SUnisLiw &ir.r/icŁjA\ Użycie języka w poezji: zwięzłość i widóŻJiaczil.Oić
149
Cóż bowiem takiego zapewnia nam poezja, czego nie jest w stanie dostarczyć żadna inna dziedzina ludzkich wypowiedzi? Próbowano już w różnych epokach i różnych literaturach udzielać na to pytanie odpowiedzi bardzo różnych. Poeta oświeceniowy powiedziałby nam, że poezja szczególnie dobrze nadaje się do przekazywania innym ludziom produktów naszego rozumu: zwięzłych, łatwych do zapamiętania porcji wiedzy o świecie albo pouczeń o wychowawczym charakterze. Poeta romantyczny - że nic tak jak poezja nie nadaje się do przekazania słowami niematerialnych sensów „czucia i wiary”, treści ludzkiego serca. Poeta neoromantyczny - że, oprócz tego, jedynie poezja potrafi zbliżyć się - jeśli nie dotrzeć - do nieuchwytnego Absolutu. Poeta awangardowo-konstruktywistyczny - że element zwiększonego „rygoru” językowego pozwala widzieć w poezji domenę funkcjonalnego lądu, którym góruje ona nad chaotycznością mowy pozapoetyckiej. Poeta awangardowo-nadrealistyczny - że, odwrotnie, właśnie poezja może sobie pozwolić na rozluźnienie rygorów języka i porzucenie wymogów zdroworozsądkowej logiki, dzięki czemu daje nam dostęp do nowych, nie przeczuwanych obszarów wyobraźni. I tak dalej, i tak dalej.
Najbardziej uderzające w tej liście odpowiedzi jest to, że właściwie każda z nich jest słuszna - słuszna przynajmniej z określonego punktu widzenia i przy założeniu określonej hierarchii wartości dominującej w myśleniu określonej epoki. Jednocześnie jednak każda z tych niegdyś słusznych odpowiedzi wydaje się dzisiaj nie tylko skażona ideologicznym skrzywieniem swojego czasu, ale i unieważniona przez prosty fakt: odbiorca kultury ma dziś do dyspozycji inne formy komunikacji i gatunki wypowiedzi, które w zakresie dostarczania tych czy innych z wymienionych wyżej wartości doskonale poezję wyręczają - tym doskonalej, że są od niej bardziej dostępne, tańsze i łatwiejsze w odbiorze. Ktoś chce wysłuchać głosu rozumu, poszukuje moralnej wskazówki? Ależ znajdzie ją bez trudu, czytając przy śniadaniu kącik porad sercowych czy ogólnożyciowych w gazecie codziennej. Ktoś chce się wzruszyć, potrzebna jest mu dawrka sentymentu? Zastrzyknie mu ją, i to potężną, „mydlana opera” w telewizji. Ktoś szuka roztopienia w nirwanie Absolutu? Ale po co męczyć oczy czytaniem - czy nie skuteczniej działa bombardowanie uszu koncertem muzyki rockowej? Ktoś rozgląda się za doznaniem funkcjonalnego ładu - czy nie wystarcza mu kontemplacja pięknie zaprojektowanej tablicy rozdzielczej w nowej hondzie, którą dojeżdża do pracy? Ktoś pragnie wyzwolenia wyobraźni - prościej przecież, przynajmniej w niektórych kręgach, zaciągnąć się parę razy marihuaną niż przeczytać tomik wierszy.
Jeśli więc poezja nadal istnieje, więcej, jeśli nadal „ocala” (choć zarazem nadal nic się „nie zdarza za jej sprawcą”) - widocznie to, czego nam potrafi dostarczyć tyLko ona i co decyduje o jej niezbywalności czy niezastępowal-ności, mieści się dziś w czymś innym, wr jakimś innym składniku jej defini-