Stanisław Barańczak^ Użycie języka w poezji: zwięzłość i wieloznaczność
151
raniej jest dla nas atrakcyjna wieloznaczność wynikająca z nadrealistycznego wyzwolenia wyobraźni: sama rzeczywistość naszych czasów przynosi narn co dzień - tak w dobrym, jak i w złym sensie - stokroć większe i silniej wytrącające z równowagi zaskoczenia niż widok maszyny do szycia na stole operacyjnym albo płonącej żyrafy. Samo zresztą pojęcie wyobraźni kojarzy nam się niebezpiecznie z rozmaitymi wizjonerami nowych utopii, z którymi wolelibyśmy nie mieć zbyt wiele do czynienia, jako że po objęciu władzy przystąpią najprawdopodobniej do wcielania w życie ideału powszechnego szczęścia metodą uciszania osób, którym się coś nie podoba.
Jeśli nie w tym wszystkim - to w czym leży zatem przyczyna faktu, że naturalna zdolność słowa poetyckiego do dźwigania większego ładunku sensu, niż to bywa możliwe w wypadku jakichkolwiek innych użyć języka, czyni z poezji właśnie dzisiaj, i szczególińc dzisiaj, niezastąpioną dostarczycielkę choćby tylko prywatnego i duchowego „ocalenia"?
W jednym z niedawno pisanych artykułów' porównałem rolę poezji w dzisiejszym świecie do roli pewnego typu bohatera w filmach gangsterskich - tak zwanego Człowieka, Który Za Dużo Wie. Bohater taki jest zwykle kimś, kto skutkiem przypadku stal się śwńadkiem jakiejś zbrodni; wykonawcom zbrodni z oczywistych przyczyn zależy na tym, aby go na wszelki wypadek usunąć spomiędzy żywych, zastraszyć albo przekupić. Poezja jest takim niewygodnym świadkiem wszystkiego, czego dopuszcza się nasz świat. Jedyna różnica; nie jest nim z przypadku. Nie jest nim też, z drugiej strony, dzięki jakimś szczególnym kwalifikacjom moralnym, jakie miałyby cechować poetów'-, nie, pod tym względem poeci są jak inni ludzie - „wątli, niebaczni, rozdwojeni w sobie”, jak to jeden z nich ujął czterysta lat temu -i nie pow-inni rościć sobie pretensji do roli rozdawców etycznych pouczeń i cenzurek. Poezja jest, czy tego chce, czy nie chce, niewygodnym świadkiem, Człowiekiem, Który Za Dużo Wie, ponieważ jej własne konstytutywne cechy niejako zmuszają ją do przyjęcia perspektywy, z której dostrzega się wiele więcej, niż powinien dostrzegać - zdaniem gangsterów' -rozsądny obywatel. Takimi cechami konstytutywnymi, wpisanymi od podstaw w' sam gatunek poezji lirycznej, są: jednostkowy' punkt widzenia, powiązanie do konkretu i „zauważahiość” języka (który w* poezji jest zawsze czymś więcej niż tylko przejrzystym celofanowym opakowaniem tego, co chcemy przekazać). Każdy z tych trzech atrybutów w»zięty osobno wystarczyłby już, aby poezja stała się wysoce podejrzana w oczach tych, od których najbardziej zależy kształt dzisiejszego świata. Umiejący' operować wyłącznie kategoriami zbiorowymi twórca tej czy innej utopii albo wizji ustroju tradycyjnie już (przypomnijmy' oklepany przykład Platona i potraktowania poetów, jakie zalecał władcom swojej idealnej republiki) odczuwa zrozumiałą niechęć wobec właściwego poezji opornego indywidualizmu, jej wiecznego małostkowego przypominania: „No dobrze, ogół, kolektyw, naród,