% Ptmkeftl I pole Mitry I mfKtwnu u
żą wagę dla jego techniki. Nawet jeśli technika nic zanurza się w mrok tego, co niewymawialne, dostrzegamy dokonujące się w niej przesunięcie, wciąż w jednym kierunku, mające oddalić interpretację od jej głównej zasady. Nasuwa się więc podejrzenie, że ta dewiacja praktyki uzasadnia nowe cele, ku którym zwraca się teoria.
Gdy przyjrzeć się tentu bliżej, można stwierdzić, że problemy interpretacji symbolicznej najpierw onieśmielały nasz światek, a porem stały się niewygodne. Sukcesy osiągane przez Freuda budzą teraz zdumienie bezwstydem indoktrynacji, z której zdają się wynikać, a popisywanie się nimi, widoczne w przypadku Dory, Człowieka ze Szczurami i Człowieka z Wilkami graniczy dla nas ze skandalem. I to prawda, żc nasi specjaliści nic cofają się przed podawaniem w wątpliwość tego, żc była to dobra technika.
Ta niechęć do interpretacji wiąże się tak naprawdę z pomieszaniem języków w ruchu psychoanalitycznym, z czego, w niedawnej swobodnej rozmowie, nic czyniła przed nami tajemnicy osobistość najbardziej reprezentatywna dla jego aktualnej hierarchii.
Godne zauważenia jest to, żc wspomniane pomieszanie rośnie wraz z wiarą autorów, jakoby mieli misję odkrycia warunków całkowitej obiektywizacji naszego doświadczenia, a też wraz z entuzjazmem, z jakim zdają się być przyjmowane te prace teoretyczne, rosnącym tym bardziej, im bardziej okazują się odrealnione.
Jest rzeczą pewną, żc zasady analizy oporów, chociażby były nic wiadomo jak słuszne, stały się w praktyce okazją do coraz większego nieuznawania podmiotu, nic umiano ich bowiem ująć w relacji do intcrsubicktywności mówienia.
Jeśli w przypadku Człowieka ze Szczurami prześledzi się przebieg pierwszych siedmiu sesji, których pełnym zapisem dysponujemy, to nie sposób przypuścić, żc Freud nic rozpoznał oporów tam, gdzie się zjawiły, czyli tam, gdzie, według pouczeń naszych nowoczesnych techników, je przegapił, chociaż to właśnie tekst Freuda pozwala tym ostatnim na wypunktowanie owych oporów; ukazuje to raz jeszcze umiejętność wyczerpującej charakterystyki podmiotu, która zachwyca nas w tekstach freudowskich, mimo że żadna interpretacja nic wydobyła jeszcze bogactwa ich zasobów.
Chcemy powiedzieć, żc Freud nie tylko pozwolił sobie na zachęcanie podmiotu, by przeszedł do porządku dziennego nad swoimi początkowymi zastrzeżeniami, ale też doskonale zrozumiał uwodzicielskie znaczenie tej gry w wyobrażeniu. By się o tym przekonać, wystarczy odwołać się do opisu wyrazu twarzy jego pacjenta podczas męczącej opowieści o torturze będącej tematem jego obsesji, torturze polegającej na wpychaniu szczura do odbytu: „Na jego twarzy — pisze — malowała się groza wywołana własną, nieznaną jednak rozkoszą”/' Aktualny sku-
'' Freud, Bemerkurtgeu Uber einen hall von ZuAiitfpneu-