Archiwum Gazety Wyborczej; Można mnie nazwać radykałem
WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?
informacja o czasie
dostępu
Gazeta Wyborcza
nr 250, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1999/10/25, dział
ŚWIAT, str. 14 Fot.
KRZYSZTOF MILLER
WOJCIECH JAGIELSKI
Rozmowa z Selimem Chanem Jandarbijewem *, byłym prezydentem Czeczenii
Można mnie nazwać radykałem
Na Zachodzie określenie "fundamentalizm islamski" kojarzy się źle. Na
Kaukazie skojarzenia są wyłącznie pozytywne - odnajdywanie tożsamości, powrót do
korzeni, odrodzenie, oczyszczenie.
W charakterystycznym dla siebie geście Selim Chan Jandarbijew przymyka w
zamyśleniu lewe oko, a dłonią pociera ogoloną czaszkę. - Nie mogę zrozumieć tych
moich rodaków, którzy, mieniąc się muzułmanami, zarzekają się, że nie pozwolą,
by wolność po wiekach przymusowej rusyfikacji oznaczała dla nich przymusową
arabizację - mówi z wyraźną złością. Ten zwalisty, brodaty mężczyzna uważany
jest na Kaukazie za tego, który sprowadził tu muzułmański rewolucyjny
fundamentalizm. "Pytam ich: A kimże, jeśli nie Arabem, był Prorok Mahomet?".
Jego biografia może być ilustracją czeczeńskiej historii ostatniego
półwiecza.
Urodził się w Kazachstanie jak niemal wszyscy dobiegający dziś pięćdziesiątki
czeczeńscy politycy, synowie zesłańców, wygnanych za brak pokory przez Stalina z
Kaukazu na mroźne stepy Azji Środkowej i w syberyjską tajgę.
Wrócił na Kaukaz z rodziną dopiero po śmierci Stalina. Zrehabilitowanym Czeczenom wciąż ciężko było jednak zdobyć wykształcenie
i znaleźć pracę. Selim Chan pracował jako kamieniarz i pasterz, potem, po
skończeniu szkoły, jako robotnik przy szybach wiertniczych na złożach nafty, w
które los hojnie obdarzył podbitą w XVIII wieku przez Rosję Czeczenię.
Po służbie w rosyjskiej armii wrócił do Groznego i podjął zaoczne studia
filologiczne. Zatrudnił się w jednym z grozneńskich wydawnictw jako korektor.
Zaczął pisać wiersze. Były na tyle dobre, że przyjęto go do Związku Pisarzy
ZSRR, a nawet powierzono posadę naczelnego pisma dla dzieci "Raduga".
W ZSRR trwała już pierestrojka, a w całym imperium rozkwitały setki
politycznych partii, które kwestionowały przewodnią rolę komunistów. Większość z
nich odwoływała się do zachodnioeuropejskich wartości: demokracji, praw
człowieka, wolnego rynku. Większość deklarowała się także jako obrończynie
interesów narodów podbitych przed wiekami przez rosyjskie imperium. Początkowo
domagały się dla kolonii większej autonomii. Potem - niepodległości.
Tylko nieliczne rzuciły hasła jedności i solidarności 50 mln muzułmanów,
którzy, choć stanowili jedną piątą mieszkańców imperium, traktowani byli jako
obywatele drugiej albo trzeciej kategorii. Taką organizacją była Islamska Partia
Odrodzenia założona w 1989 roku przez dagestańskiego mułłę Ahmada kadiego
Achtajewa.
Jandarbijew w epoce pierestrojki razem z przyjaciółmi założył Demokratyczną
Partię Wajnachską, walczącą o demokrację i wolność dla kaukaskich ludów.
Upadek imperium sprawił, że opozycyjne ruchy w rosyjskich prowincjach
niespodziewanie dla nich samych znalazły się u bram władzy. Jesienią 1991 roku w
Czeczenii Partia Wajnachska stanęła na czele
rewolucji, która obaliła miejscowy komunistyczny reżim i wyniosła do władzy
generała Dżochara Dudajewa.
- Nie chciałem władzy dla siebie. Chodziło nam tylko o obalenie komunistów i
zastąpienie ich Dżocharem - wspomina Jandarbijew. Dudajew, generał lotnictwa,
weteran afgańskiej wojny, był w Czeczenii poza
wszelkim podejrzeniem o klanowe powiązania i konszachty z mafią. To Jandarbijew
wpadł na pomysł, by ściągnąć go z Estonii do Groznego: - Chcieliśmy się odsunąć
na bok, ale Dżochar nie pozwolił. Powiedział: - Skoro mnie wrobiliście w
prezydenturę, nie myślcie sobie, że sami pozostaniecie bez odpowiedzialności. I
zrobił mnie wiceprezydentem.
Jesienią 1991 roku Dudajew ogłosił niepodległość Czeczenii. Rosji cierpliwości starczyło na trzy lata. W
grudniu 1994 roku rosyjskie pułki najechały na republikę. Wiosną 1996 roku,
trafiony rosyjską rakietą, Dudajew zginął. Jandarbijew został prezydentem.
Był nim do końca wojny, przerwanej rozejmem latem 1996 roku. - Dudajew nie
podpisałby pewnie z Rosjanami żadnego rozejmu, biłby się do końca - przyznaje
Jandarbijew, który na wojnie stracił brata. - Ja uznałem, że warto przerwać
wojnę, by uniknąć ofiar. Wytargowaliśmy wycofanie rosyjskich wojsk z Czeczenii i zgodę Kremla na likwidację kolaboranckiego,
promoskiewskiego reżimu i wolne wybory czeczeńskiego prezydenta.
Jandarbijew wierzył, że te wybory wygra. Przewodził przecież Czeczenom w końcowych miesiącach wygranej wojny.
Nie walczył jednak na froncie, nie miał nawet własnej armii. Owoce zwycięstwa
zebrali inni. Wybory wygrał szef sztabu czeczeńskiej partyzanckiej armii Asłan
Maschadow. Jandarbijew przegrał nawet z młokosem Szamilem Basajewem,
najsłynniejszym z partyzanckich komendantów. - Nie walczyłem o władzę za wszelką
cenę, nie prowadziłem nawet kampanii, nie zależało mi - wspomina, a z jego głosu
przebija rozgoryczenie. - Dziś wielu moich rodaków przyznaje, że trochę to
dziwnie wyszło, że po zwycięskiej wojnie zmieniony został przywódca. Wyszło tak,
jakby Czeczeni odwracali się od sprawy
niepodległości, o którą toczyliśmy wojnę.
Do jego porażki przysłużyła się Rosja, której przywódcy na każdym kroku
podkreślali, że spośród tuzina pretendentów do czeczeńskiej prezydentury tylko z
Maschadowem będą mogli się dogadać. Choć to Jandarbijew był prezydentem podczas
podpisywania rozejmu i to on został przyjęty na Kremlu przez Jelcyna, rosyjskie
gazety uczyniły Mas- chadowa głównym autorem porozumienia. Zmęczeni wojną Czeczeni uwierzyli, że Maschadow to jedyna nadzieja, by
mieć i wolność, i pokój.
- Wiedziałem, że Rosja nas oszuka. Pamiętam sylwestrową noc 1996 roku.
Ostatni rosyjscy żołnierze zwijali manatki. Tęgo pili tej nocy. Pijany rosyjski
oficer powiedział mojemu współpracownikowi: wrócimy tu za dwa lata - wspomina
Jandarbijew. - Jestem pewien, że Rosja już wtedy myślała o rewanżu. Późniejsze
wydarzenia tego dowiodły. Kreml nie wypełnił żadnego z punktów układu
rozejmowego, a w końcu znów wysłał przeciw nam wojsko.
Jednym ze swoich ostatnich prezydenckich dekretów Jandarbijew wprowadził w
Czeczenii szariat, ustrój oparty na prawach
zawartych w Koranie.
Wojciech Jagielski: W 1993 roku rozmawiałem z Dudajewem w Groznym.
Pytałem, jakim państwem będzie niepodległa Czeczenia. Wydawało mi się wtedy, że wzory czerpał
raczej w świeckiej Turcji. W rozmowie ani razu nie padło słowo "republika
islamska".
Selim Chan Jandarbijew: W 1993 roku Dżochar nie był jeszcze pewny. Ale od
początku uważał, że podstawą naszej niepodległości i naszego państwa miał być
islam i szariat.
Ale to z Pańską prezydenturą kojarzy się eksplozja muzułmańskiej
rewolucji. W Moskwie krążyły plotki, że podczas Pańskiej podróży po Bliskim
Wschodzie namawiano Pana, by ogłosił się imamem Kaukazu, że obiecano Panu worki
dolarów.
- Przebywałem na Bliskim Wschodzie trzy miesiące. Czegóż wtedy nie wymyślono!
Wyjechałem pełen nadziei, że świat islamu udzieli nam politycznego poparcia. I
strasznie się zawiodłem. Godzinami opowiadałem o naszej walce. Opowiadałem i
patrzyłem, jak bliskowschodni przywódcy z coraz większą niechęcią słuchają moich
słów. Stali na czele państw noszących w nazwie słowa "republika islamska", ale
ich "muzułmańskość" okazywała się polityczną demagogią. Nawet Irańczycy,
pretendujący do roli przywódcy świata islamu, tak uwikłali się w polityczne
walki o władzę, że zapomnieli o naukach imama Chomeiniego i rewolucji. Znalazłem
jednak słuchaczy w ludziach niezwiązanych z reżimami, poważnie traktujących
muzułmańską solidarność. Zapewniam jednak, że żaden z nich nie namawiał mnie,
bym ogłaszał się imamem Kaukazu. Nie mógłbym tego uczynić! Imama wybiera Wielka
Szura, zgromadzenie mędrców duchownych. A republiką islamską ogłosił Czeczenię jeszcze Zjazd Narodu Czeczeńskiego, który
zebrał się pod przewodnictwem Dudajewa w marcu 1995 roku.
Naprawdę wierzył Pan, że po tylu latach rusyfikacji i ateizacji Czeczeni gotowi są zacząć żyć według przykazań Koranu? W
czasie stanu wojennego w Polsce podczas antykomunistycznych demonstracji
śpiewano "Żeby Polska była Polską". Może tylko coś podobnego mieli na myśli
Czeczeni, gdy wyrywając się spod kontroli Kremla,
domagali się republiki islamskiej?
- Szariat jest najdoskonalszym z państwowych ustrojów. Określa w
najdrobniejszych szczegółach wszystkie instytucje, sytuacje, zachowania i role
społeczne. Daje odpowiedzi na wszystkie pytania. Nasi ludzie czuli się zagubieni
po upadku imperium sowieckiego i szukali czegoś pewnego. Bali się eksperymentów.
Zresztą eksperymenty z zachodnioeuropejską demokracją na Kaukazie byłyby
absurdem. Po co mieliśmy sięgać po półśrodki, skoro dysponowaliśmy najlepszym z
możliwych rozwiązań? Zresztą zachodnia demokracja oparta jest na zasadach
zawartych w Koranie. Zachód zachował jednak tylko formę, a zapomniał o
wartościach: moralności, sprawiedliwości społecznej.
Wprowadzając w Czeczenii szariat, sprawił
Pan jednak, że islam stał się instrumentem politycznego szantażu. Już żaden
czeczeński polityk nie zrobi kariery, nie opowiadając się, choćby formalnie, za
republiką islamską.
- Zapewniam Pana, że nikt w Czeczenii nie widzi
dla siebie innej przyszłości jak republika islamska. Na Zachodzie określenie
"fundamentalizm islamski" kojarzy się źle. Na Kaukazie skojarzenia są wyłącznie
pozytywne - odnajdywanie tożsamości, powrót do korzeni, odrodzenie,
oczyszczenie.
Czy jednak ustrój zakładający pierwszeństwo solidarności religijnej nad
etniczną nie okaże się obcy dla kaukaskich społeczności, od wieków rządzących
się choćby według zasady więzów rodowych i tradycji?
- Takie argumenty wysuwają ateiści, kolaboranci imperium i zwolennicy
skorumpowanych reżimów. Nie ma nic sprzecznego między narodowymi tradycjami i
obyczajami oraz islamską republiką. Przeciwnie, uważam, że ustrój naszej
republiki powinien być oparty na tradycyjnej rodowej strukturze społecznej.
Wyobrażam sobie, że przywódców republiki islamskiej, zarządzanej według praw
Koranu, wybiera rodowa starszyzna. Nie widzę w tym sprzeczności.
Od marca, zgodnie z dekretem prezydenta Maschadowa, Czeczenia jest republiką islamską. Czy uważa Pan, że
może służyć jako zachęcający wzór dla sąsiadów?
- Zgadzam się, że republiką islamską jesteśmy wciąż bardziej formalnie niż
praktycznie. Sądy koraniczne zastąpiły świeckie, cały nasz kodeks karny oparty
jest na Koranie. Ale rząd nie jest i nie był wystarczająco konsekwentny.
Powołano np. gwardię szariacką, która udanie próbowała zaprowadzić surowe
porządki w kraju. Zwalczała bezwzględnie bandytyzm, narkomanię, alkoholowe
meliny. Dlaczego prezydent nie pozwolił gwardii dokończyć dzieła i przepędził z
Groznego? Czyżby przestraszył się jej popularności?
A gdyby Pan był prezydentem? Pozwoliłby Pan jej działać?
- Zawsze powtarzałem, że po takiej strasznej wojnie tylko surowe, bezwzględne
rządy i prawo mogą nas uratować od chaosu. Należało wprowadzić dyktaturę opartą
na prawie szariatu. Zamknąć granicę z Rosją. Nie wpuszczać do kraju nikogo bez
ochrony. Uniknęlibyśmy porwań i handlu żywym towarem, które tak zaszkodziły
naszej opinii i pozwoliły Rosji przedstawiać Czeczenię jako kraj bandytów. Ja byłem zwolennikiem
rozwiązań radykalnych. W tym sensie można mnie nazwać radykałem.
Po śmierci dagestańskiego mułły Ahmada kadiego Achtajewa, założyciela
Islamskiej Partii Odrodzenia, został Pan przywódcą kaukaskiego ruchu
muzułmańskiego.
- Zjednoczenie kaukaskich ruchów muzułmańskich jest nieuchronne. Tak samo jak
konieczny i nieuchronny był sierpniowy dżihad - święta wojna, jaką dagestańscy i
czeczeńscy muzułmanie wydali skorumpowanemu reżimowi w Machaczkale. Wyzwolimy
cały Kaukaz. Bez wolnego Kaukazu nigdy nie będzie wolnej Czeczenii.
Rozmawiał w Groznym
WOJCIECH JAGIELSKI
* Selim Chan Jandarbijew - były prezydent Czeczenii, dziś uważany za przywódcę muzułmańskich
rewolucjonistów na Kaukazie
[Podpis pod foto]
Selim Chan Jandarbijew w zeszłym tygodniu w Groznym
(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
26 25 Wrzesień 1999 Śmiercionośny bumerang50 20 Pażdziernik 1999 Znaczy terrorysta45 14 Pażdziernik 1999 Otworzyć wrota Groznego52 22 Pażdziernik 1999 Pięć rakiet, sto ofiar41 9 Pażdziernik 1999 Wojna nieaktywna25 25 Wrzesień 1999 Między Rosją a Czeczenią46 15 Pażdziernik 1999 Bomby na Trawiaste Wzgórza34 2 Pażdziernik 1999 Siłą się nie da47 16 Pażdziernik 1999 Kim pan jest, panie Basajew42 12 Pażdziernik 1999 Wola najwyższego33 2 Pażdziernik 1999 Rosjanie w Czeczenii38 6 Pażdziernik 1999 Nowa CzeczeniaUstawa z dnia 7 pażdziernika 1999 roku o języku polskim39 7 Pażdziernik 1999 Tragiczna przeprawa32 1 Pażdziernik 1999 Lądem, nie szturmem25 rzeczy których można nauczyć się z sagi Twilight48 18 Pażdziernik 1999 Tak bardzo nas nienawidzą44 13 Pażdziernik 1999 Co widzą Rosjaniewięcej podobnych podstron