mieńca i wydania twierdz mołdawskich. Misja Rzewuskiego nie została przygotowana dostatecznie starannie: Turcy zakwestionowali brak w dokumencie ratyfikacyjnym wzmianki o udziale Rzeczypospolitej i podpisu kanclerza. W końcu jednak udało się Rzewuskiemu wyjaśnić nieporozumienie i ustalić termin opuszczenia Kamieńca przez Turków, po czym komisja bez przeszkód wypełniła swe zadania. Ułożeniem dalszych stosunków między obu państwami miało zająć się wielkie poselstwo wysłane przez sejm. Wielki poseł, Rafał Leszczyński, generał wielkopolski, nie miał wszakże dostatecznego doświadczenia dyplomatycznego, ponadto istniały rozbieżności między zaleceniami instrukcji przygotowanej przez kanclerza Denhoffa i prymasa Radziejowskiego a poleceniami króla. Dotyczyły one zachęcania Turków do konfliktu z Piotrem I, gdy August II żądał udzielenia pod tym względem pomocy dyplomatom rosyjskim. Ostatecznie mimo zewnętrznego splendoru misja Leszczyńskiego nie przyniosła oczekiwanych korzyści. Z wyjątkiem spraw handlowych nie doszło do porozumienia w żadnej ważnej kwestii.
Ze względu na wojnę północną bardzo się przeciągnęło również wytyczenie granic, mimo nalegań ze strony tatarskiej i tureckiej. Powołani przez radę senatu czterej komisarze, Franciszek Dzieduszycki wojewoda podolski, Marcin Chomentowski wojewoda bracławski, Jerzy Koniecpolski koniuszy koronny i Stefan Humiecki stolnik koronny uporali się z nieoczekiwanymi pretensjami tureckimi i przeprowadzili na jesieni 1703 r. delimitację, która przywróciła właściwie dawne granice między obu państwami. Przygotowali się do niej starannie, posługując się materiałami wypożyczonymi z archiwum koronnego (które Humiecki oddał w 1720 r. po przedstawieniu relacji sejmowi). Przebieg granicy opisał opracowany przez nich jednostronnie dokument, datowany 14 października 1703 r. Pomyślne przeprowadzenie delimitacji, mimo trudnej sytuacji militarnej Polski, zakończyło etap realizacji postanowień traktatu karłowickiego.
Odmienny charakter miała polityka Augusta II wobec Brandenburgii--Prus. Cele tej polityki nie zostały dotychczas dostatecznie wyjaśnione. Bardzo zagadkowo przedstawia się zwłaszcza sprawa jego porozumienia z elektorem brandenburskim Fryderykiem III (wkrótce jako król prus-ski Fryderyk I), do czego doszło 7 czerwca 1698 r. podczas zjazdu w Piszu w Prusach Książęcych. Było to najprawdopodobniej porozumienie zamienne, na mocy którego za cichą zgodę Augusta II na opanowanie przez Brandenburczyków Elbląga, do którego rościli sobie pretensje na podstawie postanowień traktatu welawsko-bydgoskiego, Fryderyk III godził się na odstąpienie zapewne Krosna nad Odrą i stworzenie w ten sposób bezpośredniej linii komunikacyjnej między Saksonią a Rzeczą-pospolitą. Póki by to nie nastąpiło, na każdorazowy przemarsz wojsk saskich między tymi państwami Wettyn musiał uzyskiwać specjalne zezwolenie cesarza lub elektora brandenburskiego. Gdy jednak w listopadzie tegoż roku Brandenburczycy opanowali Elbląg, wywołało to olbrzymie wzburzenie w Rzeczypospolitej, która nigdy nie chciała uznać pretensji brandenburskich. Sejm z 1699 r. powołał komisję, która przeprowadziła rokowania z przedstawicielami Fryderyka III i doprowadziła do zawarcia 13 grudnia 1699 r. traktatu o zwrocie Elbląga. Prusy obawiały się wówczas poważnie wojny z Polską, do której gotów był w tym momencie i sam August II; spodziewały się również, że ustępstwo pozwoli im w przyszłości występować w charakterze obrońcy wolności polskich. Traktat był zresztą w miarę korzystny dla Rzeczypospolitej, która wbrew dawniejszemu stanowisku musiała uznać opierające się na układach welawsko-bydgoskich pretensje Hohenzollerna za uzasadnione i za opuszczenie Elbląga zobowiązała się do przekazania 300 000 talarów. Gdyby najbliższy sejm nie zabezpieczył wypłaty takiej kwoty, elektor miał prawo szukać sobie odszkodowania w dochodach z posiadłości wiejskich Elbląga, co nastąpiło w 1703 r. Niedopełnienie przez Polskę tego zobowiązania posłużyło później dyplomacji pruskiej do wielokrotnego wysuwania żądania odstąpienia Elbląga; postulat ten stawiały Prusy zarówno wobec Augusta II, jak Szwecji czy Rosji.
Ponownie bardzo skomplikowało stosunki polsko-pruskie przyjęcie tytułu królewskiego przez Hohenzollerna w 1701 r. Rzeczpospolita do 1764 r. nie uznawała tej godności, co utrudniało wymianę dyplomatów, a nawet zahamowało działalność komisji sejmowej powołanej w 1726 r. do rokowań z Prusami. Wprawdzie znalazła się w 1701 r. grupa magnatów skłonna wraz z królem uznać tytuł Hohenzollerna — z jej ramienia posłował w lutym 1701 r. do Królewca z gratulacjami Krzysztof To-wiański, zaopatrzony wbrew protestom urzędników kancelarii koronnej w oficjalną instrukcję. Towiański przy sposobności miał zabiegać w imieniu Rafała Leszczyńskiego i prymasa Radziejowskiego, by Fryderyk I nie zgodził się na przemarsz wojsk saskich do Rzeczypospolitej przez swe terytorium. Misja jego poruszyła wszakże szlachtę — najostrzej zaatakował go sejmik różański, polecając w instrukcji na sejm 1701 r.: „A że Pan Towiański I...] bez wiedzy Rzpltej uczynił się posłem do księcia brandenburskiego, kongratulując mu podobno korony, tedy prosi-my, aby był sądzony na teraźniejszym sejmie jako zdrajca tej Rzpltej”1. Do formalnego protestu Rzpltej w tej sprawie jednak nie doszło, tylko posłowie sandomierscy wpisali swą protestację do ksiąg grodu warszawskiego. Wyjaśnieniem tej kwestii, a także uzyskaniem pomocy pruskiej w wojnie ze Szwecją miało się zająć wielkie poselstwo ustanowione na pod-
J K. Piwarski, Dzieje Prus Wschodnich io czasach nowożytnych, Gdańsk 1946, s. 223.
i
351