118 Wstyd i prze nu*
samym wstępie, że nie dba o to, czy będzie żył, czy zginie, ponio waż inni więźniowie traktują go „gorzej niż zwierzęta w zoo” i zabrali mu wszystko, co miał, tak że jedyną rzeczą, która mu została, jest szacunek dla samego siebie, a tego nie pozwoli sobie odebrać, bo Jeśli sam nie masz szacunku dla siebie, to nie masz nic”. Jednym z usiłowań odebrania mu godności było oblanie go wodą przez innego więźnia, na co w dodatku nie zareagował strażnik, który widział ten incydent. A zatem jedynym sposobem na odzyskanie utraconej godności stało się w mniemaniu Billy’ego A. oblanie wodą zarówno tego więźnia, jak i przyglądającego się wszystkiemu strażnika. Ukarany został za to prze niesieniem do izolatki. Kara ta nie wpłynęła w najmniejszym stopniu na jego sposób myślenia i postępowania. Wyraził to zupełnie jasno, mówiąc: „W tej sytuacji śmierć jest plusem, a nic minusem, bo mam już tak dosyć tego całego gówna, że w porównaniu z tym śmierć jest podniecająca. Nie jestem przygnębiony. Nic nie czuję i niczego nie chcę, ale muszę zachować godność i wypowiedziałem wojnę całemu światu, żeby ją zachować”.
Mężczyzna ten był paronoikiem i z tego powodu był bardzo niebezpieczny, zarówno podczas odsiadywania wyroku, jak i przedtem. Usiłował — nie sprowokowany — zamordować kobietę, która, jego zdaniem, prześladowała go. Chociaż — podobnie jak większość psychicznie chorych, którzy dopuścili się aktów przemocy — został osadzony w więzieniu, a nie w szpitalu dla umysłowo chorych, to było oczywiste, że nękają go paranoiczne złudzenia. List napisany przez niego do sędziego, który skazał go na więzienie, pokazuje dobitnie, że system więziennictwa, przez systematyczne upokorzenia, wzmógł jego paranoję i sprawił, iż człowiek ten stał się jeszcze bardziej niebezpieczny. Najprawdopodobniej napisał on ten list raczej po to, by oczyścić się z zarzutów i wyłożyć jasno to, co myślał, niż po to, by go wysłać, chociaż pokazał go w końcu więziennemu psychiatrze.
List był świadectwem rozpaczy i dojścia do granicy wytrzymałości. Billy A. opisywał w nim swoją duchową i umysłową klęskę i twierdził, że nie boi się już nikogo ani niczego, włącznie ze śmiercią. Uważał, że życie w więzieniu, znoszenie psychicz-
flpth i fizycznych cierpień zadawanych przez strażników i in-Hi więźniów nic nie jest warte.
Nimtępnie Billy A. opisuje „najbardziej upośledzający psychicz-H0" incydent w całym jego życiu, gorszy nawet niż śmierć. Za-Hię od tego, że ośmiu innych więźniów obrażało go tak, że nadaje się to nawet do powtórzenia”. Kiedy powiedział ofi-faliwi, że chce wnieść przeciwko nim oskarżenie o zaczepianie | nękanie, ten kazał mu iść do izby widzeń i rozebrać się. Zostawiono go tam na pół godziny, a potem odprowadzono do celi ■pełnie nagiego. Więźniowie, którzy wystawili go na to upoko-Rfcmic, „śmiali się [z niegoj i robili kocią muzykę”. Po powrocie 60 coli odkrył, że ją przeszukano i zabrano wszystkie jego rzeczy tpihiste, w tym artykuły higieny osobistej (szczoteczkę do zę-U»w. mydło i ręcznik). Wywarło to destrukcyjny wpływ na jego poczucie godności własnej, ponieważ przez ponad tydzień nie jftógł brać prysznica, a „podtrzymuję szacunek dla siebie same-
Pflw, dbając o to, żebym był czysty”. Wreszcie zaczął w rozpaczy wulić w stół, bo „naprawdę potrzebowałem kosmetyków”. W odwecie strażnicy ponownie zabrali go do izby widzeń, kazali się rn/.obrać i stać nago przez piętnaście minut, śmiejąc się z niego ł robiąc „głupie uwagi”. Billy A. stwierdził: „Ten śmiech bardzo umie denerwował, bo nie widziałem w tym nic śmiesznego”. I 'ważał, że „mają jakąś dziwną przyjemność” w traktowaniu go w taki sposób. W końcu dali mu kombinezon, ale został bez butów.
Dalej Billy A. opisuje, jak przywiązali go do ławki, zacisnęli I/.byt mocno) kajdanki na rękach i kajdany na nogach, które w więzieniu o zaostrzonym rygorze muszą nosić wszyscy skazani, kiedy tylko opuszczają cele, otworzyli wszystkie okna i rozpięli jego kombinezon, wystawiając nagie ciało na zimne, styczniowe powietrze. „Oczy zaszły mi łzami — pisze. — Nie dlatego, /(* rozpiął mi kombinezon, ale że mrugnął do tych innych chuliganów i uśmiechnął się”. Trząsł się z zimna przez trzy godziny. Potem jeden ze strażników wyszczerzył zęby w uśmiechu i powiedział: „Nie bierz mi tego za złe”, po czym zaczął deptać mu nogami w ciężkich butach po palcach stóp. Pozostali strażnicy śmiali się z niego, jak gdyby był „przygłupem”. Billy A. wyjaśnia, że może faktycznie jest taki głupi, albo takim wariatem, za jakiego