Chyba tak nie jest — zastanowił się przez chwilę — bo okazało się, że zając może biegać w deszcz. Trzeba go tylko wystraszyć. O tym też warto ułożyć jakiś rym.
Zaczął rozmyślać nad rymem do „strachu". Jedyny rym, jaki przychodził, mu na myśl, to było słowo „piachu". Znowu nie wiedział, co zrobić, bo zając nie siedział w piachu. Do „czeremchy" nie miał żadnego rymu.
— Trzeba zrezygnować z piachu i ze strachu — stwierdził Mokra Łapka. I nagle pojawił mu się rym:
Łatwo przestraszyć zająca, nawet gdy nie widać słońca.
— Niby wszystko się zgadza, ale nie ma w tym sensu. Słońca nie widać w deszcz, ale także w nocy. Poza tym, wygląda to tak, jakbym myślał, że strach zająca ma w ogóle jakiś związek ze słońcem, a przecież nie ma.
Mokra Łapka człapał powoli i mruczał do siebie, szukając wciąż pomysłu na rym. Tego dnia nie szło mu to łatwo.
— Latem miałem więcej pomysłów — stwierdził. — Widocznie jesienią wolniej się poruszam i wolniej myślę.
Był jednak dość uparty i nie lubił zostawiać niedokończonych wierszyków, więc próbował dalej. Następny pomysł niedźwiadka był taki:
Lecz choćby nawet zimny deszcz z nieba na wszystko kapał, zając popędzi wtedy też, żeby go lis nie złapał.
— Nie jest zły — ocenił swoje dzieło. — Ma trochę więcej sensu niż poprzedni. Powtórzył kilka razy, żeby dobrze zapamiętać. Zaczynał od „Dobrze się śpi, gdy pada deszcz”, a kończył słowami „żeby go lis nie złapał”.
— Przydałaby się jeszcze jedna zwrotka — powiedział głośno.
— Co by się przydało? — zapytał ktoś z dołu.
Głos wydobywał się spod zmurszałej kłody buka zwalonego kiedyś przez burzę.
— Kto to pyta? — odpowiedział pytaniem Mokra Łapka.
— Igielski — padła krótka odpowiedź.
— Witam — zawołał głośno Mokra Łapka, zadowolony ze spotkania. Dawno nie widział znajomego jeża, który prowadził nocne życie. — Powiedziałem przed chwilą, że przydałaby mi się kolejna zwrotka do mojego wierszyka.
— A po co? — spytał Igielski bez entuzjazmu.
— Myślę, że dobry wiersz ma przynajmniej trzy zwrotki, a ja wymyśliłem tylko dwie — wyjaśnił Mokra Łapka.
— Po co je wymyśliłeś? — pytał nadal Igielski.
— Tak sobie. Kiedy nie mam co robić, wymyślam wierszyki albo piosenki.
— Dziwne zajęcie — mruknął jeż. Wciąż był ukryty pod kłodą i Mokra Łapka słyszał tylko jego głos.
— Może wyszedłbyś z tej nory? — zaproponował Igiel-skiemu.
— A po co? — odparł jeż. Widocznie był to jego ulubiony zwrot.
— Głupio się rozmawia z kimś, kogo nie widać — odpowiedział Mokra Łapka.
— A co to za różnica? Przecież oczy nie są potrzebne do rozmowy, tylko pysk i uszy — wymądrzał się jeż.
85