AGRESJA U CZŁOWIEKA
rozdział
6
Agresja u człowieka
Wiele lat temu, kiedy byłem młodym ojcem, pewnego dnia oglądałem w telewizji przedstawiany przez Waltera Cronkite'a serwis informacyjny. Było to w okresie największego nasilenia działań wojennych w Południowo-Wschodniej Azji. W programie tym Walter Cronkite mówił o obrzuceniu napalmem przez samoloty amerykańskie pewnej wsi w Wietnamie Południowym, domniemanej twierdzy Vietcongu. Mój najstarszy syn, który miał wówczas ok. 10 lat, zapytał żywo: „Tato, a co to jest napalm?" „Ach - odpowiedziałem niedbale - o ile wiem, to jest środek chemiczny, który pali się, przywierając do podłoża; jeśli więc dostanie się na skórę człowieka, to nie można go usunąć i płonący napalm powoduje bardzo niebezpieczne oparzenia". Po czym nadal oglądałem dziennik telewizyjny. Po kilku minutach spojrzałem przypadkowo na syna i zobaczyłem, że łzy spływają mu po twarzy. Patrząc na chłopca odczułem przestrach i wzburzenie, gdyż uprzytomniłem sobie, co się ze mną stało. Czy do tego stopnia uległem znieczuleniu, że na takie pytanie mogłem odpowiedzieć w sposób tak beznamiętny i rzeczowy - jak gdyby syn zapytał mnie, z czego zrobiona jest piłka do baseballu lub jakie są funkcje liścia? Czy aż tak przywykłem do ludzkiej brutalności, że mogę być wobec niej obojętny? W pewnym sensie nie jest to niczym zaskakującym. Moje pokolenie żyło w epoce okropności nie do opisania - Holocaust w Europie, zrzucenie bomb
atomowych na Hiroszimę i Nagasaki, Wojna Koreańska i wojna w Azji Południowo-Wschodniej, to tylko kilka przykładów. Później byliśmy świadkami kilku okrutnych wojen domowych w Ameryce Środkowej, wymordowania ponad miliona osób cywilnych na polach śmierci w Kambodży, „czystek etnicznych" w Bośni, krwawych wydarzeń w Ruandzie, Sudanie i Algierii, itd., itd., itd. A jednak, mimo całego tragizmu tych wydarzeń, nie są one czymś charakterystycznym wyłącznie dla naszej epoki. Pewnego razu przyjaciel pokazał mi bardzo cienką książeczkę, liczącą tylko 10 czy 15 stron - była to skondensowana historia świata. Książeczka ta zawierała chronologiczne zestawienie ważnych wydarzeń zapisanych w historii. Jak myślicie, co w niej było? Oczywiście, jedna wojna po drugiej, przerywane co jakiś czas kilkoma innymi wydarzeniami, takimi jak narodziny Jezusa czy wynalezienie prasy drukarskiej. Jakiego rodzaju istotą jest człowiek, jeśli najważniejszymi wydarzeniami w jego krótkiej historii są sytuacje, w których ludzie zabijają się masowo nawzajem?
Ponadto my, Amerykanie, przejawiamy przygnębiającą akceptację przemocy, która niekiedy wydaje się zupełnie absurdalna i bezmyślna. Spójrzmy na jeden drastyczny przykład. W 1986 r. Stany Zjednoczone zbombardowały Libię w odwecie za nasilenie aktów terroryzmu. Gdy później obywatelom USA zadano pytanie, czy aprobują tę akcję militarną, aż 71 % odpowiedziało „tak", chociaż tylko 31% sądziło, że nalot ten będzie naprawdę skuteczny, jeśli chodzi o zahamowanie w przyszłości terroryzmu1. Jaki inny wniosek możemy stąd wyprowadzić niż ten, że znaczna część obywateli Stanów Zjednoczonych uważa akty zwykłej zemsty za możliwą do zaakceptowania część polityki zagranicznej USA?
Ogólnie biorąc, my, ludzie dowiedliśmy, że jesteśmy gatunkiem szczególnie agresywnym. Z wyjątkiem niektórych gryzoni, żaden inny kręgowiec nie zabija z taką konsekwencją i upodobaniem osobników własnego gatunku. Psychologię społeczną zdefiniowaliśmy jako naukę o wpływie społecznym - tj. o oddziaływaniu jednej osoby (lub grupy) na inne. Najskrajniejszą formę agresji (fizyczne zniszczenie) można uznać za ostatni stopień oddziaływania społecznego. Czy agresja jest wrodzona - czy stanowi część natury człowieka? Czy można ją przekształcać? Jakie czynniki społeczne i sytuacyjne wzmagają, a jakie zmniejszają agresję?
Definicja agresji
Psychologowie społeczni definiują działanie agresywne jako zamierzone zachowanie mające na celu spowodowanie cierpienia fizycznego lub psychicznego. Nie należy go mylić z asertywnością - chociaż większość ludzi często nieściśle określa innych jako „agresywnych", jeśli stają w obronie swych praw, 235
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
piszą listy do redakcji gazety skarżąc się na prawdziwe lub wyimaginowane krzywdy, pracują niezwykle ciężko, wykazują dużą ambicję, lub są naprawdę energicznymi ludźmi sukcesu. Podobnie w społeczeństwie „seksistowskim" (w którym ludzie są dyskryminowani ze względu, na płeć) kobietę, która po prostu mówi to, co myśli, lub czyni pierwszy krok, telefonując do znajomego mężczyzny i zapraszając go na obiad, mógłby ktoś (ale nie ja) nazwać agresywną. Moja definicja jest jasna: agresja jest to zamierzone działanie mające na celu wyrządzenie krzywdy lub spowodowanie przykrości. Działanie to może być fizyczne lub słowne. Jest ono agresją niezależnie od tego, czy osiąga swój cel, czy nie. Jeśli więc rozwścieczony znajomy rzuci butelką piwa w twoją głowę, a ty się uchylisz, dzięki czemu butelka chybi celu, to mimo wszystko jest to akt agresji. Liczy się intencja. Na tej samej zasadzie, jeśli pijany kierowca nieumyślnie potrąci cię, kiedy będziesz próbował przejść przez jezdnię, to nie jest to akt agresji, mimo że wyrządził ci znacznie większą krzywdę niż butelka, która chybiła.
Użyteczne jest także rozróżnienie między agresją wrogą i agresją instrumentalną2. Agresja wroga {hostile aggression) to akt agresji wynikający z uczucia gniewu i mający na celu zadanie bólu lub spowodowanie obrażeń fizycznych. W przypadku agresji instrumentalnej też występuje zamiar wyrządzenia krzywdy innej osobie, lecz służy to jako środek do osiągnięcia celu innego niż zadanie bólu. Na przykład w meczu zawodowego futbolu amerykańskiego obrońca zwykle robi wszystko, aby uporać się z blokującym go przeciwnikiem i zatrzymać zawodnika niosącego piłkę. Zwykle wiąże się to z zamierzonym zadaniem bólu przeciwnikowi, co ma pomóc obrońcy usunąć „blokera" z drogi i dopaść zawodnika niosącego piłkę. Jest to agresja instrumentalna. Z drugiej strony, jeśli jest on przekonany, że jego przeciwnik gra nieczysto, to może wpaść w gniew i zatrzymać się po to, by uderzyć tego przeciwnika, chociaż nie zwiększy w ten sposób swych szans na powstrzymanie zawodnika niosącego piłkę. Jest to przykład agresji wrogiej.
Czy agresywność ma charakter instynktowny?
Wśród psychologów, fizjologów, etologów i filozofów brak zgody co do tego, czy agresywność jest zjawiskiem wrodzonym, instynktownym, czy też zachowanie takie musi być wyuczone3. Nie jest to spór nowy - toczy się on od stuleci. Na przykład Thomas Hobbes w swej klasycznej pracy Lewiatan (opublikowanej po raz pierwszy w 1651 r.) przyjął pogląd, że człowiek w swym naturalnym stanie jest bestią i że jedynie zmuszając go do przestrzegania prawa i porządku społecznego możemy okiełznać to, co według Hobbesa jest naturalnym instynktem popychającym do agresji. Z drugiej strony wprowadzone przez Jana Jakuba Rousseau pojęcie „szlachetnego dzikusa" (teorię tę opracował
on w 1762 r.) sugeruje, że my, ludzie, w naszym naturalnym stanie jesteśmy istotami łagodnymi i dobrymi, i że to właśnie społeczeństwo przez swe restrykcje wyzwala w nas wrogość i agresywność4. W XX wieku pesymistyczny pogląd Hobbesa rozwinął Zygmunt Freud ^ przedstawił on teorię, zgodnie z którą ludzie rodzą się z instynktem życia (nazwał go Eros) i z równie potężnym instynktem śmierci (Thanatos), prowadzącym do agresywnych działań. O instynkcie śmierci Freud pisał: „Działa on w każdej żywej istocie, dążąc do jej zniszczenia i do sprowadzenia życia do stanu początkowego - materii nieożywionej". Freud był przekonany, że ta agresywna energia musi jakoś się wyładować, gdyż w przeciwnym wypadku kumuluje się i powoduje chorobę. Koncepcję tę można nazwać teorią „hydrauliczną", gdyż w analogiczny sposób wzrasta ciśnienie wody gromadzącej się w zbiorniku: jeśli agresji nie da się jakiegoś ujścia, nastąpi coś w rodzaju eksplozji. Według Freuda6, społeczeństwo odgrywa istotną rolę w kontrolowaniu tego instynktu, pomagając ponadto człowiekowi w sublimowaniu go -- tj. w przekształceniu tej destrukcyjnej energii w możliwe do zaakceptowania lub nawet użyteczne zachowanie. Są też iwy zwolennicy koncepcji wrodzonej agresywności człowieka, którzy posuwają się jeszcze krok dalej, uważając, że człowiek w swym naturalnym stanie jest nie tylko mordercą, lecz że ponadto jego bezcelowa destruktywność jest wśród zwierząt czymś wyjątkowym; uczeni ci wskazują więc, że nazywanie zachowania łudzi zwierzęcym czy bestialskim jest zniewagą dla niższych gatunków. Ten punkt widzenia prezentuje elokwentnie Anthony Storr:
Najbardziej odrażające przykłady okrucieństwa człowieka określamy powszechnie jako zwierzęce czy bestialskie, sugerując przez użycie tych przymiotników, że zachowanie takie jest charakterystyczne dla zwierząt znajdujących się na niższym - aniżeli my - poziomie rozwoju. W rzeczywistości jednak skrajnie „zwierzęce" zachowanie występuje wyłącznie u człowieka; dzikość i okrucieństwo, z jakim traktujemy się nawzajem, nie mają żadnego odpowiednika w naturze. Jest ponurym faktem, że jesteśmy najokrutniej-szym i najbardziej bezlitosnym gatunkiem, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi; i chociaż możemy wzdrygać się z odrazy, gdy czytamy w gazecie lub w dziele historycznym o okrucieństwach, jakich ludzie dopuszczają się wobec ludzi, to w głębi duszy wiemy, że każdy z nas żywi w sobie te same dzikie impulsy, które prowadzą do morderstwa, tortur i wojny7.
Brak rozstrzygających lub choćby wyraźnych dowodów, które by pozwoliły ustalić, czy agresja u człowieka ma charakter instynktowny, czy nie. Przypuszczam, że właśnie dlatego spór ten jest ciągle żywy. Znaczna część istniejącego materiału dowodowego pochodzi z obserwacji i eksperymentów dotyczących gatunków innych niż człowiek. W jednym z takich badań Zing Yang Kuo8 próbował obalić mit, że łowienie szczurów i zabijanie ich jest u kotów instynktowne. Eksperyment ten był bardzo prosty. Autor hodował kotka w jednej klatce ze szczurem. Kot nie tylko nie próbował napastować szczura, lecz nawet oba zwierzęta zaprzyjaźniły się z sobą. Co więcej, kot ten nie chciał łowić ani 237
AGRESJA U CZŁOWIEKA
zabijać innych szczurów. Należy jednak podkreślić, że eksperyment ten nic dowiódł, iż zachowanie agresywne nie ma charakteru instynktownego; wykazał on jedynie, iż wczesne doświadczenia mogą wpłynąć hamująco na zachowanie agresywne. W eksperymencie opisanym przez Irenausa Eibl-Eibesfeklta" wykazano, że szczury hodowane w izolacji (tzn. nie mające żadnych doświadczeń, jeśli chodzi o walkę z innymi szczurami) atakują innego szczura, gdy umieści się go w tej samej klatce; ponadto, u izolowanego szczura występuje ten sam wzorzec groźby i ataku, jaki stosują doświadczone szczury. Wprawdzie agresywne zachowanie może być modyfikowane przez doświadczenie (jak dowiódł eksperyment Kuo), ale równocześnie Eibl-Eibesfeldt wykazał, że agresja nie musi być wyuczona. Z drugiej strony nie należy na podstawie tych badań wyciągać wniosku, że agresywność musi być instynktowna; jak bowiem stwierdził John Paul Scott1(), dla wyciągnięcia takiego wniosku musielibyśmy dysponować fizjologicznym materiałem dowodowym, świadczącym o spontanicznym pojawianiu się w organizmie stymulacji do walki. W eksperymencie Eibl-Eibesfeklta bodziec pochodził z zewnątrz - tzn. widok nieznanego szczura pobudzał izolowanego szczura do walki. Na podstawie dokonanego przez siebie przeglądu materiału dowodowego Scott doszedł do wniosku, że nie istnieje wrodzona potrzeba walki; jeśli jakiś organizm może ułożyć sobie życie w taki sposób, że nie odbiera bodźców zewnętrznych stymulujących go do walki, to nie dozna żadnej fizjologicznej ani psychicznej szkody w wyniku nieprzejawiania agresji. Pogląd ten jest sprzeczny z twierdzeniem Freuda i w gruncie rzeczy oznacza, że instynkt agresji nie istnieje.
Obie strony wysuwają coraz to nowe argumenty. Wniosek Scotta został zakwestionowany przez wybitnego etologa, Konrada Lorenza". Lorenz obserwował zachowanie pewnych bardzo agresywnych ryb tropikalnych (cichlids). Samce tych ryb atakują inne samce tego samego gatunku, co wydaje się elementem zachowania mającego na celu obronę własnego terytorium. W swym naturalnym środowisku samiec cichlid nie atakuje samic tego gatunku ani samców innych gatunków - atakuje on jedynie samców swego własnego gatunku. Co się stanie, jeśli z akwarium usunie się wszystkie inne samce gatunku cichlid, pozostawiając tylko jednego samca, bez odpowiedniego sparring-partnera? Zgodnie z hydrauliczną teorią instynktu, potrzeba agresji będzie się wzmagać, aż do momentu, w którym cichlid zaatakuje rybę nie stymulującą go zazwyczaj do ataku; i tak właśnie dzieje się w rzeczywistości. Pod nieobecność samców swojego gatunku, cichlid atakuje ignorowanych uprzednio samców innych gatunków. Ponadto, jeśli usunie się wszystkie samce, samiec cichlid będzie w końcu atakował i zabijał samice.
Stosunkowo niedawno Richard Lorę i Lori Schultz12 wyrazili pogląd, iż
powszechność występowania agresji wśród kręgowców sugeruje w sposób
przekonujący, że agresywność rozwinęła się i utrzymała dzięki swej wartości
z punktu widzenia przetrwania. Jednocześnie badacze ci podkreślają fakt, że
AGRESJA U CZŁOWIEKA
u prawie wszystkich organizmów ukształtowały się silne mechanizmy hamujące, które pozwalają im tłumić agresję, gdy jest to w ich interesie. Tak więc nawet u gatunków najbardziej skłonnych do napaści agresja jest tylko jedną z możliwych strategii. O tym, czy zwierzę przejawi agresję, czy nie, decydują jego uprzednie doświadczenia społeczne, jak również specyficzny kontekst społeczny, w jakim to zwierzę się znajduje.
Psychologowie społeczni na ogół zgadzają się z przedstawioną przez Lorę'a i Schultza interpretacją badań nad zwierzętami. Ponadto w przypadku ludzi, ze względu na złożoność naszych interakcji społecznych, sytuacja społeczna ma jeszcze większe znaczenie, niż u organizmów na niższym poziomie rozwoju. Jak sugeruje Berkowitz'\ ludzie zdają się mieć wrodzoną skłonność do reagowania na pewne prowokacyjne bodźce zaatakowaniem sprawcy. To, czy ta skłonność rzeczywiście przejawi się w działaniu zewnętrznym, zależy od złożonego wzajemnego oddziaływania między tymi wewnętrznymi tendencjami, różnymi wyuczonymi reakcjami hamującymi, oraz szczególnym charakterem sytuacji społecznej. Chociaż na przykład jest prawdą, że wiele zwierząt, od owadów do małp, atakuje zwierzę naruszające ich terytorium, to jednak zbyt daleko idącym uproszczeniem jest wniosek formułowany przez niektórych popularnych autorów, że człowiek jest zaprogramowany w podobny sposób - tak, by bronił swego terytorium i zachowywał się agresywnie w reakcji na specyficzne bodźce.
Istnieje wiele danych na poparcie twierdzenia Berkowitza, że wrodzone wzorce zachowania człowieka są nieskończenie elastyczne i podatne na modyfikację. Między poszczególnymi kulturami występują ogromne różnice pod tym względem. Na przykład jest wiele tzw. pierwotnych plemion, takich jak Lepchowie w indyjskim stanie Sikkim, Pigmeje w Afryce Środkowej i Arapeszowie na Nowej Gwinei, które potrafią żyć w przyjaźni i współpracy, zarówno w obrębie własnego plemienia, jak i w stosunkach z innymi plemionami. Wśród tych ludzi akty agresji są niezwykle rzadkie '4. Tymczasem w bardziej „cywilizowanym" społeczeństwie, takim jak amerykańskie, demokratycznie wybrani przywódcy wolą wydawać na cele wojskowe ogromną część środków publicznych nawet w okresie pokoju, przemoc w rodzinach jest rzeczą powszednią, a strzelanie do ludzi z pędzących samochodów stało się tragicznym aspektem wielkomiejskiego życia.
Nieskończoną różnorodność sposobów modyfikowania przez ludzi ich agresywnych skłonności dobrze ilustruje fakt, że w obrębie danej kultury zmiana warunków społecznych może prowadzić do zmian pod wzgiędem agresywności zachowania. Na przykład indiańskie plemię Irokezów żyło w pokoju przez setki lat jako naród myśliwych. Jednakże w XVII w. rozwój handlu z nowo przybyłymi Europejczykami wywołał bezpośrednią rywalizację o futra (do zamiany na artykuły przemysłowe) między Irokezami a sąsiadującymi z nimi Huronami. Doszło do szeregu wojen, a Irokezi stali się okrutnymi 239
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
i zwycięskimi wojownikami, nie z powodu nie dających się opanować agresywnych instynktów, lecz dlatego, że zmiana warunków społecznych spowodowała wzrost rywalizacji L\
W społeczeństwie amerykańskim istnieją pewne uderzające różnice regionalne pod względem zachowania agresywnego oraz rodzaju zdarzeń wywołujących akty przemocy. Na przykład Richard Nisbett wykazał, że wskaźniki zabójstw dokonywanych przez białych mężczyzn na Południu Stanów Zjednoczonych są istotnie wyższe niż analogiczne wskaźniki na Północy, zwłaszcza w okręgach wiejskich l6. Jednakże odnosi się to tylko do zabójstw „związanych z kłótniami". Badania Nisbetta wykazują, że południowcy ogólnie nie aprobują przemocy bardziej niż mieszkańcy północnych Stanów, natomiast są bardziej skłonni. aprobować przemoc stosowaną w celu ochrony własności i w odpowiedzi na zniewagi. Ten układ wyników sugeruje, że „kultura honoru", która znamionuje dżentelmena z Południa, może być charakterystyczna dla szczególnych warunków ekonomicznych i zawodowych - zwłaszcza takich, w których bogactwo ma postać dóbr ruchomych (a więc narażonych na kradzież), jak w pasterskiej społeczności dawnego Południa i Zachodu Stanów Zjednoczonych. Jeśli jesteś farmerem w stanie iowa, to są szanse, że nikt nie ukradnie całego twojego plonu; nie jest więc tak konieczne, żebyś wyrabiał sobie opinię osoby, która nie ustąpi i będzie wałczyć w obronie swej własności. Jeśli jednak jesteś właścicielem stada bydła, to ważne jest zyskanie sobie reputacji człowieka, któremu nie należy wchodzić w drogę - żeby rabusie pomyśleli dwa razy, zanim spróbują sięgnąć po twoją własność. W zjawisku tym szczególnie interesujący jest fakt, że kultura honoru trwa nadał, chociaż dawno przeminęły warunki, które ją ukształtowały. Z tego względu Nisbett i jego współpracownicy l7, nawiązując do wyników uzyskanych w swych pierwszych badaniach, przeprowadzili szereg eksperymentów, w których wykazali, że normy charakterystyczne dla kultury honoru przejawiają się w procesach poznawczych, emocjach, zachowaniach i reakcjach fizjologicznych współczesnych białych studentów z Południa, którzy wstąpili na University ol" Michigan - młodych mężczyzn, których rodziny od wielu już pokoleń nie hodowały bydła. W eksperymentach tych na każdego z uczestników wpadał „przypadkiem" pomocnik eksperymentatora, który następnie ubliżał uczestnikowi przezywając go. W porównaniu z białymi mężczyznami z Północy (którzy zwykłe reagowali na tę zniewagę po prostu wzruszeniem ramion), Południowcy częściej uważali swoją męską reputację za zagrożoną, byli bardziej wytrąceni z równowagi (o czym świadczył wzrost poziomu kortyzolu w ich krwi), bardziej przygotowani poznawczo i fizjologicznie do agresji (na co wskazywał wzrost poziomu testosteronu w ich krwiobiegu), i wreszcie częściej przejawiali agresywne i dominujące zachowanie po tym incydencie. W późniejszym eksperymencie Cohen i Nisbettl8 wysyłali do różnych firm w całych Stanach Zjednoczonych listy z podaniami o pracę, rzekomo od ludzi, którzy zabili kogoś w konflikcie mającym związek z honorem. Firmy mające swą siedzibę na
Południu i Zachodzie Stanów Zjednoczonych znacznie częściej odpowiadały w sposób świadczący o przychylności i zrozumieniu, niż firmy zlokalizowane na Północy.
Wniosek, jaki możemy wysnuć na podstawie przeglądu tych danych, będzie następujący: chociaż agresywność u łudzi ma niemal na pewno instynktowny komponent, to jednak przyczyną agresji nie jest wyłącznie instynkt. Są oczywiste przykłady czynników sytuacyjnych i społecznych, które mogą wywoływać agresywne zachowanie. Co ważniejsze, wierny, że u ludzi zachowanie takie może być modyfikowane przez czynniki sytuacyjne i społeczne. Krótko mówiąc, agresywne zachowanie można redukować.
Czy agresja jest użyteczna?
Przetrwanie najlepiej przystosowanych. W porządku, agresję u ludzi można
redukować, ale czy należy to czynić? Czy nie jest ona użyteczna? Niektórzy
badacze sugerują, że prawdopodobnie jest użyteczna, a być może nawet
niezbędna. Na przykład Konrad Lorenz i<} argumentuje, że agresja jest „istotnym
elementem organizacji instynktów chroniącej życie". Opierając argumentację na
własnych obserwacjach zwierząt, uważa on, że agresywność odgrywa główną
rolę w ewolucji, gdyż dzięki niej młode zwierzęta mają najsilniejszych
i najmądrzejszych rodziców, a grupy są prowadzone przez możliwie najlepszych
przywódców. Do podobnych wniosków doszli na podstawie swych badań nad
małpami Starego Świata antropolog Sherwood Washburn i psychiatra David
Hamburg20. Stwierdzili oni, że agresja w obrębie tej samej grupy małp odgrywa
ważną rolę w zdobywaniu pokarmu, w reprodukcji oraz w ustaleniu układów
dominacji. Najsilniejszy i najbardziej agresywny samiec w grupie zajmuje
dominującą pozycję, demonstrując na początku swoją agresywność. Jak zauważył
Steven Pinker21, paradoksalnie pozwała to zredukować później liczbę poważnych
walk w obrębie grupy (inne samce wiedzą, kto jest szefem). Ponadto, ponieważ
dominujący samiec dominuje także w reprodukcji, grupa ma większe szanse
przetrwania, gdyż silny osobnik przekazuje swój wigor następnym pokoleniom.
Wzorzec zachowań u morsów jest podobny - lecz nieco bardziej krwawy.
Według psychobiologa Burneya LeBoeufa22, co roku przed porą godową pary
samców stają naprzeciw siebie do walki o dominację. Najsilniejszy, najbardziej
agresywny i najsprytniejszy samiec zdobywa nie tylko pierwsze miejsce
w hierarchii dominacji wśród swych towarzyszy, lecz ponadto staje się w tej
grupie partnerem seksualnym numer jeden. Na przykład w pewnej kolonii
składającej się ze 185 samic i 120 samców, taki samiec numer jeden (czyli
„alfa") był odpowiedzialny za połowę obserwowanych kopulacji. W mniejszych
koloniach liczących 40 lub mniej samic, samiec alfa na ogół jest odpowiedzialny
za sto procent kopulacji. 241
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
Mając w pamięci te dane, wielu obserwatorów nawołuje do ostrożności w podejmowaniu prób zmierzających do kontrolowania agresji u człowieka, sugerują oni bowiem, że podobnie jak u niższych zwierząt agresja jest niezbędna do przetrwania gatunku. Rozumowanie to opiera się częściowo na założeniu, że ten sam mechanizm, który jednego człowieka popycha do zabicia sąsiada, innych pobudza do „zdobywania" przestrzeni kosmicznej, „wgryzania się" w trudne zadanie matematyczne, „atakowania" problemu logicznego czy też „opanowania" przyrody.
Jednakże, jak wskazałem wcześniej, rozumowanie to jest oparte na zbyt szerokiej definicji agresji. Stawianie znaku równości między aktywnością twórczą i wysokimi osiągnięciami a wrogością i agresją jest jakimś pomieszaniem pojęć. Można rozwiązać problem lub zdobyć umiejętność, nie krzywdząc innego człowieka, a nawet nie starając się z kimś rywalizować. Jest to rozróżnienie trudne do uchwycenia dla Amerykanów, ponieważ chyba w jeszcze większym stopniu niż inne narody Zachodu są oni nauczeni utożsamiać sukces ze zwycięstwem, dobre wyniki z pokonaniem kogoś. M. F. Ashley Montagu23 sądzi, że nadmiernie uproszczona i niewłaściwa interpretacja teorii Darwina jest źródłem uznawanego przez ogół ludzi błędnego poglądu, zgodnie z którym konflikt jest nieuniknionym prawem życia. Ashley Montagu stwierdza, że w okresie rewolucji przemysłowej bogaczom, którzy wyzyskiwali robotników, wygodnie było usprawiedliwiać ten wyzysk, mówiąc, że życie jest walką o przetrwanie i że zgodnie z prawami natury przetrwać mogą tylko najlepiej przystosowani. Niebezpieczeństwo polega na tym, że rozumowanie tego rodzaju staje się „samospełniającym się proroctwem" i może nas skłaniać do ignorowania ub pomniejszania wartości, jaką dla przetrwania człowieka i innych zwierząt ma zachowanie pozbawione agresji i rywalizacji. Na przykład Piotr Kropotkin24 doszedł w 1902 r. do wniosku, że współdziałanie i wzajemna pomoc mają - z punktu widzenia przetrwania - wielką wartość dla wielu form życia. Istnieje bogaty materiał dowodowy na potwierdzenie tego wniosku. Dobrze znane jest społeczne współdziałanie niektórych owadów - termitów, mrówek czy pszczół. Zapewne mniej znana jest pewna forma zachowania występująca u szympansów, którą można określić jedynie jako „altruistyczną". Przejawia się ona następująco: Dwa szympansy znajdują się w dwóch sąsiadujących ze sobą klatkach. Jeden szympans ma pokarm, a drugi - nie. Szympans nie mający pokarmu zaczyna „żebrać". Niechętnie, z oporem, „bogaty" szympans oddaje mu część swego pokarmu. W pewnym, sensie właśnie opór, z jakim to czyni, nadaje owemu darowi o wiele większe znaczenie, wskazuje bowiem, że zwierzę lubi ten pokarm i z wielką chęcią zatrzymałoby go dla siebie. Fakt ten sugeruje więc, że skłonność do dzielenia się ma istotnie głębokie korzenie25. Jednakże praca Kropotkina nie wzbudziła dużego zainteresowania - prawdę mówiąc, została w dużej mierze zignorowana - być może dlatego, że nie była zgodna z duchem czasu lub z potrzebami tych, którzy czerpali korzyści z rewolucji przemysłowej.
Przyjrzyjmy się społeczeństwu amerykańskiemu. Wydaje się, że kultura amerykańska opiera się na współzawodnictwie: nagradzamy zwycięzców i odwracamy się od pokonanych. Przez dwa stulecia nasz system kształcenia był oparty na rywalizacji i prawach przetrwania. Z bardzo nielicznymi wyjątkami, nie uczymy naszych dzieci kochać wiedzy - uczymy je, by starały się o dobre stopnie. Gdy Grantland Rice, pisarz zajmujący się tematyką sportową, stwierdził, że ważne jest nie to, czy wygrasz, czy też przegrasz, lecz to, w jaki sposób rozgrywasz mecz, nie opisywał on wątku dominującego w życiu Amerykanów, lecz przepisywał lekarstwo na naszą nadmierną troskę o zwycięstwo. Od piłkarza Małej Ligi, który wybucha płaczem, gdy jego drużyna przegrywa, do studentów skandujących na stadionie piłkarskim: „Nasi górą!"; od ówczesnego prezydenta Lyndona Johnsona, u którego zdolność oceny w czasie konfliktu wietnamskiego została niemal na pewno zaburzona przez często wyrażane pragnienie, aby nie być pierwszym amerykańskim prezydentem, który przegra wojnę, do trzecioklasisty pogardzającego kolegami, ponieważ najlepiej rozwiązał test arytmetyczny - demonstrujemy zdumiewającą kulturową obsesję zwycięstwa. Vince Lombardi, legendarny trener drużyny futbolowej Green Bay Packers, mógł podsumować to wszystko prostym stwierdzeniem: „Zwycięstwo nie jest rzeczą najważniejszą, ono jest wszystkim". Przerażające w tej filozofii jest to, że implikuje ona, iż cel w postaci zwycięstwa usprawiedliwia wszelkie środki, jakie stosujemy dla uzyskania zwycięstwa, nawet jeśli jest to tylko mecz piłki nożnej, która przecież pierwotnie była pomyślana jako rozrywka.
Ciekawym i przerażającym przypisem do stwierdzenia Lombardiego jest sposób, w jaki mieszkańcy Green Bay w stanie Wisconsin potraktowali jego następcę, Dana Devine'a, kiedy jako trener Green Bay Packers w 1974 r. miał tego pecha, że doprowadził tę drużynę do spadku z ligi. W rezultacie grożono mu, ubliżano członkom jego rodziny, przed jego domem zastrzelono mu psa, w środku nocy ludzie dzwonili do niego, obrzucając go plugawymi wyzwiskami, a prócz tego rozsiewano fałszywe pogłoski, że jego córki są najgorszymi lafiryndami w całym mieście, a jego żona jest alkoholiczką26.
Może być prawdą, że we wczesnym okresie ewolucji człowieka wiele agresywnych zachowań miało charakter przystosowawczy. Niektórzy autorzy szukali źródeł agresywności u człowieka w czasach, gdy nasi przodkowie byli myśliwymi i zbieraczami, gdy musieli zabijać zwierzęta i plądrować duże obszary, aby utrzymać się przy życiu. Z drugiej strony, nowsze odkrycia archeologiczne, jakich dokonał Richard Leakey i jego współpracownicy27, sugerują, że to założenie może być błędne, że agresja u człowieka rozwinęła się dużo później, gdy ludzie zaczęli interesować się coraz bardziej posiadaniem i ochroną swej własności. Tak czy owak, kiedy rozglądam się dokoła i widzę świat pełen konfliktów, nienawiści i braku zaufania między narodami, rasami i plemionami, a także pełen nuklearnych głowic bojowych w ilości wystarczającej, by wielokrotnie zgładzić całą ludzkość świata, wówczas czuję się 243
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
uprawniony do zakwestionowania aktualnej wątłości agresji dla przetrwania. Antropolog Loren Eiseley złożył hołd naszym przodkom, przestrzegając jednak zarazem przed naśladowaniem ich, gdy pisał: „Obecnie potrzeba łagodniejszych, bardziej tolerancyjnych ludzi niż ci, którzy odnieśli dla nas zwycięstwa nad lodem, tygrysem i niedźwiedziem"2H.
Katharsis. Niekiedy wysuwa się argumenty, że są inne względy, które powodują, że agresywność spełnia pożyteczną, a być może niezbędną funkcję. Mam tu na myśli psychoanalityczną koncepcję katharsis - rozładowania energii. Jak już wcześniej wspomniano, Freud był przekonany, że jeśli człowiekowi nie pozwoli się wyładować agresji, to jego agresywna energia będzie się kumulować, aż w końcu eksploduje albo w formie skrajnego gwałtu, albo choroby psychicznej. Czy są jakieś dane przemawiające za tym twierdzeniem? Istniejący materiał dowodowy sugeruje, że konflikt związany z agresją może wywoływać u człowieka stan silnego napięcia emocjonalnego. Doprowadziło to niektórych badaczy do fałszywego wniosku, że hamowanie agresywnej reakcji u ludzi powoduje albo poważne zaburzenia, albo bardzo agresywne zachowanie. Brak jednak bezpośredniego materiału dowodowego przemawiającego za tym wnioskiem.
„Ale może jednak - mógłby ktoś zapytać - wyładowanie agresji jest korzystne?" Myśl taka jest kusząca. Większość z nas, kiedy jesteśmy sfrustrowani lub rozgniewani, doświadcza czegoś podobnego do rozładowania napięcia, jeśli „wyżyjemy się" w ten sposób, że nakrzyczymy na kogoś, skiniemy go lub nawet uderzymy. Czy jednak akt agresji redukuje potrzebę dalszej agresji? Rozpatrzmy niektóre sposoby rozładowania energii agresywnej: 1) przez wydatkowanie jej w postaci akceptowanej społecznie agresywnej aktywności fizycznej, takiej jak futbol amerykański lub hokej; 2) przez uprawianie nie-destrukcyjnej formy agresji, a mianowicie „agresji w wyobraźni" - np. marzenie o zbiciu kogoś lub napisanie opowiadania pełnego aktów gwałtu i przemocy; oraz 3) przez bezpośrednią agresję - zwymyślanie osoby, która spowodowała frustrację, wyrządzenie jej krzywdy, sprawienie jej kłopotów, opowiadanie o niej brzydkich rzeczy itp.
Rozpatrzmy pierwszy sposób - uprawianie akceptowanych społecznie form agresywnego zachowania. Rozpowszechniony jest pogląd, że metoda ta daje dobre rezultaty; jest ona gorąco popierana przez terapeutów o orientacji psychoanalitycznej. Na przykład wybitny psychiatra, William Menninger, stwierdza, że „gry oparte na współzawodnictwie dostarczają niezwykle zadowalającego ujścia dla instynktownego popędu agresji"29. Wydaje się rzeczą rozsądną pytanie, czy istnieją jakieś dowody na to, że gry oparte na współzawodnictwie redukują agresywność. Berkowitzowi30, który przeprowadził dokładną analizę istniejących danych, nie udało się uzyskać prostych, jednoznacznych wyników, które by przemawiały za twierdzeniem, że intensywna aktywność fizyczna zmniejsza agresywność. W istocie wyniki badań terenowych
Arthura Pattersona31 prowadzą do wręcz przeciwnego wniosku. Dokonywał on pomiaru wrogości u uczniów szkół średnich uprawiających futbol, określając jej wielkość na tydzień przed rozpoczęciem sezonu rozgrywek i tydzień po jego zakończeniu. Gdyby było prawdą, że intensywna aktywność fizyczna i agresywne zachowanie, które charakteryzują futbol amerykański, służą do redukcji napięcia spowodowanego powstrzymywaną agresją, to oczekiwalibyśmy, iż w ciągu sezonu nastąpi u graczy spadek wrogości. Zamiast tego, wyniki pomiarów wykazały istotny jej wzrost. Również Warren Johnson" w swych wszechstronnych i zakrojonych na szeroką skalę badaniach nad studentami-sportowcami nie uzyskał żadnych spójnych danych przemawiających za koncepcją katharsis. Doszedł on do wniosku, iż absurdalne jest nie tylko twierdzenie, że wojny wygrywano na boiskach Eton - jeszcze bardziej absurdalna jest nadzieja, że można tam zapobiegać wojnom. Nie oznacza to, że gry te nie sprawiają ludziom przyjemności. Sprawiają. Jednakże uprawianie tych gier wcale nie zmniejsza agresywności.
Chociaż czynny udział w opartych na współzawodnictwie, agresywnych grach nie prowadzi do zmniejszenia agresywności, może oglądanie tego rodzaju gier przynosi takie skutki? Gordon Russell33, kanadyjski psycholog sportu, mierzył natężenie wrogości u widzów oglądających szczególnie brutalny mecz hokeja na lodzie. Im dłużej trwała gra, tym bardziej wojowniczo byli nastawieni widzowie - natężenie ich wrogości nie spadło do poziomu sprzed meczu nawet po zakończeniu gry. Tak więc oglądanie gier opartych na współzawodnictwie nie tylko nie zmniejsza agresywności, lecz nawet czasowo ją nasila.
Zajmijmy się teraz drugą formą agresji - agresją w wyobraźni. Atakowanie innej osoby w wyobraźni, gdyby pozwalało zredukować późniejszą agresję, byłoby szczególnie korzystnym sposobem rozładowywania agresywnych napięć; pamiętajmy, że w przypadku agresji w wyobraźni nikt nie zostaje naprawdę skrzywdzony. Istnieje nieco danych świadczących, że uprawianie agresji w wyobraźni może dać lepsze samopoczucie, a nawet spowodować chwilowe zmniejszenie agresywności. W interesującym eksperymencie Seymoura Fesh-bacha34 studenci byli obrażani przez wykładowcę; następnie połowie studentów dano sposobność napisania wymyślonego przez siebie opowiadania na temat agresji, podczas gdy drugiej połowie nie dano takiej możliwości. Była także grupa kontrolna, złożona ze studentów, których w ogóle nie obrażono. Wyniki wykazały, że osoby, którym dano sposobność napisania opowiadania o agresji, bezpośrednio potem były nieco mniej agresywne niż osoby, którym nie dano tej sposobności. Trzeba dodać, że obie grupy obrażanych studentów były znacznie bardziej agresywne niż grupa studentów, których nie obrażono w ogóle. Tak więc użyteczność wyładowania agresji w wyobraźni była ograniczona: nie spowodowało to znacznego zredukowania agresywnej energii.
Przypatrzmy się teraz badaniom nad aktami bezpośredniej agresji: czy redukują one potrzebę dalszej agresji? Chociaż materiał dowodowy nie jest 245
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
jednoznaczny, w przeważającej większości eksperymentów nie stwierdzono takich skutków"15. W rzeczywistości najczęściej uzyskiwano wyniki podobne jak w przytoczonych wyżej badaniach nad oglądaniem aktów przemocy: mianowicie, kiedy ludzie dopuszczają się aktów agresji, akty te zwiększają ich skłonność do przyszłej agresji. Na przykład w eksperymencie Russella Geena i jego współpracowników36 każdego badanego łączono w parę z innym studentem. który w rzeczywistości był pomocnikiem eksperymentatorów. Najpierw pomocnik doprowadzał badanego do gniewu; w tej fazie, która polegała na wymianie opinii na różne tematy, badanemu aplikowano wstrząsy elektryczne, gdy partner nie zgadzał się z jego opinią. Następnie, w trakcie badania „wpływu kary na uczenie się", badany pełnił rolę nauczyciela, podczas gdy pomocnik był uczniem. W pierwszym zadaniu wymagającym uczenia się niektórzy badani mieli wymierzać wstrząs pomocnikowi za każdym razem, gdy popełnił błąd: inni badani jedynie zapisywali jego błędy. W następnym zadaniu wszystkim badanym umożliwiono wymierzanie wstrząsów. Gdyby działał wpływ katharsis. oczekiwalibyśmy, że badani, którzy poprzednio aplikowali pomocnikowi wstrząsy, za drugim razem będą je stosować rzadziej i mniej intensywnie. Tak nie było; w rzeczywistości ci badani, którzy w pierwszym zadaniu wymierzali pomocnikowi wstrząsy, przejawiali więcej agresji, gdy dano im następną okazję zaatakowania go. Zjawisko to występuje nie tylko w laboratorium; tę samą tendencję obserwuje się także regularnie w przypadku zdarzeń przebiegających w naturalny sposób w świecie realnym, gdzie akty agresji słownej ułatwiają dalsze ataki. W „eksperymencie naturalnym" kilku technikom, których niedawno zwolniono z pracy, dano sposobność wyrażenia słowami swej wrogości w stosunku do byłych szefów; kiedy później poproszono ich o opisanie swego byłego zwierzchnika, w opisach tych byli oni znacznie bardziej napastliwi niż. ci technicy, którzy poprzednio nie wyrazili słowami swych uczuć 37.
Tak więc trzeba powiedzieć, że przytłaczająca większość danych nic potwierdza hipotezy katharsis. Na pierwszy rzut oka idea ta wygląda na rozsądną, ponieważ wydaje się zgodna z codziennym doświadczeniem - t/.n. kiedy ktoś wzbudza w nas gniew, wyładowanie wrogości wobec tej osoby istotnie zdaje się poprawiać nasze samopoczucie. Nie zmniejsza to jednak naszego uczucia wrogości. Jakie mogą być przyczyny tego, że przewidywania wyprowadzone z koncepcji katharsis nie sprawdzają się? U łudzi agresja nie zależy tylko od napięć - od tego, co się czuje - lecz także od tego, co dana osoba myśli. Postaw się na miejscu osoby badanej w przytoczonych wyżej eksperymentach: gdy już raz zaaplikowałeś wstrząs elektryczny innej osobie lub wyraziłeś wrogość wobec twego dawnego szefa, łatwiej przychodzi ci zrobić to drugi raz. Pierwszy akt agresji może zmniejszyć twoje zahamowania przeciw podejmowaniu innych działań tego rodzaju; ta agresja jest uzasadniana i dokonywanie takich napaści staje się łatwiejsze. Ponadto większość badań nad tym zagadnieniem przyniosła wyniki wskazujące, że dokonanie zewnętrznego
aktu agresji przeciw określonej osobie zmienia postawę wobec tej osoby, nasilając negatywne uczucia wobec niej, a więc zwiększając prawdopodobieństwo przyszłej agresji przeciw tej osobie.
Dlaczego? Jak przekonaliśmy się w poprzednim rozdziale, kiedy ktoś wyrządza krzywdę innej osobie, uruchamia to procesy poznawcze zmierzające do uzasadnienia tego aktu okrucieństwa. Mianowicie, kiedy krzywdzimy kogoś, odczuwamy dysonans poznawczy. Element poznawczy „skrzywdziłem Sama" jest niezgodny z elementem „jestem przyzwoitym, rozsądnym, dobrym człowiekiem". Wygodnym dla mnie sposobem redukcji dysonansu jest przekonanie siebie, że skrzywdzenie Sama nie było nieprzyzwoitym, nierozsądnym, złym czynem. Mogę to osiągnąć zamykając oczy na zalety Sama i podkreślając jego wady, przekonując samego siebie, że Sam jest okropnym człowiekiem, który zasługuje na to, żeby go krzywdzić. Jest to mechanizm, który stanowi podłoże zjawiska zwanego obwinianiem ofiary, a polegającego na przekonywaniu samego siebie, że ofiara w jakiś sposób zasłużyła na przykrości czy nieszczęścia, które ją spotkały. Występuje zwłaszcza wtedy, gdy dana osoba jest niewinną ofiarą mojej agresji. Tak więc w eksperymentach Davida Glassa oraz Keitha E. Davisa i Edwarda E. Jonesa38 (omówionych w poprzednim rozdziale) badany wyrządzał krzywdę psychiczną lub fizyczną niewinnej osobie, która wcześniej nie zrobiła badanemu nic złego. Następnie badani oceniali (negatywnie) ofiarę, przekonując siebie, że jest ona niezbyt miłą osobą, a zatem zasłużyła na to, co ją spotkało. Takie postępowanie znakomicie redukuje dysonans, a także stwarza warunki do dalszej agresji - gdy już poniżyłeś kogoś, to będzie ci łatwiej skrzywdzić tę osobę w przyszłości.
Ale co dzieje się wtedy, gdy ofiara nie jest taka niewinna? Co się dzieje, jeśli zrobiła ona coś, żeby cię rozgniewać, a więc istotnie zasługuje na odwet? Tu sytuacja staje się bardziej złożona i bardziej interesująca. Wśród kilku eksperymentów przeprowadzonych w celu zbadania tego zagadnienia wyróżnia się doskonale pomyślane studium Michaela Kanna39.
W eksperymencie Kahna laborant dokonujący pewnych pomiarów fizjologicznych wygłaszał obraźliwe uwagi na temat badanych studentów. W jednej grupie eksperymentalnej badanym pozwolono dać upust swej wrogości - mogli oni powiedzieć szefowi laboranta, co myślą o jego podwładnym; wydawało się, że działanie to mogło narazić laboranta na poważne przykrości, może nawet na utratę posady, W drugiej grupie badanym nie dano sposobności do wyrażenia agresji przeciw osobie, która wzbudziła ich gniew. Jakie wyniki należałoby przewidzieć na podstawie teorii psychoanalitycznej? Odpowiedź jest łatwa: grupa „zahamowana" powinna odczuwać napięcie, silny gniew oraz żywić wrogie uczucia wobec laboranta, podczas gdy grupa, która uzewnętrzniła swoje uczucia, powinna odczuwać ulgę, odprężenie i mniejszą wrogość wobec laboranta. Krótko mówiąc, zgodnie z teorią psychoanalityczną, wyrażenie wrogości powinno oczyścić obrażonych studentów z ich wrogich uczuć. Kahn, 247
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
jako dobry freudysta, oczekiwał właśnie takich wyników. Był jednak zaskoczony i (co przemawia na jego korzyść) zafascynowany, gdyż uzyskał wręcz przeciwne rezultaty. Mianowicie, badani, którym pozwolono wyrazić agresję, odczuwali później większą antypatię i wrogość w stosunku do laboranta niż ci, których powstrzymano od wyrażania agresji. Innymi słowy, wyrażenie agresji nie zmniejszyło skłonności do agresywnego zachowania, lecz na ogół zwiększało ją - nawet jeśli obiekt agresji nie był tylko niewinną ofiarą.
Eksperyment Kalina ilustruje to, że gdy ludzie wpadną w gniew, często odpłacają się z nawiązką. W tym przypadku doprowadzenie do usunięcia laboranta z pracy jest z pewnością przesadnym odwetem w zestawieniu z krzywdą wyrządzoną przez laboranta. Nadmierny odwet wytwarza dysonans w bardzo podobny sposób, jak skrzywdzenie osoby niewinnej, tzn. istnieje rozbieżność między tym, co dana osoba uczyniła tobie, a siłą twojego odwetu. Ta rozbieżność musi być uzasadniona - i tak samo jak w eksperymentach z „niewinną ofiarą" uzasadnienie to przybiera postać przypisywania ujemnych cech obiektowi twego gniewu po wyrządzeniu przez ciebie krzywdy tej osobie, Ale co się stanie, jeśli uda się sprawić, by osoba szukająca odwetu nie mogła posunąć się za daleko? Innymi słowy, co będzie wtedy, gdy wielkość odwetu jest kontrolowana w sposób rozsądny, tak żeby nie był on znacznie dotkliwszy niż działanie, które do niego doprowadziło? Przewidywałbym, że w takich okolicznościach dysonans będzie niewielki lub nie będzie go wcale. „Sam ubliżył mi, ja mu odpłaciłem; nasze rachunki są wyrównane. Nie potrzebuję mścić się dalej". Właśnie takie rezultaty uzyskano w eksperymencie Anthony'ego Dooba i Larraine Wood40. Podobnie jak w eksperymencie Kalina. Doob i Wood stworzyli sytuację, w której ich pomocnik dokuczał badanym i poniżał ich. W jednej grupie badani mieli okazję odpłacić swemu dręczycielowi. aplikując mu szereg wstrząsów elektrycznych. W tych warunkach, kiedy rachunek został wyrównany, nie odczuwali potrzeby dalszego karania dręczyciela. Jednakże ci badani, którym nie dano możliwości odpłacenia się, później wyrażali chęć ukarania swego prześladowcy. Widzimy więc, że odwzajemnienie się może zredukować potrzebę dalszej agresji, jeśli zostało przywrócone coś zbliżonego do równowagi. Trzeba tu podkreślić pewną ważną sprawę: większość sytuacji w świecie realnym nie jest tak czysta, jak sytuacja Dooba i Wood, gdzie odwet można było uczynić funkcjonalnie podobnym do pierwotnego aktu agresji. Moim zdaniem świat jest zwykle bardziej zbliżony do sytuacji w eksperymencie Michaela Kaima: odwet zwykle przewyższa znacznie swą dotkliwością pierwotny akt. Na przykład, cokolwiek studenci Uniwersytetu Stanowego w Kent mogli uczynić członkom Gwardii Narodowej Stanu Ohio (wykrzykiwanie nieprzyzwoitych słów, obelgi, wyśmiewanie, złośliwe docinki). z pewnością nie zasłużyli na to, by do nich strzelać i zabijać ich. Co więcej. w przypadkach masowej agresji większość ofiar jest całkowicie niewinna. We wszystkich tych sytuacjach występuje przeciwieństwo katharsis. Tak więc.
skoro zastrzeliłem paru kontestujących studentów w Kent, to będę przekonywał samego siebie, że oni naprawdę zasłużyli na to i jeszcze bardziej znienawidzę kontestatorów niż przed tym czynem; skoro zamordowałem parę kobiet i dzieci w My Lai, to jeszcze mocniej będę przekonany, że Azjaci w grancie rzeczy nie vi ludźmi, niż byłem przed ich wymordowaniem; skoro odmówiłem Murzynom prawa do przyzwoitych szkół, to będę jeszcze mocniej niż przedtem przekonany, żr są oni głupi i nie mogliby odnieść żadnych korzyści z dobrej edukacji. W większości sytuacji przemoc nie zmniejsza skłonności do przemocy: przemoc rodzi jeszcze więcej przemocy,
Przyczyny agresji
Jak już się przekonaliśmy, jedną z głównych przyczyn przemocy jest sama przemoc. Kiedy ktoś dopuszcza się aktu agresji, zwłaszcza z siłą niewspółmierną (do tego co uczyniła ofiara i co mogło wywołać ten akt, wówczas uruchamia to siły poznawcze i motywacyjne zmierzające do uzasadnienia tej agresji, co z kolei prowadzi do jej spotęgowania. Rozpatrzmy niektóre spośród innych przyczyn agresji.
Przyczyny neurologiczne i chemiczne, W korze mózgowej jest okolica zwana jądrem migdałowatym (amygdala), która wiąże się z agresywnymi zachowaniami zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. Gdy okolicę tę drażni się prądem elektrycznym, wówczas osobniki łagodne wpadają we wściekłość; podobnie, gdy aktywność neuronowa w tej okolicy jest zablokowana, osobniki agresywne stają się łagodne41. Trzeba jednak zauważyć, że tu także istnieje elastyczność: wpływ mechanizmów neuronowych może być modyfikowany przez czynniki społeczne, nawet u zwierząt. Jeśli na przykład małpa-samiec znajduje się w obecności innych, mniej dominujących małp, to istotnie zaatakuje te małpy, gdy tylko zostanie u niego podrażnione jądro migdałowate. Jeśli jednak tę samą okolicę podrażnimy wówczas, gdy owa małpa znajduje się w obecności małp zajmujących bardziej dominującą pozycję w grupie, to nie będzie ich atakować, lecz zamiast tego ucieknie.
T e s t o s t e r o n. Wykazano, że pewne substancje chemiczne wpływają na agresywność. Na przykład wstrzyknięcie testosteronu, męskiego hormonu płciowego, zwiększa agresywność u zwierząt42. Analogiczny wynik uzyskano w odniesieniu do ludzi: James Dabbs i jego współpracownicy stwierdzili, że naturalny poziom testosteronu jest istotnie wyższy u więźniów skazanych za przestępstwa połączone z użyciem przemocy, niż u więźniów skazanych za przestępstwa nie związane z przemocą. Także po osadzeniu w zakładzie karnym więźniowie o wyższym poziomie testosteronu częściej naruszali przepisy więzienne - zwłaszcza dotyczące udziału w jawnych konfrontacjach43. Dabbs 249
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
i jego współpracownicy stwierdzili też, że młodociani przestępcy mają wyższy poziom testosteronu niż studenci college'u44. Kiedy porównano różne korporacje studenckie działające w danym college'u, wówczas okazało się, że w korporacjach uważanych ogólnie za najbardziej hałaśliwe, mniej odpowiedzialne społecznie i bardziej brutalne, przeciętny poziom testosteronu był najwyższy 4d. Nie ulega wątpliwości, że testosteron wpływa na agresywność. Odwrotna zależność także zdaje się być prawdziwa: agresywne zachowanie zwiększa wydzielanie testosteronu46.
Jeśli poziom testosteronu wpływa na agresywność, czy oznacza to, że mężczyźni są bardziej agresywni niż kobiety? Wydaje się, że tak; Eleanor Maccoby i Carol Jacklin47 po dokonaniu obszernego przeglądu badań nad dziećmi stwierdziły, że chłopcy są z reguły bardziej agresywni niż dziewczęta. Na przykład w jednym z badań w różnych krajach, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii i Etiopii, prowadzono dokładne obserwacje dzieci w trakcie zabawy. Wśród chłopców było dużo więcej nieżartobliwego popychania, szturchania i uderzania niż wśród dziewcząt.
Podobnie na całym świecie wśród osób dorosłych aresztowanych za wszelkiego rodzaju przestępstwa dużą większość stanowią mężczyźni. Ponadto kobiety są zwykle aresztowane za przestępstwa przeciw własności (takie jak fałszerstwo, oszustwo i kradzież), a nie za przestępstwa połączone z użyciem przemocy (jak morderstwo i napad z bronią w ręku). Czy różnice te wynikają z różnic biologicznych, czy z różnic w uczeniu się społecznym? Nie możemy być pewni, lecz istnieje nieco danych wskazujących na różnice biologiczne. Na przykład w Stanach Zjednoczonych ogromne zmiany społeczne, które w ciągu ostatnich 35 lat oddziaływały na kobiety, nie spowodowały zwiększenia częstości popełnianych przez nie przestępstw połączonych z użyciem przemocy, w stosunku do takich przestępstw popełnianych przez mężczyzn. Jednocześnie, jeśli weźmiemy pod uwagę dane porównawcze dotyczące przestępstw popełnianych bez użycia przemocy przez mężczyzn i kobiety, to okazuje się, że u kobiet wskaźnik tych przestępstw wzrósł znacznie bardziej niż u mężczyzn48.
Oczywiście faktów tych nie należy interpretować jako oznaczających, że agresywność wśród kobiet jest czymś nieznanym czy choćby rzadkim, ale wydaje się, iż rzeczywiście nie jest tak częsta, jak wśród mężczyzn. Co więcej, Alice Eagly i Valerie Steffen stwierdziły, że kiedy kobiety dopuszczają się jednak aktów agresji, wówczas na ogół mają z tego powodu większe poczucie winy lub odczuwają większy niepokój, niż mężczyźni49. Badacze ci sugerują, że rzeczywiste różnice w agresywności między mężczyznami i kobietami, chociaż występują w sposób regularny, nie są w sensie bezwzględnym duże. Niemniej jednak te różnice związane z płcią odznaczają się klarownością i stałością - i nie należy ich nie doceniać. Jak podkreśliła Eagly, w wielu sytuacjach małe różnice mogą być niezwykle ważne M\
O tym, że związane z płcią różnice pod względem agresywności są niemal uniwersalne, świadczą także wyniki badań międzykulturowych, które przeprowadzili Dane Archer i Patricia McDanielM. Prosili oni nastolatków z 11 krajów, by czytali opowiadania dotyczące konfliktu między ludźmi. Czytanie to przerywano, zanim konflikt został rozwiązany, i polecano nastolatkom, aby sami dokończyli opowiadania. Archer i McDaniel stwierdzili, że w każdym z objętych badaniami krajów młodzi mężczyźni wykazywali większą niż młode kobiety skłonność do rozwiązywania konfliktu przy użyciu przemocy. Jest dość oczywiste, że różnice biochemiczne między mężczyznami i kobietami wpłynęły na te wyniki; nie ulega też wątpliwości, że wyniki owe nie są spowodowane wyłącznie różnicami biochemicznymi. Archer i McDaniel stwierdzili, że choć w danej kulturze mężczyźni przejawiali regularnie oznaki wyższego poziomu agresywności niż kobiety, to jednak kultura także odgrywała poważną rolę. Na przykład kobiety z Australii i Nowej Zelandii przejawiały więcej oznak agresywności, niż mężczyźni ze Szwecji i Korei.
Alkohol. Substancją chemiczną, którą chętnie pije wielu ludzi na całym świecie, jest alkohol. Większość towarzysko aktywnych studentów wie o tym, że alkohol zwykle osłabia nasze zahamowania wobec popełniania czynów czasami potępianych przez społeczeństwo, w tym aktów agresji32. Z codziennych obserwacji wynika, że bójki często wybuchają w barach i nocnych lokalach, i że przemoc w rodzinie często jest związana z nadużywaniem alkoholu. Mnóstwo dobrze udokumentowanych materiałów dowodowych potwierdza te przypadkowe obserwacje. Na przykład statystyki przestępczości wykazują, że 75% osób zatrzymanych za morderstwo, napad i inne przestępstwa połączone z przemocą było (według prawnych kryteriów) nietrzeźwych w czasie aresztowania33. Ponadto kontrolowane eksperymenty laboratoryjne wykazują, że kiedy osoby badane przyjęły wystarczającą ilość alkoholu, aby być w stanie nietrzeźwym według kryteriów prawnych, wówczas były one skłonne reagować na prowokacje bardziej gwałtownie niż te osoby, które wypiły trochę alkoholu lub nie piły go wcale34.
Nie znaczy to, że alkohol automatycznie zwiększa agresywność; ludzie,
którzy napili się alkoholu, nie muszą pod jego wpływem wałęsać się wszczynając
bójki. Wyniki eksperymentów laboratoryjnych i terenowych wskazują raczej, że
alkohol służy jako czynnik rozhamowujący; tzn. redukuje nasze społeczne
zahamowania, sprawiając, że stajemy się mniej ostrożni niż zwykle"'5. Dlatego
też pod wpływem alkoholu często ujawniają się podstawowe skłonności danej
osoby, tak że ludzie skłonni do okazywania czułości staną się bardziej czuli,
a skłonni do używania przemocy bardziej agresywni. Podobnie Judzie poddani
naciskowi społecznemu nakłaniającemu do agresywnego zachowania, albo
ludzie sfrustrowani lub sprowokowani, po spożyciu alkoholu będą mieli mniej
zahamowań czy oporów przed dopuszczeniem się aktów przemocy56.251
AGRESJA U CZŁOWIEKA
Ból i dyskomfort. Ból i dyskomfort są głównymi czynnikami poprzedzającymi wystąpienie agresji. Jeśli jakiś organizm doświadcza bólu i nie może uciec z miejsca, gdzie go to spotyka, to prawie zawsze zaatakuje; dotyczy to szczurów, myszy, chomików, lisów, małp, raków, węży, szopów, aligatorów i mnóstwa innych zwierząt57. Zwierzęta takie będą atakować osobniki należące do ich własnego gatunku, przedstawicieli innych gatunków, lub cokolwiek innego, co znajdzie się w zasięgu ich wzroku (z nadmuchiwanymi lalkami i piłkami tenisowymi włącznie). Czy sądzisz, że odnosi się to także do ludzi? Chwila refleksji pozwoli ci dojść do wniosku, że jest to bardzo możliwe. Kiedy doznamy silnego, nieoczekiwanego bólu (np. gdy uderzymy się w duży palec u nogi), przeważnie stajemy się bardzo drażliwi, a więc skłonni do ostrego zaatakowania najbliższego dostępnego celu. W serii eksperymentów Leonard Berkowitz3S wykazał, że u studentów, którzy doświadczyli bólu spowodowanego trzymaniem ręki w bardzo zimnej wodzie, występował wyraźny wzrost liczby aktów agresji popełnianych przeciw innym studentom.
Na tej samej zasadzie, od dawna przypuszczano, że inne rodzaje dyskomfortu cielesnego, takie jak upał, wilgotność, zanieczyszczenie powietrza i przykre zapachy, mogą wpływać na obniżenie progu dla agresywnego zachowania;'9, W końcu lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych XX wieku, gdy w Stanach Zjednoczonych było wiele napięć w związku z takimi kwestiami polityki państwowej jak wojna w Wietnamie, niesprawiedliwość rasowa itp., przywódcom państwa wielu zmartwień przysparzało
zjawisko określone przez nich jako „długie gorące lato" - tzn. hipotetyczna
tendencja polegająca na tym, że zamieszki i inne formy lokalnych niepokojów zdarzają się częściej w skwarze łata, niż na jesieni, w zimie lub na wiosnę. Czy w rzeczywistości było to prawdą, czy tylko spekulacją? Okazuje się, że to prawda. W wyniku systematycznej analizy zamieszek, do których doszło w 79 miastach w łatach 1967-1971, J. Merrill Carlsmith i Craig Anderson60 stwierdzili, że wystąpienie rozruchów było o wiele bardziej prawdopodobne w dni upalne, niż w dni chłodne. Podobnie, w większych miastach amerykańskich, od Houston w stanie Teksas do Des Moines w stanie Iowa, im goręcej jest danego dnia, tym większe prawdopodobieństwo popełniania przestępstw połączonych z użyciem przemocy01.
Jak już wiesz, musimy być ostrożni przy interpretowaniu zjawisk, które występują w warunkach naturalnych. Na przykład naukowiec, jaki tkwi w tobie, mógłby odczuwać pokusę, by zapytać, czy ten wzrost agresywności jest spowodowany samą wysoką temperaturą, czy wynika on jedynie z faktu, że więcej ludzi jest skłonnych wychodzić na dwór (i wchodzić sobie nawzajem w drogę!) w dni gorące, niż w dni chłodne lub deszczowe. W jaki więc sposób moglibyśmy ustalić, że agresję powoduje sam upał, a nie tylko większa ilość okazji do kontaktowania się? Możemy badać to zjawisko w laboratorium. Jest to bardzo łatwe do zrealizowania. Na przykład w jednym z takich eksperymentów
AGRESJA U CZŁOWIEKA
W'illiam Griffitt i Roberta Veitch62 po prostu badali studentów testem, przy czym niektórzy wykonywali go w pomieszczeniu, gdzie temperatura była i optymalna, a inni w pomieszczeniu, w którym, temperaturę podniesiono do 90°F (32,2°C). Studenci w gorącym pomieszczeniu nie tylko podawali, że czują się bardziej agresywni, lecz także wyrażali większą wrogość wobec pewnej ■ ■ ^znajomej osoby, którą polecono im opisać i ocenić. Dodatkowy materiał dowodowy ze świata naturalnego pomaga umocnić nasze przekonanie o przyczynie tego zjawiska. Na przykład wykazano, że w meczach pierwszej ligi baseballowej znacznie więcej graczy zostaje uderzonych rzuconą piłką, kiedy temperatura przekracza 90°F, niż wtedy, gdy jest ona niższa niż 90°F.
W pustynnym mieście Phoenix w stanie Arizona kierowcy samochodów nie
wyposażonych w klimatyzację częściej trąbią, kiedy tkwią w korku, niż kierowcy samochodów klimatyzowanych64.
Frustracja a agresja. Jak się przekonaliśmy, agresję może spowodować każda
przyjemna lub przykra sytuacja, taka jak gniew, ból, zbyt wysoka temperatura. Spośród 'wszystkich tych przykrych sytuacji głównym czynnikiem wywołującym agresję jest frustracja. Wyobraź sobie następującą sytuację: musisz przejechać przez całe miasto, aby w odległej dzielnicy przeprowadzić ważną rozmowę w sprawie podjęcia pracy. W drodze na parking uświadamiasz sobie, że jesteś trochę spóźniony na to spotkanie, więc ruszasz szybkim truchtem. Gdy i odnalazłeś swój samochód, stwierdzasz z przerażeniem, że z jednego koła ucieka powietrze. „W porządku, spóźnię się dwadzieścia minut - to jeszcze nie tak źle" - mówisz do siebie, wyjmując z bagażnika lewarek i klucz francuski. Po długiej szarpaninie zdjąłeś koło, nałożyłeś zapasowe, docisnąłeś śruby i niech to diabli, z zapasowego koła też uchodzi powietrze! Kipiąc od frustracji wleczesz się z powrotem do akademika i wchodzisz do swojego pokoju. Twój współlokator widzi, jak stoisz z dokumentami w ręku, spocony i wymiętoszony. Oceniwszy natychmiast sytuację, pyta z humorem: „Jak poszła rozmowa?" Jak myślisz, czy nie powinien przygotować się do zrobienia uniku?
Jeśli jednostce dążącej do jakiegoś celu przeszkodzi się w tym, to wynikająca stąd frustracja zwiększa prawdopodobieństwo agresywnej reakcji. Nie znaczy to, że frustracja zawsze prowadzi do agresji, ani że frustracja jest jedyną przyczyną agresji. Istnieją jeszcze inne czynniki, które decydują, czy frustrowana jednostka dokona aktu agresji - a także istnieją inne przyczyny agresji.
Dobrze znany eksperyment Rogera Barkera, Tamary Dembo i Kurta ! .ewina65 ukazuje wyraźnie związek między frustracją a agresją. Psychologowie ci wywoływali frustrację u małych dzieci, pokazując im pokój pełen bardzo atrakcyjnych zabawek, którymi następnie nie pozwalano im się bawić. Dzieci stały za drucianą siatką i patrzyły na zabawki, w nadziei, że będą się nimi bawić a nawet spodziewając się tego - lecz nie mogąc ich dosięgnąć. Po boleśnie 253
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
długim oczekiwaniu dzieciom tym pozwolono w końcu bawić się owymi zabawkami. W eksperymencie brała też udział inna grupa dzieci, którym pozwolono bawić się tymi zabawkami od razu, bez wywoływania uprzedniej frustracji. W tej grupie dzieci bawiły się zabawkami radośnie. Natomiast sfrustrowana grupa, gdy w końcu udostępniono jej zabawki, zachowywała się w sposób skrajnie destruktywny: dzieci rozbijały zabawki, rzucały nimi o ścianę, deptały po nich itd. Tak więc frustracja może prowadzić do agresji.
Jest kilka czynników, które mogą nasilić frustrację. Przypuśćmy, że miałeś właśnie wgryźć się w gruby, soczysty hamburger, a ktoś ci go wytrącił z ręki. Jest bardziej prawdopodobne, że ten fakt wywołałby u ciebie frustrację - i skłonił cię do agresywnej reakcji - niż gdyby ktoś zatrzymał cię na drodze do restauracji McDonalda. Analogiczne zjawisko zademonstrowała w badaniu terenowym Mary Harris 6f\ Poleciła ona studentom, by starali się wepchnąć do kolejki ludzi stojących po bilety, przed restauracjami lub do kasy w supermarkecie spożywczym; czasami wchodzili przed drugą osobę w kolejce, a kiedy indziej - przed dwunastą. Zgodnie z tym, czego oczekiwalibyśmy, reakcje ludzi. przed którymi stawał intruz, były znacznie bardziej agresywne, gdy próbował się on wepchnąć na drugie miejsce w kolejce. Frustracja jest większa, gdy cel jest blisko, a coś (lub ktoś) przeszkadza ci w dążeniu do niego. Gdy przeszkoda jest niespodziewana lub gdy wydaje się nieuzasadniona, frustracja wzrasta jeszcze bardziej, jak wykazuje eksperyment Jamesa Kulika i Rogera Browna w. Badanym powiedziano, że mogą zarobić pieniądze telefonując z prośbą o ofiary na cele dobroczynne i zbierając zobowiązania. U niektórych z nich wytworzono oczekiwanie wysokiego wskaźnika ofiarności, informując, że w dotychczasowych rozmowach telefonicznych osiągano sukces w dwóch trzecich przypadków. podczas gdy u innych wywołano oczekiwanie znacznie mniejszego sukcesu. Kiedy potencjalny ofiarodawca odmówił zadeklarowania datku, co zresztą uczynili wszyscy (badani nie wiedzieli, że w rzeczywistości dzwonią do pomocników eksperymentatorów), osoby o wysokich oczekiwaniach wykazywały więcej agresji, rozmawiając bardziej szorstko i kładąc słuchawkę na widełki z większą siłą. Eksperymentatorzy wprowadzili też inną zmienną - ich pomocnicy podawali różne powody odmowy złożenia ofiary, przy czym niektóre z nich wydawały się uzasadnione („nie stać mnie na złożenie ofiary"), a niektóre - arbitralne i nieuzasadnione („dobroczynność to strata czasu i oszustwo"). Ci badani, którzy usłyszeli odmowę sprawiającą wrażenie nieuzasadnionej, przejawiali większą agresję.
Jak wykazują te eksperymenty, frustracja jest największa wtedy, gdy cel jest już niemal w zasięgu ręki, gdy oczekiwania są duże i gdy dążenie do celu zostało zablokowane bez właściwego uzasadnienia. Czynniki te pomagają w dokonaniu ważnego rozróżnienia między frustracją a deprywacją.' U dzieci. które po prostu nie mają zabawek, nie musi występować agresja. Z przytoczonego wcześniej eksperymentu wynika, że to raczej te dzieci, które miały wszelkie
powody, by oczekiwać, iż będą się bawić zabawkami, odczuwały frustrację, gdy oczekiwanie to nie zostało spełnione; właśnie to niespełnienie oczekiwań spowodowało, że dzieci zachowywały się destrukcyjnie. W zgodzie z tym rozróżnieniem pozostaje fakt, na który wskazał psychiatra Jerome Frank: oto najpoważniejsze rozruchy murzyńskie w ostatnich latach nie wybuchały w tych regionach geograficznych, gdzie nędza jest największa; miały one miejsce w Watts i w Detroit, gdzie sytuacja Murzynów nie jest bynajmniej tak zła, jak w niektórych innych regionach Stanów Zjednoczonych. Rzecz w tym, że ich sytuacja jest zła w porównaniu z tym, co mają biali. Rewolucji zazwyczaj nie wszczynają ludzie, którzy mają karki przygięte do ziemi. Najczęściej wywołują je ludzie, którzy niedawno podnieśli głowy, rozejrzeli się dookoła i spostrzegli, że inni ludzie mają się lepiej niż oni, że system traktuje ich niesprawiedliwie. Tak więc frustracja nie jest po prostu wynikiem deprywacji; jest ona wynikiem względnej deprywacji. Przypuśćmy, że ja zdecydowałem się nie iść na studia, a ty zdecydowałeś się studiować; jeśli po upływie dziesięciu lat będziesz miał lepszą pracę ode mnie, to mogę być niezadowolony ze swej pracy, lecz nie będę doznawał frustracji; dokonałem swobodnego wyboru i są to logiczne jego konsekwencje. Jeśli jednak obaj ukończyliśmy studia, i ty masz dobrą posadę, a mnie (ponieważ jestem Murzynem, Meksykaninem łub kobietą) wręczono miotłę, będę się czuł sfrustrowany; podobnie będę odczuwać frustrację, jeśli tobie łatwo jest zdobyć wykształcenie, podczas gdy mnie odmawia się dostępu do niego, ponieważ wychowałem się w ubogim getcie. Frustracja ta będzie rozjątrzać się za każdym razem, gdy włączę telewizor i zobaczę te wszystkie piękne domy, w których mieszkają biali ludzie, i wszystkie te śliczne urządzenia, które inni mogą kupować, oraz wszystkie te wspaniałości życia i wypoczynku, z których nie mogę korzystać. Gdy weźmie się pod uwagę wszystkie frustracje o podłożu ekonomicznym i społecznym, których doznają członkowie grup mniejszościowych w zamożnym społeczeństwie amerykańskim, to można się dziwić, że rozruchów jest tak mało. Jak napisał ponad 130 lat temu Alexis de Tocqueville: „Zło, które znosimy cierpliwie, gdy wydaje się nieuniknione, staje się nie do wytrzymania, kiedy ktoś podsunie nam myśl, że można go uniknąć"68. Dopóki istnieją nie spełnione nadzieje, dopóty będą występować frustracje, które mogą doprowadzić do agresji. Agresję można zmniejszyć, spełniając te nadzieje lub zredukować do minimum odbierając je. Ludzie nie mający nadziei są pogrążeni w apatii. Mieszkańcy Ugandy pod tyrańską, represyjną, opartą na nieokiełznanej przemocy dyktaturą leli Amina nie śmieli marzyć o polepszeniu warunków życia czy o zbuntowaniu się przeciw władzy Amina. Murzyni w Republice Południowej Afryki, a w pewnej mierze także Murzyni w Stanach Zjednoczonych, nie powstawali dopóty, dopóki nie zaświtała im nadzieja osiągnięcia czegoś lepszego. Oczywiście odebranie ludziom nadziei byłoby niepożądanym sposobem redukowania agresji. Cechą wyróżniającą korzystnie Siany Zjednoczone jest fakt, że przynajmniej teoretycznie są one dla ludzi 255
AGRESJA U CZŁOWIEKA
Ziemią Obiecaną, My, Amerykanie, uczymy swe dzieci, aby miały nadzieję, oczekiwały lepszego życia i pracowały w celu osiągnięcia go. Jeśli jednak szanse spełnienia tej nadziei nie będą wystarczająco duże, nie da się uniknąć niepokojów i zamieszek.
Społeczne uczenie się a agresja. Istnieje wiele czynników pośredniczących, które mogą albo wywołać agresywne zachowanie u osoby odczuwającej bardzo niewielki ból czy frustrację, albo na odwrót - zahamować agresywną reakcję u osoby sfrustrowanej. Czynniki te są rezultatem społecznego uczenia się. Przekonaliśmy się już, że społeczne uczenie się może zahamować reakcję. agresywną: jak pamiętamy, drażnienie prądem elektrycznym pewnej okolicy mózgu u małpy, zazwyczaj wywołujące u niej agresywne zachowanie, nie wywoła agresji u małpy doświadczalnej, jeśli znajduje się ona w obecności innej małpy, której nauczyła się obawiać.
Innym czynnikiem wywołującym agresję, a wywodzącym się ze społecznego uczenia się, jest intencja przypisywana osobie, która spowodowała ból lub frustrację. Wydaje się, że jedną z cech zachowania, które odróżniają człowieka od innych zwierząt, jest zdolność człowieka do uwzględnienia intencji innych ludzi. Rozpatrzmy dwie następujące sytuacje: 1) osoba uważająca i delikatna nadeptuje ci przypadkowo na palec; 2) osoba bezmyślna i niedbała, o której wiesz, że nie liczy się z tobą, nadeptuje ci na palec. Załóżmy, że wielkość nacisku i ból są dokładnie takie same w obu przypadkach. Skłonny jestem przypuszczać, że druga z opisanych sytuacji wywołałaby twoją agresywną reakcję, podczas gdy pierwsza albo wzbudziłaby niewielką agresję, albo nie wzbudziłaby jej wcale. Tak więc sugeruję, że frustracja i ból nie muszą nieuchronnie powodować agresji. Reakcję tę można modyfikować - a jednym z głównych czynników, które mogą modyfikować agresję, jest intencja przypisywana osobie powodującej frustrację. Zjawisko to zademonstrowali Shabaz Mallick i Boyd McCancliess w; w swym eksperymencie wywoływali oni frustrację u dzieci z klasy III w ten sposób, że niezręczność jednego dziecka uniemożliwiała drugiemu osiągnięcie celu, którym miało być uzyskanie nagrody pieniężnej. Niektórym dzieciom podawano następnie racjonalne wyjaśnienie zachowania tego niezręcznego partnera, uwalniające go od podejrzenia o złośliwość - mówiono im mianowicie, że był on „senny i zdenerwowany". Te dzieci przejawiały znacznie mniejszą agresję wobec „przeszkadzającego" im partnera niż dzieci, którym nie podano takiego wyjaśnienia.
Ponadto późniejsze badania70 na osobach dorosłych wykazały, że jesteśmy mniej skłonni szukać odwetu na kimś, kto wzbudził nasz gniew, gdy usłyszymy przekonujące usprawiedliwienie jego zachowania, zanim jeszcze ono nastąpi, a nie dopiero po fakcie.
Z drugiej strony, tendencja do wywoływania agresji przez frustrację może być silniejsza, jeśli doznanie frustracji łączy się z wystawieniem na działanie
AGRESJA U CZŁOWIEKA
pewnych prowokujących bodźców. Leonard Berkowitz i jego współpracownicy wykazali, że jeśli jednostka jest rozgniewana lub sfrustrowana, to samo wymienienie słowa czy imienia związanego ze zdarzeniem wywołującym gniew podniesie poziom agresji u tej osoby. W jednym z eksperymentów71 każdemu z badanych przydzielono do pary innego studenta, (w rzeczywistości pomocnika eksperymentatora), którego przedstawiano albo jako „boksera z college'u", albo jako „specjalizującego się w lingwistyce". Pomocnik ten pobudzał do gniewu osoby badane, wymierzając im wstrząsy elektryczne; następnie połowa rozgniewanych badanych oglądała brutalną scenę z filmu, przedstawiającą zawodową walkę bokserską, podczas gdy inni oglądali emocjonujący, lecz pozbawiony agresji wideoklip. Ci badani, którzy oglądali brutalny fragment filmu, później, kiedy stworzono im taką sposobność, aplikowali pomocnikowi więcej długotrwałych wstrząsów, zgodnie z tym, czego oczekiwalibyśmy na podstawie poprzednich rozważań, Jest jednak interesujące, że wśród badanych oglądających film z walką bokserską ci, którzy mieli w swojej parze „boksera", aplikowali swemu partnerowi więcej wstrząsów niż ci, którzy byli w parze ze „specjalizującym się w lingwistyce". W podobnym eksperymencie72 niektórym badanym przedstawiano pomocnika eksperymentatorów jako „Kirka Andersona", innym zaś - jako „Boba Andersona". Także i tu badanym pokazywano jedną z dwóch sekwencji filmowych, a ci z nich, którzy obejrzeli fragment z walką bokserską, wymierzali więcej wstrząsów. Jednakże wśród badanych oglądających scenę walki, wziętą z popularnego wówczas filmu The Champion z Kirkiem Douglasem w roli głównej, ci badani, którym przedstawiono „Kirka Andersona", aplikowali swemu partnerowi więcej wstrząsów niż ci, którzy poznali go jako „Boba Andersona". Wydaje się, że określenie lub imię danej osoby może służyć jako sygnał do zwiększenia agresji przeciw tej osobie, nawet jeśli nie ma ono nic wspólnego z tym, co ta osoba rzeczywiście uczyniła.
Podobnie sama obecność przedmiotu skojarzonego z agresją może działać jako sygnał do agresywnego zachowania. W innym badaniu73 wywoływano gniew u studentów wyższej uczelni: niektórych doprowadzono do gniewu w pomieszczeniu, w którym leżała strzelba (rzekomo pozostała ona po poprzednim eksperymencie), w przypadku innych zaś zamiast strzelby umieszczano tam jakiś obojętny przedmiot (np. rakietę do badmintona). Badanym dano następnie sposobność do aplikowania przykrych impulsów elektrycznych innym studentom. Osoby, które rozgniewano w obecności bodźca skojarzonego z agresją (strzelby), aplikowały więcej przykrych impulsów elektrycznych niż te, które rozgniewano w obecności rakiety do badmintona. Jest to jeszcze jeden przykład aktywizacji wstępnej (priming), z którą zetknęliśmy się po raz pierwszy w rozdziale 4. W tym przypadku pewne bodźce, które są skojarzone z agresją, wzmagają tendencję jednostki do agresywnego zachowania. Wyniki tych badań prowadzą do wniosku sprzecznego z hasłem, często spotykanym na plakietkach - „Strzelby nie zabijają ludzi, robią to ludzie". Jak to ujął Berkowitz: „Rozgniewany 257
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
człowiek może pociągnąć za spust swej strzelby, jeśli chce popełnić zbrodnię: ale również spust (tj. widok strzelby) może spowodować ruch palca lub w inny sposób pobudzić człowieka do agresywnych reakcji, jeśli jest on skłonny do agresji i nie ma silnych hamulców powstrzymujących go od takiego zachowania" 74.
Tym aspektem społecznego uczenia się, który przyczynia się do hamowania agresji, jest odczuwana przez większość Judzi skłonność do przyjmowania odpowiedzialności za swe czyny. Co się jednak dzieje, jeśli to poczucie odpowiedzialności jest osłabione? Philip Zimbardo71 wykazał, że osoby anonimowe i nierozpoznawalne przejawiają tendencję do zachowywania się w sposób bardziej agresywny niż osoby, które nie są anonimowe. W eksperymencie Zimbarda polecano studentkom, żeby w ramach „badań nad empatią" aplikowały wstrząsy elektryczne innej studentce (która w rzeczywistości była pomocniczką eksperymentatora). Niektórym studentkom zapewniono anonimowość; sadzano je w słabo oświetlonym pokoju, ubrane w luźne s/alv i wielkie kaptury; poza tym nigdy nie zwracano się do nich po imieniu i nazwisku. Inne studentki były łatwo rozpoznawalne; ich pokój był jasno oświetlony, nie nałożono im luźnych szat ani kapturów, a każda z nich miała plakietkę z imieniem i nazwiskiem. Zgodnie z oczekiwaniami te studentki. którym zapewniono anonimowość, aplikowały dłużej trwające i silniejsze wstrząsy elektryczne. Zimbardo sugeruje, że anonimowość powoduje „dez-indywidualizację" {deindhńduatiori) - stan zmniejszonego poczucia własnej tożsamości, mniejszej troski o ocenę społeczną oraz osłabionych hamulców przeciw zakazanym formom zachowania.
Ponieważ była to część kontrolowanego eksperymentu laboratoryjnego, agresja przejawiana przez osoby badane w eksperymencie Zimbarda blednie w porównaniu z dzikimi, impulsywnymi aktami przemocy, jakie zwykle wiążą się z zamieszkami, gwałtami zbiorowymi i samosądami. Niemniej jednak są powody, by sądzić, że ten sam rodzaj dezindywidualizacji występuje po/a laboratorium. Brian Mullen76 przeanalizował sprawozdania prasowe z sześćdziesięciu linczów dokonanych między r. 1899 a 1946 i stwierdził silny związek między wielkością tłumu a przemocą - im większy tłum, tym straszniejszych dopuszczano się okrucieństw. Badania Mullena sugerują, że kiedy ludzie są częścią tłumu, brak im „własnego oblicza" - mają obniżone poczucie własnej tożsamości i mniej dbają o zakazy wymierzone przeciw agresywnym, destrukcyjnym działaniom. Jest więc mniej prawdopodobne, by przyjmowali odpowiedzialność za akty agresji.
Społeczne uczenie się, przemoc i środki masowego przekazu. Przed wieloma
łaty Albert Bandura i jego współpracownicy przeprowadzili serię klasycznych
eksperymentów". Podstawowa procedura w tych badaniach polegała na
pokazywaniu, jak dorosła osoba zadaje ciosy plastikowej, nadmuchiwanej lalce
„Bobo" (lalki takie po znokautowaniu powracają same do pozycji pionowej). Niekiedy osoba dorosła nie ograniczała się do agresji fizycznej, lecz ponadto lżyła słownie lalkę. Następnie dzieciom pozwalano bawić się tą lalką. W tych eksperymentach dzieci nie tylko naśladowały agresywne modele, lecz po obejrzeniu agresywnego zachowania osoby dorosłej stosowały także inne formy agresywnego zachowania. Krótko mówiąc, dzieci nie ograniczały się jedynie do kopiowania zachowania osoby dorosłej; widok kogoś innego zachowującego się agresywnie pobudzał je do wymyślania i realizowania nowych rodzajów agresywnego zachowania. Proces ten nazywamy społecznym uczeniem się. Dlaczego eksperymenty te uznaje się za tak ważne? Kogo obchodzi to, co przydarza się lalce Bobo? Posłuchaj.
Szczególnie potężnym zbiorem czynników społecznego uczenia się są środki triasowego przekazu - a zwłaszcza telewizja. Niewątpliwie odgrywa ona poważną rolę w procesie socjalizacji dzieci78. Nie ulega też wątpliwości, że telewizja jest ciągle nasycona przemocą. Zgodnie z wynikami niedawnych badań79, 58% wszystkich programów telewizyjnych pokazuje przemoc - a w 78% tych programów przemoc nie pociąga za sobą wyrzutów sumienia, krytyki ani kary. Co więcej, około 40% oglądanych w telewizji aktów przemocy zostaje zainicjowanych przez postacie przedstawiane jako bohaterowie, lub jako inne atrakcyjne modele ról dla dzieci80.
Czego właściwie uczą się dzieci oglądając przemoc w telewizji? Szereg
długoterminowych badań wykazuje, że im więcej przemocy oglądają ludzie
w telewizji jako dzieci, tym więcej przemocy przejawiają oni po latach jako
nastolatki lub młode osoby dorosłe81. W typowym badaniu tego rodzaju:
l) prosi się nastolatków, by przypomnieli sobie, jakie programy oglądali
w telewizji, kiedy byli dziećmi, i jak często je oglądali; 2) programy te są
oceniane przez niezależnych sędziów pod względem poziomu nasycenia
przemocą; 3) ogólna agresywność tych nastolatków jest oceniana niezależnie
przez ich nauczycieli i kolegów z klasy. Nie tylko istnieje wysoka korelacja
między ilością przemocy oglądanej w telewizji a późniejszą agresywnością
oglądającego, lecz ponadto wpływ ten kumuluje się z czasem, tzn. siła korelacji
wzrasta z wiekiem. Chociaż dane te są dość przekonujące, to jednak nie
dowodzą w sposób definitywny, że oglądanie dużej ilości przemocy w tałewizji
powoduje to, iż dzieci stają się stosującymi przemoc nastolatkami. W końcu
można sobie przynajmniej wyobrazić, że agresywne dzieciaki urodziły się ze
skłonnością do znajdowania zadowolenia w przemocy, i że skłonność ta
przejawia się zarówno w ich agresywnym zachowaniu, jak i w upodobaniu do
oglądania przemocy w telewizji. Raz jeszcze przekonamy się ó wartości
eksperymentu kontrolowanego, który pomaga nam zrozumieć, co jest przyczyną
czego. Aby wykazać w sposób rozstrzygający, że oglądanie przemocy w telewizji
jest rzeczywiście przyczyną zachowania polegającego na stosowaniu przemocy,
istnienie tej zależności trzeba ustalić eksperymentalnie. 259
AGRESJA U CZŁOWIEKA
Ponieważ zagadnienie to jest bardzo ważne dla społeczeństwa, zostało ono dokładnie przebadane. Przytłaczająca większość materiału dowodowego wykazuje, że oglądanie przemocy rzeczywiście zwiększa częstość agresywnych zachowań u dzieci82. Na przykład w jednym z pierwszych, eksperymentów poświęconych temu zagadnieniu, Robert Liebert i Robert Baron83 pokazywali grupie dzieci skrajnie brutalny film telewizyjny typu „policjanci i bandyci". .Podobnej, kontrolnej grupie dzieci pokazywano film telewizyjny o równie długim czasie trwania, przedstawiający pewne wydarzenie sportowe o żywej akcji. Następnie pozwalano tym dzieciom bawić się w drugim pokoju z grupa, innych dzieci. Okazało się, że dzieci, które oglądały film telewizyjny pełen brutalności i przemocy, przejawiały o wiele większą agresję wobec innych dzieci niż grupa, która oglądała wydarzenie sportowe.
Późniejszy eksperyment Wendy Josephson 84 wykazał, że - jak można by oczekiwać - oglądanie przemocy w telewizji wywiera największy wpływ na te dzieciaki, które już przedtem były skłonne do stosowania przemocy. W eksperymencie tym pokazywano dzieciom albo film przedstawiający wiele brutalnych akcji policji, albo atrakcyjny film o wyścigu rowerowym nie ukazujący przemocy. Następnie badani rozgrywali mecz „hokeja na parkiecie" (floor hockey). Obejrzenie brutalnego filmu wpłynęło na zwiększenie liczby aktów agresji dokonanych podczas meczu hokeja - zwłaszcza przez te dzieci, które poprzednio ich nauczyciele ocenili jako wysoce agresywne. Dzieciaki te waliły innych graczy kijami, uderzały ich łokciami i krzyczały agresywnie na swych przeciwników znacznie częściej niż dzieciaki oceniane jako nieagresywne, które także oglądały brutalny film, i niż te. które zostały ocenione jako agresywne i oglądały film nie zawierający brutalnych scen. Jest więc możliwe, że oglądanie przemocy w środkach masowego przekazu dostarcza agresywnym dzieciom zezwolenia na przejawianie swej agresywności. Eksperyment Josephson sugeruje, że dzieci, które nie miały wcześniej agresywnych skłonności, nie muszą zachowywać się. agresywnie - przynajmniej nie poci wpływem obejrzenia tylko jednego brutalnego filmu.
Ostatnie zastrzeżenie jest ważne, ponieważ być może, że nawet te dzieci, które nie są skłonne do agresji, staną się bardziej agresywne, jeśli przez długi czas będą stale karmione filmami pełnymi brutalności i przemocy. Właśnie taki wynik uzyskali w szeregu eksperymentów terenowych Ross Parkę i jego współpracownicy85. W eksperymentach tych różnym grupom dzieci pokazywano przez dłuższy czas filmy o różnym stopniu natężenia przemocy. Ogromna większość dzieci (nawet nie mających silnych skłonności agresywnych), które przez długi czas oglądały filmy pełne przemocy, przejawiała więcej agresji niż dzieci, które oglądały filmy mniej brutalne.
Możemy na marginesie wspomnieć, iż niedawno na posiedzeniu komisji Kongresu Stanów Zjednoczonych oceniono, że przeciętny 12-latek był za pośrednictwem telewizji świadkiem ponad 100 tysięcy aktów przemocy8''. Mówimy o tym, ponieważ jesteśmy przekonani, że jednym z decydujących
AGRESJA U CZŁOWIEKA
czynników (oprócz społecznego uczenia się i naśladownictwa), które są odpowiedzialne za przedstawione wyżej dane, jest proste zjawisko aktywizacji wstępnej (priming). Skoro widok strzelby lub innej broni znajdującej się w domu lub w laboratorium zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia agresywnej reakcji, gdy osoba badana doświadczy później bólu lub frustracji, podobny wpływ może mieć też poddawanie dzieci nieustannemu zalewowi przemocy pokazywanej w kinach i w telewizji.
Dotychczas przy omawianiu skutków prezentowania przemocy w środkach masowego przekazu zajmowaliśmy się przeważnie dziećmi - i czyniliśmy to z wyraźnego powodu. Dzieci z reguły są dużo bardziej wrażliwe niż dorośli - tzn. zwykle przyjmuje się, że to, co oglądają, może wywierać znacznie głębszy wpływ na ich postawy i zachowanie. Jednakże skutki te mogą nie ograniczać się do dzieci. W wielu przypadkach aktów agresji dokonywanych przez dorosłych odnosi się wrażenie, że życie naśladuje sztukę. Na przykład przed kilku w Killeen w stanie Teksas pewien mężczyzna wjechał swoją ciężarówką przez okno do zatłoczonego baru samoobsługowego i zaczął na oślep strzelać do ludzi. Zanim przybyła policja, zabił 22 osoby, co czyni tę strzelaninę najbardziej destrukcyjną w historii Stanów Zjednoczonych. Następnie skierował broń przeciw sobie. W jego kieszeni policja znalazła wykorzystany bilet na film pt. „Fisher King", przedstawiający szaleńca, który w zatłoczonym barze strzela z dubeltówki zabijając kilku ludzi.
Czy obejrzenie tego filmu było przyczyną aktu agresji? Nie możemy mieć pewności. Wiemy jednak, że przemoc pokazywana w środkach masowego przekazu może mieć i rzeczywiście ma głęboki wpływ na zachowanie dorosłych. Przed kilkunastu laty David Phillips87 przeprowadził analizę dziennych wskaźników zabójstw dokonywanych w Stanach Zjednoczonych i stwierdził, że prawie zawsze wzrastały one w tygodniu następującym po meczu bokserskim o mistrzostwo wagi ciężkiej. Ponadto, im większy rozgłos towarzyszący walce, tym większy późniejszy wzrost liczby zabójstw. Bardziej zaskakujący jest fakt, że istnieje związek między przynależnością rasową zawodnika pokonanego w walce a przynależnością ofiar morderstw popełnionych po meczu. Po przegraniu walk przez białych bokserów następował wzrost liczby morderstw, których ofiarą padali biali mężczyźni, nie wzrastała natomiast liczba zamordowanych Murzynów; i na odwrót, kiedy czarni bokserzy przegrali walki, następował wzrost liczby morderstw popełnionych na Murzynach, ale nie na białych mężczyznach. Wyniki analizy Phillipsa są przekonujące; cechuje je zbyt duża spójność, by można je było odrzucić jako będące jedynie skutkiem przypadku. Z drugiej strony nie należy ich interpretować jako świadczących o tym, że wszyscy ludzie (czy choćby znaczny ich procent) są motywowani do popełniania brutalnych aktów agresji po obejrzeniu przemocy w środkach masowego przekazu. Nie można jednak nie uznać faktu, że na niektóre osoby przemoc w mediach wywiera wpływ - i że skutki tego mogą być tragiczne. 261
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
Znieczulający wpływ przemocy w telewizji. Wydaje się faktem, że wielokrotne stykanie się z przykrymi czy nieprzyjemnymi zdarzeniami ma zwykle znieczulający wpływ na naszą wrażliwość w stosunku do tych zdarzeń. Przypomnij sobie przykład, który przytoczyłem na początku tego rozdziału: w jaki sposób tak przywykłem do okrutnego zabijania ludzi w Wietnamie, iż przyłapałem się na tym, że w gruncie rzeczy pozostałem obojętny, kiedy opisywałem je swojemu małemu synkowi? Istnieje solidny materiał dowodowy świadczący, że jest to zjawisko powszechne. W jednym z eksperymentów Victor Cline i jego współpracownicyHH mierzyli reakcje fizjologiczne kilku młodych mężczyzn w czasie, gdy oglądali oni dość brutalny i krwawy mecz bokserski. Ci z nich, którzy codziennie spędzali mnóstwo czasu przed telewizorem, wydawali się stosunkowo obojętni wobec masakry na ringu; wykazywali niewiele fizjologicznych oznak podniecenia, łęku itp. Traktowali oni przemoc w sposób zblazowany i beznamiętny. Z drugiej strony u tych młodych ludzi, którzy zwykle stosunkowo rzadko oglądali telewizję, wystąpiło duże pobudzenie fizjologiczne. Przemoc naprawdę wytrąciła ich z równowagi.
Pokrewną problematyką zajęła się Margaret Hanratty Thomas i jej współpracownicy89; wykazali oni, że oglądanie aktów przemocy w telewizji może później zahamować reakcje ludzi na agresję, z którą zetkną się w realnym życiu. Thomas dała dzieciom do oglądania albo pełen aktów przemocy film o policjantach, albo emocjonujący (lecz pozbawiony przemocy) mecz siatkówki. Po krótkiej przerwie dzieci obserwowały agresywną (zarówno słownie, jak fizycznie) interakcję między dwoma przedszkolakami. Te dzieci, które oglądały film o policjantach, reagowały mniej emocjonalnie niż te, które patrzyły na mecz siatkówki. Wydaje się, że oglądanie przemocy znieczuliło te dzieci na obserwowane później akty przemocy - nie były one wzburzone incydentem, który powinien był je wzburzyć. Chociaż taka reakcja może stanowić psychiczną ochronę przed zdenerwowaniem czy wzburzeniem, to jednak może mieć ona także niezamierzony skutek, polegający na zwiększeniu naszej obojętności wobec ofiar przemocy, oraz gotowości do zaakceptowania przemocy, jako nieuniknionego aspektu współczesnego życia. W późniejszym, uzupełniającym eksperymencie Thomas90 poprowadziła to rozumowanie o krok dalej. Wykazała ona, że studenci poddawani wpływowi dużej ilości przemocy w telewizji nie tylko przejawiali fizjologiczne oznaki większej akceptacji przemocy, lecz ponadto, kiedy później dano im sposobność wymierzania wstrząsów elektrycznych innemu studentowi, aplikowali mu silniejsze wstrząsy, niż studenci w grupie kontrolnej.
Dlaczego przemoc w środkach masowego przekazu wpływa na agresywność w i d z ó w? Podsumujmy to, co powiedzieliśmy w tym podrozdziale. Są cztery odrębne powody, dla których kontakt z przemocą pokazywaną za pośrednictwem środków masowego przekazu mógłby zwiększać agresywność:
i. „Jeśli oni mogą to robić, to i ja mogę". Kiedy ludzie oglądają w telewizji osoby dopuszczające się przemocy, może to po prostu osłabiać u nich wyuczone uprzednio hamowanie brutalnego zachowania.
„Ach, więc tak się to robi"! Kiedy ludzie oglądają w telewizji osoby dopuszczające się przemocy, może to pobudzać ich do naśladowania, dostarczając pomysłów, w jaki sposób zabrać się do tego.
„Myślę, że uczucia, których doświadczani, muszą być uczuciami agresywnymi". W pewnym sensie oglądanie przemocy czyni uczucie gniewu łatwiej dostępnym i sprawia, że agresywna reakcja staje się - po prostu w wyniku aktywizacji wstępnej - bardziej prawdopodobna. Dana jednostka może więc doznawane przez siebie uczucie lekkiego rozdrażnienia interpretować błędnie jako gniew, i będzie bardziej skłonna do ostrej napaści na inną osobę.
„Hm, jeszcze jedna brutalna bijatyka; co jest na innym kanale"? Oglądanie wielu masakr zdaje się redukować zarówno nasze odczucia przerażenia i wstrętu wobec przemocy, jak i nasze współczucie dla ofiar, wskutek czego jest nam łatwiej pogodzić się z przemocą, a być może łatwiej też działać w sposób agresywny.
Środki masowego przekazu, pornografia i przemoc wobec kobiet. Ważnym i kłopotliwym aspektem agresji jest przemoc, którą niektórzy mężczyźni przejawiają wobec kobiet w formie gwałtu. Zgodnie z wynikami ogólnonarodowych badań ankietowych przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 25 lat, w niemal połowie wszystkich gwałtów lub prób gwałtów nie wchodzi w grę napaść ze strony nieznajomego; są to tzw. „gwałty na randce" {datę rapes), w którym napastnik jest znajomym ofiary. Co mamy myśleć o tym zjawisku?
Wydaje się, iż wiele gwałtów na randce ma miejsce dlatego, że mężczyzna nie chce przyjąć słowa „nie" za dobrą monetę, po części wskutek pewnego zamieszania wokół „skryptów seksualnych" {sexual scripts), których dorastająca młodzież uczy się wtedy, gdy osiąga dojrzałość seksualną. Skrypty są to sposoby zachowania społecznego, które przyswajamy sobie z oddziałującej na nas kultury w drodze uczenia się ukrytego (implicit learning). Skrypty seksualne, które wywierają wpływ na dorastających młodych łudzi, sugerują, że tradycyjna rola kobieca polega na opieraniu się awansom seksualnym ze strony mężczyzny, podczas gdy rola mężczyzny to być wytrwałym i upartym91. Tak więc, chociaż w pewnym badaniu ankietowym uczniów szkół średnich 95% chłopców i 97% dziewcząt zgodziło się, iż mężczyzna powinien zaprzestać awansów seksualnych, gdy tylko kobieta powie „nie", to jednak prawie połowa tych samych uczniów uważała też, że kiedy kobieta mówi „nie", nie zawsze mówi to, co myśli92. Zamieszanie to skłoniło kilka uczelni do ustanowienia ścisłych reguł, zgodnie z którymi pary spotykające się na randce powinny na samym początku randki wynegocjować formalną umowę, określającą ich seksualne zachowania i ogra- 263
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
niczenia. Jeśli weźmie się pod uwagę problemy związane ze skryptami seksualnymi oraz nieprzyjemne (a czasami tragiczne) konsekwencje błędnej interpretacji pragnień i zamiarów, to można zrozumieć, że władze uczelni uciekły się do tak skrajnego środka ostrożności. Z drugiej strony należy zauważyć, że wielu krytyków (reprezentujących nauki społeczne) potępiło Leń sposób, ponieważ przyczynia się on do wystąpienia nadmiernego lęku i podejrzliwości, niszczy spontaniczność romansu i redukuje związane z randką podniecenie do tego stopnia, że zaczyna ona przypominać 'wycieczkę szkolą do biura prawnika93,
W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci jednocześnie ze wzrostem liczb\ gwałtów następuje wzrost dostępności żywych, wyraźnych obrazów zachowania seksualnego - w ilustrowanych magazynach, w filmach i na kasetach wideo. Czy to lepiej czy gorzej, w ostatnich latach społeczeństwo nasze staje się córa/. bardziej swobodne i bardziej tolerancyjne dla pornografii. Jeśli - jak się przekonaliśmy - oglądanie przemocy na filmach i w telewizji przyczynia się do nasilenia przemocy w życiu realnym, to czy wynika z tego, że oglądanie materiałów pornograficznych wpływa na zwiększenie liczby popełnianych gwałtów? Chociaż twierdzenia takie padają zarówno z ambon, jak i z katedr wykładowców, to jednak założenie to jest stanowczo zbyt uproszczone. 1 rzeczywiście, po przeanalizowaniu dostępnego materiału dowodowego Komisja ds. Pornografii doszła do wniosku, że materiały o charakterze wyraźnie seksualnym same przez się nie mają wpływu na występowanie przestępstw seksualnych, przemocy wobec kobiet ani innych czynów antyspołecznych.
Kluczowym wyrażeniem w powyższym stwierdzeniu jest „same przez się". W ciągu kilku ubiegłych łat Neił Malamuth, Edward Donnerstein i ich współpracownicy przeprowadzili starannie zaprojektowane badania w celu ustalenia ewentualnego wpływu pornografii połączonej z przemocą. W sumie badania te wykazują, że oglądanie materiałów pornograficznych jest nieszkodliwe - lecz że oddziaływanie brutalnej pornografii (violent pornography), która łączy pornograficzny seks z przemocą, sprzyja większej akceptacji seksualnej przemocy wobec kobiet i jest czynnikiem związanym z rzeczywistym agresywnym zachowaniem wobec kobiet w środowisku naturalnym i laboratoryjnym"1. W jednym z eksperymentów95 Donnerstein pokazywał mężczyznom jeden z trzech filmów - agresywno-erotyczny przedstawiający gwałt, czysto erotyczny. bez agresji lub neutralny, który nie był ani agresywny, ani erotyczny. Po obejrzeniu jednego z tych filmów, mężczyźni ci brali udział w badaniu (rzekomo nie związanym z tymi pokazami), polegającym na tym, że uczyli bezsensownych sylab mężczyznę łub kobietę, którzy w rzeczywistości byli pomocnikami eksperymentatora. Badanym mężczyznom polecano, by wymierzali elektryczne wstrząsy pomocnikom, gdy ich reakcje były niepoprawne, przy czym pozwalano im wybierać taki poziom wstrząsu, jaki chcieli zastosować. (W rzeczywistości, o czym badani nie wiedzieli, prąd nie był w ogóle włączony).
< . .• ../y/m którzy wcześniej obejrzeli film o gwałcie, wymierzali silniejsze vi > i. i'-y - al'" tylko kobiecie.
'C-wuCż Malamuth przeprowadzi! eksperyment96, w którym mężczyźni { "'."te; c'1'ege'ij) oglądali jeden z dwóch filmów erotycznych. Jedna wersja pi- 'i';:'Vi'i;ib dwie dorosłe osoby uprawiające miłość za wzajemnym przy-, - !.<;->u <:-'tJga wersja przedstawiała incydent, w którym dochodziło do
'■• Cj dv i "'dani obejrzeli film, proszono ich, by poświęcili trochę czasu na
i •'.'•; -e>. "Cne, Ci mężczyźni, którzy obejrzeli wersję z gwałtem, tworzyli
■ <_>;■ ! ,'■ Jne bardziej nacechowane przemocą niż ci, którzy oglądali
■ ]<_ ;-._. \ .awiającą uprawianie seksu za wzajemnym przyzwoleniem.
= ihiv . .•!. M.erymencie'" Malamuth zorganizował dla studentów i studentek
, , ".. ■■ ;; •: czy filmów, przy czym jedna grupa oglądała film długometrażowy
«_S(juiii)jący beks i przemoc, druga zaś - film pozbawiony tych elementów. Po
kilku dniach badani wypełnili Kwestionariusz Postaw Seksualnych (Sexual
Attitude Survey). Okazało się, że u studentów-mężczyzn obejrzenie filmu
pokazującego seks i przemoc zwiększyło akceptację interpersonalnej przemocy w stosunku do kobiet. Ponadto mężczyźni ci stali się bardziej skłonni wierzyć w pewne mity na temat gwałtu - na przykład, że kobiety prowokują do gwałtu i w rzeczywistości lubią być gwałcone.
Powinienem także podkreślić, że nie tylko mężczyźni wierzą w mit gwałtu. W badaniu ankietowym, przeprowadzonym stosunkowo niedawno wśród studentek uniwersytetu, Malamuth i jego współpracownicy98 stwierdzili, że chociaż żadna z kobiet nie sądziła, iż jej samej sprawiłoby jakąkolwiek przyjemność, gdyby stała się obiektem przemocy seksualnej, to jednak znaczny procent był przekonany, że jakimś innym kobietom mogłoby to sprawić przyjemność.. Jak już wspomniałem, oglądanie agresywnej pornografii przez mężczyzn sprawia, iż są oni bardziej skłonili wierzyć w mit gwałtu. Jest nieco danych, wskazujących, że mit ten nie musi być częścią głęboko zakorzenionego systemu przekonań. Na przykład w pewnym badaniu, kiedy studentom college'u pokazano film agresywno-pornograficzny, ich wiara w mit gwałtu wzrosła zgodnie z przewidywaniami eksperymentatorów. Gdy jednak po filmie wyjaśniono im procedurę eksperymentalną, ich stopień akceptacji mitu gwałtu stał się niniejszy niż w grupie kontrolnej, która ani nie oglądała tego filmu, ani nie otrzymała wyjaśnienia .
Wynik ten nie powinien nas jednak uspokajać ani skłaniać do pogrążenia się w samozadowoleniu, ponieważ badania sugerują także, że stałe oglądanie pornografii połączonej z przemocą może prowadzić do znieczulenia emocjonalnego i gruboskórnych postaw wobec przemocy w stosunku do kobiet. Ponadto są powody, by sądzić, że oglądanie wielu brutalnych filmów zaliczanych do kategorii X - które niezwykle drastycznie eksponują przemoc, chociaż seks pokazują w sposób mniej jawny niż filmy pornograficzne - może mieć wpływ bardziej destrukcyjny niż oglądanie zaliczonych do kategorii X filmów nie 265
AGRESJA U CZŁOWIEKA
pokazujących przemocy. W jednym z eksperymentów l0° Daniel Linz i jego współpracownicy stwierdzili objawy znieczulenia emocjonalnego po pokazaniu badanym mężczyznom zaledwie dwóch brutalnych filmów w odstępie dwóch dni. Kiedy porównano reakcje tych mężczyzn na pierwszy i drugi film, okazało się, że reagowali oni słabiej na przemoc ukazywaną w drugim filmie i uważali traktowanie kobiet w tym filmie za mniej poniżające. Ponadto badacze ci porównywali wpływ brutalnych filmów zaliczonych do kategorii X, filmów typu soft porno zaliczonych do kategorii X oraz filmów o seksualnych problemach nastolatków na postawy mężczyzn wobec ofiar gwałtu. Po upływie dwóch dni od obejrzenia tych filmów widzowie brali udział w badaniu rzekomo nie związanym z tymi pokazami, w którym oglądali odtworzenie procesu sądowego w sprawie gwałtu, po czym proszono ich, by ocenili ofiarę i oskarżonego. Także i w tym przypadku brutalne filmy wywarły potężny i destrukcyjny wpływ na postawy oglądających je mężczyzn. W porównaniu z badanymi, którzy oglądali pornografię bez przemocy lub filmy o problemach seksualnych nastolatków, mężczyźni, którym pokazano brutalne filmy kryminalne, wyrażali mniejsze współczucie ofierze gwałtu będącego przedmiotem procesu, jak również mniejszą empatię wobec ofiar gwałtów w ogóle. Wyniki te sugerują, że stosowane w naszym społeczeństwie systemy oceniania filmów są niecelowe i wprowadzające w błąd: pokazującym seks bez osłonek, lecz nie eksponującym przemocy filmom przyznaje się bardziej restrykcyjną ocenę X. podczas gdy pełne aktów brutalnej przemocy krwawe filmy kryminalne otrzymują tylko ocenę R, a więc są oglądane bardziej powszechnie - wbrew danym świadczącym o ich negatywnym wpływie.
Tak więc połączenie seksu i przemocy - czy to w filmach pornograficznych. czy też brutalnych filmach kryminalnych - ma skutki bardzo podobne do tych, jakie pociąga za sobą przedstawianie w środkach masowego przekazu innych rodzajów przemocy: poziom agresji wzrasta, a w wielu przypadkach nasilają się postawy pobłażliwości wobec przemocy. Oglądanie przemocy (w formie pornograficznej czy innej) nie spełnia funkcji katharsis, lecz zdaje się raczej pobudzać do agresywnego zachowania. Dane te wiążą się ze skomplikowanymi kwestiami politycznymi dotyczącymi cenzury i praw wynikających z pierwszej poprawki do Konstytucji; kwestie te wykraczają poza zakres tematyczny tej książki. Chociaż osobiście jestem przeciwny cenzurze, sądzę, że bezstronna interpretacja wyników badań powinna skłonić osoby podejmujące decyzje w środkach masowego przekazu do jakiegoś rozsądnego samoograniczania się.
Agresja w celu zwrócenia uwagi społeczeństwa. Po zamieszkach, do jakich doszło w 1992 r. w południowej części śródmieścia Los Angeles, prezydent Stanów Zjednoczonych oświadczył, że jest głęboko zatroskany, że zapewni pomoc federalną i utworzy miejsca pracy dla bezrobotnych. Czy myślisz, że przyznałby tak wysoki priorytet bezrobotnym w tym regionie. gdyby nie było tam zamieszek? W skomplikowanym i apatycznym społeczeń-
AGRESJA U CZŁOWIEKA
stwie takim jak nasze, agresywne zachowanie może być dla uciskanej mniejszości najbardziej dramatycznym sposobem zwrócenia uwagi „milczącej większości". Nie można zaprzeczyć, że efektem rozruchów w Watts (stan Detroit) i w południowej części śródmieścia Los Angeles było zaalarmowanie wielkiej liczby porządnych wprawdzie, lecz apatycznych ludzi losem Murzynów w Ameryce; nie ulega też wątpliwości, że rozlew krwi w więzieniu stanowym w Attica (stan Nowy Jork) doprowadził do wzmożenia usiłowań zmierzających do reformy więziennictwa. Czy rezultaty te warte są ogromnej ceny życia Judzkiego? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Mogę jednak, jako psycholog społeczny, stwierdzić raz jeszcze, że przemoc prawie nigdy nie kończy się po prostu na poprawie warunków, które ją wywołały. Przemoc rodzi przemoc - nie tylko w tym prostym znaczeniu, że ofiara stara się odwzajemnić napastnikowi, lecz także w nieskończenie bardziej skomplikowanym i podstępnym znaczeniu, mianowicie takim, że napastnicy starają się usprawiedliwić swoją przemoc, wyolbrzymiając zło, jakie widzą w swych wrogach, i w ten sposób zwiększając prawdopodobieństwo, że zaatakują ich jeszcze raz (i jeszcze raz, i jeszcze raz).
Nigdy nie będzie wojny, która położy kres wszystkim wojnom, ani
rozruchów, które zlikwidują wszelką niesprawiedliwość - wręcz przeciwnie:
wojownicze zachowanie nasila wojownicze postawy, co z kolei zwiększa
prawdopodobieństwo wojowniczych zachowań. Musimy szukać alternatywnych
rozwiązań. Mniej agresywne formy zachowania instrumentalnego mogłyby
służyć do naprawiania zła społecznego, nie zapoczątkowując błędnego koła
konfliktu. Zastanówmy się nad sukcesem, jaki w latach trzydziestych w Indiach
odniósł Gandhi, organizując wystąpienia przeciw Brytyjczykom. Strajki, bojkot
i inne formy obywatelskiego nieposłuszeństwa doprowadziły do zakończenia
brytyjskiego panowania, nie wywołując szybkiej eskalacji nienawiści między
obywatelami obydwu krajów. Takie strategie protestu bez stosowania przemocy,
jak bojkot i demonstracje na siedząco (sit-ins), były stosowane skutecznie także
przez Martina Luthera Kinga, Cesara Chaveza i innych w celu zwrócenia uwagi
narodu na rzeczywiste krzywdy. Chciałbym tu więc powtórzyć słowa Lorena
Eisleya, który stwierdził, że potrzeba nam ludzi łagodniejszych i bardziej
tolerancyjnych wobec różnic między nimi samymi a innymi - lecz nie chcemy
ludzi tolerancyjnych w stosunku do niesprawiedliwości; potrzeba nam ludzi,
którzy będą kochać się i ufać sobie nawzajem, lecz zarazem będą krzyczeć,
wyć, strajkować, bojkotować, maszerować w pochodach, demonstrować „na
siedząco" (a nawet głosować) w celu wyeliminowania niesprawiedliwości
i okrucieństwa. Jednakże, jak przekonaliśmy się na przykładzie niezliczonych
eksperymentów, przemocy nie można włączać i wyłączać jak za przekręceniem
gałki. Coraz to nowe badania wykazują, że jedynym sposobem zredukowania
przemocy jest nieustanne eliminowanie niesprawiedliwości powodujących
frustracje, które często prowadzą do wybuchów gwałtownej agresji.267
AGRESJA U CZŁOWIEKA
Jak redukować przemoc?
Dotychczas w naszych rozważaniach skupiliśmy się przede wszystkim na czynnikach, które powodują nasilenie agresywnego zachowania. Jeśli jednak jesteśmy przekonani, że redukcja naszej skłonności do agresji jest celem godnym wysiłku, to jak powinniśmy postępować? Pojawia się pokusa, by szukać prostych rozwiązań. Na początku lat siedemdziesiątych nawet taki ekspert, jak ówczesny prezes Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego sugerował, abyśmy wyprodukowali lek przeciw okrucieństwu, który podawałoby się ludziom (a zwłaszcza przywódcom państwowym) jako środek na zredukowanie przemocy w skali światowej l(". Poszukiwanie takiego rozwiązania jest zrozumiałe, a nawet trochę wzruszające; jednakże jest rzeczą niezmiernie mało prawdopodobną, aby można było wyprodukować środek farmakologiczny, który redukowałby okrucieństwo, nie wyłączając całkowicie systemu motywacyjnego osoby lek ten zażywającej. Środki chemiczne nie mogą dokonywać tak subtelnych rozróżnień, jakie mogą być wynikiem procesów psychologicznych. Łagodni, miłujący pokój ludzie (tacy jak Albert Einstein), którzy jednocześnie są energiczni, twórczy, odważni i zaradni, są wytworem subtelnej kombinacji czynników fizjologicznych i psychologicznych, wrodzonych zdolności i wyuczonych wartości. Trudno sobie wyobrazić środek chemiczny, który mógłby działać w sposób tak subtelny. Ponadto, chemiczna regulacja zachowania człowieka ma w sobie coś z Orwellowskiego koszmaru. Komu moglibyśmy powierzyć z ufnością stosowanie takich metod?
Prawdopodobnie nie ma tu prostych i zagwarantowanych rozwiązań. Rozpatrzmy jednak niektóre bardziej skomplikowane i mniej pewne sposoby, opierające się na tym, czego dowiedzieliśmy się do tej pory.
Argumentacja rozumowa. Jestem pewny, że moglibyśmy opracować zbiór logicznych, rozsądnych argumentów, ukazujących niebezpieczeństwo agresji oraz niedole i szkody (ponoszone nie tylko przez ofiary, lecz i przez agresorów), będące wynikiem aktów przemocy. Jestem nawet zupełnie pewien, że potrafilibyśmy przekonać większość ludzi, iż argumenty te są słuszne; niewątpliwie, większość ludzi zgodziłaby się, że wojna jest piekłem i że napady uliczne są niepożądane. Jednakże argumenty takie nie zredukowałyby prawdopodobnie w zasadniczy sposób agresywnego zachowania, bez względu na to, jak bardzo byłyby one słuszne i przekonywające. Jednostka - nawet jeśli żywi przekonanie, że agresja jest w ogóle niepożądana - będzie zachowywać się agresywnie, o ile nie wierzy mocno, że agresja jest niepożądana dla niej samej. Jak zauważył Arystoteles przeszło 2 tysiące lat temu, wielu ludzi nie można przekonać samymi tylko racjonalnymi argumentami zwłaszcza jeśli rzecz dotyczy ich własnego zachowania: „... ponieważ oparta na... biegłości w sztuce retorycznej mowa wymaga wykształcenia" l02. Ponadto, problem opanowania agresji pojawia
AGRESJA U CZŁOWIEKA
się po raz pierwszy we wczesnym dzieciństwie - tzn. w czasie, gdy dana jednostka jest zbyt młoda, by ją przekonywać - toteż logiczne argumenty mają niewielką wartość. Z tych powodów psychologowie społeczni poszukują innych technik perswazji. Wiele z nich opracowano z myślą o małych dzieciach, lecz po zaadaptowaniu można je stosować również do dorosłych.
Stosowanie kar. Dla przeciętnego obywatela oczywistym sposobem redukowania agresji jest jej karanie. Jeśli jeden człowiek napada, bije lub zabija innego, to prostym rozwiązaniem jest zamknięcie go w więzieniu lub w skrajnych przypadkach - pozbawienie go życia. Jeśli dziecko przejawia agresję wobec swych rodziców, rodzeństwa lub rówieśników, możemy dać mu klapsa, nakrzyczeć na nie, pozbawić je przywilejów lub wzbudzić w nim poczucie winy. Postępowanie takie jest oparte na założeniu, że kara „da mu nauczkę", że „pomyśli ono dwa razy", zanim znowu zrobi to samo, i że im surowsza kara, tym lepiej. Jednakże nie jest to takie proste. Wykazano, że surowa kara skutkuje na pewien czas, jeśli jednak nie stosuje się jej z ogromną ostrożnością, to na dalszą metę może mieć wręcz przeciwne skutki. Obserwacje nad zachowaniem rodziców i dzieci przeprowadzone w warunkach naturalnych wykazały wielokrotnie, że rodzice, którzy stosują surowe kary, zazwyczaj dochowują się dzieci, które są niezwykłe agresywne, lub dzieci, które później, jako osoby dorosłe, preferują oparte na przemocy środki osiągania celów osobistych i politycznych l03. Agresywność tę dzieci przejawiają zwykle poza domem z dala od osoby karzącej. Jednakże badania korelacyjne tego typu nie są rozstrzygające. Nie muszą one dowodzić, że karanie agresji samo przez się „produkuje" agresywne dzieci. Rodzice, którzy uciekają się do surowych kar, prawdopodobnie robią także wiele innych rzeczy - tzn. są oni prawdopodobnie ludźmi szorstkimi i agresywnymi. Jest więc możliwe, że ich dzieci po prostu naśladują agresywne zachowanie swych rodziców. Istotnie, wykazano, że jeśli dzieci zostały ukarane fizycznie przez dorosłego, który poprzednio traktował je w sposób serdeczny i opiekuńczy, to były one skłonne zastosować się do jego życzeń nawet wówczas, gdy był nieobecny. Natomiast dzieci ukarane fizycznie przez dorosłego traktującego je w sposób bezosobowy i chłodny znacznie rzadziej stosowały się do jego życzeń, gdy tylko wyszedł z pokoju. Tak więc, są pewne powody, by sądzić, że kara może być pożyteczna, jeśli stosuje się ją w sposób rozsądny w atmosferze serdeczności.
Innym czynnikiem o dużym znaczeniu dla efektywności kary jest jej surowość lub restryktywność (tj. wielkość narzucanych przez nią ograniczeń - przyp. tłum.). Surowa lub restryktywna kara może być niezmiernie frustrująca; ponieważ frustracja jest jedną z głównych przyczyn agresji, wydawałoby się rzeczą rozsądną unikanie metod frustrujących, gdy staramy się powściągnąć agresję. Wykazali to bardzo przekonywająco Robert Hamblin i jego współpracownicy l<)4. W przeprowadzonych przez nich badaniach hiperaktywni chłopcy 269
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
byli przez swego nauczyciela karani pozbawieniem przywilejów. Mianowicie, chłopcy ci otrzymywali żetony, które mogli wymieniać na najrozmaitsze przyjemne rzeczy; jednakże za każdym razem, gdy któryś z chłopców zachował się agresywnie, pozbawiano go części żetonów. W trakcie stosowania tej techniki, a także po jej zastosowaniu, częstość agresywnych zachowań wśród owych chłopców niemal się podwoiła. Rozsądnie jest przyjąć, że był to skutek wzrostu frustracji.
Co można powiedzieć o więzieniach w naszym kraju - instytucjach stosujących kary, które są zarówno surowe, jak restryktywne? Chociaż pogląd, że umieszczenie przestępcy w tak przykrym otoczeniu powinno w przyszłości powstrzymać go od popełniania przestępstw, może intuicyjnie wydawać się poprawny, to jednak jest bardzo mało danych potwierdzających to założenie la\ W rzeczywistości, jak należałoby przewidywać na podstawie zamieszczonej wyżej analizy, uwięzienie może mieć odwrotny skutek. Trudno jest jednak ustalić specyficzne następstwa tego sposobu karania - w większości przypadków nie jest możliwe wyodrębnienie skutków zamknięcia w więzieniu, ponieważ zbyt wiele innych czynników wpływa na jednostkę w tej sytuacji. Czy ludzie zwolnieni z więzienia po odbyciu kary wracają znów do niego po prostu dlatego, że są typami przestępczymi? Innymi słowy, czy recydywiści stanowią wyselekcjonowaną grupę „zahartowanych" kryminalistów, którzy prowadziliby życie przestępcze bez względu na surowość kar? Czy więzienia są pełne udręki i przemocy dlatego, że więźniowie są antyspołeczni i niemoralni, a strażnicy autorytarni i sadystyczni? Chociaż w warunkach naturalnych zwykle trudno jest sprawdzić słuszność tych przypuszczeń, dwa badania w szczególności przyniosły wyniki świadczące o tym, że więzienia nie powstrzymują od ponownego popełnienia przestępstwa osób zwolnionych po odbyciu kary i że brutalny i dehumanizujący charakter zakładów karnych nie wynika po prostu z osobowości więźniów i strażników. Jedna z decyzji Sądu Najwyższego dostarczyła sposobności do przeprowadzenia pierwszego z tych badań ")fi, umożliwiając wyodrębnienie wpływu pobytu w więzieniu na występowanie recydywy. W 1963 r., po wydaniu orzeczenia w sprawie Gideon przeciw Wainwrightowi, że nie można nikogo skazać za popełnienie przestępstwa, nie zapewniając mu pomocy adwokata, wielu więźniów w stanie Floryda zostało zwolnionych przed odbyciem kary do końca. Jedyną systematycznie występującą różnicą między zwolnionymi więźniami, a tymi, którzy pozostali w więzieniu, był fakt, że zwolnieni więźniowie nie byli uprzednio reprezentowani przez obrońcę. Dzięki temu badacze mogli porównać dwie niemal identyczne grupy więźniów - jedni zostali zwolnieni przed czasem, a drudzy odbywali karę i byli „resocjalizowani" przez cały czas, jaki określono w ich wyrokach. Między tymi dwoma grupami wystąpiła zaskakująca różnica pod względem wskaźnika recydywy. Ci więźniowie, którzy odsiedzieli cały wyrok, dwa razy częściej wracali do więzienia niż ci, którzy zostali zwolnieni wcześniej. Czy to znaczy, że surowe kary nie
redukują przestępczości? Niekoniecznie. Chociaż badanie to istotnie dostarcza przekonującego dowodu, że długi pobyt w więzieniu nie powstrzymuje w końcu zwolnionych więźniów od przestępczego zachowania w przyszłości, to jednak nie wyklucza ono możliwości, że sama perspektywa surowej kary powściąga przestępcze skłonności tych, którzy nigdy nie zostali skazani. Istotnie, z pewnością jest możliwe, że wielu potencjalnych przestępców od złamania prawa powstrzymuje przede wszystkim groźba kary.
Przejdźmy do drugiego pytania - czy te najbardziej negatywne aspekty kary więzienia wynikają z charakteru ludzi przebywających tam lub pracujących, czy też z charakteru środowiska. Eksperyment z „więzieniem" na uniwersytecie . Stanford K)7, którego dramatyczne i przerażające skutki przedstawiliśmy pod koniec rozdziału 1., przemawia za drugą konkluzją. Philip Zimbardo i jego współpracownicy stworzyli symulowane środowisko więzienne i umieścili w nim najbardziej normalnych ludzi, jakich mogli wybrać - studentów, których wyselekcjonowano na podstawie badania zestawem testów psychologicznych, a następnie losowo przydzielono im role więźniów i strażników. Mimo tak starannego procesu selekcji, umieszczenie studentów w autorytarnym, represyjnym środowisku doprowadziło do okrucieństwa i dehumanizacji, co -jak pisze Zimbardo - zmusiło badaczy do przerwania już po sześciu dniach zaplanowanego na dwa tygodnie eksperymentu.
Dalsze badania nad tą problematyką przyniosły wyniki wskazujące, że chociaż surowa kara często prowadzi do podporządkowania się, to jednak rzadko daje w wyniku internalizację pożądanych zachowań. Dla wytworzenia trwałych wzorców nieagresywnego zachowania ważne jest, aby skłonić dziecko do internalizacji zbioru wartości, który odstręczałby od agresywności. W eksperymentach omówionych dokładniej w rozdziale 5., a przeprowadzonych przez Merrill Carlsmith i przeze mnie oraz przez Jonathana Freedmana 1<)8, wykazano, że w odniesieniu do małych dzieci zagrożenie łagodną karą jest o wiele skuteczniejsze niż zagrożenie surową karą. Chociaż badania te dotyczyły preferencji do różnych zabawek, skłonny byłbym sądzić, że zagrożenie łagodną karą hamowałoby agresję w ten sam sposób. Przypuśćmy, że matka grozi dziecku karą, aby skłonić je do powstrzymania się chwilowo od agresji skierowanej przeciw młodszemu bratu. Jeśli jej się to uda, dziecko będzie odczuwać dysonans. Element poznawczy: „lubię bić mojego braciszka" jest w dysonansie z elementem poznawczym: „powstrzymuję się od bicia braciszka". Gdyby dziecku zagrożono surową karą, miałoby ono wystarczający powód do powstrzymania się od bicia; mogłoby więc zredukować dysonans, mówiąc sobie: „Nie biję braciszka, ponieważ mama sprałaby mnie na kwaśne jabłko, gdybym go zbił - lecz z pewnością chciałbym to zrobić". Przypuśćmy jednak, że matka zagroziła mu karą raczej łagodną niż surową - karą z ledwością wystarczającą do tego, by skłonić dziecko do pohamowania swej agresji. W tym przypadku, gdy dziecko zapytuje samo siebie, dlaczego nie bije swojego 271
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
braciszka, tak wspaniale nadającego się do bicia, nie może ono wykorzystać tej groźby do zredukowania dysonansu - tzn. nie może łatwo przekonać samego siebie, że dostałoby lanie, gdyby uderzyło brata, ponieważ po prostu nie jest to prawdą - a jednak musi usprawiedliwić fakt, że nie bije brata. Innymi słowy, uzasadnienie sytuacyjne (w sensie surowości kary) jest bardzo małe; dziecko musi zatem dodać swe własne uzasadnienie, aby wytłumaczyć sobie swą powściągliwość. Mogłoby na przykład przekonać siebie, że bicie braciszka nie sprawia mu już przyjemności. To by nie tylko wyjaśniało, usprawiedliwiało i czyniło sensownym jego chwilowe' pokojowe zachowanie, Jęcz także, co ważniejsze, zmniejszyłoby prawdopodobieństwo bicia braciszka w przyszłości, Krótko mówiąc, zostałaby zinternalizowana pewna wartość sprzeczna z agresją: dziecko przekonałoby siebie, że dla niego bicie kogoś nie jest czynnością przyjemną ani zabawną.
Ta ogólna koncepcja została zastosowana z pewnym powodzeniem w świecie realnym, a mianowicie na dziedzińcu szkolnym. David Olweus '"', pracujący w norweskim szkolnictwie, potrafił aż o 50% zredukować częstość znęcania się uczniów nad słabszymi, szkoląc nauczycieli i personel administracyjny szkół w czujnym zwracaniu uwagi na ten problem i w podejmowaniu szybkich, lecz umiarkowanych działań karzących. W sumie badania te wskazują, że dzieci, które nie ukształtowały jeszcze swych "wartości, są bardziej skłonne do przyswojenia sobie niechęci do agresji, jeśli kara za agresywne czyny jest zarówno wymierzona w porę, jak i niezbyt surowa.
Karanie agresywnych modeli. Pewną odmianą kary jest ukaranie kogoś innego. Mianowicie argumentuje się, że można by zredukować agresję, pokazując dziecku agresywny model, którego spotyka zły koniec. Twierdzenie to implikuje teorię, zgodnie z którą jednostka oglądająca taką sytuację zostanie w rezultacie zastępczo ukarana za swą własną agresję i wobec tego stanie się mniej agresywna. Jest prawdopodobne, że w przeszłości publiczne egzekucje i chłosty organizowali ludzie, którzy wyznawali tę teorię. Czy było to skuteczne? Ogólnie biorąc, fakty z życia realnego nie potwierdzają tej teorii. Na przykład, według Prezydenckiej Komisji do spraw Egzekwowania Prawa"0 (Presidenfs Commission on Law Enforcement) istnienie kary śmierci i jej stosowanie nie powoduje zmniejszenia wskaźnika zabójstw. Ponadto, jak wiadomo, w masowych środkach przekazu często przedstawia się agresywnych ludzi jako wysoce atrakcyjnych, mimo że w końcu spotyka ich kara. Wywołuje to u widzów tendencję do identyfikowania się z tymi agresywnymi postaciami.
Dane z kontrolowanych eksperymentów pozwalają uzyskać wyraźniejszy
obraz. Zazwyczaj w tych eksperymentach dzieci oglądają film o jakiejś
agresywnej osobie, która następnie jest albo nagradzana, albo karana za swą
agresywność. Później dzieciom daje się sposobność do przejawiania agresji
w okolicznościach podobnych do tych, które przedstawiał film. Uzyskiwane
wyniki są zgodne: dzieci, które oglądały film przedstawiający ukaranie agresywnej osoby, przejawiają znacznie mniejszą agresywność niż dzieci, które oglądały film o osobie nagrodzonej za swą agresję1". Jak wspomnieliśmy poprzednio, istnieje także nieco danych, wskazujących, iż dzieci, które oglądały ukaranie agresywnego bohatera filmu, zachowują się mniej agresywnie niż dzieci oglądające film, w którym agresywny bohater nie został ani nagrodzony, ani ukarany. Z drugiej strony - i to jest fakt najistotniejszy dla naszych rozważań - oglądanie modela ukaranego za agresję nie obniżało ogólnego poziomu agresji do tego stopnia, by był on niższy niż w grupie dzieci, którym nigdy nie pokazywano agresywnego modela. Innymi słowy, większość badań zdaje się wskazywać, że oglądanie nagradzanego agresora wzmaga agresywne zachowanie dziecka, a oglądanie ukaranego agresora nie wzmaga takiego zachowania - nie jest jednak jasne, czy oglądanie ukaranego agresora redukuje agresywne zachowanie dziecka. Być może, równie skuteczne jest niepokazywanie w ogóle dziecku agresywnych modelów. Implikacje tych. badań, dotyczące pokazywania' przemocy przez środki masowego przekazu, omówiliśmy poprzednio.
Nagradzanie alternatywnych wzorców zachowania. Inna możliwość sprawdzana w badaniach polega na ignorowaniu dziecka, gdy zachowuje się agresywnie, a nagradzaniu go za nieagresywne zachowanie. Strategia ta opiera się po części na założeniu, że małe dzieci (a być może także i dorośli) często zachowują się agresywnie w celu zwrócenia na siebie uwagi. Wolą one, żeby je ukarano, niż żeby nie zwracano na nie uwagi. Tak więc rzecz paradoksalna - kara za agresywne zachowanie może być traktowana jako nagroda: „Hej, chłopaki, zobaczcie! Mania zwraca na mnie uwagę za każdym razem, gdy rąbnę mojego braciszka. Myślę, że zrobię to znowu". Koncepcję tę sprawdzono w eksperymencie, który Paul Brown i Rogers Elliot "2 przeprowadzili w przedszkolu. Wychowawczyniom polecono, aby ignorowały wszelkie agresywne zachowania ze strony dzieci. Jednocześnie poproszono wychowawczynie, aby bardzo troskliwie opiekowały się dziećmi (a zwłaszcza okazywały im specjalnie dużo uwagi), wtedy, gdy zachowują się one w sposób będący zaprzeczeniem agresji - np. bawią się przyjaźnie, dzielą się zabawkami i współdziałają ze sobą. Po paru tygodniach wystąpił znaczny spadek agresywnych zachowań. W bardziej skomplikowanym eksperymencie Joel Davitz "3 wykazał, że frustracja nie musi koniecznie powodować agresji - przeciwnie, może prowadzić do konstruktywnego zachowania, jeśli w wyniku uprzedniego uczenia się zachowanie to stało się atrakcyjne. W eksperymencie Davitza dzieci bawiły się w czteroosobowych grupach. Niektóre z tych grup nagradzano za konstruktywne zachowanie, podczas gdy inne grupy nagradzano za zachowanie agresywne lub rywalizacyjne. Następnie dzieci te rozmyślnie frustrowano. Dokonywano tego wytwarzając u nich oczekiwanie, że obejrzą szereg filmów rozrywkowych, po czym będą 273
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
mogły się bawić. Eksperymentatorzy posunęli się tak daleko, że zaczynali wyświetlać film i wręczali dzieciom cukierki, które miały one zjeść dopiero później. W tym momencie wywoływano frustrację: eksperymentator nagle przerywał film w najbardziej interesującym momencie i odbierał cukierki. Następnie pozwalano dzieciom bawić się swobodnie. Jak wiesz, jest to okazja dla wystąpienia agresywnego zachowania. Jednakże te dzieci, które ćwiczono w konstruktywnym zachowaniu, przejawiały dużo większą aktywność o charakterze konstruktywnym i dużo mniejszą aktywność agresywną niż dzieci w pozostałych grupach.
Wyniki tego eksperymentu istotnie wydają się zachęcające. Uważam za konieczne wyrazić tu moje silne przekonanie, że byłoby naiwnością oczekiwać, iż wiele dzieci w naszym społeczeństwie w sytuacjach konfliktu interpersonalnego i frustracji spontanicznie wybierze rozwiązania konstruktywne zamiast agresywnych. Społeczeństwo na ogół dostarcza nam wszelkiego rodzaju danych świadczących o tym, że brutalne sposoby rozwiązywania sytuacji konfliktowych i frustrujących są nie tylko dominujące, lecz także cenione. Typ bohatera, który reprezentują John Wayne, Clint Eastwood, Sylvester Stallone, Arnold Schwarz-negger i James Bond, stał się wzorem kulturowym. Jawnie lub skrycie, w przebraniu mszczącego się kowboja, miejskiego gliniarza, zawodowego boksera, Terminatora lub szarmanckiego tajnego agenta, który „likwiduje" ludzi w niezwykły i zabawny sposób - ci filmowi bohaterowi pokazują dzieciom, co społeczeństwo ceni i czego mogłoby od nich oczekiwać.
Nie trzeba dodawać, że brutalne sposoby rozwiązywania problemów oglądamy nie tylko na filmach i kasetach wideo - wydarzenia takie dominują także w wieczornych wiadomościach telewizyjnych. Nie należy zatem się dziwić, że dzieci uczą się, iż dorośli często rozwiązują swoje konflikty uciekając się do przemocy. Ponadto wiele dzieci nawet nie zdaje sobie sprawy, że alternatywne rozwiązania są możliwe czy właściwe. Gdybyśmy woleli, żeby nasze dzieci dorastały dając pierwszeństwo strategiom nie stosującym przemocy, to może byłoby dobrym pomysłem zapewnić im specjalne ćwiczenie się w tych technikach, a także zachęcać je do posługiwania się nimi. Nie ma żadnego powodu, żeby takiego ćwiczenia nie można im było zapewniać zarówno w domu, jak i w szkole.
Obecność nieagresywnych modeli. Ważnym hamulcem dla agresywnego zachowania jest wyraźna wskazówka, że zachowanie takie jest niewłaściwe. Najskuteczniejsza jest wskazówka społeczna - tzn. obecność w tych samych okolicznościach innych osób, które są opanowane i stosunkowo nieagresywne. Na przykład w eksperymencie Roberta Barona i Richarda Kepnera "4 badani byli znieważani przez jakiegoś osobnika, a potem obserwowali, jak osoba trzecia wymierza temu osobnikowi wstrząsy elektryczne. Osoba ta aplikowała mu albo silne, albo bardzo słabe wstrząsy. Była także grupa kontrolna, w której
badani nie obserwowali modela wymierzającego wstrząsy. Następnie badanym dawano sposobność wymierzania wstrząsów ich dręczycielowi. Ci, którzy obserwowali osobę aplikującą silne wstrząsy, wymierzali silniejsze wstrząsy niż badani z grupy kontrolnej; ci, którzy oglądali osobę stosującą słabe wstrząsy, wymierzali wstrząsy słabsze niż badani z grupy kontrolnej. Czy paradygmat ten wydaje ci się znajomy? Czytelnik łatwo może przekonać się, że przejaw zachowania agresywnego, podobnie jak przejaw każdego zachowania, można rozpatrywać jako akt konformizmu. Zwłaszcza w niejednoznacznej sytuacji ludzie przyglądają się innym ludziom, by ustalić, co jest właściwe. Przypomnij sobie, że w rozdziale 2. opisałem warunki, w jakich mógłbyś czkać przy stole na przyjęciu u fredońskiego dygnitarza. Tu sugeruję, że jeśli ty i twoi przyjaciele jesteście sfrustrowani lub rozgniewani i dokoła ciebie wszyscy ludzie z twojej grupy rzucają śnieżkami w naszych dręczycieli, zwiększy to prawdopodobieństwo, że będziesz rzucał śnieżkami; jeśli oni tylko mówią do nich ostro, to wzrośnie prawdopodobieństwo, że i ty będziesz mówił ostro; i, niestety, jeśli ludzie w twojej grupie wymachują kijami, grożąc swym dręczycielom, zwiększy to prawdopodobieństwo, że podniesiesz jakiś kij i zaczniesz nim wymachiwać.
Rozwijanie empatii w stosunku do innych. Wyobraź sobie następującą sytuację. Długi sznur samochodów stoi przed światłami na ruchliwym skrzyżowaniu. Zapala się zielone światło. Auto na przedzie nie rusza przed siebie przez piętnaście sekund. Co się dzieje? Oczywiście, następuje erupcja dźwięku trąbiących klaksonów. Nie krótki sygnał mający po prostu poinformować samochód na przedzie o zmianie świateł, lecz długotrwałe i uporczywe trąbienie, które świadczy o tym, że sfrustrowana grupa ludzi daje upust swej irytacji na ociągającego się kierowcę. Istotnie, w kontrolowanym eksperymencie stwierdzono, że w przybliżeniu 90% kierowców drugiego z kolei samochodu trąbiło klaksonem w agresywny sposób. W ramach tego samego eksperymentu jakiś pieszy przechodził niekiedy przez jezdnię między pierwszym a drugim samochodem w czasie, gdy paliło się czerwone światło; kiedy światło zmieniło się na zielone, był on już poza skrzyżowaniem. Nadal prawie 90% kierowców drugiego samochodu trąbiło klaksonem, kiedy zapaliło się zielone światło. Przypuśćmy jednak, że pieszy szedł o kulach. Najwyraźniej widok osoby idącej o kulach wywołał reakcję empatyczną; uczucie empatii wzięło górę nad pragnieniem wyrażenia agresji i procent kierowców trąbiących klaksonem zmalał radykalnie "\
Empatia jest ważnym zjawiskiem. Seymour Feshbach 'l6 pisze, że większości ludzi trudno jest rozmyślnie zadać ból innemu człowiekowi, chyba że potrafią znaleźć jakiś sposób dehumanizacji swej ofiary. Tak więc, kiedy Amerykanie prowadzili wojny przeciw Azjatom (Japończykom w latach czterdziestych XX w., Koreańczykom w latach pięćdziesiątych, Wietnamczykom w latach sześćdziesią- 275
AGRESJA U CZŁOWIEKA
AGRESJA U CZŁOWIEKA
tych), amerykańscy wojskowi często określali ich jako „gnojków" (gooks). Uważamy to za dehumanizującą racjonalizację aktów okrucieństwa. Łatwiej jest dopuszczać się brutalnych czynów przeciw „gnojkom", niż przeciw ludziom takim jak my. Jak wielokrotnie podkreślaliśmy w niniejszej książce, ten typ racjonalizacji, na który wskazuje Feshbach, nie tylko umożliwia nam agresję wobec innej osoby, lecz także gwarantuje, że nadal będziemy dokonywać aktów agresji przeciw niej skierowanych. Przypomnijmy sobie nauczycielkę z Kent w stanie Ohio, która po zabiciu przez funkcjonariuszy Gwardii Narodowej czterech studentów uniwersytetu stanowego w Kent powiedziała Jamesowi Michenerowi "7, że każdy, kto chodzi boso po ulicy, zasługuje na śmierć. Tego rodzaju stwierdzenie jest na pozór dziwaczne; zaczynamy je rozumieć dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie, że wygłosił je ktoś, komu udało się już doprowadzić do dehumanizacji ofiar tej tragedii.
Możemy ubolewać nad procesem dehumanizacji, lecz jednocześnie zrozumienie go może nam dopomóc w przeciwdziałaniu temu zjawisku. Mianowicie, jeśli jest prawdą, że większość ludzi musi zdehumanizować swe ofiary, aby dokonać wobec nich skrajnego aktu agresji, to rozwijając u ludzi wzajemną empatię możemy sprawić, że trudniej będzie im popełniać akty agresji. Istotnie, Norma i Seymour Feshbachowie "s wykazali, że istnieje u dzieci ujemna korelacja między empatią a agresywnością: im większą empatią odznacza się dane dziecko, tym rzadziej dopuszcza się agresywnych działań.
Nieco później Norma Feshbach opracowała metodę uczenia empatii i badała jej wpływ na agresję"9. Krótko mówiąc, uczyła ona dzieci ze szkoły podstawowej, jak przyjmować punkt widzenia innej osoby. Dzieci ćwiczyły rozpoznawanie różnych emocji u ludzi, odgrywały role w rozmaitych emocjonalnie naładowanych sytuacjach oraz rozpatrywały (w grupie) swe własne uczucia. Te „ćwiczenia w empatii" doprowadziły do istotnej redukcji agresywnego zachowania. Podobnie w późniejszym eksperymencie Georgina Hammock i Deborah Richardson l2() wykazały, że empatia jest ważnym zabezpieczeniem przed popełnianiem skrajnie agresywnych czynów. Kiedy postawiły one studentów college'u w takiej sytuacji, że polecono im wymierzać wstrząsy elektryczne studentowi tej samej uczelni, wówczas ci badani, którzy nauczyli się doświadczać empatycznej troski o uczucia innych, aplikowali mniej silne wstrząsy niż ci, którzy byli mniej empatyczni. Ken-ichi Obuchi i jego współpracownicym uzyskali podobne rezultaty ze studentami japońskimi. Obuchi polecał studentom, aby w ramach eksperymentu nad uczeniem się wymierzali wstrząsy elektryczne innemu studentowi. W jednej grupie przed otrzymywaniem wstrząsów ofiary najpierw ujawniały pewne osobiste informacje o sobie - umożliwiając w ten sposób wytworzenie się empatii; w grupie kontrolnej ofiarom nie dano okazji do mówienia o sobie. Badani w grupie „samoodsłaniania" wymierzali znacznie łagodniejsze wstrząsy niż badani w grupie kontrolnej.
Jest wiele sposobów rozwijania u ludzi empatii; niektórych z nich dzieci
mogą uczyć się w szkole podstawowej - co nie wymaga jakiejś specjalnej metody nauczania - lecz w tym momencie nie jestem jeszcze przygotowany do ich omawiania. Zanim zajmiemy się tą sprawą, musimy najpierw przyjrzeć się bliżej drugiej stronie medalu: dehumanizacji, zwłaszcza temu rodzajowi dehumanizacji, który wiąże się z uprzedzeniami i który wyrządza krzywdę nie tylko ofierze, lecz także gnębicielowi. Przeczytaj początkowy paragraf następnego rozdziału, a zobaczysz, co mam na myśli