filie wiem tylko, kogo należałoby poddać leczeniu?
T.Kj Medice, cura te ipsum...
Yi Argumenty, argumenty...
M-S.: Ja też nie wiem, kogo leczyć, ale wiem, że ten wywód opiera cię na nieporozumieniach i wmówięniach. Po pierwsze: nie wiem, dlaczego podejmujesz problem wyjątkowości. Po drugie: nie rozumiem, dlaczego „poeta środka” kojarzy się tylko z solidnym rzemiosłem... Poezja Herberta nie odwoływała się nigdy do kategorii wyjątkowością — bliskie jej było natomiast (jakby rzekł Miłosz) „dobre ustawienie języka , dążeolb do równowagi, unikanie manieryczności, etc. To jest bardzo dużo! Prawie tak dużo jak śmiałość wyobraźni. (Nie zamierzam przeczyć, że są poeci o wyobraźni śmielszej...) Co do „poezji środka”— Kwiatkowski rozumiał ją inaczej niż ty i wcale nie wiązał z solidnością i .rzetelnością. Chodziło mu raczej o sposób uwewnętrzniania doświadczeń historycznych, moralnych, metafizycznych... W tym nic ma żadnego zdrobnienia! Jedno jest też pewne: Herbert znajduje się w centrum sporu o rozumienie poezji, wewnątrz poezji się toczącego. Nie sposób go pominąć, łatwo go też docenić.
Y: Wycofuję się tylko z jednego. Nie pytam, czy jest poetą wyjątkowym. lecz czy jest poetą wybitnym?
T.K.: Moja nowa teza jest następująca: Herbert jest odpowiedzialny za Orientację.
M.S.: Orientacja jest odpowiedzialna za Herberta, no t co?
T.K.: Kiedy na świeżo przeczytałem Herberta, okazało się, żc ryba nie nazywa się karp ani sieja, tylko — ryba. Drzewo nic nazywa się klon bądź grab tylko — drzewo itd. Wracam do przywoływanego już przeciwstawienia: Homer piszący o walkach bogów i o tamaryszku. Białoszewski, Sommer, szkoła nowojorska w jego tłumaczeniach — a z drugiej strony Herbert, który zapomniał o tamaryszku. Czy wolta Zagajewskiego, jego Kot w mokrym ogrodzie nic jest właśnie tym odwrotem? Dezercją? W kierunku tamaryszku? A ponadto, to nie jest v/ ogóle dyskusja na temat powinności. To są rozważania na temat poezji, wyłącznic.
M.S.: Na temat wartości mimo wszystko także. Uczepiłeś się tego tamaryszku. Przeciwstawienie bytu i powinności jest za ogólne, żeby opisywało za dużo rzeczy w poezji.
Y: Ale jakie to ma znaczenie dla oceny wierszy. Nie bardzo rozumiem. Poezja i wartości to dość odlegle rzeczy.
M.S.: Taak? Ciekawe.
Y: Dla poezji stosunek do wartości jest jakby rzeczą mniej ważną: są złe i dobre poezje, które mają taki sam stosunek do wartości.
MJ».: Pewien problem, być może podstawowy dla tej dyskusji, polega na jakiejś przypadkowości centralnych pól odniesienia, na przykład w poezji, w jej odbiorze społecznym. Tak naprawdę nic wiadomo do Wowra, dlaczego Herbert został zaakceptowany, dlaczego stało się tak a nie inaczej. Tego się nic da zracjonalizować do końca.
Y: Ale można próbować wyznaczyć te elementy, które mu pomogły.
X: Tutaj ta stricte literacka strona Herberta by ta odpychana. Co prawda powiedziano już, ic „przez niego" napisano mnóstwo złych wierszy i to też jest prawda. Natomiast wydaje nu się, że dla Herberta jednak waz-
129