j-15, Slayers fanfiction, Oneshot


To opowiadanie powstało pod wpływem "Morning Glow" Miju Shizukesy i "Nie zabijaj" Meitsy. Tytuł trochę nietypowy, bo to tzw. sigla - czyli namiary na werset z Pisma Św., konkretnie to z Ewangelii wg św. Jana. Jak znajdziecie ten wers, to opowiadanie powinno nabrać większego sensu...

W saloniku panował spokój. Chociaż "spokój" nie jest najlepszym określeniem. Z braku jednak lepszego, musimy się posłużyć właśnie tym. Bo jak inaczej określić ciszę, będącą nie tyle brakiem dźwięku, co nagromadzeniem niewypowiedzianych zdań. Milczenie spowodowane raczej nadmiarem słów, niż ich niedostatkiem. Bezruch ogarniający wszystko i wszystkich: od muchy na oknie, poprzez ogień w kominku, po dwie postacie siedzące przy stole nad stygnącymi filiżankami herbaty.

Jedną z tych postaci była kobieta o długich włosach koloru złota. Naprzeciw niej siedział fioletowowłosy mężczyzna, na którego twarzy wyjątkowo nie widniał zwyczajowy bezczelny uśmiech. Oboje byli kapłanami, choć służyli dwóm różnym panom. Nie była to jedyna dzieląca ich sprawa. Pochodzili z dwóch różnych ras, mieli zupełnie inny światopogląd, inaczej zostali wychowani i ukształtowani. Pomimo to lubili swoje towarzystwo. O ile tylko przedstawiciel jego rasy mógł czuć coś takiego jak "lubienie". Dzisiaj jednak nie umieli jakoś znaleźć wspólnego tematu. Każda próba podjęcia rozmowy kończyła się fiaskiem najpóźniej po kilku minutach.

Zauważył, że choć dłonie kobiety niejednokrotnie muskały uszko filiżanki, jej herbata pozostała nietknięta. Zdziwiło go to, ponieważ włożył sporo trudu w zdobycie tej mieszanki, którą jego towarzyszka wysoko ceniła.

-Dlaczego nie pijesz, Filia-san?

Podniosła na niego zamyślone spojrzenie. W głębi jej oczu błysnęła dziwna iskra.

-Wiem-szepnęła.

Chyba nie do końca rozumiał, o co jej chodzi, albo udawał, bo nie chciał rozumieć.

-Wiem, że dostałeś od Zellas rozkaz, którego oboje się obawialiśmy. Wiem, że chciałeś oszczędzić mi bólu i dlatego dolałeś do mojej herbaty wywar z pewnych ziół. I wiem, że lepiej będzie dla nas obojga, jeśli wykonasz polecenie BeastMaster- widząc, że chce coś powiedzieć, potrząsnęła głową.-Nie przerywaj mi. Nie chcę cię prosić o darowanie mi życia, bo to bezcelowe. Ale pragnę, byś wyświadczył mi pewną przysługę. Proszę cię przez wzgląd na to, co sprawiało, że do tej pory istniało między nami swego rodzaju porozumienie.

-Co mogę dla ciebie zrobić?

-Najpierw obiecaj, że spełnisz moją prośbę.

Po chwili wahania skinął głową. Bez słowa wstała i poprowadziła go do pomieszczenia, o istnieniu którego nie miał pojęcia.

Sala nie była duża, jakieś dwa na trzy metry. W jej centrum stał niewysoki postument, a na jego szczycie spoczywała prosta, drewniana szkatułka. Przez chwilę Filia stała plecami do Xellosa, mocując się z zamkiem.

Gdy wreszcie odwróciła się do mazoku, ten ujrzał, że smoczyca w drżących dłoniach trzyma sztylet ofiarny: stalowy, z ostrzem powleczonym warstwą srebra i bogato inkrustowaną rękojeścią.

-Ale Filia-san...przecież ty...ja...

-Nie proszę o rytuał twojej lub mojej rasy.

-W takim razie pozostaje tylko jedna możliwość...

-Hai. Chcę byś złożył moje życie w ofierze zgodnie z Najstarszym Rytuałem Złotego Pana Koszmarów.

-...dlaczego właśnie ten?...najokrutniejszy i najboleśniejszy...

-Jedyny, który mazoku może odprawić w imieniu ryôzoku.

-...dla kogo?...czy jest możliwe, by istniał ktoś warty takiego poświęcenia...

-Istnieje. Ale ja nigdy nie zdołałam mu o tym powiedzieć...nie miałam śmiałości...A teraz jest już za późno...

-Nigdy nie jest za późno.

-Dla mnie już jest...-wahał się.-Obiecałeś.

Uniósł powieki i zmierzył postać smoczycy uważnym spojrzeniem. Przez długą chwilę toczył ze sobą walkę. Wreszcie niespiesznym ruchem wyciągnął przed siebie dłonie, w których Filia złożyła sztylet.

-Ja, Xellos Metallium, kapłan BeastMaster i sługa Shabranigdo, przyjmuję twe życie, Filio ul Copt, kapłanko Króla Ognistego Smoka i służebnico Ceiphieda, i przyrzekam złożyć je w ofierze Panu Koszmarów jako dar za bliską twemu sercu osobę. Rytuał rozpocznie się w pierwszą noc pełni, za trzy dni od tej chwili.

Uniósł ostrze sztyletu i ucałował je jak żołnierz oddający hołd swemu dowódcy.

-Za trzy dni, w pierwszą noc pełni-szepnęła Filia. Po jej twarzy z wolna spłynęła kryształowa kropla.

Trzy dni. Siedemdziesiąt dwie godziny. Cztery tysiące trzysta dwadzieścia minut. Dwieście pięćdziesiąt dziewięć tysięcy dwieście sekund.

Tylko tyle. Lub aż tyle. Cały czas, jaki pozostał Filii można było przedstawić za pomocą kilku niezbyt imponujących liczb. Miało to jednak swoje dobre strony...a przynajmniej jedną...

Czy wiecie, dlaczego ludzie - w przeciwieństwie do innych ras - cenią swoje życie? Dlaczego czerpią z niego garściami, ciesząc się każdą drobnostką, każdą maleńką chwilą w towarzystwie przyjaciół? Dlaczego głoszą takie hasła jak "Carpe diem"? Wiedzą, że ich czas jest ograniczony. Nie mogą jednak wiedzieć, kiedy przyjdzie po nich Przewodnik, wiodący przez granicę ku nowemu życiu. Chcąc doświadczyć szczęścia przed jego przybyciem, muszą się spieszyć.

Aż do tej pory Filia nie zastanawiała się nad czekającą ją śmiercią. Ryôzoku są długowieczni, nie chorują, zachowują siły aż do momentu zgonu. Teraz patrzyła ze smutkiem na przesuwające się wskazówki. Każdy ich ruch przybliżał ją do końca. Dlatego postanowiła nie zmarnować pozostałych jej chwil.

Miała kilka marzeń, pragnień, planów, których nie zdążyła zrealizować. Z pomocą Xellosa zaczęła sprawiać, że sny stawały się rzeczywistością. Odwiedzić świątynię na drugim końcu kontynentu - proszę bardzo. Rozdać zbiory porcelany zaprzyjaźnionym kolekcjonerom - nie ma sprawy. Skosztować pewnej szczególnej mieszanki - żaden problem. BeastPriest w każdej chwili był przy niej, służył pomocą, otarł łzy, gdy zostawiła przyjaciołom ostatni list... Czuły i delikatny jak nigdy... Za późno...

Zachód słońca. Już tylko kilka godzin dzieliło smoczycę od rozpoczęcia rytuału. Wiedziała, co ją czeka, znała każdy punkt, każdy element ofiary. Pierwsze godziny nie były bolesne. Nie miały nieść cierpienia fizycznego, działały jedynie na psychikę. Poniżenie, oczekiwanie, niepewność.

-O czym myślisz, Filia-san?

-...

-Na pewno tego chcesz? Jeszcze możesz zrezygnować. Zostało mi trochę naparu z tamtych ziół...Wystarczy, że się wycofasz z rytuału, a umrzesz bezboleśnie...Zaśniesz snem nieprzespanym, jak mówią niektórzy.

Ujęła jego dłoń i położyła na swojej piersi.

-Co czujesz?

-Bijące serce - nie mógł tego nie poczuć, bo waliło jak młotem.

-Mój największy skarb: życie.

Puściła jego dłoń. Jeszcze przez chwilę trzymał ją bez ruchu, wyczuwając każde uderzenie serca.

-...w ciągu ostatnich trzech dni spełniałeś wszystkie moje życzenia. Ale jest jedno, którego nie jesteś w stanie spełnić...Nie zdołasz znaleźć równie cennego daru dla pewnej osoby...

-...kim on jest...kto może być tego wart...?

-W mojej sypialni, na szafce nocnej, jest szkatułka. W środku-pamiętnik...gdy ofiara zostanie spełniona, będziesz mógł tam zajrzeć i dowiesz się wszystkiego...pamiętaj: dopiero po dopełnieniu rytuału - po chwili dodała nieco ciszej.- Czy mogę ci zaufać?

-Nie wiem, Filia-san. Znasz mnie...albo raczej nie znasz...

-Rozumiem...

Nie zajrzy do jej zapisków przed złożeniem ofiary. Była tego pewna. A kiedy wreszcie pozna tamto imię, będzie po wszystkim. Nie będzie mógł niczego odwrócić...

Stali na szczycie wzgórza. Obok nich - kamienny ołtarz i kilka wbitych w ziemię pochodni. Xellos przywdział rytualny strój kapłański, co sprowadzało się do zdjęcia peleryny i włożenia szkarłatnych rękawiczek. Filia miała na sobie prostą, lnianą szatę; włosy skryła pod kapturem. Gdy tak stała pochylona nad ołtarzem, w niczym nie przypominała dumnej przedstawicielki rasy złotych smoków.

Równo o północy Filia położyła się na ołtarzu. Kaptur spadł jej z głowy i złote kosmyki rozsypały się po kamieniu. Xellos przywiązał jej nadgarstki do palików wbitych w ziemię w rogach ołtarza. Później sypnął po garści ziół w płomień każdej z pochodni. W przejrzyste nocne niebo buchnęły kłęby wonnego dymu.

-Na potęgę Pana Koszmarów i ku jego chwale. Dla zaspokojenia żądań i uzyskania darów. Pośród dziękczynienia i błagania. Od niewinnej ryôzoku, przez ręce kapłana mazoku, dla ojca ich obojga. W imię Złotego Lorda: ofiara została rozpoczęta!

Z tymi słowami dla Filii zaczęła się noc pełna oczekiwania i niepewności. Rytualna szata miała dziewięć wiązań. Kapłan, przygotowując młodzieńca lub dziewczynę na ołtarzu do dalszych etapów rytuału, co godzinę rozsupływał jedno z nich. Które? To wiedział tylko on sam. Ofierze pozostawało poddać się jego woli i liczyć na litość...

Całą noc spędził u jej boku. Była mu za to wdzięczna, choć znikał kilkakrotnie na parę minut, bo nie musiał jej towarzyszyć. Miała jeszcze inny powód do wdzięczności. Dłonie kapłana starannie omijały wiązania na jej piersiach i łonie.

Nastał ranek. Niebo zasnuły ciemne chmury; na wzgórzu panował półmrok. Poły szaty łączyły dwa ostatnie wiązania. Które z nich ustąpi jako pierwsze? Nim dane jej było się o tym przekonać, ujrzała pochylonego nad nią Xellosa. Po chwili poczuła, że kapłan unosi lekko jej głowę i przytyka do ust kubek.

-Co...co to jest? - wychrypiała. Wargi i gardło miała wyschnięte na wiór.

-Herbata. Powinnaś wypić coś ciepłego.

-A...ale...

-Spokojnie, nie dolałem tu tamtych ziół. Nie zrobiłbym tego bez twojej zgody.

Spojrzała na niego uważnie. Nie kłamał. Przełknęła porcję napoju, który wlał pomiędzy jej rozchylone wargi. Później przyjęła jeszcze kilka łyków. Gdy skończyła pić, odstawił kubek; jego dłoń zatrzymała się kilka centymetrów nad rzemieniem na piersi.

Zwrócił swoje spojrzenie na twarz leżącej. W myślach błagał, by kazała mu przerwać. Ona jednak odwróciła głowę i nie patrzyła na niego. Z westchnieniem rozsupłał wiązanie i usiadł pod ołtarzem. Trwał tam w niezmienionej pozycji przez godzinę. Gdy rozwiązał ostatni rzemień, teleportował się, zostawiając ją samą.

Dlaczego Najstarszy Rytuał jest tak okrutny, skoro Złoty Pan Koszmarów zrodził zarówno ciemność, jak i światło? Dlaczego młodzieniec lub panna składana w ofierze musi mu oddać wszystko: godność, czystość, a wreszcie życie? Dlaczego nie wystarcza mu zwykła ofiara całopalna czy z płodów ziemi?

Jako ojciec ryôzoku i mazoku, LoN ma podwójną naturę. Gdy jednak u ludzi dobro i zło są wymieszane, u ich ojca granica między nimi jest wyraźna. "Dobra" połowa Pana Koszmarów obdarza swoje dzieci łaskami, zaś ta "zła" pragnie hołdów, ofiar, darów. By równowaga została zachowana i by Złoty Lord mógł okazywać swą dobroć, jego głód musi zostać zaspokojony. Im większa ofiara, tym większy dar. Najcenniejszą ofiarą jest życie...

Wrócił po kilkudziesięciu minutach. Oswobodził nadgarstki Filii z więzów, po czym zsunął z jej ramion szatę i usiadł pod ołtarzem. Słyszał, jak smoczyca podnosi się i kuli na ołtarzu.

Step by step my life went down

Only troubles all around

It seemed to me that darkness has no end

I used to climb the mountains high

I thought that I can reach the sky

Searching for another promised land

/Krok po kroku moje życie schodziło w dół

Wszędzie wokół tylko problemy

Wydawało mi się, że ciemność nie ma końca

Kiedyś wspinałam się na szczyty

Myślałam, że zdołam dotknąć nieba

Szukając innej ziemi obiecanej/

Ciche nucenie dobiegło uszu kapłana. Dlaczego właśnie ta piosenka grała w jej duszy?...Nie pytał. Chciał uszanować jej prywatność.

-Boję się, Xellos - szepnęła po chwili.

-To naturalne. Każdy by się bał, będąc na twoim miejscu.

-Nie rozumiesz.

Podniósł się z ziemi i usiadł obok niej na skraju ołtarza.

-To mi wytłumacz.

-Wiesz, jak zachowuje się ktoś, komu ofiarowują wielki dar? - zaczęła cicho.- Przeważnie wymawia się od jego przyjęcia, twierdząc, że na niego nie zasłużył; nie wiedząc, jak ma się zachować. Ofiarodawca odchodzi zasmucony, zaś dar - przeznaczony dla tej jednej, konkretnej osoby, zostaje zmarnowany. Dopiero...dopiero później... - głos dziewczyny zaczynał się łamać. - ...obdarowany uświadamia sobie, jak wiele stracił...co naprawdę oznaczał dar...że jego odrzucenie kosztowało ofiarodawcę o wiele więcej niż sam dar...

Uniosła twarz i spojrzała na siedzącego obok niej Xellosa.

-Boję się...że nie zrozumie...nie będzie w stanie przyjąć mojego daru...a kiedy wreszcie pojmie...będzie za późno...i to wszystko...wszystko...

Nie była w stanie mówić dalej. Po jej twarzy spływały łzy. Otarł je, ale przybyły nowe. Przygarnął Filię do siebie i zamknął ją w uścisku. Przez chwilę gładził jej włosy. Czuł wyraźne drżenie ciała szlochającej smoczycy.

-Jeśli ten ktoś nie przyjmie twojego poświęcenia, to dlaczego nie chcesz zrezygnować z rytuału?

-...bo...bo wierzę...że jednak zrozumie...że nie popełni tego błędu, co ja...wierzę...chcę wierzyć...

-Jakiego błędu?

Brak odpowiedzi. Pomimo usilnych próśb kapłana Filia milczała jak zaklęta. Westchnął. Wciąż nie mógł jej zrozumieć...

Czując, że smoczyca się trochę uspokoiła, położył ją skuloną na ołtarzu i zniknął, by przygotować jej ostatni posiłek.

Ostatni posiłek ofiary Złotego Lorda. W sumie nie było żadnych szczególnych zaleceń, co do jego składu. Oprócz jednego. Musiały się w nim znaleźć liście vae - trującego ziela. Bez smaku i zapachu, były niewyczuwalne w potrawie. Ich działanie było powolne i początkowo nic nie zwiastowało tragicznego końca. Zioła przynosiły rozluźnienie, działały przeciwbólowo. Podane w odpowiednim momencie antidotum sprawiało, że z trucizny vae stawało się lekiem. Gdy jednak tego antidotum zabrakło, pojawiał się ból. Najpierw nieznaczny, później coraz silniejszy. Trwał aż do śmierci. Później do bólu dołączał postępujący paraliż. Vae zabijało powoli i bezlitośnie, agonia mogła trwać - w zależności od dawki - od kilku godzin do kilku dni.

Wiedziała o tym, ale zjadła podany jej przez mazoku ryż z warzywami.

-Xellos, czy ty...?

-Tak, Fi-san. Dodałem zioła. Ale mam antidotum.

Pokręciła głową. Teraz pozostało czekanie. Wprawdzie niedługie, bo niespełna dwugodzinne, jednak jedno z gorszych. Dokładnie w południe, za pośrednictwem kapłana, miała oddać Panu Koszmarów swoje dziewictwo.

Walking in the darkest night

Looking for the guiding light

I found the meaning of my life today

Always knew I've got to fight

For a holy star that shines so bright

Even if it's only heartbeat away

/Idąc przez najciemniejszą noc

Szukając światła-przewodnika

Dziś znalazłam znaczenie mojego życia

Zawsze wiedziałam, że muszę walczyć

Za świętą gwiazdę, co świeci tak jasno

Nawet jeśli jest tylko odległym biciem serca/

Słońce zbliżało się do zenitu, gdy Xellos przerwał ich rozmowę.

-Już czas - powiedział drżącym głosem.

-...czas... - położyła się na wznak na ołtarzu. Mazoku ponownie przywiązał jej nadgarstki do palików; w podobny sposób unieruchomił jej nogi. Rozciągnięta na kamieniu nie mogła się poruszyć, nie mogła się wycofać...

-Czysta i nienaruszona. Ojcze światła, tobie oddaje swe dziewictwo. Tobie poświęca swoją czystość. Przyjmij ten dar i okaż swą łaskę!

Zdjął szaty i ukląkł na ołtarzu między nogami Filii. Pochylił się nad nią. Za chwilę będzie za późno, żeby zrezygnować.

-Filia-san, błagam, każ mi przestać. Każ mi odejść i przerwać to bezsensowne zadawanie ci bólu. Wystarczy jedno twoje słowo...

-Proszę...

To była jej decyzja. Nie mógł jej do niczego zmusić. Położył się na niej. Czuł jej przyspieszony oddech, nierówne bicie serca. Trwał w bezruchu, by nie potęgować jej lęku, by nie zranić jej ponad miarę.

Wreszcie nadszedł czas. Nie mógł dłużej zwlekać. Uniósł się na łokciach.

-Wybacz mi, Filia-san.

-...zrób to...nie - zamilkła. Jej powieki z wolna opadły. Oddech się wyrównał, serce zwolniło. Zioła, które dodał do jej potrawy, zaczęły działać. Ale to nie było vae. Musiał ją oszukać.

Zasnęła. Już się nie obudzi. Odejdzie we śnie. Bez zbędnego bólu, cierpienia. Musiał to zrobić: nie był w stanie spełnić rytuału, nie gdy to ona była ofiarą.

Był mazoku. Nie mógł odczuwać pozytywnych emocji. Więcej - zabijały go. Ale przebywając z Filią zmienił się. Wykształcił w sobie swego rodzaju barierę. Pozytywne uczucia nie były już problemem. Czuł, że gdyby dane mu było spędzić ze smoczycą jeszcze jakiś czas, mógłby nauczyć się lubić, może nawet kochać...Teraz było za późno...dla obojga...był jej wdzięczny za to, co już mu ofiarowała, dlatego nie mógł zadać jej tak ogromnego bólu...po prostu nie mógł...

Spała. Ciekawe, czy miała jakieś sny?...Za kilkanaście minut rozpocznie się druga faza działania ziół. Filia zapadnie w głęboką śpiączkę. Jej świadomość będzie całkowicie odizolowana od otoczenia. Nie będą do niej docierać żadne bodźce z zewnątrz. Kilka godzin później będzie po wszystkim. On wypełni rozkaz Zellas, a Filia odejdzie bez bólu.

Teleportował się do jej sypialni. Otworzył pamiętnik...Kilka pierwszych stron zapełnionych aforyzmami i przysłowiami. Później kilka wierszy nieokreślonego autorstwa...Kilka strona dalej krótki list skreślony drżącą ręką: "Nie dopełniłeś rytuału, Xellos-san...Gdybyś to zrobił, nie czytałbyś teraz tych słów...Wiedziałbyś dla kogo..." Przewrócił stronę. "Wróć na wzgórze. Dopełnij ofiary. Wtedy poznasz prawdę...wtedy zrozumiesz..." Kolejna strona była pusta.

Położył otwarty pamiętnik na stoliku. Nie zauważył, że za jego plecami wiatr przewrócił jeszcze jedną kartkę... "...dla ciebie Xellos-san...bo jesteś bliski memu sercu...bardzo bliski..."

Pochylił się nad ołtarzem. Delikatnie przejechał dłonią po policzku Filii. W tej chwili wyglądała tak bezbronnie...Damn it! Skąd u niego wątpliwości?! Jest mazoku i musi zrobić to, co każdy przedstawiciel jego rasy zrobiłby w takiej sytuacji! Chwycił sztylet ofiarny i gwałtownym ruchem zerwał ze smoczycy pelerynę, mierząc ostrzem w jej pierś.

Stal zadzwoniła o kamień...nie był w stanie tego zrobić...ale ona mu zaufała, a on złożył obietnicę...w śpiączce nie będzie czuć bólu...

-Dobrze, Filia-san - szepnął wprost do jej ucha, choć wiedział, że go nie usłyszy. -Zrobię to. Ofiaruję twe życie Złotemu Lordowi...Nie zawiodę zaufania, jakie we mnie złożyłaś...

Było za późno, by przeprowadzić cały rytuał. Nim jednak serce Filii przestanie bić, on zdąży ofiarować Panu Koszmarów to, co najcenniejsze.

Sypnął w płomienie pochodni zioła - znów buchnął wonny dym. Następnie stanął nad ołtarzem i wzniósłszy w obu dłoniach sztylet, zakrzyknął donośnym głosem:

-Na potęgę Pana Koszmarów i ku jego chwale. Dla zaspokojenia żądań i uzyskania darów. Od niewinnej ryôzoku, przez ręce kapłana mazoku, dla ojca ich obojga.

Recytując dalsze słowa modlitwy, czubkiem sztyletu kreślił na piersi smoczycy świętą runę.

-Zaklinam cię, ojcze światła i mroku...przyjmij dar z życia...ty wiesz, dla kogo i dla czego to poświęcenie...nie daj, by przeszła przez świat bez śladu...nie pozwól, by o niej zapomniano - skarcił się w myśli za ostatnie słowa, które znacznie odbiegały od kanonu rytuału.

Znak nakreślony na ciele Filii zakwitł czerwienią. Pierwsze krople życiodajnego płynu splamiły ofiarne ostrze. Wkrótce będzie ich więcej...dużo więcej...

-Oto służebnica Ceiphieda przez moje dłonie ofiarowuje ci całą siebie!

Jednym szybkim cięciem otworzył jej klatkę piersiową. Chwilę później jego dłonie zamarły w bezruchu. Gdyby nie był mazoku, gdyby mógł płakać, jego oczy z pewnością zasnułyby się mgiełką łez.

Najbardziej żałował, że niedługo smoczyca utonie w niepamięci. Nie miał wspomnień. Pamiętał każdą chwilę swego istnienia, ale nie mógł przywołać w myślach uśmiechu Filii, jej głosu, śpiewu...jej oczu...czy były lazurowe jak czyste niebo czy raczej granatowe jak głębiny oceanu?...

Życie śmiertelnych było dla Xellosa fascynującą zagadką. Nie mógł pojąć, jak to się dzieje, że tak skomplikowany mechanizm, jakim jest ludzkie ciało, może funkcjonować sam z siebie.

W tej chwili jego oczom ukazało się bijące serce. Nieduży kawałek mięśnia. Można by nawet powiedzieć, że niepozorny. A jednak to ten drobiazg rodził istnienie. Gdyby go zabrakło, zadziwiająca maszyneria ludzkiego organizmu stanęłaby w miejscu.

Wpatrywał się zauroczony w bijące serce Filii. Okrutne przeznaczenie sprawiło, że musiał położyć kres jego powolnym, rytmicznym skurczom. Chciał odsunąć nieuniknione jak najdalej. Na mniejszym ołtarzyku ułożył stos i podpalił go. Gdy płomienie zatańczyły na suchych gałązkach, zdał sobie sprawę, że to już koniec, że nie może odwlekać tej chwili w nieskończoność.

-Będziemy liczyć do dziesięciu, dobrze? Zrobię to na "dziesięć" - przez chwilę wsłuchiwał się w jej oddech.- Na dziesięć...

Raz...sprawdził wiązania na nadgarstkach i kostkach smoczycy...Dwa...Trzy...Cztery...sekundy mijały powoli, choć zarazem biegły zbyt szybko...Pięć...Sześć...Siedem...położył dłoń na sercu Filii...teraz mógł czuć każde jego drgnienie...Osiem...Dziewięć...zacisnął palce...Dziesięć!... gwałtownym ruchem wyszarpnął serce z piersi kobiety...ciało Filii wygięło się w paroksyzmie bólu...jej powieki lekko się uniosły, a wargi poruszyły się w niemym krzyku..."arigatô" odczytał Xellos z ich ruchu...przez chwilę, która wydała mu się wiecznością, choć była zapewne jedynie ułamkiem sekundy...przez chwilę nie wiedział, co robić...wreszcie mięśnie smoczycy zwiotczały, a jej ciało głucho opadło na ołtarz...koniec...

Dziwne drżenie w prawej dłoni przywróciło go do rzeczywistości. Nie mógł teraz zmarnować jej ofiary. Podszedł do mniejszego ołtarzyka i złożył serce Filii na płonącym stosie. Gdy jego popioły rozniesie wiatr, Najstarszy Rytuał dobiegnie końca.

Uwolnił ręce i nogi kobiety z więzów. Ułożył ją delikatnie na kamieniu i okrył swoją peleryną. Znów wyglądała na pogrążoną w słodkim śnie.

-Życzę ci pięknych snów, Filia-san...na wieki...

Zwrócił spojrzenie ku ołtarzowi, na którym płonęło jej serce. W tej chwili było już w znacznej części zwęglone: w żaden sposób nie mogło rodzić życia.

Nagle w niebo wzniosła się pojedyncza iskra: większa od innych, gorętsza, bardziej złota. Przez chwilę tańczyła w powietrzu, po czym opadła na pierś Xellosa. Poczuł dziwne ukłucie i ból rozchodzący się po całym jego ciele. Próbował zredukować czucie do minimum, ale to nie pomogło. Gdy zaczął mieć wrażenie, że już więcej nie wytrzyma, miejsce bólu zajęło ciepło. Poczuł się lekko jak nigdy dotąd. Gdyby nie fakt, że Filia...

...Filia...

Co to wilgoć na jego twarzy? Zebrał trochę palcem, skosztował. Słone...czy on płakał? Ale przecież mazoku nie mogą...

"Ale ty już nie należysz do tej rasy" usłyszał cichy głos. Pod jego powiekami pojawił się wizerunek uśmiechniętej Filii. "Teraz już wiesz, kto jest mi bliski...Dziękuję, Xellos-san..." głos coraz bardziej cichł.

-Nie odchodź!

"Nie bój się...już cię nie opuszczę...będę z tobą...na zawsze i na wieki..."

Dopiero teraz pojął, co ofiarowała mu złota smoczyca... ŻYCIE: istnienie krótkie i bolesne, a zarazem pełne namiętności i uczuć...Ofiarowała mu człowieczeństwo...

Now I know I'm not alone

Faith and love has made me strong

I've got a friend who gave me a helping hand

/Teraz wiem, że nie jestem sam

Wiara i Miłość czynią mnie silnym

Mam przyjaciela, który podał mi pomocną dłoń/

...a jej oczy były błękitne jak niezapominajki...

Give me your hands

I will show you the land

All your dreams in the night

We can fly side by side

Open your heart

Give your life a new start

Turn a river of tears to an

Ocean of Light

/Podaj mi swe dłonie

Pokażę ci krainę

Przez wszystkie twe sny tej nocy

Możemy latać ramię w ramię

Otwórz swe serce

Daj swojemu życiu nowy początek

Obróć rzekę łez w

Ocean Światła/

The End...

"Ocean of Light" w wykonaniu Julianny Mood (chyba) :P

Mam nadzieję, że się podobało. Czekam na opinie - to do ciebie, Charatka :)

A na zakończenie łotewskie przysłowie:

Jeśli choć jedna osoba cię kocha, już jesteś potrzebny.

Opowiadanie dedykowane tym, którzy wiedzą, o co chodziło mi z tym zdaniem (czyli Słoneczku i mojej Pasterce) :)

Dagomir



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
j-15, Slayers fanfiction, Oneshot
Domek z kart, Slayers fanfiction, Oneshot
Kiblowe perypetie, Slayers fanfiction, Oneshot
Szkarłat, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajka bez tytułu, Slayers fanfiction, Oneshot
Przeznaczenie, Slayers fanfiction, Oneshot
Familiada, Slayers fanfiction, Oneshot
1+1+1=2, Slayers fanfiction, Oneshot
W domu Xella, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajarz, Slayers fanfiction, Oneshot
Reakcja, Slayers fanfiction, Oneshot
Droga, Slayers fanfiction, Oneshot
Królowa Gołębi, Slayers fanfiction, Oneshot
Die, Slayers fanfiction, Oneshot
Wielki - Większy Dzień, Slayers fanfiction, Oneshot
Czekolada, Slayers fanfiction, Oneshot
Związki Zawodowe, Slayers fanfiction, Oneshot
Bambo 2, Slayers fanfiction, Oneshot
Doubt, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron