Rozdzial iii
Początek niczego
Dzisiaj był ten dzień który najchętniej bym przespała. Początek roku szkolnego. Tak dobrze bawiłam się w czasie wakacji, a tu masz rok szkolny! Rano obudziła mnie mama. Gdy wstałam pognałam do garderoby. Miałam wielki dylemat co na siebie włożyć więc założyłam fioletową spudniczkę i białą bluzeczkę. Gdy załatwiłam już wszystkie sprawy na górze, zeszłam na dół. Mama z tatą siedzieli już przy stole i czekali na mnie.
-Witaj Nessie! Widzę że jesteś bardzo zadowolona z tego że dziś pierwszy dzień szkoły.-powiedziała mama
„Tak jestem bardzo zadowolona”-nie odpowiedziałam mamie, ale powiedziałam w myślach żeby tata usłyszał. Zaśniał się bo wyczuł w moim wewnętrznym głosie nutkę niezadowolenie.
-Nie martw się Nessie. Każdy znas chodził do szkoły. I wiemy jak to jest, wiemy jak to nie jest być w pełni człowiekiem, przynajmniej ja wiem. Było mi ciężko, wiesz zapach ludzki i te sprawy. Ale tobie będzie łatwiej zobaczysz. -powiedział tata, podnosząc mnie na duchu.
-Puk, puk-powiedział Emmett wchodząc z Jasperem do domu. -Kogo my tu mamy. Panna Cullen wybiera się dziś do szkoły czy w pierwszy dzień idzie na wagary?-spytał śmiejąc się na cały głos
- Nie nie idę na wagary-odpowiedziałam wściekła na Emmetta. Jasper od razu ukoił moje nerwy swoim darem i byłam mu za to wdzięczna bo jeszcze chwila i bym żuciła się na Emmetta.
„Tato mogę jechać swoim nowym autem do szkoły?”-spytałam go w myślach
Tato przecąco pokręcił głowa i powiedział
- Pojedziesz moim volvo.
-Volvo?-spytałam szczerze zaskoczona
-Tak. A masz coś przeciwko?-spytał też zszokowany moja odpowiedzią.
-Nie.-odparłam szybko. Od kiedy mam prawo jazdy nie wolno mi było jeździć volvo mojego taty. Od czasu do czasu dziadek Carlisle pożyczał mi swojego mercedesa, ale to bardzo żadko się zdarzało. Tato musiał usłyszeć moje myśli bo pośpieszył z wyjaśnieniem
-Twój kabriolet będzie żucał się w oczy, wiesz że w szkole w Forks nie zbyt lubią ludzi którzy się wyrużniają.
-Tak wiem.-odpowiedziałam i wyszłam z domu. Nagle zatrzymała mnie czyjaś ręka.
-Mogę jechać z tobą-powiedział wujek Emmett. O nie! Pomyślałam i w tedy tato się zaśmiał i powiedział
-Myślę że Renesmee sobie sama poradzi Emmett-powiedział tłumiąc chichot. Nagle ręka z mojego ramienia spadła.
-Wujku nie obraź się, ale działasz mi na nerwy-powiedziałam ni to zła ni to wesoła. Emmetta zszokowała moja odpowiedź więc pośpiesznie podeszłam do niego i przytuliłam się do niego.
-Ale nie powiedziałam że cię nie kocham wujku.-powiedziałam uśniechając się do niego. Wziął mnie na ręce i popędziliśmy do garażu. Gdy ujżał mój samochód powiedział
-Edward ma gust.
W tym samym momęcie przyszedł tata i powiedział
-To nie ja wybierałem to auto. Bella je wybierała.
-Bella?!-krzykneliśmy jednocześnie.
W tedy przyszedł Jasper z mamą.
-Tak ja je wybierałam.-powiedziała mama
-Ale….przecież…ty…nie lubisz…..szybkiej….jazdy..-wyksztusiłam zszokowana
-Tak nie lubie szybkiej jazdy, ale to nieznaczy że nie mam gustu słonko-powiedziała przytulając mnie do siebie.
-Dobrze ja już muszę jechać bo spóźnię się w pierwszy dzień szkoły.-powiedziałam to i natychmiast znalazłam się w samochodzie. Gdy je odpaliłam i wyjechałam z garażu, zauważyłam że cała rodzinka macha mi na pożegnanie.
Gdy dojechałam pod szkołę wszyscy gapili się na mnie, może nie na mnie, ale na moje volvo. Zaparkowałam i wysiadłam z samochodu. Wszyscy oglądali się za mną. Czułam się niesfojo. Nigdy nikt nie zwracał na mnie uwagi. No może przesadziłam nikt oprócz mojej rodziny. Gdy doszłam do szkoły przejęta, pewna dziewczyna podeszła do mnie.
-Witaj! Nazywam się Sarah Steward. A ty?-powiedziała dziewczyna
-Renesmee Cullen. Miło mi ciebie poznać Sarah-powiedziałam to uśmiechając się do niej
-Chyba jesteś bardzo przejęta pierwszym dniem w szkole, prawda?-zapytała
-Tak. A ty nie?
-Nie ja tyle razy się przeprowadzałam że dla mnie to jest już narmalną sprawą- uśmiechneła się do mnie
-Aha.-powiedziałam to, bo nie wiedziałam co powiedzieć. A nie odpowiedziec nie wypadało.
-Jaką masz dziś pierwszą lekcję?-spytała.
-Yyyy….jeszcze nie zdąrzyłam iść do sekretariatu po podział godzin-powiedziałam lekko się wahając.
-Jeśli chcesz mogę ci potoważyszyć-powiedziała
-Z wielką chęcią-powiedziałam to i uśmiechnęłam się szeroko do mojej znajomej
Przez całą drogę do sekretariatu milczałyśmy. Gdy wzięłam swój plan lekcji zerknęłam na niego.
-Pierwszą moja lekcją jest…hiszpański.-powiedziałam lekko się wahając.
-To wspaniale! Bo ja tez teraz mam hiszpański. A druga?-zapytała
-Biologia-odpowiedziałam. Mojej rozmuwczyni zbrzedła mina
-Szkoda. Ja mam angielski.-odpowiedziała. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek i poszłyśmy na lekcję. Usiadłuśmy razem w ławce. Kamień spadł mi z serca. W końcu miałam kogoś znajomego w tej szkole. Nie byłam sama i mi się ulżyło. Przynajmniej nie będę inna od innych. Tata miał rację że mi będzie łatwiej niż jemu, ale on miał przecież swoje rodzeństwo, a ja nie miałam nikogo. Teraz miałam Sarah i bardzo się z tego cieszyłam. Lekcja hiszpańskiego minęła szybko. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Ja i Sarah wyszłyśmy z Sali. Sarah odprowadziła mnie pod salę w której miałam biologię. Usiadłam w ławce. I sama tam siedziałam przez całą godzinę. Trochę czułam się samotnie, ale tak prawdę mówiąc było mi to na rękę. Pan Bener,tak ten sam nauczyciel który uczył moich rodziców i resztę rodziny, tak dobrze się trzymał, wszedł do klasy żwawym krokiem i powitał nas wszystkich.
-Witam was serdecznie. Nazywam się Rober Bener i będę was uczył biologi. No to do dzieła!-powiedział
Pierwszą lekcją była lekcja o jakiś płazienicach. Tak szczerze nie przysłuchwałam mu się uważnie. Rozpraszało mnie coś innego. Od wczoraj nie widziałam się z Jacobem i mi go brakowało. Przez cały dzień w szkole się nudziłam z Sarah chodzę tylko na hiszpański. Na w-f'ie też nie było nic szczególnego. Gdy szłam do samochodu, moją uwage przykuło coś co koło niego stało, a raczej nie coś tylko ktoś. Tym ktosiem był Jacob. Od razu się uśmiechnęłam.
-Jacob!-krzyknęłam i pobiegłam w jego strone żucając się mu na szyję.
-Hej spokojnie bo mnie udusisz-powiedział uśmiechając się
-Przepraszam.-powiedziałam-Co ty tu robisz?-spytałam
-Wiedziałem że dzis rozpoczyna się rok szkolny i wiedziałem także że twój ojciec nie pozwoli ci jechac do szkoły twoim autem.
-Aha.-powiedziałam-Wsiadaj!-powiedziałam-Pojedziemy do mnie-uśmiechnęłam się do niego.
Posłusznie usiadł na miejscu pasarzera i wyjechaliśmy z parkingu.
-Jak ci minął pierwszy dzień w szkole?-spytał
-Bardzo dobrze. Poznałam jedną dziewczynę Sarah. Bradzo miła osoba
-To się cieszę.
Droga do mojego domu nie trawała dłużej niż 15 minut. Trudno by było jechac dłużej przy prędkosci 160km/h. Jacob przyzwyczaił się już do tego że jeżdżę dość szybko choc dla mojego taty jeżdżę za wolno.
-Witaj Nessie.-zawołał tato- O witaj Jacob-dodał doś zaskoczony obecnościa Jacoba
-Cześć-powitał się mój chłopak
-Jak było w szkole?-spytał tato, choc dobrze wiem że już dawno wiedział że bardzo mi się podobało.
„Tato przeciez wiesz jak było , więc nie pytaj mnie o to” powiedziałam w myślach. Tato się zaśmiał
-Zapytałem tylko dla tego żeby nie wiszło na to że się tobą nie interesuje-odparł
-Aha. Chyba że tak. A gdzie mama?-zapytałam
-Pojechała z ciocią Alice na zakupy. -odpowiedział
„Huuuuraaa!!! Nie będę musiała z nią jechać” ucieszyłam się
-Nie sądzę żeby ciocia ci odpuściła. Z tego co wiem pojedziecie w weekend na zakupy. -Gdy to tata powiedział od razu zbrzedła mi mina. Jacob to zauważył i szepną mi do ucha.
-Nie będzie tak źle.
Popatrzyłam się na niego i pokręciłam przecząco głową
-Będzie jeszcze gorzej.-odparłam
Tato zachchotał. Jacob też
-Oj Nessie nie przesadzaj. Zawsze możesz wymyśleć jakąś wymówkę.-powiedział tato
„Wymówkę? Przy Alice? To się nie uda” powiedziałam w myślach. Tato ponownie się roześmiał
-Tato…-powiedziałam i urwałam
-Tak skarbie?-spytał tak jak by nie wiedział o co mi chodzi.
-Czy mogłabym jutro jechać swoim samochodem do szkoły?
-Nie ma mowy!-powiedział ostrym tonem
-Ale czemu?
-Będziesz rzucać się w oczy.
-Ależ tato……
-Nie i koniec-wszedł mi w słowo.
Poszłam zrezygnowana na górę. Jacob poszedł za mną. Położyłam torbę z zeszytami na ziemi i położyłam się na łóżku. Jacob położył się kołomnie.
-Jake….-zaczęłam-Czy mógłbyś coś dla mnie zrobić?-spytałam
-Co tylko chcesz.-powiedział w ciemno się zgadzając
-Pocałuj mnie.-powiedziałam
Był zaskoczony. Ale posłusznie zrobił to o co go prosiłam. Gdy skonczyła się ta romantyczna chwila poleżałam jeszcze trochę na łóżku, a potem wstałam.
-Gdzie idziesz?-spytał Jacob
-Muszę odrobić zadania. Bo zrobiło się dość późno.-opowiedziałam i usiadłam przy biurku. Wyciągłam zeszyty z torby i zaczęłam odrabiać zadania. Zajęło mi to jakies 10 minut. Nie było tego dużo. Przynajmniej dla mnie, bo normalnemu człowiekowi zajęło by odrabianie tych zadań z jakieś 2 godziny. Położyłam się powturnie na łóżku i zamknęłam oczy. Słyszałam tylko jak Jacob oddycha i to pozwoliło mi zapaść w sen.