Kazanie Pasyjne 6 BB




Kazanie pasyjne




A:hover {
FONT-WEIGHT: bold; COLOR: #dccd47
}








strona
główna nowości  
email  księga gości      ogłoszenia    reklama-banery
chat zasponsoruj




Kazania Pasyjne (cykl
III)
 VI Niedziela
Wielkiego Postu – Śmierć –
życie

„Potem Jezus świadom,
że już wszystko się wykonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: Pragnę.
Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i
do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu rzekł: Wykonało się. I
skłoniwszy głowę wyzionął ducha.” (J 19,28-30)
Tym jednym zwrotem
„wykonało się” zamyka się pewien etap historii ludzkości a rozpoczyna
nowy. Staramy się zapamiętać ostatnie słowa na tej ziemi naszych bliskich:
ojca, matki, może własnego dziecka czy kogoś szczególnie dla nas ważnego.
Sądzimy, że słowa te mogą być wskazówką dla nas pozostających na tej
ziemi. Są to jednak słowa znane tylko kilku najbliższym dla zmarłego
osobom. Zaś ostatnie słowa Chrystusa znane są milionom ludzi i tchną
nadzieją. Nadzieją, którą człowiek żyje: 30, 50, 80 lat na ziemi.
Nadzieją, że przecież to nie może się tak skończyć, iż serce przestanie
bić i koniec. Jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć, żeby na świecie
istniał choćby jeden człowiek całkowicie przekonany o tym, że jest tylko
myślącą małpą lub innym zwierzęciem – i tylko tym.
Jedna z legend
opowiada o ptaku, który śpiewa jedynie raz w życiu – piękniej niż
jakiekolwiek stworzenie na ziemi. Z chwilą, gdy opuści rodzinne gniazdo
zaczyna szukać ciernistego krzewu i nie spocznie dopóki go nie znajdzie. A
wtedy śpiewając wśród gałęzi, nabija się na najdłuższy i najostrzejszy
cierń. Konając wznosi się ponad swój ból, żeby prześcignąć w śpiewie
słowika jedną najpiękniejszą pieśnią – za cenę życia. Cały świat zamiera w
ciszy, aby go wysłuchać. Uśmiecha się nawet Bóg w niebie. Bo to, co
najpiękniejsze trzeba okupić ogromnym cierpieniem. Tyle legenda o
cierpieniu i śmierci.
Stajemy oto dzisiaj
przy końcu Wielkiego Postu przed największą tajemnicą człowieka, a z
krzyża, który służy do zabijania płyną słowa o życiu; okupione jednak
okrutnym cierpieniem i śmiercią naszego Zbawiciela. I nie ma na ziemi
piękniejszych słów ani ptaka, który zaśpiewałby dla człowieka piękniejszą
pieśń jak głos z krzyża. Dlaczego jednak nie wszyscy go słyszą? Może
dlatego, że nie stanęli nigdy pod krzyżem? Trzeba oderwać się od swojej
codzienności, spraw ziemskich: pracy, nauki, rozrywki i stanąć – po cichu.
Nie trzeba nic mówić, tylko słuchać!
Na pomniku duńskiego
myśliciela Kierkegaarda wyryto wiersz, który w tłumaczeniu można by oddać
w następujących słowach:
„Malutki tylko
czas,
Zwycięstwo tuż przed
nami.
Skończony życia
bój,
Ponad wieczności
strumieniami.
W zbawienia wiekuistą
ciszę
Jezus nas słowem
ukołysze.”
To nie jest zwykła
procesja, wyraz chwilowego nastroju, sentyment, lecz najgłębsza prawda
wierzącego serca; jego tęsknota, oczekiwanie, nadzieja.

Jan Paweł II w książce
„Przekroczyć próg nadziei” pisze m.in.: „…chrześcijaństwo jest religią
zbawienia. Aby człowiek uwierzył, że jest zbawiony przez Boga musi
zatrzymać się pod krzyżem Chrystusa. Musimy z kolei w niedzielę po
szabasie stanąć wobec pustego grobu i usłyszeć tak jak owe jerozolimskie
niewiasty: „nie ma Go tu, bo zmartwychwstał.” Między krzyżem a
zmartwychwstaniem zawarta jest pewność, że Bóg zbawia człowieka, że go
zbawia przez Chrystusa, przez Jego krzyż i zmartwychwstanie.”

Czy to nie jest
wspaniała wiadomość? Będziemy żyć! Jezus daje nam odpowiedź na najbardziej
nurtujące nas pytanie: Co dalej? Co po śmierci? Stawia to pytanie tylu
ludzi. Ale czy właściwym osobom? Coraz więcej wokół nas różnych guru i
mistrzów. Mistrzów, o których mówił już Chrystus, że są fałszywymi
prorokami. Sekt, które się tworzą jest coraz więcej. Ale zamiast życia
niosą śmierć i zniszczenie. Dlaczego więc ludzie za nimi idą?

Z jednej strony ludzie
tęsknią za czymś niezwykłym, niematerialnym, wielkim, po prostu za Bogiem.
Ale z drugiej strony występuje też zjawisko, o którym mówił Viktor Frankl
wiedeński profesor neurologii i psychiatrii na tamtejszym uniwersytecie.
Przeżył on w czasie wojny obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, później Dachu
i opisał swoje doświadczenia i przeżycia obozowe w głośnej książce pt.
„Psycholog w obozie koncentracyjnym”. Otóż według niego źródłem wielu
zaburzeń i schorzeń psychicznych jest egzystencjalna pustka, poczucie
bezsensu. Jego powiedzeniem były słowa: „Wielką chorobą naszego wieku jest
bezcelowość, nuda, brak sensu i celu.”
I właśnie w tym całym
bałaganie początku XXI w. staje dziś przed naszymi oczami krzyż, na którym
wisi nasz Zbawiciel mówiąc: „Wykonało się” – dla ciebie też! Będziesz żył
i będziesz szczęśliwy, tylko uwierz mi! Nawet, jeśli nie rozumiesz
wszystkiego do końca – to zaufaj. Nic nie stracisz. Czy zdobędziesz się
bracie i siostro by zaryzykować i zaufać Mu? Jego śmierć jest
bezinteresowna. On nie żąda żadnych bogactw tego świata jak inni tzw.
mistrzowie, ale tylko twego serca.
Trudno sobie wyobrazić
jak będzie wyglądać nasze przyszłe życie. Ale będzie na pewno wolne od
wszystkiego, co nie podoba się nam w tym życiu: od bólu, głodu,
niesprawiedliwości, trudu fizycznego.
„Ani oko ludzkie nie
widziało, ani ucho ludzkie nie słyszało, co Bóg przygotował dla tych,
którzy Go miłują” – mówi Pismo św. Ale przede wszystkim będziemy widzieli
Boga twarzą w twarz.
Niektórzy złośliwie
mówią, że będzie tam pewnie nudno skoro tylko Bóg ma być naszą radością.
Opowiada o tym pewna legenda.
Pewien człowiek
porzuciwszy marności świata schronił się do klasztoru. Starał się osiągnąć
doskonałość i stawiano go za przykład innym mnichom. Ale kiedy rozważał
prawdy Boże dręczyły go zwątpienia i tęsknota za życiem doczesnym. Pewnego
kwietniowego dnia usiadł pod drzewem i barwy zachodzącego słońca oraz
słodki śpiew słowika przykuły jego uwagę i wypełniły duszę szczęściem. Ale
nagle ogarnęło go zwątpienie, właśnie co do szczęśliwości w raju. Czy nie
będę się nudzić? – zastanawiał się. I prosił Boga, by zechciał uwolnić go
od tego strapienia. A modląc się dalej słuchał słowika i patrzył na zachód
słońca. Ile czasu był tak pogrążony w modlitwie, nie potrafił powiedzieć.
Nagle zdał sobie sprawę, że słońce zaszło i zapanowały ciemności. Wstał i
ruszył szybkim krokiem do klasztoru, bojąc się, że się spóźni. Kiedy
wszedł do refektarza, gdzie zebrali się bracia na wieczerzę stanął jak
wryty, bo nie poznał ani jednego z nich. Habity mieli te same, ale twarze
inne. Także i bracia go nie poznali. Kim jesteś? Skąd przybywasz? –
pytali. Jestem ojcem Bogdanem i należę do tego konwentu – odparł.
Oddaliłem się tylko na parę godzin. Lecz powiedzcie raczej, kim wy
jesteście? Nie poznaję nikogo! Gdzie jest ojciec przełożony? Braciszkowie
nie wiedzieli, co rzec. Patrzyli po sobie i milczeli. Nagle jednemu z nich
przyszło do głowy odległe wspomnienie. Ależ tak – powiedział – niejaki
ojciec Bogdan żył w tym klasztorze trzysta lat temu i zniknął w
tajemniczych okolicznościach. Ojciec Bogdan pojął, co się stało. Upadł na
kolana i błagał Boga o wybaczenie swego zwątpienia tak głupiego i
zuchwałego. Skoro piękne barwy zmierzchu słońca i śpiew ptaka do tego
stopnia pochłonęły jego uwagę, że minęło trzysta lat a on nawet tego nie
spostrzegł, jakże mogłoby znużyć go kontemplowanie Boga?

Nie próbujmy więc
zgłębić swoim rozumem tej tajemnicy, bo to nie jest do końca możliwe.
Ojciec św. w książce „Przekroczyć próg nadziei” tak to tłumaczy: „Bóg jest
pełnią życia. Życie jest w Nim i z Niego. Jest to życie, które nie zna
granic czasu ani przestrzeni. Jest to „życie wieczne”, uczestnictwo w
życiu Boga samego. Człowiek zostaje w Jezusie Chrystusie wezwany do tego
uczestnictwa”.
Skupmy bardziej swoją
uwagę i działanie w naszym ziemskim życiu, aby zdobyć to prawdziwe życie.
Skoro zaś jego gwarancją jest osoba Jezusa Chrystusa musimy sobie postawić
to pytanie: Kim On dla mnie jest?
Jeden z wielkich
poetów angielskich – Tennyson – człowiek głęboko religijny był z
przyjacielem w ogrodzie. Rozmawiali przy grządce pięknych kwiatów. W
pewnej chwili przyjaciel zapytał go: Powiedz mi, czym dla ciebie jest
Jezus Chrystus? Tennyson zastanowił się, jego oko zatrzymało się na
kwiatach i odpowiedział: Czym słońce dla kwiatów, tym dla mnie Jezus –
słońcem mojej duszy”. To nie tylko piękne porównanie, ale tak może i
powinno być. Chrystus powinien być słońcem. Słońcem naszego życia, które
rozjaśnia mroki i sprawia wzrost w nas duchowego człowieka. Będziemy wtedy
blisko postawy św. Pawła, który stwierdził: „… dla mnie życiem jest
Chrystus, a śmierć zyskiem.”
A jeśli tak, to co
powiemy naszemu Wybawcy? Może z takim zaufaniem jak poeta:

„Tak jak świat zmienia
się w jutrzenkę, później w dzień
spraw przez Twoją
miłość, by dzieci roku dwutysięcznego
rodziły się w
nadziei
wzrastały w
pokoju
i gasły w świetle

by odnaleźć Ciebie,
który jesteś Życiem.”                
wiedeński
profesor neurologii

 
                                                                                     
opracował ks. Piotr Kufliński

 


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kazanie Pasyjne 4 BB
Kazanie Pasyjne 3 BB
Kazanie Pasyjne 5 BB
Kazanie Pasyjne 3 B
Kazanie Pasyjne 4 B
Kazanie Pasyjne 5 BBB
Kazanie Pasyjne 3
kazanie pasyjne
Kazanie Pasyjne 6 B
Kazanie Pasyjne 5 B
Kazanie na 5 Niedziele Zwykłą BB
Kazanie na 8 Niedziele Zwykłą BB

więcej podobnych podstron