Pułapka na myszy
by Hoshiko
Dla Kasiuli, Sal, Ly, Characi oraz mojego ulubionego obiektu dręczeń. X3
I dla mojej ukochanej Mamusi, która sprezentowała mi całe 100 g herbaty Darjeeling - dzięki której opanowała mnie wena na tego ficzka.
* * *
"Koci ruch, kocie spojrzenie, kocia tajemniczość... Kot to mój totem, mój symbol. Bawię się ludźmi jak kot myszą i to daje mi satysfakcję. Kontroluję siebie i kontroluję sytuację - i wszystkie moje małe myszki. Pasuje mi to. Jestem z tego zadowolony. I mogę się uśmiechnąć powolnym, zadowolonym, kocim uśmiechem, mrużąc oczy... i doprowadzić tym myszkę do szału. Tak.
Jestem jak kot. Niezawodny łowca, który nie poluje po to by przeżyć, lecz po to, by się zabawić. By napawać się strachem ofiary, która czuje oddech na plecach... by poczuć smak krwi i zwycięstwa. By móc się uśmiechnąć, pokazując kły.
To przerażenie myszek jest pyszne... Ale jest coś lepszego - ich podziw. Bo kiedy przychodzi ten moment, że przestają uciekać, zdając sobie sprawę z nieuchronności tego, że zostaną złapane... czują podziw. Zazdrość. Dają się zaszczuć, zagonić i zabić... ale dopiero po długiej zabawie ich strachem. Wtedy myszka nie nienawidzi kota. Nienawidzi siebie za swoją słabość i każdą cząsteczką myśli pragnie być taka jak kot. Silna. Pewna. Piękna. Zabójcza. Elegancka. Poruszać się tak jak kot... uśmiechać jak kot... i wygrywać jak on.
Mieć klasę. Styl.
To niezłe uczucie - tak iść i czuć na sobie te spojrzenia, w których zazdrość miesza się z podziwem. Słyszeć te szepty. "To on". Nieźle jest być rozpoznawalnym. To tak... grzeje. Ta uwaga, skupiona tylko na tobie. Ta nienawiść... Zwłaszcza ta nienawiść. Nie nienawidzi się przecież kogoś, kto nie ma znaczenia, prawda? Nienawiść jest dowodem, że skupia się myśli.
Nieźle jest być "Kotem". Ma to masę pozytywów. Chadza się własnymi drogami, ma się styl - rozpoznawalny styl... ma się wolność, podziw i zwycięstwo.
Bycie "Kotem" ma tylko jeden negatyw.
Poluje się, je się, śpi się, żyje się... w pojedynkę.
Zawsze.
Od pewnego czasu jednak zaczęło mi to przeszkadzać. No nic, poradzę sobie... jak zwykle zresztą. Zawsze dostaję to, czego chcę. A teraz chcę jej. I ją też dostanę.
To tylko kwestia czasu.
Przecież ja nie przegrywam nigdy."
* * *
I znowu tu był. Wyrzucić go nie było łatwo, więc po kilku nieudanych próbach poddała się. Właściwie nie był przykry... i naprawdę dałoby się znieść jego obecność - nawet nieporządaną - gdyby nie jedna, jedyna rzecz. Nienawidziła tego, że kiedy wchodził do pokoju, jego wielkie ego zdawało się wypełniać pomieszczenie aż po sufit. Nienawidziła tego, że w jego obecności zawsze czuła się jak... myszka. Mała, szara, nieważna myszka w pazurach wielkiego kocura.
Który będzie się cieszył tym bardziej, im bardziej ona będzie się miotać.
No a teraz znów się tu zjawił. Tak jak lubił - bez uprzedzenia. Żeby jeszcze bardziej pokrzyżować wszystkie jej plany i jeszcze bardziej ją zirytować. Oczywiście nie da mu tej satysfakcji i nie da po sobie nic poznać. Ale nie zmienia to faktu, że jest wściekła.
A on wie o tym i tak. I skwituje to jak zwykle tym kocim uśmieszkiem, w którym jeden kącik ust wędruje do góry w charakterystyczny, wyrażający samozadowolenie sposób. "Ja jestem górą", zdaje się mówić.
On. Wielki i wspaniały pan Xellos Metallium.
A niech go wszyscy diabli.
* * *
"Moja.
To tylko kwestia czasu."
* * *
Nawet się nie odezwie. Nie, oczywiście że nie. Przecież wie, że ona dużo bardziej się zdenerwuje, kiedy po prostu nagle zjawi się naprzeciw niej i będzie się w nią bez słowa wpatrywał. Och, on świetnie zna moc swojego spojrzenia. Wie, że pod nim myszka zaczyna być niespokojna. Że boleśnie uświadamia sobie każdy nierozczesany kosmyk włosów, każdą maleńką plamkę na niebieskiej sukience. Wie, o czym ona myśli. Oczywiście o tym, że to on, Xellos Metallium, ma styl. Że nieład jego fioletowych włosów jest z pewnością zamierzony i nadaje mu buńczuczny wygląd, podkreślający, jak bardzo jest on przystojny. Natomiast nieład jej fryzury to tylko rozczochranie, nic więcej. I jeżeli nadaje jej ono jakikolwiek wygląd, to chyba tylko wieśniaczki.
Chciałaby mieć to "coś". I patrzeć z góry na wszystko i wszystkich. I to dlatego on ją tak denerwuje.
* * *
"I mogę sobie teraz tak stać i przyglądać się jej. I upewniać się raz jeszcze, że dokonałem właściwego wyboru. Jest po prostu piękna. Piękna. Od czubka złocistej główki po palce drobnych stóp.
I będzie moja.
Już niedługo...
Wszak pułapki na myszy wymyślono już wieki temu."
* * *
-Jak ładnie dzisiaj wyglądasz, Fi - powiedział lekko, kiedy był już pewien, że wywarł zamierzone wrażenie.
W ustach każdego byłby to zwykły, grzecznościowy komplement. W jego ustach zabrzmiało to jak kpina. Spojrzenie lekko przymkniętych oczu wyrażało pogardę dla niej i świata całego jako takiego. A przynajmniej jej się tak wydawało.
Nie odpowiedziała ani słowem. Bo co miałaby powiedzieć?
-Dostanę herbaty?
Miała ogromną ochotę wrzasnąć, że dostać to on najwyżej w pysk może. Przy odrobinie szczęścia przestałby się wtedy uśmiechać w ten sposób... Jakby był ponad wszystkim i wszystkimi...
-Jak poprosisz.
-Proszę - powiedział jej do ucha, pochylając się nad nią. Zrobiło jej się gorąco. Czuła jego ciepły oddech. Był stanowczo za blisko - ustami niemal dotykał jej ucha.
Ale nie dotykał. I to było tak niesamowicie w jego stylu - doprowadzał ją do tego, do czego doprowadzał... ale tak właściwie nie zrobił nic, co pozwoliłoby jej w jakikolwiek sposób zareagować. No bo co miałaby zrobić? Kazać mu się odsunąć? Przecież nawet jej nie dotknął. Kazać mu się zamknąć? Przecież sama kazała mu poprosić.
Xellos był specjalistą od stawiania innych w sytuacjach bez wyjścia. Jak kot, bawiący się myszą.
Bezwiednie uśmiechnął się jeszcze szerzej. "Pierwszy fragmencik pułapki zastawiony...", pomyślał z satysfakcją. Filia nie wiedziała o tym. Ale gdyby wiedziała, mogłaby się kłócić na temat tego, czy to był rzeczywiście dopiero pierwszy jej kawałek.
* * *
Dwie filiżanki herbaty na stole. I dwa krzesła. "Tak ma być...", pomyślał. "I tak będzie."
-Ładna filiżanka - skomentował, oglądając malutkie porcelanowe naczynie.
Zyskać na czasie...
-Wiem.
Jest piękna, kiedy zanurza wargi w parującym napoju. "Jakież one muszą być miękkie... Cóż. Sprawdzi się to. Rzetelnie... Taaak, bardzo rzetelnie nawet."
Znów się uśmiechał... tak jakby planował jakąś zabawę jej kosztem. Czy on nie mógł uczepić się kogoś innego? Kogokolwiek?
-Nikt nie parzy takiej herbaty, jak ty, Fi.
-Dziękuję.
-O czym będziemy rozmawiać?
-Znając ciebie? - nie wytrzymała nerwowo. Choć oczywiście teoretycznie on nie dał jej żadnych powodów... - Z pewnością o mojej głupocie albo o błędach mojej rasy! Albo po prostu o kwiatkach i słoneczku, a ty wykorzystasz każdą okazję, żeby udowodnić mi, jaką idiotką jestem!
-Ależ Fi... - otworzył oczy, pozwalając, by pojawiło się w nich zdumienie. - Przecież ja wcale...
-Jasne! Ty nigdy nic!
"Nie wytrzymała. To dobry moment. Pomalutku..."
-Ja ani przez moment nie...
I najgorsze, że miał rację. Nie rzucił jej dziś żadnej wrednej uwagi. A to, że bawił się nią... mogło być jej wymysłem... Ale...
-Skoro nie chodzi ci o dokuczenie mi, to po co się tu pojawiłeś, co? - spytała podniesionym głosem. "Teraz skłamie. Albo wbije mi szpilę i przyzna mi rację", pomyślała.
"Waha się... Pora grać va banque."
-Bo bardzo chciałem - powiedział cicho do jej ucha, pojawiając się znienacka obok i oplatając jej talię ramionami. - Bardzo, bardzo...
Co on wyprawia...?!
-Ja wiem - ciągnął, opierając brodę o jej ramię - że takie zjawianie się znienacka może cię denerwować...
I to jak!
-Ale nie robiłbym tego, gdybyś... pozwoliła mi zostać...
-Tobie? W moim domu? Czyś ty zwariował? - protestowała, chociaż w głowie jej się już kręciło. Był za blisko. Zdecydowanie za blisko. Za ciepły i za czuły. Nie miał prawa jej obejmować w ten sposób. I nie miał prawa taki być, bo...
-Hmm... W sumie to jest pewien rodzaj wariactwa - zgodził się. - Wiesz, co mam na myśli... prawda? - wymruczał, obejmując ją mocniej. Był teraz dużo bardziej blisko niż za blisko.
-Xelloss... - zdołała tylko powiedzieć. I nie za bardzo przypominało to protest, choć najprawdopodobniej takie było jej zamierzenie.
* * *
Jej usta okazały się być bardzo, bardzo miękkie... I bardzo, bardzo delikatne... I bardzo spragnione. A w głowie się kręciło.
Pułapka na myszy zatrzasnęła się z trzaskiem.
Tylko że z kotem w środku.
Tego Xellos co prawda nie planował... ale kiedy to zauważył, było mu już wszystko jedno.
* * *
"Najbardziej ciekawe są takie przypadki, kiedy myśliwy staje się zdobyczą... I cóż, w tym miejscu wypadałoby się przyznać do porażki. Po raz pierwszy w jakże długim przecież życiu sam zostałem złapany w pułapkę. I to przyznaję, bo to jest fakt. Ale nie przyznaję się do porażki, bo to, co się stało, nie było porażką.
Było moim największym zwycięstwem.
Pułapka na myszy... moje małe myszki, które zawsze zagrają, jak zechcę. Może i takie sterowanie jest zabawne... ale szybko staje się nudne, bo wszystko jest takie przewidywalne.
A teraz - kiedy czuję jej drobną dłoń w swoich włosach, kiedy wdycham jej zapach i całuję usta - odkrywam pewną prawdę.
Kocia natura ma także drugą stronę...
Oprócz bycia bezwzględnym łowcą kot mruczy z rozkoszą, kiedy się go pogłaszcze. A ja teraz też bym chętnie to zrobił.
I pozostaje jedno, jedyne pytanie. Która pułapka zadziałała lepiej? Ta na myszy, czy ta na... koty?
Cóż... to tajemnica.
Moja - nie chwaląc się - specjalność."
* * *
1