Gniński próbował skłonić nowego chana krymskiego Murada Gereja, by poparł jego żądania u Porty, ale ten, gdy zapoznał się z warunkami polskimi przedstawionymi mu na piśmie 14 lutego, zareagował ostro: „Jeśli o to prosi poseł — powiedział — snąć pokoju nie chce, rwie traktat, a za tym niech wie, że ja go [tj. traktat] szablą popierać będę, a poseł w jedykule [tj. specjalnym więzieniu — Z.W.] zginąć musi”41 2. 26 lutego wręcz brutalnie oświadczył wielkiemu posłowi króla i Rzeczypospolitej: „Lubo się gniewacie lub się kłaniacie, nam to jedno, o przyjaźń waszą jako i o gniew Porta nie dba”42.
W tych warunkach Gniński zmuszony został wiosną 1678 r. do przyjęcia narzuconego mu, bardzo niekorzystnego, traktatu, będącego po prostu ratyfikacją rozejmu żurawińskiego, czyli — jeśli pominąć sprawę haraczu — pokoju buczackiego. Był to więc w gruncie rzeczy dyktat, i to narzucony w wyjątkowo brutalnej formie. Nic więc dziwnego, że naoczny świadek heroicznych zmagań posła polskiego w stolicy Turcji, sekretarz ambasady francuskiej De la Croix pisał, iż Gniński „został w końcu zmuszony do przyjęcia warunków takich, jakie podobało się wezyrowi narzucić, których forma i rodzaj przypominały bardziej prawa nadawane przez cesarza swojemu wasalowi niż traktat przyjaźni pomiędzy dwoma suwerennymi władcami”52.
Wynik misji Gnińskiego przekreślił właściwie wszelkie próby pozyskania Turcji i zawarcia z nią aliansu przeciw Rosji czy komukolwiek innemu, próby podejmowane w latach 1676 - 1678 przez Jana III i jego otoczenie, a także i inne osobistości z życia politycznego Rzeczpospolitej. W 1679 r. wysłannik królewski Spendowski przywiózł jeszcze, jak wszystko wskazuje, dość ciekawe propozycje tureckie wspólnej wojny przeciw Rosji, ale nie spotkało się to już z żadnym echem w Polsce.
Logiczny w tych warunkach zwrot ku Rosji doprowadził w wyniku wielkiego poselstwa Rzeczypospolitej (Michał Czartoryski, Kazimierz Sapieha, Hieronim Komar) do podpisania w Moskwie nowego traktatu polsko-rosyjskiego (17 VIII n.s. 1678), przedłużającego rozejm andruszowski o dalsze 13 lat, licząc od jego wygaśnięcia w roku 1680, tj. do roku 1693. Ponadto Rosjanie zwrócili Rzeczpospolitej trzy miasta leżące na północnym wschodzie, a mianowicie Newel, Wieliż i Siebież, a car zgodził się wypłacić tytułem odszkodowania 200 000 rubli (1 000 000 złp.).
W następnym roku (1679) doszło do nowej wymiany wielkich poselstw, przy czym dyplomaci polscy (Brzostowski i Jan Gniński Jr), usiłowali ostatecznie zrealizować polsko-rosyjskie coniunctio armorum przeciw „bisurmanom” i uzyskać nowe, poważne sumy pieniężne od wschodniego sąsiada. Poselstwo zakończyło się zupełnym niepowodzeniem, co oznaczało już wówczas wyraźnie, iż Rosja, prowadząca jeszcze wojnę z Portą (1677 - 1681), dąży usilnie do zakończenia jej i w żadne sojusze antytureckie nie myśli się wdawać. Nic więc dziwnego, że i wymiana następnych misji dyplomatycznych między Rzecząpospolitą i Rosją w roku 1680 (Iwana Pronczyszczewa i Jemieliana Ukraincewa w Warszawie oraz Konstantego Tomickiego i Jerzego Dowmonta jako sekretarza w Moskwie) nie doprowadziła do żadnego przymierza między obu państwami. W roku 1681 dzięki traktatowi bakczysarajskiemu Rosja zakończyła wojnę z Turcją i Krymem.
Sobieski starał się wówczas przekonać Moskwę o grożącym jej od Turków i Tatarów niebezpieczeństwie, które wyolbrzymiał, jak mógł. Posunął się tak daleko, iż przez posła swego Stanisława Niewieścińskiego straszył Rosję widmem rychłego wchłonięcia jej przez imperium osmańskie.
Fiasko porozumienia z Turcją przeciw Rosji i z Rosją przeciw Turcji, przy nieuniknionym przecież w końcu starciu z imperium osmańskim, zmusiło Rzeczpospolitą do szukania innych sprzymierzeńców. Rok 1679 miał tu znaczenie przełomowe, gdyż pacyfikacja Europy zachodniej (traktaty w Nimwegen) była ostatecznym przekreśleniem polityki bałtyckiej Sobieskiego. W tym stanie rzeczy wznowienie sojuszu z Habsburgami stało się jedynym wyjściem z sytuacji, korzystnym zresztą i dla Polski, i dla Austrii.
Za pierwszą poważną ofertę ze strony polskiej uznać można poselstwo podkanclerzego litewskiego Michała Kazimierza Radziwiłła do cesarza i papieża wysłane z sejmu grodzieńskiego w roku 1679, równolegle zresztą z innymi misjami dyplomatycznymi na zachód (m.in. Andrzeja Morsztyna do Francji). Misja Radziwiłła nie przyniosła jednak żadnych korzystnych rezultatów, on sam zaś zmarł w Rzymie w czasie sprawowania poselstwa (1680).
Jednakże po zawarciu traktatu pokojowego z Francją, cesarz Leopold I specjalnym aktem przyjmuje króla polskiego do współdziałania w tym pokoju (30 III 1679). W następnym roku nastąpiła zmiana na stanowisku ambasadora francuskiego w Polsce. Bćthune’a, który jak widać źle poprowadził sprawy swego monarchy, zastępuje markiz de Vitry, dotychczasowy ambasador króla-słońce na dworze wiedeńskim, któremu do pomocy dodano Forbin-Jansona, współtwórcę traktatu jaworowskiego. ■ Wszystko to nie mogło już odwrócić nowego biegu rzeczy. Zarówno jkwestie zasadnicze, o których mówiliśmy wyżej, jak i niezręczne posunięcia Ludwika XIV dotyczące żądań królowej Marii Kazimiery (sprawa y nadania jej ojcu markizowi d’Arquien tytułu książęcego), oddala Jana III
221
*• Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego wojewody chełmińskiego do Turcji w latach 1677- 1678. wyd. F. Pułaski, Warszawa 1907, s. 69.
Ib. s. 78 - 79.
50 F. De la Croix, Guerres des Turcs aves la Polognc, la Moscovie et la Hong-rie, A La Haye 1689. s. 79.