XXVIII
PRHMIHRA KRAKOWSKA
mcm. bądź zaciekawieniem. W miarę rozwijania się spektaklu przeważało wszakże zaskoczenie, do którego dołączały się emocje już poważniejszego rodzaju. Podczas trzeciego aktu napięcie rosło, aż nadszedł niesamowity finał i widzami wstrząsnął, poraził ich. Według zgodnych relacji, po zapuszczeniu kurtyny widownia milczała, do głębi przejęta. Dopiero po chwili sala zahuczała od oklasków.
Gdy w dniu 16 marca 1901 roku zapadła kurtyna po ostatnim akcie pierwszego przedstawienia Wesela1 2 nastała w teatrze krakowskim „chwila osobliwa" — wspominał potem Kotarbiński. Cała publiczność, oszołomiona napięciem teatralnego wrażenia, siedziała z tchem zapartym, jakby do miejsca przykuta... Pomimo oklusków Wyspiański nie ukazał się na proscenium. Zniknął nagle z teatru nicpostrzeżony... Powoli opróżniała się sala. Jeden z ostatnich wyszedł malarz Stanisławski, gdy już światła gaszono, i szeptał przyciszonym głosem:
— To nadzwyczajne, szalone, ale genialne —1
Pierwsze już echa w prasie świadczyły o tym, że recenzenci teatralni, krytycy i publicyści zdali sobie sprawę z wyjątkowości zdarzenia. W -Głosie Narodu2 z 18 marca—a więc w sprawozdaniu powstałym zaraz nazajutrz po premierze dramatu — pisał Włodzimierz Lewicki, charakteryzując u wstępu postawę publiczności:
2e sztuki słuchano nie z taką powagą i z takim pietyzmem, jaki się jej należy, winna przede wszystkim pogłoska, któta mówiła, że sztuka jest odbiciem żyda znanych w mieście osób. że jest satyrą, krytyką, ironią... Ogół, chcący sensacji kosztem drugich, śledził też od początku sztuki tylko za ową „sensacją", tracił z oczu i uszu myśli i obrazy, a kiedy później błysła mu przed oczyma jedna i druga, i dziesiąta- błyskawica myśli, gdy zahuczał grom porywu — ogół zasłaniał oczy, oślepiony blaskiem, lub drżał od zgrozy, nie zdając sobie sprawy z tych „nieoczekiwanych” wydarzeń. To, co w Weselu nosi na sobie cechy obrazów i postaci z życia, jest ze stanowiska etycznej i estetycznej wartości dzieła tym, czym płócienna dekoracja dla wielkiej tragedii Szekspira, czym papier i czcionki dla dzieła wielkiego poety-.
Również w demokratycznej "Nowej Reformie* w dzień później wysoko oceniał Wesele recenzent W. Prokesch, mimo iż nie radził sobie z jego sensem, zwłaszcza z istotą finału, słynnego odtąd „chocholego tańca”. Stwierdzał wszakże z uznaniem:
Jest to fantazja poetycka, napisana przepysznym wierszem i językiem, rzucona na barwne tło wsi krakowskiej. Grają tu hasła dzisiejsze i echa wielkiej dziejowej przeszłości narodu, płyną pogodne obrazy weselne, wśród których natchniona fantazja poety-dramaturga snuje swoje poetyckie wizje (...) Jako dzieło sceniczne, jako sztuka teatralna Wesele Wyspiańskiego odbiega zupełnie od prawideł dramaturgii i może być oceniane tylko jako utwór poetycki nastrojowy, odbijający pewne prądy społeczne, a nawet fakta doby dzisiejszej. Jako taki jest on dla teatru rzeczą nową zarówno w formie, jak w treści.
Zasłynął później Prokesch z naiwnego ujęcia zakończenia sztuki, które w takich słowach streszczał:
Wszyscy, jakby skamienieli i jakby w ziemię wrośli, oczekują hasła. Na to jawi się w izbie odstraszająca postać chochoła, staje na podwyższeniu i ponurym głosem rozkazuje parobczakom odebrać chłopom z rąk kosy, ustawić mężczyzn i dziewczęta parami naprzeciw siebie, a sobie podać do rąk skrzypce, jasiek, drużba, rozkaz ten spełnia. Rozlegają się dźwięki weselnego oberka i w jednej chwili pełen grozy nastrojowy obraz poprzedni zmienia się w wesołą, barwną scenerię weselną. Ponura wizja poety rozpryskuje się jak bańka mydlana i jakby na ironię zmienia się w rzeczywisty, realny obraz życia. To wysoce artystyczne, zgoła niespodziewane, a pełne poetyckiej pomysłowości rozwiązanie akcji, doprowadzone do kulminacyjnego napięcia, sprawia rzeczywiście potężne wrażenie. Tylko tej miary twórczy indywidualizm, jak Wyspiańskiego, mógł się zdobyć na tak oderwany a pełen siły pomysł, na tak kalejdoskopowe przedstawienie historiozofii dziejów w świetle poglądów dzisiejszego pokolenia
Przytaczając ten fragment recenzji z "Nowej Reformy* sądzimy, że widoczna w nim dezorientacja co do sensu dramatu przy zasadniczym uznaniu jego niezwykłości odpowiadała zapewne niesprecyzo-wanemu wrażeniu, jakie odniósł ogół obecnych na przedstawieniu.
•' W. Pr (okes <?h], „Wesele", dramat w 3 akiach Stanisława Wyspiańskiego, "Nowa Reforma* 1901, nr 65.
1 J. Kotarbiński, Ze świata ułudy2 Warszawa 1926, s. 303.
W. Lewicki, „Wesele" Wyspiarskiego, -Głos Narodu2 1901, nr 64.