Dzień pierwszy
Tak, to o mnie chodzi!!! ^^ Jestem piękną i mądrą czarodziejką, broniącą sprawiedliwości na świecie!!! (Och, jak ja kocham te tytuły!) No i of korz, jestem księżniczką o pięknym imieniu: Amelia Will Tesla Seiruun!!!
L: Ame, zamknij się!
Tak, to jest Lina. Kiedyś stanę się tak samo wielką czarodziejką jak panienka Lina. Ale na razie jestem piękną i mądrą...
F: Ame, stul dziób... Działasz mi już na nerwy.
A: Ale, ale pani Filio... Pani rani me serce i skala moją czystą duszyczkę... Jak pani może... Buuuuu...
<cisza>
X: Dobra, Ame - pan Xellos zwrócił się do mnie i podał mi chusteczkę. - Wytrzyj paszczę, bo teraz wyglądasz jak po nieudanej operacji plastycznej.
A: Dzię... Dziękuję, pani Xellosie - przyjęłam od niego chusteczkę. - Jest pan dla mnie taki dobry...
Przeczyściłam nos i oddałam chustkę panu Xellowi. Nie rozumiem, czemu później wrzucił ją do ogniska. Ale mniejsza z tym.
Zaczęłam pisać ten pamiętnik, bo zauważyłam, że już wiele osób wypisuje na kartkach swoje zwierzenia. Czasami widzę, jak pan Xell skrobie coś swoim piórem w tym czerwonym zeszyciku (to księga, głupia smarkulo - dop. Xell), a nawet Gourry też coś pisze O.O Zauważyłam ,że w ogóle ostatnio takie pamiętniki są bardzo modne i szybko się je sprzedaje. Więc postanowiłam, że sama napiszę taki. Niech także inni ludzie poznają wspaniałe przygody dzielnej i sprawiedliwej księżniczki Amelii Will Tesla Seiruun.
All: Chrrrr..... Zzzzzzzzz......
<wszyscy śpią>
A: = ="
Nie, no ja nie mogę. Wszyscy zasnęli. Nawet pan Zel śpi!!! Jak oni mogą mi to robić. Spać, gdy mówię do nich. Idę obudzić pana Zelgadisa.
A: ZEEEEEEEL - SAAAAMAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Z: Aaaaaaaaaa!!!!!! - mój słodki głosik wreszcie obudził pana Zela. Och, jaki on jest przystojny. Jak dorosnę, to na pewno wezmę z nim ślub. Och... - Ach, to ty. Myślałem, że to jakiś potwór...
Potwór?! POTWÓR?! Ja zaraz mu pokażę potwora. Wyjęłam mikrofon z podręcznego woreczka na magiczne przedmioty. I tak trzymam tam tylko obrączki, ksiązkę "Jak zdobyć mężczyznę", mój notesik (ten, w którym teraz piszę), złote pióro, poradnik "Jak być piękną i mądrą księżniczką", no i mikrofon.
A: Ekhm - pan Zel patrzył się na mnie z lękiem w oczach. - Naaaszaaaaaaa miiiiiłooooooość jeeeest pięęęęknaaaa!!! IIIIIII niiiic jeeeeeeeej nieeee poooowstrzyyyyymaaaaaa!!! Wieeeelkieeeeeeeeeee uuuuuuuczuuuuuuuucieeeee, któóó....
Pan Zelgadis stracił przytomność. To pewnie z zachwytu nad moim śpiewaniem. ^.^
Dzień szósty
Dziś dotarliśmy do mojego ukochanego domku. Seiruun!!! ^.^ Jak ja na to czekałam. Wreszcie będę mogła przedstawić tatusiowi pana Zela!!!
Musiałam mieć chyba bardzo szczęśliwą minę, bo pani Filia przyłożyła mi dłoń do czoła.
F: Dziecko, dobrze się czujesz?
Uśmiechnęłam się tylko i przytuliłam do pana Zela.
A: Kocham pana Zela - wyznałam szczęśliwa.
All: = = Serio?
A: Oczywiście!!! I pan Zelgadis też mnie kocha. Jestem o tym przekonana - i uśmiechnęłam się tak pięknie jak tylko mogłam.
Zel-san, nie wiedzieć czemu puścił moją rękę i poszedł w stronę Liny. Zaczął z nią rozmawiać. A może...a może on się w niej... Nie, to niemożliwe! To nie może być prawdą!!!
Ale jeśli tak, to muszę odebrać panience Linie mojego ukochanego.
Zel:
Muszę stąd wiać jak najprędzej....
Dzień siódmy
Rano
Dziś ma się odbyć bal zaręczynowy!!! Och, jaka ja jestem szczęśliwa!!! Och i ach... Wreszcie wyjdę za mąż! Za pana Zelgadisa!!! Zaraz zacznę śpiewać ze szczęścia!!!
All: Dobra, to wiejemy...
A: = =
Nie rozumiem czemu moi przyjaciele nie cieszą się wraz ze mną...
No, ale cóż, nie wszyscy muszą być tacy domyślni jak ja. (Grrr... - dop.reszta) Ale gdzie jest mój Zeluś???? ZELUŚ!!! Gdzie jesteś?!!
Zel:
-_-" Muszę uciekać, muszę uciekać...
ZEEEEEL!!!!! Gdzie jesteś?! Zeeeeelgaaaaadiiiiiiis!!!!!!!
Wieczór (po balu)
L: Ame, nie martw się - panienka Lina pocieszała mnie. Wredna żmija. - Zel wróci.
A: Akurat, dupek jeden...
L&F: = ="
A: No co? Nienawidzę, skubańca...
L&F: = = Chora jesteś?
A: Idę spać - powiedziałam dumnie. - I łeb każdemu utnę, kto obudzi mnie przed południem...
L: ...
A: ...
L: ...
A: ...
F: = =" Przestańcie wybałuszać na siebie gały.
A: Phi...
I poszłam do swojego pokoju.
Dwa lata później
Dzień siedemset trzydzieści siódmy
A: Dobra, co to za kurdupel przede mną stoi - spojrzałam na pół metra czegoś przed moim tronem.
Żołnierz: A bo ja wim...
A: = = Matko, co za jełopów mam w tej straży - i krzyknęłam do nieznajomego. - Wynocha stąd, bo psami poszczuję!
Zza kaptura rozległ się demoniczny śmiech.
?: Buahahahahahahahahahahahahahahaha!!!
A: Długo tak jeszcze potrafisz?
?: = =
A: Kim jesteś, kurduplu? - rozkazałam i potrząsnełam gwałtownie głową. - I odsłoń twarz, jak stoisz przed królową! O, kurza twarz!
Właśnie wtedy korona mi spadła z głowy. Podniosłam ją i wytarłam szmatką, którą zawsze trzymam przy sobie (już nie pierwszy raz to cacko spadło z mojej pięknej główki). Odchrząknęłam (Ekhre...ekhrem...) i groźnie spojrzałam na postać przede mną. Jednak odpowiedź tego czegoś przerwało nadejście mojego tatusia. Podszedł do mnie, chwiejącym się krokiem i objął mnie za szyję.
P: Amelia, moja córuchno!
A: = = Znowu się naćpał...
P: ...
A: Dobra, zabierzcie go do komnaty w wieży. Trzeba będzie go znowu na odwyk zabrać...
Żołnierz: Tajes, królowo!
Zasalutował i odszedł z ojcem na ramieniu. Już bez straży, spojrzałam nieustraszenie na zakapturzonego.
A: KIM JESTEŚ, KARZEŁKU?!! - spytałam słodko. - POKAŻ SWĄ TWARZ!
?: Jaśnie, śiebyś mie póśnijej ścijeła?
A: = = Gaaaash...
Dzień siedemset trzydziesty siódmy, cd.
Po południu
A: A więc przyszedłeś prosić mnie o pomoc.
Wieśniak: Tak, jaśnie pa...
A: Nie przerywaj mi.
W: Tak, jaśnie pa...
A: = = Coś ci chyba mówiłam...
W: Tak, jaśnie...
A: ZAMKNIJ SIĘ TY JEŁOPIE!!!
W: Tak...
<ŁUP>
A: I sprawa załatwiona. ^^
Skinęłam na sługę, żeby uprzątnął wieśniaka i zamyśliłam się. A więc będzie wojna. Z Zefilią... Miastem naszej słynnej Liny Inverse... Zauważyłam, że ten kurdupel nadal tu jest.
A: Hej ty, karzełku! - zawołałam go. - Tak, ty z wadą wymowy, do ciebie mówię! Chodź tutaj.
?: Nio? Cio chcijes?
A: Wiesz coś o tej wojnie?
?: Jakijej wojinie?
A: Nie udawaj głupszego niż jesteś! Gadaj, ale to już!
?: = =" Odciep się...
A: Gaaaash... Jak cię...
Wstałam, zamierzając go udusić. W tej chwili ten mały gościu podciął mi nogi. Nie, no ja nie mogę, co za czort z niego?
Usiadł mi na brzuchu.
A: Złaź ze mnie, kurduplu.
?: I ktijo tijo mówi...
A: = =
?: ...
A: ...
?: ...
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
A: ...
?: ...
A: Ok! Koniec tego dobrego! Pięść sprawiedliwości!
Walnęłam go w tę zakrytą buziulkę aż huknęło. Gdy tak leżał biedny, związałam go swoją wstążką do włosów. Dostał jeszcze raz, tyle że na obudzenie ^w^
A: Dobra mały - zaczęłam groźnie. - Nie będziesz mi tu głupot gadać albo śmiać się ze mnie.
?: Phi...
A: = = Nie denerwuj mnie...
?: ...
A: Od razu lepiej. A teraz odsłonię tę twoją tajemniczą twarzyczkę, którą tak chowasz.
?: Tilko śplóbuj... - to zabrzmiało jak groźba.
<cisza>
A: Hje hje hje hje...
?: = =
A: Hje hje, co ty za głupoty gadasz? Grozisz mi? Hje hje...
?: Jak mnije odśłoniś, to ziemndlejieś z psielazienia...
A: Hje hje... Jaśnie. Oh shit, wpadam w gwarę - spojrzałam na niego. - To psieś ciebie tjak mówiję!
?: Tjak, tijo moja ziemśta.
A: = =""" Dobra, ja cię nie znam... STRAŻ!!!
Żołnierz: Co?
A&?: <gleba>
Następne zarządzenie, jakie mam wydać: zatrudniac żołnierzy po podstawówce... No mogą być i po przedszkolu. Nie mam zbyt dużych wymagań.
A: Zdejmij z tego krasnala kaptur!
Żołnierz: Tajes! - zasalutował. (przynajmniej to potrafi...")
Facet powoli podszedł do człowieczka i położył dłoń na kapturze. Patrzyłam na to z napięciem. Aż wreszcie...
A: Oł noł!
I zemdlałam z przerażenia.
Resztkami świadomości usłyszałam głos.
?: Ohio. A mówiłiem, zie ziemdlejeś...
Dzień siedemset trzydziesty ósmy
Przed północą
No, dobra, wreszcie się ocknęłam... Tak wiem, to była czysta głupota, tak zemdleć na oczach tylu ludzi (znaczy się jednego Żołnierza i jednego takiego kurdupla...). Ehhh... Co to za życie w ogóle jest? No niech mi ktoś powie, CO TO ZA ŻYCIE?!!!
No bo, co ja mam zrobić, jeśli niedługo zacznie się wojna z Zefilią, znikąd pojawia się taki przykurcz, grozi mi, a później okazuje się, że to XELLOS!!! O_o I w dodatku zrobił mi się pryszcz na twarzy... = =""" POWTARZAM RAZ JESZCZE, CO TO ZA ŻYCIE?!!!
Idę się powiesić...
Rano
X: Ohio, pijęknije wygliądaś - przywitał mnie karzełek. - Jiak triup...
A: = = Twoje poczucie humoru jest wprost zabójcze...
X: Jia wijem ^w^
A: = ="""
Zasiadłam z nim do śniadania. No co? Dawnym przyjacielem jest! Chyba...
A: Długo zamierzasz tu zostać? - zapytałam z nadzieją w głosie.
X: <mlask, mlask>
A: Słyszałeś?
X: <siorb> <mlask> <chrum>
A: -_-""" Jesz jak prosiak...
X: ^^ Nio tio o cio pytiałaś?
Dzień siedemset czterdziesty
I okazało się, że Xellos chce tu zostać do końca życia. Swojego... = = To długo tu sobie zostanie...
X: Tio cio teliaź źrobimi?
A: = =
X: <wyszczerz> Ź tią wojnią?
A: AHA!!! A jednak słuchałeś! - zauważyłam, że demonek (trudno to coś nazwać pełnoprawnym demonem) wpatruje się w moją twarz.
X: Miaś priść na polićku, ci mi siję widajie?
A: A co, mocno widać?...............<znieruchomiałam na chwilę>..... COOOO?!!!
X: Eee... Tio bił ziart, tilko ziart...
<ŁUP>
X: Oro! Oro! Oro!
A: Nie udawaj Kenshina - powiedziałam wyniośle, otrzepując dłonie. - On jest ładniejszy nawet od ciebie.
X: <wielki wyszczerz> Nawiet?
A: ><""" I przestań łapać mnie za słówka, ty karle jeden!!!
1