nie wiedział, za co mógłby pochwalić lisięta. Były dość hałaśliwe, jak na lisy. „Mam nadzieję, że z wiekiem im to przejdzie" — pomyślał miś, który tego dnia źle znosił hałas.
— Miło mi, że ci się podobają — uśmiechnął się lis. Uśmiech lisa jest bardzo sympatyczny, chociaż lis wywiesza przy tym język.
— Pobawmy się, Mokra Łapko! — wołały lisięta.
— Gdzie jest wasza mama? — spytała sroka, która chciała wiedzieć jak najwięcej.
— Na polowaniu — zawołały lisięta chórem.
— Mam nadzieję, że to ona poluje — zażartowała sroka.
— Sroko, takie żarty są nie na miejscu — obruszył się Mokra Łapka — Nie chcesz chyba straszyć lisich dzieci polowaniem na lisy.
— Spokojnie — odezwał się pan Rudecki — kiedy w le-sie są młode liski, myśliwi na nas nie polują. Mamy czas do jesieni. Do tej pory nauczę moje dzieci wszystkich sztuczek. Jeśli okażą się tak zdolne jak ich ojciec, żaden człowiek nie zdobędzie ich futer.
— O, tak — potwierdziła sroka, która zrozumiała, że palnęła głupstwo. — Twój spryt, panie Rudecki. znany jest w całym lesie. Potrafisz przechytrzyć wszystkie psy myśliwskie, nie mówiąc o myśliwych.
— Rzeczywiście, mam więcej problemów z psami niż z myśliwymi — przyznał pan Rudecki. — Ludzie to niezdarne istoty. Wprawdzie ich przednie łapy są bardzo sprytne, nawet sprawniejsze od łap wiewiórek, ale za to tylne są do niczego. Ludzie biegają na nich wolniej od starego kulawego lisa. Nie rozumiem dlaczego uparli się, żeby biegać na dwóch łapach, jak kury. Poza tym ludzie wcale nie mają węchu.
— Dużo wiesz o ludziach — stwierdził Mokra Łapka.
— Nie tak dużo jak Mądra Sowa, ale dość dużo, żeby przeżyć polowanie — odpowiedział lis.
— Tato, chcemy się bawić — odezwał się jeden z lisków. Mokra Łapka nie potrafił ich jeszcze rozróżnić, pamiętał tylko imiona.
— Czy ty jesteś Szperacz? — zwrócił się do liska, który domagał się zabawy.
— Nie, ja jestem Niuchacz. Mam najlepszy węch. Mój brat lubi grzebać w ziemi i uwielbia buszowanie po zaroślach. Dlatego rodzice nazwali go Szperacz.
— A dlaczego ciebie nazwali Fryga? — zwrócił się Mokra Łapka do lisiczki.
— Spróbuj mnie złapać, to zrozumiesz — odpowiedziała Fryga.
— Jej nikt nie złapie — zapewnił Szperacz.
— Jest bardzo szybka i zwinna. Umie nawet zrobić salto.
Fryga na potwierdzenie tych słów zerwała się na cztery łapy i popędziła jak strzała w kierunku potężnej sosny.
— Ona rozbije sobie nos! — krzyknął Mokra Łapka, bo Fryga pędziła prosto na drzewo. Jednak, zamiast uderzyć nosem w pień, lisiczka z rozpędu wbiegła na niego, odbiła sie mocno i wykonawszy pełne salto w tył, spadła na cztery łapy. W locie mignął tylko jej biały brzuch.
— Niesamowite! — krzyknął Mokra Łapka. — Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Kto cię tego nauczył?
— Nikt jej nie uczył — wyjaśnił Niuchacz. — Taka się urodziła. Po prostu ma talent... abrodaktyczny.
43