Więzy Krwi, Slayers fanfiction, Oneshot


Tytuł: "Więzy krwi"

Autor: Vampire Princess Nahga vampire.nahga@gmail.com

 

W starym kościele, gdzie nie było ani jednego obrazu, czy rzeźby, panował tak aksamitny mrok, że cienie zdawały się być istotami żywymi. Ołtarz, powód do dumy kilka lat temu, wyglądał szczególnie nieszczęśliwie. Została tylko kamienna płyta stojąca na marmurowych nogach. Ze ścian odpadał tynk, większość drewnianych ław było połamanych, kolumny podtrzymujące sklepienie wyglądały, jakby w każdej chwili mogły runąć, pociągając za sobą świątynię. Tuż nad wejściem znajdował się balkon chóru, gdzie stały wielkie organy pokryte grubą warstwą kurzu.

Silny wiatr wdzierał się do �środka przez liczne dziury; padał deszcz i w niektórych miejscach pojawiły się kałuże.W taką noc, jak ta, wieśniacy z okolicznych wiosek szeptali między sobą o tajemniczych cieniach, jakie wypełzają ze zniszczonego kościoła, aby zemścić się na tych, którzy zbeszcześcili to święte miejsce. Wielu wierzyło, że żyje w nim zło. Ale dla Xellosa Metallium nie miało znaczenia, co, ani kto tam mieszka. Liczyło się tylko to, że można schować się w jego wnętrzu. Uchylił wielkie wrota kościoła, wszedł szybko do środka. Klnąc w duchu położył jak najdelikatniej mógł drżącą ryuzoku na jednej z ocalanych ławek. Filia jęknęła z bólu. Mazoku przeczesał dłonią grzywkę. Byli w beznadziejnej sytuacji. Lina upatrzyła sobie nowy skarb, a reszta drużyny oczywiście poszła za nią. Kto mógł przypuszczać, że tego cholerstwa będą strzegły duchy opiekuńcze? Dały im w kość. Tak cholernie dały im w kość, że teraz tkwił niewiadomo gdzie, nie mogąc używać mocy, ani nawet się teleportować, z tą głupią ryuzoku, która pewnie zaraz się wykrwawi! Zaklął raz jeszcze. Cholerne duchy wytworzyły spaczony portal i porozsyłały całą drużynę LoN wie gdzie.

Filia złapała się kurczowo za brzegi ławy. Na jej czole lśnił pot. Xellos odetchnął głęboko. Powoli rozwinął byle jaki opatrunek na jej brzuchu. Widok rany przyprawiłby o mdłości nawet twarde psychicznie osoby. Duchów nie mogli zaatakować, ale one ich tak. Niektóre trzymały w dłoniach kosy ze srebra. Jedna z nich rozorała smoczycy podbrzusze. Cała jej różowa bluzka i część białego płaszcza zabarwiła się na czerwono.

Po powtórnym obejrzeniu rany Xellos urwał następny pas z płaszcza. Chciał, chociaż zatamować krwawienie. Zawinął mocno materiał wokół jej brzucha. Krzyknęła tak, że musiał zacisnąć zęby, żeby nie przerwać czynności.

Był mazoku- to fakt. Żywił się negatywnymi uczuciami- prawda. Ale, jakimś cudem, odkąd nie mógł przenieść się na astral nie potrafił też zregenerować swoich sił poprzez wchłonięcie cudzych uczuć. Nie oberwał zbytnio, był trochę poobijany. Tak go denerwowało, że będzie musiał "po ludzku" odnowić siły! Przecież był mazoku, do cholery!

-Jak...rana..? -Wykrztusiła Filia.

Miała nieobecne oczy, gdy się na niego patrzyła. Wątpił, czy go rozpoznała.

-Możesz tu zdechnąć, jeżeli nie będziesz walczyć-powiedział bez ogródek.-Musiałem podrzeć płaszcz i spódnicę-dodał, jakby miało to teraz jakieś znaczenie.

-Nie..szko..dzi...-zamknęła oczy, oddychając płytko.-A...noga?

Nie chciał mówić o tej ranie, lecz skoro spytała...

-Zaciśnij zęby, bo mam zamiar sprawdzić.

Złapał jej lewą nogę za kostkę. Ostrożnie rozwinął opatrunek z jej spódnicy. Miała szczęście, że ostrze kosy zatrzymało się tuż przed kością. Istny cud. Inaczej już by nie żyła. Poprawił prowizoryczny bandaż. Tylko tyle mógł dla niej zrobić...

*

Filia krzyczała i majaczyła. Wzywała matkę. Xellos siedział obok, z twarzą ukrytą w dłoniach.

Zaczęło mu zależeć, aby przeżyła. Sam nie wiedział, dlaczego. Litość? Może...

Wbrew temu, co myślą inne rasy, mazoku są zdolne do uczuć. Nie są bezdusznymi robotami. Kochają swoje potomstwo, mają przyjaciół. Są takie, jak reszta świata, tylko, że karmią się nienawiścią.

-Mamo...Mamo...Pomóż mi...Proszę!...Pomóż mi!

Popatrzył na Filię. Przyciskała ręce do rany. Całe jej dłonie były we krwi.

Ona zaraz umrze, pomyślał. Zaraz wyzionie ducha ostatni złoty smok. Zelas powiedziała mu, co się wtedy stanie. Jeśli wyginą ryuzoku świat utonie w Morzu Chaosu, bo nie będzie przeciwwagi dla mazoku.

Chciał, aby Juoh-sama mu pomogła. Wzywał ją w myślach. Jednak bez mocy był bezradny...

I wtedy go olśniło. Moc! Dalej ją w sobie ma!

Podbiegł do Filii. Nie ma wyboru- musi to zrobić. Przekaże jej swoją moc.

Najlepiej było by dotknąć skóry tuż nad sercem. Jednak wtedy serce nie wytrzyma takiej dawki energii. Musi przesłać moc inną drogą, najlepiej, żeby energia spłynęła przez całe jej ciało.

Filia krzyknęła.

Usta! Przekaże jej moc przez usta!

-Możesz mnie za to znienawidzić -powiedział, nachylając się nad nią -ale nie mam wyjścia.

Delikatnie dotknął jej warg. Przypominało to sztuczne oddychanie, a nie pocałunek. Poczuła, jak potężna moc przepływa przez jej ciało, odbudowując zniszczone komórki.

Xellos wyprostował się, walcząc z zawrotami głowy. Dużo go to kosztowało. Usiadł na równoległej ławce, oparł się plecami o kolumnę. Rany goiły się w zawrotnym tempie, mógł teraz odpoczść. Zamknął oczy. Po chwili zasnął.

*

Poczuła się, jak nowo narodzona. Ostrożnie odwinęła opatrunki. Jedynym śladem po ranie na brzuchu była dziura w bluzce. Noga wyglądała niesamowicie zdrowo.

Zobaczyła śpiącego Xellosa. A więc to on ją ocalił? Ten, który zawsze się z nią kłócił? Mazoku? Nagle poczuła w sobie coś dziwnego. Skoncentrowała się, bo uczucie słabło z każdym uderzeniem serca. Energia? Popatrzyła na fioletowłosego.

-Dałeś� mi swoją energię? -Szepnęła ze łzami w oczach.

To już drugi raz połączyli moce. Kilka miesięcy temu, w świątyni starożytnych smoków podczas walki z Valgarvem. I teraz.

Jak przez mgłę pamiętała wczorajszą noc. Rozglądnęła się po kościele. Przez dziury w dachu wpadały promienie słońca. Jeden z nich oświetlił Xellosa. Wyglądał tak...niewinnie? Czy to dobre określenie dla kogoś, kto wymordował setki istnień? Mimo to przyglądała się mu dalej. Nie było ważne, co zrobł. Liczyła się chwila.

Otworzył oczy, wyrywając ją z zamyślenia. Westchnął sennie, potarmosił włosy.

-Wyzdrowiała�?

Z niewiadomych powodów Filia pokryła się szkarłatnym rumieńcem. Wbiła wzrok w podłogę i wymamrotała:

-T..tak... -urwała. -Xellos...Ja...Ja chciałabym ci podziękować...

-Nie ma sprawy...-wstał, przeciągnął się. -Drobnostka.

-Ja uważam inaczej -podeszła do niego szybkim krokiem. Popatrzyła mu prosto w ametystowe oczy. -Gdyby nie ty...umarłabym. Dziekuję...za ofiarowanie mi cząstki siebie.

Załkała żałośnie. Zdziwiły go te słowa. Cząstki siebie? Dotychczas myślał o tym, jak o zwykłej energii, jaką jej przekazał. A teraz...Dał Filii cząstkę siebie...

Smoczyca wytarła szybko łzy.

-Idę po coś do jedzenia -oznajmił Xellos, po czym wyszedł.

*

Wrócił po półgodzinie z siatką jabłek i pieczonymi kurami. Stanął w drzwiach, obserwując złotowłosą. Siedziała na ławce, wiążąc na wystającym spod potarganej spódnicy ogonku różową kokardkę.

Odchrząknął.

-Nie pytaj, skąd to mam -postawił przed nią jedzenie.

-Ukradłeś zniknął.

-Zgadłaś... -sięgnął po jabłko.

Filia zaśmiała się i zdjęła płaszcz.

-Już i tak na nic się nie przyda-powiedziała.

Rozerwała go na pół. Na jednej części położyła pożywienie.

-Masz -wręczył jej igłę z nitką. -Też kradzione.

Po posiłku zaszyła dziurę na brzuchu.

-Wiesz-zaczęła rozmowę-próbowałam się przemienić w smoka.

-Niech zgadnę. Nie udało się.

-Niestety...-westchnęła.

-Ja nie mogę wejść na astral, ani nawet się teleportować. Żeby się gdzieś dostać, musimy iść pieszo -po tonie jego głosu poznała, że nie jest zachwycony.

Milczeli chwilę. Filia nagle się zerwała. Zdezorientowany Xellos patrzył, jak do wziętych niewiadomo skąd filiżankę nalewa niewiadomo jak zrobioną herbatę. Jedno musiał stwierdzić- Filia potrafiła przygotować wyśmienitą herbatę gdziekolwiek się znaleźli.

*

Nastała noc. Tym razem nie padał deszcz, tylko było straszliwie zimno. Chłód przenikał złotowłosą do szpiku kości. Xellos nie przejmował się takimi "drobnostkami"; jako mazoku miał stałą temperaturę.

Obserwował próbującą ułożyć się wygodnie na drewnianej ławie Filie. Cała się trzęsła.

-Chodź tu, Fi-powiedział.

-C..c..co? -Spytała, szczękając zębami.

Bez zbędnych komentarzy objął ją ramieniem i posadził obok siebie.

-Będzie ci cieplej -wyjaśnił, okrywając ich swoim płaszczem.

Początkowo siedziała sztywno, jak deska.

-Dziękuję...-szepnęła, rozluźniając się.

-Jeśli cię to krępuje, to...

-Nie, nie...-położyła głowę na jego ramieniu. -I tak już dwa razy połączyliśmy moc...

-Czy to ma jakieś znaczenie?

Ziewnęła szeroko.

-Gdy zrobimy to trzeci raz...to...

Nie dowiedział się, bo zasnęła. Postanowił spytać ją o to jutro.

*

-Fi, co miałaś na myśli mówiąc o znaczeniu połączenia mocy? -Zapytał znad filiżanki parującej herbatki.

Filia zarumieniła się.

-Czytałam, że jeśli mazoku i ryuzoku połączą moc trzy razy to...To tworzy się między nimi...więź -zakończyła kulawo. -Coś, jak więzy krwi...

-Jaka więź? -Drążył dalej. O czymś takim już kiedyś słyszał, ale nie pamiętał szczegółów.

-Więź...-Unikała jego wzroku.-Emm....Więc tej książce było napisane, że tworzy się wtedy więź miłosna -szybko wyrzuciła to z siebie.

-Na prawdę? -Zaczął się śmiać.

Jej nie było do śmiechu. Wierzyła w tą legendę. Już dwa razy wymienili moc.Koniec. To całkowicie wystarczy. Nie będzie już do tego okazji. Bo co się może teraz stać?

*

Filia obserwowała, jak Xellos próbuje przenieść się na astral. Jego postać stała się lekko niewyraźna. Myślała, że mu się udało.

-Nic z tego -oznajmił otwierając oczy. -Teleportować też się nie mogę...

Ona również nie mogła przybrać smoczej formy. Oczywiście pojawiał się ogon, ale nic poza tym.

-Proponuję wyruszyć w drogę-mazoku otrzepał płaszcz z kurzu.

-Xellos...-Filia z trwogą patrzyła na świecący się w jego ladze rubin.

Fioletowłosy rozejrzał się czujnie. Coś się nie zgadzało, nie było tak, jak należy. Ciszę rozdarł huk spowodowany osunięciem się kamiennego blatu ołtarza. Smoczyca krzyknęła krótko, gdy zagrały organy. Były to długie, przypadkowe dźwięki brzmiące złowieszczo.

Nasłuchując oparli się o siebie plecami. Zapanowała wręcz namacalna cisza.

Wtem cienie ożyły.

-Uciekaj! -Krzyknął Xellos do śmiertelnie przestraszonej Filii.

Cienie stopiły się w jeden wielki. Sięgał sklepienia. W jego ręce pojawiła się czarna włócznia.

Mazoku próbował zaatakować. Wytworzył małą kulę energii i rzucił nią w stwora. Cienie rozproszyły się, unikając ciosu, a po sekundzie wróciły do poprzedniej postaci. Xellos zaklął. Wyczuł, że potwór ma w sobie coś, co wywołuje strach u ofiar.Jako mazoku był odporny na takie sztuczki, ale Filia...

Smoczyca patrzyła na zbliżającego się potwora. Kuliła się pod ścianą, niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu.

Błysnęła czarna włócznia.

Smoczyca krzyknęła.

Czekała na cios.

On jednak nie nastąpił.

Ostrze włóczni wbiło się w klęczącego przed nią Xellosa.

-Uciekaj...-wyszeptał.

Cień zawył. Nie chciał zabijać głupiego mazoku, tylko tą przerażoną ryuzoku! Posłał Xellosa na drugi koniec kościoła. Smoczyca zebrała w sobie całą odwagę i ruszyła w kierunku drzwi. Potwór chwycił ją za kostkę, upadła boleśnie na posadzkę. I właśnie wtedy Filia poczuła, jak wraca do niej moc.

Błysnęło oślepiające złote światło. Cienie uciekły, przestraszone.

Złoty smok zaryczał gniewnie. Filia zrobiła w dachu wielką dziurę. Do środka świątyni wpadły promienie słoneczne rozpraszając cienie.

Wróciła do poprzedniej postaci. Podbiegła do Xellosa. Wyglądał bardzo źle; z rany przeszywającej go na wylot wyciekało dużo czarnej krwi, dygotał, oddech miał krótki i urywany. Ametystowe oczy pokryły się mgłą. Cały czas próbował przenieść się na astral.

Filia zaczęła płakać. Nie chciała, żeby umarł ktoś, na kim jej...Na Ceiphieda! Właśnie popełniła największą zbrodnię przeciw swojej rasie! I co z tego, skoro osoba, na której tak bardzo jej zależało zaraz przestanie istnieć!Litość? O nie, to nie była litość. To słaby płomień uczucia, z którego ona sama nie zdawała sobie nawet sprawy.

Podjęła decyzję. Uratuje go tak, jak on ją. Odda mu część mocy. Ma gdzieś te wszystkie naukowe teorie o przekazywaniu energii. Teraz liczyło się tylko jego życie.

Nachyliła się.

-Masz żyć...Proszę...

Wypełniła go złota energia. Rana natychmiast zasklepiła się i zniknęła. Xellos nabrał powietrza do płuc.

-Fi..? -Wyszeptał, patrząc na nią niedowierzającym wzrokiem. -Przecież mówiła�...

-Nie ważne-powiedziała przez łzy, przytulając się do niego.

Niepewnie pogłaskał ją po głowie. Trzy razy wymienili moc. Czy coś się stało? Nic. Raczej oboje uświadomili sobie, jak bardzo im zależy.

Xellos uśmiechnął się. Teraz bardzo wyraźnie czuł to uczucie. Miłość? Tak, ludzie tak je zwą. A mówili, że mazoku są bezuczuciowe...

-Fi, musimy ruszać w drogę i odnaleźć resztę -powiedział.

Filia pokiwała głową. Miała bardzo zaczerwienione oczy, była brudna, włosy miała w nieładzie. Xellos pomyślał, że nigdy nie wyglądała tak pięknie.

Nie ma co, czekała ich na prawdę interesująca podróż....

 

 

###KONIEC###

 

vampire.nagha@gmail.com

1

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Więzy krwii, Slayers fanfiction, Oneshot
Domek z kart, Slayers fanfiction, Oneshot
Kiblowe perypetie, Slayers fanfiction, Oneshot
Szkarłat, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajka bez tytułu, Slayers fanfiction, Oneshot
Przeznaczenie, Slayers fanfiction, Oneshot
Familiada, Slayers fanfiction, Oneshot
1+1+1=2, Slayers fanfiction, Oneshot
W domu Xella, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajarz, Slayers fanfiction, Oneshot
Reakcja, Slayers fanfiction, Oneshot
Droga, Slayers fanfiction, Oneshot
Królowa Gołębi, Slayers fanfiction, Oneshot
Die, Slayers fanfiction, Oneshot
Wielki - Większy Dzień, Slayers fanfiction, Oneshot
Czekolada, Slayers fanfiction, Oneshot
Związki Zawodowe, Slayers fanfiction, Oneshot
Bambo 2, Slayers fanfiction, Oneshot
Doubt, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron