praniach paskudny zapach by znik-

nął i wtedy mogłaby rozpruć ubrania i uszyć nowe spodnie dla Pedera albo Everta.

Zadrżała na tę myśl. Już samo dotykanie jego rzeczy napawało ją odrazą. Ubrania złodzieja.

Jej własnego dziadka.

background image

W jej oczach znowu stanęły łzy. Ze złością otarła je rękawem. Nie zasługiwała na Johana.

Był dla niej za dobry. Przecież była wnuczką złodzieja, wyrachowanego przestępcy. Okazała się

głupia, bardziej troszcząc się o niego niż dzieci i własnego męża.

Kiedy wróciła do domu, usłyszała lekkie kroki. Do kuchni zajrzała Dagny.

- Mogę wejść tak wcześnie z rana?

Elise skinęła głową, ale nie potrafiła zdobyć się na uśmiech.

- Jeśli mama ci pozwoliła.

- Tak bardzo tęskniłam za moim Słoneczkiem, wiesz? - Dagny uśmiechnęła się szeroko. -

Powiedziałam o tym mamie, a ona obiecała nie mówić nic tacie.

Hugo podbiegł do nich.

- Gdzie jest twoja lalka, Dagny? Dagny pochyliła się i uściskała chłopca.

- Już zapomniałeś, Hugo? Nie pamiętasz, że leży pod łóżkiem Pedera?

Elise pomyślała, że dzięki Bogu, że nie ukryła jej w pokoju gościnnym. Pewnie dziadek ją

też by ukradł i sprzedał za trzykrotność ceny.

- Czy dzieci jadły już śniadanie? Elise skinęła głową.

- Jedliśmy dziś kaszę. Nie mieliśmy już chleba.

Dagny wyglądała na zawiedzioną. Miała chyba nadzieję, że zje kanapkę razem z Hugo i

Jensine.

- Zostało trochę kaszy?

- Możesz wyjeść resztki z garnka, jeśli chcesz. Są też resztki z wczorajszej kolacji.

Dagny nie dała się długo prosić. Widać było, że nie zjadła nic w domu.

Elise podeszła do drzwi.

- Muszę pójść do kuźni. Pilnuj Jensine, żeby nie podchodziła za blisko pieca.

Dagny skinęła głową i pobiegła do pokoju chłopców, by przynieść swoją lalkę. Choć była

bardzo głodna, zabawa z lalką okazała się ważniejsza.

Elise zwolniła kroku, kiedy znalazła się w pobliżu warsztatu Johana. Słyszała, że gwizdał

przy pracy. Wkrótce jego dobry humor minie, pomyślała ze smutkiem.

Odwrócił się, kiedy usłyszał ją w drzwiach. Zaskoczyło go jej wczesne przybycie. Oderwał

się od pracy.

- Czy coś się stało?

Skinęła głową i spojrzała na niego, walcząc z płaczem.

- Tak, coś się stało! Najgorsze, co mogło się stać! Zobaczyła, że zbladł i pospiesznie dodała:

- Nic z dziećmi.

Chodzi o Cygana, mojego dziadka.

background image

Rozpłakała się i łkając podbiegła do niego i rzuciła mu się w ramiona.

- Okradł nas! Zabrał wszystkie pieniądze z szuflady komody!

Zapadła cisza. Johan nie powiedział ani słowa. Wolała, by zaczął złorzeczyć, obrzucił ją

najgorszymi wyzwiskami, gotował się ze złości, ale on nie reagował. Stał w milczeniu niczym słup

soli. Nawet jej nie odepchnął.

- Nie mamy ani grosza - załkała, przytulona do jego piersi. - To moja wina. Powinnam była

cię posłuchać. Uważałeś, że nie należy dawać mu tych trzydziestu koron, i chciałeś, bym wyrzuciła

jego zawszone ubrania.

Wciąż łkając, westchnęła. - Zrobiłam coś strasznego. Mam nadzieję, że trafi do więzienia na

resztę życia! Że tam zgnije i umrze! Nienawidzę go! Teraz rozumiem, dlaczego ojciec i matka

nigdy nie chcieli o nim rozmawiać. Pozwoliłam mu pożyczyć twoje nowe skarpety i zrobiłam mu

kaszę na maśle. Jak mogłam być aż tak głupia? Nawet nie podziękował! Wziął tylko jedzenie i

kawę i zniknął bez słowa. Teraz nie mamy pieniędzy na życie i nie wiemy, kiedy wydawnictwo

wypłaci mi honorarium albo kiedy ty coś sprzedasz. Może wuj Kristian będzie miał jakieś pie-

niądze, ale wątpię...

Nagle poczuła, że zaczął gładzić jej włosy.

- Nie załamuj się. Wydawnictwo jest ci dłużne pieniądze, a ja skończyłem już moją rzeźbę.

Muszę powiedzieć, że profesor czuł się urażony w moim imieniu, kiedy ci dwaj panowie

zrezygnowali z jej kupna. Był pewien, że znajdzie nabywcę. - Johan westchnął ciężko. - Dostałaś

nauczkę, Elise, ale nie zasłużyłaś na nią.

Starał się znaleźć właściwe słowa. Zrozumiała, że był zrozpaczony i niełatwo było mu ją

pocieszyć. Może mimo wszystko uważał, że nie zasługuje na pociechę.

Wyrwała się z jego objęć. Tak bardzo się ucieszył, kiedy dowiedział się, że oczekuje ich

pierwszego dziecka, owocu ich miłości. Teraz z pewnością zmienił zdanie.

- Zapytam Hildę, czy pożyczy mi kilka koron. Jej mąż nie musi o niczym wiedzieć. Coś

wymyślę, a Hilda może udawać, że pieniądze są jej potrzebne na coś innego. Potem pojadę do wy-

dawnictwa i poproszę Benedicta Guldberga o zaliczkę.

Johan nic nie powiedział. Kiedy na niego spojrzała, odkryła, że był zły. Z pewnością myślał

o jej dziadku i o tym, z jakiej pochodzi rodziny. Takie skłonności mogą być dziedziczne. Choć

Hilda, Peder, Kristian i ona bardzo się różnili, to niebezpieczne dziedzictwo mogło ujawnić się w

którymś z dzieci.

Zresztą, czy może wiedzieć, na kogo wyrosną Kristian i Peder? Nie wspominając już o

Hugo, który ma też krewnych w rodzinie Ansgara Mathiesena. Kristian gdzieś uciekł. Wczoraj nie

background image

miała żadnych wieści od Hildy, co zapewne oznacza, że jeszcze nie wrócił. W innym wypadku

Hilda przesłałaby wiadomość, aby ją uspokoić.

- Myślisz o Cyganie? - Nie mogła go nazwać swoim dziadkiem. Nie chciała przypominać

Johanowi, kim naprawdę był ten złodziej.

Bez słowa skinął głową.

- Tak bardzo mi przykro, Johanie.

- To nie twoja wina. Nigdy wcześniej go nie widziałaś.

- Ale to mój krewny. Uśmiechnął się.

- Nigdy nie zauważyłem, byś była niemoralna.

Poczuła, że się zaczerwieniła. Niemoralna... Oddała się Johanowi jeszcze przed ślubem,

kiedy Emanuel żył. Poddała się pożądaniu i kochała się z nim na sofie Hildy, płonąc z podniecenia.

Nagle ją objął.

- Moja Elise, wiem, o czym myślisz. Nie masz nic wspólnego z tym degeneratem, który u

nas nocował. Zapomnijmy o nim. A jeśli chodzi o pieniądze, to mieliśmy ich i tak więcej niż więk-

szość ludzi w okolicy. Teraz mamy dokładnie tyle co inni i dopóki nie sprzedam mojej rzeźby,

będziemy jeść kaszę na wodzie. Nic nam się nie stanie, jeśli pocierpimy przez te kilka dni. Bardziej

nagrzejemy w pokoju, bo kiedy człowiek jest głodny, szybciej marznie. Børresen powiedział, że

możemy do woli brać drewno ze schowka. Jestem pewien, że pani Børresen da nam mleko za

darmo, kiedy jej powiemy, że krucho u nas teraz z pieniędzmi. Nie wie przecież, że mieliśmy jakieś

oszczędności. Pomyśl o kobietach, które co piątek stoją przed wejściami do fabryk z nadzieją, że

uda im się wyżebrać kilka koron od mężów, nim ci wszystko przepiją! Już wkrótce następny dzień

wypłaty.

Elise poczuła wielką ulgę. Czy to dziwne, że tak kochała tego mężczyznę?

Kiedy Peder i Evert zajrzeli do domu w drodze do pracy, przygotowała dla nich kanapki i

miała pełne wiadro mleka. Johan poszedł do zarządcy i pożyczył kilka koron od Anny.

Elise patrzyła na niego wyczekująco, kiedy wrócił.

- Powiedziałeś jej, co się stało? Pokręcił głową.

- Powiedziałem tylko, że lada dzień spodziewam się otrzymać zapłatę.

- Pewnie pomyślała, że jesteśmy niegospodarni. Pochwaliłam się jej kiedyś, jaką zaliczkę

dostałam na Dym na rzece.

- Powiedziałem jej, że miałem sporo wydatków w warsztacie.

- Wziąłeś na siebie winę za mój błąd.

background image

- Nie zrobiłaś nic złego, Elise. Gdyby wszyscy byli tacy jak ty, nikt nie musiałby żebrać ani

kraść, by przeżyć.

- Ładnie to ująłeś, ale to nieprawda. Niektórzy pewnie wciąż by kradli, bez względu na to,

ile by już mieli.

Dagny spędziła u nich całe przedpołudnie, ale potem musiała wracać do domu, bo pewna

starsza kobieta z gospodarstwa poprosiła ją o przysługę. Później musiała pomóc matce przy praniu.

Pojawiła się ponownie, kiedy Elise kładła dzieci spać.

- Jeszcze nie złapali Cygana! Ktoś go widział wśród wielkich drzew na rzeką, jak kopał w

ziemi gołymi rękami, ale kiedy się zorientował, że ktoś go zauważył, uciekł. Teraz wszyscy się

zastanawiają, czego szukał.

Elise i Johan wymienili spojrzenia.

- Ci, którzy go widzieli, z pewnością powiadomili policję. Na pewno szybko go aresztują -

powiedział spokojnie Johan.

Elise zadrżała. Zostanie aresztowany z kieszenią pełną ich pieniędzy! Policja wydobędzie od

niego prawdę i dowie się, że jest jej dziadkiem. Teraz, kiedy jej nazwisko zaczęło być znane,

przynajmniej w niektórych dzielnicach, gazety szybko wywęszą skandal. Wtedy cała Norwegia

dowie się, że jej dziadek był włóczęgą, złodziejem i degeneratem najgorszego rodzaju.

Biedny Peder! Kristian może zrealizuje swój plan wyjazdu do Ameryki. Nie była pewna,

czy w ogóle skończy najpierw szkołę.

Sprawy wyglądały beznadziejnie. Nawet spokój i opanowanie Johana wydawały się teraz

marnym pocieszeniem. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek czuła się tak zdruzgotana.

Nie mogła się zmusić do pisania. Jej myśli wciąż krążyły wokół dziadka i kradzieży

pieniędzy. Nie potrafiła skupić się na losach chłopca z Sagene, który był tak bardzo podobny do

Pedera. Bardzo chciała, by książka była zabawna, choć jej głównym tematem była bieda i

pijaństwo. Kiedy myślami wracała do przeszłości, musiała przyznać, że dużo się śmiali, zwłaszcza

z Pedera.

Ten, kto potrafi się śmiać, nie oczekuje współczucia. Niestety na świecie żyło wielu ludzi,

którzy mieli więcej niż potrzeba, a do tego dobre zdrowie i udane dzieci, a mimo to nie robili nic

poza narzekaniem i zrzędzeniem. Nie trzeba być bogatym, by umieć się cieszyć, a temu, kto nie

przywykł do zbytków, niewiele potrzeba, by na jego twarzy zagościł uśmiech. Chciała, by jej książ-

ka miała właśnie takie przesłanie, ale dziś trudno było jej o tym pisać. Johan pracował cały dzień,

choć z pewnością był równie zmartwiony jak ona.

background image

Spojrzała na niego. Skończył już na dziś i siedział teraz nad gazetą, choć miała wrażenie, że

wcale jej nie czytał. Nie zauważyła, by przewracał strony. Z pewnością myślał o tym, co powie-

działa Dagny, i zastanawiał się, czy policji uda się wydobyć od złodzieja informację o tym, skąd

wziął pieniądze. Może funkcjonariusze zarekwirują pieniądze w ramach zapłaty za wszystkie

grzywny nałożone na dziadka?

A może zdołał je gdzieś ukryć? Nawet jeśli mu się to nie udało, to wcale nie było pewne, że

zdradzi, że Elise jest jego wnuczką. Może powie tylko, że ukradł pieniądze z jednego z domów w

Vøienvolden? Jeśli policja znów się tutaj zjawi, powie, że Cygan przyszedł już po ich wyjściu, a jej

zrobiło się żal przemoczonego starca i chciała dać mu schronienie przed szalejącą na dworze burzą.

Z pewnością zapytają wtedy, czy od razu nie zorientowała się, że jest poszukiwanym Cyganem, ale

wtedy może udać głupią i powiedzieć, że taka myśl nawet nie przyszła jej do głowy. To był stary

człowiek, a Cyganie nie dożywają przecież takiego wieku. Spełniła swój chrześcijański obowiązek

wobec człowieka w potrzebie, dała mu miejsce do spania i jedzenie na drogę. Chyba nie było w tym

nic złego?

Dagny wciąż u nich była, ale nadszedł czas, by wyprawić ją do domu. Dziewczynka bawiła

się z Hugo i Jensine. Kiedy Elise po chwili zrozumiała, na czym polega zabawa, zamyśliła się.

- Teraz się pobawimy... ja jestem Cyganem, a wy policjantami - wyjaśniła Jensine i Hugo.

Jensine niewiele zrozumiała, ale Hugo był podekscytowany.

- Ja będę teraz grzebać rękami w ziemi i znajdę złoto i diamenty, a wy przyjdziecie z

pałkami i uderzycie mnie w głowę. Tak na niby oczywiście - dodała szybko. - Nie możecie uderzyć

mnie naprawdę. Potem skrzyżujecie mi ręce na plecach i zabierzecie mnie na komisariat, gdzie

położycie mnie na ziemi.

- Dlaczego musisz leżeć na ziemi? - zapytał zaskoczony Hugo. Elise porzuciła próby

nauczenia go, by mówił bez akcentu, co było tak ważne dla Emanuela. Mówił jak Peder i Evert i

pewnie będzie tak do chwili, kiedy osiągnie wiek Kristiana. Hilda powiedziała jej, że Kristian

zaczął mówić poprawnie, jak wszyscy mieszkańcy ich dzielnicy. Siostra powiedziała jej o tym z

pewną satysfakcją w głosie.

- Dlatego, że ukradłam zegarek Johana. Hugo spojrzał na nią wielkimi oczami.

- Dlaczego ukradłaś zegarek?

- Bo jestem złodziejem. Wszyscy złodzieje trafiają do więzienia, a tam do śmierci muszą

leżeć na ziemi.

Elise zerknęła na Johana. Czy słyszał, o czym rozmawiają dzieci? Co skłoniło Dagny do

zabawy w Cygana, który ukradł coś Johanowi? Czy to czysty przypadek, czy też domyśliła się, że

background image

obcy, który pojawił się u nich podczas burzy był poszukiwanym Cyganem? Może tak naprawdę nie

wierzyła w ducha starego kowala, tylko udawała?

Pewnie zauważyła, że ona i Johan byli czymś bardzo poruszeni i zmartwieni, ale nie mogła

wiedzieć, że to ich pieniądze zostały skradzione, dlatego wpadła na pomysł z zegarkiem.

Postanowiła porozmawiać o tym z Johanem, kiedy zostaną sami. Jeśli Dagny wiedziała

więcej, niż chciała przyznać, będą musieli odbyć z nią poważną rozmowę.

Tego wieczoru położyli się późno. Peder i Evert po powrocie z pracy zajęli się odrabianiem

lekcji, a ku wielkiej radości Elise, Peder dał jej całą koronę.

Pocałowała go w policzek.

- Jesteście wspaniałymi dziećmi. Bardzo nam pomagacie! Peder uśmiechnął się z dumą.

- Teraz możesz pojechać do miasta i kupić sobie gorset, taki jaki noszą największe damy.

Elise się roześmiała.

- Skąd o tym wiesz?

- Widziałem reklamę w gazecie.

- Myślę, że gorset kosztuje więcej niż jedną koronę.

Wyglądał na zmartwionego.

- Naprawdę? Uśmiechnęła się.

- Mogę coś dołożyć z moich oszczędności, ale nie jestem pewna, czy chcę gorset. Jeszcze

nie teraz, może za kilka lat, ale bardzo dziękuję, że o mnie pomyślałeś. Bardzo mi miło, że chciałeś

sprawić mi przyjemność.

- A dlaczego miałbym nie chcieć? Jesteś przecież moją mamą.

Elise nic nie powiedziała. Po raz pierwszy powiedział o niej mama. Zrobiło jej się ciepło na

sercu.

Wreszcie wszyscy znaleźli się w łóżkach i w domu zapanowała cisza. Johan pierwszy

poszedł się położyć, a ona zajęła się gaszeniem lampy i świec. Nagle usłyszała kroki na zewnątrz.

Wstrzymała oddech, nasłuchując, a jej serce zaczęło szybciej bić. Dziadek nie okazał się

chyba tak bezczelny, by wrócić?

Kroki zatrzymały się przy drzwiach. Zobaczyła, że klamka poruszyła się w dół. Dobry

Boże, kto mógł przyjść o tej porze? Już chciała pobiec po Johana, kiedy w drzwiach stanął Kristian.

- Kristian? - Była szczęśliwa i przerażona jednocześnie. Był mokry, brudny i blady.

Wyglądał koszmarnie.

- Mogę wejść?

background image

- Oczywiście, wejdź.

Podał jej jakiś pakunek zawinięty w gazetę.

- To leżało na zewnątrz pod kamieniem.

Zdumiona wzięła paczkę i odpakowała ją. W środku znalazła sporo pieniędzy i zmięty,

brudny papier, na którym wielkimi, niezgrabnymi literami było napisane:

Droga Elise, dziękuję za pomoc. Nie chcę cię okradać. Pozdrawiam, dziadek.

background image

6

Elise poczuła ścisk w gardle. A jednak to dobrze, że mu pomogła.

Odczuła wielką ulgę. Jeśli policja go złapie, nie odkryje w jego kieszeni pieniędzy i pewnie

nigdy się nie dowie, że u nich nocował. Skoro pożałował swego złego czynu i go naprawił, to raczej

nie zdradzi, że jest jego wnuczką.

Johan musi jutro oddać Annie pożyczone pieniądze.

Spojrzała na Kristiana i uśmiechnęła się. Nic nie mówił, kiedy odpakowywała pieniądze i

czytała załączony liścik.

- Wszystko ci wyjaśnię, ale najpierw musisz mi powiedzieć, co u ciebie. Jesteś mokry i

wyglądasz na bardzo zmęczonego i głodnego.

Zdjął przemoczoną czapkę, którą teraz miętosił w dłoniach, spoglądając ze wstydem w

podłogę.

- Uciekłem. Mąż Hildy wkroczył na spotkanie wspólnoty razem ze strażą z Graah i chciał

mnie stamtąd wyciągnąć. Wymknąłem się drugimi drzwiami i poszedłem do domu pewnej

dziewczyny. Jej dziadek dorastał w Ulefoss i bardzo chciał się dowiedzieć, jak się nazywał nasz

ojciec. Ojciec dziewczyny okazał się bardzo surowy i nakazał mi wracać do domu, do Hildy. Nie

chciał mieć pewnie do czynienia z Paulsenem.

Elise słuchała ze zdumieniem.

- Kiedy to się stało?

- Wczoraj wieczorem.

- Gdzie więc spędziłeś noc? Byłeś dzisiaj w szkole? Pokręcił głową.

- Nie chciałem ryzykować, że kierownik fabryki przyjdzie po mnie do szkoły. Błąkałem się

całą noc, a dziś byłem w Kjelsås i siedziałem przy grobie matki.

Znów się zapomniał. Mówił z akcentem chłopca z ulicy. Może dlatego, że znów był w

domu? Elise uściskała brata.

- Teraz zdejmij mokre ubrania, a ja zaścielę dla ciebie łóżko wuja Kristiana. Zeszłej nocy

mieliśmy nieproszonego gościa i musiałam wyprać pościel. Na szczęście dość solidnie dziś wiało,

więc zdążyła już wyschnąć. Właśnie zdjęłam ją ze sznura. Ale najpierw zrobię ci ciepłe mleko z

cukrem i kilka kromek chleba z masłem.

Zauważyła, że oczy chłopca zalśniły. Zrozumiała, że się zawstydził.

- Ściągaj mokre ubrania - powtórzyła zdecydowanym głosem, odwracając się, by dołożyć do

pieca.

background image

Johan usłyszał głosy i wrócił do kuchni, aby sprawdzić, co się stało. Jego twarz rozjaśniła

się na widok Kristiana.

- Kristian? A to niespodzianka! Elise tak bardzo się o ciebie martwiła, ja też byłem

niespokojny.

- Całą noc błąkał się po mieście i bał się pójść do szkoły ze strachu przed Paulsenem -

wyjaśniła Elise, wlewając mleko do garnka. - Powiedziałam, że pościelę dla niego łóżko wuja Kri-

stiana.

- Przyniosę jakieś suche ubranie - powiedział Johan i wrócił do pokoju. Po chwili wrócił z

koszulą i spodniami. Elise była zdziwiona, że udało mu się cokolwiek znaleźć, ale nie miała czasu

sprawdzić, co przyniósł.

- Gdzie spędziłeś cały dzień? - zapytał Johan, kiedy Kristian zaczął się ubierać.

- Byłem na cmentarzu. Na grobie matki. Modliłem się do niej o pomoc. Wszyscy myślą, że

zwariowałem, bo chodzę na spotkania Alberta Lundego, ale nie rozumiem, w czym to gorsze od

chodzenia do kościoła. Uważam, że to lepsze. My na Hausmannsgate i ci w kościele modlimy się

przecież do Boga.

Elise zerknęła na niego, mieszając mleko w garnku. Widziała, że Johan z powagą skinął

głową.

- Zgadzam się z tobą. Każdy powinien mieć prawo okazywać swą wiarę i oddanie w sposób,

który mu odpowiada. Innym nic do tego.

Kristian spojrzał na niego zdumiony.

- Nie zgadzasz się z Paulsenem?

- Nie. Próbowałem z tobą porozmawiać, bo widziałem reakcje innych, ale uważam, że masz

prawo postępować, jak chcesz. Oczywiście, póki nie rzutuje to na twoją edukację.

Elise przypomniała sobie, co Johan powiedział wieczorem przed wyjazdem wuja Kristiana

do Ulefoss, kiedy powiedziała mu o zniknięciu Kristiana. Johan był zdania, że Kristian będzie się

buntował, jeśli zabronią mu chodzić na spotkania. Miała mądrego męża. Młodzież w tym wieku

miała silną potrzebę pokazania swej woli i podkreślania, że sami mogą o sobie decydować. Jeśli

dorośli nie będą ich słuchać i próbować ich zrozumieć, to szybko może dojść do poważnych

konfliktów, których potem nie da się już rozwiązać. Właśnie to było powodem niesnasek w wielu

domach. Między rodzicami i dziećmi powstawała przepaść, której nie dało się już pokonać.

Ale ilu rodziców o tym wiedziało, czy się tym przejmowało? Nie znała żadnych. Rodzice i

nauczyciele byli zdania, że to oni zawsze mają rację.

Może powinna o tym napisać? Przypisać poglądy Johana jednemu z bohaterów powieści o

chłopcu z Sagene?

background image

Kristian jadł z apetytem. Johan usiadł naprzeciwko niego i spokojnie z nim rozmawiał.

Zapytał go o dziewczynę, z którą poszedł do jej domu, ale nie był wścibski ani natarczywy. Zachę-

cił także Kristiana, by opowiedział o spotkaniach na Hausmannsgate i o poglądach Alberta

Lundego.

Widać było, że Kristian mu ufał. Kiedy się rozgrzał i zaspokoił najgorszy głód, stał się o

wiele bardziej otwarty. Czerwieniąc się opowiedział, jak piękna jest Svanhild, jakie ma

ciemnobrązowe oczy i ciemne loki. Elise pomyślała, że z opisu przypomina Cygankę, ale

przemilczała tę uwagę. Szkoda było niszczyć tę chwilę rozmową o dziadku. Teraz najważniejsze

było, aby Kristian odzyskał spokój i zrozumiał, że nikt go nie ukarze ani nie wyrzuci za drzwi. Jutro

pójdzie do Hildy i powie jej prawdę, ale nawet jeśli Hilda i jej mąż będą skłonni mu wybaczyć, to

nie wróci do nich, jeśli sam nie będzie tego chciał.

Miała wrażenie, że pieniądze i list od dziadka, które schowała do kieszeni, palą jej ciało. Nie

mogła się doczekać, kiedy powie o wszystkim Johanowi. Obiecała także Kristianowi, że mu wyja-

śni, dlaczego przed drzwiami leżały opakowane w gazetę pieniądze, ale nie wiedziała, jak mu o tym

powiedzieć, nie wspominając, że chodziło o ich dziadka. Teraz miała wrażenie, że jej brat

zapomniał o znalezisku, choć zrobiło na nim wielkie wrażenie. Nieczęsto widział tyle pieniędzy.

Poza tym na pewno zdziwił go fakt, że ktoś położył je pod drzwiami.

Nagle, jakby czytając w jej myślach, podniósł głowę i spojrzał na nią.

- Kto zostawił pieniądze pod drzwiami? Czy to twoje wydawnictwo?

Zerknęła na Johana, nim odpowiedziała.

- Nie, to mężczyzna, który rano je ode mnie pożyczył.

- Ale dlaczego nie zapukał do drzwi i ci ich nie wręczył? Co jeśli ktoś inny by je znalazł?

- Pewnie pomyślał, że już położyliśmy się do łóżek i że o tej porze nikt nie będzie się

włóczył po podwórzu.

Kristian się uśmiechnął.

- Nie sądziłem, że jesteś taka bogata. Hilda mówi, że piszesz dla zabicia czasu i że zamiast

tego powinnaś zająć się szyciem ubrań dla dzieci i pomaganiem Pederowi w lekcjach.

Elise poczuła wzrastającą irytację. Zaczerwieniła się ze złości.

- Hilda doskonale wie, że sporo czasu poświęcam Pederowi i że za książki, które piszę,

dostaję honorarium. I to więcej, niż zarabiałam jako sekretarka jej męża czy szwaczka w Graah!

- Nie przejmuj się Hildą. Stała się bogatą damą i boi się, że napiszesz o czymś, czego

musiałaby się wstydzić.

background image

Elise się uspokoiła. Kristian miał rację. Hilda bała się, że się wygłupi i zhańbi rodzinę.

Może była też troszkę zazdrosna. Nie o pieniądze, ale o radość, którą dawało jej pisanie i dumę,

którą czuła, kiedy ludzie rozmawiali o jej książkach.

Dopiero kiedy wszyscy położyli się do łóżek, Johan szepnął jej do ucha: - Teraz możesz mi

opowiedzieć.

- Kristian znalazł przed drzwiami pieniądze zapakowane w gazetę.

- Jak się tam znalazły?

- Był przy nich liścik. Dziadek podziękował za pomoc, napisał, że byłam dla niego miła i

nie mógł mnie okraść.

Jej głos drżał. Zbierało jej się na płacz.

- Musiał pożałować swego czynu i wrócić, by oddać pieniądze. Skinęła głową, nie mogąc

wydobyć słowa.

- Jak zwykle masz rację, Elise. W każdym człowieku jest coś dobrego. Okazując mu dobroć

i szczodrość, sprawiłaś, że sam stał się lepszy.

- W każdym razie na chwilę.

Johan roześmiał się cicho i przytulił ją.

- Choćby chociaż na chwilę, to na pewno dzięki temu czuje się lepszy

Przez chwilę leżeli bez słowa.

- Myślę, że powinniśmy przekonać Kristiana, by z nami zamieszkał. Tak bardzo różni się od

twojego szwagra. Po pierwsze, Paulsen jest za stary i zapomniał, jak to jest mieć czternaście lat. Po

drugie, dorastał w zupełnie innych warunkach. Niełatwo będzie im się dogadać.

Elise uśmiechnęła się w ciemności.

- Zastanawiam się, co by powiedział Paulsen, gdyby cię teraz słyszał. Wyglądałby jak żywy

znak zapytania i zapytał, czy mówisz poważnie, sugerując, że dorosły powinien próbować

zrozumieć czternastolatka. Potem powiedziałby, że to wszystko nie ma nic wspólnego z

rzeczywistością, a jest tylko kolejnym chorym wymysłem jakichś artystów. Dzieci i młodzież

muszą nauczyć się dyscypliny, a jeśli to konieczne, przy pomocy środków przymusu, kar i rózgi.

Mają być posłuszne i postępować tak, jak chcą dorośli. Koniec i basta.

- Wiem. Większość ludzi ma takie podejście. Zgadzam się, że dzieci powinny nauczyć się

szacunku do dorosłych, ale nie musi to oznaczać, że nie mają prawa do własnego zdania i że dorośli

nie powinni ich słuchać.

Delikatnie pogładził jej brzuch.

- Kiedy nasze dziecko przyjdzie na świat, wychowam je tak, by było podobne do matki.

background image

- A ja tak, by przypominało ojca - szepnęła i pocałowała go w szyję.

Przez chwilę milczeli, a potem Elise szepnęła:

- To takie smutne, że Kristian siedział przy grobie matki i modlił się do niej o pomoc.

Johan pokręcił głową.

- Nie, ja myślę, że to piękne. Nie udało jej się, kiedy żyła, ale może teraz, z zaświatów,

może zrobić dla niego więcej niż za życia.

background image

7

Hugo Ringstad dołożył drewna do ognia i zasiadł przy kuchennym stole.

- Zbliża się zima. Marie zadrżała.

- A jeszcze nie pozbyliśmy się Signe. Hugo pospiesznie zerknął w stronę drzwi.

- Ciii, właśnie nadchodzi.

Drzwi się otworzyły i do środka weszła Signe. Za nią szedł niezadowolony, marudny

Sebastian.

- Tak wcześnie wstaliście! - Spojrzała na stół. - Nie zaczęliście chyba jeść beze mnie?

- Nie, czekamy na ciebie. - Hugo starał się nadać głosowi przyjazny ton, ale z każdym

dniem przychodziło mu to coraz trudniej.

Signe ziewnęła.

- Położyłam się dopiero późną nocą. Byłam w domu u Sjura. Planujemy pojechać do

Kristianii na spektakl Kiedy zakwita świeża winorośl w Teatrze Narodowym. Teraz, kiedy Bjørnson

dostał udaru i może w każdej chwili umrzeć, nie wypada nie zobaczyć jego ostatniej sztuki. Ragna

Wettergreen gra panią Arak. Sztuka zebrała bardzo pozytywne recenzje, a widownia zawsze

wypełniona jest po brzegi.

Usiadła na jednym z krzeseł, wzięła kromkę chleba i nadstawiła filiżankę, by Hugo nalał jej

kawy.

- Usiądź, Sebastianie! I przestań wreszcie marudzić! - krzyknęła.

Sebastian zacisnął usta, wdrapał się na krzesło i siedział z pochyloną głową i zaciętym

wyrazem twarzy.

- Co tam, Sebastianie? Nie najlepszy masz dziś humor?

- Hugo starał się być bardzo miły w stosunku do chłopca, który koniec końców był synem

Emanuela.

- Matka jest niedobra.

Signe złapała go za włosy i potrząsnęła jego głową.

- Nie masz prawa tak mówić o matce. Nie jestem niedobra. To ty jesteś nieznośnym

bachorem.

Oczy Sebastiana były pełne łez, ale nie rozpłakał się. Marie wstała z trudem.

- Pomóż mi trochę, Hugo. Bardzo kręci mi się w głowie. Chyba najlepiej będzie, jeśli wrócę

do łóżka.

Pomógł jej przejść przez drzwi i wejść po schodach.

background image

- Czułam się dobrze, póki się nie pojawiła. Robię się chora, kiedy tylko ją zobaczę. A jak

ona traktuje Sebastiana? Pojedzie do Kristianii, żeby pójść do teatru! - prychnęła pogardliwie.

- Skąd weźmie na to pieniądze?

- Nie zapominaj, że to ty chciałaś, aby tutaj zamieszkała. - Już wcześniej jej to powiedział,

ale nie mógł się oprzeć, by znów jej o tym przypomnieć.

- To było, zanim poznała tego lenia, Sjura Bergesetha. Wcześniej była słodka, miła i

przyjaźnie nastawiona. Teraz to zupełnie inny człowiek.

- Myślę, że wcale się nie zmieniła, ale początkowo nie potrafiłaś jej przejrzeć. To

wyrachowana kobieta. Najpierw zastawiła sidła na Emanuela. Chciała mieć z nim dziecko, bo był

dziedzicem wielkiego gospodarstwa, choć wiedziała, że miał żonę. Potem oczarowała ciebie, aby

pozbyć się Elise i dzieci, i zapewnić sobie miejsce w gospodarstwie. Kiedy Emanuel zmarł, dostrze-

gła dla siebie nowe możliwości. Sprawiła, że znienawidziłaś Elise, a kiedy w dodatku zachorowałaś

i nie miałaś już sił przejrzeć jej gry, poczuła się o wiele pewniej. Teraz uważa, że jest właścicielką

całego Ringstad. Brakuje tylko tego, by Sjur się tutaj wprowadził i zajął moje miejsce przy stole.

Zauważył, że jego wypowiedź była pełna goryczy. Głęboko w sercu wiedział, że sam ponosi

sporą część winy za to, co się stało. Nigdy nie powinien był pozwolić Marie zyskać tak wielkiej

władzy i powinien był przepędzić Signe, gdy tylko wróciła. Jego tchórzostwo tylko pogarszało

sytuację. Czasem miał wielką ochotę uciec od tego wszystkiego, oddać gospodarstwo Signe i

zostawić tu Marie, by zapłaciła za swoją głupotę. Kiedy czuł się bardzo przygnębiony, marzył o

tym, by podzielić los Emanuela.

To, co pozwalało mu przetrwać, to miłość do gospodarstwa i dwojga wnucząt, które

mieszkały w mieście. A także nikła nadzieja, że Sjurowi znudzi się Signe, albo może będzie

odwrotnie, i Signe spakuje walizki i wróci do Stangerud, a Elise i dzieci znów zamieszkają w

Ringstad. Nawet kiedy dowiedział się o małżeństwie Elise z jej byłym kochankiem, nie porzucił

tych marzeń. Rzeźbiarz może przecież mieszkać gdziekolwiek. Z pewnością niewiele zarabiał i

ucieszy się z możliwości zamieszkania na wsi. Poza tym na pewno jest dobrym człowiekiem, bo

inaczej Elise by za niego nie wyszła. Była wspaniałą matką i cudowną siostrą dla swoich młodszych

braci. Nie związałaby się z człowiekiem, z którym nie byłoby im wszystkim dobrze.

Odpędził głupie myśli. Marie nigdy nie zgodziłaby się na to, by żona Emanuela zamieszkała

w gospodarstwie z innym mężczyzną. Nigdy nie życzyła sobie tam Elise, a zwłaszcza gromadki

dzieci. Teraz, kiedy Signe twierdziła, że ma pisemne poświadczenie, że to Emanuel jest ojcem

Sebastiana, chłopiec odziedziczy gospodarstwo. Jednocześnie Signe odgrażała się, że rozmawiała z

dobrym adwokatem, który stwierdził, że bez większych problemów uda mu się pozbawić syna Elise

praw do Ringstad. Hugo podjął ten temat ze swoim adwokatem, który nie do końca był pewien

background image

finału sprawy. Stwierdził, że to nietypowy problem. Nigdy w swojej praktyce nie zetknął się z

podobnym zagadnieniem.

Hugo pomógł Marie położyć się do łóżka i przykrył ją kocem.

- Poproszę, by przyniesiono ci filiżankę gorącej czekolady. Marie westchnęła.

- Byłabym ci nieskończenie wdzięczna, gdyby udało ci się przepędzić tę kobietę.

Nie odpowiedział, tylko ciężkim krokiem wyszedł z sypialni.

Kiedy zbliżył się do kuchni, usłyszał nagle dobiegający z niej męski głos. Może to jeden z

parobków, pomyślał.

Nagle się zatrzymał. To głos Sjura Bergesetha! Teraz, tak wcześnie z rana! Przecież

doskonale wiedział, że Marie nie chce go tutaj widzieć.

Stanął za drzwiami i nasłuchiwał.

- Sama pomyśl, Signe! Jeśli te ziemie zostaną przyłączone do gospodarstwa, to stanie się

ono największym w wiosce. Stary Jonas nie miał żadnych bliskich spadkobierców. Jedyny spadko-

bierca mieszka w Kristianii i nie ma pojęcia o prowadzeniu gospodarstwa. Nie zna się także na

cenach ziemi. Słyszałem, jak jeden z sąsiadów powiedział, że jest głupi jak but. Możemy zrobić

świetny interes. Potrzebujemy tylko pieniędzy.

- I skąd mamy je wziąć? - Signe się wahała.

- Nie możesz porozmawiać ze swoim teściem? Jeśli nie będzie chciał zainwestować, możesz

poprosić twojego ojca, by wypłacił ci kilka koron na poczet spadku. Może zaciągnąć pożyczkę pod

zastaw gospodarstwa Stangerud.

- Chyba nie sądzisz, że Hugo Ringstad da mi pieniądze na zakup ziemi? Nawet nie chce, by

Sebastian odziedziczył kiedyś gospodarstwo. Poza tym doskonale wiesz, że nie jest moim teściem.

- Co z niego za dziadek? Nie chce, by syn jego syna odziedziczył gospodarstwo? Nie ma

przecież innych wnucząt.

- To skąpiec. Poza tym wciąż jest oczarowany Elise, żoną Emanuela, choć ona pochodzi z

biednej rodziny, a jej ojciec był pijakiem. Próbowała wmówić Emanuelowi, że została zgwałcona,

kiedy się okazało, że jest w ciążyła ten idiota połknął haczyk. Ożenił się z nią z litości i pozwolił,

by chłopiec został zapisany w księgach kościelnych jako jego syn. Jak można być tak bardzo

naiwnym?! Odziedziczył to po ojcu. Hugo Ringstad jest równie łatwowierny, jeśli chodzi o Elise!

- Ale masz dowody na to, że chłopiec nie jest synem Emanuela, prawda?

- Oczywiście. Udało mi się dowiedzieć, kto jest ojcem. Młody pisarz i student skontaktował

się ze mną. Nazywa się Asle Diriks i jest synem wpływowego mieszkańca stolicy. Nienawidzi

Elise. Bardzo chciałabym wiedzieć dlaczego, ale nie udało mi się tego z niego wyciągnąć.

Powiedział mi za to, że ojciec syna Elise nazywa się Ansgar Mathiesen. On i jego żona bardzo

background image

chcieliby zaopiekować się chłopcem, bo ich własny syn zmarł na świnkę. Pisarz dowiedział się, że

urodziłam syna Emanuela zaledwie kilka miesięcy po tym, jak na świat przyszedł syn Elise.

Powiedziałam mu prawdę, że Elise udało się przekonać Emanuela, by uznał jej bękarta i tym

samym mój syn Sebastian utracił prawo dziedziczenia Ringstad.

Hugo był tak wściekły, że miał ochotę wyrwać drzwi z zawiasów, wykrzyczeć im prawdę i

zażądać, by oboje natychmiast opuścili jego dom. Jednak to, co usłyszał, kazało mu zostać na

miejscu.

- Dowiedziałam się czegoś jeszcze - kontynuowała Signe. - Przeprowadziłam małe

śledztwo. - Roześmiała się i ściszyła głos. Hugo musiał stanąć jeszcze bliżej drzwi, by usłyszeć jej

słowa. - Dowiedziałam się, że ojciec Elise był synem włóczęgi. Cygana! W żyłach Elise i jej

rodzeństwa płynie więc cygańska krew! Pomyśl, co się stanie, kiedy prasa się o tym dowie!

Myślisz, że ktoś będzie kupował książki napisane przez Cygankę? Słyszałeś przecież o prawie,

które weszło w życie dwa lata temu? Na jego mocy policja ma prawo osadzać włóczęgów w

więzieniu. Ojciec Elise nie pracował przez ostatnie lata, nim utonął pod wpływem alkoholu. Nie

chciał pracować, bo w jego żyłach płynęła cygańska krew. Myślisz, że syn Cyganki będzie miał

prawo odziedziczyć takie gospodarstwo jak Ringstad?

Hugo wstrzymał oddech. Po drugiej stronie drzwi zapadła cisza.

Nagle Sjur odezwał się cicho z pewną dozą niepewności.

- Ale to prawo dotyczy tylko włóczęgów, nie tych, którzy mają stałą pracę i dach nad

głową?

- To bez znaczenia. Liczy się tylko to, że Elise ma w rodzinie Cyganów i w jej żyłach płynie

cygańska krew. To, że pracuje i mieszka gdzieś na stałe, jest nieistotne. W końcu nie będzie mogła

wytrzymać dłużej w jednym miejscu. Sam zobacz, ile razy się już przeprowadzała! Najpierw z

gospodarstwa Andersengården do domu kierownika, potem na Hammergaten, a teraz do gospo-

darstwa Våienvolden. To samo z pracą. Najpierw była prządką, potem szwaczką, później została

tkaczką i sprzedawczynią, a na koniec dostała pracę w gabinecie kierownika fabryki tylko dlatego,

że ten zakochał się w jej siostrze. A teraz nazywa siebie pisarką! Co za bzdury! Jedyne, co potrafi,

to pisać o ludziach, których zna, i o tym, jak się im żyje. To ma być pisarstwo?

Hugo usłyszał, że Sjur się roześmiał.

- Widzę, że wiele wiesz. Jak zdołałaś się tyle o niej dowiedzieć?

- Mam swoje źródła. Są mi potrzebne, bym wygrała sprawę przeciwko niej w sądzie.

- Masz zamiar iść do sądu? - Sjur wydawał się zaskoczony, ale jednocześnie był pod silnym

wrażeniem jej słów.

background image

- Oczywiście. Chyba nie sądzisz, że pozwolę, aby jej bękart odziedziczył to, co należy się

Sebastianowi? - Roześmiała się. - Powiedziałam, że wybieramy się do teatru do Kristianii. Na

szczęście przeczytałam w gazecie, że w Teatrze Narodowym grają teraz ostatnią sztukę Bjørnsona

Kiedy zakwita młoda winorośl, ale mamy zupełnie co innego do załatwienia w stolicy, Sjurze.

Odwiedzimy Elise, pisarza Asle Diriksa i pójdziemy do gazet. Zgadnij, czy się cieszę?!

Hugo był jak sparaliżowany. Cichutko wrócił na schody, po czym głośno zszedł. Otworzył

drzwi do kuchni i udał zaskoczonego.

- Mamy gości? Tak wcześnie z rana?

Sjur nawet się nie pofatygował, by wstać i się przywitać.

- Signe i ja planujemy podróż do stolicy.

- Tak, powiedziała mi o tym. Sam chętnie zobaczyłbym najnowszą sztukę Bjørnsona.

Słyszałem, że zyskała wspaniałe recenzje.

- Potrzebujemy pieniędzy na podróż i bilety. - Signe spojrzała na niego wyzywająco.

- Oczywiście - odparł Hugo i skierował się w stronę drzwi.

W zielonym pokoju przechowywał ważne dokumenty i pieniądze w schowku. Wyjął kilka

banknotów, bacznie zerkając przez ramię, czy Signe nie przyszła tutaj za nim, a potem spokojnie

wrócił i wręczył jej pieniądze. Przynajmniej pozbędą się jej na kilka dni, pomyślał z ulgą.

Jednocześnie zyska czas, by obmyślić jakiś plan.

Może powinien wysłać telegram do Elise i przygotować ją na nieprzyjemną wizytę?

Cyganka! Parsknął oburzony. Oczywiście, że nie pochodziła z cygańskiej rodziny. Inaczej

Emanuel by o tym wiedział. To normalne, że pracownicy fizyczni często się przeprowadzają. Wielu

robi to dlatego, że nie starcza im na czynsz albo uciekają przed złym zarządcą. W przypadku Elise

powody były inne, ale to nic zaskakującego, że czterokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania.

Także to, że często zmieniała pracę miało logiczne wytłumaczenie. Była inteligentna i dlatego

awansowała na coraz lepsze posady. Teraz dostarczyła wydawnictwu swą trzecią książkę, a mimo

to Signe uważała, że nie powinno się jej nazywać pisarką! Co za czarownica! Gotował się ze złości.

Signe była wyraźnie zdumiona, wręcz podejrzliwa, kiedy wręczył jej pieniądze.

- Co się z tobą stało? Nigdy wcześniej nie chciałeś dać mi ani grosza.

Hugo westchnął.

- Mam już tak bardzo dość złej atmosfery panującej w tym domu, Signe. Marie szybko się

męczy, a ja sam jestem już stary. Teraz potrzeba mi trochę spokoju, nim podążę za Emanuelem.

Bawcie się dobrze w stolicy i opowiedzcie mi o sztuce, kiedy wrócicie. Jak widzisz, nie skąpiłem ci

pieniędzy. Może starczy wam także na dobry obiad w Grandzie.

background image

Zauważył, że wymieniła z Sjurem spojrzenia i na jej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.

Zostawił ich i poszedł do stajni. Zawsze, kiedy miał problem, znajdował rozwiązanie,

szczotkując konie.

Nie, nie wyśle telegramu do Elise. To by ją tylko zdenerwowało. Signe i Sjur nie mogą jej

zaszkodzić. Co najwyżej zranią ją, oskarżając o to, że w jej żyłach płynie cygańska krew. Elise jest

zbyt grzeczna i uprzejma, by się mścić. Powinna znaleźć kogoś z ostrym językiem, kto będzie mógł

jej bronić.

Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Zapyta ciotkę Ulrikke, czy nie mogłaby

pojechać do stolicy! Kiedy się dowiedziała, że Elise ponownie wyszła za mąż i zamieszkała w

dużym gospodarstwie w Sagene, powiedziała, że chętnie by ją odwiedziła. Podejrzewał, że

kierowały nią także inne motywy, niż tylko chęć zobaczenia Elise i dzieci, ale nie był pewien. Coś

musiało się zdarzyć, kiedy była tam ostatnio, coś co ją uradowało, ale i zasmuciło. Czy mogło

chodzić o jakiegoś mężczyznę? W jej wieku?

Postanowił, że od razu do niej pojedzie. Ciotka Ulrikke miała dość Signe tak samo jak

Marie i on. Nic nie stoi na przeszkodzie, by powtórzył jej to, co dzisiaj usłyszał.

background image

8

Elise napisała Krystianowi usprawiedliwienie nieobecności w szkole. Wytłumaczyła, że

odczuwał silne przygnębienie z powodu śmierci matki i spędził dzień przy jej grobie w Kjelsås, nie

będąc w stanie znieść towarzystwa innych ludzi. Nie była pewna, czy nauczyciel przyjmie

wyjaśnienie, ale warto było spróbować.

Peder i Evert nie kryli zaskoczenia, kiedy przy śniadaniu zobaczyli Kristiana. Peder

wrzasnął z radości, a potem podbiegł do niego i uściskał go.

- Kristian! Będziesz teraz z nami mieszkał? Kristian nie mógł się nie uśmiechnąć.

- To zależy. Muszę najpierw porozmawiać z Hildą i jej mężem.

- Nawet nie poznałeś jeszcze naszego wujka z Ameryki. A on ma dla ciebie prezent. Wiesz,

co dostaliśmy ja i Evert? Prawdziwy aeroplan i automobil! Dagny dostała lalkę, którą nazywa

Słonkiem, a Elise dostała rękawiczki z pięcioma palcami, choć zimą, kiedy jest naprawdę mroźno,

lepiej będzie, jeśli będzie nosiła te stare. Słyszałeś, że z Akershus uciekł Cygan i widziano go na

naszej ulicy?

Hugo wyszedł z pokoju i stał teraz boso w starej piżamce, słuchając chłopców.

- Straszny pan z wielką brodą! - dodał z dumą. - Jego ubrania strasznie śmierdziały!

Peder się roześmiał.

- Posłuchaj małego. Myśli, że widział Cygana.

Johan przyniósł drewno i dokładał teraz do pieca. Wyprostował się.

- Myślę, że Hugo ma tak bujną fantazję jak ty, Pederze.

- Ten pan rozmawiał z mamą - powiedział Hugo stanowczo. - Dagny powiedziała, że to

duch.

Peder i Evert roześmiali się głośno.

- Wiesz, Hugo, duchy nie mówią. Nie wierz we wszystko, co mówi Dagny. Ona nie jest taka

jak większość ludzi.

Kristian spojrzał na Elise pytająco.

- O czym oni mówią?

Elise poszła po dzbanek z kawą, by uniknąć jego wzroku.

- Krążą plotki, że stary Cygan uciekł z Akershus. Teraz, jak widać, wszystkie dzieci z

Sagene chcą go pojmać. Dagny powiedziała, że ktoś widział, jak kopał w ziemi nad rzeką.

Peder popatrzył na nią.

- Naprawdę? Dlaczego nam o tym nie powiedziałaś?

background image

- To pewnie kolejny wymysł Dagny. Sam właśnie powiedziałeś, że Hugo nie może wierzyć

we wszystko, co ona mówi.

- Ale nie wydaje mi się, że to sobie wymyśliła. Czego szukał w ziemi?

- Nie wiem.

- Pewnie jakiegoś skarbu - stwierdził Evert. - Może skarbu, który zakopał, nim został

złapany i wtrącony do więzienia.

Elise zauważyła, że Kristian słuchał z zainteresowaniem.

- Pospieszcie się, chłopcy, czas do szkoły! A ty zaczekaj chwilę, Kristianie, muszę skończyć

pisać twoje usprawiedliwienie.

Tak naprawdę to już je napisała, ale chciała zamienić z nim kilka słów, nim wyjdzie.

Prawdopodobnie już się domyślił, że pieniądze opakowane w gazetę miały coś wspólnego z

duchem, o którym mówił Hugo.

Kiedy tylko Peder i Evert wyszli, odwróciła się do niego.

- Hugo ma rację. Cygan tutaj był, ale nie chciałam, aby Peder i Evert się o tym dowiedzieli.

Peder opowiedziałby o tym całemu Sagene. Pożyczyłam Cyganowi pieniądze, a wczoraj wieczorem

on je oddał. Coś musiało go przestraszyć i zamiast zapukać do drzwi, w pośpiechu zostawił je pod

drzwiami. Kristian z powagą spojrzał jej w oczy.

- Masz w zwyczaju pożyczać pieniądze Cyganom? Pokręciła głową.

- Znałaś go?

- Nigdy wcześniej go nie widziałam.

- Był krewnym ojca?

Zawahała się przez chwilę, a potem skinęła głową.

- Był jego ojcem.

Kristian szeroko otworzył oczy.

- To był nasz dziadek? - zapytał z niedowierzaniem. Elise potwierdziła.

- Zrobiło mi się go żal i pozwoliłam mu przenocować w naszym łóżku. Wcześniej spał w

nim wuj Kristian, jak wiesz, wyjechał do Ulefoss na kilka dni.

- Trafił do więzienia za włóczęgostwo?

- Prawdopodobnie. Bywa, że Cyganie podbierają trochę jedzenia tu i ówdzie, jeśli nie mogą

dostać pracy i nie mają z czego żyć.

- Chcesz powiedzieć, że kradł?

- Tak, żeby przeżyć.

- A mimo to pożyczyłaś mu tyle pieniędzy? Widziałem, że to była spora suma.

Elise zaczęła się wiercić.

background image

Podszedł do niej Johan i położył jej rękę na ramieniu.

- Nie wiedziałeś, że twoja siostra ma złote serce? Kristian się uśmiechnął.

- Masz rację. Teraz muszę się pospieszyć. Przyjdę do was po szkole, ale najpierw muszę

porozmawiać z Hildą.

Elise skinęła głową.

- Postąpisz, jak zechcesz, Kristianie. Wiesz, że będzie nam miło, jeśli z nami zamieszkasz.

Kiedy wuj Kristian wróci do Ameryki, możesz spać w łóżku, które zajmujemy teraz ja i Johan, w

pokoju Jensine i Hugo. W międzyczasie będziesz musiał zadowolić się ławą w pokoju.

Kiedy wyszedł, spojrzała na Johana.

- Nie chciałam powiedzieć mu prawdy o pieniądzach. To, że zbiegły Cygan to nasz dziadek,

jest już wystarczająco straszne.

Johan skinął głową.

- Zgadzam się z tobą. Z drugiej strony jest już dość duży, aby poznać prawdę o rodzinie

ojca. Miejmy nadzieję, że teraz już nie będziemy mieć już do czynienia z twoim dziadkiem. Na

pewno się dowiemy, czy został pojmany, czy też udało mu się zbiec. W każdym razie do Kristianii

raczej nie wróci.

Odetchnęła z ulgą.

- Pomyśl, że jednak nie jesteśmy tacy biedni! Przed południem zabiorę dzieci do miasta, by

kupić ci nowe skarpety. Dagny nie może dziś przyjść, więc i tak za dużo nie uda mi się napisać.

- Kup też ciepłe kurtki dla chłopców. Stare są już znoszone i cienkie. Na zimę potrzebują

czegoś grubszego.

Kiedy kupiła skarpety dla Johana, ruszyła z stronę Møllergaten. Wydanie sporej sumy

pieniędzy na nowe kurtki wydawało jej się zbytkiem, skoro w składnicy ubrań dla biednych dzieci z

pewnością bez problemu znalazłaby używane. Niestety w sklepie nie znalazła nic, co by się

nadawało, więc ruszyła dalej w stronę centrum. W starej gazecie trafiła na ogłoszenie sklepu Braci

Dobloug z cenami ubrań dla konfirmantów. Garnitur kosztował 16 koron i 50 0re, więc kurtka nie

powinna kosztować więcej, choć była wykonana z grubszego materiału. Jeśli dopisze jej szczęście,

uda jej się kupić dwie kurtki i dwie pary butów zimowych za nieco ponad 50 koron.

Dzięki Bogu za to, że dziadek zwrócił pieniądze! Teraz, kie dy wszystko dobrze się

skończyło, mogła mu wybaczyć kradzież i niewdzięczność. Życzyła mu, by bezpiecznie wydostał

się z Kristianii i by wziął sobie to serca to, co powiedzieli mu o znalezieniu pracy.

Nie doszła za daleko, kiedy usłyszała, że ktoś ją woła. Odwróciła się i ku swemu wielkiemu

zdumieniu zobaczyła machającego do niej pana Wang-Olafsena. Zatrzymała się, czekając, aż podej-

background image

dzie. Hugo zaczęły boleć nóżki, a Jensine chciało się spać. Miała nadzieję, że uda jej się kupić

wszystko, co zaplanowała, nim będzie musiała wracać do domu ze względu na dzieci. Z drugiej

jednak strony dawno już go nie widziała, a trudno było o milszą niespodziankę niż spotkanie

właśnie jego.

- Witam panią, pani Ringstad. Przepraszam, chciałem powiedzieć pani Thoresen. Gratuluję.

Nie widziałem pani od czasu ślubu, ale dużo o was wszystkich myślałem.

Uśmiechnęła się.

- Miałam zamiar pana do nas zaprosić, ale czas tak szybko leci, że jakoś nie miałam jeszcze

okazji. Poza tym muszę przyznać, że troszkę się obawiałam. Opowiedziałam mojemu mężowi o

Asle Diriksie, a zakładam, że ten temat powróci przy okazji pana wizyty. Johan potrafi poważnie

się zdenerwować, a kiedy zdradziłam mu, co mi się przytrafiło na ulicy Oscara, od razu chciał

wybiec, by mnie pomścić. Poprosiłam go, by zachował spokój i wyjaśniłam, że mam inny plan.

Teraz niecierpliwie czekam, kiedy wydawnictwo Grøndahl i Syn przyjmie moją ostatnią powieść

Córka przekupki, w której opisuję przeżycia głównej bohaterki w domu takim, jak dom Diriksa.

Pan Wang-Olafsen wydawał się zamyślony.

- Mam nadzieję, że nie daje pani zbyt wyraźnie do zrozumienia, o której rodzinie pani pisze.

Mogą wnieść przeciwko pani sprawę o pomówienie.

Pokręciła głową.

- Tylko Asle Diriks domyśli się, że chodzi o niego. Zakładam, że przeczyta książkę. Jeśli

jego ojciec się na nią natknie, to co najwyżej będzie zdumiony, że opis domu tak bardzo przypo-

mina jego własny, ale nigdy nie przyjdzie mu do głowy, że jego syn mógłby zrobić coś tak

strasznego. - Zmarszczyła czoło. - Myślałam, że pan się ze mną zgadza.

- Tak, uważam, że to byłoby straszne, gdyby tak łatwo się z tego wywinął. Jeszcze teraz

gotuję się ze złości na myśl o tym, co pani przeżyła, ale jestem adwokatem. Od razu myślę o spra-

wach sądowych, a skoro pani jest uboga, a jego ojciec bardzo bogaty, doskonale wiem, jak taka

sprawa by się zakończyła. Jednocześnie podziwiam panią za odwagę. Jeśli nikt nie ośmieli się

stawić temu czoła, tacy rozpieszczeni, pozbawieniu skrupułów synalkowie bogatych ojców dalej

będą robić, co im się rzewnie podoba. Jeśli wynikną jakieś problemy, będę panią wspierał. Może

pani na mnie liczyć.

- Bardzo panu dziękuję. Jak się pan w ogóle miewa? A pana syn i jego rodzina?

- Na szczęście wszystko w porządku, ale są tak zajęci, że zbyt rzadko ich widuję. A jak

miewa się ciotka ojca pani pierwszego męża, Ulrikke Ringstad? Chyba już dawno nie gościła w

stolicy?

background image

- Tak, minęło już sporo czasu od jej ostatniej wizyty. Nie była u nas, odkąd drugi raz

wyszłam za mąż. Nie jestem pewna, czy chce do nas przyjechać. Moje drugie małżeństwo może

być dla niej powodem smutku. Tak bardzo kochała Emanuela.

- Ale uwielbia także panią, Pedera i pozostałe dzieci. Ja odniosłem wrażenie, że się

ucieszyła z tego, że założyła pani nową rodzinę. Podczas przyjęcia bożonarodzeniowego u pani

siostry wyglądała na wielce zadowoloną. Czy mylę się, twierdząc, że przeżyła potem zawód?

Elise poczuła, że czerwieni się za ciotkę Ulrikke. Skinęła głową.

- Nie myli się pan, ale myślę, że powinna się cieszyć, że sprawy właśnie tak się potoczyły.

Widać nawet starsza kobieta lubi czasem snuć romantyczne marzenia, ale wydaje mi się, że one

rzadko kiedy prowadzą do czegoś dobrego. Tak było przynajmniej w jej wypadku. Różnili się pod

każdym możliwym względem.

- Tak więc miałem rację. Rozumiem, że niełatwo pani o tym mówić. Mężczyzna, którego to

dotyczy, został teraz pani teściem.

Znów skinęła głową.

- Rzadko go widujemy. On najlepiej czuje się w Toten, gdzie dorastał. Mój mąż nie żyje z

nim w najlepszych stosunkach. Czuje gorycz po śmierci matki, bo uważa, że ojciec ją zawiódł.

- A więc tak się sprawy mają. Nie chciałem być niedyskretny. Nie musimy więcej o tym

rozmawiać. Może da się pani zaprosić do cukierni? Z przyjemnością kupię wam wszystkim

napoleonki. Sam mam wielką ochotę na kawę.

- Mam nadzieję, że nie została pani okradziona przez tego uciekiniera z Akershus? - zapytał

nagle, kiedy usiedli w kącie cukierni na rogu. Dzieci z takim zapałem oddały się jedzeniu ciastek,

że krem aż tryskał we wszystkie strony.

Elise nie zdołała ukryć przerażenia.

- Co... co pan ma na myśli?

- Nie czytała pani ostatnio gazet? Jakiś Cygan zdołał uciec z Akershus i był ścigany aż do

mostu Beier. Tam urwały się ślady, ale po kilku dniach znów został pojmany, tym razem jego

kieszenie były pełne złodziejskich łupów. Próbował przekonać policję, że to nie on je ukradł, a jego

współwięzień, który zdradził mu miejsce ukrycia złotych monet, które zrabował pięć lat temu. Cy-

gan powiedział, że udało mu się je odnaleźć i miał zamiar zanieść je na policję. - Pan Wang-Olafsen

uśmiechnął się. - Jak można być aż tak głupim? Przecież policja nigdy nie uwierzy w taką na-

ciąganą historię.

Elise poczuła, że robi jej się ciepło i zimno na zmianę. Lort-Anders z pewnością zdradził

dziadkowi miejsce ukrycia łupu z nadzieją, że ten je znajdzie i przeszmugluje do niego do

background image

więzienia. Może miał nadzieję, że w ten sposób kupi sobie wolność? Skoro dziadek oddał jej

pieniądze, to pewnie chciał zwrócić także łup. W każdym razie taką miała nadzieję. Pan Wang-

Olafsen znów się uśmiechnął.

- Wydaje mi się, że pani zbladła. Proszę się nie obawiać. Cygan trafił za kratki i już nigdy

nie uda mu się uciec. Po tym zdarzeniu trafił do pojedynczej celi, w której spędzi resztę życia.

Nie mogła się powstrzymać przed wyrażeniem swego zdania.

- Uważam, że nowe prawo dotyczące włóczęgów jest zbyt surowe. Rozumiem, że ludzi

należy karać, kiedy popełnią przestępstwo, ale nie rozumiem, dlaczego przemieszczanie się z miej-

sca na miejsce ma uchodzić za zbrodnię.

Uśmiechnął się przekonująco.

- Każdy jest kowalem własnego losu. Ten, kto nie pracuje, by zarobić na swoje utrzymanie,

nie może żądać, by inni go wykarmili.

Nic nie powiedziała. Radość ze spotkania minęła. Nie mogła przestać myśleć o tym, że jej

dziadek resztę życia spędzi samotnie w więziennej celi i że pan Wang-Olafsen zgadza się z wyro-

kiem.

- Proszę mi opowiedzieć o mężu - zaczął przyjaznym głosem. Pewnie pomyślał, że przeraził

ją poprzedni temat rozmowy. Z pewnością była jedyną osobą, której nie podobało się nowe prawo.

- Może używać starej kuźni w gospodarstwie jako warsztatu. Właśnie skończył rzeźbę, która

przedstawia robotnicę z niemowlęciem na ręku w drodze do pracy.

Bez słowa skinął głową i patrzył na nią.

Czyżby reagował tak, jak mężczyźni, których sprowadził profesor, a którzy nie chcieli kupić

rzeźby tylko dlatego, że przedstawiała pracownicę fabryki? Poczuła narastający bunt.

- To piękne dzieło, choć temat jest smutny. Udało mu się uchwycić bezsilność na jej twarzy,

a jej postawa świadczy o śmiertelnym zmęczeniu.

- Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Oboje jesteście utalentowani. Źle

zrozumiała pani moje milczenie, pani Ringstad. - Uśmiechnął się. - Przepraszam, pani Thoresen.

Chyba zaczynam się starzeć, ale bardzo przywykłem do zwracania się do pani nazwiskiem pani

pierwszego męża. To, że milczałem, nie miało nic wspólnego z pracą pani męża. Wcześniej czy

później takie motywy zostaną nie tylko uznane, ale staną się wręcz pożądane i cenione. Robotnicy

będą mieć coraz więcej do powiedzenia. Pewnego pięknego dnia ich praca będzie wynagradzana

tak jak inne, ale ten czas jeszcze nie nadszedł. Niestety. Powodem mego zamyślenia była pani

reakcja na to, co powiedziałem o tym Cyganie. Widziałem w pani oczach poruszenie i myślę, że

jego powodem nie było to, że dopuścił się kradzieży, ale to, że spotkała go tak surowa kara. Jest

pani mądrą kobietą. Bardzo chciałbym się dowiedzieć, co pani pomyślała.

background image

Elise szybko podjęła decyzję. Albo wóz, albo przewóz.

- Ale wtedy być może nie będzie pan chciał mieć ze mną więcej do czynienia.

- No, pani Elise! Miałbym odwrócić się do pani plecami z powodu różnicy zdań?

Spojrzała mu w oczy.

- Ten Cygan, o którym pan mówił, to mój dziadek. Zapadła cisza. Zauważyła, że kolor jego

twarzy się zmienił, ale nie wiedziała czy powodem tego był szok czy rozczarowanie. Wiedziała, że

bardzo cenił sobie ich przyjaźń i chętnie spotykał ją i chłopców. Może teraz zrozumiał, że to dłużej

niemożliwe?

- Myślę, że policja się pomyliła - kontynuowała, skoro się nie odzywał. - Jestem

przekonana, że chciał oddać łup.

Powoli opowiedziała mu o zaskakującej wizycie i o pieniądzach, które zabrał, ale które

oddał tego samego wieczoru i o liściku, który im towarzyszył.

- Dlatego uważam, że klejnoty także chciał zwrócić - zakończyła. - Ludzie się przecież

zmieniają, czyż nie?

Pan Wang-Olafsen wciąż siedział nieporuszony i patrzył na nią, nic nie mówiąc.

Zrozumiała, że to, co powiedziała, wywarło na nim wielkie wrażenie. W jego wzroku nie było

osądu ani uprzedzenia, zgodnie z jej przewidywaniami. Dlatego, że tak dobrze go znała, wiedziała,

jak zareaguje na jej tajemnicę, sekret, którego nie zamierzała zdradzać komukolwiek innemu.

Nawet Pederowi bała się powiedzieć prawdę. Nie dlatego, że gardziłby dziadkiem, wprost

przeciwnie, dlatego, że mógłby ulec pokusie i podzielić się tajemnicą z jakimś kolegą z klasy.

Mógłby to zrobić, by się popisać, bo historia była przecież bardzo ciekawa i ekscytująca. Jednak to,

że w jego żyłach płynie cygańska krew, mogłoby go narazić na jeszcze więcej dokuczliwych uwag

ze strony szkolnych kolegów.

- Rozumiem więc - powiedział wreszcie. - Cieszę się, że mi pani o wszystkim opowiedziała.

Przypuszczam, że nikt inny o tym nie wie, i czuję się zaszczycony, że mi pani zaufała.

Uśmiechnęła się.

- Może powinnam powiedzieć o tym innym, ale brak mi odwagi. To mogłoby mieć

negatywny wpływ na całą moją rodzinę. Jak pan wie, Peder ma problemy w szkole i często jest

wyśmiewany. Gdyby jego koledzy dowiedzieli się, że jego dziadkiem jest ścigany Cygan, jego

sytuacja jeszcze by się pogorszyła.

Pan Wang-Olafsen skinął głową.

- Zgadzam się z panią. Musi pani trzymać to w tajemnicy Kto jeszcze o tym wie?

- Nikt poza moim mężem i Kristianem. Młodsze dzieci widziały Cygana, ale nie wiedziały

kto to, a na Kristianie można polegać.

background image

- I naprawdę pani myśli, że chciał oddać łup policji?

- Tak myślę. Wielu powiedziałoby pewnie, że jestem naiwna i łatwowierna, ale naprawdę w

to wierzę.

- To nie jest niemożliwe. Dała mi pani o czym myśleć, pani Thoresen. Muszę przyznać, że

podzielałem poglądy pastora Jacoba Walnuma, że Cyganie nigdy nie nauczyli się zaradności i że są

wychowywani do żebrania, kradzieży i oszukiwania, a jedyne, co może pomóc, to zmuszenie ich do

innego życia.

- Może i pan, i on macie rację, ale uważam, że stowarzyszenie na rzecz zwalczania

włóczęgostwa posuwa się za daleko, odbierając rodzicom dzieci. Stowarzyszenie jest zdania, że

rodzina i krewni znaczą dla włóczęgów więcej niż dla innych i dlatego muszą zrywać te rodzinne

więzy. Jako matka bardzo mocno reaguję na takie pomysły. Słyszałam o dzieciach, które odbierano

rodzicom i umieszczano w sierocińcach albo w rodzinach zastępczych. Gdyby ktoś spróbował mi

odebrać dzieci, mogłabym zabić! - Uśmiechnęła się, by złagodzić ton swej wypowiedzi. - Pewnie

rozumie pan, o co mi chodzi. Myślę, że umarłabym z rozpaczy. Słyszałam historie o Cyganach,

którzy cukierkami wywabiali swoje dzieci z sierocińców. Jeden z ojców napisał do kuratorium z

prośbą, by jego mała córeczka zamieszkała w pobliżu, bo inaczej jego żona umrze ze zgryzoty. Jego

prośba nie została wysłuchana. Rodzice nie wiedzą, gdzie się podziało ich dziecko, a żona ze

smutku odchodzi od zmysłów.

Pan Wang-Olafsen zmarszczył czoło i powoli pokręcił głową.

- Mogłaby pani o tym napisać, pani Thoresen! Oczywiście proszę nie czynić Cyganów

głównymi bohaterami, bo. nie sprzeda pani książki, ale niech główny bohater spotka taką cygańską

rodzinę i pochyli się nad jej losem. Proszę opisać rozpacz matki, która nie wie, gdzie jest jej mała

córeczka i, jak inne matki, choruje z rozpaczy! Może uda się pani przedstawić tę sytuację z per-

spektywy Cyganów, nie budząc zgorszenia. To musi się udać, jeśli zachowa pani ostrożność.

Najważniejsze, by czytelnik wczuł się w sytuację matki, zapominając o tym, że pochodzi z

niebezpiecznego ludu, jak niektórzy nazywają Cyganów.

Elise zapaliła się na samą myśl.

- To doskonały pomysł. Spróbuję, kiedy skończę moją obecną książkę o chłopcu z Sagene.

Pan Wang-Olafsen znów zmarszczył czoło.

- Nigdy nie rozmawialiście o tym, że pani ojciec był synem Cygana.

Pokręciła głową.

- Matka mówiła, że nigdy nie powinniśmy z nikim o tym rozmawiać. Nie sądzę, by inni

mieszkańcy gospodarstwa o tym wiedzieli. Matka została odrzucona przez swoją rodzinę, bo

wyszła za Cygana. Wiedziała, jakie to niebezpieczne. Jeden z jej braci niedawno przyjechał z

background image

wizytą z Ameryki i bardzo się zasmucił, kiedy się dowiedział, że zmarła. Pozwoliłam mu

przeczytać jeden z rozdziałów mojej książki, w którym piszę o młodości matki i ojca. Wtedy

zrozumiał, jak bardzo byli w stosunku do niej niesprawiedliwi. Ojciec nie był włóczęgą. Kiedy

matka się w nim zakochała, był marynarzem, a potem pracował w fabryce w Ulefoss, gdzie cieszył

się powszechną sympatią, także rodziców matki. Kiedy jednak ci dowiedzieli się, że jest Cyganem,

odwrócili się do niego plecami. Matka i ojciec wyjechali do Kristianii, gdzie dostali pracę w

fabryce. Ojciec zaczął pić po tym, jak na świat przyszedł Peder. Myślę, że miał dość nudnej pracy.

Ten problem dotyczy wielu osób. Po dwunastu godzinach w fabryce wracają zmęczeni do ciasnego

mieszkania, pełnego płaczu dzieci, brudnych pieluch, biedy i nędzy. Wtedy sięgają po butelkę, by

choć przez chwilę zapomnieć.

Pan Wang-Olafsen ze zrozumieniem skinął głową.

- Dzięki pani wyjaśnieniom łatwiej mi to wszystko zrozumieć. Zatem nikt z pani znajomych

nie wie, że pani dziadek był Cyganem?

Pokręciła głową.

- Nie sądzę, ale zupełnej pewności nie mam. Pamiętam, że wiele lat temu Peder albo

Kristian powiedział, że dokuczano mu z tego powodu, ale nie podejmowaliśmy tematu. Potem już o

tym nie wspominał.

- I nikt z Vøienvolden nie widział, że był u was dziadek? Potrząsnęła głową.

- Była paskudna pogodna. Grzmiało, błyskało i lało jak z cebra. W taką pogodę nikt nie

wychodzi z domu. Nim przyszedł była u mnie żona dzierżawcy, która głęboko wierzy, że po gospo-

darstwie chodzi duch starego kowala. Za każdym razem, kiedy mija drzewo, na którym się

powiesił, czuje przenikliwy chłód. Przychodzi do mnie mała dziewczynka, która zajmuje się dzieć-

mi, kiedy piszę. Nazywa się Dagny i mieszka przy Sagveien. Kiedy wkrótce po wizycie żony

dzierżawcy zjawił się dziadek - stary, zaniedbany mężczyzna z wielką brodą, Dagny pomyślała, że

to duch, a ja wcale nie wyprowadzałam jej z błędu. Zamknęłam ją z dziećmi w pokoju dziecięcym,

a potem udawałam, że duch zniknął. Nigdy się nie dowiedziała, że pozwoliłam mu u nas

przenocować.

- Nie sądzi pani, że mogłaby powiedzieć swoim rodzicom o duchu?

- Tak, myślałam o tym. Obawiałam się także tego, że to mogłoby nas jakoś powiązać ze

ściganym Cyganem, ale nic więcej na ten temat nie słyszałam. Dagny była tak pochłonięta lalką,

którą dostała od wuja Kristiana, że nie miała czasu na nic innego. To bardzo specyficzna

dziewczynka. Niczego się nie boi, ma bujną fantazję i jest przyzwyczajona do trudów życia.

Wydaje mi się, że przez lalkę, której nigdy nie miała, zupełnie zapomniała o duchu. Co gorsza,

background image

kiedy przyszła do domu, jej ojciec zabrał jej tę lalkę i wstawił do lombardu. Mój wuj odkupił ją i

teraz Dagny bawi się nią, kiedy przychodzi do nas.

Pan Wang-Olafsen pokręcił głową.

- Biedne dziecko! Że też ojciec mógł zrobić coś takiego.

- Na świecie są ludzie bez serca - odpowiedziała.

background image

9

Na zewnątrz rozległy się jakieś głosy. Elise westchnęła z rezygnacją. Jak ma skoncentrować

się na pisaniu, skoro cały czas ktoś przychodzi?

- Dagny, zobacz, kto to! Jeśli to pani Børresen, powiedz jej, że pracuję i nie chcę, by mi

przeszkadzano.

Dagny uchyliła drzwi.

- Na podwórku stoi jakaś dama z jakimś panem. Rozglądają się dokoła.

- Pewnie nie mnie szukają. Skoro to jakaś dama, to pewnie chce rozmawiać z właścicielem

fabryki. Pobiegnij do nich i poinformuj ich, że pan Eugen Berge mieszka w głównym budynku.

Dagny pobiegła, ale po chwili wróciła zdyszana.

- Oni nie przyszli do niego, tylko do ciebie.

Elise spojrzała na nią.

- Do mnie? Jesteś tego pewna? Dagny zdecydowanie skinęła głową.

- Pani powiedziała, że przyszli do pani Ringstad, a ja wiem, że nim przeprowadziłaś się do

Vøienvolden nosiłaś to nazwisko.

Elise z wahaniem wstała z krzesła.

- Kto to, do licha, może być? To nie moja siostra z mężem?

- Myślisz, że nie wiem, jak wygląda twoja siostra? Jest dużo ładniejsza niż dama stojąca na

podwórzu. Ta jest ładnie ubrana, ale źle jej z oczu patrzy. Gdyby widziała ją moja mama, to by

powiedziała, żebym nie oceniała książki po okładce, bo czasem może być ładniejsza niż treść, a

czasem odwrotnie.

- Dlaczego nie przychodzą? Nie powiedziałaś im, że tutaj mieszkam?

- Ależ powiedziałam, ale chyba czeka, żebyś przyjęła ją jak królową.

- No, daj już spokój, Dagny. Może to redaktor z wydawnictwa przyszedł z żoną. Nerwowo

pogładziła włosy i zdjęła fartuch.

W tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę! - Elise starała się, by jej głos brzmiał możliwie najbardziej przyjaźnie.

Drzwi się otworzyły. Elise poczuła, że robi jej się słabo i niedobrze.

- Signe? Co tu robisz? - Nie potrafiła ukryć niechęci. Signe uśmiechnęła się i weszła do

pokoju, a za nią podążył

mężczyzna z dziwnym uśmiechem na ustach. Miał gładko zaczesane włosy z przedziałkiem

na środku i baki. Od razu poczuła do niego niechęć, ale pewnie dlatego, że przyszedł z Signe. Signe

uśmiechnęła się aż zbyt serdecznie.

background image

- Dowiedziałam się, że się tutaj przeprowadziłaś, ale nie zdradzę, skąd o tym wiem. -

Zatrzymała się na środku pokoju i rozejrzała się. - Widzę, że kiepsko ci się wiedzie. Lepiej ci było

na Hammergaten, no ale wtedy utrzymywał cię Emanuel.

Elise poczuła narastający gniew. Serce szybciej jej zabiło, ale zdołała się opanować i nic nie

odpowiedziała. Signe na pewno doskonale wiedziała, że Emanuel nie zarabiał wiele w ostatnim

roku życia.

- Nie przedstawisz mnie twojemu towarzyszowi? - zapytała. Signe się roześmiała.

- Moja droga, zupełnie o tym zapomniałam. To mój narzeczony, pan Sjur Bergeseth,

najbliższy sąsiad gospodarstwa Ringstad.

Elise podała mu rękę.

- Elise Thoresen.

Signe znów się roześmiała.

- Prawie zapomniałam, że zmieniłaś nazwisko. Wyszłaś za byłego robotnika z fabryki, który

mieszkał w tym samym gospodarstwie co ty, kiedy byłaś dzieckiem, prawda?

Elise skinęła głową. Widać, że bacznie śledziła jej losy.

- Jesteście w podróży? Signe udała, że nie słyszy.

- Czy twój drugi mąż nie siedział w więzieniu Akershus, ale wyszedł, bo zna się na

rzeźbiarstwie? Słyszałam, że zajmował się obróbką kamienia do budowy mostu czy czymś z tym

stylu?

Elise odwróciła się do Dagny, która z zaciekawieniem przysłuchiwała się rozmowie.

- Zabierz dzieci do pokoiku, Dagny!

Teraz wszyscy w gospodarstwie dowiedzą się o ponurej przeszłości Johana, pomyślała Elise

i ogarnął ją taki gniew na Signe, że prawie zabrakło jej tchu. Pół biedy, jeśli Dagny powtórzy to

pracownikom z Sagveien 8. Wielu i tak już pewnie o tym słyszało, ale właściciel fabryki, Eugen

Berge, na pewno nie wie, że Johan siedział w Akershus.

- Masz zupełną rację, Signe. - Spojrzała jej w oczy. - Jego siostra była sparaliżowana i

przykuta do łóżka. Skończyły się podtrzymujące jej życie leki i nie mieli pieniędzy na kolejne daw-

ki. Zrozpaczony dał się przekonać złym ludziom do tego, by stać na straży podczas włamania.

Dzięki przykładnemu zachowaniu i swojemu talentowi skrócono mu wyrok. Teraz pracuje jako

rzeźbiarz i otrzymuje wysoką zapłatę za swoje dzieła.

- Co za poruszająca historia. Mówisz tak, jakby kradzież była moralnie uzasadniona, jeśli

człowiek jest bez grosza.

Elise nie odpowiedziała.

- Zakładam, że nie przyszłaś tutaj bez powodu? Signe się uśmiechnęła.

background image

- Skądże, ale jeszcze go nie zdradzę. Właśnie układam pewną układankę i brakuje mi kilku

elementów. Zgłosił się do mnie młody i czarujący pisarz, który miał kiedyś z tobą do czynienia i

który stwierdził, że ja i on mamy wiele wspólnego.

Elise poczuła ścisk w żołądku. Czy chodziło jej o Asle Diriksa? Co za diabelski plan

uknuła?

- Czego ode mnie chcesz, Signe? - zapytała zachrypłym głosem. - Czy nie wyrządziłaś mi

już dość krzywd? Za co mnie w ogóle tak nienawidzisz?

- Droga Elise, nigdy nie życzyłam ci źle. Powiedziałam ci tylko, że spotkałam twojego

dobrego przyjaciela i że odkryliśmy, że mamy coś wspólnego. Być może gazety także okażą tym

zainteresowanie.

- Jeśli mówisz o Asle Diriksie, to pała żądzą zemsty, bo udało mi się wymknąć, kiedy chciał

zwabić mnie w pułapkę. Ma się za Boga. To, że kobieta, a tym bardziej prosta robotnica odwróciła

się do niego plecami, to zniewaga, której jego duma nie potrafi znieść. To diabeł wcielony. Jeśli się

z nim sprzymierzysz, to będzie oznaczało, że jesteś tak zła i zepsuta jak on.

Signe się roześmiała.

- A niech mnie! Ale się zdenerwowałaś. O jakiej pułapce mówisz? Brzmi to bardzo

interesująco. Chyba nie chciał cię uwieść? To nieprawdopodobne. Chyba że wziął cię za ulicznicę,

o jakich pisujesz.

Elise podeszła do drzwi i otworzył je.

- Wynoś się stąd! Gdyby Johan usłyszał, co powiedziałaś, dałby ci to, na co zasłużyłaś.

Signe wymownie spojrzała na narzeczonego i wzruszyła ramionami.

- Teraz sam wiesz, co miałam na myśli. Ona jest niespełna rozumu.

Potem odwróciła się do Elise i dodała: - To nie powinno dziwić, skoro w jej żyłach płynie

cygańska krew. To pewnie także zainteresuje gazety. Żegnaj, Elise. Jeszcze się z tobą skontaktuję.

Aha, miałam przekazać pozdrowienia od teściów. Teściowa niezmiernie się ucieszyła, że znalazłaś

sobie nowego męża. Wreszcie nie będzie musiała na ciebie łożyć! -

Następnie wyprostowana ruszyła w stronę drzwi.

Elise miała wrażenie, że w jej głowie coś eksplodowało. Nim Signe zdążyła złapać za

klamkę, Elise ścisnęła jej ramię.

- Nie, Signe, tak łatwo się nie wywiniesz! Zaskoczona Signe odwróciła głowę.

Myśli, że nie ośmielę się stawić jej czoła, pomyślała Elise. To dodało jej sił.

- Jeśli pójdziesz do gazet z tym, co właśnie powiedziałaś, zrobię to samo. Znam redaktora

gazety „Verdens Gang" i kilku innych. Oni wiedzą, kim jestem i co sobą reprezentuję. Jeśli piśniesz

choć słowo o pochodzeniu mojego ojca, to ja opowiem historię o tym, jak Emanuel stał na straży w

background image

Kongsvinger i jak wyrachowana wiejska dziewka z premedytacją uwiodła go, wykorzystując jego

strach przed wojną. Opowiem im o tobie, o tym, jak wkroczyłaś do mojego domu, kiedy się

dowiedziałaś, że jesteś w ciąży, i robiłaś, co mogłaś, aby odebrać mi męża. Powiem, jak próbowałaś

wpłynąć na moją teściową, aby stanęła po twojej stronie, by twój bękart odziedziczył gospodarstwo

zamiast mojego syna. Ludzie będą tak oburzeni, że odwrócą się do ciebie plecami. Wielu przyjaciół

Hugo Ringstada już cię przejrzało i zna prawdę. Kiedy przeczytają tę historię napisaną ostrym

piórem dziennikarza, wymierzoną przeciwko takiej żmii jak ty, zostaniesz odtrącona. Nikt nie

będzie chciał cię znać! Zważ moje słowa! Tylko spróbuj pójść do gazet, a zobaczysz, jak to się

skończy. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Potem puściła jej ramię i prawie wypchnęła ją za drzwi, a zawstydzony Sjur Bergeseth

podążył jej śladem niczym przestraszony pies.

Dopiero kiedy za nimi zamknęła, przyszła reakcja. Drżała na całym ciele. Co zrobiła i jak

postąpi Signe? Jaki miała w tym wszystkim cel? Gdzie się dowiedziała, że zbiegły Cygan to jej

dziadek? Bo zapewne właśnie to miała na myśli, mówiąc, że w jej żyłach płynie cygańska krew.

Czy już powiedziała o tym Asle Diriksowi, a może dopiero planuje to zrobić? Czy istnieje

niebezpieczeństwo, że już jutro rano napiszą o niej gazety? Co się wtedy stanie z Pederem w

szkole?

Signe musiała jednak mieć jakieś wątpliwości. Inaczej by się tutaj nie zjawiła. Musiał być

jakiś powód jej wizyty. Czy mogło chodzić o dziedziczenie gospodarstwa? Czy ciotka Ulrikke

miała rację, twierdząc, że Hugo Ringstad chciał spisać testament, w którym ustanowił Hugo, a nie

Sebastiana, dziedzicem gospodarstwa na wypadek, gdyby zmarł jako pierwszy, a Marie byłaby

innego zdania? Kto tak naprawdę był dziedzicem Ringstad, Hugo czy Sebastian? Doskonale

wiedziała, czego pragnął Hugo Ringstad, ale czy miał coś do powiedzenia tak długo, jak Signe

udawało się przekonać panią Ringstad do czegoś zupełnie innego?

Sama zupełnie przestała myśleć o gospodarstwie. Odziedziczenie czegoś, z czym wiąże się

tak wiele nienawiści i zazdrości, tylko sprowadziłoby na nich nieszczęście. Poza tym sprawa

dziedziczenia była tak odległa. Tak wiele może się zdarzyć, nim mały Hugo stanie się na tyle

dorosły, by móc pokierować gospodarstwem.

Dlaczego Signe ją nienawidziła? Powinno być odwrotnie. To Signe odebrała jej Emanuela. I

dlaczego przyjechała? Nie wierzyła, że towarzyszył jej narzeczony. Oczywiście Signe była głupia,

ale wychodzenie za mąż za takiego tchórza wydawało się zbyt nielogiczne. A co on mógł w niej

widzieć? Już sam sposób jej zachowania mógł przerazić niejednego zalotnika.

Najbliższy sąsiad gospodarstwa Ringstad... Pewnie tu jest pies pogrzebany. Może nie jest

najstarszym synem i nie ma widoków na własne gospodarstwo, chyba że ożeni się z dziedziczką.

background image

Czyżby celem było zostanie największym gospodarzem w wiosce, a sposobem na jego realizację

małżeństwo z kimś takim jak Signe?

Zatkała rękami uszy. Wciąż słyszała swoje własne słowa, które bez zastanowienia

wykrzyczała Signe. Czy naprawdę ośmieli się iść do gazet i powiedzieć prawdę?

Nie mogąc znaleźć spokoju, zaczęła chodzić po pokoju w tę i z powrotem. Nie może

powiedzieć Johanowi, co się stało. Byłby tak poruszony, że mógłby się posunąć do czegoś, czego

potem oboje bardzo by żałowali.

Może powinna zwierzyć się panu Wang-Olafsenowi? Jest przecież adwokatem i mógłby jej

doradzić, co powinna zrobić. Może powinna też odwiedzić ojca Asle Diriksa i powiedzieć mu, co

zrobił jego syn? Gdyby nie to, że wczoraj spotkała pana Wang-Olafsena, wcale by teraz o nim nie

pomyślała. W każdym razie nie w pierwszej kolejności. To był szczęśliwy traf, że się na niego

natknęła po tak długiej przerwie.

Wtedy naszły ją wątpliwości. Czy powinna zawracać panu Wang-Olafsenowi głowę swoimi

problemami? Czy była tak wielkim tchórzem, by bać się sama pójść do ojca Asle Diriksa?

Dołożyła do pieca i wstawiła wodę na kawę. Wkrótce przyjdzie Johan, by coś zjeść. Do tego

czasu musi się uspokoić.

Dagny zajrzała do środka.

- Czy ta wredna pani już poszła? Elise skinęła głową.

- W jej oczach widziałam zło. - Uśmiechnęła się. - Nie wiedziałam, że jesteś taka odważna,

Elise! Widziałam przez szparę, jak złapałaś ją za ramię i wypchnęłaś za drzwi. Wydawała się

przerażona i dobrze jej tak!

Elise zdjęła z półki puszkę z kawą i nasypała jej więcej niż zwykle, a potem odwróciła się

do dziewczynki.

- Podejdź do mnie na chwilę, Dagny!

Dagny podeszła z wahaniem, podejrzewając, że zrobiła coś złego.

Elise przykucnęła i spojrzała jej w oczy.

- Nieładnie jest podsłuchiwać, co mówią dorośli, wiesz o tym?

Dagny zawstydzona skinęła głową.

- Jeśli komukolwiek powiesz, co tutaj słyszałaś, nie będziesz już mogła przychodzić, ani

bawić się Solveig.

Dagny spojrzała na nią ze strachem.

- Zabierzesz mi lalkę?

- Nie, nie o to chodzi. Próbuję ci tylko uświadomić, że jeśli komuś rozpowiesz, o czym

rozmawiałam dziś z tą elegancką damą, to nie będę ci już mogła pozwalać opiekować się Hugo i

background image

Jensine. Oczywiście, bardzo bym chciała, żebyś nadal do nas przychodziła, ale nie możesz niczego

zdradzić. Rozumiesz?

- Nie wiem, o czym rozmawiałyście. Widziałam tylko, że byłaś wściekła i że ona źle się

zachowywała, ale nikomu o tym nie powiem. Obiecuję. Słowo honoru. Nie powiem nawet mojej

lalce, ale myślę, że ona i tak nic by nie zrozumiała.

- Dobrze, wierzę ci. Nigdy nie zapominaj, co mi dziś obiecałaś. Dagny energicznie

potrząsnęła głową i wróciła do pokoju.

Elise zamyślona zaczęła smarować kromki chleba.

Wciąż się zastanawiała. Pomysł wydawał jej się kuszący, ale jednocześnie wiedziała, że pan

Wang-Olafsen odradziłby jej ten krok. Mimo to plan zaczynał nabierać realnych kształtów. Słowa

Dagny cały czas do niej wracały: Nie wiedziałam, że jesteś taka odważna, Elise!

Czyżby otaczający ją ludzie mieli ją za tchórza? Podjęła decyzję. Jeszcze im pokaże! Jutro

włoży najlepsze ubranie, nawet perłowy naszyjnik, który dostała od wuja Kristiana i wystrojona

stawi się w domu rodziny Diriksów na ulicy Oscara.

Dagny powiedziała, że Signe wyglądała na wystraszoną. Czy naprawdę zdołała ją

przestraszyć?

Jeśli udało jej się przerazić Signe groźbami o tym, co się stanie, jeśli pójdzie do gazet, to

może z ojcem Asle Diriksa też się uda? Mężczyzna musi przecież dbać o swoje dobre imię i z pew-

nością zrobi, co w jego mocy, aby syn nie został opisany w gazetach w tak uwłaczający sposób.

Oczywiście, nie miała żadnej pewności, że jakakolwiek gazeta wydrukuje taką historię, ale musi

spróbować. Musi wydawać się pewna siebie i sprawić, by uwierzył, że zna dziennikarzy i

redaktorów wielu gazet, a jeśli zacznie podejrzewać, że jest oszustką, to wspomni pana Wang-

Olafsena i Benedicta Guldberga z wydawnictwa.

Wreszcie trochę się uspokoiła. Podjęła decyzję. Jutro pokaże Dagny i reszcie świata, że nie

jest tchórzem.

background image

10

Usłyszała pogwizdywanie Johana. Była ciekawa, czy uda jej się zachowywać, jak gdyby

nigdy nic, i czy Dagny nie da po sobie nic poznać. Johan i ona zwykli jeść obiad z dziećmi.

Zdjęła z ognia kawę, nie odwracając głowy.

- Chyba jutro wybiorę się do wydawnictwa, mogę?

- Oczywiście. Przecież będzie u nas Dagny, ale nie wolisz zaczekać na wieści od nich?

Niewiele czasu minęło, odkąd zaniosłaś rękopis, a pieniędzy jeszcze na długo nam wystarczy.

- Pamiętaj, że wydałam prawie sześćdziesiąt koron, kiedy byłam w mieście, a tobie też

przydadzą się nowe ubrania. Jeśli będziesz wyglądał jak żebrak, kiedy profesor przyjdzie z poten-

cjalnymi kupcami, to mogą odnieść wrażenie, że ciężko ci cokolwiek sprzedać.

- Tak źle wyglądam? - zapytał wesoło. Elise odwróciła głowę i uśmiechnęła się.

- Dla mnie wyglądasz wspaniale, lepiej, niż gdybyś miał na sobie białą koszulę i ciemny

garnitur. Mówię o wielkich panach.

- To nie mnie mają kupić, a moje prace. Otworzyły się drzwi do pokoju i ukazała się Dagny.

- Dzieci są głodne.

- Jedzenie zaraz będzie. Możecie już przyjść.

- Czy coś się stało, kiedy byłem w kuźni? - zapytał Johan, kiedy tylko zasiedli do stołu.

Elise posłała Dagny ostrzegawcze spojrzenie, ale odetchnęła z ulgą, kiedy dziewczynka

powiedziała: - Widzieliśmy małą myszkę na podłodze. Pobiegła pod łóżko Everta.

- Nie ma myszy - powiedziała Jensine z zawodem w głosie. Ostatnio coraz więcej mówiła,

ale Elise z trwogą myślała o tym, jakich zwrotów może nauczyć ją Dagny.

Hugo się uśmiechnął.

- Pobiegła do swojej mamy.

- I rodzeństwa - dodała Dagny. Johan się roześmiał.

- Myślicie, że pod łóżkiem Everta mieszka cała mysia rodzina? Dagny skinęła głową.

- Mama, tata i dzieci.

- I zła ciotka - powiedział z zapałem Hugo.

Elise zakrztusiła się. Co sprawiło, że to powiedział? Czy to Signe miał na myśli? Szybko

zmieniła temat.

- Pani Børresen ciągle do nas zagląda. Zaczyna to być męczące. Chyba postanowiła

zatroszczyć się o nasze morale, skoro nie chodzimy ani do kościoła, ani na spotkania wspólnoty.

background image

- Moi rodzice też nie chodzą - powiedziała szybko Dagny. - Ale w niedziele wszystkie

dzieci muszą chodzić na chór. Ojciec mówi, że chór niedzielny ratuje miłość, bo kiedy nas nie ma,

mogą płodzić kolejne dziecko.

Elise nie wiedziała, w którą stronę spojrzeć ani co powiedzieć. Johan wyglądał na

zawstydzonego. Szybko zaczął opowiadać o kolejnej rzeźbie, którą ma zamiar wykonać, a która

będzie przedstawiać dziewczynkę tulącą do siebie lalkę.

- Czy to ja i Moje Słonko? - zapytała Dagny podekscytowana.

Johan uśmiechnął się.

- Być może.

W takim razie dziewczynka powinna mieć na głowie kapelusz z kwiatami i nosić elegancką

sukienkę, pomyślała Elise. Inaczej będzie ryzykował, że jej też nie sprzeda, bo jej tematem znów

będzie bieda.

W tej samej chwili zawstydziła się. Przecież uzgodnili, że będą pisać o swoim środowisku i

rzeźbić obrazy ukazujące los ludzi biednych.

Ucieszyła się, kiedy posiłek dobiegł końca.

Jedząc, postanowiła, że zajrzy do Hildy i pożyczy od niej coś do ubrania, ale nie opowie jej

o wizycie Signe. Ani o dziadku. Hilda była impulsywna i łatwo wpadała w gniew. Byłoby miło móc

się jej zwierzyć, ale wiązało się z tym zbyt duże niebezpieczeństwo. Zdaniem pana Wang-Olafsena

możliwie najmniej ludzi powinno się dowiedzieć o wizycie dziadka, a gdyby Hilda dowiedziała się

jeszcze o odwiedzinach Signe, wyszłaby wręcz z siebie. Nie, to co ma zamiar zrobić jutro, powinna

zachować w tajemnicy.

Było oczywiście ryzyko, że ojca Asle Diriksa nie będzie w domu, kiedy przyjdzie, ale

wiedziała, że ma tam swój gabinet. Na samą myśl robiło jej się słabo ze zdenerwowania.

Kiedy Dagny miała wychodzić do domu, dała jej dziesięć øre, by być pewną, że

dziewczynka jutro także przyjdzie.

- Możesz powiedzieć mamie, że u mnie zarabiasz więcej, niż myjąc schody u innych.

Dagny skinęła głową i spojrzała na nią z radością.

- Wolę być tutaj i pilnować dzieci, niż myć podłogi. Poza tym wydaje mi się, że moja lalka

zaczyna płakać, kiedy mnie nie ma.

- Też mam takie wrażenie. Teraz pospiesz się do domu, Dagny. Robi się późno.

Tej nocy nie zasnęła od razu. Wierciła się niespokojnie, aż wreszcie wstała z łóżka, po

cichutko przeszła do sąsiedniego pokoju i ułożyła się w małżeńskim łożu. Wuj Kristian jeszcze nie

wrócił z Ulefoss, a Kristian wrócił do domu Hildy i jej męża. Hildzie udało się go przekonać.

background image

Obiecała, że nie zostanie ukarany za to, co zrobił. Poza tym od czasu do czasu będą mu pozwalać

chodzić na spotkania na Hausmannsgate, ale nie za często, ze strachu, że mogłoby to mieć wpływ

na jego postępy w nauce.

Elise myślała, że Kristian mimo wszystko wybierze Vøienvolden i musiała przyznać, że

czuła się zawiedziona jego decyzją. Zwłaszcza po tym, jak Johan okazał mu tyle zrozumienia.

Jednocześnie nie trudno było zrozumieć, że dał się skusić wizji własnego pokoju, służących i o

wiele smaczniejszego jedzenia niż to, na jakie było stać ją i Johana.

Była pod wrażeniem tego, że Hildzie zawsze udaje się sprawić, by jej mąż postąpił tak, jak

ona tego chce. Nie tylko dlatego, że mężczyźni rzadko pozwalali żonom decydować, ale także

dlatego, że był od niej o wiele straszy, oraz dlatego, że był kierownikiem fabryki Graah, a ona

pracowała tam kiedyś jako zwykła robotnica. 1

Przenosiny do innego łóżka nie pomogły. Nie mogła zasnąć. Próbowała uspokoić samą

siebie, powtarzając, że wcale nie musi odwiedzać jutro pana Diriksa, że może zaczekać jeszcze

jeden dzień. Z drugiej strony wiedziała, jak bardzo istotna może okazać się ta wizyta. Nie była też

pewna, że Signe dała się przestraszyć, choć zdaniem Dagny wyglądała na przerażoną. Zresztą, czy

Signe kiedykolwiek się bała? Zawsze dopinała swego.

Kiedy wstała, czuła się zmęczona. Spojrzała w lustro i dostrzegła ciemne cienie pod oczami.

Odwaga zupełnie ją opuściła. Całe przedsięwzięcie na pewno skończy się fiaskiem. Może pan

Diriks roześmieje się jej prosto w twarz albo wyrzuci ją z krzykiem. Nie wiedziała, co byłoby

gorsze.

Chłopcy poszli do szkoły, a Johan zerknął na nią, kiedy sprzątała ze stołu.

- Czy coś się stało, Elise? Pokręciła głową, nie patrząc na niego.

- Nie, dlaczego pytasz?

- Wydajesz się taka zamyślona i jakby trochę smutna.

- To dlatego, że boję się pójść do wydawnictwa.

- Nie rozumiem więc, dlaczego chcesz to zrobić. Już powiedziałem, że damy sobie radę,

nawet jeśli nie dostaniesz zaliczki za książkę, i mimo tego, że nie udało mi się jeszcze sprzedać mo-

jej rzeźby.

- Wiem, ale postanowiłam, że to zrobię. Johan uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.

Zakładała, że Hilda będzie w domu tak wcześnie z rana.

background image

Kiedy służąca wprowadziła ją do środka, siostra ze zdumieniem uniosła brwi. W szlafroku

siedziała przy śniadaniu i czytała gazetę. Stół nakryto tylko dla jednej osoby, więc jej mąż musiał

już dawno wstać i pojechać do fabryki.

- Chyba nic się nie stało, Elise? Elise pokręciła głową.

- Wybieram się do wydawnictwa i zastanawiałam się, czy mogłabyś mi pożyczyć jakieś

ubranie. To... to wyjątkowa okazja. - Nienawidziła okłamywać Hildy, Johana i dzieci. - Spotkam

ważną osobę, której jeszcze nie miałam okazji poznać.

- Nie stać cię na kupno czegoś nowego? Nie mam nic przeciwko pożyczaniu ci ubrań, ale

uważam, że nie powinnaś szczędzić pieniędzy na własne potrzeby. Zwłaszcza, że to ty zarabiasz!

A jednak przyznaje, że mam pracę i pisanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie wolnego

czasu!, pomyślała

- Johan też nic sobie nie kupuje. Dzieci rosną i ubrania są im bardziej potrzebne. Kiedy

Johan coś sprzeda, nasza sytuacja się polepszy

- Czy wuj Kristian nie wrócił jeszcze z Ulefoss? Z tego co zrozumiałam, był zainteresowany

zakupem rzeźby?

- Nie, nie wrócił. Pewnie spotkał dawnych znajomych i bardzo się z tego cieszę. Musiał być

bardzo zawiedziony, kiedy się dowiedział, że matka zmarła.

Hilda otarła usta białą, wykrochmaloną serwetką i wstała od stołu. Jedwabny szlafrok

uwydatniał jej kształty. Widać, że ostatnio przytyła.

- Jak bardzo elegancko chcesz wyglądać?

- Tak elegancko, jak to możliwe.

- Mam nowy płaszcz i kapelusz. Najnowsze trendy mody z Paryża. Poza tym mam

eleganckie botki. Płaszcz jest już na mnie za ciasny, ale ty jesteś szczuplejsza. - Zmierzyła Elise

wzrokiem. - Nie jesteś chyba w ciąży?

Elise zaczerwieniła się i roześmiała zawstydzona.

- Skąd wiesz? Przecież jeszcze tego nie widać.

- A ja widzę. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale wyglądasz trochę inaczej. Cieszysz się czy

żałujesz? Koniec końców, masz już dwójkę plus Pedera i Everta.

- Oczywiście, że się cieszę. To pierwsze dziecko moje i Johana. Johan promienieje. Mimo

wszystko boleśnie przeżył to, że Lars okazał się nie być jego synem i w dodatku został zabrany do

Ameryki. Johan uwielbia dzieci. Hugo i Jensine są w nim zakochani i nazywają go tatą.

- Czy Hugo już zapomniał Emanuela? Elise skinęła głową.

- Nigdy o nim nie rozmawiamy, a Hugo miał tylko dwa i pół roku, kiedy on zmarł. A jak

miewa się Kristian?

background image

- Dobrze. Na szczęście on i Ole Gabriel znów ze sobą rozmawiają. Ole Gabriel wygłosił mu

długie kazanie, w którym wyjaśnił, co myśli o tych spotkaniach i dlaczego jest im przeciwny, choć

nie zabronił mu w nich uczestniczyć, a tylko uświadomił mu zagrożenia. Wydaje mi się, że Kristian

jest na tyle dorosły, by to zrozumieć. Mam wrażenie, że po tej rozmowie mają do siebie bardziej

przyjazny stosunek.

- To wspaniale. Opowiedział o dziewczynie, z którą poszedł do domu?

Hilda z uśmiechem skinęła głową.

- Jest zakochany. Podejrzewam, że to także ze względu na nią chodzi na spotkania. -

Zmarszczyła czoło. - Ale nie chce już pójść do niej do domu. Nie wiem dlaczego. Próbowałam go

wypytać, ale zbył mnie, mówiąc, że nie polubił jej rodziców. To niepodobne do niego. Tego dnia,

kiedy tam był, dostał nawet resztki z obiadu, pieczony boczek, jego ulubione danie. - Wzruszyła

ramionami. - Niech robi, co chce, ale wolę, by przychodzili albo do nas, albo do jej rodziców, za-

miast włóczyć się po ulicach. Obawiam się, że nie chce jej tutaj przyprowadzić, bo wstydzi się, że

mieszkamy w tak dobrych warunkach. Czy to nie dziwne zachowanie? Inni byliby z tego dumni.

Elise pomyślała swoje, ale nic nie powiedziała. Rozumiała go. Hilda i robotnicy żyli w

dwóch różnych światach. Dziewczyna, w której zakochał się Kristian, mogłaby się czuć

skrępowana i przytłoczona.

- Chodźmy do sypialni, to znajdę dla ciebie jakąś sukienkę i bieliznę. Powinnaś włożyć

gorset i cienkie pończochy. Płaszcz przecież zdejmiesz.

Kiedy Elise przed wyjściem stanęła przed wielkim lustrem w przedpokoju, z trudem

rozpoznała własne odbicie. Hilda elegancko upięła jej włosy, a płaszcz i kapelusz wyglądały

zupełnie jak te, które noszą eleganckie damy spacerujące po ulicy Karla Johana.

- Czy to naprawdę ja? - krzyknęła zdumiona.

- Tak, teraz wyglądasz tak, jak powinnaś wyglądać cały czas. Wtedy sprzedałabyś więcej

książek, a gazety pisałyby o twojej twórczości.

- Co za bzdury! Przecież tu nie chodzi o mnie. Piszę o warunkach życia robotników.

- To bez znaczenia. Jeśli opinia publiczna nie uzna cię za interesującą, to nikt nie będzie

sięgał po twoje książki. - Roześmiała się. - Teraz powinnaś pójść do tkalni i przywitać się z panią

Johannessen i Sigvartem Samsonem. Nie uwierzyliby własnym oczom.

Elise poczuła, że jej zdenerwowanie zmalało. Kiedy zobaczy ją ojciec Asle Diriksa, to

raczej nie pomyśli, że pochodzi ze zwykłej robotniczej rodziny. W ciszy podziękowała matce, która

nauczyła ją ładnie mówić. Dziś zagra damę z zachodniej części miasta.

- Wydajesz się bardzo podekscytowana. Boisz się spotkania z tym mężczyzną?

background image

Skinęła głową.

- Tak, to będzie decydujące spotkanie. Hilda była zdumiona.

- Ma aż tyle do powiedzenia w wydawnictwie? Przytaknęła.

- Więcej, niż bym chciała.

- Dobrze więc, że przyszłaś. Pomyśl, co by było, gdybyś się z nim spotkała w twoim starym

płaszczu? Możesz mówić, co chcesz, Elise, ale czasem to prawda, że szata zdobi człowieka.

Elise westchnęła.

- Może masz rację. Muszę jednak już iść. Życz mi szczęścia!

- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Nawet nie wiesz, jak wspaniale się teraz prezentujesz.

Był jakiś powód tego, że Johan zrezygnował ze świetlanej przyszłości w Paryżu i wrócił do ciebie.

On, taki przystojny mężczyzna, mógł zdobyć serce niejednej francuskiej piękności.

Elise się roześmiała.

- Mimo tego, że nosił starą koszulę i połatane spodnie?

- Pewnie miałby o wiele większe szanse, gdyby nosił koszulę i garnitur, ale...

Elise uścisnęła ją.

- Bardzo ci dziękuję za pomoc. Oddam wszystko, jak wrócę do domu.

Na szczęście była piękna pogoda, choć było dość zimno. Zapowiadała się wczesna zima.

Zadrżała na samą myśl o tym, ale pocieszała się tym, że mogą używać tyle drewna, ile zapragną.

Była wdzięczna dzierżawcy.

Co zrobi, jeśli Asle Diriks będzie w domu? To nie z nim chciała porozmawiać i nie miała

najmniejszej ochoty się na niego natknąć. Będzie zaciekawiony, dlaczego przyszła porozmawiać z

jego ojcem. Może zacznie żywić jakieś podejrzenia? Być może nie wpuści jej do domu. Wtedy jego

ojciec wcale nie dowie się o jej wizycie.

W każdym razie spróbuje, ale jeśli się nie powiedzie, będzie mogła wrócić kiedy indziej.

Poza tym nie miała pewności, że Asle Diriks będzie chciał pójść do gazet. Choć skontaktował się z

Signe, by wymyślić jakiś demoniczny plan, niekoniecznie musi chcieć się nim dzielić z całym

światem.

Odetchnęła głęboko, starając się dodać sobie otuchy. W najgorszym razie zostanie

wyrzucona za drzwi.

background image

11

Kiedy się zbliżała, zauważyła wyjeżdżający przez bramę powóz, do którego zaprzężone

były dwa konie.

Poczuła zawód. Pewnie to pan Diriks wyjeżdżał i cały jej misterny plan wziął w łeb.

Zmarnowała cały dzień. Nic nie napisała, a Johan będzie się dziwił, jeśli raz jeszcze wybierze się do

wydawnictwa.

Może wyjechał tylko na chwilę? Postanowiła zapytać służbę, kiedy wróci i zaczekać. Nawet

gdyby przyszło jej długo czekać, będzie to lepsze rozwiązanie, niż gdyby miała wrócić kiedy

indziej. Wówczas znów musiałaby pożyczać ubrania od Hildy i prosić Johana, aby zajął się

dziećmi.

Z wahaniem przeszła przez zdobioną bramę. Gruz chrzęścił pod jej stopami, kiedy zmierzała

w stronę wejścia. Była pod wrażeniem budynku. Dom miał bogato zdobione gzymsy i balkony.

Drzwi do stajni stały otworem. Wewnątrz dostrzegła wypolerowany samochód. Nie było

najmniejszych wątpliwości, że pan Diriks należał do najbogatszych mieszkańców miasta.

Skoro kupił sobie samochód, to może jednak to nie on wyjechał przed chwilą konnym

powozem? To mogła być jego żona. Albo syn. Wróciła nadzieja, ale jednocześnie nerwy sprawiły,

że jej dłonie stały się wilgotne i zaschło jej w ustach.

Nie możesz okazać strachu! Nie masz się czego wstydzić. Co osiągnął Asle Diriks w

porównaniu z tobą? Nic. Nazywał siebie pisarzem i opublikował kilka artykułów, ale to wszystko.

Prawdopodobnie wkrótce ukaże się jej trzecia książka. Z całą pewnością może uważać się za

pisarkę.

Te myśli pomogły. Zastukała kołatką i po chwili usłyszała lekkie kroki za drzwiami. Nim

ktoś otworzył, wyprostowała się i odrzuciła w tył głowę. Nie będą patrzeć na nią z góry i traktować

jej jak gorszą!

- Nazywam się Elise Thoresen. Jestem pisarką. Chciałabym porozmawiać z panem Diriksem

seniorem.

Służąca dygnęła.

- Proszę chwilę zaczekać. Zapytam pana, czy ma teraz czas. Zniknęła, ale szybko wróciła.

- Proszę bardzo. Pan Diriks czeka w gabinecie.

Na szczęście nie był to ten sam pokój, w którym znalazła się tego strasznego dnia.

Za wypolerowanym, lśniącym, wielkim biurkiem siedział korpulentny jegomość o siwych

włosach i siwych bakach. Miał na sobie koszulę i czarny garnitur. Spoglądał przez binokle, a kiedy

background image

ją zauważył, wstał ze zdobionego krzesła, oddychając ciężko, jakby kosztowało go to nadludzki

wysiłek.

- W czym mogę pani pomóc, pani...

- Elise Thoresen. Nie zna mnie pan, panie Diriks, ale jest coś, o czym zmuszona jestem z

panem porozmawiać.

- Proszę, niech pani usiądzie! - Wskazał krzesło naprzeciwko swojego po drugiej stronie

biurka. Dzieliła ich znaczna odległość, ale tak było chyba najlepiej. Oboje usiedli.

- Napije się pani czegoś? Może szklaneczkę sherry? Pokręciła głową.

- Nie, dziękuję.

- Wydaje mi się, że służąca przedstawiła panią jako pisarkę.

- Tak, wydałam dwa zbiory opowiadań i niedawno dostarczyłam wydawnictwu rękopis

mojej powieści.

- O jakie wydawnictwo chodzi?

- Grøndahl i Syn.

Z uznaniem skinął głową.

- Znam szefa wydawnictwa i jednego z redaktorów, pana Benedicta Guldberga.

Elise poczuła się swobodniej. Uśmiechnęła się.

- To właśnie on przyjął moje książki.

- Jestem więc pewien, że ma pani talent. Niełatwo jest go przekonać. Wstyd mi przyznać, że

nie spotkałem się jeszcze z pani literaturą, ale mam tyle zajęć, że nie śledzę nowości wydawniczych

tak, jak bym chciał. Jak nazywają się pani książki?

- Pierwsza nazywa się Podcięte skrzydła, a druga Dym na rzece. Powieść nazwałam Córka

przekupki.

Roześmiał się.

- To dziwny tytuł. Zna pani jakąś przekupkę, pani Thoresen? Pokręciła głową, ale nie

uśmiechnęła się.

- Piszę o robotnikach fabrycznych i najbiedniejszych warstwach społecznych.

Z jego twarzy także zniknął uśmiech. Zmarszczył czoło.

- Co skłoniło panią do wyboru tak... jakby to określić... nietypowej tematyki?

Chciała odpowiedzieć, że jej pochodzenie, ale pohamowała się. To jeszcze nie ten moment.

Najpierw musi zyskać jego sympatię i przychylność.

- Współczucie - odpowiedziała. Patrzył na nią wyraźnie zdumiony.

- Pochodzi pani może z rodziny, która niesie pomoc ubogim?

background image

- Nie, ale widziałam wiele biedy i cierpienia. - Chciała powiedzieć, że dostrzega wiele

niesprawiedliwości we współczesnym świecie, ale postanowiła z tym także zaczekać.

- Muszę też przyznać, że nie słyszałem o pani mężu. Powinienem go znać? - zapytał

uśmiechając się lekko, co dodawało mu uroku. Wydawał się o wiele weselszy niż jego syn.

- Mój mąż jest rzeźbiarzem. Nazywa się Johan Thoresen. - Spojrzała na niego tak, jakby

oczekiwała, że o nim słyszał.

- Johan Thoresen... - Zamyślił się. - Nazwisko wydaje się znajome. Tak mi wstyd, pani

Thoresen. Moja żona śledzi wydarzenia kulturalnie. Chodzi na wystawy, czyta recenzje w prasie i

zna każdego artystę, który coś znaczy. Z pewnością słyszała o pani i pani mężu. Gdzie się kształcił?

- W Kopenhadze i Paryżu. Wrócił dopiero latem i póki co lepiej zna Paryż niż Kristianię.

Nim opuścił stolicę Francji, sprzedał jedną ze swoich prac bardzo znanemu handlarzowi dziełami

sztuki. Wielu klientów się o nią biło. - Roześmiała się cicho. - Przepraszam, teraz się przechwalam,

ale naprawdę jestem z niego bardzo dumna. Właśnie skończył piękną rzeźbę przedstawiająca młodą

robotnicę w drodze do pracy z maleńkim niemowlęciem na ręku. Jest wychudzona i wygląda na

zagubioną. Za każdym razem, kiedy na nią patrzę, mam wrażenie, że jest żywa.

- Tak więc on podejmuje tę samą tematykę co pani? Widzę, że są państwo idealistami. Jak

wielu innych artystów. To dobrze. Jeśli nikt nie będzie próbował uświadomić ludziom nierówności

społecznej, nic nie zostanie zrobione, aby zmienić ten stan rzeczy.

Elise się zdumiała. Nie spodziewała się usłyszeć z jego ust takich słów.

Czy naprawdę był takiego zdania? A może chciał jej tylko sprawić przyjemność?

Jeśli mówił prawdę, to on i syn muszą się diametralnie różnić.

Jednak Asle Diriks też początkowo robił wrażenie osoby zaangażowanej w sprawy biedoty.

Do chwili, kiedy stanął twarzą w twarz z jej przedstawicielem. Wtedy zrozumiała, że

kierowała nim wyłącznie ciekawość. Może także nadzieja, że zdobędzie ciekawy temat na książkę.

Dał wprawdzie Othilie dwieście koron, ale tylko po to, by zrobić Elise przyjemność.

Mężczyzna wyjął ze srebrnej szkatułki cygaro i zapalił.

- Gdzie pani mieszka, pani Thoresen?

- W gospodarstwie Vøienvolden. Spojrzał na nią zdziwiony.

- U właściciela fabryki, Eugena Berge? Skinęła głową.

- Póki co. Szukamy domu dla siebie, ale bezskutecznie. Z powodu specyfiki naszej pracy,

chcemy mieszkać w pobliżu fabryki.

- Pewnie nie mają państwo jeszcze dzieci?

- Ależ mamy, dwójkę. Chłopca w wieku czterech i dziewczynkę w wieku dwóch lat. Poza

tym moi młodsi bracia mieszkają z nami. Straciliśmy rodziców.

background image

Uśmiechnął się.

- Ma pani złote serce, skoro zajęła się pani młodszym rodzeństwem i pisze o biednych.

Zaciągnął się cygarem i wypuścił kłęby dymu.

- Rozumiem, że przychodzi pani z czymś ważnym. Widzę, że ma pani pewne obawy

związane z przekazaniem mi tego, bo inaczej już dawno by to pani zrobiła. Jest pani bardzo mądra,

poświęcając trochę czasu na to, byśmy się lepiej poznali. Taki sposób postępowania bardzo mi

imponuje. Zanim mi pani powie, co leży pani na sercu, proszę pozwolić, że zadam pani jedno py-

tanie: Czy mamy jakichś wspólnych znajomych?

Udała, że się zastanawia. Mogła odpowiedzieć pana syna, ale zrezygnowała.

- Może zna pan adwokata pana Wang-Olafsena?

- Doskonale wiem, kto to. To cieszący się uznaniem dobry prawnik. Jest pani krewnym?

- Nie, przyjacielem rodziny. Spotkałam go kilka dni temu. Zjedliśmy napoleonki w cukierni

- odparła z uśmiechem.

Pan Diriks roześmiał się.

- To do niego podobne. Była pani z dziećmi? Kocha dzieci. Skinęła głową.

- Podsunął mi pomysł na wątek do książki, nad którą teraz pracuję. Będzie o małym chłopcu

z Sagene, który ma wielkie serce, ale który nie najlepiej radzi sobie w szkole. Popada w różne

tarapaty, które czasem przerażają, ale czasem budzą śmiech. Dokuczają mu szkolni koledzy i bywa

mu ciężko, ale jest dzielny. Myślę, że może być wzorem dla wielu innych i może dzięki tej postaci

czytelnik zrozumie, jak myśli i reaguje dziecko. Siedział i słuchał jej w ciszy.

- Jest pani bardzo interesującą osobą, pani Thoresen. Nie przypominam sobie, bym

kiedykolwiek prowadził tak ciekawą rozmowę z kobietą. Może mogłaby pani napisać o tym, jak to

jest być młodym w obecnych czasach? Na przykład o synu bogatego mężczyzny, o chłopcu, który

został rozpieszczony przez matkę i który zawsze dostawał wszystko, na co tylko przyszła mu ocho-

ta i przed którym stoją otworem nieograniczone możliwości, ale który wcale nie ma ochoty z nich

skorzystać? Wprost przeciwnie, nie dba o swą dobrą reputację, zadając się z bohemą, łotrami i le-

niami, którzy całe dnie spędzają w restauracjach, pijąc wino, korzystając z usług prostytutek i

marnując czas i swoje talenty.

Elise wstrzymała oddech. Była pewna, że to swego syna miał na myśli.

- To dobry pomysł - odpowiedziała wreszcie. - Ale nie wiem, czy dość dobrze znam takie

towarzystwo.

- Może pani pojechać kiedyś do Granda przed południem, kiedy wszyscy inni pracują. Albo

późnym wieczorem do Viki. Proszę koniecznie zabrać ze sobą męża albo innego męskiego

towarzysza, bo to może być niebezpieczne. Wtedy, ku swemu wielkiemu zaskoczeniu, natknie się

background image

pani na wielu młodych mężczyzn z tak zwanych dobrych domów, którzy będą się zabawiać, by

zaspokoić swój wielki głód. Skoro jest pani pisarką, będę mówił bez ogródek. Z pewnością rozumie

pani, że nie o zwykły głód tutaj chodzi.

Skinęła głową.

- Doskonale wiem, co ma pan na myśli. O tym także napisałam.

- O nieodpowiedzialnych, rozpieszczonych młodych mężczyznach, którym niestraszna

nawet możliwość zarażenia się chorobą weneryczną?

- Nie, próbowałam na to spojrzeć z drugiej strony. Napisałam o młodych dziewczętach,

które przyjechały do miasta z nadzieją, że znajdą pracę w fabryce albo jako służące w bogatych

domach, ale które musiały wyjść na ulice, bo nie miały za co żyć.

Zmarszczył czoło. Wyglądał na oburzonego.

- Nie wierzę w to. Z tego co słyszałem, te dziewczęta czerpią wielką radość z uwodzenia

synów bogatych mieszkańców Kristianii. Teraz, kiedy w życie weszło nowe prawo, istnieje nawet

ryzyko, że ich bękarty będą mogły rościć prawo do spadku! To oburzające!

Elise nic nie powiedziała. Rozumiała, dlaczego się martwił. Nie miała już wątpliwości, że

młodzieńcy, o których mówił, to Asle Diriks i jego przyjaciele.

Wreszcie powiedziała powoli: - Nie ma nic smutniejszego niż to, kiedy dziecko, które

wyrasta w dobrym domu, staje się kimś zupełnie innym od rodziców, kimś niemoralnym o

wypaczonym poglądzie na dobro i zło. Znam pewnego młodego mężczyznę, który ma wszystko,

czego pragnie, który ma sprawiedliwego ojca i dobrą matkę, a który stał się niesympatycznym i

egoistycznym gwałcicielem, który nie widzi nic złego w tym, co robi.

Pan Diriks spojrzał na nią. Miała przeczucie, że ją przejrzał.

- Czy o tym chciała pani ze mną porozmawiać? - spytał wreszcie.

Lekko skinęła głową.

- Zatem zna pani mojego syna? Potwierdziła. Czuła się coraz bardziej skrępowana.

- Proszę mówić! - Nie wyglądał na rozgniewanego, bardziej na zrezygnowanego. Jakby

spodziewał się najgorszego.

- Poznałam go u wspólnych znajomych - zaczęła powoli, a potem opowiedziała mu

wszystko, o wizycie u Othilii, jego wizycie na Hammergaten, a także o tym, że zaczął się robić

natarczywy i proponował jej małżeństwo. Zawahała się, nim ośmieliła się opowiedzieć o tym, jak ją

oszukał, że będzie fotografowana przez znanego fotografa tutaj, w domu pana Diriksa, oraz o tym,

że później uświadomiła sobie, że chciał czegoś zupełnie innego.

Było jej żal pana Diriksa, kiedy widziała, że robi się coraz bardziej przygnębiony, ale nie

miała podstaw, by sądzić, że jej nie uwierzył.

background image

Kiedy wreszcie skończyła, oparł się o oparcie krzesła, zamknął oczy i ciężko westchnął.

- Więc teraz rozumie pani, dlaczego chciałem, by napisała pani o młodych synach bogaczy,

którzy nie wiedzą, co dla nich dobre i marnują czas na dziwki i inne uciechy - powiedział zmęczo-

nym głosem. - Powinienem panią zapytać, ile pani chce, za utrzymanie w tajemnicy tego, co

spotkało panią pod moim dachem, ale coś mi mówi, że nie po to pani przyszła. Nie jest pani taką

osobą.

- Dopiero zaczęłam moją historię. Następna część nie dotyczy pana syna, ale mojej rodziny.

Szeroko otworzył oczy. - Teraz nie rozumiem.

- Zrozumie pan, kiedy skończę. Mam nadzieję, że ma pan czas, bo to długa opowieść.

- Nawet gdyby miała pani opowiadać do wieczora, wysłucham jej do końca.

Elise odetchnęła z ulgą. A potem zaczęła opowiadać o swym dzieciństwie, o dorastaniu w

Andersengården z ojcem pijakiem i matką chorą na gruźlicę. Niczego nie ukrywała. Opowiedziała

nawet o tym, jak poznali się jej rodzice i że matka została odrzucona przez rodzinę, bo zakochała

się w marynarzu, a w dodatku synu Cygana.

Najtrudniej było jej powiedzieć o gwałcie i niewierności Emanuela, ale nie mogła tego

zataić, aby zrozumiał jej stosunki z Signe. Miała wątpliwości, czy powinna wspomnieć o wizycie

dziadka, ale pewnie dzięki temu Signe dowiedziała się o rodzinie ojca. To, od kogo się dowiedziała,

to już zupełnie inna kwestia. Na koniec opowiedziała o wczorajszej wizycie Signe, o jej groźbach

oraz o tym, że odwiedził ją Asle Diriks, bo coś ich łączy. Signe nie ukrywała, że łączy ich

nienawiść do Elise, uwarunkowana chciwością Signe i żądzą zemsty Aslego.

Zapadła cisza. Przy oknie bzyczała mucha, a z jakiegoś odległego miejsca w domu dobiegał

jasny, kobiecy głos. Prawdopodobnie była to pokojówka, która sprzątała lub zajmowała się

podlewaniem kwiatów.

Elise zastanawiała się, czy nie posunęła się za daleko. Kiedy zmierzała w stronę ulicy

Oscara nie miała zamiaru opowiadać o wizycie dziadka, a chciała tylko wspomnieć, że w rodzinie

ojca byli Cyganie.

Pozwoliła mu posiedzieć w ciszy i przemyśleć, co powiedziała. Pewnie był zaskoczony i

zszokowany. Kiedy weszła do jego gabinetu odziana w eleganckie ubrania Hildy, musiał pomyśleć,

że pochodzi z najwyższej klasy społecznej, a teraz dowiedział się, że była robotnicą w fabryce i

dorastała w biedzie, którą opisuje w swoich książkach. Gdyby nie to, że żywiła do niego

niewyjaśnione zaufanie, bałaby się, że jego pierwszą reakcją będzie wyrzucenie jej za drzwi. Teraz

była pewna, że to nie nastąpi.

Wreszcie przemówił: - A więc przyszła pani do mnie prosić o pomoc w powstrzymaniu syna

przed pójściem do gazet z rewelacjami na temat pani pochodzenia?

background image

Potwierdziła.

- To przyniosłoby szkodę nie tylko mnie i mojemu mężowi, który nie sprzedałby żadnych

prac, ale także uczyniłoby życie mojego brata nie do zniesienia.

- Rozumiem. Wykazała się pani odwagą, przychodząc z tym do mnie. Ryzykowała pani, że

nie uwierzę w to, co pani powiedziała o moim synu, i że zatrzasnę przed panią drzwi. Nie obawiała

się pani, że tak to się skończy?

- Kiedy przyszłam, byłam gotowa na wszystko, ale kiedy tylko trochę z panem

porozmawiałam, zrozumiałam, że nie jest pan takim człowiekiem. Zaufałam panu i poczułam, że

mogę rozmawiać z panem zupełnie szczerze.

- Bardzo mi miło. Czy ma pani dla mnie jakąś radę? Jak postępować z synem, który się tak

zachowuje?

Elise się zastanowiła.

- Myślę, że najpierw odbyłabym z nim długą i poważną rozmowę, taką jak ojciec z synem,

nie krytykując, nie potępiając ani nie obrażając. A potem zapytałabym, co by zrobił, będąc na moim

miejscu. Jeśli nie będzie chciał słuchać ani nie wykaże woli współpracy, odcięłabym go od

pieniędzy i kazała mu radzić sobie samemu. Ewentualnie zaproponowałabym wyjazd za granicę,

daleko od złego towarzystwa, najlepiej do jakiejś szkoły dla młodzieńców takich jak on, gdzie

panowałyby ostre zasady, którym musiałby się podporządkować. Są chyba takie w Anglii, prawda?

Pan Diriks słuchał z uwagą.

- Jak już mówiłem, jest pani mądrą kobietą. Poważnie przemyślę pani propozycję. Jeśli

chodzi o pani ewentualne problemy ze strony mojego syna, proszę być spokojną. Jeśli chodzi o tę

straszną kobietę, której ofiarą padł pani pierwszy mąż, to póki co nie mogę pani pomóc, ale może

znajdę jakieś rozwiązanie. Bardzo się cieszę, że pani do mnie przyszła, pani Thoresen. Jak się

pewnie pani domyśliła, od dłuższego czasu jestem zrozpaczony postawą syna. Teraz mam

wrażenie, że niebiosa mi panią zesłały.

Elise poczuła ścisk w gardle. Wstała.

- Wielki z pana człowiek, panie Diriks. Niewielu zareagowałoby tak jak pan po usłyszeniu

mojej historii.

Odprowadził ją do drzwi.

- Może zajrzę kiedyś do Vøienvolden, by zobaczyć prace pani męża.

Elise nie potrafiła powstrzymać łez. Ocierając je ze wstydem, wybąkała słowa pożegnania.

Nie uszła daleko, kiedy usłyszała za sobą powóz i konie wjeżdżające przez bramę

posiadłości pana Diriksa. W powozie dostrzegła młodego mężczyznę.

Dzięki Bogu, że dopiero teraz wrócił, pomyślała z ulgą.

background image

12

- Co powiedziałaś? - Johan patrzył na nią z niedowierzaniem. - Byłaś w domu ojca tego

diabła i opowiedziałaś mu historię swego życia?

- Daj mi skończyć. Wczoraj miałam niespodziewaną wizytę, ale nie chciałam ci o niej

mówić, bo chyba wyszedłbyś z siebie. Była tutaj Signe. Porozumiała się z Asle Diriksem i

zagroziła, że pójdzie do gazet z informacją o pochodzeniu mojego ojca. Założyłam, że dowiedziała

się o Cyganie, który uciekł z Akershus i wiedziałam, do czego mógłby doprowadzić taki artykuł w

prasie. Pomyśl na co narażony byłby Peder! W akcie rozpaczy zagroziłam jej, że jeśli komukolwiek

opowie moją historię, to powiem prasie o tym, jak próbowała odebrać mi Emanuela, a mojemu

synowi prawo do odziedziczenia gospodarstwa oraz o tym, jak Asle Diriks obiecał mi, że zostanę

sfotografowana, a w gruncie rzeczy sprowadził mnie do domu, aby mnie zgwałcić.

Johan westchnął.

- Chyba oszalałaś! Wyobrażałaś sobie, że tak potężny człowiek jak on da się przestraszyć

groźbom byłej robotnicy i sekretarki? Z pewnością nie ma pojęcia, kim jest Elise Ringstad. Ludzie

z tej części miasta nie czytują takich książek jak Podcięte skrzydła czy Dym na rzece. Nawet gdyby

o tobie usłyszał, to nie sięgnąłby po twoje publikacje. Może wnieść przeciwko tobie sprawę w

sądzie o zniesławienie i będziesz musiała zapłacić odszkodowanie, na które nigdy nie będzie cię

stać! Elise pokręciła głową.

- Nie zrobi tego.

- Skąd ta pewność?

- Zrobił na mnie dobre wrażenie. Jestem pewna, że uda mu się zapanować nad synem. Albo

przemawiając mu do rozsądku, albo odcinając go od pieniędzy.

Johan się roześmiał. Nie podobał jej się ten śmiech.

- Naprawdę sądzisz, że twoja historia zrobiła na nim tak wielkie wrażenie, że zaryzykuje

zepsucie kontaktów z synem, by ratować swe dobre imię?

Elise poczuła ścisk w gardle. Ona i Johan po raz pierwszy się kłócili. Bolało ją to, że nie

wierzył jej słowom. Jego zdaniem postąpiła głupio i nieodpowiedzialnie. Sprawiał wrażenie

niemalże załamanego.

Najgorsze było to, że sama zaczęła powątpiewać w to, czy dobrze zrobiła. Kiedy pan Diriks

zastanowi się nad tym wszystkim dokładniej, być może spojrzy na sprawę inaczej. W każdym razie

stanie się tak, jeśli poradzi się żony, która z pewnością jest jedną z tych wytwornych dam

chodzących do teatru, spędzających wakacje w angielskich kąpieliskach i niemających oraz

niechcących mieć pojęcia o losie robotników.

background image

Może zaczął podejrzewać, że wymyśliła tę historię o próbie gwałtu, tym bardziej że, jak

sama wyznała, już kiedyś została zgwałcona. Jeśli Asle Diriks wszystkiemu zaprzeczy, to dlaczego

jego ojciec powinien uwierzyć jej, obcej kobiecie, a nie swemu synowi? Przecież jest tylko byłą

robotnicą, która skończyła wyłącznie szkołę podstawową i która opowiedziała bardzo niepraw-

dopodobną historię.

Mimo to nie chciała się poddać.

- Powiedział, że się cieszy, że przyszłam. Styl życia syna doprowadza go do rozpaczy.

Poprosił mnie nawet o radę i powiedział, że jestem mądra - odpowiedziała i spojrzała na Johana

buntowniczo.

Johan znów westchnął, a potem odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.

- Prawiąc ci komplementy, zdołał ukryć swe prawdziwe zamiary. Myślę, że powinniśmy

przygotować się na wielkie nieprzyjemności, Elise.

Po tych słowach wrócił do pracy w warsztacie.

Tego samego wieczoru wrócił wuj Kristian. Elise ucieszyła się, że znów go widzi, ale

żałowała, że wrócił akurat tego dnia. Między nią a Johanem dawało się wyczuć napięcie. Johan był

wyraźnie poruszony tym, na co się zdobyła, i pewien, że spotka ją za to kara. Zaraził ją strachem.

Zaczęła żałować swego desperackiego kroku. Może powinna była się nad tym zastanowić przez

kilka dni i przedyskutować to z Johanem. Wtedy jednak nigdy by się na to nie zdobyła, bo Johan

usilnie by jej to odradzał.

Uściskała wuja, starając się ukryć zmartwienia.

- Spotkałeś starych znajomych z Ulefoss?

Skinął głową, uśmiechając się od ucha do ucha tak, że jego oczy zupełnie utonęły wśród

zmarszczek.

- Spotkałem wielu kuzynów, kolegów ze szkoły, kuzynkę. Mój kuzyn pilnuje śluzy i

mieszka w domku przy kanale. Pomieszkałem u niego i cały czas tylko rozmawialiśmy o dawnych

czasach, zajadając się pysznym jedzeniem. Pokazał mi grób rodziców na cmentarzu, a ja położyłem

kwiaty. Potem powędkowaliśmy trochę na Morzu Północnym i udało mi się nawet złowić węgorza.

Jak za chłopięcych lat! - Roześmiał się, ale potem spoważniał. - Czerwony dom, w którym

mieszkaliśmy, wciąż tam stoi. Pozwolono mi wejść do środka. Zapłakałem. Oczyma wyobraźni

zobaczyłem matkę, która gotowała i nuciła melodię piosenki o małej, chorej dziewczynce, która

zmarła w szpitalu. Widziałem też ojca, który siedział na swoim krześle i patrzył na mnie surowo,

mówiąc: Życie nie jest zabawą, Kristianie. Musisz się czegoś nauczyć, ciężko pracować i nie

background image

marnować czasu ani pieniędzy. Często wracają do mnie te słowa. Otarł łzę.. Elise poczuła ścisk w

gardle. Skinęła głową.

- Pamiętam, że matka mówiła to samo. Próbowała nauczyć tego także ojca, kiedy zaczął pić

i został zwolniony z fabryki, ale to było jak rzucanie grochem o ścianę. - Zamilkła na chwilę, a

potem dodała: - Mieliście dobrych rodziców, pracowitych i obowiązkowych. Z tego co

zrozumiałam, byli surowi, ale dali wam także wiele miłości. Poza tym nauczyli was kochać muzykę

i śpiew. Matka wciąż coś nuciła, nim zachorowała.

Wuj Kristian spojrzał na nią lśniącymi od łez oczami.

- Czasem chciałbym móc cofnąć czas. Chciałbym znów zasiąść za stołem w Ulefoss z całą

rodziną i głodnymi oczami patrzeć, jak matka napełnia nasze talerze kaszą. - Westchnął. - Jednak za

każdym razem, kiedy wracam do przeszłości, pojawia się inne wspomnienie. Bolesne wspomnienie

dnia, kiedy Jensine wróciła ze stolicy. Nikt nic nie powiedział. Zrozumieliśmy, że stało się coś

strasznego, coś, o czym nie mogliśmy rozmawiać. Byliśmy tacy dumni z tego, że nasza siostra

wyjechała do Kristianii, a bogaty wuj i ciocia mieli znaleźć dla niej posadę służącej. To było jak

bajka. Jednak ona wróciła, nie zarobiwszy nawet øre, blada i zbuntowana. Matka i ojciec nie

powiedzieli ani słowa, ale my rozumieliśmy więcej, niż im się zdawało.

Elise słuchała z zainteresowaniem. Matka nigdy jej tego nie opowiadała, a teraz wreszcie

nadarzyła się okazja, by poznać całą historię. Pisząc książkę, musiała ją właściwie całkowicie sama

wymyślić.

- Przez wiele dni mieliśmy wrażenie, że nad domem zawisła jakaś złowróżbna chmura -

kontynuował wuj Kristian. - Jednak pewnego dnia wreszcie jakby zaczęło się przejaśniać.

Wcześniej twarz ojca była jak wykuta z kamienia, ale w końcu to się zmieniło. Odzyskał blask w

oczach. Dostał pomocnika w fabryce i nie musiał już tak ciężko pracować. Wtedy też mój brat

Peder dostał pracę jako posłaniec i dzięki temu do domu zawsze wracał z dwoma bochenkami

chleba, kanką mleka albo jakąś kością na rosół. Szczęście znów się do nas uśmiechnęło. Matka

wyjmowała wtedy gitarę i w sobotnie wieczory śpiewała w kuchni. -

Zamilkł i zamyślił się. - Pomocnik ojca został zaproszony do nas do domu - kontynuował

powoli. - Matka i ojciec byli nim zachwyceni i mieli nadzieję, że między nim a Jensine może

narodzić się jakieś uczucie. - Przełknął ślinę. - Do chwili, kiedy ojciec uświadomił sobie, że to

Cygan. Wtedy to okazało się, że Jensine jest w ciąży, a pomocnik ojca wszystkich nas oszukał. Był

marynarzem, który uwiódł Jensine w Kristianii! Wtedy wszystko stanęło na głowie. Jensine została

wypędzona i wtedy widzieliśmy ją po raz ostatni.

Po jego policzkach popłynęły łzy.

background image

Elise nie wiedziała, co zrobić ani co powiedzieć. Czuła się zawstydzona. Niezdarnie

pogładziła go po ramieniu.

Otworzyły się drzwi i do środka wbiegli Peder i Evert.

- Wuj Kristian? - Peder aż poczerwieniał się z radości. - Wróciłeś?

Wuj Kristian otarł łzy i roześmiał się.

- Cieszysz się, że mnie widzisz? Jestem szczęśliwym człowiekiem. Nie mogę się smucić,

skoro wnuk mojej siostry chce, bym u niego mieszkał. Chodźcie, chłopcy, coś dla was mam. Muszę

tylko najpierw wypakować plecak. Kupiłem wam lalki i gumki do mazania w kształcie zwierząt.

Mój kuzyn zrobił dla was łódki z drewna, z żaglami i wiosłami. Dla Jensine mam małą laleczkę z

gałganków, a dla Hugo rzemyki z dzwoneczkami. Dla Dagny zdobyłem skakankę.

Kiedy poszli się położyć, Elise zauważyła, że Johan wciąż był rozzłoszczony, choć na

szczęście nie dał tego po sobie poznać przed wujem Kristianem. Okazał radość, kiedy znów go

zobaczył i rozmawiał z nim wesoło po obiedzie. Wszyscy byli zmęczeni długim dniem i wcześnie

położyli się do łóżek. Kiedy Elise zawahała się, nie chcąc przespać cennego czasu, który przyszło

im spędzić z wujem, on roześmiał się i powiedział: - Myślisz, że tak szybko się mnie pozbędziesz?

Zostanę tutaj, w domku dla parobków, tak długo, dopóki sami mnie nie przegonicie.

Słowo parobek wymówił ze swoim charakterystycznym r, co brzmiało tak śmiesznie, że

Elise musiała się roześmiać.

Johan leżał na plecach z rękami splecionymi pod głową i patrzył w sufit, kiedy się

rozbierała. Płomień świecy migotał. W pokoju był przeciąg.

Ostrożnie wślizgnęła się do łóżka.

- Mówi się, by nie martwić się na zapas - szepnęła, by wuj Kristian nie usłyszał jej za cienką

ścianką.

Johan nie odpowiedział.

- Rozumiem, że jesteś zawiedziony moim zachowaniem, ale czy nie możesz zaczekać z

osądem na finał tej sprawy?

Odwrócił się do niej.

- Nie osądzam, tylko się martwię.

- Uważasz, że źle postąpiłam, i czujesz się zraniony, że nie zapytałam cię o zdanie. Poza

tym smuci cię to, że cię okłamałam, mówiąc, że idę do wydawnictwa, ale uważam to za niewinne,

białe kłamstewko, które wszystkim wyszło na dobre.

Johan uśmiechnął się z lekką rezygnacją.

background image

- Mimo wszystkiego, co przeszłaś, wciąż masz o ludziach dobre zdanie. Powinnaś się

wreszcie nauczyć, że świat taki nie jest. Są dobrzy i źli ludzie. Signe należy do tych drugich. Asle

Diriks także. A mimo to postanowiłaś wierzyć, że jego ojciec jest szlachetny. Jest takie

powiedzenie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jak możesz sądzić, że ojciec takiego łotra jest

inny?

- Wcale nie szłam tam z takim nastawieniem. Byłam przygotowana na najgorsze. Dlatego

byłam ostrożna i rozmawiałam z nim na rozmaite tematy, nim zdradziłam mój prawdziwy cel

wizyty. Szybko zrozumiałam, że jest inny od syna. Zrobiło mi się go żal. Sam pomyśl, musi patrzeć

na to, jak jego syn marnuje liczne możliwości, które oferuje mu życie, i skończy jako nierób,

przepijający pieniądze i wydający je na prostytutki w Vice! Krytykujesz mnie za to, że

opowiedziałam obcemu człowiekowi historię życia, ale pan Diriks zrobił to samo, kiedy

opowiedział mi o swoich zmartwieniach i troskach, których przysparza mu syn. Uważasz, że źle

postąpił?

Johan nie odpowiedział. Wydawał się zamyślony.

Ucałowała go w policzek.

- Zaczekaj, a zobaczysz. Jestem pewna, że nie pożałuję tego, co zrobiłam.

Kiedy jednak zgasiła świecę i leżała w ciemności, wcale nie była taka pewna, że ma rację.

background image

13

Trzasnęły drzwi wejściowe.

Hugo Ringstad spojrzał znad gazety.

- Kto to może być?

Marie, nie podnosząc wzroku, kontynuowała przeglądanie najnowszego numeru „Pani

Domu". - Pewnie jeden z parobków albo Olaug.

- Nigdy tak głośno nie trzaskają drzwiami. Myślę, że to Signe wróciła.

Marie spojrzała na niego z przerażeniem.

- Nie mieli spędzić w Kristianii kilku dni?

- Ależ tak. Nie rozumiem, dlaczego już wrócili.

- Nie dam już rady, Hugo! Znów się rozchoruję, jeśli ta dziewucha u nas zostanie. Musisz

jej powiedzieć, że ma się wyprowadzić. Zostawia syna pod naszą opieką, a sama się gdzieś włóczy.

Jest tak bezczelna, że aż brak mi słów! I to z mężczyzną, który nie jest jej mężem. Nie ma za grosz

wstydu!

Hugo skinął głową.

- Powiem jej, że nie będziesz tolerować takiego zamieszania i hałasu w domu. Sebastian

dużo płacze i marudzi bez powodu. Poza tym jestem pewien, że jej rodzice tęsknią za obojgiem.

Nie mają nikogo poza nią.

- My też nie, ale nie zatęsknię za nimi ani przez chwilę! Hugo nic nie odpowiedział. Jak

Marie mogła mówić, że nie mają nikogo, skoro mała Jensine jest córeczką Emanuela, a Hugo został

przez niego uznany za syna?

Czy Signe naprawdę odwiedziła Elise? Czy coś powie na ten temat? To, co mówiła o

pójściu do gazet, musiało być tylko czczą pogróżką. Szkoda, że ciotka Ulrikke nie mogła teraz po-

jechać do Kristianii.

Otworzyły się drzwi pokoju i stanęła w nich Signe.

- Gdzie jest Sebastian?

Nie stać jej nawet na słowo powitania czy jeden uśmiech, pomyślał Hugo.

- Położył się. Skoro na górze jest cicho, to zakładam, że śpi. Olaug przeczytała mu bajkę.

Signe parsknęła.

- Olaug! Przecież ona nie potrafi nawet przeliterować słowa! Czy to nie wy jesteście jego

dziadkami? Nie powinniście się nim zajmować, kiedy mnie nie ma?

Hugo zobaczył, że Marie poczerwieniała ze złości. Zmusił się do zachowania spokoju.

background image

- Właśnie o tobie rozmawialiśmy, Signe. Niestety nie możecie już dłużej u nas mieszkać.

Marie znów gorzej się czuje, a płacz i krzyk dziecka bardzo jej przeszkadzają.

- Krzyk dziecka? - Głos Signe był pełen wściekłości. - Obwiniacie mojego syna o krzyki,

jakby był niemowlakiem? Ma trzy i pół roku. Poza tym nie możecie nas stąd wyrzucić. Sebastian

jest dziedzicem Ringstad.

Hugo pokręcił głową.

- Nie, nie jest. Hugo, syn Emanuela i Elise, jest starszy. Doskonale wiesz, że widnieje w

księgach kościelnych jako pierworodny syn Emanuela, i nic na to nie poradzisz.

Signe uśmiechnęła się pogardliwie.

- Zobaczymy. Możesz sobie w to wierzyć, ale pewnego pięknego dnia spotka cię wielka

niespodzianka.

Marie nie była już dłużej w stanie panować nad gniewem.

- Nie nauczono cię żadnych manier? Jak się odnosisz do starszego od ciebie?! Gdybyś

pochodziła z dobrego domu, to inaczej byś się do niego zwracała! Jesteś obrzydliwa! Nie mogę po-

jąć, co Emanuel w tobie widział.

Signe roześmiała się.

- A niech mnie, co wy dzisiaj tacy nerwowi?! Czy coś się stało, skoro jesteście tacy

podnieceni? Powinnaś spojrzeć w lustro, teściowo. Ta zmarszczka na czole i wściekłe spojrzenie

wcale nie dodają ci urody. Pomyśleć, że byłyśmy przyjaciółkami! Już zapomniałaś, jak mnie

błagałaś, żebym została? Powiedziałaś, że tysiąckroć wolisz mnie jako synową niż Elise.

Hugo wstał z krzesła tak gwałtownie, że aż zakręciło mu się w głowie.

- Wystarczy! Wynoś się stąd! Nie chcę cię więcej widzieć! Możesz zostać w swoim pokoju

do jutra rana, a potem Andreas odwiezie cię na stację. Nie możesz tutaj zostać.

Signe robiła wrażenie nieporuszonej.

- Jak już powiedziałam, nie możecie mnie wyrzucić. Jeśli mi nie wierzysz, zadzwoń do

mojego adwokata. Sjur stoi na podwórzu i rozmawia z Andreasem. Chcemy się pobrać i Sjur daje

mu teraz wytyczne odnośnie transportu do kościoła. Matka i ojciec przyjeżdżają jutro i pomogą w

przygotowaniach.

Hugo dostał zadyszki.

- Nie będzie tu żadnego wesela! Po moim trupie! Signe uniosła podbródek i odwróciła się

do drzwi.

- No to po twoim trupie, bo wesele się odbędzie! - Potem wymaszerowała.

Hugo i Marie spojrzeli na siebie.

- Nie mówiła chyba poważnie? - Głos Marie był cienki.

background image

- Pewnie tak mówi, by nas przestraszyć. Może i rzeczywiście jest jakiś dokument, w którym

Emanuel uznaje Sebastiana za syna, ale i tak to Hugo jest starszy i Signe nic na to nie poradzi.

- Nawet kiedy wyjdzie na jaw, że Hugo nie jest synem Emanuela i że Elise nosiła dziecko

innego, kiedy się pobrali?

- Nawet wtedy. Nie można zignorować zapisów w księgach kościelnych.

- To dlaczego Signe jest taka pewna, że Sebastian i tak odziedziczy gospodarstwo?

- Nie wiem. Może chce wnieść przeciwko nam sprawę w sądzie? Z tego co wiem, mogła

przekupić adwokata. Przed niczym się nie cofnie.

Marie jęknęła.

- To nie może być prawda! Nie wytrzymam tego. Musimy porozmawiać z jej rodzicami,

Hugo. Jeśli naprawdę jutro przyjadą, to musimy im wyjaśnić, jak na to wszystko patrzymy i spra-

wić, by zrozumieli, że jeśli Signe przekupiła adwokata, by dzięki temu Sebastian miał odziedziczyć

gospodarstwo, to popełniła poważne przestępstwo.

Hugo spojrzał na nią zdumiony. Czyżby nagle stanęła po stronie Elise i małego Hugo?

- Myślę, że to tylko przechwałki. Żaden adwokat nie zrobi czegoś takiego. Poza tym

uważam, że to niemożliwe. Póki Hugo żyje, to on jest dziedzicem.

- Jak mówisz, póki żyje, ale pamiętasz, o czym rozmawialiśmy? Połowa biednych dzieci z

osiedli robotniczych nad rzeką Aker umiera, nim dorośnie. To nie jest takie pewne, że dzieci Elise

przeżyją, chociaż mieszkają w gospodarstwie i jedzą lepiej niż najbiedniejsi.

Poruszony Hugo pokręcił głową.

- Nawet tak nie mów! Sprawa i tak wygląda już nie najlepiej! Zapadła cisza. Usłyszał, że

Signe znów trzasnęła drzwiami.

Pewnie wyszła na podwórze, by wyżalić się Sjurowi. Pomyślał o rozmowie, którą

podsłuchał, nim wyjechali. Wtedy przekonał się, że Signe to wcielone zło. Nie powtórzył Marie

tego, co Signe powiedziała Sjurowi o swych strasznych planach. Może powinien był to zrobić, ale

nie uznał tego za konieczne. Marie tak samo bardzo chciała się jej pozbyć jak on sam.

Pobrać się! Parsknął. To wesele na pewno nie odbędzie się w Ringstad! Jeśli Signe ma

ochotę związać się z takim łotrem, to jej sprawa. To nie ma nic wspólnego z nim i Marie. Kiedy

nadejdzie pora, mały Hugo odziedziczy gospodarstwo. Chłopiec nosi imię i nazwisko dziadka

właśnie dlatego, że Emanuel pragnął, by to on przejął rodzinny majątek. Jutro skontaktuje się z

adwokatem i dowie się, czy Signe może zrobić coś, by zmienić decyzję w sprawie dziedziczenia i

jeśli tak, to w jaki sposób. Sam w to nie wierzył. Jedyne, co wiedział na pewno, to że Signe jak

najprędzej musi opuścić Ringstad. On i Marie już i tak wykazali się nadludzką cierpliwością.

Miarka się jednak przebrała. Jutro Signe zniknie, czy tego chce, czy nie.

background image

14

Elise nareszcie miała całe przedpołudnie na pisanie. Johan był z profesorem na wystawie,

wuj Kristian poszedł do Hildy, a Dagny zabrała Hugo i Jensine na Hammergaten do pani Jon-sen.

W zasadzie Dagny była za mała, by wziąć na siebie odpowiedzialność za dwoje dzieci, ale nie było

to daleko, a Jensine siedziała w wózku. Peder i Evert spotkali panią Jonsen w drodze ze szkoły i

kobieta bardzo narzekała, że jej nie odwiedzają. Pani Jonsen z pewnością będzie zawiedziona, że

Elise nie przyjdzie z dziećmi, ale Dagny miała jej wytłumaczyć, że Elise ma teraz sporo pracy i

odwiedzi ją, gdy tylko znajdzie trochę czasu.

Słowa i zdania płynęły same. Była całkowicie pochłonięta historią chłopca z Sagene,

Birgera Olsena, i jego rodziny. Widziała ich oczyma wyobraźni, słyszała, co mówili i przelewała to

na papier. Kiedy Birger mówił coś śmiesznego, śmiała się na głos, a kiedy w rzece utonął jego

kotek, w jej oczach pojawiały się łzy.

Dopiero kiedy naszła ją ochota na kawę i wstała, by nastawić wodę, jej myśli wróciły do

prawdziwego życia i wczorajszej wizyty u pana Diriksa. Robiło jej się zimno i gorąco na zmianę.

Udzieliły jej się negatywne emocje Johana. Nie czuła się już tak pewnie jak po powrocie z ulicy

Oscara. Najlepsze w pisaniu jest to, że można uciec od rzeczywistości i żyć życiem innych,

pomyślała.

Co zrobi pan Diriks? I co powie jego syn, kiedy się dowie, że u nich była? Ojciec nie będzie

mógł go powstrzymać przed pójściem do gazet, nie opowiadając mu o jej wizycie. Jakie stosunki

łączą ojca z synem? Czy w ogóle ze sobą rozmawiają?

Nasypała kawy do młynka i wolno zakręciła korbką, cały czas rozmyślając. Może pan

Diriks wcale nie powiedział synowi, że przyszła? Odniosła wrażenie, że uznał wysłanie syna za

granicę na jakiś czas za bardzo dobry pomysł. Wątpiła jednak, że gdzieś istnieje szkoła dla

młodych, dorosłych mężczyzn, ale on, człowiek obyty w świecie, z pewnością znajdzie coś

odpowiedniego.

Nalała sobie kawy, a potem postawiła kubek przy maszynie do pisania w pobliżu okna. Z

wielką łyżką cukru i mlekiem kawa smakowała niebiańsko. Zmartwienia zniknęły i znów myślami

znalazła się w kuchni rodziny Olsenów, słuchając i obserwując, co się dzieje, i pospiesznie to

zapisując.

Wreszcie zaczęła oczekiwać powrotu Dagny i dzieci, Johana oraz wuja. To było wspaniałe

przedpołudnie. Udało jej się napisać wiele stron.

W końcu ktoś przyszedł. Pomyślała, że to Johan. Uprzątnęła zapisane kartki, wstała i

podeszła do pieca, aby przygotować kawę. Z pewnością bardzo zgłodniał.

background image

Na dworze zrobiło się bardzo zimno. Teraz przez całe dnie musieli już palić w piecu.

Ku jej wielkiemu zdumieniu ktoś zapukał do drzwi. A więc to nie Johan. Zastygła.

- Proszę!

W drzwiach stanął nie kto inny jak Asle Diriks!

Elise poczuła, że krew zastygła jej w żyłach. Była sama, a on już kiedyś chciał się do niej

dobrać. Poza tym widziała, że był wściekły.

- No, no, Elise, byłaś u mojego ojca. - Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.

- A ty skontaktowałeś się z kochanką Emanuela. Jesteśmy więc kwita, czyż nie?

Uśmiechnął się złośliwie.

- Mylisz się. Ja zamieniłem tylko kilka słów z naszą wspólną znajomą, a ty przyszłaś do

mojego ojca, oczerniałaś mnie i opowiedziałaś mu przerażającą historię o tym, jak to próbowałem

cię zgwałcić pod pretekstem zaproszenia cię na sesję fotograficzną pana Wilsego. Muszę przyznać,

że masz bardzo bujną fantazję. Musisz przecież wiedzieć, że pan Wilse zajmuje się czymś zupełnie

innym niż robieniem portretów dla wydawnictw i poza tym mieszka w zupełnie innym miejscu.

Elise poczuła, że krew szybciej popłynęła jej w żyłach. Zrobiło jej się gorąco. To

najbardziej bezczelny człowiek, jakiego spotkała! Nie licząc Signe.

Uśmiechnął się.

- Zaczerwieniłaś się. Może choć raz będziesz szczera i przyznasz, że wiedziałaś, o co mi

chodzi i że także tego chciałaś? - Podszedł bliżej. - Nie sądzisz, że spędziliśmy przyjemne chwile,

Elise? Byłaś tak podniecona, że aż upadliśmy na podłogę, ale to tylko dodało temu przeżyciu

pikanterii. A tak nawiasem mówiąc, twój mąż wie, co się stało? Chyba nie miałaś odwagi mu tego

wyjawić? Nie wiem, czy chciałby się z tobą ożenić, gdyby się dowiedział, jaka jesteś łatwa, ale nie

muszę mu o tym mówić pod warunkiem, że znów pójdziesz do mojego ojca i przeprosisz za swoje

kłamstwa.

Elise poczuła, że pierwszy szok minął. Jej serce zaczęło bić spokojniej. Zatem bał się swego

ojca. Pan Diriks podszedł do sprawy bardzo poważnie. Miała więc rację. Ojciec był taki, jak jej się

wydawało.

Wymusiła uśmiech.

- Możesz powiedzieć mojemu mężowi, co tylko chcesz. Opowiedziałam mu, co się

wydarzyło, i nawet jeśli sto osób temu zaprzeczy, nie uwierzy im. Ufa mi, ale zaufanie to pewnie

dla ciebie obce słowo. - Spojrzała w stronę drzwi. - Nie chciałabym być w twojej skórze, jeśli nagle

wróci. Od dziecka przywykł do ciężkiej pracy. Teraz zajmuje się kuciem w kamieniu i pomaga

dzierżawcy w najcięższych pracach. Obawiam się, że jeśli cię tutaj zastanie, może połamać ci ręce i

nogi jak cienkie zapałki.

background image

Zerknęła w stronę okna i zauważyła, że zrobił to samo, a na jego twarzy malowało się

zdenerwowanie. Odwrócił się, by odejść.

- Mój adwokat się z tobą skontaktuje. To, co próbowałaś wmówić mojemu ojcu, to poważne

zniesławienie. Zażądam odszkodowania. Jeśli nie zostanie wypłacone w terminie, zgłoszę sprawę

na policję.

Potem otworzył drzwi i szybko wyszedł, wyraźnie przestraszony tym, co powiedziała o

Johanie.

Elise odetchnęła z ulgą, ale po chwili zaczęła zastanawiać się nad tym, co powiedział. Czy

naprawdę może zażądać odszkodowania i zgłosić sprawę policji? Ogarnął ją niepokój. Co powie

Johan? Miał powody, by się martwić. I to nie przez pana Diriksa seniora, ale jego syna. To, że nie

myliła się w ocenie pana Diriksa, było marnym pocieszeniem. A co z treścią jej książki? Kiedy ją

przeczyta, na pewno się domyśli. I może zażąda jeszcze większej sumy.

O jaką kwotę mogło chodzić? Pewnie o większą niż ona i Johan kiedykolwiek zdołają

zgromadzić. Co zrobi policja? Zamkną ją w więzieniu?

Zrobiło jej się niedobrze ze strachu. Kto zajmie się dziećmi i z czego wyżyje rodzina, jeśli

nikt nie będzie kupował dzieł Johana?

Oczyma wyobraźni zobaczyła siebie w ciasnej, lodowatej celi. W dodatku była przecież w

ciąży. Niepokój narastał. Zakręciło jej się w głowie tak, że musiała wesprzeć się na stole.

Wtedy usłyszała kroki na podwórzu. Czy to Johan? Może natknął się na Asle Diriksa?

Kroki stały się bliższe i zatrzymały się przed drzwiami. Ktoś mocno zapukał.

Dobry Boże, czyżby wrócił? Nie była w stanie się poruszyć ani wydobyć słowa. Miała

wrażenie, że cała krew odpłynęła jej z twarzy.

Wtedy drzwi otworzyły się i ku swemu wielkiemu zdumieniu Elise zobaczyła ciotkę

Ulrikke.

- Dzień dobry. A więc tutaj mieszkacie! Kim był ten niesympatyczny mężczyzna, który

właśnie mnie minął, nie odpowiadając, kiedy zapytałam o ciebie?

Za nią Elise dostrzegła woźnicę niosącego dwie olbrzymie walizki.

Elise otworzyła usta, by odpowiedzieć, kiedy ciotka zapytała z przerażeniem: - Czy coś ci

się stało? Jesteś blada jak ściana, jakbyś stanęła oko w oko z samym diabłem.

Elise skinęła głową.

- Właśnie to mnie przed chwilą spotkało.

Ciotka Ulrikke wzięła ją pod ramię i poprowadziła do sofy.

- Usiądź i opowiedz mi, co się stało!

background image

Jej głos był tak pełen stanowczości, że Elise nie ośmieliła się jej przeciwstawić.

Opowiedziała o ostatnim spotkaniu z Asle Diriksem i całym cierpieniu, którego kiedyś stał się

przyczyną. Potem powiedziała jej o wizycie Signe oraz o groźbach, że ona i Asle Diriks pójdę do

gazet, by zdradzić prawdę o rodzinie Elise. Opowiedziała ciotce także o wizycie u pana Diriksa

seniora oraz późniejszej niepewności. Wreszcie powtórzyła, co powiedział Asle Diriks, nim przed

chwilą zdenerwowany wyszedł z jej domu.

Zapadła cisza.

Ciotka Ulrikke siedziała w płaszczu i kapeluszu, z uwagą słuchając jej historii. Teraz wstała,

zdjęła płaszcz i położyła go na krześle. Potem znów usiadła, nic nie mówiąc.

- Przepraszam, ciociu Ulrikke, powinnam była lepiej cię przyjąć. Tak dawno u nas nie byłaś.

Tęskniliśmy za tobą i bardzo się cieszę, że przyjechałaś i że mogę ci pokazać, jak dobrze miesz-

kamy. Nawet nie poznałaś jeszcze Johana.

Ciotka Ulrikke machnęła ręką.

- Nie wszystko na raz. Co chciałaś powiedzieć przez to, że pójdą do gazet, by zdradzić

prawdę o twojej rodzinie?

Elise poczuła, że się czerwieni. Zapomniała, że ciotka Ulrikke ani państwo Ringstad nie

wiedzą, że jej ojciec pochodził z cygańskiej rodziny.

- Mój dziadek był Cyganem - odparła cicho.

- No ale czy ty jesteś temu winna? Nic na to nie poradzisz. Nie wybieramy sobie dziadków.

- Jeśli to wyjdzie na jaw, to ucierpi cała moja rodzina. Ludzie przestaną kupować moje

książki i prace Johana, a Pederowi jeszcze bardziej będą dokuczać w szkole.

Ciotka Ulrikke mocno zacisnęła usta.

- Sądzisz, że ludzie naprawdę tak zareagują? - zapytała wreszcie.

Elise skinęła głową.

- Jestem tego pewna. Już samo pochodzenie z robotniczej rodziny i mieszkanie po gorszej

stronie rzeki jest wielkim grzechem.

Ciotka Ulrikke prychnęła z oburzeniem.

- Muszę więc powiedzieć, że ze dzisiejszymi ludźmi jest coś nie tak!

Elise nic nie powiedziała. To niemożliwe, by ciotka wiedziała tak mało o współczesnym

społeczeństwie. Mieszkała co prawda na wsi, ale tam różnice pomiędzy różnymi warstwami spo-

łecznymi także były widoczne. W każdym razie stosunek do Cyganów był taki sam. Słyszała

przecież, że matki zabierały dzieci i opuszczały wioski, kiedy się zbliżał cygański tabor.

Wstała.

- Teraz zrobię ci coś do jedzenia. Po tak długiej podróży z pewnością jesteś głodna.

background image

- Nie przejmuj się mną. Teraz musimy skupić się na tym, co najważniejsze. Gdzie mieszkają

ci straszni ludzie?

Elise podała jej numer domu na ulicy Oscara.

- Dlaczego pytasz? - zdziwiła się.

- Musimy opracować plan. Wątpię, że adwokat zażąda odszkodowania za to, że

powiedziałaś ojcu prawdę o synu, ale w przypadku takich bogaczy, nigdy nie można być

stuprocentowo pewnym. Co jeszcze o tobie wiedzą? Opowiedziałaś im o rodzinie Emanuela? Wie,

kto był twoim pierwszym mężem? Elise się zastanowiła.

- Nie przypominam sobie, bym wiele opowiadała o Emanuelu tylko o staraniach Signe, by

mi go odebrać i przeciągnąć teściów na swoją stronę.

Ciotka Ulrikke z zamyśleniem skinęła głową. Nagle wstała.

- Zostaw tę sprawę mnie. Myślę, że wiem, jak sobie poradzić z takimi ludźmi.

Elise ogarnął niepokój. Nie powinna była jej o wszystkim mówić Gdyby nie to, że pojawiła

się od razu po wizycie Asle Diriksa i domyśliła się, że stało się coś złego, nigdy by się jej nie

zwierzyła. Teraz obawiała się że ciotka tylko pogorszy całą sytuację. Była władczą kobietą, która

uważała, że ma prawo mówić, co jej się rzewnie podoba i do kogo zechce. To może się naprawdę

źle skończyć.

Na zewnątrz rozległy się głosy.

- Wraca Johan i wuj Kristian! - krzyknęła z ulgą. - Nie zdążyłam ci powiedzieć, że

przyjechał do nas brat matki z Ameryki.

Ciotka Ulrikke szeroko otworzyła oczy ze zdumienia, ale zapał zniknął nagle z jej twarzy.

- Więc nie macie dla mnie miejsca?

- Oczywiście, że mamy. Wuj Kristian może spać na sofie w po koju. To gentleman, jak to

się mówi w Ameryce. Jak mówi Peder, wielki pan. Z pewnością odstąpi ci łóżko.

Drzwi się otworzyły i mężczyźni, śmiejąc się weszli do środka. Je den z nich musiał przed

chwilą powiedzieć coś zabawnego.

- Ciotka Ulrikke nas odwiedziła! To ciotka Emanuela - wyjaśniła wujowi Kristianowi. -

Ciociu, to jest Johan, a to wuj Kristian Kristian Aas.

Ciotka przywitała się najpierw z Johanem. Przyjrzała mu się, ni powiedziała: - Właśnie tak

wyobrażałam sobie wielką miłość Elise Wszyscy się roześmiali, ale ciotka zachowała powagę.

- Nie chodzi o to, czy jesteś przystojny, czy nie, ale widzę w twoich oczach dobro.

Potem uścisnęła dłoń wuja Kristiana.

- To samo mogę powiedzieć o panu, panie Aas. Ten, kto się nie uśmiecha, nie ma aż tylu

zmarszczek pod oczami.

background image

Wuj spojrzał na Elise pytająco.

- Nie rozumiem. O co chodzi z tymi marszczkami?

- Zmarszczkami - poprawiła go. - Mówi, że musiałeś wiele się uśmiechać.

Wuj roześmiał się tak mocno, że aż cały się trząsł, a jego oczy zupełnie utonęły wśród

zmarszczek. Elise pospieszyła do kuchni.

- Zaparzę kawę i przygotuję kilka kanapek, a wy sobie porozmawiajcie.

Wuj Kristian był gadułą. Z przyjemnością opowiadał o Isacu i małym Danielu, o kierowniku

fabryki, który dyskutował z nim na tematy polityczne i o pięknym domu Hildy.

Ciotka Ulrikke powiedziała potem Elise, że nie wszystko zrozumiała, bo mówił szybko i

wplatał amerykańskie słowa, ale i tak się śmiała, udając, że wszystko jest dla niej jasne. Jej śmiech

brzmiał tak, jak wtedy, kiedy rozmawiała z panem Wang-Olafsenem albo ojcem Johana. Mimo

zaawansowanego wieku bardzo lubiła przebywać w męskim towarzystwie i wciąż nie porzuciła

nadziei na znalezienie męża.

Elise cieszyła się, że przyszedł Johan i wuj Kristian. Teraz będą mogli pomyśleć o czymś

innym.

Kiedy kawa i kanapki były gotowe, do kuchni weszła ciotka Ulrikke, pewnie przywiedziona

zapachem kawy.

- Jaka maleńka kuchenka! - wykrzyknęła. - O wiele mniejsza od tej na Hammergaten.

- Za to mamy większy pokój dzienny i większe sypialnie. Poza tym dzieci mogą się bawić

na podwórzu, a Johan może wykorzystywać starą kuźnię jako warsztat. Musisz zobaczyć jego

prace. Zrobił piękną rzeźbę przedstawiającą robotnicę w drodze do pracy, a teraz pracuje nad rzeźbą

małej, biednej dziewczynki, która tuli lalkę. Potem wyrzeźbi małego posłańca, który będzie ciągnął

wóz pełen towarów.

- Udaje mu się sprzedać rzeźby?

- Jednego dnia zjawiło się wielu zainteresowanych klientów. Poza tym wuj Kristian także

zastanawia się nad kupnem.

Ciotka Ulrikke patrzyła na nią w ciszy.

- Może powinien wyrzeźbić coś innego niż biedotę? Elise energicznie pokręciła głową.

- To tak jakbyś mi kazała napisać książkę o czymś zupełnie innym.

- Właściwie to chciałam ci to zaproponować.

Elise już chciała odpowiedzieć, ale powstrzymała się. Tłumaczenie nie miało sensu. Ludzie,

którzy dorośli w zupełnie innych warunkach, nie zrozumieliby.

Kiedy weszła do pokoju z tacą, na której stał dzbanek z kawą i kanapki, Johan zwrócił się

do niej.

background image

- Udało ci się dziś coś napisać? Skinęła głową z uśmiechem.

- Tak, dziś słowa same płynęły.

- Czy ktoś tu był, nim przyjechała panna Ringstad? Zaczerwieniła się i odwróciła głową.

- Nalać ci do pełna, wujku, czy będziesz chciał dodać mleka i cukru?

Wuj Kristian uśmiechnął się.

- Dużo cukru i dużo mleka. Ciotka Ulrikke roześmiała się.

- Nie masz śmietanki, Elise? Przecież mieszkacie w gospodarstwie.

- Zapytam żony dzierżawcy, pani Børresen, czy moglibyśmy od dziś trochę dostawać.

Ciotka Ulrikke odwróciła się do Johana.

- Elise bardzo chwali pana prace, panie Thoresen. Czy mogłabym potem je zobaczyć?

Twarz Johana rozjaśniła się.

- Oczywiście, ale proszę nie zwracać się do mnie per pan. Jestem tylko zwykłym

robotnikiem. Poza tym teraz jesteśmy jedną rodziną, prawda?

Wuj Kristian uniósł filiżankę z kawą.

- Na zdrowie! W Ameryce zwracamy się do wszystkich na ty. W Norwegii wciąż różnicuje

się ludzi. Nie podoba mi się to.

Ciotka Ulrikke także uniosła filiżankę.

- Chętnie za to wypiję. Teraz wszyscy będziemy sobie mówić na ty.

Wuj Kristian wstał i poszedł do swojego pokoju, a po chwili wrócił z butelką. Otworzył ją i

nalał trochę do każdej filiżanki.

- No to raz jeszcze wznieśmy toast. Za ciotkę Ulrikke, za Norwegię i za Ulefoss,

najpiękniejsze miejsce na ziemi.

Elise była przerażona, kiedy ciotka opróżniła filiżankę w kilku, potężnych łykach.

- Skoro Ulefoss to najpiękniejsze miejsce na ziemi, to nie mogę odejść z tego świata

wcześniej go nie zobaczywszy. A ty, Elise? Widziałaś kiedyś miejsce urodzenia matki?

Pokręciła głową.

- Nie, ale często marzyłam, by tam pojechać. Johan spojrzał na nią.

- Kiedy sprzedam skończoną rzeźbę i te dwie, które planuję zrobić, pojedziemy tam. Pewnie

będzie to dopiero wiosną, ale czas szybko leci.

Elise przytaknęła z uśmiechem. Na szczęście Johan nie zapytał więcej, czy ktoś dziś

przyszedł!

Nagle wróciła myśl o groźbach Asle Diriksa. Czy powinna opowiedzieć o tym Johanowi?

Nie. Najpierw się przekona, czy ten potwór naprawdę pójdzie do adwokata i czy tamten uzna, że jej

background image

wizyta u pana Diriksa seniora jest wystarczającym powodem do zażądania odszkodowania i

poinformowania o wszystkim policji.

background image

15

Ciotka Ulrikke powiedziała, że musi tylko coś przynieść ze swego pokoju, ale bardzo długo

nie wracała. Teraz weszła do pokoju odziana w elegancki zimowy płaszcz i kapelusz. W jednej ręce

trzymała parasol ze srebrną rączką, a w drugiej haftowaną torebeczkę.

- Wychodzisz?

- A co, nie widać? A może uważasz, że będę chodzić po domu z parasolem, w płaszczu i

zimowych kozakach?

Elise roześmiała się.

- Przyznaję, że to było głupie pytanie.

W tej samej chwili otworzyły się drzwi wejściowe i do środka zajrzał wuj Kristian.

- Idziesz, Ulrikke?

Elise odwróciła głowę. Zaskoczona zauważyła, że wuj miał na sobie drogi, czarny płaszcz,

filcowy kapelusz i kalosze. Spod kołnierza płaszcza wystawała biała koszula.

Była zdumiona. Czy wuja Kristiana było stać na zakup tak eleganckich ubrań? W takim

razie z pewnością nie miał już pieniędzy na kupno rzeźby Johana W drodze do fabryki.

- Byłeś w mieście na zakupach?

Wuj Kristian potrząsnął głową i uśmiechnął się łobuzersko.

- Nie, byłem u Hildy.

Elise patrzyła na niego z niedowierzaniem.

- Chcesz powiedzieć, że pożyczyłeś ubrania jej męża? Skinął głową.

- Zdaniem Hildy ma ich za wiele. A na pewno więcej, niż potrzebuje. Poza tym przecież je

oddam.

- Po co się tak wystroiłeś? Masz spotkać kogoś ważnego?

- Yes, bardzo ważnego. Jedną albo dwie bardzo ważne osobistości. Mrugnął okiem do ciotki

Ulrikke.

Elise odwróciła się do niej.

- Dlaczego jesteście tacy tajemniczy? Kogo macie spotkać?

- Możemy powiedzieć dopiero wieczorem - odpowiedział za nią wuj Kristian stanowczym

głosem.

- Będziecie na obiedzie?

Wymienili spojrzenia, a wuj Kristian odpowiedział wymijająco.

- Może tak, a może nie.

Elise spodziewała się bardziej szczegółowej odpowiedzi, ale takowa nie padła.

background image

- Dobrze, w takim razie odgrzeję wam, kiedy wrócicie. Kiedy wyszli, zamyśliła się. Jakie

mieli zamiary?

Potem uśmiechnęła się do siebie. Z pewnością się dowie, kiedy wrócą. To wspaniale, że od

pierwszej chwili przypadli sobie do gustu. Oboje byli samotni i potrzebowali towarzystwa. Sama

musiała pisać i miała wyrzuty sumienia, bo nie mogła poświęcać im za wiele czasu. Cieszyła się, że

mieli jakieś wspólne plany. Może poszli do muzeum na jakąś wystawę? A może do kina w

Grandzie zobaczyć ruchome obrazy przedstawiające króla Håkona i królową Maud? Zazdrościła im

trochę. W gazetach napisano, że można zobaczyć koronację i podróż pary królewskiej. Choć

upłynęły już trzy lata, to pewnie wciąż pokazywano te same zdjęcia. Zresztą to kinematograf na

Stortingsgate pokazywał najwięcej ujęć królewskiej pary Pani Børresen powiedziała, że to

największa seria zdjęć, jaką zrobiono w Skandynawii, licząca sto tysięcy fotografii! Przeczytała o

tym w „Gazecie Porannej" podczas wizyty u krewnych.

A może poszli na wystawę automobili? Szkoda, że nie mogli zabrać chłopców! Na

Munkedamsveien znajdował się sklep sprzedający pojazdy. Słyszała, że mają garaż mieszczący ich

aż szesnaście. Peder i Evert byliby przeszczęśliwi, gdyby mogli je zobaczyć.

Pani B0rresen powiedziała, że pewna świeżo upieczona para młoda ze Sztokholmu

pojechała w podróż poślubną automobilem. W „Verdens Gang" napisano, że panna młoda była

córką konsula generalnego, bardzo zainteresowaną sportem. To właśnie pani Børresen

przekazywała Elise większość plotek i najnowsze wiadomości. Johan wracał tak zmęczony po

pracy, że zapominał opowiedzieć jej, co nowego przeczytał w gazetach. Ona rzadko miała czas, by

w ogóle do nich zerknąć.

Wyjrzała przez okno. Na pewno nie szli na wystawę. Wtedy wuj Kristian nie pożyczałby

ubrań męża Hildy. Dziwne, że w ogóle to zrobił. To było do niego niepodobne. Z natury był bardzo

nieśmiały.

Czyżby ciotka Ulrikke miała jakichś znajomych w stolicy? Ale dlaczego wcześniej o nich

nie wspomniała? Czyżby nie chciała, by się dowiedzieli, w jakiej rodzinie wylądowała przez

małżeństwo Emanuela? Tylko czy nie wstydziła się wuja Kristiana?

Pokręciła głową. Nie, dała się ponieść fantazji. Ciotka Ulrikke nie była takim człowiekiem.

Poza tym gdyby znała kogoś w Kristianii, na pewno by jej o tym powiedziała.

Westchnęła. Tak wiele chciałaby pokazać chłopcom. Wkrótce zostanie otwarta linia

kolejowa Bergensbanen, a król i kilkaset prominentnych osób zostanie zaproszonych na pierwszą

przejażdżkę. Stacja Østbakestasjon zostanie oświetlona i ozdobiona flagami oraz zielenią. To

będzie wspaniałe wydarzenie.

background image

Wsadziła kartkę do maszyny i spróbowała wczuć się w życie Birgera Olsena. Może uda jej

się wpleść kilka myśli z tych, które przed chwilą miała? W jej książce Birger Olsen na boisku przy-

słuchiwał się opowieści jednego z kolegów o wystawie automobilu w Kontraskjæret. Potem opisała,

jak po powrocie do domu opowiedział o tym matce, błagając ją o dziesięć øre, by mógł zobaczyć

wystawę. W tej samej chwili usłyszeli jednak, że ojciec niepewnym krokiem idzie po schodach.

Oboje wstrzymali oddech, a ich serca biły jak oszalałe. W końcu Birger bał się tak bardzo, że

pobiegł do swego pokoju i schował się pod łóżkiem. W tej samej chwili zauważył wielkiego

szczura, który chował się w dziurze w ścianie. Odkąd został ugryziony przez szczura w pośladek,

kiedy siedział na toalecie, bał się ich, ale z dwojga złego wybrał mniejsze. Ojciec był bardziej

niebezpieczny niż całe stado gryzoni.

Birger mocno zacisnął oczy i zatkał palcami uszy, kiedy usłyszał, że ojciec wszedł do kuchni

i zaczął wrzeszczeć na matkę. Mimo krzyków usłyszał odgłos przewracającego się taboretu i matkę,

która krzyczała, by ojciec się uspokoił. Bolał go brzuch, jak zawsze, kiedy ojciec wracał do domu.

Wiedział, że powinien wrócić do kuchni i pomóc matce, ale brakowało mu odwagi. Paliło go

uczucie wstydu. Był tchórzem, nikim, i nie miał prawa żyć.

Elise poczuła ścisk w gardle. Kiedy pisała, miała wrażenie, że znajdowała się w pokoju w

Andersengården. To nie Birger Olsen leżał pod łóżkiem, a Peder. Płakał ze strachu i złożywszy

ręce, błagał Boga, by ojciec już sobie poszedł i zostawił matkę w spokoju. Jednak bez względu na

to, jak usilnie się modlił, Bóg mu nie pomagał. Ojciec robił się coraz bardziej hałaśliwy, a matka

jęczała. Rozległ się hałas, a potem cichy krzyk. Szczur znów wyszedł z dziury, ale chłopcu to nie

przeszkadzało. Chciał tylko umrzeć.

Elise otarła oczy rękawem bluzki. Już prawie zapomniała, jak było strasznie, ale teraz

wspomnienia wróciły. Przypomniała sobie dzień, kiedy matka chciała im zrobić niespodziankę,

przygotowując gulasz na urodziny Pedera. Nigdy nie świętowali urodzin, ale wtedy z jakiegoś

powodu na szóste urodziny chłopca matka postanowiła, że przygotuje coś specjalnego. To było nim

zachorowała, kiedy wciąż jeszcze pracowała w fabryce. Pamiętała, że stali wtedy przy piecu,

wdychając aromat jedzenia, szczęśliwi, że zjedzą coś tak dobrego na obiad. Teraz to Birger

przeżywał to, czego doświadczyła kiedyś ona i jej rodzeństwo. Rozdział ze szczurem już skończyła.

Teraz była o kilka tygodni dalej. Słowa płynęły same. Palce skakały po maszynie, a ona jakby

wcale nie musiała myśleć.

Wtedy usłyszeli na schodach kroki. Wszyscy z niepokojem odwrócili się w stronę drzwi.

Wciąż pamiętała to uczucie, jakby jej serce stanęło. Strach.

background image

Po chwili w progu stanął ojciec. Miał zaczerwienione oczy i złowrogie spojrzenie. Był

brudny i nieogolony. Obrzydliwie śmierdział, a jego ubrania wisiały w strzępach. Spojrzał na nich,

a potem wykrzyknął: - Co, do diabła, się tutaj dzieje?

Próbowała go rozweselić, wymamrotała coś o urodzinach Pedera, ale bała się tak bardzo, że

jej głos był ledwo słyszalny. Wtedy ojciec dopiero się wściekł. Podbiegł do nich, odepchnął ich, a

potem złapał sagan i nim ktokolwiek zdążył zareagować, z całych sił wyrzucił go przez zamknięte

okno. Wszędzie było pełno szkła.

Z przerażeniem usłyszeli huk, kiedy upadł na ziemię i czyjś krzyk z dołu. Pomyślała wtedy:

Teraz kogoś zabił i pójdzie do więzienia. Czuła strach i ulgę jednocześnie.

Teraz przypisała to przeżycie Birgerowi i jego rodzeństwu.

Wyczerpana oparła się o oparcie krzesła i zamknęła oczy. Nie może tego zanieść do

wydawnictwa. Nikt nie będzie chciał tego przeczytać. Książka miała pokazywać wydarzenia

smutne i śmieszne, ale głównie te drugie. Chciała opisać życie pracowników, przedstawić ich małe i

wielkie radości, napisać, czym się zajmują i jak wygląda ich codzienność. Choć takie było jej życie,

to nie wszyscy tak żyli. Pan Wang-Olafsen nie chciał, aby o tym pisała. On był zaaferowany

Pederem i jego zabawnymi historiami. Poruszyło go jego dobre serce i umiejętność cieszenia się z

małych rzeczy. Chciał, aby właśnie to przekazała czytelnikom, by pokazała im, jak dziecko potrafi

dostosować się do różnych sytuacji i cieszyć się, mimo otaczającej je biedy. Uważał, że dzieci

dorastające w innych warunkach odniosą spore korzyści, kiedy się dowiedzą, jak żyją ich biedni

koledzy, i nauczą się doceniać to, co same mają. Jednocześnie dorośli zaczną zwracać większą

uwagę na przejawy niesprawiedliwości społecznej.

Pisząc o pijaństwie i rozróbach sprawi, że czytelnik odłoży książkę i pomyśli: Skoro są tak

głupi, to dobrze im tak.

Już chciała wyrzucić zapisaną kartkę i zacząć od nowa, ale rozmyśliła się. Niech

wydawnictwo zdecyduje. Jeśli stwierdzą, że ten epizod nie powinien znaleźć się w książce, to go po

prostu wyrzucą.

Wyjęła notatnik, w którym zapisywała wszystkie zabawne pomysły Petera i zaczęła pisać

kolejny rozdział. Tym razem wesoły. Teraz Jensine także zaczęła miewać śmieszne pomysły i

opowiadać zabawne rzeczy, a Hugo robił to już od pewnego czasu. Może wziąć po trochu z

każdego z dzieci. Emanuel byłby zawiedziony, gdyby się dowiedział, że dzieci zaczęły mówić jak

jej rodzeństwo i większość dzieci znad rzeki, ale kiedy podrosną, spróbuje im wytłumaczyć,

dlaczego jej matka nauczyła ją ładnie mówić.

background image

W opowieści o Birgerze Olsenie było teraz lato. Chłopcy byli nad Brekkedammen i

balansowali na drewnianych palach. Nagle Birger poślizgnął się i spadł. Wylądował pod palami i

starał się znaleźć wolną przestrzeń, by znaleźć się na górze.

Elise podskoczyła, kiedy drzwi się otworzyły i do środka weszła Dagny z dziećmi. Tak

bardzo wczuła się w historię, że nie usłyszała, że się zbliżali.

- Mamo! Mamo! - Hugo podbiegł do niej. Miał zaczerwienione policzki i błyszczące oczy. -

Świnia pomachała do mnie ogonem! Zostaliśmy kolegami i zaniosę jej na obiad gotowane

ziemniaki!

Elise uśmiechnęła się.

- To wspaniale, Hugo. Czy Jensine się jej dziś bała?

- Tak, ale ona jest taka mała, że nie rozumie, że świnia nie jest niebezpieczna. Nawet nie

rozumie, co mówi.

- A ty rozumiesz?

Uroczyście skinął głową.

- Tak, mówi: Dzień dobry, Hugo. Czy dobrze dziś spałeś? Powinieneś przynieść mi coś do

zjedzenia.

Elise musiała się roześmiać.

- A co ty jej odpowiadasz?

- Mówię, że zapytam mamę, bo ona pomaga wszystkim, nawet duchom.

Elise zadrżała. Ile Hugo tak właściwie zrozumiał i zapamiętał? Czy mimo wszystko

wiedział, że Cygan ukrył się w domu?

Znów pomyślała o Signe i wizycie Asle Diriksa. Odkąd wstała, nie poświęciła im dziś ani

jednej myśli. Poczuła ścisk w żołądku. Czy kiedykolwiek przeżyje wolny od zmartwień dzień?

background image

16

- Niech się pan tak nie spieszy, panie Aas! Przepraszam, chciałam powiedzieć: Kristianie.

Ulrikke brakowało tchu. Nalegał, by piechotą pokonali dystans dzielący ich od ulicy Oscara,

ale ona nie przywykła do tak dalekich spacerów. Jednocześnie chciała się pochwalić, jaka jest

zdrowa i młoda duchem, więc nie protestowała.

- Sorry, Ulrikke.

Kiedy wypowiadał jej imię, miała wrażenie, że ma usta pełne gotowanych ziemniaków, ale

w zasadzie jego wymowa była dość czarująca.

Uśmiechnęła się do niego.

- Będzie sporo emocji. Kocham przedstawienia! Wuj Kristian roześmiał się.

W głębi duszy nazywała go wujem Kristianem, jak Elise i inni. Johan także tak się do niego

zwracał. Musiała jednak uważać, by nie powiedzieć tego głośno, bo wtedy mógłby uznać, że

traktuje go jak starego mężczyznę. A stary wcale nie był. Chodził wyprostowany, lekkim krokiem,

mimo nieco za dużego brzucha.

- Tak? Pewnie na wsi niewiele się dzieje? Z uśmiechem pokręciła głową.

- Nie, jest śmiertelnie nudno. Dopiero kiedy poznałam Elise i dzieci, moje życie nabrało

rumieńców. Za każdym razem, kiedy ich spotykam, coś się dzieje. Najpierw był ślub Elise i

Emanuela. W samym środku obiadu jej pijana przyjaciółka powiedziała nam, że Elise jest w ciąży i

to nie Emanuel jest ojcem dziecka. Nigdy wcześniej nie byłam świadkiem czegoś tak smutnego!

Emanuel musiał wyprowadzić ją z pokoju, a wokół stołu zapadła cisza. Gdyby nie Peder, całe

przyjęcie skończyłoby się fiaskiem. Wuj Kristian roześmiał się.

- Peder potrafi rozśmieszyć nawet kamień. Co wtedy powiedział?

- Przerwał ciszę radosnym okrzykiem: Zobaczcie, co znalazłem! Kawałek mięsa w gulaszu!

Wuj Kristian roześmiał się.

- To dobry chłopak. Ratuje z trudnych sytuacji, bo jest sobą. Nie boi się powiedzieć, co

myśli. Inni Norwegowie myślą jedno, a mówią coś zupełnie innego.

Ulrikke posłała mu pełne oburzenia spojrzenie.

- Ja nie. Tylko zaczekaj na spotkanie z tym Diriksem, a sam zobaczysz.

- Nie boisz się go?

- Bać się? Gdzieżby tam! Dlaczego miałabym się bać? Nie jest ważniejszy niż mój

siostrzeniec, który jest jednym z najbogatszych gospodarzy w wiosce. Mój ojciec i dziadek także

byli ważnymi osobami. Pochodzimy ze starej, szanowanej rodziny, a nasze korzenie sięgają daleko

w przeszłość.

background image

- Masz szczęście. Ja pochodzę z biednej rodziny. Mój ojciec pracował w hucie w Ulefoss, a

jego ojciec był zwykłym chłopem. Denerwuję się, kiedy przychodzi mi stanąć twarzą w twarz z

mężczyznami w sztywnych, białych koszulach i, no wiesz, takich długich marynarkach.

- We frakach - pomogła mu. - Spokojnie, ja będę mówić. Ty odegrasz bogatego wuja z

Ameryki, który słabo mówi po norweska

Odczuł widoczną ulgę.

- Dziękuję. Odważna z ciebie lady, Ulrikke. Czuję się... Jak to się mówi?

- Zaszczycony - odparła.

Przez chwilę szli w milczeniu. Nagle zapytał ostrożnie: - Ulrikke, czy ty nigdy nie byłaś

związana z żadnym mężczyzną?

Poczuła, że zrobiło jej się strasznie gorąco. Że też mężczyzna mógł jej zadać tak osobiste

pytanie!

- Nigdy nie wyszłam za mąż, jeśli o to ci chodzi. Zrobiło mu się przykro.

- Droga Ulrikke, nie chciałem cię urazić. Tam, skąd pochodzę, mówimy o wszystkim bez

owijania w bawełnę. Ja też nigdy nie byłem żonaty. Mój brat się ożenił i ma dwóch synów. Mają

tyle lat, co bracia Elise. Mieszkamy razem w wielkim domu z werandą. W Ameryce na werandę

mówimy porch. Uwielbiam tam siedzieć i czytać gazety. Mogę z nich dowiedzieć się trochę o

Norwegii. Wszystko, co dotyczy mojej starej ojczyzny, czytam dwa albo trzy razy.

Zerknęła na niego.

- To oznacza chyba, że bardzo tęskniłeś za Norwegią? Skinął głową i zamilkł na chwilę.

- Często tęskniłem. Zwłaszcza przez pierwsze lata. Potem dostaliśmy list od Elise i

tęskniłem jeszcze bardziej. Tak bardzo chciałam zobaczyć moją siostrę, Jensine. Kochałem ją.

Ulrikke zadrżała. Raziła go trochę jego bezpośredniość. W Norwegii nikt nie powiedziałby

wprost, że kochał siostrę.

- Musiałeś więc być zdruzgotany, kiedy się dowiedziałeś o jej śmierci. Tym bardziej że

odbyłeś tak długą podróż, aby ją spotkać.

Przytaknął i otarł łzę. Zauważyła, że bardzo łatwo się wzruszał. To niezwykłe. Nie

pamiętała, aby kiedykolwiek widziała płaczącego Hugo albo ojca. Może to Ameryka tak wpływa na

ludzi? Mówią prosto z mostu i nie wstydzą się okazywać uczuć.

- Czuję guilt, winę - poprawił się. - Nie powinniśmy byli jej wyganiać z domu. Oczekiwała

dziecka. Nie zrobiła nic złego, tylko się zakochała. To nie powinno być zakazane.

Ulrikke słuchała z uwagą. Elise nigdy nic na ten temat nie mówiła. Tylko ostatnio o tym

wspomniała. Odwrócił się do niej.

background image

- Wiesz chyba, że ojciec Mathiasa był Cyganem? Ojciec nie mógł się z tym pogodzić. Wolał

umrzeć, niż widzieć Jensine u boku Cygana. Matka płakała, a ojciec zachował kamienną twarz i nie

powiedział ani słowa. Nic nie było już takie jak wcześniej. Śmiech zniknął z czerwonego,

przytulnego domku, w którym mieszkaliśmy. Gitara matki stała smętnie w kuchennym kącie.

Ulrikke powoli pokręciła głową.

- Jakie to smutne i jak łatwo można było tego uniknąć. Kochali się. Gdyby pozwolono im

się pobrać i zostać w Ulefoss, może nigdy nie zacząłby pić. Choć w hucie praca na pewno nie była

lżejsza niż w fabrykach Kristianii, to pewnie byłoby inaczej. Tam żyliby blisko natury, wśród

zielonych traw, kwiatów i drzew.

- I blisko morza - dodał wuj. - Kąpaliśmy się tam i łowiliśmy węgorze. Przyglądaliśmy się

też podpływającym ku śluzom statkom. W niedziele stawaliśmy na skraju drogi i patrzyliśmy, jak

pan Cappelen i pan Aas jechali do kościoła swymi wspaniałymi karocami. Byli niczym królowie, a

ich domy przypominały zamki. Wtedy zrozumiałem, że istniały dwa światy - robotników i właści-

cieli dóbr. Dzieliła je wysoka brama, na zawsze zamknięta.

Ulrikke słuchała.

- To ciekawe, że tak na to patrzyłeś. Marzyłeś o przejściu przez tę bramę?

Ze śmiechem pokręcił głową.

- Nie. To jak marzyć o podróży na Księżyc, a tam nikt nigdy nie dotrze.

Ulrikke ze zdumieniem potrząsnęła głową.

- Ty i ja dorastaliśmy w zupełnie innych środowiskach. W mojej wiosce moja rodzina

przypominała rodziny takich właśnie panów Cappelena i Aala, a twoja byłaby rodziną biednego

chłopa. Mimo to idziemy teraz razem i czujemy, jakbyśmy się znali od zawsze. Między nami nie

ma wysokiej bramy, prawda? Wuj Kristian pokręcił głową.

- Pojawia się tylko wtedy, kiedy nazywasz mnie wujem Kristianem - odparł ze śmiechem.

Zaczerwieniła się.

- Naprawdę cię tak nazwałam?

- Tak, wiele razy. Chyba robisz się zapominalska. Ja też, ale nie jestem jeszcze tak stary jak

ty.

Ulrikke poczuła, że zrobiło jej się gorąco. Ile mógł mieć lat? Był o wiele młodszy od niej?

Przecież wiek nie grał żadnej roli! Najważniejsze było to, że przypadli sobie do gustu.

Rzadko kiedy tak dobrze czuła się w towarzystwie mężczyzny. Jej próba związania się z panem

Thoresenem była złym posunięciem. Za bardzo się różnili, by mogli być razem szczęśliwi. I nie

chodziło tu o różnice w pochodzeniu, choć on pochodził z biednego środowiska. Był prostym

człowiekiem. Dużo pił i za bardzo lubił kobiety. Nie mówiąc już o pieniądzach. Kiedy zrozumiał,

background image

że nie jest aż tak bogata, przestał się nią interesować. Okazała się naiwna, ale tłumaczyła się tym, że

nigdy nie spotkała kogoś takiego jak on.

Rozejrzała się.

- Chyba się zbliżamy. To ulica Oscara. Musimy jeszcze tylko znaleźć właściwy numer.

- Denerwuję się.

- Już powiedziałam, że nie musisz mówić ani słowa. Jesteś wujem Elise, który niedawno

wrócił z Ameryki, gdzie jesteś właścicielem sporego tartaku w Spokane na Zachodnim Wybrzeżu.

Handlujesz drewnem. Twoi rodzice wyemigrowali, kiedy byłeś dzieckiem, dlatego kiepsko mówisz

po norwesku. Jeśli będziesz musiał coś powiedzieć, mów po amerykańsku. Niekoniecznie

zrozumie. Wykształceni Norwegowie znają raczej niemiecki i łacinę. Niewielu mówi po angielsku.

Skinął głową, ale ona domyśliła się, że wciąż był niespokojny.

- Dobrze, że cię mam, Ulrikke - powiedział z lekkim westchnieniem.

Ulrikke zrobiło się ciepło na sercu. Powiedział, że się cieszy, że ją ma, a znają się zaledwie

od dwóch dni!

Wreszcie dotarli. Zatrzymała się i spojrzała na imponujący dom. Co za pałac! A jaka piękna

brama! Poczuła podniecenie. Dobry Boże, będzie się działo!

- Musisz otworzyć przede mną bramę, by pokazać, że jesteś wytwornym panem.

- Gentlemanem. - Kristian się roześmiał. - Ty nie musisz niczego udawać, Ulrikke. Jesteś

prawdziwą lady, damą - wyjaśnił.

Uśmiechnęła się i wyprostowała, po czym powoli ruszyli wysypaną gruzem ścieżką.

Drzwi do stajni stały otworem.

- Zobacz! - wykrzyknęła. - Ma automobil! Niewielu Norwegów je ma.

- Niewielu? To jak się przemieszczają? Roześmiała się.

- Głównie za pomocą konia i wozu albo tramwajem. Teraz musisz przestać mówić po

norwesku, bo ktoś nas może usłyszeć przez otwarte okno.

Spojrzał na dom.

- Nie widzę żadnego open window. Nie mogę być silent przez wiele godzin, a ty nie

rozumiesz po amerykańsku.

Zauważyła, że jego norweski pogorszył się podczas spaceru. To pewnie przez nerwy. Cały

czas poprawiał dłonią sztywną koszulę. Widać było, że nie czuje się najlepiej w eleganckim stroju.

- Zostaw wszystko mnie - powiedziała raz jeszcze. - Pamiętaj, że naszym celem jest

uratowania Elise przez zniesławieniem, złośliwymi plotkami i finansową ruiną.

Kristian skinął głową.

background image

- Jesteś mądrą kobietą, Ulrikke, i bardzo inteligentną. Nie znam żadnej innej kobiety, która

wymyśliłaby tak dobry plan.

Uśmiechnęła się.

- Musisz stanąć przede mną i zastukać kołatką. Dama stoi zawsze nieco z tyłu.

Spojrzał na nią urażony.

- Ale powiedziałaś przecież, że mam zostawić wszystko tobie?

- Trochę później. Teraz przyszliśmy do domu wytwornego pana.

Zastukał i niemal od razu otwarły się drzwi. Ktoś musiał zobaczyć ich z okna.

- Nazywam się Kristian Aas. Jestem handlarzem drewnem. Czy mógłbym porozmawiać z

panem Diriksem seniorem? - Wcześniej przećwiczył, co powie.

Służąca dygnęła.

- Chwileczkę, powiem panu, że ma gości. Zniknęła.

Ulrikke prychnęła.

- Co za bezczelność! Kazała nam zaczekać na schodach! Myślałam, że przyszliśmy do

kulturalnych ludzi.

Kristian spojrzał na nią ze zdumieniem.

- Może nie ma go w domu? Pokojówka nie może wpuścić do domu obcych, o których nic

nie wie.

Służąca szybko wróciła.

- Proszę wejść. Pan czeka w gabinecie.

Ulrikke poczuła, że jej serce zabiło szybciej. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak dobrze się

bawiła. Jako dziecko uwielbiała bawić się w teatr. Marzyła o tym, by zostać aktorką, ale w rodzinie

Ringstadów było to nie do pomyślenia.

- Nie ma o tym mowy! - mawiał jej ojciec podniesionym głosem. - To nie dla takich jak my.

Mężczyzna siedzący za biurkiem wstał i spojrzał na nich ze zdumieniem.

- Kogo mam zaszczyt gościć?

Kristian powtórzył to, co powiedział służącej, a potem do przodu wyszła Ulrikke.

- Nazywam się panna Ulrikke Ringstad. Jestem ciotką pana Hugo Ringstada. Pewnie słyszał

pan o gospodarstwie Ringstad, największym w rejonie Eidsvoll?

Pan Diriks skinął głową, ale nie wyglądał na przekonanego.

- Oczywiście. Witam, panno Ringstad. Spojrzał na Kristiana. - A pan handluje drewnem?

Ulrikke szybko odpowiedziała za niego.

- Pan Kristian Aas jest Amerykaninem. Jego rodzice wyemigrowali tam, kiedy był

dzieckiem. Ojciec dorobił się na handlu drewnem i został jednym z potentatów w tej dziedzinie na

background image

Zachodnim Wybrzeżu. Jego syn przejął rodzinny interes i bardzo dobrze sobie radzi, ale niestety

słabo mówi po norwesku. Jeśli nie chce pan komunikować się z nim po amerykańsku, to będę

mówić w jego imieniu.

Pan Diriks wydawał się jeszcze bardziej zmieszany.

- Nie jestem najlepszy w angielskim, choć co lato spędzamy wakacje w jednym z

angielskich kąpielisk. Będę wdzięczny, jeśli przeprowadzimy rozmowę po norwesku. Proszę

usiąść! - Wskazał dwa, wielkie pluszowe fotele stojące przy oknie i rozkazał pokojówce przynieść

ciasteczka. Potem podszedł do ogromnej, zdobionej szafy, otworzył drzwiczki i wyjął trzy

kryształowe kieliszki i butelkę.

- Zakładam, że nie odmówią państwo sherry?

- Tak, dziękuję. - Ulrikke usiadła na skraju fotela i rozejrzała się po pokoju. - Ma pan piękny

dom, panie Diriks. Jak się pan domyśla, dorastałam w wielkim gospodarstwie, ale budynki w

stolicy wyglądają inaczej.

- Tak, w okolicy stawia się murowane, na ogół dwupiętrowe domy, ale nie mamy tylu

pomieszczeń co w wielkich gospodarstwach.

- Ale nie potrzebujecie też tyle służby. My potrzebujemy ludzi do pracy w domu i poza

domem.

Chyba nie usłyszał jej ostatniego komentarza.

- Przepraszam, jeśli okażę się niedyskretny, ale czy jest pani spokrewniona z panem Aasem?

Z uśmiechem skinęła głową.

- Tak, miałam to szczęście znaleźć się z nim w jednej rodzinie.

- Rozumiem, że przez jakieś małżeństwo?

- Tak, jest wujem wdowy po moim nieżyjącym bratanku. Zmarł w zeszłym roku, zbyt

wcześnie.

- Bardzo mi przykro, pani Ringstad. Podniósł kieliszek. - Witamy w Norwegii, panie Aas.

- Thank you, Mr. Diriks. It is a pleasure to meet you.

- Mówi, że to wielka przyjemność pana poznać.

- Dziękuję, nawzajem. Czy mógłbym się dowiedzieć, jaki jest cel państwa wizyty? Czy pan

Aas chce przedyskutować ze mną jakieś interesy?

- W pewnym sensie. Chodzi o interes, który, jestem pewna, zadowoli obie strony.

- Brzmi ciekawie. Proszę poczęstować się ciasteczkiem, pani Ringstad.

- Jak już pan pewnie zrozumiał, pan Aas doskonale radzi sobie w Ameryce. Bardzo kocha

swoją siostrzenicę i zrobi wszystko, by była szczęśliwa.

Pan Diriks wyglądał na zaskoczonego.

background image

- Nie jest żonaty i sam nie ma dzieci - wyjaśniła. - Jest jego jedyną spadkobierczynią. -

Pan Diriks uniósł jedną brew. Wyglądał, jakby starał się ugasić dławiącą go ciekawość.

Ulrikke zrobiła przerwę, napiła się alkoholu i poczęstowała ciasteczkiem.

- Ostatnio jego siostrzenica, którą ja również bardzo cenię, znalazła się w bardzo

nieszczęśliwej sytuacji. Przyszliśmy prosić pana i pomoc.

Pan Diriks zmarszczył brwi.

- Chyba zaszła pomyłka. Nie jestem prawnikiem.

- Wiemy o tym, panie Diriks. Kiedy opowiem naszą historię, zrozumie pan, dlaczego

przyszliśmy z tym do pana.

Ugryzła kawałek ciasteczka i zaczęła wolno go przeżuwać, delektując się sytuacją.

Zauważyła, że pan Diriks niespokojnie wiercił się na krześle. Wydawał się zdenerwowany.

- Nasza krewna przed kilkoma dniami została odwiedzona przez bardzo niemiłego i

niegrzecznego młodzieńca - kontynuowała. - Zagroził jej, że wniesie przeciwko niej sprawę o

zniesławienie. Powiedział, że sprawi, by jego adwokat zażądał tak wysokiego odszkodowania, że

nie będzie go w stanie spłacić. Ona boi się teraz, że trafi do więzienia.

Pan Diriks spojrzał teraz na Kristiana. Ulrikke domyśliła się, o czym myśli.

- Jej wuj, pan Aas, zapłaci oczywiście każdą cenę, aby jej pomóc, ale ta sprawa jest bardziej

złożona. Po pierwsze to, co ten niecny młodzieniec nazwał zniesławieniem, było niczym innym jak

prawdą, którą nasza krewna zdradziła tylko jednej osobie. Poza tym sprawa w sądzie byłaby z

wielką szkodą dla niej i jej rodziny.

Pan Diriks pokręcił głową.

- Wciąż nie rozumiem, co to ma wspólnego ze mną. Jeśli szukają państwo dobrego

adwokata, to mogę polecić kilku naprawdę znakomitych.

- Jedyne, o co chcemy pana prosić, panie Diriks, to by nie doszło do sprawy w sądzie.

Pan Diriks uniósł brew.

- A jak miałbym tego dokonać? Nie mam nic wspólnego Z wymiarem sprawiedliwości poza

sprawami dotyczącymi interesów, które prowadzę.

Ulrikke poczuła, że nadszedł moment, kiedy powinna przestać odgrywać miłą i stać się ostrą

i surową, na co czekała, odkąd Elise opowiedziała jej o tym łotrze.

- Chcę, by pan sprawił, aby ten niesympatyczny młody człowiek przeprosił naszą krewną i

obiecał, że już nigdy nie wróci do tej sprawy. - Pochyliła się ku panu Diriksowi i spojrzała na niego

z powagą. - Nie tylko pana proszę, ale wręcz tego żądam. Jeśli nic pan nie zrobi w tej sprawie, to

my, a raczej pan Kristian Aas, wniesie przeciwko młodzieńcowi sprawę. Może was to sporo koszto-

wać. Naprawdę sporo - dodała kipiącym gniewem głosem.

background image

Pan Diriks pobladł.

- Skoro mi pani grozi, to rozumiem, że ta sprawa dotyczy bezpośrednio mnie albo członka

mojej rodziny?

- Dokładnie, panie Diriks. Pewnie świetnie pan wie, o kogo chodzi.

- Czy chce pani powiedzieć, że mój syn odwiedził panią Elise Thoresen i zagroził jej sprawą

o zniesławienie, bo mi powiedziała, co się kiedyś stało?

Ulrikke skinęła głową, nie spuszczając z niego wzroku.

- Elise wychodzi z siebie ze strachu. Jako pisarka, żona rzeźbiarza, nie ma stałego,

miesięcznego dochodu. Przynajmniej póki co. To, ile zarobią ona i jej mąż, zależy od ilości

sprzedanych prac. Dlatego jej wuj przyjechał z Ameryki, aby jej pomóc. Sprawa w sądzie zaszkodzi

naszej i waszej rodzinie, i będzie sporo kosztować tego, kto przegra. Nie mam najmniejszych

wątpliwości, kto z nas okaże się zwycięzcą.

Pan Diriks pokręcił głową.

- Ja także, pani Ringstad. Nigdy nie pozwoliłbym synowi na takie posunięcie.

Porozmawiałem z nim tego samego dnia, kiedy była u mnie pani Thoresen, i wydawało mi się, że

obaj byliśmy zgodni co do tego, że należy zostawić ją w spokoju. To, co mi pani powiedziała,

sprawiło, że jestem nie tylko wściekły, ale i zrozpaczony.

Ulrikke nie spodziewała się takiej reakcji. Podejrzewała, że pan Diriks okaże się taki sam

jak jego syn i że okaże się przeciwnikiem, z którym będzie musiała długo walczyć. Niespodziewane

zrozumienie i smutek z jego strony zmieszały ją. Wszystkie groźby i słowa pogardy, które

przećwiczyła, stanęły jej w gardle.

Kristian patrzył to na nią, to na pana Diriksa. Najprawdopodobniej nie zrozumiał całego

sensu ich rozmowy.

- Mogę pani obiecać jedno, pani Ringstad - kontynuował pan Diriks. - Sprawy w sądzie nie

będzie. Myślę, że mogę pani zagwarantować coś jeszcze. Pani Thoresen nie musi się już obawiać

wizyt mego syna, bo wysyłam go za granicę.

Ulrikke spojrzała na niego z przerażeniem.

- Tylko z powodu naszej wizyty? Energicznie potrząsnął głową.

- Nie, powodów jest wiele. Państwa wizyta była tylko kroplą, która przelała czarę goryczy.

Ulrikke z bezsilnością spojrzała na Kristiana. Nie miała zamiaru być tak surowa. Czuła

dyskomfort, mając wrażenie, że popchnęła kogoś do tak drastycznego posunięcia.

- Może mógłby pan zamiast tego opowiedzieć mu o wuju Elise i wyjaśnić, że sprawa w

sądzie wiele by go kosztowała?

Pan Diriks znów pokręcił głową.

background image

- Nie. Już podjąłem decyzję. Nie mogę wprawdzie powiedzieć, że cieszę się z państwa

wizyty, ale wolę znać prawdę. Proszę pozdrowić ode mnie panią Thoresen i bardzo przeprosić, że

spotkały ją kolejne nieprzyjemności. Bardzo ją polubiłem. Obiecałem nawet, że zajrzę kiedyś do

Vøienvolden, by zobaczyć rzeźby jej męża. Rzeźbiarstwo bardzo mnie interesuje.

Kristian się zapomniał.

- Ale nie może pan kupić W drodze do fabryki, bo ja chcę ją mieć.

A niech to, pomyślała Ulrikke. Teraz pan Diriks domyśli się, że Kristian zna norweski lepiej,

niż mogło się wydawać. Wstała, nim zdążył powiedzieć coś więcej.

- Zatem zapraszam do Vøienvolden, panie Diriks. Ucieszy pana spotkanie z dobrze

wychowanymi i skromnymi dziećmi.

Pan Diriks zdawał się nie zauważyć aluzji.

- Pani także tam mieszka, pani Ringstad? - spytał zdumiony.

- Tak, kiedy zatęsknię za byciem wśród dobrych ludzi o złotych sercach, przyjeżdżam do

Kristianii i przez chwilę mieszkam u Elise i dzieci.

Odprowadził ich do drzwi i uścisnął ich dłonie.

- Dziękuję, że była pani ze mną szczera, pani Ringstad. Naprawdę to doceniam.

Zauważyła, że bardzo posmutniał podczas ich wizyty. Pożałowała niektórych ostrych słów.

- Zawsze jestem szczera - odpowiedziała. - Bez względu na to, jak nieprzyjemna może być

prawda, nigdy nie kłamię. Życzę panu wszystkiego dobrego, panie Diriks. Pewnego dnia pana syn z

pewnością odzyska zdrowy rozsądek. Mając takiego ojca i tak dobry, bezpieczny dom, musi mu się

to udać.

Kiedy jednak wyszli przez bramę i uszli kawałek, odwróciła się do Kristiana.

- Biedny człowiek. Chyba się cieszę, że nie mam dzieci. Lepiej nie mieć syna, niż mieć

takiego, który nie potrafi przyzwoicie się zachowywać.

Kristian skinął głową.

- Żal mi go. Nie wyglądał na szczęśliwego

Przez chwilę szli w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach. Nagle Ulrikke podniosła

głowę i powiedziała głośno: - Udało nam się, Kristianie! Elise uniknie sprawy w sądzie i nie musi

się już obawiać takich nieprzyjemnych wizyt.

Zmierzyła go wzrokiem.

- Szkoda, że musisz oddać to ubranie. Do twarzy ci w nim. Rozpromienił się i uśmiechnął

szeroko.

- Naprawdę? Jeśli chcesz, to mogę takie kupić.

background image

- Nie, daj spokój! Nie możesz wydać tyle na stroje tylko dlatego, że powiedziałam, że ładnie

ci w tym ubraniu.

- Dlaczego nie? Myślisz, że jestem biedakiem? Myślisz, że odegrałem rolę w

przedstawieniu? Rolę bogatego norweskiego Amerykanina?

Ulrikke zawstydziła się.

- A nie?

Kristian roześmiał się głośno.

- Nikogo nie grałem. Byłem sobą, ale w nieco lepszym ubraniu than usual.

background image

17

Na podwórze zajechał powóz. Kiedy Elise wyjrzała przez okno, zauważyła zatrzymującego

się przed głównym budynkiem gospodarstwa landauera z podniesionym dachem. Woźnica szybko

zeskoczył ze swego miejsca, by pomóc pasażerowi wysiąść. Okazał się nim korpulentny mężczyzna

w długim płaszczu i filcowym kapeluszu. Widać było, że wyjście z wozu kosztowało go sporo

wysiłku. Musiał mieć jakieś problemy zdrowotne. Teraz zatrzymał się i rozejrzał dokoła. To pewnie

jego pierwsza wizyta u właściciela fabryki.

Znów odwróciła się do maszyny do pisania. Jeśli ktoś zobaczyłby ją w oknie, mogłaby

zostać posądzona o ciekawość.

W tej samej chwili usłyszała, że otworzyły się drzwi budynku i rozległ się donośny głos

pana Eugena Bergego. Nie mogła się oprzeć, musiała wyjrzeć. Zobaczyła, jak gospodarz z

uśmiechem schodzi do nieznajomego i serdecznie się z nim wita. Potem pomógł gościowi pokonać

schody. Na dworze było zimno. Rano pojawiły się pierwsze płatki śniegu. Chłopcy zupełnie

oszaleli i wybiegli do szkoły wcześniej niż zwykle. Śnieg zawsze budził radość. Nawet Dagny

przyszła wcześniej i od razu chciała zabrać Hugo i Jensine na dwór.

Elise próbowała pisać dalej, ale nie mogła się skoncentrować na losach Birgera Olsena i

jego rodziny. Nieznajomy, którego zobaczyła przez okno, przypomniał jej o ojcu Asle Diriksa.

Gość Eugena Bergego był do niego podobny. Pamiętała, że pan Diriks z trudem i zadyszką wstawał

z krzesła i miał wielki brzuch.

Wciąż się uśmiechała na wspomnienie tego, czego dokonali ciotka Ulrikke i wuj Kristian.

Najpierw była przerażona tym, co zrobili. Kiedy zobaczyła wuja w płaszczu właściciela fabryki i

filcowym kapeluszu, nawet nie przyszło jej do głowy, że zamierzali odwiedzić pana Diriksa. Ale

gdy ciotka Ulrikke z zapałem opowiadała o roli, którą przyszło jej odegrać, serdecznie się

roześmiała. Kiedy zaś poznała finał tej historii, płakała z ulgi.

Johan dowiedział się o wizycie Asle Diriksa, ale przy pomocy ciotki Ulrikke i wuja

Kristiana udało jej się go uspokoić. Cała trójka była przekonana, że pan Diriks senior dotrzyma

obietnicy. Od tej pory minęło kilka tygodni, a jej nie spotkała żadna nieprzyjemna niespodzianka.

Nie dostała też listu od żadnego adwokata.

Zmusiła się do myślenia o książce i po chwili jej palce zaczęły bębnić o klawiaturę.

Już prawie zapomniała o gościu pana Bergego, kiedy usłyszała, że drzwi się otworzyły i na

podwórzu rozległy się męskie głosy. Kiedy zerknęła przez okno, zobaczyła, że właściciel fabryki

towarzyszy nieznajomemu przy schodzeniu ze schodów. Spodziewała się, że mężczyzna wsiądzie

do powozu, ale zaskoczona zobaczyła, że obaj ruszyli przez podwórze. W jej stronę.

background image

Była zmieszana. Szybko wstała, zdjęła fartuch i poprawiła fryzurę, starając się upiąć

niesforny lok.

Po chwili rozległo się pukanie.

- Pani Thoresen? - Pan Berge zawsze mówił głośno. - Przyprowadziłem do pani gościa.

Elise dygnęła. W tej samej chwili odkryła, że to naprawdę był pan Diriks senior.

Zaczerwieniła się.

- Witam serdecznie, panie Diriks.

- A więc rozpoznaje mnie pani? - Uśmiechnął się zdyszany. - Mam ochotę zobaczyć prace

pani męża, ale chciałem też zerknąć, gdzie pani pracuje. Spojrzał w stronę biurka pod oknem. -

Widzę, że kupiła pani maszynę do pisania. Doskonały pomysł.

- Dostałam ją od wydawnictwa Grøndahl i Syn. Skinął głową z uśmiechem.

- I to tutaj pisze pani swoje powieści. Nie najgorzej - powiedział. - Nie przeszkadza pani

tutaj miejski zgiełk i może pani pracować w spokoju.

- Chyba że przyjeżdża jakiś dwukonny wóz - zażartował właściciel fabryki. - Poza tym ma

dwoje małych dzieci, męża, który głodny przychodzi na obiad, starą ciotkę i wuja, który mieszka z

nimi i lubi uciąć sobie pogawędkę. A do tego jeszcze brata i przysposobionego syna.

Pan Diriks z niedowierzaniem pokręcił głową.

- I mimo to daje pani radę pisać?! Elise się uśmiechnęła.

- Nie będę już pani przeszkadzał, pani Thoresen. Chciałem tylko wstąpić, by przekazać

pozdrowienia od syna. Cały i zdrowy dotarł do Londynu. Będzie mieszkał u jednego z moich przy-

jaciół i pracował jako urzędnik. Jego tygodniowa pensja będzie odpowiadać siedmiu koronom. To

niewiele, ale będzie miał darmowe mieszkanie i wyżywienie.

Pan Eugen Berge spojrzał na niego zdumiony.

- Myślałem, że pana syn jest pisarzem? Pan Diriks wzruszył ramionami.

- Nie da się utrzymać z pisania jednego artykułu raz na jakiś czas. Teraz nauczy się

angielskiego i pozna pracę w biurze. Poza tym mój przyjaciel reprezentuje starą szkołę i będzie go

trzymał w ryzach. - Uśmiechnął się. - Trochę dyscypliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło, prawda?

Pracuje od ósmej rano do osiemnastej. Na początku będzie mu ciężko się przystosować, ale wyjdzie

mu to na dobre.

Odwrócił się częściowo ku drzwiom.

- Pan Berge pokaże mi drogę do warsztatu. Cieszę się, że zobaczę dzieła pani męża.

Kiedy wyszli, Elise stała jak słup soli. Pan Diriks naprawdę wysłał syna za granicę!

background image

Jak zareaguje Johan, kiedy odwiedzi go ojciec znienawidzonego Asle Diriksa? I ona, i

ciotka Ulrikke zasugerowały, że może J przyjechać, ale on uśmiechnął się tylko z wyższością i

zapytał, jak mogą być tak naiwne.

Niespokojnie zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Oby tylko Johan dobrze go przyjął! Pan

Diriks nie ponosił przecież winy J za postępki syna. Poza tym nie stać ich na przepędzenie poten-

cjalnego kupca. Wuj Kristian nie wspominał już więcej o tym, że chce kupić W drodze do fabryki.

Nie ustalili też żadnej ceny.

Na podwórzu rozległ się płacz dziecka. Otworzyła drzwi i zobaczyła, że Dagny niesie

Jensine. Podbiegła do niej, by jej pomóc.

- Uderzyła się?

- Nie, marznie. Jej palce posiniały, a ona nie chce założyć rękawiczek.

- Ja mam rękawiczki - oświadczył z zadowoleniem Hugo. - Moje palce nie są sine.

- Możesz jeszcze chwilę zostać z Dagny na dworze. Zaraz będzie obiad.

Zaczął padać gęstszy śnieg, który kładł się grubą warstwą na ziemi. Zadrżała, weszła do

środka i szybko zamknęła za sobą drzwi.

- Zaraz się rozgrzejesz, Jensine. Usiądziemy przy piecu, a ja otworzę drzwiczki i pomasuję

ci rączki.

Płacz ucichł. Dziewczyna tylko cichutko łkała.

- Świnka malznie.

- Nie, świnki nie marzną. W chlewie mają ciepło. Rozebrała dziewczynkę i po chwili

Jensine wesoło bawiła się na podłodze. Elise wykorzystała wolną chwilę na nakrojenie chleba i

przygotowanie kanapek.

Jej myśli powędrowały do kuźni. Wiele czasu minęło, odkąd pan Diriks tam poszedł.

Wkrótce usłyszała jednak męskie głosy. Kiedy wyjrzała przez okno, zauważyła pana

Eugena Bergego i woźnicę, pomagających panu Diriksowi wejść do powozu. Po chwili powóz

odjechał.

Usłyszała nadbiegającego Johana. Szeroko otworzył drzwi i wszedł do środka.

- Elise, pan Diriks kupił moją rzeźbę! Dostałem pięćset koron! Elise szeroko otworzyła usta.

- Pięćset koron? To więcej niż roczna pensja!

- Tak, gdybym był robotnikiem fabrycznym albo pracował w biurze. - Był wniebowzięty.

- Prosił także, bym mu pokazał pozostałe rzeźby, kiedy skończę. Powiedział, że interesuje

się rzeźbiarstwem i często chodzi na wystawy. Powiedziałem mu, że chcę wyrzeźbić biedną dziew-

czynkę tulącą lalkę, a on bardzo się do tego pomysłu zapalił. Musiałem mu obiecać, że jej nie

sprzedam, nim jej nie zobaczy.

background image

Elise poczuła ścisk w gardle. Przełknęła ślinę.

- Gratuluję, Johanie. Zasłużyłeś na to. Uśmiechnął się skrępowany.

- Nie, wcale nie, nie po tym, co o nim powiedziałem, i po tym, jak się zachowywałem w

stosunku do ciebie. Miałaś rację. Musi być całkiem inny od syna.

Uśmiechnęła się.

- Cieszę się, że miałeś szansę to odkryć. Teraz pójdę do pani Børresen, by kupić jajka,

mleko i śmietanę. Zrobię naleśniki na obiad i kawę z cukrem i śmietanką na deser.

Nie zauważyła, że otworzyły się drzwi i do środka weszła Dagny i Hugo.

- Mówiłaś o naleśnikach? - Dagny wyglądała na przeszczęśliwą. - Jeśli tak, to musisz

zaczekać, aż Peder i Evert wrócą ze szkoły. Ciotka i twój wuj już wracają. Z pewnością każde z

nich zje po pięć naleśników, w każdym razie twój wuj.

To był imponujący obiad. Na stole znalazł się stos naleśników oraz słoik dżemu

jagodowego. Peder, Evert, ciotka i wuj dowiedzieli się, że rzeźba Johana znalazła kupca. Wuj

Kristian był początkowo zawiedziony, ale kiedy Johan obiecał mu wyrzeźbić kopię, uspokoił się.

- Sam jestem sobie winny - powiedział. - Powinienem był dać ci jasno do zrozumienia, że

chcę ją mieć. Zresztą myślę, że to dobrze, że ojciec tego łotra i lenia ją kupił. Teraz robotnica bę-

dzie mu zawsze przypominać o tym, co zrobił jego syn i pomoże mu wytrwać w decyzji o tym, by

trzymać go w ryzach.

Ciotka Ulrikke skinęła głową i uśmiechnęła się.

- Czyż norweski Kristiana bardzo się nie poprawił? Coraz rzadziej brakuje mu słów.

Peder był bardzo szczęśliwy. Przeżuwał naleśniki, a połowę twarzy zabrudził dżemem.

Błyszczącymi oczami patrzył to na Elise, to na Johana, a potem na ciotkę i wuja.

- Chciałbym, żeby ciotka Ulrikke i wuj Kristian zawsze z nami mieszkali i żebyśmy

codziennie jedli na obiad naleśniki z dżemem jagodowym. Myślę jednak, że wuj Kristian powinien

zamieszkać w pokoju z Ulrikke. Mogliby spać w jednym łóżku. Są tak starzy, że i tak nie będą mieć

dzieci. Tak mówi Pingelen.

Wokół stołu zapadła cisza. Elise i Johan starali się nie wybuchnąć śmiechem. Kiedy Elise

ostrożnie zerknęła na ciotkę Ulrikke, zauważyła, że ta strasznie poczerwieniała.

Tylko wuj Kristian zareagował.

- Masz rację, Pederze - powiedział spokojnie. Choć nie miał już problemu z doborem słów,

to wciąż zachował swe dziwne r. - Proponuję, że się przeniosę do pokoju Ulrikke. Bolą mnie plecy

od twardej sofy.

Elise spojrzała na niego z przerażeniem.

background image

- Ale najpierw musicie się pobrać - rzuciła odruchowo. Od razu pomyślała o panu Wang-

Olafsenie, który okazywał wyraźne zainteresowanie ciotką.

Wuj Kristian wzruszył ramionami.

- Z mojej strony nie ma problemu. Co ty na to, Ulrikke?

Ulrikke, o ile to w ogóle było możliwe, zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Nie była w stanie

patrzeć swoim rozmówcom w oczy.

- Ja... eee... Jesteś pewien, że nie jestem dla ciebie za stara? Wuj Kristian żachnął się.

- Co za bzdury! Jesteś tylko o pięć lat starsza, a co to jest pięć lat? Uzgodniliśmy już, że nie

będziemy mieć dzieci. Te, które tutaj są, nam wystarczą, prawda? Chrapię w nocy, ale pewnie ty

też, więc możemy chrapać razem.

Peder podniósł szklankę z wodą.

- Zdrowie państwa młodych!

Hugo jako pierwszy podążył za jego przykładem.

- Na zdrowie! - powiedział głośno i podniósł kubeczek, ale ten wyślizgnął mu się z ręki i

woda wylała się na stół i jego ubranie.

Peder i Evert wybuchnęli śmiechem. Jensine także głośno się roześmiała, trzęsąc się ze

swoim kubeczkiem tak, że chlapała z niego woda.

Dagny otarła Hugo fartuszkiem.

- Dzieci nie przywykły do wesel, moja lalka też nie - powiedziała i wytarła twarz lalki.

Wuj Kristian śmiał się tak, że jego wielki brzuch trząsł się jak galareta, a oczy zupełnie

utonęły wśród zmarszczek.

- Nigdy nie byłem na tak zabawnym weselu! Z naleśnikami, lalką, mokrym gościem i

zaskoczoną panną młodą, która czerwieni się jak róża.

- I ma tyle lat, że może za ciebie decydować - dodał Peder.

background image

18

Elise z przerażeniem patrzyła na Kristiana, który ze swoją przyjaciółką Svanhild spoglądał

na nią ze śmiertelną powagą. To było jej pierwsze spotkanie z dziewczyną. Nie przyjęła jej jednak

tak dobrze, jak sobie tego życzyła. Słowa Kristiana przestraszyły ją.

- W całym kraju odbędą się spotkania modlitewne - kontynuował. - Musisz się nawrócić,

Elise, nim będzie za późno! Co jeśli umrzesz, nie oddawszy się wcześniej Panu? - Jego głos był

pełen desperacji.

Jego młoda, ciemnowłosa przyjaciółka skinęła głową.

- Kristian martwi się o panią, pani Thoresen. Kometa, która zbliża się do ziemi, ma w sobie

cyjan, z którego powstaje kwas pruski. Jeśli uderzy w ziemię, niemal wszyscy zostaną otruci.

- Ale napisali o tym w gazetach?

- Tak, codziennie są wzmianki. Ludzi są przerażeni. Wielu się nawraca. Kristian martwi się

tym, że pani i jej rodzina nie żyjecie jak prawdziwie wierzący Wątpi, że modlicie się do Boga.

Peder i Evert w ciszy przysłuchiwali się rozmowie. Był wieczór. Młodsze dzieci już spały, a

Johan pomagał panu Børresenowi w stodole. Ciotka Ulrikke i wuj Kristian pojechali do Ringstad,

by przedstawić Kristiana Hugo i Marie Ringstadom. Ciotka Ulrikke zwlekała z wyjazdem przez

prawie dwa miesiące. Elise miała przeczucie, że bała się krytyki ze strony bratanka.

Peder spoglądał na gości, a jego oczy miotały błyskawice.

- Kłamiesz. Co wieczór zmawiamy pacierz. Bywa, że zasypiam, nim skończę, ale myślę, że

Bóg i tak mnie słyszy.

- Poza tym modlimy się przed i po posiłku - wsparł go Evert.

Kristian pokręcił głową.

- To za mało. Musicie chodzić do kościoła albo na spotkania i wsłuchiwać się w słowo

Boże. Nie tylko od czasu do czasu, ale tak często jak to możliwe. Musicie klęczeć podczas mo-

dlitwy i błagać o zbawienie, a jednocześnie wychwalać Pana, bo inaczej diabeł zawładnie waszymi

duszami. Mamy teraz nowego nauczyciela, który jest przekonany, że dzień sądu jest bliski. Jeśli się

nie nawrócicie, traficie do piekła. Ty nie możesz już pisywać nieprzyzwoitych książek, Elise. One

prowadzą ludzi do grzechu i odwracają ich od Boga, a tym samym skazują na potępienie. Nie macie

pojęcia, jak przerażające jest piekło. Pomyślcie tylko, płonąć przez całą wieczność!

Peder i Evert podeszli bliżej Elise. Objęła ich ramionami i z wyrzutem spojrzała na

Kristiana. - Nie widzisz, że przestraszyłeś chłopców? Nie rozumiem, jak możesz nazywać nas bez-

bożnikami. Wiesz, że się modlę i że wierzę, iż Bóg pomaga nam w biedzie. Nie rozumiem, w jaki

sposób moje książki mogą prowadzić ludzi do grzechu? Piszę o życiu robotników i staram się

background image

uświadomić czytelnikom nierówności społeczne. Co w tym złego? Myślę, że sam powinieneś na

tym skoncentrować twoje siły.

Kristian tak łatwo się nie poddawał.

- Co znaczą nierówności społeczne w obliczu dnia Sądu Ostatecznego? Nie zostało ci wiele

dni życia, Elise. Kometa Halleya się zbliża. Za kilka dni możemy ją zobaczyć w Kristianii, a za

kilka tygodni uderzy w ziemię. Czy naprawdę masz odwagę stanąć z Bogiem twarzą w twarz, żyjąc

w grzechu? Nie pokazując, że jesteś jego uczniem?

- Nie sądzę, bym była większym grzesznikiem niż większość ludzi, i nie czuję, bym robiła

coś złego, pisząc o biednych. Jeśli naprawdę zbliża się dzień sądu, to dla każdego z nas będzie rów-

nie tragiczny.

Kristian spojrzał na nią z niedowierzaniem. Wyglądał na poruszonego.

- Mam nadzieję, że nie mówisz poważnie. Poza tym nie ma żadnego jeśli, Elise. Dzień sądu

jest bliski. Jesteś odpowiedzialna za dzieci. Powiedziałem nauczycielowi o tobie. Modli się za cie-

bie codziennie, bo żyjesz w grzechu. Wiem, że jesteś pod wpływem Johana i że to przez niego

odwróciłaś się od Boga.

Potem odwrócił się na pięcie, otworzył drzwi i wyszedł na lodowaty, zimowy wieczór, a

Svanhild podążyła za nim. Peder zaczął płakać.

- Myślisz, że to prawda, Elise? Myślisz, że wszyscy spłoniemy? - Spojrzał w stronę pieca, w

którym trzeszczał czerwono-żółty ogień.

Pokręciła głową.

- Nie, gdyby to była prawda, Johan by nam o tym powiedział.

Kiedy wszyscy położyli się wieczorem do snu, powiedziała Johanowi o wizycie Kristiana.

- Muszą być szaleni. Teraz twierdzą, że zbliża się dzień sądu. Kometa z kwasem pruskim

zbliża się do ziemi i zatruje nas wszystkich.

Johan nic nie odpowiedział.

- Słyszałeś, co powiedziałam? Twierdzą, że zbliża się dzień sądu.

- Czytałem o komecie. Piszą o niej we wszystkich gazetach.

- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

- Bo uważam, że to nie jest tak niebezpieczne, jak sądzą niektórzy.

- Powiedz, co przeczytałeś.

- Kometa Halleya zbliża się do ziemi. Astronomowie odkryli, że zawiera jakiś cyjan, będący

składnikiem kwasu pruskiego.

background image

Osiemnastego maja kometa będzie najbliżej i wielu obawia się, że zderzy się z ziemią.

Wtedy nastąpiłoby masowe zatrucie ludzi. W tej części Kristian i jego bracia w wierze mają rację,

ale uważam, że ich przywódcy wykorzystują strach, by nawracać ludzi. Elise poczuła ogarniający ją

strach.

- Dlaczego uważasz, że astronomowie się mylą?

- Nie uważam, że się mylą, tylko że kometa jest o wiele dalej, niż się to niektórym wydaje.

Pewien obserwator, Schroeter, próbował uspokoić ludzi, mówiąc, że kometa znajduje się miliony

kilometrów od ziemi i że nawet osiemnastego maja nie będzie bliżej. Nie po raz pierwszy

astronomowie mówią o tej komecie. Została odkryta kilkaset lat temu i była wielokrotnie

obserwowana.

- Muszę powiedzieć o tym Kristianowi. Był przekonany, że zbliża się zagłada ziemi, i był

zrozpaczony naszą bezbożnością.

- Chciałbym, żeby przestał chodzić na te spotkania. Przynoszą więcej szkody niż pożytku.

Poza tym nie ma prawa nazywać nas bezbożnikami tylko dlatego, że nie chodzimy na te jego spo-

tkania i rzadko bywamy w kościele.

- Myślę, że to jego przyjaciółka dodaje mu animuszu. To śliczna dziewczyna, o

ciemnobrązowych oczach i ciemnych włosach, ale nie podobało mi się jej spojrzenie. Wyglądała na

fanatyczkę. Choć nigdy wcześniej mnie nie spotkała, wtrąciła się do rozmowy i powiedziała, że

Kristian się martwi, bo nie żyjemy jak ludzie wierzący. Powiedziała też, że on wątpi, że się w ogóle

modlimy. Myślę, że to dziwne, iż zdobyła się na takie słowa w stosunku do nieznajomej osoby. Nie

jest jeszcze dorosła, jest może troszkę starsza od Kristiana.

- Pewnie mu minie. Pierwsze miłości nie należą do trwałych.

- Nie? - spytała żartobliwie. Roześmiał się cicho i pocałował ją.

- No, bywają wyjątki.

background image

19

Kristian złapał Svanhild za rękę.

- Marzniesz?

- Nie dlatego, że jest zimno, ale dlatego, że się boję.

- Dnia sądu? Skinęła głową.

- Zostało nam tak mało życia. - Jej głos załamał się. - Nigdy nie dorośniemy. Nigdy nie

będziemy mogli założyć rodziny i mieć dzieci. - Załkała. - Już nigdy nie doczekamy lata, nie usły-

szymy śpiewu ptaków ani nie zobaczymy dojrzewających pąków na drzewach! Nie potrafię znieść

tej świadomości! Byłoby lepiej, gdybyśmy się nigdy nie urodzili.

Kristian nic nie odpowiedział. Nie mógł znaleźć żadnych słów pociechy. Mówienie, że

wszyscy są w tej samej sytuacji, zupełnie by nie pomogło. To wcale nie czyniło sprawy łatwiejszą.

- Tak bardzo się boję chwili, gdy to się stanie - dodała z płaczem. - Nauczyciel mówi, że

jeśli pochłoniemy wielkie dawki trucizny, to umrzemy w ciągu kilku sekund. Jednak jeżeli dawka

będzie mała, to nim utracimy przytomność, będziemy mieć problemy z oddychaniem oraz skurcze i

ogarnie nas strach.

Kristian ścisnął jej dłoń.

- Nie martwmy się na zapas, Svanhild. W Biblii napisano, że nie powinniśmy martwić się o

to, co będzie jutro, a skupić się na dniu dzisiejszym.

- Ale ja nie chcę umierać! Chcę przeżyć z tobą lato! Chcę stanąć pod drzewem, na którym

zakuka kukułka i wypowiedzieć życzenie. Chcę stać u twego boku w noc świętojańską i patrzeć na

płonące ognisko. Chcę także pójść z tobą do lasu Grefseskogen zbierać borówki. Chcę robić z tobą

wszystko, co lubię, ale było nam dane przeżyć wspólnie tylko deszczową jesień i mroźną zimę. Nie

widywaliśmy się także za często. Odkąd kierownik fabryki Paulsen rozgniewał się, kiedy jesienią

nie przyszedłeś do domu na noc, i obiecałeś, że nie będziesz tak często chodził na spotkania

modlitewne, tak rzadko się spotykaliśmy. Siostra nie pozwalała ci spacerować ze mną wieczorami.

Wolała, żebym raczej przychodziła do jej domu. Musiała jednak wiedzieć, że czułabym się bardzo

skrępowana, przychodząc do takiego domu! A ty nie chciałeś przychodzić do mnie, bo nie miałeś

ochoty rozmawiać z dziadkiem o Ulefoss. Pocieszałam się, że latem na pewno będzie inaczej.

Wtedy moglibyśmy pojechać jakiegoś słonecznego dnia do Maridalen, zabrać ze sobą prowiant i

spędzić tam cały dzień. Moglibyśmy zbierać poziomki, wylegiwać się na ciepłym mchu i cieszyć

się słońcem albo na wyścigi zbiegać po trawiastych zboczach. Czułam, że wszystko, co najlepsze,

dopiero przed nami, ale teraz moje marzenia zostały zdeptane. - Rozpłakała się. Wyrwała dłoń i

zasłoniła twarz.

background image

Kristian nie wiedział, co zrobić ani co powiedzieć. Sam był na granicy łez. Myśl o tym, że

wszyscy zostaną otruci i zginą, była straszna. Objął Svanhild ramieniem i przytulił ją. Często o tym

marzył, ale nigdy się na to nie ośmielił. Teraz było inaczej. Teraz nie kierowało nim pożądanie ani

tęsknota, ale wielki smutek.

- Umrzemy razem, Svanhild. Obejmiemy się i w tej samej chwili wydamy ostatnie

tchnienie. Potem trafimy do raju i tam na wieki będziemy trzymać się za ręce. Tam nie ma

trujących gazów ani chorób, ani biedy. Istnieje tylko radość.

Rękawiczkami otarła oczy i skinęła głową.

- To jedyna pociecha, ale choć sama codziennie to sobie powtarzam, na niewiele się to

zdaje.

Złapał ją za rękę.

- Chodź, musimy się pospieszyć na spotkanie. Teraz mogą ci pomóc tylko słowa

nauczyciela.

Trzymając się za ręce, pobiegli śliską ulicą. Mróz gryzł ich w uszy i nosy. Kilkakrotnie

stracili równowagę, ale biegnąc nie myśleli tyle o zimnie i końcu świata.

Zdyszani dotarli na miejsce spotkań na Hausmannsgate.

Jeszcze nigdy nie było tu tylu ludzi co dziś. Nie było już miejsc siedzących, a z tyłu sali

tłoczyło się mnóstwo nowo przybyłych. Ledwo udało im się zmieścić. Stali ściśnięci z tyłu, ale

przynajmniej już nie marzli. Dobrze było móc stać tak blisko siebie, kiedy nikt nie patrzył na nich

pełnym zbulwersowania wzrokiem.

- Dzień sądu jest bliski! - zagrzmiał nauczyciel. - Czytaliście, co napisano w gazetach.

Kometa Halleya zbliża się do Ziemi. Kiedy się z nią zderzy, nadejdzie nasz koniec. Kometa zawiera

kwas pruski, jedną z najsilniejszych istniejących trucizn. Nad naszą planetą zawiśnie chmura

trującego gazu. Wystarczy jeden oddech, by nas zabić. Na zegarze życia jest za pięć dwunasta, a ci,

którzy się nie nawrócili, mają ostatnie pięć minut, by to zrobić. Za kilka dni będziemy mogli

zobaczyć kometę na własne oczy, a za kilka tygodni dojdzie do zderzenia. Nie dajcie się nikomu

poprowadzić na potępienie! Nawróćcie się, nim będzie za późno! W piekle czekają najgorsze męki,

a nie sądzę, by ktoś z was chciał przez całą wieczność płonąć w piekielnym ogniu.

- Nie! - krzyknęła jakaś kobieta, która od razu zaszlochała. - Dobry Jezu, pomóż nam!

- Bóg daje, Bóg odbiera. Chwalmy Pana! - zawołał ktoś inny. Jakiś mężczyzna wstał i

zaczął się modlić. Wokół niego przez chwilę zapadła cisza, ale inni wkrótce się do niego

przyłączyli. Po chwili na sali rozległy się słowa modlitwy, głośne okrzyki Alleluja i stłumiony

szloch. Wielu mówiło w obcych językach. Atmosfera stawała się coraz gorętsza. Wielu wstawało i

wznosiło ręce ku niebu. Jakaś kobieta wpadła w histerię i musiała zostać wyniesiona. Nauczyciel

background image

nie mógł dojść do słowa. Musiał przerwać mowę. Stał tylko i rozglądał się po sali. Kristian

zastanawiał się, czy doszedł do wniosku, że posunął się za daleko, gdy ten nagle uniósł ręce i

krzyknął: - Czas śmierci jest bliski! Nawracajcie się! Oczyśćcie swe serca, a spotka was wieczna

radość. Macie jeszcze czas, by odrzucić wszystko to, co oddala was od Boga, ale czasu jest coraz

mniej. Bądźmy razem w tej strasznej chwili, kiedy trucizna zacznie wnikać do naszych ciał.

Cierpmy razem, umrzyjmy razem i razem wejdźmy w bramy raju!

Rozległa się muzyka, a ludzie zaczęli śpiewać na całe gardła, płacząc i kołysząc się w przód

i w tył. Potem nauczyciel zaczął opowiadać o piekielnych mękach oraz o tym, co czeka

niewiernych.

Jakaś kobieta w pobliżu Kristiana i Svanhild zaczęła się chwiać. Jej mąż ledwo zdołał ją

złapać, nim zemdlała. Mężczyzna próbował wynieść ją na zewnątrz, ale było tak ciasno, że nie

mógł przejść. Nikt nie chciał przesunąć się z miejsca, by nie przegapić choćby jednego słowa

nauczyciela.

Kristian myślał o Elise, Hildzie, Pederze i Evercie. Znów poczuł ścisk w gardle. Choć był

zły i oburzony tym, że nie chcieli go słuchać, na myśl o tym, co ich czeka, wychodził z siebie z roz-

paczy. Nie było najmniejszych wątpliwości, że zbliżał się dzień sądu. Sala była wypełniona ludźmi

przekonanymi, że ich ostatnia godzina jest bliska. Jak Elise mogła być aż tak nieświadoma tego, co

się dzieje? Nie czytała nawet gazet i nie wiedziała, że kometa się zbliża. Zaprotestowała, kiedy

powiedział, że żyje bezbożnie, a przecież doskonale wiedział, że rzadko bywała w kościele czy na

spotkaniach religijnych. Stwierdziła, że nie grzeszy więcej niż inni, choć po raz drugi wyszła za

mąż! Nie widziała nawet nic złego w tym, że pisze o ulicznicach i pijakach! Najgorsze było jednak

to, że nie uwierzyła, że zbliża się dzień sądu. Jak mogła być tego taka pewna, skoro astronomowie,

pastorzy i nauczyciele w całym kraju starają się uświadomić ludziom powagę sytuacji, a gazety

pełne są ostrzeżeń i informacji o tym, co ma się stać?

To wina Johana. To on na nią wpłynął. Odkąd wyszedł z więzienia, starał się ją odzyskać.

Najpierw ją uwiódł, a teraz każe jej wierzyć, że nie powinna się przejmować kometą. Musiał prze-

czytać o zagrożeniu w gazetach. Dlaczego nie powiedział o tym Elise? Może sama nie miała czasu

czytać prasy? Jest wiele kobiet, które nie interesują się bieżącymi wydarzeniami, a Elise jest

przecież taka zajęta. Ale Johan na pewno czyta gazety. Dlaczego zataił prawdę? Czyżby myślał, że

wszyscy kłamią?

Zrobiło mu się gorąco, a serce zaczęło bić szybciej. Johan był niewierzącym, poganinem.

Gdyby był szlachetny i wierzący, nie pomagałby w kradzieży. Modliłby się tylko do Boga o

pomoc, by Anna dostała potrzebne jej leki.

background image

Nie miał odwagi powiedzieć Svanhild, że Johan siedział w więzieniu w Akershus. Może nie

chciałaby z nim być, gdyby się dowiedziała, że jego szwagier był przestępcą. Nie mówiąc już o

tym, jak mogliby zareagować jej rodzice. Ojciec wydawał się bardzo surowy. I on, i matka co

tydzień chodzili na spotkania i żyli życiem wspólnoty. Ich zdaniem niewierzący byli grzesznikami.

W zasadzie to z przyjemnością spędzałby więcej czasu z jej rodzicami. Gdyby tylko nie

dziadek. Z nim musiałby bez przerwy rozmawiać o Ulefoss. Kiedy dziadek by się dowiedział, jak

nazywała się jego matka przed ślubem, być może przypomniałby sobie o tym, co zdarzyło się

prawie dwadzieścia pięć lat temu. Pewnie cała wioska gadała o matce, która zaszła w ciążę z

Cyganem.

Znów zrobiło mu się gorąco. Matka dopuściła się prostytucji. Dzieliła łóżko z mężczyzną,

nim wyszła za mąż. Jego rodzina była tak bardzo grzeszna i zhańbiona. W rodzinie Svanhild nikt

nie ożenił się ani nie wyszedł za mąż po raz drugi, nikt nie siedział w Akershus i nikt nie pił.

Wszyscy byli czystymi i pięknymi ludźmi. Jak mógł oczekiwać, że będą chcieli mieć z nim coś

wspólnego?

- Słyszycie, co mówię? - Nowy nauczyciel krzyczał, by przebić się przez gwar modlących

się. - Dzień sądu jest bliski! Pospieszcie się! Oddajcie się Bogu!

Kristian zacisnął zęby. Jaki był sens w rozmyślaniu o rodzinach swojej i Svanhild? Wkrótce

i tak wszyscy umrą.

Elise sama wybrała drogę, którą chce podążać, a Johan będzie jej towarzyszył. Sytuacja

Pedera i Everta była gorsza, bo nikt nie dał im możliwości wyboru i nikt nie próbował im pomóc.

Przywołał w pamięci obraz domku w Vøienvolden tego jesiennego dnia, kiedy siedział przy

grobie matki, bojąc się wrócić do domu Hildy i właściciela fabryki. W pokoju u Elise było ciepło i

przytulnie. Johan bardzo się ucieszył, kiedy go zobaczył, i powiedział, że jego zdaniem powinien

mieć prawo robić, co zechce w kwestii spotkań wspólnoty. Dobrze było tam być. Gdyby nie to, ze

Hildzie udało się przekonać go do powrotu, być może zdołałby wpłynąć na Elise i Johana. Wtedy

ona i inni mogliby dziś tutaj być i słuchać słów nauczyciela.

Ścisk w gardle stał się jeszcze silniejszy.

Svanhild złapała go za rękę. Stali tak blisko, że nikt nie mógł tego zauważyć. Uśmiechnęła

się. Jej uśmiech pełen był strachu, że ktoś dostrzeże ten niewinny gesty, ale mimo to dodał mu

otuchy. Dzięki Bogu, że spotkał Svanhild! Pomagała mu za każdym razem, kiedy ogarniały go

wątpliwości. Modliła się za niego i z nim oraz przekonywała go, że słowa nauczyciela to jedyna

prawda.

Myśl o śmierci nie była tak straszna, kiedy wiedział, że umrą razem.

background image

20

Elise ze zdumieniem spojrzała w górę. Tyle ludzi! Na szczycie St. Hanshaugen było aż

czarno od drżących z zimna mężczyzn, kobiet i dzieci.

Nad Kristianią dostrzeżono kometę i teraz wszyscy gromadzili się na wzgórzu, by ją

zobaczyć.

Był dwudziesty dziewiąty stycznia. Mróz szczypał w twarz. Tegoroczna zima okazała się

sroga. Było tak zimno, że postanowiła nie zabierać ze sobą najmłodszych dzieci. Zaopiekowała się

nimi Dagny.

Mimo zapewnień Johana, że kometa jest zbyt daleko od Ziemi, by się z nią zderzyć, nie

czuła się pewnie. Kiedy się dowiedziała, o czym piszą gazety, zaczęła je czytać. Ogarnął ją niepo-

kój. Nie wszyscy zgadzali się z Johanem, że kometa była za daleko od Ziemi. Nie bez powodu

pastorzy modlili się za ludność Ziemi, a przywódcy innych wspólnot wzywali do nawrócenia.

Peder i Evert pobiegli przodem. Obaj bardzo się bali, choć ona i Johan starali się ich

uspokoić. Jednak w szkole nie mówiono o niczym innym poza kometą Halleya. Dzieci tylko

nawzajem się straszyły, a nauczyciele nie robili nic, by uspokoić sytuację. Prawdopodobnie sami

byli przerażeni.

Zderzenie ma nastąpić w maju. Mniej więcej w tym czasie, kiedy wedle wszelkiego

prawdopodobieństwa ma urodzić. Wyczekiwane z miłością dziecko jej i Johana nigdy nie zobaczy

światła dziennego. Ta myśl była tak bolesna, że w jej oczach stanęły łzy.

Jeszcze trzy i pół miesiąca. Zdąży napisać książkę, ale być może nie będzie już nikogo, kto

mógłby ją przeczytać. Wydawnictwo pewnie nie zdąży jej nawet wydrukować.

Westchnęła z rezygnacją. W obliczu dnia katastrofy jej książka była najmniej istotna. O

tysiąc razy gorsza była myśl o nienarodzonym dziecku i o tym, że Hugo i Jensine nigdy nie

dorosną. Kristian nie zostanie konfirmowany i nie skończy szkoły. Nikt z nich nie doczeka lata.

Oczywiście, jeśli pastorzy i nauczyciele się nie mylą.

Nie bała się samej śmierci, ale nie potrafiła wyobrazić sobie, że wszystko zniknie z

powierzchni ziemi, że przeżyje zaledwie kilka osób, a może nikt. Nie będzie ptaków, nawet

owadów. Wszystko będzie martwe jak w grobie.

Spojrzała na białe od szadzi drzewa. W świetle księżyca wyglądały niczym obsypane

lśniącymi diamentami. Ich piękno zapierało dech w piersiach. Czy drzewa także umrą? Czy cała

ziemia będzie wyglądać jak sterta popiołu albo jak pustynia? Bez trawy i kwiatów?

Tylko góry przetrwają. Będą stały tak, jak stoją od wieków. Wzgórza wokół Kristianii,

Grefsenåsen, Holmenkollen i Kolsås, będą stały, czarne i złowrogie. Z nikąd nie będzie dochodził

background image

żaden dźwięk, tylko szum wiatru, wodospadu i odgłosy burzy. Małe strumyki jak gdyby nigdy nic

będą spływać do rzek, ale może woda także będzie zatruta?

Starała się odepchnąć tę myśl. Może Johan ma rację i boją się bez powodu? Rozejrzała się i

zobaczyła ten sam strach na każdej twarzy. Ludziom wydawał się nie dokuczać mróz, choć ich

nosy, policzki i uszy były zaczerwienione. Palce u rąk i nóg zupełnie jej skostniały z zimna. Nie

mogła już nimi poruszać. Ale czym były te drobne dokuczliwości w obliczu nadchodzącej

katastrofy?

Powrócił strach. Na nic zdały się starania, by o nim zapomnieć. Narastał, dławiąc wszelkie

próby pokonania go. Johan objął ją ramieniem.

- Może powinniśmy zostać w domu. Zerknęła na niego.

- Dlaczego? Przecież tak bardzo chciałeś zobaczyć kometę.

- Myślę o tobie i twoim stanie. To, że tak bardzo marzniesz na pewno nie jest dobre dla

dziecka. Szczękasz zębami i aż posiniałaś z zimna.

Już chciała powiedzieć, że to bez znaczenia, skoro umrą, nim dziecko przyjdzie na świat, ale

powstrzymała się.

- To przez światło księżyca wydaję się taką blada. Nic mi nie jest.

Uśmiechnął się.

- Na pewno? Nie robisz tego tylko ze względu na mnie?

- Nie, też chcę zobaczyć kometę, wroga ludzkości. Roześmiał się, myśląc, że żartuje.

- Pomyśleć, że możemy ją zobaczyć, choć jest tak daleko. Nie odpowiedziała.

- Minęło wiele setek lat, odkąd była na tyle blisko ziemi, by można było ją dostrzec. Czy to

nie fascynujące?

- Myślisz, że wtedy ludzie także tak bardzo się bali?

- Z pewnością nie wiedzieli o niej zbyt wiele, nie licząc kilku wtajemniczonych. Nie było

gazet, a ludzie nie mieli wielkiej wiedzy. Niewielu potrafiło wtedy czytać.

Zbliżali się do szczytu. Wszyscy patrzyli w niebo. Zapomnieli o mrozie, może i na chwilę o

strachu. Ludzie byli wyraźnie podekscytowani.

- Tam jest! - krzyknął ktoś, wskazując w niebo. Wszyscy spojrzeli w tym kierunku. Elise

zobaczyła białą gwiazdę z błyszczącym ogonem, która pojawiła się wśród chmur i niemal od razu

zniknęła.

Zadrżała. To małe, ruchome, białe światło, które wyglądało jak niewinna gwiazda z ogonem

miało zniszczyć życie na ziemi! Przytuliła się do Johana.

- Wracajmy jednak do domu. Objął ją.

background image

- Ale udało się nam ją zobaczyć, Elise! Czyż to nie cudowne? Pomyśl, że jako jedyni ludzie

żyjący w tym stuleciu możemy tego doświadczyć! - Był zapalony i podekscytowany. Wyglądało na

to, że ani przez chwilę nie pomyślał o końcu świata.

Zazdrościła mu. To cudowne mieć taką pewność i nie dać się porwać fali paniki. Nie

potrafiła zrozumieć, jak jest w stanie tego dokonać. Ani on, ani nikt inny nie wie, co tak naprawdę

stanie się w maju.

Odwrócili się, by odejść.

- Chodźcie, Peder! Evert! Zobaczyliśmy ją i możemy wracać. Jest mi strasznie zimno, wy

pewnie też marzniecie.

Zobaczyła, że przez chwilę bez strachu patrzyli w niebo, wyraźnie zaciekawieni, ale teraz

strach powrócił. Peder złapał Johana za rękaw.

- Skąd wiesz, że się nie zderzy z ziemią?

- Astronomowie obliczyli, że jest za daleko.

- Ale się zbliży - protestował Evert.

- A skąd astronomowie wiedzą, że nie będzie tak blisko?

- Nauczyli się wszystkiego o kosmosie, gwiazdach, słońcach i planetach. Astronomia to

nauka, która istnieje od wielu, wielu lat. Dwa tysiące lat przed Chrystusem chińscy astronomowie

zapisali swoje obliczenia i obserwacje. Także wśród Hindusów, Babilończyków i Egipcjan

astronomia odgrywała wielką rolę.

- Skąd o tym wiesz?

- Napisano o tym w gazetach. Peder marzł tak, że aż szczękał zębami.

- Napisali w gazetach, że nie zderzy się z Ziemią?

- Nie, może niezupełnie to, ale napisali o greckich astronomach, którzy odkryli, że Ziemia

krąży wokół Słońca tak jak inne planety i o Angliku Newtonie, który odkrył, że na Ziemi działają

siły grawitacji. Grawitacja to przyciąganie. Peder roześmiał się.

- Takie przyciąganie, jak kiedy dziewczyna i chłopak się zakochają?

Johan także się zaśmiał.

- Tak, mniej więcej. Wtedy ciągnie ich ku sobie, czy tego chcą, czy nie.

- Myślę, że Kristian nie chce. Moim zdaniem to ta siła go przyciąga. Widziałem to w oczach

tej Svanhild. Jakby mu rozkazywała, nie mówiąc ani słowa.

Elise zadrżała. Trafna uwaga, zważywszy na to, że Peder widział ich tylko przez chwilę. W

dodatku jak wszyscy był przerażony tym, co Kristian i Svanhild powiedzieli o dniu sądu i ich

bezbożności.

background image

- Mam nadzieję, że się mylisz - powiedział Johan z powagą. - To byłoby straszne, gdyby

używała sztuczek, by go zdobyć.

Elise pokręciła głową.

- Mówicie, jakby byli dorośli. Kristian ma tylko czternaście i pół roku.

I być może nie będzie już starszy, odpędziła tę myśl. Johan nie bał się perspektywy końca

świata. Dlaczego miałaby mu nie ufać?

Kiedy tylko znaleźli się na podwórzu w gospodarstwie, zobaczyli biegnącą w ich stronę

panią Børresen.

- Wreszcie jesteście! Mamy spotkanie z zupełnie niezwykłej okazji. Modlimy się o to, by

kometa nie uderzyła w Ziemię. Wy, którzy macie dzieci, powinniście się do nas przyłączyć.

- Elise źle się czuje. Strasznie zmarzła na Sankthanshaugen. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli

możliwie najszybciej się rozgrzeje i posiedzi przy piecu.

Pani Børresen pokręciła głową.

- Jak mógł pan być taki nierozsądny, panie Thoresen, i w jej stanie zabierać ją na taki mróz?

A tak nawiasem mówiąc, jest do was poczta. - Podała im białą kopertę. - Jak się już rozgrzejecie, to

wiecie, gdzie nas szukać. Potem odwróciła się i szybko odeszła. Johan otworzył drzwi.

- Dzięki Bogu, że tak łatwo nam odpuściła! Elise się uśmiechnęła.

- Zastanawiam się, od kogo dostaliśmy list. Spojrzał na kopertę.

- Od Hugo Ringstada.

- O, jak miło! Umieram z ciekawości, by się dowiedzieć, jak zareagował, kiedy się

dowiedział o ciotce Ulrikke i wuju Kristianie.

Otworzyły się drzwi do pokoiku i wbiegli Hugo i Jensine, a za nimi Dagny z lalką na ręku.

Elise podniosła Jensine.

- Tak tu miło i ciepło. Dobrze rozpaliłaś w piecu, Dagny. Dagny uśmiechnęła się z dumą.

- Hugo mi pomagał. Włożył ostatnią szczapę go ognia. Elise spojrzała na nią ze strachem.

- Hugo? Przecież on jest za mały, żeby dokładać do pieca.

- Nie, poszło świetnie. Teraz już wie, jak to się robi. Johan spojrzał na nią surowo.

- Nigdy więcej nie możesz mu pozwolić dokładać do pieca, rozumiesz? To niebezpieczne.

On nie wie, jak łatwo się poparzyć.

Dagny spuściła wzrok i zacisnęła usta.

- Chciała tylko, by Hugo nauczył się samodzielności. - Peder stanął w obronie dziewczynki.

Elise usiadła przy piecu z Jensine na kolanach i otworzyła kopertę.

background image

Droga Elise!

Pewnie was także pochłania sprawa komety Halleya. Tutaj codziennie odbywają się

spotkania modlitewne, a ludzie są przerażeni. Marie płacze, ale ja jestem spokojny. Nie wierzę, że

dojdzie do zderzenia.

Ciotka Ulrikke i twój wuj Kristian też w to nie wierzą. Tak bardzo się cieszę, że przyjechali.

To bardzo porządny człowiek. Od pierwszej chwili doskonale się dogadujemy. Marie była

sceptycznie nastawiona, jak to ona, z natury nieufna i podejrzliwa, ale wszystko zmierza ku

dobremu. Od razu zrozumiał, że ona należy do mającego poczucie wyższości mieszczaństwa, ale

niczego nie dał po sobie poznać. Odbyliśmy wiele ciekawych męskich rozmów, a on pomagał mi

przetrwać zmienne nastroje Marie. Odkąd zachorowała, stała się o wiele łagodniejsza, ale wciąż

miewa trudniejsze dni.

Na szczęście pozbyliśmy się Signe. Przynajmniej na jakiś czas. Słyszałaś pewnie, że

mieszkała z nami przez kilka miesięcy? W końcu nie mogliśmy już dłużej wytrzymać i wyrzuciliśmy

ją za drzwi. Zakochała się w synu gospodarza z sąsiedniego gospodarstwa, leniu i łotrze, który

pewnie nie widzi w niej niczego innego poza szansą na to, że kiedyś uda mu się przejąć Ringstad.

Na dzień przed tym, nim ją wyrzuciłem, obwieściła mi, że ich wesele ma się odbyć właśnie w

Ringstad. Powiedziała, że jej rodzice już są w drodze. Wysłałem telegram, by ich zatrzymać, ale

obawiam się, że to jeszcze nie koniec problemów. Muszę z tobą o tym porozmawiać przy najbliższej

okazji. Obecność Signe tutaj bardzo mnie zmęczyła. Czasem miałem depresję i marzyłem o śmierci.

Ciotka Ulrikke i twój wuj przywrócili mi chęć do życia. Teraz co wieczór przyjemnie

spędzamy czas. Nauczyłem go grać w szachy, a Marie i ciotka Ulrikke bardzo się do siebie zbliżyły.

Marie nigdy za nią nie przepadała. Zresztą w ogóle rzadko ceniła innych. Teraz ciotka Ulrikke

promienieje szczęściem, co udziela się nam wszystkim. Pomyśleć, że wreszcie znalazła męża. W jej

wieku! I to o pięć lat młodszego! Ze śmiechem opowiedzieli nam o „weselu" z naleśnikami z

dżemem jagodowym, pełnym dzieci oraz o propozycji Pedera, by wuj Kristian przeniósł się do

pokoju ciotki Ulrikke. Popłakałem się ze śmiechu.

Robię co mogę, by jeszcze na chwilę ich zatrzymać. Będę za nimi tęsknił, kiedy wyjadą.

Słyszałem, jak powiedział, że może wyjadą do Ameryki, ale nie na stałe. Z tego co zrozumiałem, ma

spore oszczędności i nie ma zamiaru wracać do pracy. Mam wrażenie, że mają ochotę zamieszkać

na wsi. Zaproponowałem im jeden z domków w gospodarstwie. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą.

Pozdrów całą rodzinę. Mam nadzieję, że wiosną nadarzy się okazja, byśmy przyjechali do

miasta. Bardzo chciałbym poznać twojego męża. Ciotka Ulrikke mówi o nim same dobre rzeczy.

Twój oddany Hugo Ringstad

background image

Elise postawiła Jensine na podłogę.

- Teraz mama musi zdjąć buty i płaszcz. Pobaw się z Hugo, Jensine.

Podeszła do Johana, który usiadł z gazetą.

- Musisz przeczytać list od Hugo Ringstada. To bardzo miły list. Ma nadzieję, że wkrótce

cię pozna.

Johan chrząknął, nie odrywając się od artykułu.

- Duński pisarz, Thomas Krag, odbył pierwszy lot i został pierwszym pisarzem w powietrzu.

Twierdzi, że było to wspaniałe przeżycie.

Elise zadrżała.

- Podziwiam jego odwagę.

Peder i Evert przed chwilą zdjęli buty. Trochę to potrwało, nim zdołali je rozwiązać

sztywnymi palcami. Obaj podnieśli wzrok.

- Odwagę? - zapytał Peder z niedowierzaniem. - Pomyśl, jak to jest, łatać jak mewa!

Krzyczałbym z radości! - Roześmiał się. - Pomachałbym wtedy do ciebie, Evercie, a ty byłbyś

zazdrosny.

- A dlaczego ja miałbym nie polecieć?

- Jest miejsce tylko dla jednej osoby. Elise zerknęła do gazety.

- Napisali coś o tym, jak się miewa Bjørnstjerne Bjørnson?

Johan potrząsnął głową.

- Wciąż żyje, ale jego stan jest nie najlepszy. Spojrzał na chłopców.

- Ale jest coś, co was zainteresuje. W mieście jest Cyrk Orlando, a treser tygrysów zaprasza

widzów do wizyty w ich klatce. - Zajrzał do gazety i przeczytał na głos: - Wśród tych, którzy się na

to zdobyli, jest kapitan Ronald Schance, ale teraz także i pewien cywil wykazał się tak wielką

odwagą. Jest nim pan Dørnberger. Tygrysy wydawały się być pod równie wielkim wrażeniem

niepoprawnego muszkietera, co publiczność.

Oczy Pedera zalśniły.

- Chciałbym pójść kiedyś do cyrku!

Elise i Johan wymienili spojrzenia. Lekko skinęła głową, a Johan odezwał się:

- To dobry pomysł, Pederze. Jutro spróbuję kupić bilety. Peder i Evert w dzikiej radości

zaczęli tańczyć po pokoju. Elise uśmiechnęła się. Dobrze, że było coś miłego, na czym mogli się

skupić i oderwać myśli od komety. Może Johan myślał tak jak ona - chciał, by spróbowali

wszystkiego, póki jeszcze mieli na to czas.

Muszę szybko skończyć książkę, pomyślała.

background image

21

Elise wyszła na ganek i spojrzała w niebo. Odetchnęła łagodnym, wiosennym powietrzem.

Szpaki i zięby już dawno przyleciały, a na brzozach zazieleniły się pąki. Kochała kwiecień z jego

coraz jaśniejszymi wieczorami, zawilcami w lesie i coraz bujniejszą zielenią. W tak słoneczne dni

jak ten, niemożliwe było myśleć, że świat zmierza ku zagładzie.

Usłyszała nadjeżdżający powóz i odwróciła w jego stronę głowę. Przejechał właśnie obok

stodoły. To musiała być Hilda. Wspaniale, że przyjechała akurat dziś, kiedy przygotowała na obiad

placuszki.

Powóz zatrzymał się przed schodami i Hilda wyszła, nim woźnica zdążył jej pomóc.

Poruszała się zwinnie i lekko, jak zawsze.

- A niech mnie, ale urosłaś! - wykrzyknęła. - Czy poród już blisko?

Elise skinęła głową.

- Wydaje mi się, że dostrzegłam już kilka jego zwiastunów.

- Słyszałaś najnowsze wieści?

- Nie. - Elise poczuła niepokój. - Coś się stało?

- Bjørnstjerne Bjørnson nie żyje. Zmarł w Paryżu.

- To takie dziwne, że już go nie ma. Był wielkim pisarzem. Hilda zgodziła się z nią.

- Od jesieni poważnie chorował, więc wszyscy byli przygotowani na najgorsze.

Elise nic nie powiedziała. Pomyślała, że miał szczęście, bo uniknie tego, co być może

nadejdzie osiemnastego maja. Potem, zła na samą siebie, odpędziła tę myśl. Dlaczego nie potrafi

wyleczyć się z tego pesymizmu?

- Masz jeszcze jakieś wiadomości? Hilda roześmiała się.

- Powiedz mi, czy nigdy nie czytasz gazet? Za każdym razem, kiedy przyjeżdżam, pytasz

mnie o najnowsze wieści. Johan nie mówi ci, co się dzieje?

- Nie powiedział mi o komecie. Myślę może, że zacznę się bać, choć on powtarza, że nie

wierzy w ten cały koniec świata.

Hilda spoważniała.

- Sama nie wiem, co myśleć. Chwilami zupełnie nie wierzę i pocieszam się tym, że

astronomowie twierdzą, że nie będzie zderzenia, ale potem zabieram się za sprzątanie w szafkach i

szufladach, by zostawić po sobie porządek.

Elise musiała się roześmiać.

- Kto przyjdzie sprawdzić, czy posprzątałaś, jeśli na Ziemi nie będzie już ludzi?

Hilda także się roześmiała, ale szybko spoważniała.

background image

- Najbardziej martwi mnie jednak niewzruszona wiara Kristiana w to, że dzień sądu się

zbliża, Jest pod silnym wpływem nauczyciela i Svanhild. Na początku bardzo ją polubiłam, ale te-

raz ogarnęły mnie wątpliwości. Czasem mam wrażenie, że on nie jest już w stanie samodzielnie

myśleć. Wciąż powtarza: Svanhild mówi, że... albo zdaniem Svanhild... To do niego niepodobne.

Kiedyś był bardziej samodzielny.

Elise zamyślona skinęła głową.

- Jestem tego samego zdania. Byłam zaskoczona już wtedy, kiedy spotkałam ją po raz

pierwszy. To było zimą, wkrótce po tym, jak dowiedzieli się o komecie. Myślałam, że młoda

dziewczyna będzie nieśmiała i nie będzie się odzywać w obcym domu, zwłaszcza w domu rodziny

swego chłopaka. Mówiła jednak do mnie tak, jakby mnie znała od dawna, i stwierdziła, że Kristian

martwi się tym, że żyjemy jak bezbożnicy. Moim zdaniem była bardzo bezczelna.

- Tak samo zachowywała się, kiedy przyszła do nas po raz pierwszy. Na szczęście Ole

Gabriela nie było w domu. Byłby wściekły. Może w stosunku do mnie była trochę delikatniejsza

niż w rozmowie z tobą. Powiedziała, że cieszy się, że co niedziela chodzimy do kościoła, ale

niepokoi ją to, że Kristian nie ma w domu wsparcia. Zasugerowała, że powinniśmy przyjść z nim

kiedyś na spotkanie na Hausmannsgate. Wtedy zupełnie zmienilibyśmy zdanie na temat ich

wspólnoty.

Elise była poruszona.

- Zachowała się równie bezczelnie jak u nas! Co jej odpowiedziałaś?

- Uśmiechnęłam się sztucznie, aż nazbyt serdecznie, i powiedziałam, że to dobry pomysł.

Potem poprosiłam ją, by zorganizowała mi krótką rozmowę z ich nauczycielem po spotkaniu. Nie

wiem, czy zrozumiała, co miałam na myśli. Wymamrotała tylko, że z nim porozmawia. Potem nie

wróciła już do tematu.

- Często u was bywa?

- Teraz trochę częściej niż wcześniej, ale nie mówi o niczym innym poza Sądem

Ostatecznym i piekielnymi mękami, a ja raczej nie wdaję się wtedy z nimi w dyskusję. Jako

przyzwoitkę wysyłam do nich wtedy jedną z pokojówek.

Weszły do kuchni.

- Gdzie są Hugo i Jensine?

- Poszli z Dagny zbierać zawilce. Zaczęłaś przygotowania Kristiana do konfirmacji?

- Tak, w zasadzie tak. Byliśmy w mieście i kupiliśmy garnitur. U Doblouga. Kosztował 16 i

pół korony, do tego kapelusz za niecałe 3 i koszulę za 30 0re. Poza tym kupiliśmy jeszcze mankiety,

szelki, rękawiczki, kalesony, buty i parasol. Ole Gabriel myślał, że wszystko będzie kosztować o

background image

wiele więcej, więc był mile zaskoczony. Możesz się już cieszyć, aż go zobaczysz w tym stroju.

Wygląda znakomicie. Chyba możemy powiedzieć, że mamy przystojnego brata.

Elise uśmiechnęła się i skinęła głową. Jednocześnie poczuła smutek. Czy Kristian w ogóle

doczeka dnia konfirmacji?

- Usiądź. Podam ci coś smacznego. Usmażyłam placuszki. Johan pracuje teraz nad kopią W

drodze do fabryki, którą zamówił wuj Kristian. Jest tak pełen zapału, że z trudem odrywa się od

pracy, by przychodzić na posiłki. Zawsze mówi, że zje później.

Zaparzyła kawę. Rankami bywało jeszcze chłodno, więc mocno napaliła w piecu. Teraz

wciąż był gorący.

- Usiądź na sofie, a ja zaraz wrócę. Możesz zabrać ze sobą filiżanki i placuszki.

Kiedy podeszła do stołu z kawą, zauważyła na czole Hildy głęboką zmarszczkę. Hilda

rzadko się czymś przejmowała. Nie mogła więc nie zapytać.

Była zaskoczona, kiedy Hilda potwierdziła, że się martwi.

- Tak, Elise, jestem poważnie zaniepokojona. Dlatego przyjechałam.

Elise poczuła ogarniający ją strach. Słyszała, że w mieście rozszalała się ospa. Pięciu

lekarzy zachorowało, a jeden zmarł. Ponad setka ludzi choruje. Jeden z pracowników portowych za-

raził się na zagranicznym statku i przez sześć tygodni chodził z wysypką, nim lekarze postawili

właściwą diagnozę. Wcześniej nie rozpoznali choroby.

- Chyba nic nie stało się Isacowi ani małemu Gabrielowi? Hilda pokręciła głową. - Nie, na

szczęście. Pewnie myślisz o ospie. To straszne. Rodeløkka jest blisko nas, ale jesteśmy ostrożni. Ty

też musisz być.

- Czy to ma coś wspólnego z tobą i Ole Gabrielem? Nie musisz się bać powiedzieć mi

prawdy. Wiesz, że nikomu jej nie powtórzę.

Hilda znów potrząsnęła głową.

- Chodzi o Kristiana.

- Ale właśnie o nim rozmawiałyśmy.

- Nie powiedziałam ci wszystkiego. Elise spojrzała na nią wyczekująco. Hilda westchnęła.

- Ostatnio zachowuje się bardzo dziwnie. Snuje się po domu, nie mówiąc ani słowa. Jest

smutny i ponury, choć ma dziewczynę. Coś mi tu nie gra. Powinien być wesoły i beztroski, cieszyć

się, że skończy szkołę i zostanie konfirmowany, że stanie się dorosły. - Napiła się kawy i

kontynuowała. - Ole Gabriel zaproponował mu, że może wciąż u nas mieszkać, dzięki czemu

będzie mógł zdobyć dodatkowe wykształcenie. Obiecał mu nawet, że pośle go do szkoły handlowej.

To szkoła o ponad stuletniej tradycji, bardzo szanowana. Zdaniem Ole Gabriela większość

background image

pracodawców wybiera pracowników po takiej właśnie szkole. Kristian jest inteligentny i kiedy się

przyłoży, ma bardzo dobre stopnie. To daje mu możliwości zdobycia dobrej pracy.

- To bardzo miło ze strony twego męża.

- Zależy mu na dobru Kristiana. Jak ci już kiedyś powiedziałam, po rozmowie, którą odbyli

jesienią, dużo lepiej się rozumieją. Wszystko byłoby doskonale, gdyby nie Svanhild i te ich

spotkania.

- Uważasz, że psują stosunki między twoim mężem a Kristianem? Myślałam, że

wyraziliście zgodę na to, by chodził na spotkania, jeśli nie ucierpi na tym jego edukacja.

- Bo tak było. Od razu wykazał się posłuszeństwem i wciąż tak jest.

- Zatem nie rozumiem, gdzie leży problem.

Hilda poczęstowała się kawałkiem placka i otarła usta chusteczką. W cieście było dużo

masła, więc jej palce były teraz tłuste.

- Może się mylę i naprawdę nie mam powodu do obaw... Kristian jest w trudnym wieku.

Może to minie za kilka miesięcy albo lat. Jeśli wciąż będziemy żyć - dodała i uśmiechnęła się,

jakby to był żart.

Elise odpowiedziała uśmiechem. Lepiej było żartować, niż się przejmować.

- Przykro mi, że prześladują go smutne myśli i jest w kiepskim nastroju.

Hilda skinęła głową.

- Każdemu czasem zdarza się mieć gorszy dzień, ale Kristian jest taki cały czas. Pamiętam,

że był trudny przez ostatnie lata naszego pobytu w Andersengården, ale myślałam, że to choroba

matki była powodem. Bał się i jego strach był uzasadniony. Nawiasem mówiąc, czytałam w

gazecie, że co rok sześć tysięcy osób umiera w Norwegii na gruźlicę. Matka miała szczęście. Gdyby

nie to, że zaszła w ciążę z Asbjørnem, może wciąż by żyła.

- Daj spokój, Hildo! Nie możesz obwiniać Asbjørna za pogorszenie się stanu matki. Sama

zdecydowała, że ponownie chce wyjść za mąż, i była zakochana jak nastolatka. Ale co chciałaś

powiedzieć o Kristianie? Myślisz, że jego depresja ma coś wspólnego z przeszłością?

Hilda pokręciła głową.

- Nie, wprost przeciwnie. Myślę, że to teraźniejszość sprawiła, że wróciła.

Elise spojrzała na nią pytająco.

- Myślę, że to wina Svanhild. Pomyśl, jest zakochany w dziewczynie, która nie mówi o

niczym innym tylko o Sądzie Ostatecznym! Jest pod tak silnym wpływem jej i tych szaleńców ze

wspólnoty, że nie potrafi się niczym cieszyć. Życie musi być dla niego jedną wielką doliną łez.

- To minie. Jak twierdzi Johan, pierwsze zakochanie nigdy nie trwa długo.

Hilda się roześmiała.

background image

- Z kilkoma wyjątkami. Elise też się śmiała.

- Dokładnie. To też powiedział.

Johan przyszedł dopiero po wyjściu Hildy. - Była tutaj Hilda, ale nie chciałam odrywać cię

od pracy. Martwi się o Kristiana i jest wystraszona jego ponurym nastrojem. Johan skinął głową.

- Też o tym myślałem. Rzadko go widujemy, ale mimo to zauważyłem, że bardzo się

zmienił. Pamiętam ten jesienny wieczór, kiedy był u nas twój dziadek. Wtedy miałem wrażenie, że

znów doskonale się rozumiemy. Rozważał przecież nawet powrót tutaj. Coś musiało wydarzyć się

później.

- To chyba przez tę kometę. Będę bardzo szczęśliwa, kiedy minie osiemnasty maja. Czy to

nie wtedy ma się znaleźć najbliżej Ziemi, jak przewidują astronomowie?

- Oni nie przewidują, ale dokładnie wiedzą. Ta data została dokładnie wyliczona

- Tym gorzej. Johan roześmiał się.

- Najwyraźniej nie wierzysz mi, kiedy mówię, że jest za daleko. Jeśli Kristian jest równie

zaniepokojony jak ty, to wcale nie dziwi mnie jego depresja. - Pocałował ją w policzek i pogładził

jej duży brzuch. - Poczułaś dziś coś więcej?

- Trochę. Usiądź teraz, a dam ci kawy i placki. - Wyjęła filiżankę i talerzyk. - Hilda kupiła

Kristianowi garnitur na konfirmację. Parasol i rękawiczki też.

- To szczęściarz, że tyle ma. Mam nadzieję, że to docenia.

- Ja też. Jak praca w kuźni? Jesteś zadowolony z postępów? Johan z uśmiechem skinął

głową.

- Tak, jestem zadowolony. Dziwne, raz idzie lepiej, a raz gorzej. Czasem nie potrafię

dosłownie nic zrobić, a czasem robota idzie jak po maśle. Nie mogę się już doczekać, aż wuj Kri-

stian wróci i zobaczy rzeźbę.

- Wtedy staniemy się bogaci. Najpierw pięćset koron od pana Diriksa seniora, a teraz wuj

Kristian zaproponował, że zapłaci tyle samo za kopię.

- Jeśli będzie zadowolony.

- Będzie. Razem tysiąc koron! To nie do pojęcia! Do tego wydawnictwo zaaprobowało

Córkę przekupki i zapłaciło mi dwieście koron zaliczki. Mam nadzieję, że to bogactwo nam nie

zaszkodzi, Johanie.

Johan roześmiał się.

- Tobie na pewno nie. Nie wydasz na siebie ani jednej korony więcej niż to niezbędne.

- Mam nadzieję, że się nie mylisz. Nie chcę stać się rozrzutna. Tak wielu ludzi potrzebuje

pomocy. Chciałam cię zapytać, czy masz coś przeciwko, bym dała kilka koron rodzinie miesz-

background image

kającej w Liggerstua. Kiedy widziałam ich ostatnio, mówili, że może będą zmuszeni oddać dzieci,

ale pani Børresen powiedziała, że wciąż są wszyscy razem.

- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Nie musiałaś mnie w ogóle pytać. Ustaliliśmy

przecież, że poświęcimy życie biednym, nie tylko rzeźbiąc i pisząc o ich losie, ale także wspierając

ich finansowo, jeśli zarobimy więcej, niż nam potrzebne. Choć uważam, że nie powinnaś na sobie

oszczędzać. Byłoby miło zobaczyć cię w nowej sukience, kapeluszu albo płaszczu.

Elise nic nie powiedziała. Jeśli coś kupi, to na pewno dopiero po osiemnastym maja. Tak

postanowiła.

Następnego ranka było równie słonecznie. Nie spała za dobrze. Coś się z nią działo. Nie

miała może skurczów porodowych, ale odczuwała pewne niedogodności. Nie miała wątpliwości, że

poród się zbliża.

Chłopcy wyszli właśnie do szkoły, a ona jadła śniadanie z Johanem i dziećmi, kiedy

usłyszeli, że na podwórze pędem zajechał jakiś powóz.

Elise zerknęła w stronę okna.

- Kto mógł przyjechać tak wcześnie? Johan napił się gorącej kawy.

- Pewnie ktoś do dzierżawcy. Pan Berge nigdy nikogo nie przyjmuje tak wcześnie z rana.

- Zatrzymał się przed naszym domem. Oboje nasłuchiwali.

Nagle otwarły się drzwi i do środka wbiegła Hilda.

- Elise! Stało się coś strasznego! Kristian zniknął. Zostawił tylko list. On... on pisze, że nie

może już dłużej żyć!

Więcej sag na:

http://chomikuj.pl/kotunia89


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ingulstad Frid Saga Wiatr nadziei( Włóczęga
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 19 U Twego Boku
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 18 Kupiec
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 05 Zazdrość
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 06 Straż Graniczna
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 10 Dziewczyna Na Moście
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 33 Cienie Z Przeszlości
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 16 Zakazane Spotkania
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 01 Złota Broszka
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 34 Chmury Na Horyzoncie
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 21 Pisarka
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 03 Ludzkie Gadanie
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 14 Zjednoczenie
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 07 Chude Lata
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 08 Nowe Życie

więcej podobnych podstron