a na Litwie Michałowi Radziwiłłowi, wszystko wróciło do dawnego stanu. Wystąpiło to wyraźnie już w czasie wojny wschodniej, kiedy wobec naruszania granicy polskiej przez Turków i Tatarów oraz przemarszów rosyjskich Józef Potocki utrzymywał swych przedstawicieli przy dowódcy rosyjskim Burkchardzie Miinnichu oraz przy seraskierze bender-skim. Natomiast do hetmana wysłany został przez Turków na dwuletnią rezydencję (1737 - 1738) Ibrahim effendi. Wbrew obowiązującemu zwyczajowi, źe o wszystkich wysyłanych przez siebie misjach, jak i o ich przybyciu hetman zobowiązany był dokładnie informować króla, obecności Ibrahima starał się Potocki początkowo nie ujawniać dworowi. Później tolerował jego propagandę antyrosyjską i przy jego pomocy starał się nawiązać kontakty z Portą. Poczynania hetmana uwieńczyło poselstwo Andrzeja Gurowskiego, stolnika podolskiego, który wprawdzie wyjechał w końcu 1738 r. za zgodą króla, ale obok oficjalnej instrukcji miał prywatne zlecenia hetmana: wybadanie, czy Turcja gotowa byłaby udzielić pomocy zbrojnej i finansowej przygotowywanej przez Potockiego konfederacji antywettyńskiej i antyrosyjskiej. Jednocześnie inny agent hetmana, Raczyński, udał się do Leszczyńskiego do Luneville z zapytaniem, czy przyjmie z powrotem tron polski.
Działalność dyplomatyczna Józefa Potockiego, podobnie jak i jego następcy od 1751 r. Jana Klemensa Branickiego, wykracza przecież daleko poza ramy uprawnień hetmańskich. Jest ona odbiciem sytuacji, jaka zarysowała się już w. dobie wojny północnej, ale która z całą ostrością wystąpiła dopiero za panowania Augusta III. Mianowicie każdy niemal poważniejszy obóz polityczny w Rzeczypospolitej uważał się za uprawniony do prowadzenia własnej polityki zewnętrznej, nie liczącej się ani z oficjalną polityką królewską, ani stanowiskiem kraju. Było to związane ze zdobyciem sobie przez magnaterię przemożnego wpływu na życie polityczne Rzeczypospolitej. Gdy jeszcze w dobie wojny północnej starano się przy pomocy generalnych konfederacji stworzyć legalne ramy dla takiej dyplomacji, od czasu uformowania się wielkich fakcji magnackich nie przywiązywano zbytniej wagi do takich skrupułów. Dyplomacja magnacka przeżywała lata swego największego, niczym nie skrępowanego rozwoju.
12. ORGANIZACJA DYPLOMACJI MAGNACKIEJ.
INNE OŚRODKI
Wielkie posiadłości magnackie nabierały w czasach saskich charakteru samowładnie rządzonych państewek, nie zawsze liczących się z prawami Rzeczypospolitej. Dwory magnackie posiadały, podobnie jak dwór królewski, swą własną hierarchię urzędniczą^ dysponowały wojskiem, prowadziły też własną dyplomację. Była ona częściowo związana ze stosunkiem wobec innych państewek magnackich, częściowo wszakże nastawiona na kontakty z zagranicą. Na niektórych dworach magnackich tworzono „ekspedycje cudzoziemskie”, swego rodzaju departamenty spraw zagranicznych. Powstawały one przy osobistych prywatnych sekretariatach magnatów. Zalążki tej instytucji można obserwować w okresach wcześniejszych. Zapewne na prowadzeniu korespondencji zagranicznej polegała głównie działalność wspomnianego Marona jako sekretarza Sieniaw-skiego. Ale w sposób w pełni formalny „ekspedycje cudzoziemskie” rozwinęły się dopiero w połowie XVIII w. Istniały one na dworach hetmanów, Michała Radziwiłła czy Jana Klemensa Branickiego, kanclerzy Jana Małachowskiego, Jana Fryderyka Sapiehy i Michała Czartoryskiego i innych. Nie jest wykluczone, że instytucja ta związana była genetycznie z funkcjami publicznymi oraz uprawnieniami w zakresie organizacji dyplomacji, które przysługiwały tym magnatom. Nie miała ona wszakże charakteru oficjalnego.
Zadanie ekspedycji cudzoziemskich polegało na prowadzeniu korespondencji dyplomatycznej danego magnata, przyjmowaniu korespondencji od dworów obcych i ich przedstawicieli w Rzeczypospolitej, układaniu i stylizowaniu instrukcji dla wysłanników za granicę itp. Na czele tych ekspedycji stali sekretarze, na ogół cudzoziemcy, nie zawsze lojalni wobec swych pracodawców. Dawali się oni przekupywać ich przeciwnikom i obcym dyplomatom, dostarczali im wiadomości o poufnych przedsięwzięciach swych zwierzchników, a nieraz wpływali na kierunek ich polityki lub prowadzili własną, odbiegającą lub przeciwstawną zamysłom pracodawców. Tworzyło to pomniejszony obraz stosunków we władzach centralnych Rzeczypospolitej. Sekretarze ci byli na ogół źle nastawieni do Polski i Polaków, nierzadko odnosili się do nich z pogardą i lekceważeniem. Typowym przykładem może być sekretarz ekspedycji cudzoziemskiej hetmana Branickiego, Jan Beck, według pamiętnikarza Matu-szewicza, „natione Szwajcar... człek bystrego rozumu i wielkich obrotów i w kredycie pańskim wysoko położony”47. Służył nie tylko hetmanowi, ale także królowi francuskiemu, a następnie pruskiemu. O jego prawdziwym stosunku do Branickiego najlepiej świadczy korespondencja z ambasadorami francuskimi w Rzeczypospolitej. W jednym z listów pisał: „...należałoby związać pana wielkiego hetmana tak mocnymi pętami, aby nie mógł bez naszego pozwolenia stąpić ani naprzód, ani wstecz, ani odwrócić się; trzeba go ciągle mieć na oku; znasz pan konstrukcje tych pęt, ponieważ tedy trzymany już za koniuszek prawej ręki, nietrudno złapać go w pół. Pomijając kwestię grubości postronków, koniecznie trzeba polecić p. Mokronowskiemu, aby nas na krok nie odstępował i był odpo-
47 M. Matuszewicz, Pamiętniki, t. III, Warszawa 1876, s. 61.
\ 425