natu w 1769 r. przewidziany był do tej misji. Poselstwo do Berlina było raczej gestem obliczonym na opinię krajową, gdyż Stanisław August zdawał sobie sprawę, że bez poparcia rosyjskiego wszelkie starania u Fryderyka II są bezskuteczne. Kwilecki w listopadzie 1771 r. przybył do Warszawy z ramienia grona dygnitarzy wielkopolskich szukać pomocy u króla przeciw rabunkowej gospodarce pruskich okupantów. Wyznaczony przez radę senatu 23 grudnia 1771 r. posłem, do Berlina przybył w lutym 1772 r. i musiał czekać sześć tygodni na audiencję u Fryderyka II. Misja jego nie przyniosła żadnego rezultatu, gdyż w ówczesnej ogólnej sytuacji politycznej nie mogło być inaczej. Zaimprowizowany dyplomata okazał niezłą orientację, gdyż już w drugiej połowie marca wiedział o rozbiorowym porozumieniu austriacko-pruskim na zasadzie ekwiwalentów, choć sądził, że poza Spiszem i Sądecczyzną Austria otrzyma je nie w Polsce. W czerwcu 1772 r. Kwilecki otrzymał urlop i opuścił Berlin zostawiając w swoim zastępstwie sekretarza Fryderyka Ludwika Kaufmanna, podpułkownika i nauczyciela w Szkole Rycerskiej w Warszawie. W ten sposób zapoczątkowana została stała placówka dyplomatyczna polska w Berlinie.
\^Stanisław August pragnął stworzyć polskie przedstawicielstwa we wszystkich ważniejszych państwach, które od razu uznały jego elekcję^ Zrealizowane zostało to jedynie w stosunku do Holandii dokąd w maju 1765 r. przybył w charakterze charge d’affaires Wincenty Zawisza. Przebywał on tam do 1767 r., przebieg jego misji jest jednak nie znany. Wiemy jedynie, że zadaniem jego było dostarczenie informacji o sprawach gospodarczych i że zlecono mu inspirowanie tamtejszej prasy. Król miał zamiar wysłać swoich rezydentów również do Londynu i Kopenhagi, „Lecz — jak zanotował to w swych pamiętnikach Stanisław Lubomirski — mniej wynaglająca w tym potrzeba, usilność menażowania skarbów Rzeczypospolitej i niezupełny wybór osób, było gruntownym powodem ministerio wstrzymania podobnej rezolucji”*. Rzeczywiście przewidywany rzekomo na rezydenta w Londynie Michał Dzierżanowski, słynny awanturnik o zacięciu munchhausenowskim i człowiek, który okazać wkrótce miał wrogość wobec króla, był kandydatem wysoce nieodpowiednim. Znamienna jest jednak przebijająca z zapisków Lubomirskiego zasadnicza niechęć Czartoryskich do rozbudowy służby zagranicznej i traktowanie niewielkich na nią wydatków jako ciężar przekraczający możliwości państwa. Na decyzję nie wysyłania rezydenta polskiego do Kopenhagi wpływać miała zresztą również obawa przed zwróceniem uwagi Petersburga na warszawskie inspiracje propolskich zabiegów dyplomacji duńskiej, do przekazywania zaś życzeń i sugestii ministrowi Bemstorffowi zdawał się wystarczać w pełni cieszący się zaufaniem kro-
10 S. Lubomirski, Pod władzą księcia Repnina. Ułamki pamiętników i dzienników historycznych, wyd. J. Łojek, Warszawa 1971, s. 48.
9?tć4n*gr^
Kayjg ~
•a
80. Relacja Józefa Tausza, rezydenta hetmana wielkiego koronnego przy Piotrze I z obozu pod Połtawą, z 30 czerwca 1709 r.