Tytuł: "Even In Death"
Autor: Vampire Princess Nahga
W wielu miastach rządziła Rodzina, ale Tokio stanowiło centrum. W Osace rządził Dynast, Yokohamę zajmowała Deep Sea, Sapporo należało do Phibriza i Gaava, a Tokio władała Zelas. Oficjalnie nie istnieli. Ale to oni władali Japonią. Swoich ludzi mieli wszędzie,: w rządzie, pośród prawników, lekarzy, na ich podwładnych można było natknąć się wszędzie.
Zapalił papierosa. Miał dużo czasu.
-To powiesz nam, gdzie ukrywa się Yokoshi?
-Nic wam nie powiem! -Krzyknął przywiązany do krzesła mężczyzna.
Ech...On robi się już nudny. A Xellos Metallium nienawidził nudnych ludzi.
Dał znać dwóm mężczyznom. Wylali na przywiązanego benzynę.
-Powiesz..? -Xellos obracał w palcach zapalniczkę.
Zakładnik wykrzyczał to, co poprzednio.
Xellos rzucił płonącą zapalniczkę. Buchnął ogień. Mężczyzna krzyczał.
-Jedziemy -ametystooki wsiadł do samochodu.
Nie lubił nudnych ludzi.
*
Bębniła palcami po stole.
-Przyjmuje pani zlecenie?
Zaśmiała się cicho. Śmieszyły ją te oficjalne formy i swoboda, jakby rozmawiali, co kupić na obiad. No, ale w końcu była zawodowcem...
-Trzydzieści milionów- powiedziała. Uwielbiała podbijać cenę.
-Dwadzieścia i pół-zmarszczył brwi.-I tylko tyle.
-Dobra, dobra...-Jaki on drażliwy..! -Przyjmuję!
Podał jej kopertę.
-Tu ma pani instrukcje i rysopis oraz dane celu. Zależy nam na wykonaniu zlecenia tak, jak jest opisane.
-Nie ma sprawy! -Uśmiechnęła się szeroko.-A zaliczka?
-Tak, jak zawsze, panno Inverse.
*
Odetchnął głęboko. Trenował cały dzień. Był wyczerpany, chociaż trener wyraźnie mówił mu, że ma się nieprzemęczać. Jutro rozpoczynają się igrzyska. Musi wygrać. Musi.
*
Położyła kwiaty na marmurowej płycie. Nie płakała, zabrakło jej łez. Umarł jej ojciec, ostatni z jej rodziny. Została już tylko ona. Sama.
Odgarnęła z oczu długą złotą grzywkę.
*
Co to za głupi pomysł, żeby zabić jednego gościa wtryniać się na igrzyska olimpijskie z bronią i czekać, aż cię złapią?!
Kipiała ze złości. Co za durne zlecenie! Mogłaby tego sprintera wykończyć na przykład w szatni, ale nie! Napisali- cel musi być zlikwidowany podczas olimpiady. Musiała wypełnić instrukcję, bo inaczej BYE BYE forsa. Dobrze, że nie napisali "zlikwidować w biegu”, bo tego by niewytrzymała. Kiedy będą się ustawiać do startu, ona spokojnie wykona zadanie i cześć.
*
Ujrzał tysiące ludzkich twarzy. Głośniki krzyczały:
-A oto faworyt biegów sprinterskich, Zelgadis Graywords!
Ustawił się na linii startu. W oddali zamajaczyła meta.
-Musi się udać.. -szepnął. -Musi.
-Do startu! Gotowi...-zacisnął oczy, lecz zaraz szybko je otworzył.-START!
*
Lina wycelowała. Leżała na dachu budki sędziowskiej, która znajdowała się bardzo wysoko, prawie pod dachem stadionu. Zdziwiła się, gdy pewien facet z obsługi technicznej zaoferował jej pomoc w dostaniu się na miejsce. Macki Juuoh sięgały nawet tutaj, no, no...
Głos komentatora wyrwał ją z zamyślenia. Wycelowała.
-Do startu! Gotowi...-wyraźnie czuła spust.-START!
*
Włączyła radio.
-...niezidentyfikowany zamachowiec zastrzelił wczoraj Zelgadisa Greywordsa, faworyta sprintu. Policja szuka jakichkolwiek poszlak, które mogłyby...-nacisnęła przycisk OFF.
Miała dość zabójstw i otaczającej ją aury śmierci. Zaparzyła herbatę. Rozkoszowała się jej cudownym aromatem, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Na wycieraczce ktoś zostawił list. Otworzyła go. W środku była tylko jedna kartka.
" STRZEŻ SIĘ. "
*
-Zadanie wykonane! -Lina uśmiechnęła się szeroko.-Dawaj forsę, Xell!
-Dziękuję w imieniu Zelas -podał jej walizkę.
Otworzyła ją. Była pusta.
-Co..?
-Hasta lavista, baby.
Strzelił do niej z pistoletu. Padła martwa na ziemię. Powycierał broń czarną chusteczką i wyrzucił za siebie.
*
-Wykonane? -Spytała Zelas zapalając kolejnego papierosa.
-Oczywiście, pani.
-Mam dla ciebie nowe zadanie, Juu-jinkan...
*
Biegła, starając się nie myśleć, co będzie, jak ją dopadnie. Chciała mieć skrzydła, żeby móc odlecieć i uciec. Ale ich nie miała, niestety.
Uderzyła w drucianą siatkę. Znalazła się w potrzasku. Widziała jego ametystowe oczy błyszczące w mroku.
-Czego chcesz?! -Krzyknęła.
Przypominał demona zbliżającego się do upatrzonej ofiary. A może rzeczywiście tak było..?
-Chcesz mnie zabić?!
Usłyszała jego śmiech. Cichy. Krótki. Zimny.
-Nie, moja mała.
Z jej gardła wyrwał się zduszony okrzyk, gdy wynurzył się z mroku.
*
-Masz ją odesłać Gaavowi.
-Po co?
-Xellos, nie pytaj, po co, tylko to zrób. Taki był rozkaz Zelas.
Miał tego dosyć. Chętnie zrobiłby sobie urlop od tych ciągłych rozkazów. Zamknął drzwi, opadł na fotel. Przeczesał ręką purpurowe włosy. Jego wzrok zatrzymał się na skulonej postaci, która spała na jego łóżku.
*
Oparła się plecami o ścianę. Wyglądała jak przestraszone zwierzę.
-Dzień dobry, Filio! -Położył na stolik filiżankę z herbatą i usiadł obok niej.
-Co masz zamiar zrobić?
-No cóż...-zastanowił się.-W końcu to moje łóżko, więc...
-Masz zamiar mnie zgwałcić?!
-A chciałabyś?
Uderzyła go w twarz. Zapiekło.
Zaśmiał się cicho na widok mieszaniny gniewu, strachu i przerażenia na jej twarzy. Złapał ją za nadgarstki.
-Nie prowokuj minie, bo umrzesz młodo.
Wzdrygnęła się.
-A nie chciałbym, żeby taka ładna dziewczyna jak ty skończyła na dnie rzeki.
Zawiesiła głowę.
-Oddasz mnie Gaavowi? -Spytała szeptem.
Wstał, podał jej herbatę.
-Nie, Fi.
-To.. co ze mną zrobisz..? -Ich oczy spotkały się.
-Zatrzymam, chociaż Zelas to się nie spodoba.
-Przecież, Gaav może wydać wam wojnę!
Westchnął.
-Wojna trojańska też wybuchła z powodu kobiety-powiedział.
W jej oczach zobaczył łzy.
The End
vampire.nahga@gmail.com
1
1