O identyfikacji projekcyjnej. - T. H. Ogden
I. Wprowadzenie
Myślenie psychoanalityczne ciągle podejmuje próby budowy koncepcji i spójnego języka pomocnych w zrozumieniu wzajemnych zależności między zjawiskami w sferze intrapsychicznej i fenomenami ze sfery zewnętrznej realności i relacji interpersonalnych (tzn. realności innej osoby w związku z obiektem w opozycji do psychologicznej reprezentacji tego obiektu). Teorie psychoanalityczne cierpią z powodu ubóstwa koncepcji i języka mogących pomóc w powiązaniu ze sobą tych zakresów. Jako że identyfikację projekcyjną można rozumieć jako jeden z takich mostów należy żałować, że pojęcie to należy do najbardziej płynnych i niekompletnie rozumianych konceptualizacji psychoanalitycznych.
W artykule autor podjął próbę wykonania kilku kroków w kierunku szerszego rozumienia projekcyjnej identyfikacji, jak również większej precyzji w definiowaniu tego obszaru. Pojęcie identyfikacji projekcyjnej będzie rozpatrywane w relacji do innych związanych z nim pojęć takich jak projekcja, introjekcja, identyfikacja, internalizacja i eksternalizacji. Ponadto autor podejmie próbę bardziej precyzyjnego zrozumienia natury i funkcji fantazji w identyfikacji projekcyjnej i relacji komponentów tej fantazji do realności zewnętrznej i do realnych obiektów i więzi z nimi; a szczególnie: jak projekcyjne fantazje (fenomeny intrapsychiczne) mają się do realnych, zewnętrznych obiektów. A także artykuł jest próbą bardziej jasnego określenia tego, co jest doświadczane jako desygnat identyfikacji projekcyjnej. Autor klaryfikuje także znaczenie pojęcia „identyfikacja projekcyjna" i dokonuje krótkiego przeglądu historycznego, W końcu na podstawie własnego, przedstawionego rozumienia pojęcia, rozważa jego implikacje mające znaczenie dla techniki psychoterapeutycznej i teorii klinicznej. Umieści tutaj analizę źródeł problemów w traktowaniu identyfikacji projekcyjnej i pogląd na rolę interpretacji w interakcji terapeutycznej nacechowanej projekcyjną identyfikacją.
Identyfikacja projekcyjna jako fantazja i związek z obiektem.
Projekcyjna identyfikacja jest terminem wprowadzonym w 1946 przez Melanię Klein. Od tego czasu mamy do czynienia z brakiem jasności, co do tego, w jakim znaczeniu pojęcie to jest używane, czym się różni od projekcji jednej strony i od identyfikacji z drugiej i jaka jest jego relacja do fantazji. Termin ten stosowano do określenia typu projekcji, gdzie osoba projektująca czuje się jednością z obiektem projekcji, (Scafer, 76). Używa się go również w odniesieniu do klasy fantazji, gdzie część self odczuwana jest jako „ulokowana" "w innej osobie (Segal, 64). Nie wgłębiając się w dalsze przykłady stosowania i rozumienia tego terminu autor stwierdza, że określenie „identyfikacja projekcyjna" jest stosowane w odniesieniu do różnych, lecz często komplementarnych pojęć. Definicja identyfikacji projekcyjnej, proponowana przez autora stanowi syntezę i rozszerzenie tego, co przedstawili inni autorzy.
W artykule termin identyfikacja projekcyjna odnosi się do grupy fantazji towarzyszących związkowi z obiektem mających na celu uwolnienie self od niepożądanych aspektów tegoż self; deponowanie tych niechcianych „części" w innej osobie i w końcu - „odzyskanie" zmodyfikowanej wersji tego, co zostało wyrzucone.
Identyfikacja projekcyjna będzie dyskutowana tak, jakby składała się z sekwencji trzech części. Jednakże idea trzech aspektów tego samego psychologicznego wydarzenia lepiej oddaje sens równoczesności i niezależności tych składników identyfikacji projekcyjnej, które będą dyskutowane. W schematyczny sposób można myśleć o identyfikacji projekcyjnej jako o procesie składającym się z następujących sekwencji: po pierwsze - ma miejsce fantazja projektowania części siebie na inna osobę i fantazja władania tą osobą „od środka"; potem jest „ciśnienie" wywierane drogą relacji interpersonalnej w taki sposób, że „odbiorca" projekcji doświadcza presji, by myśleć, czuć i zachowywać się w sposób zgodny z projekcją, w końcu -projektowane uczucia, po „psychologicznym przerobieniu" przez „odbiorcę" są reinternalizowane przez projektora.
Pierwszy krok identyfikacji projekcyjnej należy rozumieć w kontekście życzeń uwolnienia się od części self, ponieważ ta część jest zagrożona atakiem ze strony innych aspektów self i musi być chroniona poprzez umieszczenie jej w osobie, mogącej ją skutecznie bronić. To drugie psychologiczne stosowanie identyfikacji projekcyjnej ma miejsce głównie u schizofrenicznych adolescentów, którzy gwałtownie twierdzą, że nie zgadzają się na leczenie psychiatryczne i przychodzą na sesje tylko dlatego, że rodzice i terapeuta ich do tego zmuszają. Tak naprawdę, to taki 18-latek mógłby się opierać znacznie bardziej energicznie niż to robi i o wiele skuteczniej sabotować próby terapii. Ale ważne jest dla niego podtrzymanie fantazji, że wszystkie jego życzenia dotyczące leczenie i odnalezienia się są ulokowane w rodzicach i terapeucie, zatem nie są zagrożone przez te części self, które przeżywa jako bardzo destruktywne, zamierzające go unicestwić.
Typ identyfikacji projekcyjnej zawierającej fantazję uwolnienia się od niechcianej „części" self poprzez umieszczenie jej w innej osobie można zaobserwować
u psychotyczno-obsesyjnego pacjenta, który często mówił o życzeniu, by włożyć swój „chory mózg" w terapeutę, który wtedy w sposób obsesyjny musiałby dodawać numery dyplomów wiszących na ścianie i byłby dręczony obawami, że za każdym razem, gdy dotknął czegoś, co nic należy do niego, ludzie oskarżaliby go o próbę kradzieży. W przypadku tego pacjenta stało się jasne, że jego fantazje nie były prostym „pozbyciem się" czegoś; były to także fantazje zamieszkania w innej osobie i kontrolowania jej od środka. Jego „chory mózg" mógłby w fantazji zadręczać terapeutę od środka w sposób w rzeczywistości przeżywany przez pacjenta jako męczący jego samego. Ten typ fantazji opiera się na prymitywnej idei, że uczucia i wyobrażenia są konkretnymi obiektami, które żyją własnym życiem. „Obiekty" te odczuwane są jako „ulokowane wewnątrz", ale również jako dające się czasem „wyciągnąć" z własnego wnętrza i wsadzić w inną osobę - a tym samym przynieść ulgę self w postaci uwolnienia od konieczności przechowywania takich bytów. Opisywany pacjent często w trakcie sesji potrząsał gwałtownie głową, próbując „wytrzepać" przeżywane zmartwienie.
Fantazja wyrzucenia części siebie, wrzucenia jej winną osobę i kontrolowania jej od środka odzwierciedla podstawowy, główny aspekt identyfikacji projekcyjnej: osoba zaangażowana w ten proces funkcjonuje, przynajmniej częściowo, na poziomie rozwojowym, na którym ma miejsce głębokie zamazanie granic między self, a reprezentacjami obiektu. Projektor czuje, że odbiorca doświadcza jego uczuć, ale nie są to uczucia takie same jak jego własne, ale uczucia „zaszczepione", transplantowane w odbiorcę przez projektora. Osoba projektująca „czuje się jednością" z osoba, na którą projektuje aspekt siebie. I na tym polega różnica między identyfikacją projekcyjną a projekcją. W projekcji projektor czuje się odstręczany, zrażany, przestraszony, oszałamiany lub pozbawiony kontaktu ale - przez obiekt projekcji. Osoba zaangażowana w projekcję mogłaby zapytać: „Dlaczego ktoś mógłby działać z taką złością skoro nie ma powodu? Coś musi z nim być nie tak." Podmiot projekcji czuje psychologiczny dystans do obiektu: w identyfikacji projekcyjnej podmiot czuje
się głęboko związany z obiektem. Oczywiście te przeciwstawne procesy rzadko można zaobserwować w czystej postaci; zwykle mamy do czynienia z mieszanką obu, z większym lub mniejszym udziałem poczucia jedności lub oddzielności.
Termin „projekcja" będzie używany do określenia fantazji usunięcia części self która to fantazja jest zaangażowana w pierwszą fazę identyfikacji projekcyjnej nawet jeśli to jest rozumiane inaczej niż projekcja, która ma miejsce poza kontekstem identyfikacji projekcyjnej. Natura różnicy między projekcją jako niezależnym procesem i jako częścią identyfikacji projekcyjnej będzie dyskutowana później.
W drugiej fazie identyfikacji projekcyjnej (dokładniej drugim aspekcie jednej całości) mamy do czynienia z presją wywieraną przez projektora na odbiorcę by doświadczał siebie i zachowywał się w sposób zgodny z projektowaną fantazją. I nie jest to wyobrażana presja - jest to presja realna, wywierana w całej rozmaitości interakcji między projektorem i odbiorcą. 12-letnia pacjentka oddziału stacjonarnego, która jako dziecko była „tresowana" psychicznie i fizycznie, może służyć za przykład naświetlający ten aspekt identyfikacji projekcyjnej. Pacjentka prawie nic nie mówiła i nie robiła w oddziale, ale jej obecność wywoływała w ludziach, a w szczególności w terapeucie potężne poczucie bycia „bitymi", prowokowanymi do „walki". Generalnie „to coś" było doświadczane przez pacjentów i personel jako „doprowadzające do furii". Terapeuta relacjonował, że w trakcie sesji (często terapii zabawowej) czuł jak gdyby nie było dla niego miejsca w pokoju. Gdziekolwiek by nie stanął miał wrażenie, że zajmuje miejsce pacjentki. Ta forma interakcji reprezentuje rodzaj związku z obiektem, gdzie pacjent wywiera nacisk na terapeutę, by ten doświadczał siebie jako osobę „dociskaną do muru" bez możliwości ucieczki. Tego typu relacja interpersonalna tworzy „fazę indukcji" identyfikacji projekcyjnej - w przypadku tej pacjentki.
Omawiany wyżej pacjent obsesyjny stale generował typ interakcji terapeutycznej, który naświetla fazę indukcji w procesie identyfikacji projekcyjnej. Ten 14-letni pacjent urodził się ze zwężeniem odźwiernika (pyloric stenosis) i cierpiał na poważne „wyrzutowe" wymiotowanie przez pierwszy miesiąc życia. Potem chorobę zdiagnozowano i usunięto, skorygowano wadę. Od tego czasu to doświadczenie psychologiczne pozostało w nim w tej postaci, że wyobrażał sobie siebie jako zamieszkanego przez atakujące byty: besztających rodziców, palące bóle żołądka, męczące troski i ogromną wściekłość, nad którymi miał małą lub żadną kontrolę. Wstępna faza terapii sprowadzała się prawie jedynie do kopania mebli, powtarzającego się dzwonienia w poczekalni i wydawania z siebie prawie bez przerwy wysokich dźwięków. Wszystko to aż zapraszało do „odwetowego" gniewu ze strony części terapeuty i powodowało u terapeuty wyczuwalne poczucie ekstremalnego napięcia i bezradnej wściekłości - do tego stopnia, że pacjent momentalnie się uspokajał. Pacjent był w pełni świadomy zarówno swoich prób wprowadzenia terapeuty w złość jak i wyciszającego i kojącego efektu powodzenia tych prób. Można rozumieć tę interakcję terapeutyczną jako działanie fantazji pacjenta, że gniew i napięcie są szkodliwymi czynnikami umiejscowionymi w nim i próbę pozbycia się ich dzięki ulokowaniu ich w terapeucie. Jednakże - tak jak w przypadku „wyrzutowych torsji" rozwiązanie nie było proste: czynniki szkodliwe znajdujące się „wewnątrz”, które pacjent mógł w fantazji wyrzucić z siebie (gniew/jedzenie/ rodzice) są również niezbędne do życia. Projekcyjna identyfikacja oferuje rozwiązanie kompromisowe -pacjent może w fantazji uwolnić się od szkodliwych czynników (szkodliwych, ale dających życie) utrzymując je równocześnie przy życiu wewnątrz częściowo odseparowanego obiektu. Takie rozwiązanie mogłoby być jedynie fantazją bez towarzyszącego związku z obiektem, w którym pacjent wywiera piekielną presję na terapeutę by ten dostosował się do projektowanej fantazji. Gdy nastąpiła weryfikacja projekcji (tzn. gdy terapeuta ujawnił obecność napięcia i gniewu), pacjent poczuł ulgę ponieważ zostało potwierdzone, że szkodliwe dające życie czynniki zostały zarówno wyrzucone jak i zabezpieczone.
Chciałbym poddać tutaj w skrócie trzeci przykład, w którym koncentruje się faza indukcji w procesie identyfikacji projekcyjnej. T. A. Takha z Finlandii donosi, że głęboki brak zainteresowania pacjentem ze strony części terapeuty często niespodziewanie poprzedza samobójstwo pacjenta. Choć dr Takha nie rozważał tego zjawiska z punktu widzenia identyfikacji projekcyjnej, jego obserwacje można rozumieć jako odzwierciedlające próby pacjenta zaindukowania terapeuty własnym stanem totalnego braku zainteresowania sobą i swoim życiem. Można to widzieć jako próbę części pacjenta: 1) uwolnienia się od tego męczącego poczucia braku zainteresowania życiem, 2) uczynienie siebie rozumianym przez terapeutę poprzez zaindukowanie go tym poczuciem. Proces tej „indukcji" tworzy właśnie drugie stadium identyfikacji projekcyjnej.
W. Brody obserwując rodziny badał formę interakcji służącą wywieraniu presji w celu dostosowania do fantazji projekcyjnej. Opisuje bardzo żywo sposób w jaki członek rodziny może manipulować realnością w celu zmuszenia innego członka do weryfikacji projekcji, Realność, która nie służy potwierdzeniu projekcji jest traktowana tak jakby nie istniała. Taka manipulacja realnością i związane z nią zaburzenia oceny rzeczywistości są w tym przypadku jedynie „technikami" wywierania presji, stosownie do projektowanej fantazji.
Innym kontekstem, który należy uwzględnić analizując identyfikację projekcyjną (pod kątem związanej z nią indukcji) jest „BO INACZEJ", które wyłania się spoza presji na „dostosowanie się" do identyfikacji projekcyjnej. Ogden opisał w innym miejscu zjawisko, gdy na dziecko jest wywierana presja, by zachowywało się w sposób zgodny z patologią matko, i towarzyszy jej wszechobecna obawa, że jeśli temu nie sprosta - przestanie dla matki istnieć. Ta obawa jest „sprężyną" żądania dostosowania się: „Jeśli nie będziesz tym, czym chcę - przestaniesz dla mnie istnieć"., albo - innymi słowy - „Chcę w tobie widzieć tylko to, co w ciebie włożyłam, i jeśli tego nie widzę, nie widzę nic." W relacji terapeutycznej terapeuta jest „zmuszany" do odczuwania całej siły łęku, że przestanie istnieć dla pacjenta, jeśli przestanie się zachowywać zgodnie z jego projekcyjną identyfikacją.
Do tej pory była mowa o dwóch aspektach identyfikacji projekcyjnej; pierwszy dotyczy fantazji uwalniania się od jakiegoś aspektu self i umieszczenia tej części w innej osobie, by w ten sposób kontrolować tę osobę od środka. Drugi aspekt dyskutowany wyżej - jest interpersonalną interakcją, która podtrzymuje fantazje zamieszkania i kontrolowania innej osoby. W trakcie interakcji projektora z obiektem ulegają weryfikacji dwa aspekty fantazji: 1) idea, że obiekt ma charakter projektowanych aspektów self, 2) że obiekt jest kontrolowany przez osobę projektującą. Faktycznie, „wpływ" jest realny, ale nie jest to, jak sobie pacjent wyobraża, absolutna kontrola w rozumieniu „przeszczepionych" aspektów self zamieszkujących obiekt; jest to raczej zewnętrzna presja wywierana w trakcie interakcji. Ten punkt doprowadza nas do trzeciego aspektu (trzeciej fazy) identyfikacji projekcyjnej, która zawiera „przeróbkę psychologiczną" projekcji (dokonywaną przez odbiorcę) i reinternalizację tej zmodyfikowanej projekcji przez projektora. W tej fazie odbiorca projekcji doświadcza siebie przynajmniej częściowo takim, jakim „namalowała go" projektowana fantazja. Realność jest jednak taka, że to czego doświadcza odbiorca jest całkiem nowym zbiorem uczuć doświadczanych przez osobę całkiem inna niż projektor. Uczucia odbiorcy mogą pokrywać się z uczuciami projektora, ale nie są to uczucia przeszczepione. Odbiorca jest autorem swych własnych uczuć, chociaż te uczucia powstają pod bardzo specyficzną formą nacisku ze strony projektora. Uczucia są wywołane w innej strukturze osobowości, z innymi słabymi i mocnymi stronami. Fakt ten otwiera drzwi możliwości, że projektowane uczucia (ściślej spójna wiązka uczuć wzbudzonych u odbiorcy) zostaną potraktowane inaczej niż w sposób, w jaki jest zdolny je traktować projektor. Odbiorca może zastosować inny zbiór obron i procesów psychologicznych tak, że projektowane uczucia zostaną „przetrawione", „zmetabolizowane", „przechowane" lub po prostu inaczej potraktowane. Fakt, że projektor stosuje identyfikację projekcyjną wskazuje, że zajmuje się on danym aspektem siebie poprzez próby uwolnienia się od niechcianych uczuć i reprezentacji. Alternatywne procesy psychologiczne, którymi potencjalnie odbiorca może potraktować ten sam zespól uczuć mogą zawierać próby integrowania ich z innymi aspektami osobowości, próby opanowania ich poprzez zrozumienie i sublimację. Takie metody radzenia sobie z uczuciami kontrastują z identyfikacją projekcyjną, ponieważ nie są zasadniczo wysiłkami, mającymi doprowadzić do uniknięcia, pozbycia się, zaprzeczenia lub zapomnienia uczuć czy idei; reprezentują raczej różne rodzaje prób „życia z!' lub „przechowywania" aspektów self bez ich odrzucania. Jeżeli odbiorca projekcji potrafi sobie poradzić z uczuciami projektowanymi „w niego" przez projektora w sposób inny niż projektor, powstaje nowy zespół uczuć, który może być spostrzegany jako „przetworzona" wersja oryginalnych, projektowanych uczuć. Ten nowy zespół może mieścić w sobie poczucie, że da się żyć z projektowanymi uczuciami, myślami i reprezentacjami - bez niszczenia innych aspektów self lub wartościowych wewnętrznych czy zewnętrznych obiektów. Takie nowe doświadczenie (albo amalgamat projektowanych uczuć plus aspekty odbiorcy) może nawet zawierać poczucie, że uczucia czasami mogą być wartościowe i można je lubić. Trzeba jednak pamiętać, że pojęcie „udanego", „zakończonego sukcesem" przetworzenia jest względne i cała modyfikacja będzie niekompletna oraz w pewnym stopniu skalana patologią terapeuty.
Taka „przetrawiona" projekcja - dzięki interakcjom odbiorcy z projektorem - staje się dostępna dla procesu internalizacji. Natura tej internalizacji (faktycznie -reinternalizacji) zależy od poziomu dojrzałości projektora i może wahać się od prymitywnych typów introjekcji do dojrzałych typów identyfikacji. Jednakże, choć procesy reinternalizacji mogą być różne w formie, internalizacja zmetabolizowanej projekcji oferuje projektorowi potencjał do uzyskania nowych sposobów traktowania zespołu uczuć, które uprzednio mógł jedynie „wyrzucić". Co więcej - dzięki udanemu przetworzeniu i reinternalizacji projekcji możliwy jest autentyczny rozwój psychologiczny (konsekwencje nieadekwatnego odbioru czy przetworzenia w procesie identyfikacji projekcyjnej będą omawiane później).
Przedstawimy teraz przykład identyfikacji projekcyjnej, gdzie odbiorca jest bardziej zintegrowany i dojrzały niż projektor. Pan J. od około roku pozostawał w analizie i zarówno terapeucie jak i pacjentowi wydawało się, że terapia „stanęła". Pacjent często twierdził, że jest zniechęcony, że może to jest strata czasu etc. Pan J. zwykle niechętnie płacił rachunki, ale stopniowo zaczął je płacić coraz później i później skazując terapeutę na przezwanie wątpliwości, czy kiedykolwiek dostanie swoje pieniądze. Terapeuta zaczął zadawać sobie pytania czy aby pacjent nie ucieknie z terapii nie płacąc za zaszłe miesiące. A także - gdy sesje się przeciągały, myślał o kolegach, którzy prowadzą 50-minutowe sesje (a nie 55-minutowe) i biorą takie same pieniądze. Przed rozpoczęciem jednej sesji analityk postanowił skrócić „godzinę" przez zmuszenie pacjenta do odczekania kilku minut. Wszystko to działo się bez świadomej uwagi zarówno analityka jak i pacjenta. Ale stopniowo analityk zaczął spostrzegać, że trudno mu zakończyć sesje w wyznaczonym czasie z powodu intensywnego poczucia winy, że nie oddaje pacjentowi tego, za co bierze pieniądze, Trwało to kilka miesięcy, aż terapeuta zaczął stopniowo uzyskiwać zdolność rozumienia, że ma trudności z podtrzymaniem podstawowych funkcji analizy. Zaczął sobie uświadamiać, że przeżywał siebie jako „chciwca", ponieważ oczekiwał pieniędzy za swą „bezwartościową" pracę i bronił się przed tymi uczuciami „hojnością" w oferowaniu czasu, aby nikt nie mógł go oskarżyć o skąpstwo. Dysponując tym rozumieniem swych uczuć wzbudzonych przez pacjenta, terapeuta mógł w świeży sposób przyjrzeć się dostarczonemu materiałowi. Ojciec pana J. opuścił jego i jego matkę, gdy pacjent miał 15 miesięcy. Jego matka bez wyrażania tego wprost czyniła pacjenta za to odpowiedzialnym. Niewypowiedzianym, ukrytym uczuciem było to, że pacjent był „chciwy" czasu, energii, miłości matki, co spowodowało odejście ojca. Pacjent rozwinął w sobie intensywną potrzebę wyrzekania się i zaprzeczania uczuciom chciwości. Nie mógł powiedzieć analitykowi, że życzyłby sobie częstszych spotkań, gdyż przeżywał takie życzenie jako chciwość, za którą mógłby zostać odrzucony przez ojca (przeniesienie) i atakowany przez matkę (przeniesienie), których widział w analityku. Zamiast tego utwierdzał-w sobie przekonanie, że analityk i analiza są totalnie niepożądane i bezwartościowe. Interakcja z analitykiem subtelnie wzbudzała w terapeucie uczucie specyficznego skąpstwa, chciwości i było to nie do przyjęcia dla analityka - do tego stopnia, że najpierw również on próbował zaprzeczyć i pozbyć się tego uczucia. Dla analityka - pierwszy stopień integracji uczucia chciwości otworzył zdolność rejestrowania spostrzeżeń siebie jako przeżuwającego poczucie winy i broniącego się przed uczuciem chciwości. Mógł wtedy zmobilizować jakiś aspekt siebie, który był zainteresowany zrozumieniem uczuć winy i chciwości, a nie zaprzeczaniem, maskowaniem, przemieszczaniem czy projektowaniem ich. W tym aspekcie pracy psychologicznej najważniejsze było to, że terapeuta był w stanie czuć się chciwy i winny, ale go to nie zniszczyło. To nie było uczucie chciwości analityka, które interferowało z jego terapeutyczną pracą, a raczej była to potrzeba odrzucania takich uczuć poprzez zaprzeczenie im i zgubienie ich w obronnych działaniach. Kiedy analityk zaczął być tego świadom i zdolny do życia z tym aspektem siebie i pacjenta, zaczął być w stanie radzić sobie z finansowymi i czasowymi granicami terapii. Nie czuł już potrzeby ukrywania, że lubi brać pieniądze za swą pracę. Po pewnym czasie pacjent zauważył wręczając terapeucie czek (w terminie!), że analityk wygląda na szczęśliwego, otrzymując „tak gruby, duży czek" - i wcale to terapeuty nie zawstydziło. Analityk zaśmiał się i odpowiedział, że to miło dostawać pieniądze. W trakcie tego długiego procesu akceptacja przez analityka własnego głodu, chciwości, żarłoczności wespół z możliwością integracji tych uczuć z innymi uczuciami zdrowego self zainteresowania sobą, poczucia wartości - otwarły pacjentowi drogę do internalizacji. W tym punkcie terapeuta nie wybrał interpretacji pacjentowi jego lęku przed chciwością i jego obronnych fantazji projekcyjnych. Przeciwnie - terapia sprowadzała się do „trawienia" projekcji i procesie czynienia ich możliwymi do reinternalizacji w interakcji terapeutycznej.
W świetle powyższej dyskusji warto by się zastanowić, czy takie rozumienie identyfikacji projekcyjnej nie wiąże się ściśle z kwestią: w jakim sensie psychoterapia czy psychoanaliza przyczynia się do psychologicznego rozwoju. Być może esencją tego, co jest terapeutyczne dla pacjenta leży w procesie w którym terapeuta staje się zdolny do przyjmowania projekcji pacjenta, wykorzystując przy tym elementy swego bardziej dojrzałego systemu osobowości - w przetwarzaniu projekcji, a zatem w czynieniu przetrawionych projekcji możliwymi do reinternalizacji w trakcie interakcji terapeutycznej.
Podsumowując - identyfikacja projekcyjna jest zespołem fantazji i związków z obiektem dających się przedstawić w trzech fazach: po pierwsze - fantazja uwolnienia się od niepożądanej części siebie i umieszczenia tej części w innej osobie, by ją kontrolować, po drugie - indukowanie odbiorcy uczuciami zgodnymi z projektowaną fantazją, w trakcie relacji interpersonalnej, po trzecie - przetwarzanie projekcji przez odbiorcę, poprzedzające reinternalizację przez projektora „zmetabolizowanej projekcji".
III. Wczesne otoczenie rozwojowe.
Identyfikacja projekcyjna, jak już wspomniano wyżej, to proces psychologiczny, który równocześnie jest typem obrony, sposobem komunikacji, prymitywną formą związku z obiektem i ścieżką potencjalnej psychologicznej zmiany. Jako obrona identyfikacja projekcyjna służy do tworzenia poczucia dystansu do niepożądanych (często budzących lęk) aspektów self, jako proces komunikacji - jest procesem, w którym uczucia zaindukowane u jednej osoby są zgodne z uczuciami osoby indukującej, a zatem tworzą poczucie bycia rozumianym lub „bycia jednością" z inną osobą. Jako typ związku z obiektem identyfikacja projekcyjna konstytuuje sposób „bycia z" i „odnoszenia się do" częściowo oddzielonego obiektu. W końcu jako ścieżka dla zmiany psychologicznej identyfikacja projekcyjna jest procesem, dzięki któremu uczucia jak np. te, z którymi osoba walczy, zostają psychologicznie przetworzone przez inną osobę i „uzdatnione" do reinternalizacji w zmienionej postaci.
Każda z tych funkcji identyfikacji projekcyjnej ewoluuje w kontekście wczesnodziecięcych prób percepcji, organizowania i opanowywania wewnętrznego i zewnętrznego doświadczenia i komunikacji z otoczeniem. Dziecko staje twarzą w twarz ze skomplikowaną, onieśmielającą czy przerażającą zaporą bodźców. Z pomocą „wystarczająco dobrej matki" (Winnicot, 52) dziecko może rozpocząć organizowanie swoich doświadczeń. Podczas wysiłków związanych z organizowaniem, dziecko odkrywa wartość trzymania doświadczeń zagrażających, bolesnych, budzących lęk z dała od doświadczeń komfortowych, spokojnych, kojących. Taki rodzaj „rozdzielenia" (splitting) staje się podstawową częścią wczesnych psychologicznych form organizacji i obrony. W celu wypracowania i podtrzymania tej formy organizacji dziecko wykorzystuje fantazje pozbywania się aspektów siebie (fantazje projekcyjne) i fantazje umieszczania w sobie aspektów innych (fantazje introjekcyjne). Takie sposoby myślenia pomagają dziecku w utrzymaniu tego, co dla niego jest psychologicznie wartościowe oddzielnie i w fantazji bezpiecznie od tego, co przeżywa jako niebezpieczne i destruktywne.
Takie próby budowania psychologicznej organizacji i stabilności mają miejsce w kontekście diady matka-dziecko. Spitz opisuje najwcześniejszą, „quasi-telepatyczną" komunikację między matką i dzieckiem, używając określenia „typ kinestetyczny", gdzie ma miejsce odczuwanie „trzewne" i bodźce są „odbierane", „odczuwane" (w opozycji do bycia „percypowanymi, spostrzeganymi"). Stany afektywne matki są przez dziecko „odbierane" i rejestrowane w formie emocji. Matka również stosuje kinestetyczny sposób komunikacji. Winnicot pięknie opisuje stan „podwyższonej receptywności matki", z którym mamy do czynienia u matek noworodków: „Nie wierzę, by można było zrozumieć funkcjonowanie matki na samym początku życia dziecka bez rozumienia, że musi ona być zdolna do osiągnięcia
tego stanu podwyższonej sensytywności, prawie choroby i później - do wycofania się z tego stanu... Tylko w takim stanie uwrażliwienia matka może począć się na miejscu dziecka i dzięki temu wyjść naprzeciw jego potrzebom."
Jest coś w rozwojowym otoczeniu, że dziecko rozwija proces identyfikacji projekcyjnej jako rodzaj fantazji z towarzyszącymi związkami z obiektem, która pełni zarówno obronne jak i komunikacyjne funkcje. Identyfikacja projekcyjna jest jak gdyby dodatkiem do wysiłków dziecka mających na celu utrzymanie tego, co odczuwa jako dobre w bezpiecznej odległości od tego, co odczuwa jako złe i niebezpieczne. Aspekty dziecka mogą w fantazji zostać zdeponowane w innej osobie w taki sposób, że dziecko nie czuje żeby straciło kontakt zarówno z częścią siebie, jak i z inną osobą. W rozumieniu komunikacji, identyfikacja projekcyjna jest środkiem, dzięki któremu dziecko może czuć, że jest rozumiane - „czyniąc matkę czującą, co czuje". Dziecko nie może matce opisać swych uczuć słowami, zamiast tego indukuje ją tymi uczuciami.
Poza tym identyfikacja projekcyjna konstytuuje prymitywny typ związku z obiektem, podstawowy sposób bycia z obiektem, który psychologicznie jest tylko częściowo odseparowany. Jest to przejściowa forma związku z obiektem - między stadium obiektu subiektywnego i prawdziwą odrębnością obiektu.
To wszystko prowadzi nas do czwartej funkcji identyfikacji projekcyjnej, która jest szlakiem zmiany psychologicznej. Próbując opisać znaczenie tego aspektu identyfikacji projekcyjnej we wczesnym rozwoju, zaprezentujemy następująca hipotetyczną interakcję. Wyobraźmy sobie, że dziecko jest przerażone swoimi życzeniami zniszczenia i anihilacji każdego, kto je frustruje lub mu się przeciwstawia. Jednym z wyjść, sposobów radzenia sobie z tymi uczuciami mogłyby być nieświadome projektowanie w fantazji tych destruktywnych życzeń na matkę, a dzięki temu wzbudzenie w niej uczuć, że jest bezlitosny samolubną osobą, która pragnie roznieść wszystko, co stoi na jej drodze w zaspokojeniu jej celów i życzeń. Dziecko może wzbudzać takie uczucia poprzez ciągle uparte zachowania w wielu dziedzinach codziennej aktywności, np. „tocząc wielkie bitwy" wokół jedzenia, toalety, ubierania się, usypiania, budzenia się, zostawiania go z innym opiekunem itp. Matka w sposób nierealistyczny może zacząć czuć, że miota się po domu w szale bezsilnej wściekłości, gotowa zabić każdego, kto stanie między nią i tym, czego pragnie. Matka, która nie ma rozwiązanych własnych konfliktów związanych z takimi destrukcyjnymi życzeniami i impulsami może mieć ogromne trudności ze znoszeniem tych uczuć. Może próbować sobie z nimi radzić, odsuwając się od dziecka, nawet go nie dotykając. Albo może stać się wroga lub napastliwa lub też niebezpiecznie pieszczotliwa. W celu zabezpieczenia dziecka przed „byciem celem (napaści)", matka może przemieścić lub projektować swe uczucia na męża, rodziców, pracowników lub przyjaciół. Alternatywnie, matka może czuć się tak winna lub przerażona tymi frustrującymi, destrukcyjnymi uczuciami, że staje się nadopiekuńcza, nie pozwalając dziecku wyjść poza obręb jej widzenia ani zdobywać doświadczeń w obawie, że może mu się stać krzywda. Taki typ „bliskości" może być mocno seksualizowany, tzn. przez matkę stale pieszczącą dziecko by sobie pokazać, udowodnić, że nie krzywdzi dziecka dotykając je. Każda z tych form radzenia sobie ze wzbudzonymi uczuciami może dziecku potwierdzić jego poczucie, że gniewne życzenia zniszczenia frustrujących obiektów są niebezpieczne dla niego samego i dla obiektów dla niego wartościowych. To, co może zostać internalizowane od matki, może być nawet silniejszym przekonaniem niż to, które było w dziecku, zanim było zmuszone do pozbycia się tych uczuć. Ponadto dziecko może internalizować aspekty matczynych patologicznych metod radzenia sobie z takim typem uczuć (np. gwałtowna projekcja, splitting, zaprzeczanie, mocne odreagowywanie jako sposoby osiągnięcia ulgi w napięciu lub sposób ekspresji uczuć). Z drugiej strony „wystarczająco dobre" radzenie sobie z projektowanymi uczuciami może zawierać zdolność matki do integrowania wzbudzonych uczuć z innymi aspektami jej self, np. ze zdrowym zainteresowaniem sobą, akceptować prawo do złości i resentymentu w stosunku do dziecka, które staje na drodze do spełniania jej życzeń, ufnością, że może przyjmować i mieć takie uczucia bez odreagowywania ich w gwałtownym wycofaniu lub zapobiegawczym ataku. Żadna z tych potrzeb nie musi być dostępna świadomości matki. Taki akt psychologicznej integracji konstytuuje fazę przetworzenia w procesie identyfikacji projekcyjnej. Prze interakcję matki z dzieckiem, przetworzona projekcja (która zawiera matczyne poczucie panowania nad frustrującymi uczuciami i destruktywnymi, odwetowymi życzeniami) staje się dostępna dla dziecka do reintrojekcji.
Patrząc z tej rozwojowej perspektywy można spostrzec, że nasza koncepcja identyfikacji projekcyjnej jest całkowicie oddzielona od teoretycznych i rozwojowych sformułowań Klein, a także, w tej materii, od innych szkól psychoanalitycznych. W szczególności nie ma potrzeby szukać związków identyfikacji projekcyjnej z instynktem śmierci, pojęciem wrogości, konstytucjonalnej agresji czy innymi czynnikami specyficznie kleinowskiej teorii klinicznej lub metapsychologii. Ponadto, nie ma potrzeby wiązać pojęcia identyfikacji projekcyjnej z jakimkolwiek rozwojowym „podziałem godzin". Koncepcja identyfikacji projekcyjnej wymaga jedynie, by: 1) projektor (niemowlak, dziecko czy dorosły) był zdolny do projekcyjnej fantazji (aczkolwiek bardzo prymitywnej w sposobie symbolizacji) i do specyficznych typów więzi z obiektem, które są zaangażowane w fazę indukcji i reinternalizacji procesu identyfikacji projekcyjnej, 2) obiekt projekcji był zdolny do takiej typu relacji z obiektem, który pozwala „odebrać" projekcję, a w dodatku był zdolny do „przetworzenia" tej projekcji. W pewnym punkcie rozwojowym dziecko staje się zdolne do podejmowania tego typu wysiłków psychologicznych i dopiero w tym punkcie koncepcja identyfikacji projekcyjnej zaczyna znajdować zastosowanie. Nieszczęściem jest, że dyskusja nad identyfikacją projekcyjną zbyt często zaczyna się i kończy, wpada w pułapkę - przeradza się w debatę nad kleinowskim „podziałem godzin" (tj. okresami rozwojowymi), który wcale nie wiąże się ściśle z koncepcją identyfikacji projekcyjnej.
Perspektywa kliniczna.
Zanim zajmiemy się technicznymi i teoretycznymi implikacjami przedstawionej wyżej dyskusji warto przedstawić krótki przegląd historyczny przyczynków i zastosowań pojęcia identyfikacji projekcyjnej. Pojęcie i termin „identyfikacja projekcyjna" wprowadziła M. Klein. W pracy „Notatki na temat niektórych mechanizmów schizoidalnych" określa tym terminem proces psychologiczny wywodzący się z fazy schizoparanoidalnej, w której „złe" części self są odszczepiane i projektowane w inną osobę w celu uwolnienia self od „złych obiektów", zagrażających komuś zniszczeniem od wewnątrz. Te złe obiekty (reprezentacje psychologiczne instynktu śmierci) są projektowane w celu „kontrolowania i zawładnięcia obiektem". Jedynym innym artykułem, w którym Klein dyskutuje i zwraca szczególną uwagę na identyfikację projekcyjną jest artykuł „O identyfikacji", gdzie Klein przedstawia żywy opis subiektywnego doświadczenia związanego z procesem identyfikacji projekcyjnej omawiając opowiadanie Juliana Greena („If I were You"). W historii Greeria szatan obdarza bohatera mocą opuszczenia ciała i wejścia w inne ciało, wzięcia we władanie ciała i życia osoby, którą sobie bohater wybierze. Opis doświadczenia bohatera w projektowaniu się w inną osobę uchwycił dobrze poczucie, jak to jest zamieszkać w kimś, kontrolować go i jeszcze nie do końca utracić poczucie, kun się jest naprawdę. Jest to poczucie bycia gościem w innej osobie, ale także poczucie bycia zmienianym przez doświadczenie drogi, na której ktoś staje się kimś na zawsze innym, niż był przedtem. Ponadto opis ukazuje istotny aspekt rozumienia przez Klein identyfikacji projekcyjnej: identyfikacja projekcyjna jest wyjaławiającym psychologicznie procesem, który pozostawia projektora zubożonym, dopóki nie dopełni się reinternalizacja projektowanej części. Próba kontrolowania innej osoby i skłaniania jej do działania zgodnego z fantazjami projektora wymaga ogromnej czujności i wielkiego nakładu energii psychicznej - co osłabia psychologicznie osobę.
W. Bion wykonał ważne kroki w kierunku wyjaśnienia i zastosowania koncepcji identyfikacji projekcyjnej. Spostrzega on identyfikację projekcyjną jako odrębną, najważniejsza formę interakcji między terapeutą i pacjentem zarówno w terapii indywidualnej jak i grupowej. Perspektywa Biona - mocno zorientowana klinicznie - jest pomocna w podkreśleniu wagi tego aspektu procesu, który w bardzo małym stopniu naświetliła M. Klein: „Analityk czuje, że jest manipulowany, tak jakby grał rolę - bez znaczenia, jak trudną do uznania (zgodzenia się na nią) - w czyjejś fantazji". Bion jest stale świadom, że dodatkiem do identyfikacji projekcyjnej, która jest fantazja, jest manipulacja jednej osoby przez drugą, tzn. interpersonalna relacja, interakcja. Praca Biona pomaga również wychwycić niektóre dziwności i tajemnice określające doświadczenie bycia używanym jako kontener (tzn. „odbiorca") identyfikacji projekcyjnej. Porównuje to doświadczenie do idei „myśli bez myślącego". W tym rozumieniu bycie „odbiorca identyfikacji projekcyjnej jest jak myślenie myśli które nie są moje". Kolejnym ważnym punktem, podkreślanym przez Biona jest spostrzeżenie, jak poważnie destrukcyjny wpływ może wywierać rodzic (lub terapeuta) na dziecko (lub pacjenta), nie mogąc sobie pozwolić na odbiór identyfikacji projekcyjnej: „Otoczenie... w najgorszym wypadku odmawia pacjentowi (możliwości) użycia mechanizmu splittingu i identyfikacji projekcyjnej". Zasadniczym elementem normalnego rozwoju dziecka jest jego doświadczanie rodziców jako łudzi, którzy w sposób dla niego bezpieczny mogą służyć za „kontenery" identyfikacji projekcyjnych.
Herbert Rosenfeld poświęcił kilka prac klinicznym zastosowaniom teorii identyfikacji projekcyjnej w rozumieniu i leczeniu schizofrenii. W szczególności wykorzystał koncepcję identyfikacji projekcyjnej do nakreślenia genetycznych korzeni depersonalizacji i stanów zamącenia.
Zastosowanie i rozwój koncepcji identyfikacji projekcyjnej nie ogranicza się do pracy M. Klnie i jej następców. Jeśli nawet członkowie innych szkół analitycznych nie używali terminu identyfikacja projekcyjna, ich prace stanowią fundamentalną część rozwoju tej koncepcji, Np. Winnicott rzadko używał w swoich pracach terminu identyfikacja projekcyjna, ale można spostrzegać wielką część jego pracy jako studia nad rolą matczynych identyfikacji projekcyjnych we wczesnym rozwoju oraz wpływu takiej formy więzi z obiektem zarówno na normalny, jak i patologiczny rozwój (jego koncepcje oddziaływania i odzwierciedlania).
Opisy M. Balinta, dotyczące radzenia sobie z terapeutyczną represją (szczególnie w fazie leczenia nazwanej przez niego „nowym początkiem"), koncentrują się ściśle na warunkach technicznych, które mają mocne powiązania z radzeniem sobie z identyfikacją projekcyjną. Balint jest przeciwny konieczności interpretowania i innych sposobów „robienia czegoś" z uczuciami wzbudzanymi przez pacjenta, zamiast tego - jego zdaniem - terapeuta musi „akceptować", „odczuwać z pacjentem", „tolerować", „wiązać się" z pacjentem i z uczuciami z którymi pacjent walczy i prosi terapeutę o ich rozpoznanie. „Analityk (kiedy skutecznie opanuje regresję pacjenta) nie powinien palić się do „zrozumienia" wszystkiego nagle, a w szczególności do „organizowania" i zmieniania wszystkiego, co niepożądane poprzez poprawne interpretacje, winien być bardziej tolerancyjny na cierpienia pacjenta i zdolny do zgodzenia się - z nimi - tzn. dopuszczając, godząc się z relatywną omnipotencją - zamiast trudzić się „analizowaniem" ich w celu pokazania swej terapeutycznej omnipotencji. Widzę tutaj elokwentny opis wysiłków analityka w utrzymywaniu otwartości na odbiór identyfikacji projekcyjnych pacjenta bez oddziaływania na te uczucia.
H. Searles wzbogaca język potrzebny do opowiadania o sposobach w jakie terapeuta (lub rodzic) muszą próbować utrzymywać otwartość na odbieranie identyfikacji projekcyjnych pacjenta (lub dziecka). W pracy „Psychozy przeniesieniowe w psychoterapii schizofrenii" Searles dyskutuje znaczenie jakie ma powstrzymywanie się terapeuty przed sztywnym bronieniem się przed doświadczaniem aspektów uczuć pacjenta: „Pacjent rozwija silę ego... via identyfikacja z terapeutą, który jest w stanie wytrzymywać i integrować z własnym „większym self" - rodzaj subiektywnie nieludzkiej więzi z „częścią obiektu" (terapeuta jest tu obiektem częściowym), którą pacjent hołubi i której od niego potrzebuje". W tej samej pracy Searles dodaje: „Rozmiar, w jakim terapeuta odczuwa autentyczne poczucie głębokiego udziału w więzi „urojeniowego przeniesienia", kierowanego do niego w fazie terapeutycznej symbiozy jest trudny do określenia słowami: niezwykle istotnym jest, by terapeuta zdawał sobie sprawę, że taki stopień udziału emocjonalnego nie oznacza „psychozy przeciwprzeniesieniowej", lecz raczej jest esencją tego, co pacjent od niego potrzebuje w tej kluczowej fazie leczenia". Searles prezentuje pogląd, że terapia - przynajmniej w pewnych fazach regresji może postępować o tyle, o ile terapeuta może sobie pozwolić na odczuwanie (ze zmniejszoną intensywnością) tego, co czuje pacjent, bądź - w terminach identyfikacji projekcyjnej - pozwala sobie na bycie otwartym na odbiór projekcji pacjenta. Taka „partycypacja w odczuwaniu" nie jest równoważna ze stawaniem się tak chorym jak pacjent ponieważ terapeuta poza tym, że odbiera projekcję musi je także przetwarzać i integrować ze swoją „większą osobowością" tak by te zintegrowane doświadczenia nadawały się do reinternalizacji przez pacjenta. W ostatniej pracy „Pacjent jako terapeuta dla analityka" Searlea opisuje szczegółowo sposobność (jaką daje terapia) do rozwoju analityka, nieodłączną w stosunku do wysiłków czynienia siebie otwartym na identyfikacje projekcyjne pacjenta.
Coraz więcej jest literatury, która próbuje klaryfikować pojęcie identyfikacji projekcyjnej i czyni wysiłki w celu integracji koncepcji w ujęciu niekleinowskim. Malin i Grotstein prezentują kliniczną formułę identyfikacji projekcyjnej, w której usiłują uczynić to „masywne" pojęcie bardziej strawnym, rozpatrując je pod kątem trzech czynników: projekcji, kreacji „stopu" (mieszanki) obiektu zewnętrznego plus projektowane self oraz reinternalizacji. Autorzy ci prezentują pogląd, że terapia polega na modyfikacji wewnętrznych obiektów pacjenta poprzez proces identyfikacji projekcyjnej. Interpretacje mają pomóc pacjentowi zaobserwować „jak są odbierane i przyjmowane jego projekcje przez analityka".
Na koniec chciałbym przytoczyć pracę R. Langs, który aktualnie zajmuje się rozwijaniem adaptacyjno- interakcyjnego podejścia w psychoterapii i psychoanalizie. Jego wysiłki reprezentują rosnące poczucie znaczenia i użyteczności koncepcji identyfikacji projekcyjnej jako środka w rozumieniu procesu terapeutycznego. Langs konstatuje, że teoria analityczna potrzebuje odejścia od rozumienia terapeuty jako „ekranu" do rozumienia go jako „kontenera dla patologicznych treści pacjenta", który w pełni uczestniczy w analitycznej interakcji. Dokonując takiej zamiany klaryfikujemy naturo reakcji terapeuty na przeniesienie wy i nieprzeniesieniowy materiał pacjenta i stawiamy się w lepszej pozycji wyjściowej w kierunku autoanalitycznej pracy niezbędnej do leczenia pacjenta, w szczególności do korygowania błędów w technice. Dla Langsa identyfikacja projekcyjna stanowi podstawowy element w studiach nad interakcyjnymi ramami związku.
Implikacje dla techniki i teorii klinicznej
Chciałbym teraz zająć się dyskusją na temat technicznych i teoretycznych implikacji zaprezentowanego wyżej rozumienia identyfikacji projekcyjnej. Pierwsze pytanie, które się od razu narzuca: Co terapeuta robi gdy stwierdza, że przeżywa siebie w sposób zgodny z fantazjami projekcyjnymi swojego pacjenta, tzn. uświadamia sobie, że jest odbiorcą identyfikacji projekcyjnej? Jedyną odpowiedzią jest: Terapeuta nie robi nic zamiast tego próbuje żyć ze wzbudzonymi w nim uczuciami bez zaprzeczania im lub innych usiłowań uwolnienia się od nich. To jest to, co rozumiem przez „otwieranie się na odbiór projekcji''. Jest to zadanie dla terapeuty: „zawrzeć w sobie" uczucia pacjenta. Np. kiedy pacjent czuje, że jest beznadziejnie „niedopieszczony przez matkę", „niekochany", „niewyleczalny", terapeuta musi być w stanie znieść uczucie, że on sam i jego terapia są bezwartościowe dla tego beznadziejnego pacjenta, a równocześnie nie może pójść za tymi uczuciami kończąc terapię. „Prawda" o sobie, jaką prezentuje pacjent musi być traktowana jako typ zjawiska przeniesieniowego - w takiej sytuacji pytanie czy „prawda" pacjenta jest realnością, czy fantazją nigdy nie jest wyjściem. Jak w przypadku każdego zjawiska przeniesieniowego mamy do czynienia zarówno z realnością jak i fantazją czymś subiektywnym i obiektywnym równocześnie. W świetle tego pytanie „Skoro pacjent się nie poprawi, dlaczego kontynuować terapię?" nie powinno pociągać za sobą żadnych skutków, typu przerwanie leczenia. Przeciwnie - terapeuta winien próbować żyć z poczuciem, że uwikłał się w beznadziejną terapię z beznadziejnym pacjentem - i jest beznadziejnym terapeutą. Jest to oczywiście tylko częściowa prawda, którą pacjent przeżywa jako całą prawdę. Terapeuta musi przeżywać „prawdę" uczuć pacjenta jako coś emocjonalnie prawdziwego, tak jak „wystarczająco dobra" matka musi być zdolna do partycypacji w prawdzie uczuć swojego dziecka, dotyczących komfortowego i dającego życie „jego kawałka atlasu".
Są jeszcze inne, godne uwagi aspekty kwestii radzenia sobie z identyfikacją projekcyjną. To pierwsze - terapeuta nie jest po prostu pustym pojemnikiem, do którego pacjent „wrzuca" identyfikacje projekcyjne. Terapeuta jest ludzką istotą, z własną przeszłością, własnymi wypartymi do nieświadomości treściami uczuciami, doświadczeniami, własnymi konfliktami obawami, trudnościami psychologicznymi. Poczucie, że pacjenci „walczą" jest samo przez się bardzo obciążającym, bolesnym, obarczonym konfliktem obszarem ludzkiego doświadczenia zarówno dla terapeuty; jak i dla pacjenta. Na szczęście terapeuta dzięki większej integracji osiągniętej w trakcie doświadczenia rozwojowego i własnej analizy - mniej się boi i w mniejszym stopniu jest skłonny do ucieczki od tych uczuć niż pacjent. Jednakże nie zajmujemy się tutaj zjawiskami typu „wszystko albo nic" i radzenie sobie z uczuciami projektowanymi przez pacjenta wymaga znacznych wysiłków, biegłości i „napięcia" ze strony terapeuty. Głównym narzędziem jakim dysponuje terapeuta w wysiłku „przyjmowania i przechowywania identyfikacji projekcyjnych pacjenta jest jego zdolność wychwytywania i rozumienia tego, co czuje i co się dzieje między nim i pacjentem. Trening teoretyczny terapeuty, jego własna analiza, doświadczenie, nastawienie psychologiczne i jego język psychologiczny mogą być pomocne w zniesieniu doświadczenia, które próbuje rozumieć i „przechować".
Pojawia się kolejne pytanie: „Jak wiele z tego co terapeuta rozumie jeśli chodzi o identyfikację projekcyjną pacjenta ma być dane pacjentowi w formie interpretacji? Zdolność terapeuty nie tylko do rozumienia, ale też do jasnego i precyzyjnego formułowania tego, co rozumie, jest podstawą terapeutycznej efektywności. W przypadku pracy z identyfikacjami projekcyjnymi jest tak nie tylko dlatego, że takie rozumienie może owocować dla pacjenta w postaci podanych w dobrym czasie klaryfikacji i interpretacji, ale także takie rozumienie stanowi istotną część wysiłków terapeuty w „przechowywaniu" wzbudzonych w nim uczuć. Rozumienie terapeuty może być podstawą właściwych interpretacji dla niego samego, ale nie musi być „na czasie" dla pacjenta. W takim przypadku interpretacja powinna pozostać „cichą interpretacją", tzn. być formułowana w głowie terapeuty i nie werbalizowana pacjentowi. Innym aspektem znaczenia „cichej interpretacji" jest to, że może ona mieć znacznie większą wagę jako materiał autoanalizy, niż „dar" w postaci interpretacji dla pacjenta. Kontynuowana w ten sposób autoanaliza jest bezcenna dla prób terapeuty zwalczenia, przechowywania i wyrastania z uczuć, które wzbudza w nim pacjent.
Należy również zwrócić uwagę na drugą stronę tego zjawiska. Istnieje niebezpieczeństwo, że terapeuta pracując z identyfikacją projekcyjną może mieć pokusę wykorzystania terapii pacjenta wyłącznie jako areny, na której szuka pomocy w rozwiązaniu własnych problemów psychologicznych. Może to zaowocować dla pacjenta powtórzeniem wczesnych, patogennych interakcji (często odwołujących się do dzieciństwa patologicznie narcystycznych pacjentów), w których potrzeby matki koncentrowały się wyłącznie na relacji matka-dziecko.
Temat rozpoznawania błędów w traktowaniu identyfikacji projekcyjnej i kroki korekcyjne, które należy podjąć wielokrotnie były już dyskutowane wyżej. Błędy w technice bardzo często odzwierciedlają niepowodzenie części terapeuty w adekwatnym przetwarzaniu identyfikacji projekcyjnych pacjenta. Zarówno poprzez identyfikację ze sposobami, jakie pacjent stosuje radząc sobie z projektowanymi uczuciami, jak i w skutek zaufania do zwykle stosowanych własnych obron, terapeuta może w nadmierny sposób zacząć wykorzystywać zaprzeczenie, splitting, projekcję, identyfikację projekcyjną lub odreagowanie by opanować i bronić się przed wzbudzonymi w nim uczuciami. Taka pierwotnie zasadniczo obronna podstawa może zaowocować „niewłaściwym związkiem terapeutycznym", w "którym pacjent i terapeuta „poszukują gratyfikacji i obronnych wzajemnych wzmocnień w związku". W celu podtrzymania własnych obron terapeuta może wprowadzać zmiany w technice, a nawet podważać pierwotne role i ramy psychoterapii i psychoanalizy np, rozszerzając relację na kontekst społeczny, dając prezenty pacjentowi lub nakłaniając go do dawania sobie prezentów, wchodzenie w zbytnią poufałość etc. Niepowodzenie terapeuty w adekwatnym przetwarzaniu identyfikacji projekcyjnej przejawia się w jeden z dwóch sposobów: albo przez sztywne bronienie się przed świadomością wzbudzonych uczuć, albo poprzez umożliwienie uczuciom lub obronom przeciw nim zastosowanym na odreagowanie, ekspresję w działaniu. Konsekwencją obu typów błędów w pomieszczaniu identyfikacji projekcyjnej jest to, że pacjent reinternalizuje własne projektowane uczucia wymieszane ze związanymi z nimi obawami terapeuty i nieadekwatnym traktowaniem tych uczuć. Obawy i patologiczne obrony pacjenta zostają wzmocnione i rozszerzone. Poza tym pacjent może popaść w rozpacz widząc perspektywę terapii z analitykiem, który dzieli z nim znaczące aspekty jego patologii.
Pacjent nie jest jedyną osobą w diadzie terapeutycznej, która stosuje identyfikację projekcyjną. Jeżeli pacjent może naciskać na terapeutę by stosował się do jego identyfikacji projekcyjnych terapeuta może w tym samym czasie wywierać nacisk na pacjenta by potwierdzić własne identyfikacje projekcyjne. Terapeuta ma głęboko utwierdzone, w skomplikowany sposób zdeterminowane pragnienie, żeby jego pacjenci „byli lepsi" i często jest to podstawą fantazji, że terapeuta chce zmienić pacjenta w „chcianego, dobrego, takiego jakiego życzyłby sobie mieć". Bardzo często terapeuta poprzez interakcję terapeutyczną może wywierać na pacjenta nacisk by ten zachowywał się, jakby był tym upragnionym „wyleczonym" pacjentem. Względnie zdrowy pacjent często jest w stanie uświadomić sobie tę presję i zaalarmować terapeutę mówiąc np. „Nie zamierzam pozwalać ci na zrobienie ze mnie kolejnego twego sukcesu. Taki rodzaj stwierdzenia, choć tutaj nadmiernie określony (zwykle jest bardziej zawoalowany) - może być dzwonkiem alarmowym dla terapeuty, że być może zaangażował się w identyfikację projekcyjną i pacjent skutecznie „przetworzył", „przepracował" jego projekcje. Znacznie bardziej destruktywna dla pacjenta i terapii jest sytuacja, kiedy pacjent nie jest zdolny do przetworzenia w ten sposób identyfikacji projekcyjnej i bądź dostosowuje się do wywieranej nań presji (stając się „idealnym pacjentem”), bądź buntując się przeciw tej presji (przez wzrost oporu lub przerwanie terapii).
Winnicott zwraca nam uwagę, że pragnienia terapeutów i rodziców w stosunku do ich pacjentów i dzieci nie dotyczą jedynie wyleczenia i rozwoju. Istnieją także nienawistne pragnienia by atakować, zabić lub unicestwić pacjenta lub dziecko. „Patowa" terapia, wiecznie cichy pacjent, wybuchy autodestrukcyjnych lub agresywnych działań ze strony części pacjenta - wszystko to może sygnalizować, że pacjent podejmuje wysiłki mające na celu dostosowanie się do identyfikacji projekcyjnej terapeuty, która zawiera w sobie atak lub chęć unicestwienia pacjenta. Winnicott sugeruje, że niezbędne jest by terapeuta lub rodzice byli zdolni do integracji swego gniewu i morderczych pragnień w stosunku do własnych dzieci i pacjentów bez ich odreagowywania czy pozbywania się ich przez zaprzeczenie lub projekcję. Powtarzające się i niezmienne identyfikacje projekcyjne pochodzące z części terapeuty, alarmują terapeutę, jeśli uda mu się je zidentyfikować, że musi poważnie przyjrzeć się własnemu stanowi psychologicznemu i być może podjąć dalszą analizę własną.
W świetle przedstawionego rozumienia identyfikacji projekcyjnej, chciałbym określić związek tego zjawiska z grupą wiążących się z nim procesów psychologicznych: projekcją, introjekcją, identyfikacją i eksternalizacją. Jak zaznaczono wcześniej, projekcja w szerokim znaczeniu to sposób myślenia, w którym ktoś doświadcza siebie jako osobę usuwającą jakiś aspekt siebie. Należy odróżnić projekcyjny sposób myślenia zawarty w identyfikacji projekcyjnej od projekcji jako niezależnego procesu. W pierwszym przypadku jednostka stosuje projekcyjny sposób myślenia w fantazji pozbywania się, uwalniania się od części self i „zasiedlenia tą częścią innej osoby". Subiektywnym doświadczeniem jest „bycie jednością" z inną osobą, jeśli chodzi o wyrzucone uczucie, ideę, reprezentację self etc. W projekcji rozumianej jako niezależny proces - przeciwnie - „wyrzucony" aspekt jest dezawuowany i przypisany obiektowi projekcji. Projektor nie czuje więzi z obiektem - przeciwnie, przeżywa obiekt jako dziwny, obcy, budzący lęk. W identyfikacji projekcyjnej projekcyjny sposób myślenia jest tylko jednym aspektem dynamicznej gry między projekcją i internalizacją Trzeba jednak pamiętać, że różnica między projekcją i identyfikacja projekcyjni) nie jest sprawą „wszystko albo nic". Jak zaznacza Knight, każdy proces projekcji jest w interakcji z procesem introjekcji i vice versa. Projekcją i identyfikacją projekcyjną można rozumieć jako dwa końce kontinuum, gdzie przewaga „gry" między procesem projekcji i introjekcji zbliża nas do końca kontinuum pt. identyfikacja projekcyjna.
Tak jak projekcyjny sposób myślenia - w opozycji do projekcji - można traktować jako podstawę pierwszej fazy identyfikacji projekcyjnej, można rozumieć trzecią fazę jako nasyconą sposobem introjekcyjnym (w odróżnieniu od introjekcji). W końcowej fazie identyfikacji projekcyjnej jednostka wyobraża sobie siebie jako „wchodzącą na powrót we władanie" aspektem siebie, który wcześniej został „zdeponowany" w innej osobie. W związku z taką fantazją pozostaje proces internalizacji, w którym spostrzegany jest sposób traktowania przez obiekt identyfikacji projekcyjnej i ma miejsce usiłowanie uczynienia tych aspektów obiektu częścią siebie. Zgodnie ze schematem zaproponowanym przez Schafera, introjekcja i identyfikacja są rozumiane jako typy procesu internalizacji. Zależnie od poziomu dojrzałości projektora, typ procesu internalizacji może wahać się od prymitywnej introjekcji do dojrzałych form identyfikacji. W przypadku introjekcji internalizowany aspekt obiektu jest słabo zintegrowany z resztą systemu osobowości i jest doświadczany jako obcy element („obecność") wewnątrz self. W identyfikacji ma miejsce modyfikacja motywów, wzorców zachowania i reprezentacji self w taki sposób, że jednostka czuje, że staje się Jak" lub „taka sama jak" obiekt pod względem danego aspektu. Tak więc terminy introjekcja i identyfikacja oznaczają typy procesu internalizacji, który może działać w izolacji od procesów projekcyjnych lub stanowić fazę identyfikacji projekcyjnej.
Kontynuując to, co zostało powiedziane wcześniej, pojęcie eksternalizacji może być stosowane w wąskim znaczeniu - w odniesieniu do specyficznego typu identyfikacji projekcyjnej, gdzie zachodzi manipulacja realnością by zmusić obiekt do dostosowywania się do projekcyjnej fantazji. Jednakże, w szerszym znaczeniu, widzimy eksternalizację w każdej identyfikacji projekcyjnej, gdzie czyjaś fantazja projekcyjna przemieszcza się z wewnętrznej areny reprezentacji psychologicznych, myśli i uczuć do areny zewnętrznej innych istot ludzkich i interakcji z nimi. Zamiast zwykłych zmian psychologicznych reprezentacji zewnętrznego obiektu, w identyfikacji projekcyjnej jednostka próbuje - i często jej się to nie udaje - osiągnąć, spowodować specyficzne zmiany w stanie emocjonalnym i reprezentacjach self innej osoby,
Na zakończenie chciałbym spróbować pokrótce odnieść identyfikację projekcyjną do projekcyjnego przeniesienia, przeciwprzeniesienia i przeciwidentyfikacji. Przeniesienie polega na przypisaniu terapeucie jakości, uczuć i idei, których źródła znajdują się w relacji do wcześniejszego obiektu. Przeniesieniowa projekcja jest typem przeniesienia, gdzie aspekty self są przypisywane terapeucie. Jeśli identyfikacja projekcyjna jest aspektem relacji przeniesieniowej można ją odróżnić od przeniesieniowej projekcji, ponieważ projekcja przeniesieniowa jest w szerokim rozumieniu intrapsychicznym obronnym zjawiskiem. W przeciwieństwie do tego identyfikacja projekcyjna zawiera nie tylko wydarzenia intrapsychiczne (fantazje projekcyjne), ale także interakcje interpersonalne, w których obiekt jest „przymuszany" do bycia w zgodzie z projekcją. Ponadto, jak w innych formach projekcji, termin przeniesienie projekcyjne zawiera większy udział dezawuacji danego aspektu self niż ma to miejsce w identyfikacji projekcyjnej i wiązałby się z mniejszym poczuciem jedności z obiektem niż to jest spotykane w identyfikacji projekcyjnej,
Przeciwprzeniesienie manifestuje się na wiele sposobów. Jest ono spostrzegane jako zespół uczuć terapeuty wzbudzonych przez pacjenta, które odzwierciedlają niezanalizowaną patologię terapeuty. Takie uczucia interferują z jego możliwością terapeutycznej reakcji na pacjenta. Inni rozumieją przeciwprzeniesienie jako całość reakcji terapeuty na pacjenta. Jeszcze inni odnoszą to do tej części przeciwprzeniesienia, która reprezentuje dojrzałą, empatyczną odpowiedź terapeuty na przeniesienie pacjenta - nazywając je „obiektywnym przeciwprzeniesieniem". Ten aspekt odpowiedzi terapeuty na pacjenta spostrzegany jest jako uzupełnienie wcześniejszego związku obrazowanego przez pacjenta w przeniesieniu. Pozostała część przeciwprzeniesienia może być traktowana jako odzwierciedlenie patologii terapeuty. Wydaje mi się, że pogląd Winnicotta jest najbardziej pożyteczny w określeniu roli uczuć terapeuty w skutecznym traktowaniu identyfikacji projekcyjnych pacjenta. Zadaniem terapeuty wystawionego na identyfikacje projekcyjne jest doświadczenie i „przetworzenie" uczuć zawartych w projekcji. Terapeuta - w pewnym zakresie - pozwala sobie na partycypację w związku z obiektem skonstruowanym przez pacjenta na bazie wcześniejszych więzi. Czyniąc tak terapeuta ma sposobność obserwacji jakości internalizowanych wcześniej związków z obiektem i - po pewnym czasie, z biegiem czasu - przetworzenia uczuć zainwestowanych w związek w inny sposób niż to miało miejsce w poprzednich relacjach. Używając terminologii Winnicotta, ten aspekt pracy terapeuty mógłby reprezentować obserwację i terapeutyczne wykorzystanie obiektywnego przeciwprzeniesienia. Niepowodzenie części terapeuty w opanowaniu identyfikacji projekcyjnych pacjenta często jest odzwierciedleniem faktu, że terapeuta - zamiast wykorzystywać obiektywne dane przeciwprzeniesieniowe wciągnął się w coś, co Grinberg nazywa „projekcyjną przeciwidenfyfikacją". W tej ostatniej formie przeciwprzeniesienia, terapeuta bez świadomości tego przeżywa siebie w pełni jak go maluje identyfikacja projekcyjna pacjenta. Terapeuta czuje się niezdolny do przeciwstawienia się byciu tym, czego pacjent nieświadomie od niego oczekuje. Różni się to od terapeutycznego „bycia otwartym na" identyfikacje projekcyjne pacjenta, ponieważ w takim przypadku terapeuta jest świadom procesu i tylko częściowo, z mniejszą intensywnością zagłębia się w uczucia, które pacjent nieświadomie „każe" mu przeżywać. Udane traktowanie identyfikacji projekcyjnej - to kwestia równowagi - terapeuta musi być wystarczająco otwarty na odbiór identyfikacji projekcyjnych pacjenta, a w tym czasie utrzymywać wystarczający dystans psychologiczny do procesu - co umożliwia efektywną analizę interakcji terapeutycznej.
Krakowskie Centrum Psychodynamiczne www.kcp.krakow.pl |
Ogden -„O identyfikacji projekcyjnej.” |
1