Refleksja po lekturze pamiętnika Oświatowa kuchnia z książki Nauczycielska dojrzałość: pamiętniki średniego pokolenia nauczycieli 2004 w opracowaniu Wandy Dróżki.
Jednym z pamiętników zawartych w książce Nauczycielska dojrzałość(…) jest Oświatowa kuchnia autorstwa nauczyciela o pseudonimie Zibi, mężczyzny który w nietypowy sposób tytułuje kolejne etapy swojej zawodowej ścieżki. Warto nieco przybliżyć jego osobę. Otóż, pochodzi on z rodziny wiejskiej o długoletnich tradycjach rolniczych. Od zawsze powtarzano mu w domu rodzinnym, iż wykształcenie jest bardzo ważne, co zaprocentowało jego zapałem do zdobywania wiedzy o coraz to szerszym zakresie. Jego droga do zawodu była dość nietypowa, gdyż po liceum zdecydował się na Akademię Techniczno-Rolniczą w Bydgoszczy. Okazało się, że nie zdał egzaminów, więc postanowił kontynuować naukę w Policealnym Studium Ogrodniczym w Szubinie. Tam zdobywał wiedzę i poszerzał swe zainteresowania. Ukończenie szkoły, jak pisze, pozwoliło mu w pewien sposób zaspokoić „zamiłowania do pracy na roli”. Z drugiej zaś strony zrozumiał wówczas, że chce dążyć do zdobycia wykształcenia wyższego. Ukończył studia na kierunku historia o specjalności nauczycielskiej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jak sam o sobie pisze pochodzenie pozwala mu rozumieć mentalność ludzi żyjących na wsi, toteż od siedemnastu lat pracuje jako nauczyciel głównie w szkołach wiejskich.
Mogłabym opisać jak przebiegał okres studiów, początki kariery i dojrzewanie do zawodu, ale sądzę, że tego można się dowiedzieć sięgając do lektury jego pamiętnika. Przedstawia on wszystko to w sposób bardzo przystępny, językiem zrozumiałym i nierzadko żartobliwym bądź ironicznym. A co ciekawe właśnie jak sam tytuł mówi porównuje oświatę do kuchni, przykładowo porażki czy rozczarowania nazywając zakalcami. Warto zająć się spojrzeniem naszego bohatera na istotę szkolnictwa, oświaty i misji, jaką jest zawód nauczyciela. Jego punkt widzenia wydał mi się bardzo bliski i silnie przemawiający do wyobraźni czytelnika. Mianowicie przytacza on w swym pamiętniku sytuacje ze swego życia, w których był dyskryminowany, nielubiany i ostatecznie usunięty przez dyrektora szkoły za zbyt dobry kontakt z uczniami i przekazywanie wiedzy w sposób jak najbardziej obiektywny. Uczył historii, a początki jego kariery przypadły na ciężkie dla Polski czasy indoktrynacji.
Dobrze wiem jak wyglądała wówczas sytuacja nauczycieli historii, którzy pragnęli przekazać uczniom prawdę o dziejach naszej Ojczyzny. Mój dziadek również była historykiem i jednocześnie dyrektorem szkoły. Jednak nawet ta funkcja nie gwarantowała mu możliwości spokojnego nauczania prawdy. Bowiem podręczniki zawierały wersje historii wygodną dla ZSRR. Nauczyciele historii, będący prawdziwymi pasjonatami swojego zawodu znali wersję całkowicie odmienną i to ją chcieli wyłożyć uczniom. Niejednokrotnie dziadek opowiadał mi, w jakim stresie opowiadał swoim wychowankom o historii Polski, mając świadomość, że uczy czegoś, co jest zabronione i sprzeczne z założeniami władzy ludowej. Osobiście podziwiam tych pedagogów, którzy mieli odwagę mówić o tym, jak było naprawdę. Wymagało to ogromnego zaangażowania i wiary w to, iż uczniowie uwierzą jemu, nie zaś przekłamanej wiedzy podręcznikowej.
Naszego bohatera cechuje ogromny zapał do pracy i poświęcenie dla zawodu, jak również dla wychowanków. Stając przed trudnymi dylematami wyboru swojej korzyści czy korzyści dla uczniów, zawsze wybierał to drugie. To dzięki jego staraniom szkoła, choć niewielka, otrzymała fundusze na stworzenie pracowni komputerowej. Poświęcał swój czas i uwagę uczniom i ich problemom, wierząc, że każdy ma możliwość osiągnięcia czegoś wyjątkowego. Czytając jego słowa doszłam do wniosku, iż gdyby każdy polski nauczyciel traktował swój zawód właśnie w ten sposób, jako misję niesienia wiedzy i pomocy dzieciom i młodzieży, wówczas w Polskiej oświacie nie istniałoby tak wiele problemów, które obecnie możemy śledzić na każdym kroku czy to naocznie, czy też w mediach. Współczesnym pedagogom, a przynajmniej przytłaczającej ich większości brak zaangażowania, wiary i poświęcenia w wykonywaniu swojego zawodu. Jest on traktowany dość często w kategoriach jedynie źródła dochodu, stwarzającego nieznośną konieczność kontaktu z uczniami, których nie traktuje się jak ludzi, lecz jak przedmioty, złym zrządzeniem losu postawione na drodze nauczyciela.
Nie twierdzę, że w polskim szkolnictwie nie istnieją nauczyciele z powołania, a jedynie, iż jest ogromny deficyt takich ludzi. Ludzi gotowych uwierzyć w dziecko, poświęcić mu swoją uwagę, znaleźć sposób na zainteresowanie go przedmiotem, na rozwijanie jego zdolności w określonym kierunku. Nauczyciel nie musi pełnić wobec ucznia roli rodzica, ale niech stanie się dla niego autorytetem. Wspomina o tym również autor pamiętnika. Przytacza prosty przykład, kiedy uczennica zapytała go, dlaczego pan X pije pod sklepem i pali papierosy, a wychowankom powtarza, że nie należy tak robić? Odpowiedział jej, iż ten pan robi źle. Ma racje. Jeśli bowiem nauczyciel chce budować autorytet u uczniów musi postępować zgodnie ze swoim nauczaniem. W przeciwnym wypadku żadne dziecko nie będzie go szanować, traktować poważnie i wierzyć w to, o czym mówi, że jest prawdą.
Historia autora pamiętnika nasuwa mi na myśl wspomnienia z okresu nauki licealnej. Bowiem dopiero po ośmiu latach spędzonych w szkole podstawowej, gdy wydawało mi się, iż nauczycieli z duszą pedagoga już nie ma, na swej drodze spotkałam wyjątkowego człowieka, swoją wychowawczynię i jednocześnie profesorkę historii. To właśnie ona pozwoliła mi na nowo uwierzyć w sens zawodu nauczyciela i zrozumieć, że prawdziwe „talenty pedagogiczne” to nie utopia. Nasza pani profesor była dla nas prawie jak matka. Jednak niech nie wprowadza to pojęcie teorii, iż tak jak matka pobłażała nam we wszystkim. Była wychowawcą, który za swoja klasę oddałby bardzo wiele, ale jednocześnie potrafiła zwrócić nam uwagę na błędy i przewinienia, które wszyscy czasem popełnialiśmy, jedni rzadziej, inni częściej. Wciąż powtarzała, że pomoże każdemu z nas, jeśli tylko zwrócimy się do niej o pomoc, że zawsze będzie starała się nas bronić na radach pedagogicznych i forum rodziców, ale musimy pamiętać, by to doceniać i wciąż pracować nad sobą samym. Pani profesor nauczyła nas, że wychowawca może nie tylko karcić, ale również doceniać sukcesy ucznia, nie tylko te spektakularne jak np. zwycięstwo w olimpiadzie przedmiotowej, lecz również te niewielkie jak zrozumienie trudnej zasady matematycznej. Gdybym od początku swej szkolnej przygody miała kontakt z takimi pedagogami z pewnością dużo łatwiej przychodziłoby mi radzenie sobie z codziennymi problemami w szkole podstawowej.
Długo mogłabym pisać związane z poruszaniem tegoż tematu wnioski, lecz to temat rzeka i nie warto poświęcać mu zbyt dużo papieru. Natomiast autor pamiętnika poruszył jedno zagadnienie, które mnie również niejednokrotnie bulwersowało. Mam tu na myśli kwestię podręczników szkolnych. Na rynku pojawia się ogromna ich mnogość nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie sprawa ciągłego zmieniania obowiązujących pozycji do nauczania przedmiotowego, która odbywa się co roku. Zważywszy na fakt, iż większość rodzin polskich nie zalicza się do grona ludzi zamożnych i niejednokrotnie dzieci korzystają z tych samych podręczników, co starsze rodzeństwo, wielka barierą staje się przymus zakupienia co roku nowego kompletu książek. Ministerstwo Oświaty nie zważa na sytuacje ekonomiczną Polaków podejmując tak absurdalne decyzje. Paradoksem stają się takie zmiany, gdyż świadczą o tym, iż podręcznik używany przez dziecko w jednym roku, w roku kolejnym staje się już nieaktualnym. Czy więc również wiedza posiadana przez owe dziecko ma się zdezaktualizować? Jakim sensownym argumentem można usprawiedliwić tę procedurę? Czyż kiedyś pokolenia Polaków nie uczyły się z jednego Elementarza i każdy mówił tym samym językiem? Czyżby teraz każde pokolenie miało posiadać inny zasób wiedzy?
Ostatnim poruszanym przez naszego historyka zagadnieniem jest kwestia edukacji europejskiej. Pojecie szeroko rozpowszechnione w ostatnich latach stało się podstawą wychowania i nauki nowoczesnego Polaka. Temat jest obszerny i wzbudza wiele kontrowersji, zwłaszcza w środowiskach wiejskich. Jednak myślę, że dzięki zaistnieniu tej kwestii w praktyce pedagogicznej i codziennym wychowaniu uczniów możemy liczyć na coraz lepszy poziom wykształcenia naszego społeczeństwa i perspektywiczne spojrzenie w przyszłość z dużą dozą optymizmu. Esencją tego zagadnienia są według mnie słowa autora: Rozsądne korzystanie ze sposobów funkcjonowania innych krajów europejskich przy zachowaniu i poszanowaniu własnej historii i tożsamości może wyjść tylko na dobre. Nie boimy się innych kucharzy! Liczymy na to, że będziemy jadać smaczniej, zdrowiej i będziemy przez to bardziej zadowoleni z życia oraz będziemy posiadać więcej życiowej energii. Czego sobie i polskiemu społeczeństwu życzę z całego serca.
Bibliografia:
Dróżka, Wanda (oprac.): Nauczycielska dojrzałość: pamiętniki średniego pokolenia nauczycieli 2004; Wydawnictwo Akademii Świętokrzyskiej im. Jana Kochanowskiego, Kielce 2005.
5