„Rozmowa niekontrolowana” by Miko-chan
(czytacie na własną odpowiedzialność)
Dwa dni temu miało miejsce bardzo niezwykłe zdarzenie. Otóż siedziałam sobie, jakby nigdy nic w pokoju i zastanawiałam się nad fabułą następnego fika, gdy niespodziewanie ciszę zakłócił drażniący ucho dźwięk. Telefon. Wiedząc, że nikogo nie ma w domu, obróciłam się na krześle i podniosłam słuchawkę.
- Halo?
- Musimy pogadać. - Odezwał się stanowczy, kobiecy głos.
- Przepraszam, ale kto mówi? - Spytałam nie kojarząc rozmówczyni.
- Jeszcze pytasz?! L-sama z tej strony.
Normalnie mnie zatkało i przez dłuższą chwilę nie mogłam wydusić z siebie choćby słowa.
- A…a…ale jak to możliwe? - Wystękałam wreszcie, wciąż tkwiąc w potężnym szoku.
Kobieta z drugiej strony westchnęła zrezygnowana.
- To wcale nie jest ani takie trudne, ani takie niewiarygodne. - Zaczęła tłumaczyć. - Zwyczajnie kupiłam komórkę z kartą era Tak Tak i teraz jestem w sieci. Pragnę nadmienić, że obciążę cię kosztami tego zakupu jak i tej rozmowy.
- Dlaczego mnie?! - Odezwał się mój kieszeniowy wąż.
- Ponieważ to przez ciebie musiałam się tak fatygować. A teraz do rzeczy. - LoN odchrząknęła. - Zajmujesz się pisaniem fików i ja nie mam nic przeciw temu, ale za to mam kilka poważnych zastrzeżeń co do treści.
- Zastrzeżeń? - Powtórzyłam bezwiednie.
- Otóż to. Nawet nie wyobrażasz sobie, ile przez ciebie mam tutaj bałaganu. Ciągle muszę coś odkręcać i prostować. A wierz mi, mój grafik jest bardzo napięty. Ale po kolej. Po pierwsze raczyłaś uśmiercić Zellas pod koniec „Kota…”!
- Przykro mi , ale to było konieczne. Zresztą to nie ja tylko Dynast. - Broniłam się.
- Nie zwalaj mi tu winy na Dynasta! - Pani Nocnych Koszmarów była wyraźnie zirytowana. - Nawet sobie nie wyobrażasz co ja tutaj przeżyłam, jak mi do Morza Chaosu wleciała Władczyni Bestii. Można było szału dostać, wiesz jaka ona jest upierdliwa, kiedy się nudzi, aż musiałam jej stworzyć zastępczego Xellosa, bo inaczej nigdy nie dałaby mi spokoju. Ale to jeszcze nic, prawdziwy Sajgon zaczął się, gdy przystąpiłaś do „Huraganu”. Nie dość, że Zellas dostaje spazmów za każdym razem, kiedy widzi swojego kapłana z tą smoczycą, to jeszcze na końcu wykończyłaś prawie wszystkich i oni także się tutaj znaleźli. Normalne dom wariatów. Chyba z miesiąc zajęło mi przywrócenie tego do jakiego takiego porządku. Aha, kiedyś w wolniej chwili prześlę ci również rachunek od mojego psychoterapeuty.
- CO?!?! - Dobrze, że siedziałam, bo inaczej leżałabym jak długa.
- To co słyszałaś. Przecież ja po tym wszystkim to musiałam się poddać terapii, żeby wrócić do równowagi. Nie po to pozbyłam się tej całej hołoty z Morza Chaosu, żebyś ty mi ich przysyłała z powrotem. Ja potrzebuję ciszy i spokoju, bo inaczej wszystkie filary diabli wezmą.
- Postaram się w przyszłości brać to pod uwagę. - Odparłam pokornie starając się udobruchać tym L-samę.
- Ta, już to widzę. - W głosie LoN dało się wyczuć niedowierzanie. - Szczególnie, jak przyglądam się wydarzeniom z „Vicious”. Bardziej mi to wygląda na poważną jatkę, niż melodramat. Jakoś mam przeczucie, że już niedługo duszyczki będą spadać na moje włości niczym wiosenny deszczyk. Ty tam zrobisz totalny rozpieprz, a ja potem będę musiała to wszystko sprzątać. Co jeden twój pomysł, to gorszy i zwiastuje tylko więcej roboty dla mnie.
- Przepraszam, przykro mi.
- Zamiast mnie przepraszać, lepiej miej na względzie moje skołatane nerwy. Ja w ogóle zastanawiam się co mi strzeliło do głowy, żeby tworzyć te cztery filary, więcej z nimi problemów niż pożytku. Musiałam mieć wtedy bardzo zły dzień. Ale mniejsza o to. Wracając do naszego kapłana i smoczycy, których tak sobie upodobałaś, to chcę byś wiedziała, że osobiście niewiele mnie obchodzi co z nimi zrobisz. Możesz ich na zmianę swatać, rozdzielać, skłócać, godzić i co tam ci się jeszcze zamarzy, ale błagam nie rozmnażaj ich!
- Nie rozumiem.
- Nawet sobie nie wyobrażasz ile zachodu kosztowało mnie pozbycie się tego stada Mrocznych Smoków, które mi przyprowadziłaś. Toż to bardziej uparte niż Filia i bardziej przebiegłe niż Xellos. Można było cholery dostać. A poza tym musiałam im dodatkowy wymiar stworzyć, bo przecież nie mogli zostać u mnie, z powodów, które już wcześniej ci wyłożyłam. Nie mogli też zostać tam, bo wszystko musiało wrócić do pierwotnego wyglądu.
- Ale jakoś przecież sobie poradziłaś, pani.
- Oczywiście. - Złota Władczyni nieco się uspokoiła. - W końcu jestem wszechmocna, więc jak z tego wynika nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Nie zmienia to jednak faktu, że doskonale obyłabym się bez tego całego bałaganu.
- Rozumiem. Jednak tak naprawdę to ty, pani, jesteś temu wszystkiemu winna. - Sprzeciwiłam się nieśmiało.
- Jak to?
- Nie trzeba było tworzyć tak rozbudowanego i ciekawego świata. On się wprost idealnie nadaje do pisania fików.
- Pochlebstwem daleko zajdziesz. - Odparła rozbawiona LoN. - Powiedziałam już, że nie mam nic przeciw twojej twórczości tylko dlaczego zawsze kosztem takiego bałaganu.
- Inaczej nikt nie chciałby tego czytać. Byłoby nudne.
- Ale macie wygórowane wymagania. Choć w sumie potrafię to zrozumieć. Jak zrobiłam to zamieszanie z Dark Starem, to też był pogrom, ale przynajmniej miałam co pooglądać.
- Sama widzisz.
- Niech ci będzie. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz zbyt często stawiać całej sprawy na ostrzu noża i doprowadzać do zagłady mojego ulubionego filaru.
- Nie obawiaj się, pani, jeszcze tylko kilka razy.
Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że LoN w tej chwili złapała się za głowę. A potem dało się słyszeć ciężkie westchnięcie.
- Pewnie ani prośbą, ani groźbą i tak nie zmienię twoich planów, więc trzeba będzie zakasać rękawy.
- Rzeczywiście to nie łatwe, ale zawsze jestem otwarta na wszelkie propozycje.
- W takim razie posłuchaj. - Głos L-samy ponownie zrobił się groźny. - Co prawda to nie jest propozycja, a raczej ostrzeżenie. Nie waż się nawet sprowadzić mi do Morza Chaosu tej choleryczki Liny Inverse. Raz miała z nią do czynienia i nie mam ochoty tego powtarzać. W przeciwnym wypadku osobiście się do ciebie pofatyguję. Mam nadzieję, że wyrażam się dostatecznie jasno.
- Jaśniej nie można. - Odparłam natychmiast. Złoszczenie LoN stanowczo nie było w moich planach. - Masz to, pani, jak w banku.
- To rozumiem. - Złota Władczyni zdawała się być usatysfakcjonowana. - A teraz zdradź mi jeszcze, co ty tam kombinujesz w „Viciousie”.
- To tajemnica. - Nie mogłam się powstrzymać.
W słuchawce rozbrzmiał śmiech Pani Nocnych Koszmarów.
- I tak się dowiem. Dobra, muszę kończyć, bo mam mało kasy na karcie, a zostało mi jeszcze kilku fanfikowców, którym pragnę wyłożyć moje zastrzeżenia. Nie myśl, że ty jedna mieszasz w moim świecie.
- Oczywiście. Jeśli będziesz miała jeszcze jakieś sugestie, to czekam z niecierpliwością. - Stwierdziłam na pożegnanie. - Ale mam jeszcze tylko jedno pytanie.
- Słucham.
- Powiedz, pani, skąd masz mój numer?
- To żadna tajemnica, dał mi go pewien egzorcysta, który wpadł na chwilę w odwiedziny.
- Aha, to dużo tłumaczy.
- Do usłyszenia.
W słuchawce rozbrzmiał przerywany sygnał.
Jeszcze przez dłuższą chwilę siedziałam w bezruchu i patrzyłam to na telefon, to na ekran monitora, gdzie na wciąż pustej stronie mrugał czarny kursor. Tego dnia zrozumiałam dwie rzeczy. Po pierwsze: że każda akcja powoduje, jakąś reakcję, a po drugie: że już najwyższa pora zacząć się leczyć.
Miko-chan
15.02.2007r.
1
1