ROZDZIAL XV
Wycieczka
Spałam sobie spokojnie. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim policzku i ciepły oddech na skórze.
-Nessie, wstawaj- powiedział słodkim głosem Jacob
Odwróciłam się przetarłam oczy i przytuliłam się do Jake'a.
-Jak się czujesz? -spytałam
-Dobrze. Chyba widzisz że nie mam już gipsu- powiedział uśmiechając się do mnie, pocałował mnie jeszcze w policzek i dodał.- Ubieraj się za chwile jedziemy- spojrzał na mnie- Co masz takie podpuchnięte oczy? Płakałaś-spytał
-Musiałam odreagować wczorajszy dzień- powiedziałam zmieszanym głosem- Wiesz co się stało prawda?- spytał
-Tak obiło mi się coś o uszy- powiedział
Przytuliłam się do niego i powiedziałam
-Kocham cię
Jacob zachichotał i powiedział
-Naprawdę? Nie wiedziałem
Popatrzyłam się na niego i pocałowałam go w usta. Wstałam z łóżka i pognałam do garderoby. Musiałam ubrać się w coś luźnego. Wybrałam jeansy i koszulę w kratkę. Wyszłam z garderoby i zapytałam Jake'a
-Gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz- powiedział uśmiechając się.- Teraz chodź na śniadanie- powiedział
Wzięłam go za rękę i zeszliśmy na dół. Emmett jak zwykle krztusił się ze śmiechu. Rasalie posłała mu karcące spojrzenie, ale ten nie mógł się opanować. Ja także spiorunowałam go wzrokiem.
-Dzień dobry wszystkim -przywitałam się
-Witaj kochanie- powiedział tato
-Wyspałaś się? -spytała babcia Esme
-Tak- odpowiedziałam uśmiechając się do niej i jeszcze zapytałam- Kiedy wróciłaś?
-Dziś w nocy. -odpowiedziała
Wyrwałam się z uścisku Jacoba i przytuliłam się do babci. W tym momencie weszła mama do domu.
-Witaj Nessie- powiedziała uśmiechając się do mnie
-Cześć mamo! Jak tam dziadek?- zapytałam
-Dobrze, jest w domu- odpowiedziała uśmiechając się. - Emmett mogę cię na chwile prosić? -spytała Emmetta
Emmett skinął głową i wyszli. Miałam zapytać o co chodzi, ale tata mnie uprzedził
-Chodzi o dziadka- powiedział
Gdy wypowiedział te słowa, od razu domyśliłam się o co chodzi. Tak na wszelki wypadek przez najbliższe dni Emmett ma pilnować dziadka tak na wszelki wypadek. Jacob chwycił mnie za rękę i powiedział.
-Chodźmy już
Tato popatrzył się na Jacoba i powiedział.
-Weźcie moje volvo.- rzucił kluczyki w stronę Jacoba. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam w myślach „Dziękuję”. Tato się uśmiechnął. Wyszliśmy. Natychmiast znaleźliśmy się w samochodzie. Jacob położył mi rękę na kolanie i powiedział bardzo cicho.
-Jak ci powiem byś zamknęła oczy to je zamkniesz dobrze?
Pokiwałam głową. Jacob się uśmiechnął i odwrócił się w stronę przedniej szyby.
***
-Zamknij oczy.- usłyszałam po dwóch godzinach ciszy. Posłusznie zamknęłam oczy. Zatrzymaliśmy się. Jacob pomógł mi wysiąść z samochodu i prowadził mnie. Zatrzymaliśmy się i powiedział.
-Otwórz oczy
Otworzyłam oczy. Była ta piękna łąka pełna kwiatów i drzew. Nie mogła się patrzeć.
-To jest…to jest..super!- wyjąkałam
-Wiedziałem że ci się spodoba- powiedział z tryumfalnym uśmiechem na twarzy. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam się z powrotem rozglądać. Byłam zaskoczona, to miejsce było tak piękne że po prostu dech zapierało. Gdybym była tylko człowiekiem udusiłabym się już dawno, ale jestem także wampirem i oddychanie nie jest mi potrzebne.
-Teraz zrobimy sobie mały piknik.- powiedział Jacob
-Piknik?- zdziwiłam się- Przecież nic nie mamy- dodałam
Jacob uśmiechnął się złośliwie. Popatrzyłam mu prosto w oczy i wiedziałam już że moi rodzice byli też w to zamieszani.
-No pięknie! To Edward i Bella też ci pomogli!- powiedziałam wzdychając.
-No ba! Nie tylko oni mi pomogli, pomogli mi także Rosalie, Alice. Jasper, Emmett, Carlisle i Esme.- powiedział znowu uśmiechnął się tryumfalnie.
-Co ja z wami mam…- powiedziałam
Jacob położył na trawie koc, koszyk z jedzeniem dla siebie i z krwią zwierzęcą dla mnie, wiedziałam że nie będę musiała iść na polowanie. Usiadłam na kocu i patrzyłam się na Jacoba.
-Twoja rodzinka pojechała na polowanie. Mamy dla siebie cały dzień.- powiedział
- To super!- odpowiedziałam, pocałowałam go prosto w usta. Ta chwila dla mnie mogłaby trwać wiecznie. Czułam się przy Jacobie tak bezpiecznie, nic mi przy nim nie groziło. Położyłam się na kocu, nagle słońce przyświeciło mocniej i moja skóra mieniła się jak brylanciki. Jacob uśmiechnął się i powiedział.
-Jesteś śliczna
- Nie mów tak bo popadnę w samo zachwyt- powiedziałam chichocząc.
Tym razem Jacob mnie pocałował. Bardzo namiętnie. Gdy ta chwila się skończyła, zaproponowałam Jacobowi żebyśmy się przeszli po całej łące. Bez wahania się zgodził. Szliśmy w milczeniu, nagle Jacob zniknął, przestraszyłam się po jakiś 2 sekundach wrócił z bukietem polnych kwiatów.
-Dziękuję- odpowiedziałam z uśmiechem, po chwili zmieniłam wyraz twarzy na surowy i dodałam- Ale nie znikaj mi już bez uprzedzenia, bo umrę na zawał
Jacob uśmiechnął się szeroko i odpowiedział
-Nie ma sprawy
Uśmiechnęłam się do niego i poszliśmy dalej. Kwiaty były piękne. Był 28 września. Jak na tą porę roku liście i kwiaty trzymały się dość dobrze. Niebyły nawet żółte, wszystkie zachwycały piękną soczystą zielenią. Po pół godziny wróciliśmy na koc. Słońce schowało się ze chmurami, i ruszył się delikatny wiaterek, zapowiadający nadejście deszczu.
-Chyba będziemy musieli skończyć nasz piknik- powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Nie martw się Ness jeszcze nie raz cię tu przywiozę.- powiedział
-Mam nadzieję- powiedziałam uśmiechając się do niego, pocałowałam go w policzek i powiedziałam- Dziękuję.
-Za co?- zapytał
-Za to że odciągnąłeś mnie na te kilka godzin od smutnej rzeczywistości.- odpowiedziałam.
Wziął mnie za rękę i udaliśmy się do samochodu, Jacob otworzył mi drzwi od strony pasażera. Uśmiechnęłam się do niego. Natychmiast znalazł się obok mnie.